Zabójczy mezalians
Cena: 34,00 zł 28,90 zł
Nakład wyczerpany
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Rafał, syn prezesa doskonale prosperującego przedsiębiorstwa, jest świetnie zapowiadającym się programistą komputerowym. Studiuje na czwartym roku politechniki. Jego narzeczona Ola, córka ubogiej sprzątaczki, właśnie zdała maturę i uzyskała indeks prestiżowej akademii. Marzy o zdobyciu wykształcenia, lukratywnej posadzie i komfortowym życiu. Młodzi planują wspólną przyszłość, która maluje się w różowych barwach: są zdolni i ambitni – świat stoi przed nimi otworem.
Nieplanowana ciąża wywraca ich życie do góry nogami. Stają przed wyborem, który zadecyduje o ich dalszych losach. Narodziny dziecka oznaczają dla obojga rezygnację z marzeń o dyplomie renomowanej uczelni i błyskotliwej karierze.
Czy podejmą właściwą decyzję? Jak każde z nich poradzi sobie w nowych realiach? Czy ich miłość przetrwa tę niełatwą próbę?
Fabuła książki nawiązuje do historii głośnego medialnie dzieciobójstwa.
Arkadiusz Babczyk urodził się 25.07.1977 roku w Katowicach. Studiował ekonomię w Wyższej Szkole Ekonomii i Administracji w Bytomiu. Debiutował powieścią pt. „Podwójna zemsta”.
Nieplanowana ciąża wywraca ich życie do góry nogami. Stają przed wyborem, który zadecyduje o ich dalszych losach. Narodziny dziecka oznaczają dla obojga rezygnację z marzeń o dyplomie renomowanej uczelni i błyskotliwej karierze.
Czy podejmą właściwą decyzję? Jak każde z nich poradzi sobie w nowych realiach? Czy ich miłość przetrwa tę niełatwą próbę?
Fabuła książki nawiązuje do historii głośnego medialnie dzieciobójstwa.
Arkadiusz Babczyk urodził się 25.07.1977 roku w Katowicach. Studiował ekonomię w Wyższej Szkole Ekonomii i Administracji w Bytomiu. Debiutował powieścią pt. „Podwójna zemsta”.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
- Wydawca: Novae Res, 2014
- Format: 121x195mm, oprawa miękka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 380
- ISBN: 978-83-7942-155-8
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 3 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Krystyna-cyrysia M. | (23.05.2014) |
Jestem wstrząśnięta tematyką tej książki. Ciągle mam w pamięci słynną katowicką tragedię o pewnej dzieciobójczyni, dlatego nie potrafię przestać szukać podobieństw, które notabene niemalże widać na każdym kroku. Praktycznie to ta sama historia tylko w innym ,,opakowaniu’’. Autor perfekcyjnie połączył prawdziwe fakty z literacką fikcją, tworząc coś na kształt powieści a’la dokumentalnej. Całość napisana jest niezwykle prostym, potocznym językiem, momentami bardzo dosadnym. Akcja mknie cały czas do przodu i porywa w wir wydarzeń, które często wywołują mnóstwo emocji, zazwyczaj skrajnych i trudnych do opisania. Bohaterowie są niesamowicie wiarygodni i naturalni. Z zależności od charakteru i sytuacji budzą sympatie i antypatie. Są postaciami, które mieszkają być może gdzieś za rogiem, może niedaleko w sąsiedztwie. Ola (podobnie jak bezduszny ojciec Rafała) to osoba zdeterminowana, zdolna usunąć każdą przeszkodę stojącą na drodze do jej celu. Dla niej liczą się tylko pieniądze, elitarna szkoła i życie na poziomie. Jest chłodna emocjonalnie i niezdolna do empatii czy wyższych uczuć moralnych. Z kolei Rafał to szczery, otwarty, pracowity i odpowiedzialny chłopak. Od razu całym sercem pokochał swoje nienarodzone dziecko i bez mrugnięcia okiem poświęcił dla niego studia oraz późniejszą karierę. I co najważniejsze nigdy tego nie żałował. Zakończenie posiada szokujący, dramatyczny przebieg. Babczyk stworzył własną wersje wydarzeń, która co prawda brzmi nieco mało wiarygodnie, mimo to przypadło mi do gustu.
