Stracone pokolenia, czyli co robią studenci za Twoje pieniądze
Cena: 34,99 zł 29,74 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Dowiedz się, co robią studenci za Twoje pieniądze
Jeśli myślałeś, że pilni studenci kształcą się, by mieć lepszą przyszłość, to chyba nigdy nie byłeś na polskiej uczelni. Jeśli ciekawi Cię, jak można zostać inżynierem bez nauki i jak dziś kształci się w Polsce studentów, to ta książka jest dla Ciebie.
Nie ma tu gładkich zdań, propagandowych formułek i mydlenia oczu. Jest za to przerażająca prawda, która nie raz Cię zaskoczy. Wejdź do świata szalonych imprez, wyproszonych ocen, ściągniętych egzaminów i zaliczeń, podczas których wiedzę liczy się butelką czegoś mocniejszego. Tutaj nikt nie ma zahamowań; każdy za to chce wyciągnąć dla siebie jak najwięcej.
Uwaga! Czytasz na własną odpowiedzialność…
Jeśli myślałeś, że pilni studenci kształcą się, by mieć lepszą przyszłość, to chyba nigdy nie byłeś na polskiej uczelni. Jeśli ciekawi Cię, jak można zostać inżynierem bez nauki i jak dziś kształci się w Polsce studentów, to ta książka jest dla Ciebie.
Nie ma tu gładkich zdań, propagandowych formułek i mydlenia oczu. Jest za to przerażająca prawda, która nie raz Cię zaskoczy. Wejdź do świata szalonych imprez, wyproszonych ocen, ściągniętych egzaminów i zaliczeń, podczas których wiedzę liczy się butelką czegoś mocniejszego. Tutaj nikt nie ma zahamowań; każdy za to chce wyciągnąć dla siebie jak najwięcej.
Uwaga! Czytasz na własną odpowiedzialność…
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura faktu
- Wydawca: Novae Res, 2020
- Format: 121x195
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 236
- ISBN: 978-83-8147-746-8
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 5 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Aldona KOWALCZYK | (18.05.2022) |
Cudowna. Polecam
Karolina Sobólska | (14.04.2020) |
"Stracone pokolenia, czyli co robią studenci za Twoje pieniądze" to książka autorstwa Jana Nowickiego, który ukończył jedną z politechnik w Polsce. Na własnym przykładzie pokazuje, jak wygląda rzeczywistość uczelni wyższych i jak niewiele trzeba, by zdać. Oczywiście, aby to zrobić, należy być po prostu wytrwałym i uparcie dążyć do celu. Oprócz realiów uczelni istotną rolę odgrywa życie studenckie, które w przypadku autora wygląda kwitnąco. W swojej książce, za pomocą 7 głównych rozdziałów opisuje kolejne 7 semestrów studiów inżynierskich. Każdy z nich zawiera w skrócie opis danego semestru, zaliczenia, wykładowców, przygody oraz życie towarzyskie autora. Wszystko przedstawione jest w sposób prosty, zrozumiały dla każdego czytelnika. Książka napisana została prostym stylem, z uwzględnieniem slangu młodzieżowego, który jest odpowiednio wytłumaczony w adnotacjach.
Książkę oceniam na ocenę 7/10. Jest wciągająca i interesująca. Do sięgnięcia po nią, skłonił mnie fakt, że sama niedawno rozpoczęłam studia. Z moich obserwacji i porównania z lekturą, na razie zgadzała się dość spora część. Zagłębiając się jednak w kolejne semestry, miałam wrażenie, że niektóre rzeczy są zmyślone. Choć szczerze mówiąc, może na którejś z politechnik dzieją się takie rzeczy.
Podsumowując całą lekturę, zgadzam się z autorem w wielu kwestiach. Główną z nich jest złudne twierdzenie, że bez studiów nic się nie osiągnie. Doświadczenie zdobyte przez te kilka lat w pracy może mieć większą moc niż jeden papierek. Oczywiście, zależy to od zawodu, bo są i takie, gdzie bez magistra ani rusz.
