Zdeptane kwiaty Tom 1
Cena: 59,99 zł 50,99 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Nazwisko i wyznanie da się zmienić, korzeni możesz tylko się wyprzeć
Kilkuletnia Basia Lotze nie potrafi zrozumieć, dlaczego na każdym kroku musi zmagać się z kpinami i upokorzeniami ze strony rówieśników i dorosłych. Dopiero wiele lat później odkrywa, że dzieje jej przodków obfitują w bolesne doświadczenia, które zrodziły wzajemne żale i konflikty rzutujące na losy kilku pokoleń.
Praprzyczyną nieszczęść, jakie spadają na małżeństwo Eriki i Bernarda Lotzów – rodziców Basi, jest ich pochodzenie. Jako potomkowie niemieckich osadników, którzy osiedli na Mazowszu, czują się wyobcowani z polskiej społeczności, od której dzieli ich też wyznanie. Na własnej skórze odczuwają również skutki represji, jakim po II wojnie światowej poddano w Polsce osoby o niemieckich korzeniach.
Jak młoda dziewczyna poradzi sobie w otoczeniu, które widzi w niej intruzkę? A może jedyną szansą na spokojne życie jest wyparcie się swojej rodziny?
Po przesiedleniu rodzinę ojca osiedlono w spichrzu wraz z innymi rodzinami niemieckiego pochodzenia. Dziadkowie oboje pracowali w gospodarstwie. Dziadek za swą pracę otrzymywał najniższe wynagrodzenie. Najczęściej było to zboże lub inna wypłata w naturze, co pozwalało na skromne przeżycie. Babcia Laura pracowała w gospodarstwie na równi z mężczyznami, ale nie otrzymywała za to wynagrodzenia. Jej praca nie była nigdzie rejestrowana i nigdy z tego tytułu nie uzyskała renty. Jako Niemka nie mogła liczyć na pomoc państwa.
Starsi chłopcy (w tym mój ojciec) za przyzwoleniem władz zostali skierowani na służbę do lokalnych chłopów. Wykonywali tam wszystkie prace w gospodarstwie, nie dostając żadnej zapłaty. Spali ze zwierzętami w oborach i ogrzewali stopy w krowim łajnie.
Renee Linn
Z pasją czyta wszelaką literaturę. W dojrzałym wieku uciekła z miasta na wieś, aby resztę życia poświęcić na realizację marzeń, jakimi są pisanie i odpoczynek w głuszy leśnej. Do stworzenia debiutanckiej powieści zainspirowała ją historia własnej mamy. Kocha rodzinę, spacery i psy, których w domu ma sporą gromadkę.
Kilkuletnia Basia Lotze nie potrafi zrozumieć, dlaczego na każdym kroku musi zmagać się z kpinami i upokorzeniami ze strony rówieśników i dorosłych. Dopiero wiele lat później odkrywa, że dzieje jej przodków obfitują w bolesne doświadczenia, które zrodziły wzajemne żale i konflikty rzutujące na losy kilku pokoleń.
Praprzyczyną nieszczęść, jakie spadają na małżeństwo Eriki i Bernarda Lotzów – rodziców Basi, jest ich pochodzenie. Jako potomkowie niemieckich osadników, którzy osiedli na Mazowszu, czują się wyobcowani z polskiej społeczności, od której dzieli ich też wyznanie. Na własnej skórze odczuwają również skutki represji, jakim po II wojnie światowej poddano w Polsce osoby o niemieckich korzeniach.
Jak młoda dziewczyna poradzi sobie w otoczeniu, które widzi w niej intruzkę? A może jedyną szansą na spokojne życie jest wyparcie się swojej rodziny?
Po przesiedleniu rodzinę ojca osiedlono w spichrzu wraz z innymi rodzinami niemieckiego pochodzenia. Dziadkowie oboje pracowali w gospodarstwie. Dziadek za swą pracę otrzymywał najniższe wynagrodzenie. Najczęściej było to zboże lub inna wypłata w naturze, co pozwalało na skromne przeżycie. Babcia Laura pracowała w gospodarstwie na równi z mężczyznami, ale nie otrzymywała za to wynagrodzenia. Jej praca nie była nigdzie rejestrowana i nigdy z tego tytułu nie uzyskała renty. Jako Niemka nie mogła liczyć na pomoc państwa.
