Wszystko wina kota!
Cena: 49,99 zł 42,49 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Romantyczna komedia omyłek.
Bestsellerowa pisarka, Lidia Makowska, od lat tworzy popularne wśród kobiet powieści, wydając je pod pseudonimem Róża Mak. Właśnie kończy pisać kolejną książkę i już zaczyna się martwić, co tym razem zarzuci jej Jack Sparrow – czołowy bloger bezlitośnie punktujący niedociągnięcia wszystkich poprzednich powieści.
Jednocześnie Lidia, namawiana przez agentkę i przyjaciółkę, Karolinę, przygotowuje się do telewizyjnego wywiadu, aby ujawnić wszystkim fanom swoją prawdziwą twarz. Żąda jednakże, aby wywiad poprowadził Jack, który jako krytyk literacki także występuje incognito.
„Wszystko wina kota!” to ciepła i optymistyczna historia o zaufaniu i przyjaźni, a także o tym, jak cienka może być granica dzieląca dwa pozornie odległe światy.
Solidna dawka śmiechu gwarantowana, a i chusteczki się przydadzą. Lekka i mądra opowieść o miłości i sile przyjaźni, zabawnych nieporozumieniach i nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności, które zarówno ułatwiają życie, jak i je utrudniają. Tylko czy na pewno są aż tak nieprawdopodobne? I czy istnieje coś takiego, jak „przypadek”? A może to wszystko wina... kota? Przeczytajcie koniecznie!
Magdalena Knedler
Agnieszka Lingas-Łoniewska po raz kolejny serwuje nam przepyszną porcję romantycznych uniesień w najlepszym wydaniu. Z humorem i właściwą sobie subtelnością pokazuje świat wielkich uczuć i małych słabości grona przyjaciółek.
Róża Mak udowadnia, że miłość niełatwo schwytać, nawet gdy jest się ekspertem od romansów. Wszak rozsądek zakochanej kobiety chadza własnymi drogami, czyż nie?
Wybuchowy humor, pulsujące emocje, życiowe dylematy i bezwarunkowa przyjaźń to główne atuty książki, która bawi jak najlepsza komedia romantyczna, wzrusza do łez i pokazuje siłę kobiet, do których miłość przychodzi znienacka. A to wszystko wina kota!
Angelika Zdunkiewicz-Kaczor, blog Lustro Rzeczywistości.
„Wszystko wina kota!” to gotowy scenariusz przebojowej komedii romantycznej. Historia popularnej pisarki Róży Mak zawiera wszystkie elementy, za które czytelniczki kochają powieści Agnieszki Lingas–Łoniewskiej. Spora dawka romantycznych uniesień, sympatyczni bohaterowie oraz humor sprawiają, że lektura książki pozwala, choć na chwilę, oderwać się od problemów codzienności. Czytelnicze emocje – gwarantowane!
Tomasz Radochoński, www.nowalijki.blogspot.com
Bestsellerowa pisarka, Lidia Makowska, od lat tworzy popularne wśród kobiet powieści, wydając je pod pseudonimem Róża Mak. Właśnie kończy pisać kolejną książkę i już zaczyna się martwić, co tym razem zarzuci jej Jack Sparrow – czołowy bloger bezlitośnie punktujący niedociągnięcia wszystkich poprzednich powieści.
Jednocześnie Lidia, namawiana przez agentkę i przyjaciółkę, Karolinę, przygotowuje się do telewizyjnego wywiadu, aby ujawnić wszystkim fanom swoją prawdziwą twarz. Żąda jednakże, aby wywiad poprowadził Jack, który jako krytyk literacki także występuje incognito.
„Wszystko wina kota!” to ciepła i optymistyczna historia o zaufaniu i przyjaźni, a także o tym, jak cienka może być granica dzieląca dwa pozornie odległe światy.
Solidna dawka śmiechu gwarantowana, a i chusteczki się przydadzą. Lekka i mądra opowieść o miłości i sile przyjaźni, zabawnych nieporozumieniach i nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności, które zarówno ułatwiają życie, jak i je utrudniają. Tylko czy na pewno są aż tak nieprawdopodobne? I czy istnieje coś takiego, jak „przypadek”? A może to wszystko wina... kota? Przeczytajcie koniecznie!
Magdalena Knedler
Agnieszka Lingas-Łoniewska po raz kolejny serwuje nam przepyszną porcję romantycznych uniesień w najlepszym wydaniu. Z humorem i właściwą sobie subtelnością pokazuje świat wielkich uczuć i małych słabości grona przyjaciółek.
Róża Mak udowadnia, że miłość niełatwo schwytać, nawet gdy jest się ekspertem od romansów. Wszak rozsądek zakochanej kobiety chadza własnymi drogami, czyż nie?
Wybuchowy humor, pulsujące emocje, życiowe dylematy i bezwarunkowa przyjaźń to główne atuty książki, która bawi jak najlepsza komedia romantyczna, wzrusza do łez i pokazuje siłę kobiet, do których miłość przychodzi znienacka. A to wszystko wina kota!
Angelika Zdunkiewicz-Kaczor, blog Lustro Rzeczywistości.
„Wszystko wina kota!” to gotowy scenariusz przebojowej komedii romantycznej. Historia popularnej pisarki Róży Mak zawiera wszystkie elementy, za które czytelniczki kochają powieści Agnieszki Lingas–Łoniewskiej. Spora dawka romantycznych uniesień, sympatyczni bohaterowie oraz humor sprawiają, że lektura książki pozwala, choć na chwilę, oderwać się od problemów codzienności. Czytelnicze emocje – gwarantowane!
Tomasz Radochoński, www.nowalijki.blogspot.com
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
- Wydawca: Novae Res, 2017
- Format: 130x210mm, oprawa miękka ze skrzydełkami
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 400
- ISBN: 978-83-8083-539-9
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 8 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Izabela Wyszomirska | (18.05.2017) |
Pewnie wiele razy każdy z Was zastanawiał się czy istnieje coś takiego jak przypadek, karma, przeznaczenie? Czy wszystko z góry jest nam już zapisane? Jak będzie w przypadku bohaterów tej książki?
Autorka poczytnych powieści dla kobiet, Róża Mak jest naciskana przez wydawcę, aby się ujawniła. Lidia Makowska, bo tak naprawdę nazywa się zwariowana pisarka, po namowach swojej przyjaciółki, a zarazem agentki Karoliny, postanawia się ujawnić w telewizyjnym wywiadzie. Jednakże żąda, aby wywiad poprowadził bloger, który nomen omen również występuje incognito. Tajemniczy recenzent Jack Sparrow czyta każdą książkę Róży i recenzuje je w większości krytykując. Zaczynają ze sobą mejlować. A żeby było jeszcze ciekawiej, Lidka ma sąsiada Jeremiego, który jest nią zafascynowany. Mężczyzna skrywa bolesną przeszłość, postanowił z nikim się nie wiązać, jednak Lidka coraz bardziej mu się podoba. Jak potoczą się sprawy? I jaką rolę odegra w tej historii tytułowy kot James? Jesteście ciekawi?
"Czytałam recenzję mojej książki, którą podesłała mi Karolina. Dała swoją adnotację - "To bardzo dobra recenzja" - i już wiedziałam, że na pewno nie będzie bardzo dobra. Jak ten facet mnie wkurzał! Po co czytał moje powieści, skoro zawsze musiał w nich znaleźć coś, nad czym się wytrząsał w ten swój ironiczno-krytyczny sposób? Okropnie mnie to irytowało."
Fabuła nie kręci się tylko wokół głównej bohaterki. Lidka ma trzy przyjaciółki, równie zwariowane jak ona sama, a ich komentarze sprawiają, że nie raz zaśmiejemy się w głos. Poza tym mają swoje problemy sercowe, dnia codziennego, z przeszłości, z którymi muszą się uporać, a które wprowadzają ciekawe urozmaicenie do fabuły. Jedna z nich zwiąże się z młodszym mężczyzną, druga spróbuje w wieloletnim małżeństwie rozbudzić na nowo namiętność, trzecia spróbuje wybaczyć komuś błędy z przeszłości, aby powitać lepszą przyszłość. Tak więc na nudę nie można narzekać, bo dzieje się naprawdę sporo.