I jeszcze jedno - "przesiew" na studiach nie następuje wyłącznie w sesji. Często ludzie rezygnują w trakcie, po prostu z lenistwa.
http://carrrolinax3.blogspot.com/
Książkę oceniam na ocenę 7/10. Jest wciągająca i interesująca. Do sięgnięcia po nią, skłonił mnie fakt, że sama niedawno rozpoczęłam studia. Z moich obserwacji i porównania z lekturą, na razie zgadzała się dość spora część. Zagłębiając się jednak w kolejne semestry, miałam wrażenie, że niektóre rzeczy są zmyślone. Choć szczerze mówiąc, może na którejś z politechnik dzieją się takie rzeczy.
Podsumowując całą lekturę, zgadzam się z autorem w wielu kwestiach. Główną z nich jest złudne twierdzenie, że bez studiów nic się nie osiągnie. Doświadczenie zdobyte przez te kilka lat w pracy może mieć większą moc niż jeden papierek. Oczywiście, zależy to od zawodu, bo są i takie, gdzie bez magistra ani rusz.
I jeszcze jedno - "przesiew" na studiach nie następuje wyłącznie w sesji. Często ludzie rezygnują w trakcie, po prostu z lenistwa.
http://carrrolinax3.blogspot.com/
Małgosia Brzeska | (10.05.2020) |
„Ja uważałem, że ściąganie jest jak pieniądz – lubi ciszę”
Jan Nowicki zabiera nas w sentymentalną podróż do swoich czasów studenckich. A studiował na jednej z naszych politechnik. Opisuje swoje wrażenia i wspomnienia. Czy do końca prawdziwe, czasem ogarniała mnie wątpliwość.
Pewnie każdy z nas, kto studiował, ma wspomnienia z tego pięknego i beztroskiego okresu. Niektóre są miłe i ciepłe, inne niekoniecznie napawają radością, szczególnie, jak nadszedł okres trudnej sesji i zaliczeń. Ale czy miały u nas miejsce takie sytuacje, jak u bohatera? Owszem spotykało się różnych wykładowców, każdy miał swoje metody nauczania i zaliczania przedmiotów. Ale czy dochodziło do takich przekrętów, jak u Jana? Ja nie pamiętam aż takich sytuacji, jak kupowanie ocen, zaliczanie przedmiotów w domu u wykładowcy czy ciężka praca na działce. Wydają mi się one wielce przesadzone i wyolbrzymione. Tak naprawdę, jeżeli faktycznie mały miejsce opisywane sytuacje, to chyba powinien się nimi zainteresować wymiar sprawiedliwości …
„Wychodziłem z założenia, że jeśli nauczyłem się więcej niż na trójkę, to już był zmarnowany czas. Trójka to idealna ocena. Oznacza, że poświęciłeś na naukę minimum czasu potrzebnego, żeby zaliczyć przedmiot”.
Co robili studenci według opowieści autora? Jeden wniosek nasuwa się na myśl, że studenci na uczelni Jana zajmowali się wyłącznie imprezowaniem do białego rana i przelewaniem dużych ilości alkoholu. Nauka, niekoniecznie. Przyznam, że owszem studenci lubią i potrafią się bawić, co do tego nie mam wątpliwości. Ale zdecydowana większość studentów też przykłada się do nauki, chyba, że studiują tylko i wyłącznie dlatego, że takie marzenia mają rodzice. Z tej opowieści tchnie taki smutny obraz studenta, który studiuje, by spełnić oczekiwania rodziców, a oni ponadto jeszcze mu za to płacą. Ale nic nie robi dla siebie, nie odczuwa takiej wewnętrznej potrzeby. Nie chce się rozwijać, poznawać świat, zdobywać nowe umiejętności. Czas spędza na zabawie i zaliczaniu kolejnych panienek. I na dodatek jest nieuczciwy i mało ambitny. Wykorzystuje dziewczynę, Kasię, która jest w nim zakochana po uszy. Jest ona narzędziem, które umiejętnie wykorzystywane pozwala mu dotrzeć do końca studiów.
„Moim zdaniem studiuje się raczej dla znajomości, atmosfery i nacieszenia się dorosłością”.