Starsi chłopcy (w tym mój ojciec) za przyzwoleniem władz zostali skierowani na służbę do lokalnych chłopów. Wykonywali tam wszystkie prace w gospodarstwie, nie dostając żadnej zapłaty. Spali ze zwierzętami w oborach i ogrzewali stopy w krowim łajnie.
Renee Linn
Z pasją czyta wszelaką literaturę. W dojrzałym wieku uciekła z miasta na wieś, aby resztę życia poświęcić na realizację marzeń, jakimi są pisanie i odpoczynek w głuszy leśnej. Do stworzenia debiutanckiej powieści zainspirowała ją historia własnej mamy. Kocha rodzinę, spacery i psy, których w domu ma sporą gromadkę.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Wspomnienia
- Wydawca: Novae Res, 2022
- Format: 130x210, skrzydełka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 694
- ISBN: 978-83-8313-276-1
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 4 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Paulina Kwiatkowska | (29.12.2022) |
Niesamowicie cieszę się z ponad tygodniowej przerwy świątecznej. Jest to dla mnie niesamowita okazja ku temu, by udało mi się zapoznać z jeszcze większą liczbą ciekawych książek. W związku z tym, iż mam teraz więcej czasu, który mogę poświęcić tylko na czytanie mój wybór padł na naprawdę ciekawe wydanie. Mowa o lekturze ,,Zdeptane kwiaty. Tom 1" Renee Linn, która jest tym bardziej ciekawa z tego względu, że jest ona inspirowana prawdziwą historią przodków tej autorki. Atutem jest również możliwość sięgnięcia od razu po drugi tom serii.
Ze względu na obszerność wydania na zapoznanie się z książką ,,Zdeptane kwiaty. Tom 1" Renee Linn dobrze jest zaplanować sobie odpowiednią ilość czasu. Basia Lotze już od najmłodszych lat musiała zmagać się z kpinami ze strony innych osób. Z racji wieku nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego tak się działo. Problematyczne okazało się pochodzenie jej rodziców, którzy jako potomkowie niemieckich osadników zamieszkali na Mazowszu. Czy Basia miała zgodzić się z takim stanem rzeczy, gdy była już też nastoletnią dziewczyną?
,,Zdeptane kwiaty. Tom 1" Renee Linn to jedno z tych wydań, na które warto zwrócić uwagę w wolnym czasie. W związku z obszernością wydania na jego przeczytanie należy zaplanować odpowiednią liczbę godzin. Niemniej, uważam, że warto jest poświęcić te godziny na to, by móc zapoznać się z pierwszym tomem tej serii, która inspirowana jest również prawdziwymi wydarzeniami i w związku z tym jest tym bardziej cenna.
Ze względu na obszerność wydania na zapoznanie się z książką ,,Zdeptane kwiaty. Tom 1" Renee Linn dobrze jest zaplanować sobie odpowiednią ilość czasu. Basia Lotze już od najmłodszych lat musiała zmagać się z kpinami ze strony innych osób. Z racji wieku nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego tak się działo. Problematyczne okazało się pochodzenie jej rodziców, którzy jako potomkowie niemieckich osadników zamieszkali na Mazowszu. Czy Basia miała zgodzić się z takim stanem rzeczy, gdy była już też nastoletnią dziewczyną?
,,Zdeptane kwiaty. Tom 1" Renee Linn to jedno z tych wydań, na które warto zwrócić uwagę w wolnym czasie. W związku z obszernością wydania na jego przeczytanie należy zaplanować odpowiednią liczbę godzin. Niemniej, uważam, że warto jest poświęcić te godziny na to, by móc zapoznać się z pierwszym tomem tej serii, która inspirowana jest również prawdziwymi wydarzeniami i w związku z tym jest tym bardziej cenna.
Małgosia Brzeska | (15.01.2023) |
Czy życie może być aż tak trudne i niesprawiedliwe? Dlaczego ludzie muszą znosić przykrości i nieprzyjemności, również od najbliższych? Dlaczego więzy rodzinne nie są tak ważne i rodzina za wszelką cenę nie stara się być razem? Ta opowieść daje odpowiedź na te pytanie, ale też stawia przed nami inne, również trudne, na które nie zawsze da się jednoznacznie i prosto odpowiedzieć … Przekonajcie się o tym sami ...