,,Zabójczy mezalians’’ jest jak dynamit, który rozrywa na kawałki. Momentami czułam się dziwnie pusta i oziębła, by innym razem wybuchnąć wściekłością i niepohamowaną żądzą mordu. Wielka fala emocji zawładnęła moim umysłem, ciałem, duszą i sercem. Reasumując. To jedna z tych książek, obok której nie przechodzi się obojętnie, po którą często się wraca i której nigdy się nie zapomina. Polecam serdecznie.
,,Zabójczy mezalians’’ jest jak dynamit, który rozrywa na kawałki. Momentami czułam się dziwnie pusta i oziębła, by innym razem wybuchnąć wściekłością i niepohamowaną żądzą mordu. Wielka fala emocji zawładnęła moim umysłem, ciałem, duszą i sercem. Reasumując. To jedna z tych książek, obok której nie przechodzi się obojętnie, po którą często się wraca i której nigdy się nie zapomina. Polecam serdecznie.
Ewa Król | (28.05.2014) |
Aborcja, dzieciobójstwo i macierzyństwo młodych kobiet to tematy przewodnie powieści „Zabójczy mezalians”. Niestety, książka Arkadiusza Babczyka nie ma nic wspólnego z łamaniem tabu, a także jest najlepszym przykładem na to, że dobry temat jest tylko (bardzo małą) częścią sukcesu.
Ola, świeżo upieczona studentka Akademii Ekonomicznej w Katowicach, wyjeżdża na Mazury ze swoim chłopakiem Rafałem, aby uczcić swój życiowy sukces; niespodziewanie zachodzi tam w ciążę. Czy dziewczyna pokornie porzuci marzenia i osiądzie w skromnym mieszkanku w roli matki? Bynajmniej.
O ile początek powieści pod względem fabularnym był do przyjęcia, a nawet ciekawił, tak dalsza część w bardzo nieprzyjemny sposób oznajmia nam, że to kolejna wariacja na temat głośnego medialnie przypadku dzieciobójstwa, do którego doszło w Sosnowcu – tylko w trochę innym wydaniu. To jest mój pierwszy poważny zarzut – książka nie ma na celu opowiedzenia historii Katarzyny W., ale też nie jest historią subtelnie podpartą tym przypadkiem. Czym zatem jest? Hybrydą rzeczywistości i fikcji, bardzo nieumiejętnie ze sobą przeplatanych. W „Zabójczym mezaliansie” autor nie potrafi nawet jednoznacznie zdecydować o miejscu akcji: wydarzenia rozgrywają się w miejscach, które znajdują się na mapie Polski – a więc są prawdziwe. Podane są nazwy miejscowości, instytucji, a nawet ulic tylko po to, aby jedno z wiążących wydarzeń powieści rozegrało się w miejscu, które nie istnieje w realnym świecie. Podobny zarzut należy skierować pod adresem zorientowania autora w realiach, które opisuje. Jasne jest, że książka została napisana niedawno i historia rozgrywa się na przestrzeni ostatnich kilku lat; skąd zatem miejsce na takie niedopatrzenia jak: nieaktualna nazwa uczelni czy opisywanie starego systemu studiów, który został zniesiony wiele lat temu? Te, wydawałoby się, drobiazgi, świadczą o braku przygotowania nawet w najmniejszym stopniu informacji o współczesnym świecie, który przecież stał się środowiskiem głównych bohaterów powieści.
Bohaterowie ci także zostali potraktowani po macoszemu – gdy czytelnik zaznajamia się z postaciami, otrzymuje o nich zdawkowe informacje: co studiują, co planują, z kim się przyjaźnią. A tym czasem dla historii, która ma w swoim podłożu poważne czyny, ważne jest przygotowanie portretu psychologicznego – jakimi ludźmi są bohaterowie, co przeżyli, co czują. Powtarzane przez Olę jak mantra „nie chcę tego bachora, bo przez niego nie mogę studiować” nie wyjaśnia czytelnikowi nic. Oczywiście poza tym, że Ola nie może studiować, o czym autor przypomina nam co chwilę. I, bynajmniej, nie jest to zabieg stylistyczny, który miałby w jakiś sposób być charakterystyczny dla Oli – wszyscy bohaterowie powtarzają bez przerwy te same schematy zdaniowe; zdarza się wręcz, że w narracji dochodzi do powielania tych samych lub familiarnych sformułowań bez jasnego celu.