Autorka pokazuje jak ważne są zaufanie i przyjaźń. Przypomina co w życiu jest najważniejsze. Że motylki w brzuchu może i są przyjemne, ale liczyć powinna się miłość, rodzina, dom, szczęście, bezpieczeństwo. To są wartości, o które zawsze warto zabiegać. Mimo trudności i bolesnej przeszłości, nie można się poddawać, trzeba walczyć o szczęście.
"- Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od ciebie."
Książka napisana jest z niezwykłą lekkością, a przy tym nie pozbawiona mądrości. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy każdego z bohaterów pozwala na bliższe poznanie ich myśli, uczuć, charakterów. Każdy znajdzie swoją ulubioną postać. Moją okazał się Jeremi (choć inne również polubiłam), którego bez problemu można byłoby pokochać w prawdziwym życiu. Dialogi są niewymuszone, naturalne, więc czyta się naprawdę szybko. Moim zdaniem za szybko, bo chciałoby się jeszcze spędzić trochę czasu wraz z bohaterami tej powieści.
"Wszystko wina kota" to romantyczna komedia omyłek, ale nie tylko. Autorka, jak ma to w zwyczaju, dołożyła inne gatunki. Znajdziemy sporo miłosnych zawirowań, romantyzmu, tajemnic, niedomówień, odrobinę dramatu. Książka ciepła, optymistyczna, nie tylko bawi, ale i wzrusza oraz przysparza o szybsze bicie serca. Dostałam wszystko czego chciałam, bawiłam się wyśmienicie. Powieść w sam raz na wiosenno-letnie wojaże. Polecam gorąco! Z rudym kotem u boku.
sza-terazczytam.blogspot.com
Autorka poczytnych powieści dla kobiet, Róża Mak jest naciskana przez wydawcę, aby się ujawniła. Lidia Makowska, bo tak naprawdę nazywa się zwariowana pisarka, po namowach swojej przyjaciółki, a zarazem agentki Karoliny, postanawia się ujawnić w telewizyjnym wywiadzie. Jednakże żąda, aby wywiad poprowadził bloger, który nomen omen również występuje incognito. Tajemniczy recenzent Jack Sparrow czyta każdą książkę Róży i recenzuje je w większości krytykując. Zaczynają ze sobą mejlować. A żeby było jeszcze ciekawiej, Lidka ma sąsiada Jeremiego, który jest nią zafascynowany. Mężczyzna skrywa bolesną przeszłość, postanowił z nikim się nie wiązać, jednak Lidka coraz bardziej mu się podoba. Jak potoczą się sprawy? I jaką rolę odegra w tej historii tytułowy kot James? Jesteście ciekawi?
"Czytałam recenzję mojej książki, którą podesłała mi Karolina. Dała swoją adnotację - "To bardzo dobra recenzja" - i już wiedziałam, że na pewno nie będzie bardzo dobra. Jak ten facet mnie wkurzał! Po co czytał moje powieści, skoro zawsze musiał w nich znaleźć coś, nad czym się wytrząsał w ten swój ironiczno-krytyczny sposób? Okropnie mnie to irytowało."
Fabuła nie kręci się tylko wokół głównej bohaterki. Lidka ma trzy przyjaciółki, równie zwariowane jak ona sama, a ich komentarze sprawiają, że nie raz zaśmiejemy się w głos. Poza tym mają swoje problemy sercowe, dnia codziennego, z przeszłości, z którymi muszą się uporać, a które wprowadzają ciekawe urozmaicenie do fabuły. Jedna z nich zwiąże się z młodszym mężczyzną, druga spróbuje w wieloletnim małżeństwie rozbudzić na nowo namiętność, trzecia spróbuje wybaczyć komuś błędy z przeszłości, aby powitać lepszą przyszłość. Tak więc na nudę nie można narzekać, bo dzieje się naprawdę sporo.
Autorka pokazuje jak ważne są zaufanie i przyjaźń. Przypomina co w życiu jest najważniejsze. Że motylki w brzuchu może i są przyjemne, ale liczyć powinna się miłość, rodzina, dom, szczęście, bezpieczeństwo. To są wartości, o które zawsze warto zabiegać. Mimo trudności i bolesnej przeszłości, nie można się poddawać, trzeba walczyć o szczęście.
"- Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od ciebie."
Książka napisana jest z niezwykłą lekkością, a przy tym nie pozbawiona mądrości. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy każdego z bohaterów pozwala na bliższe poznanie ich myśli, uczuć, charakterów. Każdy znajdzie swoją ulubioną postać. Moją okazał się Jeremi (choć inne również polubiłam), którego bez problemu można byłoby pokochać w prawdziwym życiu. Dialogi są niewymuszone, naturalne, więc czyta się naprawdę szybko. Moim zdaniem za szybko, bo chciałoby się jeszcze spędzić trochę czasu wraz z bohaterami tej powieści.
"Wszystko wina kota" to romantyczna komedia omyłek, ale nie tylko. Autorka, jak ma to w zwyczaju, dołożyła inne gatunki. Znajdziemy sporo miłosnych zawirowań, romantyzmu, tajemnic, niedomówień, odrobinę dramatu. Książka ciepła, optymistyczna, nie tylko bawi, ale i wzrusza oraz przysparza o szybsze bicie serca. Dostałam wszystko czego chciałam, bawiłam się wyśmienicie. Powieść w sam raz na wiosenno-letnie wojaże. Polecam gorąco! Z rudym kotem u boku.
sza-terazczytam.blogspot.com
Barbara Jabłońska-Cymara | (23.05.2017) |
Blog:bjcdobryfilmijeszczelepszaksiazka.blogspot.com
Drugie spotkanie z twórczością autorki stało się swoistego rodzaju uzależnieniem. Nie mogłam się oderwać od książki. Mimo, że osobiście nie przepadam za kotami - nie żebym ich jakoś szczególnie nie lubiła, ale... - książka za to była fenomenalna. Ale o co tyle hałasu? Autorka znana, ale do tej pory jakoś nie mogłam się przekonać do jej romansów, czy kryminałów. Tu jednak komedia romantyczna, która bawi do łez, ale i zawiera wątki obyczajowe, które dodają szczyptę goryczy. Przy takim połączeniu nie da się nudzić. Mieszanka miłości, uśmiechu i smutku w odpowiedniej proporcji, żeby wciągnąć czytelnika i zatrzymać do ostatniej strony sprawiła, że na spotkanie z autorką jadę z ogromną nadzieją na miłą rozmowę nie tylko o książkach;)
Ale co zrobił ten biedny tytułowy kot? Co narobił? Rozlał mleko?
Może jednak zanim o samym kocie napiszę kilka słów o jego właścicielce Lidii. Autorka Róża Mak to nasza główna bohaterka. A może winnam napisać Lidia Makowska, bo właściwie książka jest o osobie, a nie o samej autorce, która pisze bestsellerowe powieści pod pseudonimem. Osobiście zawsze się dziwiłam i wielokrotnie zastanawiałam się dlaczego autorzy decydują się na pracę pod zmienionym nazwiskiem. Lidia po części wyjaśniła mi to, a jej uzasadnienie przyjęłam do wiadomości, ale czy ostatecznie mnie przekonała? Ona sama bowiem jako osoba jest skromna i szczera. Jako pisarka Róża zaś jest bardzo bezpośrednia, co szczególnie widać w jej e-mailach do recenzenta, za którym nie przepada. Ale może od początku...
Lidię poznajemy w chwili kiedy skończyła pisać swoją najnowszą książkę. Jej przyjaciółka i zarazem agentka Karolina informuję ją, że wydawnictwo chce zorganizować wywiad na żywo w telewizji. Lidka jest przerażona, że jej skrywana tożsamość ma wyjść na światło dzienne. Co gorsza wywiad ma poprowadzić znany bloger, który wiecznie krytykuje twórczość Róży Mak. Jack Sparrow ma miliony obserwujących na instagramie i chcąc nie chcąc robi Róży dużą reklamę.
"Byłem chyba jedynym męskim recenzentem, który przeczytał wszystkie powieści z dorobku tajemniczej pani Mak."
Oczywiście sprawa zawodowa Lidki to jedno, ale jest też miły wieczór z przyjaciółkami, przy winie i chińskim jedzeniu, którego finał zapamiętała na bardzo długo. Może nie z własnej perspektywy, a z opowiadań pewnego sąsiada, którego James - rudy kot Lidki - upodobał sobie szczególnie.