Renee Linn snuje piękną opowieść o rodzinie niemieckiej, która osiedliła się na Mazowszu. Wiele barier było między nimi, a Polakami, dzieliło ich również wyznanie. Nie mieli łatwego życia, często represjonowani, traktowani jako źli i obcy. Odtrącani przez społeczeństwo, musieli trzymać się razem jako społeczność. Rodzina Lotzów na własnej skórze odczuwa wszelkie niepowodzenia i nieprzyjemności wynikające z ich pochodzenia. Erika i Bernard zostali wyklęci przez rodzinę męża, oni i ich dzieci są traktowani jak obcy, upokarzani na każdym kroku i wyśmiewani. Nie mają łatwego życia. A na dodatek los ich doświadcza. Żyją biednie, ale w pełni miłości. Choroby imają się rodziny, mąż chwilami zaczyna zaglądać do kieliszka, a niezwykle mocna i odważna Erika stara się, aby rodzina trzymała się razem, aby dzieciom niczego nie brakowało, aby mimo problemów finansowych, byli szczęśliwi i razem. Decyzja kobiety o zmianie wyznania jeszcze bardziej izoluje ich od bliskich. Czy jest to słuszna decyzja i przemyślana? Dlaczego pastor z taką nienawiścią i złością traktuję tę rodzinę? A gdzie miłosierdzie i zrozumienie?
Autorka kreśli losy rodziny na przestrzenie wielu lat. Począwszy od rodziców Eriki i Bernarda, a skończywszy na ich prawie dorosłych już dzieciach. Przez te wszystkie lata rodzinę dotknęła radość i smutek, żal i rozpacz, bieda i choroby. Ale było coś, co pozwoliło im pokonywać wszelkie pojawiające się trudności. Miłość i zrozumienie, i odwaga, która była niezwykle istotna w podejmowaniu niepopularnych decyzji. Ta mała rodzina Eriki i Bernarda była razem, kłopoty tylko ich wzmacniały i dodawały jeszcze większej otuchy i przekonania, że nikt nie jest w stanie ich rozdzielić.
Powieść czyta się z wielkim zainteresowaniem, pochłania bez opamiętania. Ma w sobie coś takiego, co powoduje, że nie można się od niej oderwać, że za wszelką cenę chce się poznać dalsze losy rodziny. I tą wartością jest chyba realizm i prawda bijąca z kart tej historii. Wszystko wydaje się takie naturalne, normalne, w żaden sposób nie przejaskrawione czy ubarwione. Są złe i dobre chwile, jak w życiu każdego z nas. Wielkie emocje biją od bohaterów, nie można powiedzieć, że wszyscy pozytywnie zapisali się na kartach tej lektury. Smutny jest obrazek, gdzie część rodziny wyrzeka się innych członków rodziny, gdzie krzywdzi ich nie mając ku temu powodów. Przykro, gdy złość, zakłamanie i nienawiść wkradają się do rodziny i od wewnątrz niszczą jak małe korniki wszelkie relacje i więzi rodzinne.
Polecam, piękna i prawdziwa, poruszająca istotne tematy. Daje taki niecodzienny impuls do walki ze złem świata, utwierdza w przekonaniu, że nie można się poddawać, trzeba być odważnym, ale też nie można pozwolić, aby inni krzywdzili naszych bliskich. Trzeba umieć się im przeciwstawić, powiedzieć w odpowiedniej chwili: dość. Trzeba walczyć o najważniejszą wartość, jaką jest rodzina. Nie ma piękniejszego obrazka, jak będąca razem kochająca się rodzina, której nikt i nic nie jest w stanie zniszczyć!
