Witaj! Zaloguj się, a jeśli nie jesteś jeszcze naszym klientem, zarejestruj się.
Szukaj
Twój koszyk jest pusty  |  Zaloguj się  |  Pomoc
Zaczytani.pl -> Literatura obyczajowa -> Zielone kalosze — Wanda Szymanowska
Zielone kalosze — Wanda Szymanowska

Zielone kalosze

Cena: 24,00 zł 20,40 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę

Opis i recenzje

Antonina, po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa, postanawia uciec ze złotej klatki, w której dała się zamknąć. Przyjeżdża do wsi Ruczaj Dolny, w której wynajmuje niewielki, zaniedbany domek. Po raz pierwszy w życiu nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość i nie wie, z czego będzie się utrzymywać. Wie jedno – jest wolna!

Czy przyzwyczajona do miejskich wygód bohaterka odnajdzie spokój i szczęście w niewielkiej chatce stojącej pośród pól i lasów? Czy zdoła przegonić duchy przeszłości i zacząć życie od nowa? A może odważy się pokochać kogoś raz jeszcze?

Podobno droga do szczęścia jest wyboista i trudna… Być może jednak jest po prostu przykryta warstwą błota, którą pokonają najzwyklejsze na świecie zielone kalosze?

Szczegóły

  • Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
  • Wydawca: Novae Res, 2014
  • Format: 121x195mm, oprawa miękka
  • Wydanie: Pierwsze
  • Liczba stron: 192
  • ISBN: 978-83-7942-131-2

Recenzje czytelników

Średnia ocena: 
 z 17 recenzji.Dodaj własną recenzję

  Miejska Biblioteka Bojanowo  (31.03.2014)
Pierwsze kilkanaście stron książki nakreślają w wyobraźni czytelnika świat dość schematyczny, powiedziałbym nawet popularny, biorąc pod uwagę analizę topowych seriali i książek snujących opowieści o sielskim życiu wiejskim. Książka Szymanowskiej odbiega jednak od owej tematyki i porusza tabu dotykające funkcjonowania kobiet w społeczeństwie. Przemoc, alkoholizm i pasywność w działaniu będące wynikiem przyzwolenia oraz gloryfikacji mężczyzny, jako pana i władcy, to tylko część zagadnień poruszanych przez autorkę. Główna bohaterka stanowi swego rodzaju alternatywę postępowania kobiety, która może być emancypantką – wolną, niezależną i przedsiębiorczą, świadomą swojej wartości i miejsca w życiu, samo stanowiącą o sobie. Polecam!

Kulturoznawca Przemysław Łapiński MBP w Bojanowie


  Agnieszka Kowalska  (31.03.2014)
Muszę przyznać, że książka jest cudowna. Co prawda, żeby ją tak naprawdę zrozumieć trzeba mieć minimum 40 lat. To nie jest książka dla młodzieży, chociaż na pewno młodym dziewczynom też się spodoba z racji stylu (przypomina mi Chmielewską).
Dawno nie czytałam nic poza tematami zawodowymi: ustawy, poradniki podatkowe, zusowskie itp. Ta książka przywołała wiele wspaniałych wspomnień z mojej młodości. Jako nastolatka bardzo dużo czytałam, całe noce aż do świtu. Tak było też teraz. Zaczęłam przed północą i nie wiem o której skończyłam. Od kilkunastu lat tak się dobrze nie bawiłam w nocy. Wielkie dzięki


  Beata Józwik  (1.04.2014)
Po otrzymaniu z Państwa księgarni książki zaczęłam czytać..zerknęłam na ilość stron i przeliczyłam ,że skończę za trzy dni. Szybko wprowadzona akcja bez zbędnych często opisów zaciekawiła mnie. Ciekawe sformułowania,lekkość języka i ciekawość losów Antoniny spowodowały ,że książkę przeczytałam w jeden dzień,odkładając Folletta.Sądzę ,że wiele z na kobiet mających za sobą wieloletni staż małżeński może się z nią utożsamiać. Tylko czy mamy tyle odwagi ,by zdjąć stylowe pantofelki ,by założyć kalosze? Bohaterka pomaga nie tylko sobie ,ale odmienia los (wygląd)wiejskiej kobiecie ,która staje się jej przyjaciółką.
Mam też nadzieję ,że będzie ciąg dalszy losów Tosi...bo skoro nigdy nie jest za późno na marzenia ,czy nie pora ,by założyła czerwone szpilki i spotkała swą miłość ? Promujmy nie tylko książki zagranicznych pisarek,bo tego typu historie opisane w \'\'Zielonych kaloszach\'\'są nam bliższe,są jakby drogowskazem,że warto zmienić swe życie ,gdy ówczesne nas męczy i nie rozwija naszych pasji ,ambicji,marzeń....


  Żaneta Oleszko  (3.04.2014)
Po przeczytaniu streszczenia wiedziałam , ze jest to książka dla mnie. Nie myliłam się. Bardzo ciekawa bez zbędnych opisów , przeczytałam w mgnieniu oka. Powieść skierowana jest głównie do kobiet tkwiących w toksycznym związku ale nie tylko. Autorka daje nadzieję na zmiany, zmiany na lepsze.Pokazuje , że warto iść do przodu i spełniać marzenia bez względu na wiek.Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Antoniny i jej przyjaciół. Gratuluję!