Wlazł kotek na płotek i mruga - te słowa przypominały mi się cały czas jak tylko James pojawiał się w akcji. Jego upodobanie do nieswojej poduszki było frustrujące, ale ponoć koty tak już mają ;) Wszystko wina kota! No nie dosłownie wszystko, ale biedak przyczynił się do dużego poczucia humoru jakie daje książka. Ponoć ciężko jest napisać książkę lekka, która bawi, ale Agnieszka Lingas-Łoniewska nie miała z tym żadnych problemów.
Cztery przyjaciółki, a może "ciocie dobra rada" to dla Lidki jak i dla mnie osoby, przez które nudny wieczór zamienił się w całkiem ciekawą noc. Oczywiście noc czytelniczą. Mało kiedy zdarza mi się przeczytać książkę w dwa wieczory. Jednak tym razem Agnieszka Lingas-Łoniewska dała mi coś czego już dawno nie czułam - chęć poznania historii i jej zakończenia jak najszybciej. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że cała paleta uczuć jakie przechodzą z bohaterów na czytelników rozbudza wyobraźnię. Każdy rozdział opisany z perspektywy kolejnego bohatera powoduje nie tylko narastającą ciekawość, ale i dodaje pobocznych wątków. Oczywiście jeden, no może dwa wątki są główne i prowadzą całość do końca, ale są też sprawy mniejsze, nie mnie ważne.
Osoby, które czytały już książki Agnieszka Lingas-Łoniewska dostaną kolejną perełkę na półkę. Osoby, które nie znały twórczości autorki - a są takie? - mogą z czystym sumieniem zakupić książkę, bez najmniejszej obawy o nudę. Szczególnie żeńskie grono będzie zadowolone ;)
Nie mogę zapomnieć o blogerach, którzy są wymienieni w książce, a uwaga są to osoby z którymi udało mi się zamienić osobiście kilka zdań :) Serdecznie Was pozdrawiam - Wy wiecie :) Ale obawiam się, że to właśnie Wy mieliście ogromny wpływ na wiele z tego co się dzieje na kartach tej książki.
Zainteresował mnie pewien zwrot, a mianowicie "- Straszni z was materialiści, przeliczacie wszystko strony, a liczy się treść, bohaterowie, emocje." Czy ten zarzut jest bezpośrednio związany z wydawnictwami? Każdy zdaje sobie sprawę, że autor dostaje jedną którąś tam z ostatecznej ceny książki. Więc kupujcie książkę, żeby autorka mogła coś zarobić :)
"Nigdy nie wiemy, kim tak naprawdę jest ta druga osoba. Tak łatwo udawać w dzisiejszym świecie..."
Powyższy cytat potwierdza wiele współczesnych wad świata wirtualnego. Jednak wiele osób stroni od fałszywych osób. Oczywiście są i takie, które wierzą w każde napisane w internecie słowo - jak odróżnić prawdę od fikcji - sprawdzić najlepiej samemu. Więc zgodnie z tym ja Wam polecam książkę, a Wy sprawdźcie sami, czy mam rację i czy warto :)
Drugie spotkanie z twórczością autorki stało się swoistego rodzaju uzależnieniem. Nie mogłam się oderwać od książki. Mimo, że osobiście nie przepadam za kotami - nie żebym ich jakoś szczególnie nie lubiła, ale... - książka za to była fenomenalna. Ale o co tyle hałasu? Autorka znana, ale do tej pory jakoś nie mogłam się przekonać do jej romansów, czy kryminałów. Tu jednak komedia romantyczna, która bawi do łez, ale i zawiera wątki obyczajowe, które dodają szczyptę goryczy. Przy takim połączeniu nie da się nudzić. Mieszanka miłości, uśmiechu i smutku w odpowiedniej proporcji, żeby wciągnąć czytelnika i zatrzymać do ostatniej strony sprawiła, że na spotkanie z autorką jadę z ogromną nadzieją na miłą rozmowę nie tylko o książkach;)
Ale co zrobił ten biedny tytułowy kot? Co narobił? Rozlał mleko?
Może jednak zanim o samym kocie napiszę kilka słów o jego właścicielce Lidii. Autorka Róża Mak to nasza główna bohaterka. A może winnam napisać Lidia Makowska, bo właściwie książka jest o osobie, a nie o samej autorce, która pisze bestsellerowe powieści pod pseudonimem. Osobiście zawsze się dziwiłam i wielokrotnie zastanawiałam się dlaczego autorzy decydują się na pracę pod zmienionym nazwiskiem. Lidia po części wyjaśniła mi to, a jej uzasadnienie przyjęłam do wiadomości, ale czy ostatecznie mnie przekonała? Ona sama bowiem jako osoba jest skromna i szczera. Jako pisarka Róża zaś jest bardzo bezpośrednia, co szczególnie widać w jej e-mailach do recenzenta, za którym nie przepada. Ale może od początku...
Lidię poznajemy w chwili kiedy skończyła pisać swoją najnowszą książkę. Jej przyjaciółka i zarazem agentka Karolina informuję ją, że wydawnictwo chce zorganizować wywiad na żywo w telewizji. Lidka jest przerażona, że jej skrywana tożsamość ma wyjść na światło dzienne. Co gorsza wywiad ma poprowadzić znany bloger, który wiecznie krytykuje twórczość Róży Mak. Jack Sparrow ma miliony obserwujących na instagramie i chcąc nie chcąc robi Róży dużą reklamę.
"Byłem chyba jedynym męskim recenzentem, który przeczytał wszystkie powieści z dorobku tajemniczej pani Mak."
Oczywiście sprawa zawodowa Lidki to jedno, ale jest też miły wieczór z przyjaciółkami, przy winie i chińskim jedzeniu, którego finał zapamiętała na bardzo długo. Może nie z własnej perspektywy, a z opowiadań pewnego sąsiada, którego James - rudy kot Lidki - upodobał sobie szczególnie.
Wlazł kotek na płotek i mruga - te słowa przypominały mi się cały czas jak tylko James pojawiał się w akcji. Jego upodobanie do nieswojej poduszki było frustrujące, ale ponoć koty tak już mają ;) Wszystko wina kota! No nie dosłownie wszystko, ale biedak przyczynił się do dużego poczucia humoru jakie daje książka. Ponoć ciężko jest napisać książkę lekka, która bawi, ale Agnieszka Lingas-Łoniewska nie miała z tym żadnych problemów.
Cztery przyjaciółki, a może "ciocie dobra rada" to dla Lidki jak i dla mnie osoby, przez które nudny wieczór zamienił się w całkiem ciekawą noc. Oczywiście noc czytelniczą. Mało kiedy zdarza mi się przeczytać książkę w dwa wieczory. Jednak tym razem Agnieszka Lingas-Łoniewska dała mi coś czego już dawno nie czułam - chęć poznania historii i jej zakończenia jak najszybciej. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że cała paleta uczuć jakie przechodzą z bohaterów na czytelników rozbudza wyobraźnię. Każdy rozdział opisany z perspektywy kolejnego bohatera powoduje nie tylko narastającą ciekawość, ale i dodaje pobocznych wątków. Oczywiście jeden, no może dwa wątki są główne i prowadzą całość do końca, ale są też sprawy mniejsze, nie mnie ważne.
Osoby, które czytały już książki Agnieszka Lingas-Łoniewska dostaną kolejną perełkę na półkę. Osoby, które nie znały twórczości autorki - a są takie? - mogą z czystym sumieniem zakupić książkę, bez najmniejszej obawy o nudę. Szczególnie żeńskie grono będzie zadowolone ;)
Nie mogę zapomnieć o blogerach, którzy są wymienieni w książce, a uwaga są to osoby z którymi udało mi się zamienić osobiście kilka zdań :) Serdecznie Was pozdrawiam - Wy wiecie :) Ale obawiam się, że to właśnie Wy mieliście ogromny wpływ na wiele z tego co się dzieje na kartach tej książki.