Mówiąc o konstrukcji zdań, nie sposób przeoczyć problemu ich złożoności – a w zasadzie jej braku. Większość zdań to zdania pojedyncze, zdania złożone zaś są mocno ograniczane. Niestety, tak napisaną powieść bardzo źle się czyta – słowa w takim układzie zdają się być złem koniecznym, które autor musiał z siebie wyrzucić, żeby czytelnik mógł zrozumieć dalszą część historii. Choć w miarę rozwijania się akcji zdania nieco się uplastyczniają, zaczynają pojawiać się błędy. Dialogi także sprawiają wrażenie sztucznych, choć nie bez znaczenia jest tu fakt, że narracja rzuca na nie długi czarny cień.
Zakończenie powieści tylko utwierdza mnie w mojej opinii na temat „Zabójczego mezaliansu”. O ile pierwsza połowa książki, mimo poważnych przywar językowych, była w stanie zaciekawić, tak dalej było coraz gorzej. Finałowe zdania podsyciły tylko wrażenie, że historia została spłycona, i to w dużej mierze przez brak umiejętności literackich. Żeby jednak nie być gołosłowną, pozwolę sobie zacytować owo zakończenie: „Jej serce pękło. Tak po prostu. Tak zwyczajnie, jak kiedyś pękła prezerwatywa”.
Pozostawiając owo sformułowanie bez komentarza, podsumuję powieść krótko: nie polecam.
Ola, świeżo upieczona studentka Akademii Ekonomicznej w Katowicach, wyjeżdża na Mazury ze swoim chłopakiem Rafałem, aby uczcić swój życiowy sukces; niespodziewanie zachodzi tam w ciążę. Czy dziewczyna pokornie porzuci marzenia i osiądzie w skromnym mieszkanku w roli matki? Bynajmniej.
O ile początek powieści pod względem fabularnym był do przyjęcia, a nawet ciekawił, tak dalsza część w bardzo nieprzyjemny sposób oznajmia nam, że to kolejna wariacja na temat głośnego medialnie przypadku dzieciobójstwa, do którego doszło w Sosnowcu – tylko w trochę innym wydaniu. To jest mój pierwszy poważny zarzut – książka nie ma na celu opowiedzenia historii Katarzyny W., ale też nie jest historią subtelnie podpartą tym przypadkiem. Czym zatem jest? Hybrydą rzeczywistości i fikcji, bardzo nieumiejętnie ze sobą przeplatanych. W „Zabójczym mezaliansie” autor nie potrafi nawet jednoznacznie zdecydować o miejscu akcji: wydarzenia rozgrywają się w miejscach, które znajdują się na mapie Polski – a więc są prawdziwe. Podane są nazwy miejscowości, instytucji, a nawet ulic tylko po to, aby jedno z wiążących wydarzeń powieści rozegrało się w miejscu, które nie istnieje w realnym świecie. Podobny zarzut należy skierować pod adresem zorientowania autora w realiach, które opisuje. Jasne jest, że książka została napisana niedawno i historia rozgrywa się na przestrzeni ostatnich kilku lat; skąd zatem miejsce na takie niedopatrzenia jak: nieaktualna nazwa uczelni czy opisywanie starego systemu studiów, który został zniesiony wiele lat temu? Te, wydawałoby się, drobiazgi, świadczą o braku przygotowania nawet w najmniejszym stopniu informacji o współczesnym świecie, który przecież stał się środowiskiem głównych bohaterów powieści.
Bohaterowie ci także zostali potraktowani po macoszemu – gdy czytelnik zaznajamia się z postaciami, otrzymuje o nich zdawkowe informacje: co studiują, co planują, z kim się przyjaźnią. A tym czasem dla historii, która ma w swoim podłożu poważne czyny, ważne jest przygotowanie portretu psychologicznego – jakimi ludźmi są bohaterowie, co przeżyli, co czują. Powtarzane przez Olę jak mantra „nie chcę tego bachora, bo przez niego nie mogę studiować” nie wyjaśnia czytelnikowi nic. Oczywiście poza tym, że Ola nie może studiować, o czym autor przypomina nam co chwilę. I, bynajmniej, nie jest to zabieg stylistyczny, który miałby w jakiś sposób być charakterystyczny dla Oli – wszyscy bohaterowie powtarzają bez przerwy te same schematy zdaniowe; zdarza się wręcz, że w narracji dochodzi do powielania tych samych lub familiarnych sformułowań bez jasnego celu.