  Małgorzata Sibilak  (7.04.2014)
Świetna książka, do przeczytania nawet w jeden wieczór (w moim przypadku w dwa...)Czyta się lekko i przyjemnie, z ciekawością, co też spotka naszą Antoninę i na szczęście tak jak w życiu wszystko pozostało otwarte, nie ma jednoznacznego finału i koniec! Pozostaje nadzieja, że jest dobrze, a może być jeszcze lepiej! Książka tchnie optymizmem, a przy okazji uczy, po pierwsze tego, że można wiele, wystarczy zmienić sposób myślenia i chcieć! A po drugie uczy poprawnej polszczyzny, co ja akurat bardzo sobie cenię! Polecam i czekam na ciąg dalszy!


  Karolina Łapawa  (7.04.2014)
Książka jest szczera i realistyczna, pozbawiona niepotrzebnych przekombinowań. Grzeje serce nie mniej, niż wiosenne słońce wpadające przez południową szybę.Antonina – główna bohaterka, uwodzi mnie swoją naturalnością i szczerością'' CUDOWNA KSIĄŻKA''


  Alicja Ramus  (12.04.2014)
Książkę czyta się szybko, co może świadczyć tylko o jednym: jest napisana bardzo dobrze. W trakcie czytania zaczęłam się utożsamiać z główną bohaterką. Podejrzewam, że nie ja jedyna...A to już jest trudna sztuka pisarska. Sądzę, że książka może być swoistym drogowskazem dla wielu kobiet, którym brak odwagi i motywacji, by zmienić swoje życie, iść pod prąd, czy walczyć o siebie...na pewno będę polecała znajomym.


  katarzyna kaczmarek  (13.04.2014)
ksiazka swietna z lekkoscia sie ja czyta.polecam goraco jest tak samo ciekawa jak jej sam tytul....


  Kasia Pessel  (4.05.2014)
Wolność, taka zwykła, codzienna, w jakiej nie ogląda się za siebie z obawą. Jej smak nie zawsze jest słodki, bywa ostry, czasem gorzki, lecz to, co najważniejsze w nim - każdy jego odcień wybrany jest osobiście, z wszystkimi zaletami i wadami własnych decyzji. Klatka, nie zawsze złota, ale zbudowana z lęku, nakazów, zakazów, społecznych opinii i własnych przyzwyczajeń, ma równie mocne kraty jak jej stalowe odpowiedniki. Ucieczka z niej nie jest łatwa, chociaż z zewnątrz wydaje się prostym krokiem, lecz gdy w końcu następuje świat zmienia się nie do poznania. Banalne, lecz prawdziwe.

Antonina i Stenia, niepodobne do siebie w ogóle, różne jak dzień i noc. Ich spotkanie jest czysto przypadkowe, lecz jak to bywa właśnie wtedy kiedy człowiek się niczego nie spodziewa zaczyna się coś ważnego. Pierwsza z nich własnie pokonuje życiowy zakręt - po trzydziestu latach zdecydowała się na rozstanie z mężem i właśnie odkrywa uroki nowego życia. Druga wydaje się zwyczajną sprzedawczynią z prowincjonalnego sklepiku. Jednak coś łączy nową mieszkankę Ruczaja Dolnego z jej stałą obywatelką, ale to okaże się ciut później. Wcześniej jest odkrywanie przez Antoninę otoczenia tak różnego od wielkomiejskiego życia, gdzie była kimś zupełnie innym niż chciała. Ruczaj Dolny, mały punkt na mapie jest dla niej miejscem gdzie wreszcie może być sobą, robić dokładnie to, co chce, kiedy chce i z kim chce. Mała chatka przy błotnistej drodze okazuje się czymś więcej niż tylko tymczasowym schronieniem przed przeszłością. Po pierwsze wymaga stawienia czoła rzeczywistości, tak różnej od tej, do której była przyzwyczajona Tosia. Od teraz musi liczyć tylko na siebie i jak się okazuje szybko inni zaczynają również liczyć na nią. Ruczaj Dolny to nie bajka, zaginiona oaza spokoju, szczególnie gdy mija się budkę z piwem lub spotyka sołtysa. Jednak paradoksalnie dzięki nim Tosia odkrywa na co stać ją i mieszkańców. No i jest jeszcze Stenia, nie dobry duch, lecz prawdziwy człowiek, pomagający rozgościć się w niewielkiej chatce miastowej. Przychodząca z pomocą w odpowiednim momencie i nie oczekująca podziękowań. Obie łączy podobne doświadczenie życiowe, jedna z nich dokonała rozrachunku, a druga? Co może zrobić kiedy wiadomo, że przecież taki już jej los, a tak w ogóle nie ona piersza i nie ostatnia w takiej sytuacji? Ale gdzieś tam, w głębi serca, jest jeszcze dawne wspomnienie i szansa odrzucona kiedyś. Może i ona mogłaby, chociaż co ludzie powiedzą?