Zainteresował mnie pewien zwrot, a mianowicie "- Straszni z was materialiści, przeliczacie wszystko strony, a liczy się treść, bohaterowie, emocje." Czy ten zarzut jest bezpośrednio związany z wydawnictwami? Każdy zdaje sobie sprawę, że autor dostaje jedną którąś tam z ostatecznej ceny książki. Więc kupujcie książkę, żeby autorka mogła coś zarobić :)
"Nigdy nie wiemy, kim tak naprawdę jest ta druga osoba. Tak łatwo udawać w dzisiejszym świecie..."
Powyższy cytat potwierdza wiele współczesnych wad świata wirtualnego. Jednak wiele osób stroni od fałszywych osób. Oczywiście są i takie, które wierzą w każde napisane w internecie słowo - jak odróżnić prawdę od fikcji - sprawdzić najlepiej samemu. Więc zgodnie z tym ja Wam polecam książkę, a Wy sprawdźcie sami, czy mam rację i czy warto :)
Ewelina Krzewicka | (12.06.2017) |
"Wszystko wina kota!" to teoretycznie zabawna powieść z elementami romansu. Dlaczego "teoretycznie"? Bo w praktyce obok miłości, czułości oraz humoru, nie zabrakło poważnych tematów z życia wziętych, które wzruszają, trzymają w napięciu, szokują i zaskakują. Bohaterowie są ogromnie zróżnicowani, doskonale scharakteryzowani i potrafią zyskać sympatię czytelnika podczas lektury. Ale czy wszyscy? :)
To z pozoru spokojna i ujmująca komedia romantyczna, ale przecież napisana przez Lingas-Łoniewską! Zatem nie mogło zabraknąć charakterystycznego dla niej "pazura"... Autorka poprzez tę historię przekazała wiele prawd, mądrości i faktów, jakże pasujących do realnego życia. Uwypukliła problemy jakie nas spotykają na różnych etapach związku. Chemia, uniesienia i motylki w brzuchu w chwili, gdy ludzie się poznają. Odtrącenie i oddalenie małżonków, kiedy początkowa faza fascynacji przemija i nawet najbardziej wzorowe i modelowe pary szukają innych atrakcji. Jest też sytuacja, gdy mężczyznę przerastają obowiązki bycia partnerem i ojcem i oddala się od bliskich a po latach bije się w pierś i chce naprawiać błędy... Czy wtedy wybaczyć?
Historie bohaterów płyną czasem po spokojnej wodzie, ale bywa tak, że napotykają na wodospad, czyli problemy postawione przez autorkę. Jak sobie z nimi poradzą? Czy będą potrafili porozumieć się i stanąć po jasnej stronie życia? Czy dostrzegą dla siebie szansę na bycie szczęśliwymi? I kiedy już myślisz, drogi czytelniku, że to koniec niespodzianek i dopłyniesz do widocznej w oddali przystani... BUM! Agnieszka Lingas-Łoniewska poczęstuje Cię sztormem... Była pierwsza w nocy kiedy natknęłam się na taką właśnie scenę i miałam mord w oczach...
Podsumowując - to pozytywna i odprężająca powieść pełna tajemnic, niespodzianek, ale i sygnalizująca problemy w związkach. Nie brakuje tutaj chwil przepełnionych szczęściem, radością, ale i łzami. Autorka przekazuje w nasze ręce książkę, która jest recepturą na przetrwanie wspólnie z kimś życia. Widnieją na niej zaufanie, szczerość, poczucie humoru oraz sztuka kompromisu. Czy potrzebujesz sesji powieściowo-terapeutycznej? Sięgnij po "Wszystko wina kota!".
całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/05/agnieszka-lingas-oniewska-wszystko-wina.html
To z pozoru spokojna i ujmująca komedia romantyczna, ale przecież napisana przez Lingas-Łoniewską! Zatem nie mogło zabraknąć charakterystycznego dla niej "pazura"... Autorka poprzez tę historię przekazała wiele prawd, mądrości i faktów, jakże pasujących do realnego życia. Uwypukliła problemy jakie nas spotykają na różnych etapach związku. Chemia, uniesienia i motylki w brzuchu w chwili, gdy ludzie się poznają. Odtrącenie i oddalenie małżonków, kiedy początkowa faza fascynacji przemija i nawet najbardziej wzorowe i modelowe pary szukają innych atrakcji. Jest też sytuacja, gdy mężczyznę przerastają obowiązki bycia partnerem i ojcem i oddala się od bliskich a po latach bije się w pierś i chce naprawiać błędy... Czy wtedy wybaczyć?
Historie bohaterów płyną czasem po spokojnej wodzie, ale bywa tak, że napotykają na wodospad, czyli problemy postawione przez autorkę. Jak sobie z nimi poradzą? Czy będą potrafili porozumieć się i stanąć po jasnej stronie życia? Czy dostrzegą dla siebie szansę na bycie szczęśliwymi? I kiedy już myślisz, drogi czytelniku, że to koniec niespodzianek i dopłyniesz do widocznej w oddali przystani... BUM! Agnieszka Lingas-Łoniewska poczęstuje Cię sztormem... Była pierwsza w nocy kiedy natknęłam się na taką właśnie scenę i miałam mord w oczach...
Podsumowując - to pozytywna i odprężająca powieść pełna tajemnic, niespodzianek, ale i sygnalizująca problemy w związkach. Nie brakuje tutaj chwil przepełnionych szczęściem, radością, ale i łzami. Autorka przekazuje w nasze ręce książkę, która jest recepturą na przetrwanie wspólnie z kimś życia. Widnieją na niej zaufanie, szczerość, poczucie humoru oraz sztuka kompromisu. Czy potrzebujesz sesji powieściowo-terapeutycznej? Sięgnij po "Wszystko wina kota!".
całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/05/agnieszka-lingas-oniewska-wszystko-wina.html
Paulina Myśków | (2.07.2017) |
Lidia Makowska pisze pod pseudonimem Róży Mak. Tak po prostu woli, bo wtedy ma spokój i nie ma wokół niej tego rozgłosu. Każdą jej książkę recenzuje niejaki Jack Sparrow, który również nie ujawnia swojej prawdziwej tożsamości. Zawsze znajdzie w tych książkach coś, co można skrytykować, wytknąć niektóre kwestie.
Jeremi jest sąsiadem Lidii, który zawsze znajduje u siebie w mieszkaniu kota Lidki, a oprócz tego jest przystojnym "surferem", którego kobieta podziwia z balkonu.
Karolina jest agentką Róży. Samotnie wychowywała syna, a gdy poznaje Jacka przeszłość daje o sobie znać.
Tatiana jest prezesem, a młody i przystojny Ariel jest w tej firmie informatykiem. Problem w tym, że między nimi jest 10 lat różnicy.
Aneta jest żoną i matką lecz jej życie popada w rutynę, a najgorsze, że z małżeństwem jest tak samo. Na dodatek kobieta zaczyna wyczuwać na ubraniach męża zapach perfum obcej kobiety.
James jest kotem, który stawia na drodze Lidii Jeremiego i obserwuje rozwój wydarzeń swoimi kocimi oczami.
Lidia, Tatiana, Karolina, Aneta to przyjaciółki, które spotykają się co jakiś czas aby czasem ponarzekać na całe zło świata, a innym razem po to aby się pochwalić jak układa im się życie.
Chcę być w stu procentach szczera. Więc muszę opowiedzieć o czymś, co jeszcze ostatnio miało miejsce. Chodzi mi o to, że nigdy nie ciągnęło mnie do twórczości Pani Agnieszki, a dobre opinie jej książek skutecznie mnie odstraszały. Tak, odstraszały. Byłam chyba za bardzo uprzedzona. Chociaż nawet nie wiem czemu. Może przez te wszystkie pochwały, które czytałam na temat tych powieści? I czemu mówię w czasie przeszłym? Bo po przeczytaniu tej książki wszystko się zmieniło. Ta książka wszystko zmieniła. Była perfekcyjna pod każdym względem, a historia mnie w sobie na dobre rozkochała. Jeszcze z jednej strony chciałabym mieć się do czego przyczepić, ale z drugiej cieszę się, że nie mam do czego, bo to wszystko w niej było takie prawdziwe, bohaterowie byli zwykłymi ludźmi, którzy zmagają się ze swoimi problemami, ale jest to napisane w taki sposób, że czyta się to bardzo przyjemnie i ani trochę nie jest to nudne. Niektórzy mogliby zapytać "Co ciekawego może być w książce, w której czyta się o życiu zwykłych ludzi?". A jednak taka książka może być ciekawa jeśli tylko narracja jest poprowadzona w taki sposób, że wciąga czytelnika do tego świata i przeżywa się wszystko wraz z tymi ludźmi. Na dodatek oni są tacy, że nie da się ich nie polubić. Szczególnie polubiłam Tatianę, Ariela i Jeremiego. Książka jest napisana z różnych punktów widzenia i można poznać prawie każdego z bohaterów, dzięki czemu można się bardziej z nimi zżyć.