Mówiąc o konstrukcji zdań, nie sposób przeoczyć problemu ich złożoności – a w zasadzie jej braku. Większość zdań to zdania pojedyncze, zdania złożone zaś są mocno ograniczane. Niestety, tak napisaną powieść bardzo źle się czyta – słowa w takim układzie zdają się być złem koniecznym, które autor musiał z siebie wyrzucić, żeby czytelnik mógł zrozumieć dalszą część historii. Choć w miarę rozwijania się akcji zdania nieco się uplastyczniają, zaczynają pojawiać się błędy. Dialogi także sprawiają wrażenie sztucznych, choć nie bez znaczenia jest tu fakt, że narracja rzuca na nie długi czarny cień.
Zakończenie powieści tylko utwierdza mnie w mojej opinii na temat „Zabójczego mezaliansu”. O ile pierwsza połowa książki, mimo poważnych przywar językowych, była w stanie zaciekawić, tak dalej było coraz gorzej. Finałowe zdania podsyciły tylko wrażenie, że historia została spłycona, i to w dużej mierze przez brak umiejętności literackich. Żeby jednak nie być gołosłowną, pozwolę sobie zacytować owo zakończenie: „Jej serce pękło. Tak po prostu. Tak zwyczajnie, jak kiedyś pękła prezerwatywa”.
Pozostawiając owo sformułowanie bez komentarza, podsumuję powieść krótko: nie polecam.
Marta Głowacka | (4.07.2014) |
Dobra książka z wartką akcją, napisana w świetnym stylu, bezbłędna, oszałamiająca, niosąca ciekawą historię? Nic z tych rzeczy. Po przeczytaniu „Zabójczego Mezaliansu” Arkadiusza Babczyka zawiodłam się na całej linii. Dobrnęłam do końca tylko z dwóch powodów, po pierwsze na siłę szukałam jakichś plusów i liczyłam, że chociaż zakończenie będzie dobre, a po drugie jest to egzemplarz recenzencki i po prostu musiałam go skończyć.
Ola i Rafał są parą. Ona ma 19 lat i dopiero co dostała się na studia. On jest wybitnym studentem politechniki. Ona jest z biednej rodziny. On z bogatej. Wyjeżdżają na wspólne wakacje i zaliczają wpadkę. On chce tego dziecka, a ona nie. Historia jakich wiele. Młodzi mają poważny problem. Bogaty ojciec Rafała wyrzuca syna z domu, nienawidzi Oli – córki sprzątaczki. Ola nie chce zmieniać pieluch, woli kontynuować studia na renomowanej uczelni, na którą właśnie się dostała. Robi wszystko, aby pozbyć się dziecka, nienawidzi go, nazywa zarodek gównem, gadem, który zżera ją od środka. Próbuje poddać się aborcji, ale gdy chłopak jej to udaremnia i stara się utrzymać rodzinę, postanawia w inny sposób pozbyć się córki. Młoda dziewczyna nie poddaje się w swoich działaniach.
Któż z nas nie zna historii Katarzyny W., słynnej śląskiej dzieciobójczyni? Książka opiera się na jej historii i może nawet byłaby ciekawa, gdyby autor nieco bardziej się postarał. Babczyk pisze krótkimi, topornymi zdaniami. Lekturę mogę porównać do kawałka drewna. Artysta rzeźbi je dłutem, a Babczyk obciosał siekierą. W powieści pojawiają się nawet błędy merytoryczne. Autor nawiązał do słynnej sprawy „mamy Madzi”, która miała swoje miejsce w określonym czasie, a posługuje się niewłaściwym systemem zdawania na studia (egzaminy wstępne) i starą nazwą uczelni. Powinien lepiej opracować lekturę. Tekst zawiera zbędne, wręcz komiczne, powtórzenia. Np. „Noworodek miał pępowinę oplecioną wokół szyi. – Pępowina oplotła się wokół szyi – stwierdził lekarz i ją przeciął”.