Zielone kalosze zamiast markowych balerin, błotnista droga w miejsce wybrukowanego chodnika i zaniedbana chatka mająca zastapić wypielęgnowane mieszkanie oraz Antonina i Ruczaj Dolny. Taka składanka nie powinna do siebie pasować, a okazuje się, po wzajemnym dotarciu, barwną i harmonijną mozaiką. Czasem pewne elementy są aż nazbyt kontrastowe, lecz dzięki tym różnicom opowieść ma swój klimat. Wanda Szymanowska opowiedziała w swojej książce o dwóch kobietach, całkowicie różnych, tak samo jak środowiska z jakich pochodzą. Jednak to jedynie pozory, pod nimi kryje się ciepła historia w jakiej są gorzkie tony i słodki smak. Nie ma w niej uogólnień, schematów, podziału na lepszych i gorszych, za to są bohaterowie, a raczej bohaterki - bo to opowieść o nich. Banalnie jest powiedzieć, że są z krwi i kości, lecz taka jest prawda, czasem bywają symboliczne, czasem im się kibicuje, a niekiedy chce się powiedzieć, że przecież to było wiadome. Ale właśnie w tym wszystkim tkwi urok "Zielonych kaloszy", opowieści mogącej wydawać się przewidywalną, bo przecież kobieta uciekająca od dotychczasowej egzystencji w roli głównej, do tego prowincja jako tło. Jednak z wydających się znanych składników da się wyczarować ciekawą historię, gdzie jest miejsce i na humor i na rzeczywistość nieupiększoną.


  Jolanta Miśkiewicz  (27.08.2014)
Czy można zakochać się w zielonych kaloszach?

Można. Pod warunkiem, że są to kalosze Wandy Szymanowskiej.
Lubię babskie czytadła. Wbrew pozorom nie odbiegłam od tematu. „Zielone kalosze” są babskim czytadłem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Połknęłam książkę w ciągu godziny. Byłam Antoniną, byłam Stenią, znienawidziłam ich mężów i wzdychałam do Edka.
Powieść napisana jest z ogromnym wyczuciem. Nie jako rzewny romans i nie humoreska. Ma w sobie wiele ciepła i ogromny ładunek emocjonalny. Płakałam jak przy Trędowatej i śmiałam się jak z Kariery Nikodema Dyzmy. Ani śmiechu ani łez nie jest za wiele, autorka pisała jakby miała w piórze wagę aptekarską – tak dokładnie wyważyła proporcje. Wykazała doskonałą znajomość ludzi, charakterów, realiów, zarówno w małej wiosce jak i wielkim świecie. Mistrzowsko posługuje się słowem przeplatając w zależności od potrzeby proste słownictwo gwarowe z salonowym. Od czasu do czasu pojawiają się obce wyrazy, dodające smaku lekturze.
Zamknęłam książkę, a nadal chodzą za mną zielone kalosze. Żartuję oczywiście, ale wracają do mnie problemy, które książka porusza. Zastanawiam się, ile jest kobiet mających taką właśnie szarą błotnistą ścieżkę życia. Ile z nich tonie wprost w bagnie nieudanego związku i nic z tym nie robi. Ile z nich podjęłoby decyzję odejścia od alkoholika i sadysty po przeczytaniu książki? Może 100, może 1000, a może tylko jedna, ale dla tej jednej warto aby przeczytały ja wszystkie kobiety, a i mężczyznom nie zaszkodzi. Może pomogą same sobie, może siostrze lub przyjaciółce? Z całego serca polecam powieść Wandy Szymanowskiej „Zielone kalosze”.


  Agnieszka Krupa  (19.12.2014)
Bardzo udany debiut pani Wandy Szymanowskiej. Książka bez zbytniego patosu porusza temat przemocy w rodzinie i dojrzewania kobiet do wyzwolenia się spod wpływu mężów-tyranów. Może poważnie te słowa zabrzmiały, ale, tak jak wspomniałam, powieść została utrzymana w lekkim tonie, a poza tym tyle w niej optymizmu, że z pewnością nikogo nie przytłoczy.
Autorka "wysłała" swoją główną bohaterkę z dużego miasta na prowincję, do opuszczonego domku wśród pól, które przecina błotnista droga, W tym miejscu pięćdziesięcioletnia kobieta, przyzwyczajona do luksusów i markowych ubrań szuka ciszy i odpoczynku po 30 latach związku z alkoholikiem. Jak to na wsi bywa, każda nowa rzecz nie ujdzie uwadze mieszkańców. Antonina od razu została zauważona i oczywiście wzbudziła sensację we wsi. Kto jak kto, ale sklepowa Stenia musi wiedzieć, co się wokół dzieje, więc gdy tylko pojawia się niecodzienna klientka, postanawia ją wybadać. Od pierwszego niewinnego "A pani to na długo?" rozpoczęła się przyjaźń wykształconej pani z miasta z prostą, wiejską, zaniedbaną, ale pełną ciepła i energii kobieciną, przyjaźń, która wiele zmieniła w życiu obu kobiet podobnie doświadczonych przez życie.
Przyjazd Antoniny zakłócił leniwie płynące życie Ruczaju Dolnego. Wieś w oczach kobiety jawi się jako relikt PRL-u na czele z wójtem siedzącym na ciepłym stołku przy pustym biurku z papierosem w ustach i całowaniem rączek szanownej pani (tak na wszelki wypadek, bo nie wiadomo, co to za jedna, a co, jeśli się okaże, że ktoś ją nasłał?). Barak zwany świetlicą przypomina klubokawiarnię z lat 60, mężczyźni okupują knajpę w rynku a głowy miejscowych kobiet straszą nieśmiertelną trwałą z kręconymi lokami.