"Wszystko wina kota", to książka, która posiada bardzo proste przesłania, ale czasem najprostsze rzeczy mogą być najwspanialsze.
Już teraz wiem, że muszę przeczytać więcej książek Pani Agnieszki i przegonić te uprzedzenia jak najdalej, chociaż mam wrażenie, że już zostały przegonione. Ale co tam, przecież można zrobić to bardziej dobitnie, prawda? Przynajmniej to będzie dobrą wymówką aby w domu pojawiły się nowe książki :D
Jeremi jest sąsiadem Lidii, który zawsze znajduje u siebie w mieszkaniu kota Lidki, a oprócz tego jest przystojnym "surferem", którego kobieta podziwia z balkonu.
Karolina jest agentką Róży. Samotnie wychowywała syna, a gdy poznaje Jacka przeszłość daje o sobie znać.
Tatiana jest prezesem, a młody i przystojny Ariel jest w tej firmie informatykiem. Problem w tym, że między nimi jest 10 lat różnicy.
Aneta jest żoną i matką lecz jej życie popada w rutynę, a najgorsze, że z małżeństwem jest tak samo. Na dodatek kobieta zaczyna wyczuwać na ubraniach męża zapach perfum obcej kobiety.
James jest kotem, który stawia na drodze Lidii Jeremiego i obserwuje rozwój wydarzeń swoimi kocimi oczami.
Lidia, Tatiana, Karolina, Aneta to przyjaciółki, które spotykają się co jakiś czas aby czasem ponarzekać na całe zło świata, a innym razem po to aby się pochwalić jak układa im się życie.
Chcę być w stu procentach szczera. Więc muszę opowiedzieć o czymś, co jeszcze ostatnio miało miejsce. Chodzi mi o to, że nigdy nie ciągnęło mnie do twórczości Pani Agnieszki, a dobre opinie jej książek skutecznie mnie odstraszały. Tak, odstraszały. Byłam chyba za bardzo uprzedzona. Chociaż nawet nie wiem czemu. Może przez te wszystkie pochwały, które czytałam na temat tych powieści? I czemu mówię w czasie przeszłym? Bo po przeczytaniu tej książki wszystko się zmieniło. Ta książka wszystko zmieniła. Była perfekcyjna pod każdym względem, a historia mnie w sobie na dobre rozkochała. Jeszcze z jednej strony chciałabym mieć się do czego przyczepić, ale z drugiej cieszę się, że nie mam do czego, bo to wszystko w niej było takie prawdziwe, bohaterowie byli zwykłymi ludźmi, którzy zmagają się ze swoimi problemami, ale jest to napisane w taki sposób, że czyta się to bardzo przyjemnie i ani trochę nie jest to nudne. Niektórzy mogliby zapytać "Co ciekawego może być w książce, w której czyta się o życiu zwykłych ludzi?". A jednak taka książka może być ciekawa jeśli tylko narracja jest poprowadzona w taki sposób, że wciąga czytelnika do tego świata i przeżywa się wszystko wraz z tymi ludźmi. Na dodatek oni są tacy, że nie da się ich nie polubić. Szczególnie polubiłam Tatianę, Ariela i Jeremiego. Książka jest napisana z różnych punktów widzenia i można poznać prawie każdego z bohaterów, dzięki czemu można się bardziej z nimi zżyć.
"Wszystko wina kota", to książka, która posiada bardzo proste przesłania, ale czasem najprostsze rzeczy mogą być najwspanialsze.
Już teraz wiem, że muszę przeczytać więcej książek Pani Agnieszki i przegonić te uprzedzenia jak najdalej, chociaż mam wrażenie, że już zostały przegonione. Ale co tam, przecież można zrobić to bardziej dobitnie, prawda? Przynajmniej to będzie dobrą wymówką aby w domu pojawiły się nowe książki :D
Klaudia Skiedrzyńska | (18.05.2017) |
Lidka Makowska to poczytna autorka bestsellerowych powieści, która od 10 lat pisze pod pseudonimem, jako Róża Mak. Jej agentka, a zarazem przyjaciółka namawia ją, aby w końcu odkryła karty i ujawniła swą prawdziwą tożsamość. Z wielkim ociąganiem ostatecznie Lidka zgadza się na wywiad, jednak stawia pewien warunek: wywiad ma przeprowadzić jeden z najlepszych recenzentów Jack Sparrow, który również ma ujawnić swoją tożsamość. Tajemniczy bloger uporczywie i z premedytacją kupuje kolejne książki autorki, tylko po to, aby w swoich recenzjach je skrytykować, przy tym czepiając się każdego słówka.
Autorka udzieliła prawo głosu niemalże wszystkim bohaterom przewijającym się przez karty powieści: Lidce i Jack'owi; najlepszym przyjaciółkom: Karolinie, Tatianie, i Anecie; oraz zabójczo przystojnemu sąsiadowi Jeremiemu. Przyznam, że bardzo lubię taki zabieg, bo nie dość, że poznajemy historię widzianą z wielu perspektyw, to również książka zyskuje na wartości, ponieważ fabuła zostaje rozszerzona o kolejne wątki. Każdy z bohaterów bowiem posiada własne życie, urazy z przeszłości i towarzyszące temu osobiste problemy, które wracają w najmniej oczekiwanym momencie.
Lingas-Łoniewskia w maleńkim stopniu przedstawia zaplecze zawodu pisarza, recenzenta – blogera, agenta literackiego, czytelnika i wydawcy. I choć czasami drą ze sobą koty, to łączy ich pewna sprawa, mianowicie, tworzą jedną wielką machinę, która bez choćby jednego elementu nie będzie prawidłowo funkcjonować.
Ukazuje również, jak wielką moc ma rodzina i przyjaźni. Kiedy potrzeba wsparcia lub pomocy, najbliżsi i przyjaciele zawsze będą przy nas. Dyskretnie zwraca uwagę, że nie warto tracić czasu na banalne kłótnie, bo życie jest na to zdecydowanie za krótkie. Zwykle, kiedy jest już za późno, dociera do nas, że w pewnym momencie popełniliśmy błąd – być może największy. Wystarczy być dobrym obserwatorem i uważnie słuchać, co mają do przekazania inni. Nie snuć domysłów, tylko nasłuchiwać. Tak wiele może to zmienić.
Wszystko wina kota to historia kilku kobiet. Po jej przeczytaniu robi się człowiekowi cieplej na serduchu. Niby wiadomo, kim jest Jack Sparrow oraz jak potoczą się dalsze losy, że ostatecznie będzie happy end, jednak w trakcie czytania jest sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji, przez co nasza pewność zostaje nieco zachwiana.
Książka znacznie różni się od poprzednich napisanych przez autorkę, co nie znaczy, że jest gorsza, bo tak nie jest. Nastawiłam się na lekką lekturę, z dużą dawką humoru, co prawda nie było go tyle, ile zakładałam, ale w rekompensacie dostałam kilka dopracowanych wątków obyczajowych. Jest zarazem zabawnie oraz nieco dramatycznie. A postaci są jednocześnie fikcyjne, jak i takie, które można spotkać na ulicy. Jestem zadowolona, to zdecydowanie przyjemna lektura o miłości i przyjaźni, która znajdzie swoich wielbicieli.
Autorka udzieliła prawo głosu niemalże wszystkim bohaterom przewijającym się przez karty powieści: Lidce i Jack'owi; najlepszym przyjaciółkom: Karolinie, Tatianie, i Anecie; oraz zabójczo przystojnemu sąsiadowi Jeremiemu. Przyznam, że bardzo lubię taki zabieg, bo nie dość, że poznajemy historię widzianą z wielu perspektyw, to również książka zyskuje na wartości, ponieważ fabuła zostaje rozszerzona o kolejne wątki. Każdy z bohaterów bowiem posiada własne życie, urazy z przeszłości i towarzyszące temu osobiste problemy, które wracają w najmniej oczekiwanym momencie.