Renee Linn snuje piękną opowieść o rodzinie niemieckiej, która osiedliła się na Mazowszu. Wiele barier było między nimi, a Polakami, dzieliło ich również wyznanie. Nie mieli łatwego życia, często represjonowani, traktowani jako źli i obcy. Odtrącani przez społeczeństwo, musieli trzymać się razem jako społeczność. Rodzina Lotzów na własnej skórze odczuwa wszelkie niepowodzenia i nieprzyjemności wynikające z ich pochodzenia. Erika i Bernard zostali wyklęci przez rodzinę męża, oni i ich dzieci są traktowani jak obcy, upokarzani na każdym kroku i wyśmiewani. Nie mają łatwego życia. A na dodatek los ich doświadcza. Żyją biednie, ale w pełni miłości. Choroby imają się rodziny, mąż chwilami zaczyna zaglądać do kieliszka, a niezwykle mocna i odważna Erika stara się, aby rodzina trzymała się razem, aby dzieciom niczego nie brakowało, aby mimo problemów finansowych, byli szczęśliwi i razem. Decyzja kobiety o zmianie wyznania jeszcze bardziej izoluje ich od bliskich. Czy jest to słuszna decyzja i przemyślana? Dlaczego pastor z taką nienawiścią i złością traktuję tę rodzinę? A gdzie miłosierdzie i zrozumienie?
Autorka kreśli losy rodziny na przestrzenie wielu lat. Począwszy od rodziców Eriki i Bernarda, a skończywszy na ich prawie dorosłych już dzieciach. Przez te wszystkie lata rodzinę dotknęła radość i smutek, żal i rozpacz, bieda i choroby. Ale było coś, co pozwoliło im pokonywać wszelkie pojawiające się trudności. Miłość i zrozumienie, i odwaga, która była niezwykle istotna w podejmowaniu niepopularnych decyzji. Ta mała rodzina Eriki i Bernarda była razem, kłopoty tylko ich wzmacniały i dodawały jeszcze większej otuchy i przekonania, że nikt nie jest w stanie ich rozdzielić.
Powieść czyta się z wielkim zainteresowaniem, pochłania bez opamiętania. Ma w sobie coś takiego, co powoduje, że nie można się od niej oderwać, że za wszelką cenę chce się poznać dalsze losy rodziny. I tą wartością jest chyba realizm i prawda bijąca z kart tej historii. Wszystko wydaje się takie naturalne, normalne, w żaden sposób nie przejaskrawione czy ubarwione. Są złe i dobre chwile, jak w życiu każdego z nas. Wielkie emocje biją od bohaterów, nie można powiedzieć, że wszyscy pozytywnie zapisali się na kartach tej lektury. Smutny jest obrazek, gdzie część rodziny wyrzeka się innych członków rodziny, gdzie krzywdzi ich nie mając ku temu powodów. Przykro, gdy złość, zakłamanie i nienawiść wkradają się do rodziny i od wewnątrz niszczą jak małe korniki wszelkie relacje i więzi rodzinne.
Polecam, piękna i prawdziwa, poruszająca istotne tematy. Daje taki niecodzienny impuls do walki ze złem świata, utwierdza w przekonaniu, że nie można się poddawać, trzeba być odważnym, ale też nie można pozwolić, aby inni krzywdzili naszych bliskich. Trzeba umieć się im przeciwstawić, powiedzieć w odpowiedniej chwili: dość. Trzeba walczyć o najważniejszą wartość, jaką jest rodzina. Nie ma piękniejszego obrazka, jak będąca razem kochająca się rodzina, której nikt i nic nie jest w stanie zniszczyć!
Mirosława Dudko | (9.02.2023) |
„nikt z nas nie ma wpływu na to, gdzie się urodzi.”
Nienawiść to siła wyniszczająca, krzywdząca innych, powodująca, że życie staje się pasmem udręk i zmartwień. Doświadczyła tego autorka książki „Zdeptane kwiaty” i jej rodzina. W wywiadzie udzielonym dla portalu KOCHAM RAWĘ powiedziała, że: ta książka „to swego rodzaju hołd dla tych niewinnych, których już między nami nie ma, a przez niemieckie pochodzenie niejedno wycierpieli.”
Opowiada o dziejach swojej rodziny, ale zaznaczyła w prologu, że zmianie uległy nazwiska i nazwy miejscowości. Jeśli zatem szukałby ktoś nazwy Cacanka, to raczej jej nie znajdzie. Natomiast historia spisana na kartach książki opiera się na prawdziwych zdarzeniach, wspomnieniach rodzinnych, dokumentach i prywatnym śledztwie genealogicznym autorki, która dopiero teraz jest gotowa opowiedzieć o tamtych wydarzeniach.