Autor szasta zdrobnieniami, a jego bohaterowie mimo dobrych ocen w szkole stosują mało wyszukane, ubogie słownictwo. Ponadto czytelnik nie ma szans „zżyć się” z postaciami, bo wszystkie są albo irytujące, albo nijakie. Do tego, wydawałoby się dorośli ludzie, zwracają się do siebie infantylnie: Oluniu, Rafałku, Sylwuniu, mamuniu. Odniosłam wrażenie, że autor zaraz zacznie używać zwrotów typu: „komisarzyku”, „detektuwku”, „lekarzyku” i „pielęgniareczko”. Normalni ludzie tak do siebie nie mówią i to bez względu na zaistniałą sytuację, a zwłaszcza planując morderstwo dziecka. Autor powinien zachować minimum powagi… Miałam nadzieję, że chociaż zakończenie mnie zaskoczy, no cóż, książka kończy się tak: „Jej serce pękło. Tak po prostu. Tak zwyczajnie, jak kiedyś pękła prezerwatywa…” Komu polecam książkę? Ludziom o mocnych nerwach i nadmiarze wolnego czasu.
Ola i Rafał są parą. Ona ma 19 lat i dopiero co dostała się na studia. On jest wybitnym studentem politechniki. Ona jest z biednej rodziny. On z bogatej. Wyjeżdżają na wspólne wakacje i zaliczają wpadkę. On chce tego dziecka, a ona nie. Historia jakich wiele. Młodzi mają poważny problem. Bogaty ojciec Rafała wyrzuca syna z domu, nienawidzi Oli – córki sprzątaczki. Ola nie chce zmieniać pieluch, woli kontynuować studia na renomowanej uczelni, na którą właśnie się dostała. Robi wszystko, aby pozbyć się dziecka, nienawidzi go, nazywa zarodek gównem, gadem, który zżera ją od środka. Próbuje poddać się aborcji, ale gdy chłopak jej to udaremnia i stara się utrzymać rodzinę, postanawia w inny sposób pozbyć się córki. Młoda dziewczyna nie poddaje się w swoich działaniach.
Któż z nas nie zna historii Katarzyny W., słynnej śląskiej dzieciobójczyni? Książka opiera się na jej historii i może nawet byłaby ciekawa, gdyby autor nieco bardziej się postarał. Babczyk pisze krótkimi, topornymi zdaniami. Lekturę mogę porównać do kawałka drewna. Artysta rzeźbi je dłutem, a Babczyk obciosał siekierą. W powieści pojawiają się nawet błędy merytoryczne. Autor nawiązał do słynnej sprawy „mamy Madzi”, która miała swoje miejsce w określonym czasie, a posługuje się niewłaściwym systemem zdawania na studia (egzaminy wstępne) i starą nazwą uczelni. Powinien lepiej opracować lekturę. Tekst zawiera zbędne, wręcz komiczne, powtórzenia. Np. „Noworodek miał pępowinę oplecioną wokół szyi. – Pępowina oplotła się wokół szyi – stwierdził lekarz i ją przeciął”.
Autor szasta zdrobnieniami, a jego bohaterowie mimo dobrych ocen w szkole stosują mało wyszukane, ubogie słownictwo. Ponadto czytelnik nie ma szans „zżyć się” z postaciami, bo wszystkie są albo irytujące, albo nijakie. Do tego, wydawałoby się dorośli ludzie, zwracają się do siebie infantylnie: Oluniu, Rafałku, Sylwuniu, mamuniu. Odniosłam wrażenie, że autor zaraz zacznie używać zwrotów typu: „komisarzyku”, „detektuwku”, „lekarzyku” i „pielęgniareczko”. Normalni ludzie tak do siebie nie mówią i to bez względu na zaistniałą sytuację, a zwłaszcza planując morderstwo dziecka. Autor powinien zachować minimum powagi… Miałam nadzieję, że chociaż zakończenie mnie zaskoczy, no cóż, książka kończy się tak: „Jej serce pękło. Tak po prostu. Tak zwyczajnie, jak kiedyś pękła prezerwatywa…” Komu polecam książkę? Ludziom o mocnych nerwach i nadmiarze wolnego czasu.
Dodaj własną recenzję
Polecamy:
Życie pełne niespodzianek — Sandra Hendrys Im bardziej starasz się kontrolować swoje życie, tym większe niespodzianki ci szykuje
Nikola Majerczyk prowadzi uporządkowane życie, którego niezmienny ry... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res