- Ale proszę cię, kochana, nie rób już więcej trwałej. Za bardzo wysusza włosy i robi się z nich taki brzydki wiecheć - wyjaśniała Antonina.
Stenia przyglądała jej się zdezorientowana. Pierwszy raz w życiu słyszy, że nie trzeba robić trwałej ondulacji, bo jest brzydka. No jak nie robić? Przecież wszystkie mają i kochają siedzieć dwie godziny u fryzjerki, bo tylko tam można dowiedzieć się ciekawych rzeczy - kto, z kim, kiedy, za co, po co, za ile, dlaczego i co z tego wynikło. To po co ona teraz będzie chodzić do fryzjerki? Prostować? A inne kręcą?

Autorka genialnie oddała mentalność mieszkańców wioski, którzy żyją tak, jakby w Polsce w ostatnich latach nic się nie zmieniło. W ich świadomości funkcjonuje jeszcze stary system: rządzi wójt, a oni trwają w swoim marazmie, nawet nie próbują czegoś we wsi zmienić, choćby nawet upomnieć się o dom kultury, który umarł wraz z poprzednią kierowniczką. Jedyną rozrywką mieszkańców jest obserwacja siebie nawzajem, wysiadywanie w barze (mężczyźni) i ulubione ploteczki w sklepie czy u fryzjera (kobiety).
Czy Antonina zaklimatyzuje się w nowym domu? Czy uda jej się ożywić miasteczko i zmienić podejście wójta do swojej pracy i potrzeb mieszkańców? Czy przyjaźń ze Stenią nie zachwieje rodzące się w nich uczucie do tego samego mężczyzny? I czy Stenia znajdzie w sobie tyle odwagi, żeby podjąć ważną decyzję?
Zielone kalosze to książka naprawdę dobrze napisana. Znakomity styl, lekkość narracji, ważny temat podany bez zbytniego roztrząsania i roztkliwiania się nad losem bohaterek, bardzo dobra kreacja bohaterów, których charaktery zostały bardzo realistycznie odmalowane i sporo smaczków w postaci zabawnych opisów realiów obyczajowych wsi - to wszystko tworzy naprawdę ciekawą opowieść.


  Aleksandra Smulczyk  (24.05.2015)
Antonina ma za sobą trzydzieści lat bagażu małżeńskiego, które najoględniej mówiąc jej nie wyszło. Nie chce dłużej marnować życia, więc stawia wszystko na jedną kartę. Rozpoczyna nowe życie i bez względu na to czy robi dobrze czy nie, postanawia walczyć o szczęście.W tym celu udaje się do wsi Ruczaj Dolny. Chociaż nazwa nie brzmi zachęcająco, być może to tutaj znajdzie spokój, którego jej tak strasznie brakowało. Wynajmuje niewielki domek, znowu ryzykując porażką, bo biorąc pod uwagę jej stan materialny, jest to inwestycja zdecydowanie nie na jej kieszeń. Antonina nie ma ani pracy, ani majątku, ani nawet perspektyw i planów na przyszłość. Wie jedno. W końcu znalazła w sobie odwagę by dać życiu szansę i spróbować, tym razem w zgodzie ze sobą, ułożyć sobie wolne od zmartwień i normalne życie.
Wydaje się, że bohaterka nie ma żadnego asa w rękawie i właściwie rzuciła się na żywioł. Tymczasem dla niej przeprowadzka jest wielkim krokiem ku nowemu. Chociaż w małżeństwie miała wszystkie dobra materialne, brakowało jej sensu, celu, a bez tego nawet największy majątek nie przynosi radości. Dlatego też teraz postanowiła, że będzie dbać o samą siebie, swoje wnętrze, nie przejmując się stanem konta. Mimo to zdaje sobie sprawę, że musi z czegoś żyć, a jej dotychczasowa, dosyć luksusowa codzienność nie daje o sobie zapomnieć w małej wiosce, w której nie ma co liczyć na przepych.
Ta książka jest naprawdę ciekawa i nieco wyróżniająca się od innych. Przede wszystkim Antonina jest postacią bardzo dobrze zarysowaną, odważną i pełną wiary. To nie typowa romantyczka, która nie potrafi poradzić sobie wśród lasów, bez luksusów i pieniędzy. Wbrew pozorom jest twarda i ma w sobie upór, czego często brakuje postaciom w innych powieściach. Także poboczne wątki zostały pokazane w świeży sposób. Oprócz pragnienia wolności i szczęścia, autorka ukazała też obraz nieudanego małżeństwa, męża tyrana i nadziei na nową, lepszą przyszłość. Wanda Szymańska posłużyła się starym schematem, banalnym już i powielanym, ale potrafiła ukazać go od innej strony, wnosząc coś ciekawego i naprawdę inteligentnego. Dlatego wszystkim polecam "Zielone kalosze".


  Justyna Lenk  (22.08.2016)
Znane porzekadło mówi, że życie to nie bajka. Owszem, czasem można trafić na wymarzonego księcia na białym koniu i, jak to w bajkach, jest ślub, a potem „i żyli długo i szczęśliwie”. Jednak czy zauważyłyście, że bajki zwykle tu się urywają? Nie ma w nich mowy o płaczących dzieciach, godzinach spędzonych przy garach i praniu skarpetek? Z czasem książę „kapcanieje”, rozsiada się przed telewizorem z puszką piwa w dłoni i w jakiś magiczny sposób traci przedślubny urok i romantyzm. A jeśli na dodatek zagląda do kieliszka i nie stroni od rękoczynów, nasza piękna bajeczka zmienia się w tragedię. Wiem, że to brzmi pesymistycznie i nie każdy książę zmienia się w żabę. Ale coś Wam powiem: nawet po najgorszej burzy, przychodzi słoneczny dzień. A kobieta, jeśli tego zapragnie, ma moc zmieniania świata na lepsze. Uwierzcie mi!