Pierwsza część „Zdeptanych kwiatów” opowiada głównie od losach Eriki i Rose, które wraz z rodzinami zostały przesiedlone do miasteczka Cacanka na Mazowszu, ale też ich dzieci, których jedynym przewinieniem jest tylko pochodzenie. Zanim poznajemy ich historię, autorka przybliża swoje lata dzieciństwa i jej rodziców: Eriki i Bernarda Lotze.
Basia Lotze urodziła się w 1970 roku, a więc już po upływie 35 lat po zakończeniu wojny, ale i tak dosięgła ją niechęć wobec niemieckich rodzin. Basia była najmłodszą spośród trzech sióstr. Henryka urodziła się w 1961 roku, a Magdalena w 1965 roku. W skrócie opowiada o dziadku Arthurze Wilczku i jego konkubinie babci Malci oraz o rodzinie dziadka Gerharda i pradziadku Ludwiku. Ta część ma charakter typowy dla wspomnień, czyli są to opisowe partie materiału, pokazujące efekty poszukiwań autorki. Dopiero w części „Za winy naszych przodków” zaczynamy dokładniej poznawać losy rodziny Lotze, poczynając od mamy Basi, Eriki i jej siostry Rose. Od tego momentu książka ma charakter beletrystyczny, więc czyta się ją znacznie lepiej. Historia jest niezwykle przejmująca, wciągająca, więc prawie 700 stron umknęło mi w dosyć krótkim czasie, bo w ciągu kilku godzin.
„Można się obnosić z różnym pochodzeniem narodowym, wyznaniami, poglądami, ale z korzeniami niemieckim nie można.”
Pani Renee Linn w swojej debiutanckiej powieści uświadamia, do czego prowadzi nienawiść spowodowana pochodzeniem, która dotyczy nie tylko tych, którzy byli oprawcami w czasie wojny, ale też do tych, którzy nic złego nie zrobili. Wojna wymuszała nie raz zachowania, które były spowodowane wyborem między śmiercią najbliższych lub życiem, więc były osoby, które, tak jak Arthur Wilczek, musiały podpisywać volkslistę, by żyć. Były to czasy, gdy „Nie było dobrego wyjścia” Dziadek Arthur został aresztowany w 1945 roku i skazany na sześć lat więzienia za działania podczas II wojny światowej. Okazało się, że oskarżono go i osądzono tylko, dlatego że był Niemcem, gdyż według ówczesnych rozporządzeń, „każdy obywatel II Rzeczypospolitej narodowości niemieckiej był uznawany za zdrajcę” nawet, jeżeli nigdy nie deklarował związków z narodem niemieckim.
Wojna pozostawiła trwały ślad w umysłach wielu ludzi, a Ci, co doświadczyli piekła wojny, nie potrafili tego zapomnieć. Jednak autorka pokazuje, że nie powinniśmy wszystkich oceniać w ten sam sposób, bo nie wszyscy Niemcy byli barbarzyńcami. Wielu także cierpiało, przebywało w obozach, tak jak siostra mamy autorki, Rose, która stała się ofiarą ludzkiej złośliwości, pomówienia i plotek już po wojnie. To także efekt nienawiści pielęgnowanej przez lata, która dosięgła nawet Basię Lotze wiele lat później.
Smutne jest to, że bohaterowie doświadczają wielu nieprzyjemnych sytuacji, pogardy, poniżania i poniżania tylko dlatego, że mają niemieckie pochodzenie i wyznają inną wiarę. Nienawiść nie dotyczy tylko tych, którzy żyli w czasie wojny, ale też pokolenia powojennego, którzy zbierają dramatyczne żniwo barbarzyństwa swoich niemieckich rodaków.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Novae Res
Nienawiść to siła wyniszczająca, krzywdząca innych, powodująca, że życie staje się pasmem udręk i zmartwień. Doświadczyła tego autorka książki „Zdeptane kwiaty” i jej rodzina. W wywiadzie udzielonym dla portalu KOCHAM RAWĘ powiedziała, że: ta książka „to swego rodzaju hołd dla tych niewinnych, których już między nami nie ma, a przez niemieckie pochodzenie niejedno wycierpieli.”
Opowiada o dziejach swojej rodziny, ale zaznaczyła w prologu, że zmianie uległy nazwiska i nazwy miejscowości. Jeśli zatem szukałby ktoś nazwy Cacanka, to raczej jej nie znajdzie. Natomiast historia spisana na kartach książki opiera się na prawdziwych zdarzeniach, wspomnieniach rodzinnych, dokumentach i prywatnym śledztwie genealogicznym autorki, która dopiero teraz jest gotowa opowiedzieć o tamtych wydarzeniach.