Lingas-Łoniewskia w maleńkim stopniu przedstawia zaplecze zawodu pisarza, recenzenta – blogera, agenta literackiego, czytelnika i wydawcy. I choć czasami drą ze sobą koty, to łączy ich pewna sprawa, mianowicie, tworzą jedną wielką machinę, która bez choćby jednego elementu nie będzie prawidłowo funkcjonować.
Ukazuje również, jak wielką moc ma rodzina i przyjaźni. Kiedy potrzeba wsparcia lub pomocy, najbliżsi i przyjaciele zawsze będą przy nas. Dyskretnie zwraca uwagę, że nie warto tracić czasu na banalne kłótnie, bo życie jest na to zdecydowanie za krótkie. Zwykle, kiedy jest już za późno, dociera do nas, że w pewnym momencie popełniliśmy błąd – być może największy. Wystarczy być dobrym obserwatorem i uważnie słuchać, co mają do przekazania inni. Nie snuć domysłów, tylko nasłuchiwać. Tak wiele może to zmienić.
Wszystko wina kota to historia kilku kobiet. Po jej przeczytaniu robi się człowiekowi cieplej na serduchu. Niby wiadomo, kim jest Jack Sparrow oraz jak potoczą się dalsze losy, że ostatecznie będzie happy end, jednak w trakcie czytania jest sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji, przez co nasza pewność zostaje nieco zachwiana.
Książka znacznie różni się od poprzednich napisanych przez autorkę, co nie znaczy, że jest gorsza, bo tak nie jest. Nastawiłam się na lekką lekturę, z dużą dawką humoru, co prawda nie było go tyle, ile zakładałam, ale w rekompensacie dostałam kilka dopracowanych wątków obyczajowych. Jest zarazem zabawnie oraz nieco dramatycznie. A postaci są jednocześnie fikcyjne, jak i takie, które można spotkać na ulicy. Jestem zadowolona, to zdecydowanie przyjemna lektura o miłości i przyjaźni, która znajdzie swoich wielbicieli.
Małgorzata Stanisławska | (21.06.2017) |
Trzydziestopięcioletnia Lidia Makowska, to bestsellerowa pisarka, która na swoim koncie ma wydanych kilkanaście powieści. Ceni sobie prywatność, dlatego pisze pod pseudonimem, jako Róża Mak. Właśnie kończy swoją najnowszą książkę, która, tak jak i poprzednie, zostanie zrecenzowana, przez popularnego bloggera - Jacka Sparrowa. Za każdym razem musi on coś skrytykować i wytknąć niedociągnięcia, dlatego Lidka nieszczególnie za nim przepada i wolałaby, żeby przestał recenzować jej książki.
"- Skup się. Egzemplarze recenzenckie poszły do kilku wiodących blogerów. [...]
- A Jack Sparrow?
- Musimy mu wysłać. Jeśli wydawca go oleje, zjedzie nas na blogu i Instagramie. On ma tam miliony subskrybentów.
- I te miliony muszą czytać, jak ten koleś po raz enty zżera mnie na śniadanie?"
Dodatkowo jej agentka, a zarazem najlepsza przyjaciółka, Karolina, namawia ją na telewizyjny wywiad, w którym to cała Polska będzie mogła w końcu dowiedzieć się, kto kryje się za pseudonimem Róża Mak. Kobieta nie chce się ujawniać, gdyż dobrze jej, bez ingerencji mediów i fanów w swoje prywatne życie, jednak zdaje sobie sprawę, że najwyższy czas wyjść ze swojego kokona i ujawnić się światu. Ma jednak pewien warunek - wywiad musi przeprowadzić Jack Sparrow. Co z tego wszystkiego wyniknie? Aż strach się bać...
Jednocześnie sąsiad Lidki, Jeremi zaczyna ubiegać się o jej względy. Kobieta nie zostaje długo obojętna na urok przystojnego mężczyzny. Czyżby szykował się romans? Nie tak szybko, Jeremi skrywa tajemnice, których ujawnienie nie będzie łatwe... Czy mimo wszystko, dadzą sobie szansę? Tego już musicie się dowiedzieć sami, sięgając po tę książkę.
"Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od ciebie."
Na początku napiszę, że poznajemy nie tylko historię Lidki i Jeremiego. Narracja na przemian jest prowadzona przez tę dwójkę, ale także i przez przyjaciółki kobiety: Karolinę, Tatianę i Anetę, które swoje w życiu także przechodzą, oraz przez Jacka Sparrowa. Początkowo trochę mnie drażniło to wcinanie się innych bohaterów, ale z czasem mi przeszło. Pewnie dlatego, że się tego nie spodziewałam, gdyż na okładce widnieje opis życia tylko jednej z nich - Lidki.
Z jednej strony czegoś mi zabrakło, a z drugiej, czegoś było za dużo. Zdecydowanie za mało było dla mnie tej komedii. Spodziewałam się wybuchów śmiechu podczas lektury, a tylko parę razy się przy niej uśmiechnęłam. Może mam zbyt wymagające poczucie humoru? Zdaję sobie sprawę, że nie każdego bawią te same rzeczy, ale skoro to komedia, to mimo wszystko powinno być w niej zawarte trochę więcej humoru.
Na okładce widnieje napis "komedia romantyczna". Ja osobiście uwielbiam wszelkie historie miłosne, jednak tylko wtedy, gdy nie ma w nich za dużo lukru. Niestety w tym przypadku autorka trochę przesadziła - pod względem bohaterów oraz ich życia. To wszystko było tak mało prawdopodobne, że aż czasami śmieszne. No bo jakie istnieje prawdopodobieństwo, że trzy najlepsze przyjaciółki znajdą miłość swojego życia w tym samym czasie, a jedna uratuje swoje małżeństwo, uświadamiając sobie razem z mężem, jak bardzo się kochają? Bądźmy szczerzy, niemal zerowe. Rozumiem, że to komedia romantyczna, a te same z siebie są przesłodzone i mało realne, ale bez przesady.
Chociaż mam co do tej pozycji kilka uwag, to są one mało ważne, bo mimo wszystko przyjemnie mi się ją czytało i fajnie spędziłam przy niej czas. Polubiłam się z bohaterami, a głównie oczywiście z Lidką i Jeremim, którzy naprawdę zasługiwali na szczęście, zresztą tak samo jak reszta bohaterek. Co prawda domyśliłam się pewnej istotnej rzeczy, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze. O dziwo, pojawiły się także momenty, przy których zaszkliły mi się oczy, a smutek zakradł się do mojego serca, ale na szczęście nie trwało to długo. Chociaż patrząc z perspektywy poprzednich książek tej autorki, to jednego, czego się nauczyłam to tego, że nie można być niczego w jej powieściach pewnym, bo często serwuje czytelnikom zwroty akcji i momenty, których nikt by się nie spodziewał.
Lubię styl pisania tej autorki, więc nie zdziwiłam się, gdy "połknęłam" jej najnowszą powieść w kilka godzin, całkiem dobrze się przy niej bawiąc. Dodatkowo miło czytało mi się o tej całej otoczce wydawania książek i tego, jak to wygląda od środka. Pisanie, to fajny zawód i zazdroszczę autorom ich pracy i tego, że potrafią wymyślać takie przeróżne, a przy tym świetne historie i bohaterów, którzy zyskują sympatię czytelników. Naprawdę ich podziwiam i mam nadzieję, że wyobraźnia nigdy ich nie zawiedzie.
Jeśli więc szukacie lekkiej, przyjemnej i miejscami zabawnej komedii romantycznej, to ta pozycja jest idealna dla Was!
"- Skup się. Egzemplarze recenzenckie poszły do kilku wiodących blogerów. [...]
- A Jack Sparrow?
- Musimy mu wysłać. Jeśli wydawca go oleje, zjedzie nas na blogu i Instagramie. On ma tam miliony subskrybentów.
- I te miliony muszą czytać, jak ten koleś po raz enty zżera mnie na śniadanie?"