„Kochana Marysiu,

wreszcie zrobiłam to, do czego namawiałaś mnie tyle razy. Odeszłam od ojca. Próbuję rozpocząć nowe życie w małej mieścinie. Mieszkam w małym, wiejskim domku. Mam nowych przyjaciół. Jestem zdrowa i… chyba szczęśliwa. Ojca nie informowałam jeszcze o tym, gdzie jestem. Przyjdzie na to czas – jak w piosence Violetty Villas.

Kocham Cię straszliwie

Mama” ( W. Szymanowska, „Zielone kalosze”)


Poznajcie Antoninę. Jest po pięćdziesiątce i właśnie porzuciła męża- brutala. W zapomnianej przez Boga wioseczce, Tonia postanawia zbudować swoje życie na nowo. Znajduje dom, znajduje przyjaciół i… sieje zamęt w strukturach lokalnych władz. Ba! Ona idzie jak burza, po której kobiety, niczym kwiaty, nabierają bardziej jaskrawych barw. Zaczynają działać, odzyskują poczucie własnej wartości i zrzucają ciężkie kajdany szarej rzeczywistości. Zmienia się Tosia, zmieniają się i one. W końcu- do odważnych należy świat!


Z prozą pani Wandy Szymanowskiej po raz pierwszy spotkałam się, czytając „Lardżelkę”. Po jej lekturze postanowiłam bliżej zaprzyjaźnić się z bohaterkami powieści pani Wandy. I, słowo daję, jestem pod ogromnym wrażeniem. Z „Zielonych kaloszy” można czerpać energię garściami, mając pewność, że starczy jej dla każdego. Powieść ta pozwala uwierzyć, że zawsze jest pora na dobrą zmianę ( nie mam na myśli tej,którą wdraża Prezes) i, że nie zawsze kobieta jest kobiecie wilkiem. „Zielone kalosze” wręcz podkreślają rolę babskiej solidarności w budowaniu świata opartego na szacunku, otwartości i przyjaźni. Ta książka zagrzewa do działania. Pokazuje, że można porzucić utarte schematy i zacząć żyć od nowa, nie posiadając nic, oprócz odwagi, by zrobić pierwszy krok. Ta przyjemna, choć króciutka, powieść to idealna pozycja na deszczowy wieczór, lub na jakiś gorszy dzień. Bawi, zaskakuje wielowątkowością i sprawia, że uśmiech znów gości na twarzy.


Jeżeli poszukujesz książki, która podniesie Cię na duchu i doda Ci skrzydeł- włóż zielone kalosze i, nawet przez pluchę, idź tam, gdzie zawiodą Cię marzenia. Oczywiście, z egzemplarzem „Zielonych kaloszy” w dłoni!


Zapraszam na bloga, gdzie znajdziesz więcej recenzji ciekawych książek http://ksiazkilubie.blogspot.com/