Pierwsza część „Zdeptanych kwiatów” opowiada głównie od losach Eriki i Rose, które wraz z rodzinami zostały przesiedlone do miasteczka Cacanka na Mazowszu, ale też ich dzieci, których jedynym przewinieniem jest tylko pochodzenie. Zanim poznajemy ich historię, autorka przybliża swoje lata dzieciństwa i jej rodziców: Eriki i Bernarda Lotze.
Basia Lotze urodziła się w 1970 roku, a więc już po upływie 35 lat po zakończeniu wojny, ale i tak dosięgła ją niechęć wobec niemieckich rodzin. Basia była najmłodszą spośród trzech sióstr. Henryka urodziła się w 1961 roku, a Magdalena w 1965 roku. W skrócie opowiada o dziadku Arthurze Wilczku i jego konkubinie babci Malci oraz o rodzinie dziadka Gerharda i pradziadku Ludwiku. Ta część ma charakter typowy dla wspomnień, czyli są to opisowe partie materiału, pokazujące efekty poszukiwań autorki. Dopiero w części „Za winy naszych przodków” zaczynamy dokładniej poznawać losy rodziny Lotze, poczynając od mamy Basi, Eriki i jej siostry Rose. Od tego momentu książka ma charakter beletrystyczny, więc czyta się ją znacznie lepiej. Historia jest niezwykle przejmująca, wciągająca, więc prawie 700 stron umknęło mi w dosyć krótkim czasie, bo w ciągu kilku godzin.
„Można się obnosić z różnym pochodzeniem narodowym, wyznaniami, poglądami, ale z korzeniami niemieckim nie można.”
Pani Renee Linn w swojej debiutanckiej powieści uświadamia, do czego prowadzi nienawiść spowodowana pochodzeniem, która dotyczy nie tylko tych, którzy byli oprawcami w czasie wojny, ale też do tych, którzy nic złego nie zrobili. Wojna wymuszała nie raz zachowania, które były spowodowane wyborem między śmiercią najbliższych lub życiem, więc były osoby, które, tak jak Arthur Wilczek, musiały podpisywać volkslistę, by żyć. Były to czasy, gdy „Nie było dobrego wyjścia” Dziadek Arthur został aresztowany w 1945 roku i skazany na sześć lat więzienia za działania podczas II wojny światowej. Okazało się, że oskarżono go i osądzono tylko, dlatego że był Niemcem, gdyż według ówczesnych rozporządzeń, „każdy obywatel II Rzeczypospolitej narodowości niemieckiej był uznawany za zdrajcę” nawet, jeżeli nigdy nie deklarował związków z narodem niemieckim.
Wojna pozostawiła trwały ślad w umysłach wielu ludzi, a Ci, co doświadczyli piekła wojny, nie potrafili tego zapomnieć. Jednak autorka pokazuje, że nie powinniśmy wszystkich oceniać w ten sam sposób, bo nie wszyscy Niemcy byli barbarzyńcami. Wielu także cierpiało, przebywało w obozach, tak jak siostra mamy autorki, Rose, która stała się ofiarą ludzkiej złośliwości, pomówienia i plotek już po wojnie. To także efekt nienawiści pielęgnowanej przez lata, która dosięgła nawet Basię Lotze wiele lat później.
Smutne jest to, że bohaterowie doświadczają wielu nieprzyjemnych sytuacji, pogardy, poniżania i poniżania tylko dlatego, że mają niemieckie pochodzenie i wyznają inną wiarę. Nienawiść nie dotyczy tylko tych, którzy żyli w czasie wojny, ale też pokolenia powojennego, którzy zbierają dramatyczne żniwo barbarzyństwa swoich niemieckich rodaków.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Novae Res
Królewskie Recenzje | (20.03.2023) |
Mała Basia Lotze nie potrafi zrozumieć, dlaczego na każdym kroku spotyka się z niechęcią, kpiną i upokorzeniami. Rówieśnicy się z niej wyśmiewają, a dorośli również zachowują się niewiele lepiej. Dopiero wiele lat później zaczyna rozumieć skąd się bierze ta niechęć wobec niej i jej rodziny.Przyczyną nieszczęść jakie spadają na rodzinę Lotzów, jest ich pochodzenie. Są potomkami osiadłych na Mazowszu niemieckich osadników. Od swoich sąsiadów dzieli ich także odmienne wyznanie, które kojarzone jest z Niemcami. Na własnej skórze odczuwają również skutki represji, jakim po II wojnie światowej poddano w Polsce osoby o niemieckich korzeniach.