Dodatkowo jej agentka, a zarazem najlepsza przyjaciółka, Karolina, namawia ją na telewizyjny wywiad, w którym to cała Polska będzie mogła w końcu dowiedzieć się, kto kryje się za pseudonimem Róża Mak. Kobieta nie chce się ujawniać, gdyż dobrze jej, bez ingerencji mediów i fanów w swoje prywatne życie, jednak zdaje sobie sprawę, że najwyższy czas wyjść ze swojego kokona i ujawnić się światu. Ma jednak pewien warunek - wywiad musi przeprowadzić Jack Sparrow. Co z tego wszystkiego wyniknie? Aż strach się bać...
Jednocześnie sąsiad Lidki, Jeremi zaczyna ubiegać się o jej względy. Kobieta nie zostaje długo obojętna na urok przystojnego mężczyzny. Czyżby szykował się romans? Nie tak szybko, Jeremi skrywa tajemnice, których ujawnienie nie będzie łatwe... Czy mimo wszystko, dadzą sobie szansę? Tego już musicie się dowiedzieć sami, sięgając po tę książkę.
"Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od ciebie."
Na początku napiszę, że poznajemy nie tylko historię Lidki i Jeremiego. Narracja na przemian jest prowadzona przez tę dwójkę, ale także i przez przyjaciółki kobiety: Karolinę, Tatianę i Anetę, które swoje w życiu także przechodzą, oraz przez Jacka Sparrowa. Początkowo trochę mnie drażniło to wcinanie się innych bohaterów, ale z czasem mi przeszło. Pewnie dlatego, że się tego nie spodziewałam, gdyż na okładce widnieje opis życia tylko jednej z nich - Lidki.
Z jednej strony czegoś mi zabrakło, a z drugiej, czegoś było za dużo. Zdecydowanie za mało było dla mnie tej komedii. Spodziewałam się wybuchów śmiechu podczas lektury, a tylko parę razy się przy niej uśmiechnęłam. Może mam zbyt wymagające poczucie humoru? Zdaję sobie sprawę, że nie każdego bawią te same rzeczy, ale skoro to komedia, to mimo wszystko powinno być w niej zawarte trochę więcej humoru.
Na okładce widnieje napis "komedia romantyczna". Ja osobiście uwielbiam wszelkie historie miłosne, jednak tylko wtedy, gdy nie ma w nich za dużo lukru. Niestety w tym przypadku autorka trochę przesadziła - pod względem bohaterów oraz ich życia. To wszystko było tak mało prawdopodobne, że aż czasami śmieszne. No bo jakie istnieje prawdopodobieństwo, że trzy najlepsze przyjaciółki znajdą miłość swojego życia w tym samym czasie, a jedna uratuje swoje małżeństwo, uświadamiając sobie razem z mężem, jak bardzo się kochają? Bądźmy szczerzy, niemal zerowe. Rozumiem, że to komedia romantyczna, a te same z siebie są przesłodzone i mało realne, ale bez przesady.
Chociaż mam co do tej pozycji kilka uwag, to są one mało ważne, bo mimo wszystko przyjemnie mi się ją czytało i fajnie spędziłam przy niej czas. Polubiłam się z bohaterami, a głównie oczywiście z Lidką i Jeremim, którzy naprawdę zasługiwali na szczęście, zresztą tak samo jak reszta bohaterek. Co prawda domyśliłam się pewnej istotnej rzeczy, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze. O dziwo, pojawiły się także momenty, przy których zaszkliły mi się oczy, a smutek zakradł się do mojego serca, ale na szczęście nie trwało to długo. Chociaż patrząc z perspektywy poprzednich książek tej autorki, to jednego, czego się nauczyłam to tego, że nie można być niczego w jej powieściach pewnym, bo często serwuje czytelnikom zwroty akcji i momenty, których nikt by się nie spodziewał.
Lubię styl pisania tej autorki, więc nie zdziwiłam się, gdy "połknęłam" jej najnowszą powieść w kilka godzin, całkiem dobrze się przy niej bawiąc. Dodatkowo miło czytało mi się o tej całej otoczce wydawania książek i tego, jak to wygląda od środka. Pisanie, to fajny zawód i zazdroszczę autorom ich pracy i tego, że potrafią wymyślać takie przeróżne, a przy tym świetne historie i bohaterów, którzy zyskują sympatię czytelników. Naprawdę ich podziwiam i mam nadzieję, że wyobraźnia nigdy ich nie zawiedzie.
Jeśli więc szukacie lekkiej, przyjemnej i miejscami zabawnej komedii romantycznej, to ta pozycja jest idealna dla Was!
Domi Czyta | (21.11.2017) |
„Nie można wiecznie chodzić po kobiercu z róż – zauważyła zamyślona Tania.
- Nie o to mi chodzi. Wcale nie oczekuję bukietów róż. Czasem i zwykły hamburger może być miłym przerywnikiem. Właśnie o to chodzi. Nie da się ciągle trwać w romantycznym uniesieniu. Czasami warto mocniej uderzyć o ziemię. Ale trzeba to zrobić razem. A tymczasem ludzie mają tyle sekretów. I nie zamierzają się nimi dzielić nawet z kimś, kto podobno jest ważny – westchnęłam.” – fragment książki.
Jeśli właśnie planujecie urlop i macie jeszcze w bagażu miejsce na książkę lub poszukujecie prezentu dla ukochanej przyjaciółki, to najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jest ucieleśnieniem Waszych potrzeb :). „Wszystko wina kota” jest pogodną i pełną optymizmu oraz humoru opowieścią o tym, jak ważne są dla każdego człowieka takie uczucia jak: miłość, przyjaźń i zaufanie.
Agnieszka w przystępny i bardzo życiowy sposób nakreśliła losy czterech przyjaciółek: Lidki, Karoliny, Tatiany i Anety – trzydziestokilkuletnich mieszkanek Wrocławia, które z jednej strony odnoszą sukcesy w sferze zawodowej, co daje im satysfakcję i niezależność, ale z drugiej strony borykają się z przeciwnościami losu w życiu prywatnym, czy to jeśli chodzi o trzymanie mężczyzn na dystans z obawy przed odrzuceniem, czy to w kontekście małżeńskiej zdrady. Jednocześnie autorka oddaje głos dwóm męskim bohaterom, stąd też możemy śledzić wydarzenia z perspektywy blogera literackiego, recenzującego książki pod pseudonimem Jack Sparrow, jak również Jeremiego Szpaka – faceta z sąsiedztwa, którego ścieżki przetną się za sprawą jednego wszędobylskiego kota ze ścieżkami pewnej bestsellerowej pisarki. Ach, no i nie możemy zapomnieć o tym, że coś do powiedzenia ma sam kot, co z pewnością ucieszy sympatyków domowych tygrysów, które w dzisiejszych czasach zdaje się opanowały świat, a przynajmniej bardzo konsekwentnie do tego zmierzają.
Tytuł ten czyta się z prawdziwą przyjemnością i niesłabnącym od pierwszej do ostatniej strony zaciekawieniem, ponieważ perypetie plejady barwnych postaci przykuwają czytelnika, a w tym wypadku czytelniczkę, do fotela, kanapy czy każdej innej powierzchni płaskiej, znacząco utrudniając odłożenie książki choćby na moment. Każdy, kto miał już okazję zetknąć się z prozą Agnieszki, wie, że jest ona autorką o nieprzeciętnych zdolnościach splatania romantycznych uniesień z wątkami dramatycznymi. Nie inaczej jest w przypadku „Wszystko wina kota”, chociaż ciężar gatunkowy zdecydowanie leży tutaj, jak sam podtytuł książki wskazuje, po stronie komedii, miłości oraz… nieporozumień, wynikających z czystko ludzkiej obawy przed obnażeniem własnych emocji przed drugą osobą.
Polecam Wam serdecznie tę komedię romantyczną z kotem w tle, ponieważ gwarantuje ona rozrywkę w najczystszej postaci i pozostawia odbiorcę w radosnym nastroju. To taki promyczek słońca na literackiej mapie Polski.
- Nie o to mi chodzi. Wcale nie oczekuję bukietów róż. Czasem i zwykły hamburger może być miłym przerywnikiem. Właśnie o to chodzi. Nie da się ciągle trwać w romantycznym uniesieniu. Czasami warto mocniej uderzyć o ziemię. Ale trzeba to zrobić razem. A tymczasem ludzie mają tyle sekretów. I nie zamierzają się nimi dzielić nawet z kimś, kto podobno jest ważny – westchnęłam.” – fragment książki.