  Katarzyna Meres  (7.04.2014)
Ludzie często uciekają od problemów z jakimi się borykają, aby móc na nowo odkryć siebie i sens swojego życia. Kłopoty w małżeństwie istnieją od zawsze, lecz ostatnio coraz częściej się o nich mówi. Częściej mówi się także o alkoholizmie, który widocznie się szerzy. Bohaterka powieści "Zielone kalosze" Antonina jest dojrzałą kobietą, która po trzydziestu latach małżeństwa postanawia odejść od męża, dla którego w ogóle się nie liczy. Z dala od swego nieszczęśliwego i nieudanego małżeństwa, na wsi Ruczaj Dolny, znajduje upragniony spokój.
Antonia przyjeżdża do Ruczaju Dolnego i dokonuje zmian w tamtejszym środowisku. Szybko zyskuje sympatię miejscowych zwłaszcza sklepowej Steni oraz jej szwagra Edka. W końcu czuje, że może dokonać czegoś ważnego. Na sołtysie wymusza poprawę funkcjonowania domu kultury, którym zaczyna zajmować się sama. Wraz z pomocą innych mieszkańców udaje jej się przywrócić go do życia. Antonia przynosi odrobinę koloru do wioski, dzięki niej Stenia również zmienia swoje życie - opuszcza męża, oprawcę, pijaka, który bez żalu bije swoją żonę. Życie w Ruczaju toczy się swobodnym, prostym torem. Antonia odnawia chatkę, w której zamieszkała; oczekuje przyjazdu swojej barwnej córki Marysi z Niemiec...
Autorka porusza trudny i aktualny temat - alkoholizmu i jego przygnębiających skutkach. Trzeba docenić ten wątek, ponieważ jest on ważny i cieszę się, że pani Wanda się na nim skupiła. Jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że nie musiała ona w każdą kreację męskiego bohatera, który pojawia się w książce, wplatać jego problemów z alkoholem. Żałuję, że nie pozostawiła ona Edka postacią nieskazitelną, bez grzechów alkoholowych na sumieniu. Domyślam się, iż chciała pokazać, że z nałogiem można wygrać i mieć udane życie, mimo tragedii do której butelka czystej doprowadziła.
W powieści odnajdziemy również wątek miłosny, który niestety na końcu mnie troszeczkę rozczarował i zaskoczył, ponieważ oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Trzeba wspomnieć, że poniekąd mamy tutaj do czynienia z trójkątem, który nie jest szablonowy, ponieważ Antonia do obiektu westchnień nie pała namiętnością i pożądaniem, jest to raczej zauroczenie, które przypomina początki młodzieńczej miłości. Miałam nadzieję, że właśnie to niewinna uczucie zabite w zarodku zostanie rozpalone.
Język książki zasługuje na pochwałę, ponieważ autorka jest z zawodu polonistką, więc co do niego nie mam żadnych zastrzeżeń. Powieść czytało się szybko i przyjemnie. Mam natomiast kilka uwag do kreacji głównej bohaterki. Miastowa Antonina ma w sobie pewne cechy, które drażnią czytelnika. Wydaje się być damą i zachowuje się, jak na damę przystało. Oczekuje chudego bigosu, "wgryzanie się w pajdę chleba uważała za skrajne prostactwo", "nie potrafiła zjeść nawet arbuza bez noża i widelca", ogranicza jedzenie, bo panicznie obawia się otyłości, z którą walczyła w młodości. Myślę, że zostało to za bardzo podkreślone. Kreacja Antoniny waha się pomiędzy damą, a zwykłą kobietą; lepszym pomysłem według mnie byłoby skupienie się na jednej z tej stron. Albo ukazaniu całości jej charakteru za przesadnego, przerysowanego; albo pozostanie przy tej zwykłej, naturalnej kobiecie, którą jest każda z nas.
Choć Antonina jest silną, odważną, pewną siebie postacią to posiada dosyć dziwną cechę fizjologiczną - omdlewania od nadmiaru emocji. Szczerze mówiąc nie wiem, czy coś takiego istnieje - wiem, że są omdlenia wazowagalne, które mnie dotyczą, lecz nie mają one nic wspólnego z nadmiarem silnych emocji. Nie jestem też pewna, co do tego, czy sytuacje, w których Antonina fiknęła (takie określenie zostało użyte w książce) były dla niej aż tak emocjonalnie wyczerpujące. Myślę, że autorka mogła odpuścić ten wątek. To samo tyczy się niewielkiego wątku muzułmańskiego, który występuje pod koniec książki. Pani Wanda przedstawiła bardzo szablonowe i stereotypowe zachowanie muzułmanina, co mnie nie przypadło niestety do gustu.
Książka choć niepozbawiona wad mnie się podobała i miło spędziłam z nią czas. Nie żałuję, że poświęciłam jej kilka godzin, ponieważ one bardzo szybko mi minęły. "Zielone kalosze" to bardzo ciepła książka, która traktuje o ważnych problemach - walki o samego siebie, drodze do szczęścia, alkoholizmie. Ukazuje ona również życie na wsi. Zabrakło tutaj rozbudowanego wątku miłosnego oraz dopracowania bądź pominięcia wątków, o których pisałam wyżej. Niemniej jednak polecam Wam tę książkę, gdyż warto się zapoznać z historią Antoniny, to dobra obyczajówka, która większości z Was przypadnie do gustu.


  Malgorzata Pyzik  (13.04.2014)
Jak długo można żyć w złotej klatce, bez możliwości własnego zdania, bez poczucia własnej godności? Główna bohaterka Antonina tkwiła w niej 30 lat. Długo trwało, aby mogła poczuć się wolna. Ucieka do małej miejscowości Ruczaj Dolny, aby odnaleźć siebie, przygotować do przyszłego życia. Na miejscu okazuje się, że mała miejscowość ma swoje tajemnice, niekoniecznie takie za jakimi tęskni. Czy odnajdzie się w tym świecie? Czy upora się z trudną, bolesną przeszłością? Wydaje się, że do pewnych decyzji trzeba dorosnąć, lecz nie to stanowi drogę do sukcesu. Niektórzy wybierają „trudne” życie tylko dlatego, że wiedzą, czego mogą się po nim spodziewać. Boją się nowego, to co znane wydaje im się bezpieczniejsze. Bohaterka po długiej walce z samą sobą wybiera to co nieznane, po wielu latach chce życie zacząć od początku. Sprawdzić się i zacząć uczyć się czuć na nowo.
Autorka stworzyła w powieści dużą, ogromnie interesującą galerię postaci. Każda z nich jest nam przedstawiona jak żywa, z zarysowanymi wyraźnie cechami charakteru. Jedną z nich jest Stenia nowa przyjaciółka Antoniny, od której czujemy bijące ciepło nawet z kartek papieru. Jest bardzo pozytywną postacią ,niestety jak to w życiu bywa, mocno skrzywdzoną . Natomiast opis wójta powoduje uśmiech na twarzy, myślimy – dokładnie jak żywy. Na każdej prawie stronie poznajemy nową postać, lecz są one tak i indywidualne, że w żaden sposób nie są w stanie pomylić się czytelnikowi. Mają również inną zaletę, tak właściwie pominąć wyjątki są one ogromnie sympatyczne i nadają klimat całej powieści.
Ogromna wielowątkowość sprawiła, że przez moment zastanawiałam się jak to one wszystkie zmieściły się w tej małej książce. Chwała autorce, że tak umiejętnie czytelnika po nich prowadzi, że nie czuje on się zagubiony i świetnie się w nich odnajduje.