Raczej nie będzie w tym nic odkrywczego, jeśli powiem, że na lekcjach historii uczymy się dat, faktów, a przy odrobinie szczęścia procesów przyczynowo skutkowych. I podobnie jest na studiach. Jest historia gospodarcza, historiografia, edytorstwo, poznawanie epok historycznych... Ale przez te wszystkie lata nauki nie miałam okazji poznać jak wyglądała codzienność w jakiejkolwiek epoce, w jakimkolwiek wieku. Czasami nauczyciele czy wykładowcy wspominali czasy PRL-u, ale mówili o tym co zawsze, o tym, że nic nie było, były kartki na żywność itd. Dzięki tej książce mogłam się w końcu dowiedzieć jak wyglądało to życie dokładnie. Tutaj jeszcze dodatkowo mogłam poznać je ze strony osoby najbardziej pokrzywdzonej, bo osoby, która należała do jednej z grup, które w tym czasie były prześladowane. Historia, która jest tutaj opisana, jest oparta na faktach. Nazwiska i nazwy miejscowości zostały zmienione i nie da się ich odszukać, ale historia zawiera w sobie prawdę. Powstała w oparciu o dokumenty, badania genaologiczne i wspomnienia rodzinne.
Co do moich wrażeń podczas czytania, to dosłownie płynęłam przez tą powieść. Liczy sobie ona dość sporo stron, ale mam wrażenie, że pochłonęłam ją w mgnieniu oka. Szkoda jedynie, że nie zostały tu przedstawione daty, by wyraźniej można było sobie wszystko dopasować do wydarzeń historycznych, by wszystko sobie lepiej zobrać. Niestety czasami te opowieści przez to były trochę niejasne. Niemniej jednak nie odebrało mi to radości z czytania.
Raczej nie będzie w tym nic odkrywczego, jeśli powiem, że na lekcjach historii uczymy się dat, faktów, a przy odrobinie szczęścia procesów przyczynowo skutkowych. I podobnie jest na studiach. Jest historia gospodarcza, historiografia, edytorstwo, poznawanie epok historycznych... Ale przez te wszystkie lata nauki nie miałam okazji poznać jak wyglądała codzienność w jakiejkolwiek epoce, w jakimkolwiek wieku. Czasami nauczyciele czy wykładowcy wspominali czasy PRL-u, ale mówili o tym co zawsze, o tym, że nic nie było, były kartki na żywność itd. Dzięki tej książce mogłam się w końcu dowiedzieć jak wyglądało to życie dokładnie. Tutaj jeszcze dodatkowo mogłam poznać je ze strony osoby najbardziej pokrzywdzonej, bo osoby, która należała do jednej z grup, które w tym czasie były prześladowane. Historia, która jest tutaj opisana, jest oparta na faktach. Nazwiska i nazwy miejscowości zostały zmienione i nie da się ich odszukać, ale historia zawiera w sobie prawdę. Powstała w oparciu o dokumenty, badania genaologiczne i wspomnienia rodzinne.
Co do moich wrażeń podczas czytania, to dosłownie płynęłam przez tą powieść. Liczy sobie ona dość sporo stron, ale mam wrażenie, że pochłonęłam ją w mgnieniu oka. Szkoda jedynie, że nie zostały tu przedstawione daty, by wyraźniej można było sobie wszystko dopasować do wydarzeń historycznych, by wszystko sobie lepiej zobrać. Niestety czasami te opowieści przez to były trochę niejasne. Niemniej jednak nie odebrało mi to radości z czytania.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Zdeptane kwiaty Tom 2 — Renee Linn Nienawiść i strach potrafią łączyć równie mocno, co miłość
Choć od II wojny światowej minęło już wiele lat, niemieckie pochodzenie wciąż jest przyczyną ni... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res