Jeśli właśnie planujecie urlop i macie jeszcze w bagażu miejsce na książkę lub poszukujecie prezentu dla ukochanej przyjaciółki, to najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jest ucieleśnieniem Waszych potrzeb :). „Wszystko wina kota” jest pogodną i pełną optymizmu oraz humoru opowieścią o tym, jak ważne są dla każdego człowieka takie uczucia jak: miłość, przyjaźń i zaufanie.
Agnieszka w przystępny i bardzo życiowy sposób nakreśliła losy czterech przyjaciółek: Lidki, Karoliny, Tatiany i Anety – trzydziestokilkuletnich mieszkanek Wrocławia, które z jednej strony odnoszą sukcesy w sferze zawodowej, co daje im satysfakcję i niezależność, ale z drugiej strony borykają się z przeciwnościami losu w życiu prywatnym, czy to jeśli chodzi o trzymanie mężczyzn na dystans z obawy przed odrzuceniem, czy to w kontekście małżeńskiej zdrady. Jednocześnie autorka oddaje głos dwóm męskim bohaterom, stąd też możemy śledzić wydarzenia z perspektywy blogera literackiego, recenzującego książki pod pseudonimem Jack Sparrow, jak również Jeremiego Szpaka – faceta z sąsiedztwa, którego ścieżki przetną się za sprawą jednego wszędobylskiego kota ze ścieżkami pewnej bestsellerowej pisarki. Ach, no i nie możemy zapomnieć o tym, że coś do powiedzenia ma sam kot, co z pewnością ucieszy sympatyków domowych tygrysów, które w dzisiejszych czasach zdaje się opanowały świat, a przynajmniej bardzo konsekwentnie do tego zmierzają.
Tytuł ten czyta się z prawdziwą przyjemnością i niesłabnącym od pierwszej do ostatniej strony zaciekawieniem, ponieważ perypetie plejady barwnych postaci przykuwają czytelnika, a w tym wypadku czytelniczkę, do fotela, kanapy czy każdej innej powierzchni płaskiej, znacząco utrudniając odłożenie książki choćby na moment. Każdy, kto miał już okazję zetknąć się z prozą Agnieszki, wie, że jest ona autorką o nieprzeciętnych zdolnościach splatania romantycznych uniesień z wątkami dramatycznymi. Nie inaczej jest w przypadku „Wszystko wina kota”, chociaż ciężar gatunkowy zdecydowanie leży tutaj, jak sam podtytuł książki wskazuje, po stronie komedii, miłości oraz… nieporozumień, wynikających z czystko ludzkiej obawy przed obnażeniem własnych emocji przed drugą osobą.
Polecam Wam serdecznie tę komedię romantyczną z kotem w tle, ponieważ gwarantuje ona rozrywkę w najczystszej postaci i pozostawia odbiorcę w radosnym nastroju. To taki promyczek słońca na literackiej mapie Polski.
Kocia Czytelniczka | (29.04.2018) |
W książce mamy do czynienia głównie z bestsellerową pisarką - Lidia Makowska, która już od paru lat tworzy książki pod pseudonimem - Róża Mak. Spotykamy się z nią kiedy kończy kolejną książkę, ale boi się ona co znowu pomyśli Jack Sparrow (spokojnie to nie gościu z "Piratów z Karaibów") - to bloger, który komentuje od lat wszystkie niedociągnięcia w jej książce. Jest nasza pisarka, namawiana przez swoją przyjaciółkę, a jednocześnie agentkę, aby pojawiła się w wywiadzie telewizyjnym i pokazała swoją prawdziwą twarz. Lidia żąda, aby wywiad przeprowadził Jack Sparrow, który również pisze pod pseudonimem.
Zakochałam się w tej książce z wielu powodów, ale można najpierw wyróżnić pierwszy. W końcu trafiła do mnie książka, która mówi o historii pisarki. Ze względu na to, że to zawód, jaki sama chciałabym mieć kiedyś, od razu się ucieszyłam. Muszę wam powiedzieć, że Lidia, jest bardzo zakręconą, roztrzepaną i energiczną osobą - chyba każda pisarka tak ma, więc może się nadaję ...
Powiem wam, że po raz pierwszy spotykam się z książką tej właśnie autorki, więc to jest ten moment, kiedy zapoznajesz się z (dla ciebie), nowym pisarzem. Autorka stworzyła bardzo sympatyczny klimat, że aż trudno było się odciągnąć od książki, dlatego daje to wielkiego plusa całej powieści. Na szczęście bohaterowie nie są przesłodzeni, czy w jakiś sposób wyolbrzymieni, wiec spokojnie, można się utożsamiać z danym bohaterem - w moim przypadku była to główna bohaterka.
Jednak jestem po części Jackiem, ponieważ znajdę zawsze coś co mi nie pasuje w książce, więc przepraszam was za to! Niestety było bardzo dużo wątków pobocznych, niestety zastosowanie takiego czegoś ma dwie strony medalu - jednym może się spodobać, ponieważ urozmaicenie książki, a drugim może nie przypaść do gustu. Niestety jestem w drugiej grupie, ponieważ nudziły mnie tamte historie, bardzo wkręciłam się w historie miłosną Lidii i surfera (nie będę wam tego zdradzać, ponieważ to jest cudne i cała magia książki by prysła).
Zakochałam się w wątku miłosnym głównej bohaterki. Wspaniały jest klimat książki. Bardzo mi się też podoba, że kluczową rolę ma kot! I spokojnie to nie jego wina! Zaczyna się majówka i powiem wam, że to idealna książka na ten okres i nie tylko. Jeśli masz doła, zły humor, albo są te dni, gdzie nie masz ochoty z nikim rozmawiać, chwytaj tą książkę, usiądź, nalej sobie lemoniady i życzę ci miłego czytania!
Zakochałam się w tej książce z wielu powodów, ale można najpierw wyróżnić pierwszy. W końcu trafiła do mnie książka, która mówi o historii pisarki. Ze względu na to, że to zawód, jaki sama chciałabym mieć kiedyś, od razu się ucieszyłam. Muszę wam powiedzieć, że Lidia, jest bardzo zakręconą, roztrzepaną i energiczną osobą - chyba każda pisarka tak ma, więc może się nadaję ...
Powiem wam, że po raz pierwszy spotykam się z książką tej właśnie autorki, więc to jest ten moment, kiedy zapoznajesz się z (dla ciebie), nowym pisarzem. Autorka stworzyła bardzo sympatyczny klimat, że aż trudno było się odciągnąć od książki, dlatego daje to wielkiego plusa całej powieści. Na szczęście bohaterowie nie są przesłodzeni, czy w jakiś sposób wyolbrzymieni, wiec spokojnie, można się utożsamiać z danym bohaterem - w moim przypadku była to główna bohaterka.
Jednak jestem po części Jackiem, ponieważ znajdę zawsze coś co mi nie pasuje w książce, więc przepraszam was za to! Niestety było bardzo dużo wątków pobocznych, niestety zastosowanie takiego czegoś ma dwie strony medalu - jednym może się spodobać, ponieważ urozmaicenie książki, a drugim może nie przypaść do gustu. Niestety jestem w drugiej grupie, ponieważ nudziły mnie tamte historie, bardzo wkręciłam się w historie miłosną Lidii i surfera (nie będę wam tego zdradzać, ponieważ to jest cudne i cała magia książki by prysła).
Zakochałam się w wątku miłosnym głównej bohaterki. Wspaniały jest klimat książki. Bardzo mi się też podoba, że kluczową rolę ma kot! I spokojnie to nie jego wina! Zaczyna się majówka i powiem wam, że to idealna książka na ten okres i nie tylko. Jeśli masz doła, zły humor, albo są te dni, gdzie nie masz ochoty z nikim rozmawiać, chwytaj tą książkę, usiądź, nalej sobie lemoniady i życzę ci miłego czytania!
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Na szczycie — K.N. Haner Singielka Rebeka Staton z powodu bardzo trudnej sytuacji życiowej zarabia na utrzymanie jako striptizerka w nocnym klubie go – go i dzieli mieszkanie ze swoi...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res