Bardzo mi się ta niewielka (szkoda) powieść podobała. Autorka jakby otworzyła nam drzwi przed zamkniętym światem małego miasteczka, wypuściła przez nie jego problemy, braki i potrzeby. Choć na początku bałam się, że będzie to powieść sielsko – anielska jakich ostatnio wiele na polskim rynku wydawniczym, autorka ogromnie pozytywnie mnie zaskoczyła. Poruszyła ważne i trudne problemy : przemocy w rodzinie,mobbingu, zastraszania, jak również alkoholizmu w taki sposób, że momentami ręka w pięść się zaciskała. Nie ma tutaj tłumaczenia winnych, jest surowa ocena, co i tak jest łagodną „karą” dla winowajców. Razem z bohaterami cierpimy, razem staramy znaleźć wyjście z sytuacji. Jednak trzeba pamiętać, że mentalność małomiasteczkowa jest jednak troszkę inna, że tutaj pewne sprawy załatwia się inaczej, odmienne są priorytety, inne zwyczaje. Czy lepsze?
Zielone kalosze wskazują drogę do wolności. Powędrujmy nią razem z bohaterami powieści i przekonajmy się o tym sami.


  Bernardeta Łagodzic-Mielnik  (5.05.2014)
Odnaleźć drogę ku szczęściu

Odnaleźć drogę ku szczęściu bywa czasem bardzo trudno. Pierwszym krokiem jest z pewnością uświadomienie sobie, że tej drogi trzeba szukać. W sytuacji, gdy mamy spory bagaż trudnych życiowych przejść trudno jest się zebrać w sobie i zacząć walczyć o to, by było nam lepiej. Niekiedy ogrania nas zniechęcenie, niemoc. Wydaje się, że i tak wszystko pójdzie na marne i się nie uda. Tak to już jest, że najtrudniejszy pierwszy krok. Ale gdy go nie uczynimy to z pewnością nic się nie zmieni.
Antonina główna bohaterka powieści Wandy Szymanowskiej postanawia zmienić swoje życie. Zakończyć niezbyt udane małżeństwo, które trwało blisko trzydzieści lat. Szmat czasu, ogrom doświadczeń i wiele złego. Złota klatka, która była niczym więzienie. Mąż, który lubił wypić, który bardziej kochał siebie, alkohol, towarzystwo niż żonę, sprawił, że Tosia pewnego dnia zdecydowała zerwać toksyczny związek. I tak nasza bohaterka bez planu na przyszłość, z niewielką sumką odkładaną na czarną godzinę zjawia się w niewielkiej wsi Ruczaj Dolny. Tu zamieszkuje w skromnej chatce i chce zacząć swoje życie od nowa. Nie wie, co ją czeka, nie wie czy się uda osiągnąć upragnione szczęście, ale jest zdeterminowana i zdecydowana na odważny krok. Atrybutem jej nowego świata stają się kupione na pierwszych zakupach w wiejskim sklepie kalosze, które na błotniste drogi są o wiele praktyczniejsze niż pasujące do wybrukowanych miejskich trotuarów balerinki. Tosia musi znaleźć swoje miejsce w innym, nieznanym jej świecie. Musi sama zatroszczyć się o finanse, posiłek na stole. A przede wszystkim musi uśpić koszmary i traumy z przeszłości. Bez tego nie będzie jej przecież dane rozkoszować się życiem na nowo.. "Zielone kalosze" to bardzo trafnie dobrany tytuł. Zielony to kolor nadziei, a kalosze to obuwie praktyczne, idealne na swobodny spacer nawet kiedy jest niepogoda. Książka jest niezwykle prawdziwa i realistyczna. Opisuje trudną w życiu kobiety sytuację. Związek Tosi okazał się porażką. To nie nastraja optymistyczne. Smakuje gorzko. Ale nieudane małżeństwo nie może być wiekiem trumny, które zamyka się na amen. Nie może być przeszkodą na drodze do szczęścia. Decyzja Tosi z pewnością wiele ją kosztowała. Ale jak się okazało była niezbędna. Powieść to nie grube tomiszcze, ale lektura w sam raz na jeden wieczór. Nie jest to jednak książka banalna, szablonowa i z gatunku tych "przeczytać, dobrze się bawić i zapomnieć". To lektura, która dodaje odwagi, nadziei i niesie mądre przesłanie : Nie warto marnować dni na nieszczęśliwe związki. Drogie Panie jesteście warte nie tylko kupić sobie nowy ciuch, świetny kosmetyk czy markowy but. Macie jeszcze być szczęśliwe, wolne i nic nie powinno Was ograniczać. Macie brać życie pełnymi garściami, rwać jego radości, a przeganiać smutki. Nie możecie pozwolić stłamsić się przez partnera.
"Zielone kalosze" to książka o pokonywaniu życiowych trudności, o dokonywaniu ważnych wyborów i przeogromnej sile kobiecej przyjaźni, która potrafi czynić cuda, która bywa lekiem na całe zło. Lektura zrobiła na mnie spore wrażenie. Ogrzewała mnie energią i optymizmem tak mocno jak majowe promienie słońca w których ją czytałam. Książka o kobietach i dla kobiet. Doskonały debiut. I dodam jeszcze, że to też powieść z prowincją w tle.


  Anna Rydzewska  (7.05.2018)
To już moje kolejne spotkanie z twórczością pani Wandy Szymanowskiej i jak zwykle, nie zawiodłam się ani trochę. Autorka ma niesamowity talent do opowiadania o wyjątkowo trudnych sprawach w niesłychanie lekki, przystępny sposób. "Zielone kalosze" to następna subtelna historia z mocnym przesłaniem, której bohaterowie zmagają się z problemami, jakie mogłyby zdarzyć się każdemu z nas.



Niezwykle sugestywny język sprawia, iż automatycznie utożsamiamy się z postaciami, stają się nam bliskie, rozumiemy ich rozterki i pragniemy pomóc im pokonać wszelkie trudności. Liczne zwroty akcji zaskakują, potęgują napięcie, wzbudzają wulkan emocji i powodują, że kartki same przelatują przez palce, bo pragniemy jak najprędzej dotrzeć do finału.



Autorka wykreowała fantastycznych, autentycznych bohaterów, dlatego ich historia przemawia do czytelnika niewiarygodnie silnie. Posiadają całą paletę wad i zalet, targają nimi intensywne emocje, z którymi nie zawsze sobie radzą. W ich życiu nie brakuje strachu, niepewności, dokonują trudnych wyborów, boją się także opinii innych, dlatego nie zawsze potrafią odważyć się zawalczyć o własne szczęście. Stajemy się też naocznymi świadkami ich ogromnej przemiany, która jest skutkiem spotkania dwóch odmiennych światów. Nasze bohaterki, choć początkowo zdają się być całkowitym przeciwieństwem, idealnie się uzupełniają. Wzajemnie uczą się od siebie, wspólnie mają szansę wkroczyć na ścieżkę pomyślności.



"Pierwszy raz Mundek pobił ją parę lat po ślubie. Ukrywała ten incydent, przed światem, bo było jej wstyd. Bała się , co ludzie powiedzą. Wstydziła się przed dziećmi."



Powieść idealnie pokazuje, na czym polega życie z człowiekiem uzależnionym od alkoholu, stosującym przemoc. Dostrzegamy jak związek z takim partnerem wyniszcza kobietę, obniża jej samoocenę, odbiera siłę walki, sens istnienia. Wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo wyrwać się z takiej dramatyczne sytuacji, zakończenie owej relacji wymaga niesłychanie wiele determinacji, a przede wszystkim wsparcia od bliskich. Osoba, która kieruje się tylko opinią innych, boi się ich reakcji, wiele traci, staje się bierna, zamiast dążyć do realizacji marzeń czy pragnień. Nasze bohaterki udowadniają, iż nigdy nie jest za późno na szczęście, wolność, czy miłość, motywują nas do działania, napełniają serce wiarą oraz nadzieją, że wszystko jest możliwie, wystarczy tylko się odważyć.



Autorka w genialny sposób ukazała również, jak wygląda życie w takim malutkim miasteczku, gdzie wszyscy się znają, a ich głównym zajęciem jest wzajemna obserwacja. Czymś naturalnym stało się spożywanie przez mężczyzn napojów alkoholowych niemal od samego rana. Tutejsze kobiety nie tylko się z tym pogodziły, ale bez zastanowienia usługują swoim partnerom, sprzątają, piorą, gotują wspaniałe posiłki i nawet nie myślą, by się przeciwstawić. Brak tu także ciekawszych rozrywek, panuje też przyzwolenie na pasywność i głupotę wójta. Sami niestety również nieszczególnie dążą do zmian czy rozwoju.



"Człowiek jest w zasadzie istotą przyzwyczajoną do życia w stadzie i źle znosi długotrwałą samotność. Sam ze sobą się nudzi, bo wydaje mu się, że nikogo tak dobrze nie zna, jak siebie samego. Jednak raz na jakiś czas każdy lubi pozagłębiać się w zakamarki własnego umysłu."



"Zielone kalosze" to niezwykle wartościowa, sugestywnie opowiedziana historia o prawdziwej kobiecej przyjaźni, która dodaje otuchy, wiary i siły, by uwolnić się z toksycznych relacji. Niesłychanie ciepła, przesycona zabawnymi dialogami, napawa optymizmem i wiarą, iż nigdy nie jest za późno na zmiany, w każdym wieku można spełniać marzenia, wystarczy tylko chcieć. Główną siłą napędową tej książki są fantastyczni, perfekcyjnie nakreśleni bohaterowie oraz autentyczność przekazu, który wywołuje prawdziwy wulkan emocji, porusza serce do granic. Przede wszystkim jednak uświadamia, na czym powinien polegać związek. Tu nie ma miejsca na przemoc, służbę, podporządkowywanie się, tracenie własnego ja. Powieść przypomina nam kobietom, że musimy się szanować i tego samego wymagać od partnera, a jeśli relacja jest destrukcyjna, najlepszym rozwiązaniem jest jej zakończenie. Ta wyjątkowa pozycja nie tylko funduje czytelnikom niesłychaną rozrywkę, ale także motywuje i dodaje wiary we własne siły. Polecam gorąco!

Dodaj własną recenzję
Darmowy transport przy zamówieniu co najmniej 2 książek!
Liczba:  
      Dodaj do koszyka
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Biały kruk — Andrzej Kowalski Biały kruk — Andrzej Kowalski
Wszystkie cuda tego świata istnieją w rzeczywistości, zaś książki są tylko miejscem, w którym tymczasowo przebywają.

MROŻĄCY KREW W ŻYŁACH KRYMINAŁ!

Pr...