Jak obserwuję dzisiejszą młodzież, która ukończyła studia, odnoszę wrażenie, że część z niej studiowała w analogiczny sposób jak autor. Uważają, że jak mają już papierek, to tak, jakby pozjadali wszystkie rozumy. A tak naprawdę, to nawet dobrze się podpisać nie potrafią, ale mniemanie o sobie mają takie, że aż strach z nimi rozmawiać.
„ - Co dają takie studia? Dodatkowe pięć lat dzieciństwa za pieniądze starych”.
W jednym zgadzam się z autorem, że studia nie są dla wszystkich, że nie wszyscy powinni studiować, że stały się one zbyt powszechne i łatwo dostępne. Większość młodych ludzi, aby przedłużyć sobie dzieciństwo i jak najdłużej żyć na garnuszku rodziców, rozpoczyna studia, które często trwają nie tylko pięć lat, ale i czasem znacznie dłużej. Tacy wieczni studenci, zero odpowiedzialności, za to mnóstwo zabawy.
„Co należy zrobić, aby powstrzymać gwałtowną inflację wykształcenia uniwersyteckiego?
NALEŻY PRZYWRÓCIĆ ELITARNOŚĆ STUDIÓW !!!
Absolutnie, bezwzględnie i niezwłocznie”.
Ta powieść zawiera wiele ciekawych myśli i przemyśleń autora, z którymi czasami można się zgodzić. Ale zawsze warto choć na chwilę cofnąć się w czasie i miło powspominać studenckie życie. Czy było takie jak u Jana Nowickiego, każdy sam musi odpowiedzieć na to pytanie.
UWAGA! Czytasz na własną odpowiedzialność. Pod tymi słowami podpisuję się bez chwili zastanowienia ...
Jan Nowicki zabiera nas w sentymentalną podróż do swoich czasów studenckich. A studiował na jednej z naszych politechnik. Opisuje swoje wrażenia i wspomnienia. Czy do końca prawdziwe, czasem ogarniała mnie wątpliwość.
Pewnie każdy z nas, kto studiował, ma wspomnienia z tego pięknego i beztroskiego okresu. Niektóre są miłe i ciepłe, inne niekoniecznie napawają radością, szczególnie, jak nadszedł okres trudnej sesji i zaliczeń. Ale czy miały u nas miejsce takie sytuacje, jak u bohatera? Owszem spotykało się różnych wykładowców, każdy miał swoje metody nauczania i zaliczania przedmiotów. Ale czy dochodziło do takich przekrętów, jak u Jana? Ja nie pamiętam aż takich sytuacji, jak kupowanie ocen, zaliczanie przedmiotów w domu u wykładowcy czy ciężka praca na działce. Wydają mi się one wielce przesadzone i wyolbrzymione. Tak naprawdę, jeżeli faktycznie mały miejsce opisywane sytuacje, to chyba powinien się nimi zainteresować wymiar sprawiedliwości …
„Wychodziłem z założenia, że jeśli nauczyłem się więcej niż na trójkę, to już był zmarnowany czas. Trójka to idealna ocena. Oznacza, że poświęciłeś na naukę minimum czasu potrzebnego, żeby zaliczyć przedmiot”.
Co robili studenci według opowieści autora? Jeden wniosek nasuwa się na myśl, że studenci na uczelni Jana zajmowali się wyłącznie imprezowaniem do białego rana i przelewaniem dużych ilości alkoholu. Nauka, niekoniecznie. Przyznam, że owszem studenci lubią i potrafią się bawić, co do tego nie mam wątpliwości. Ale zdecydowana większość studentów też przykłada się do nauki, chyba, że studiują tylko i wyłącznie dlatego, że takie marzenia mają rodzice. Z tej opowieści tchnie taki smutny obraz studenta, który studiuje, by spełnić oczekiwania rodziców, a oni ponadto jeszcze mu za to płacą. Ale nic nie robi dla siebie, nie odczuwa takiej wewnętrznej potrzeby. Nie chce się rozwijać, poznawać świat, zdobywać nowe umiejętności. Czas spędza na zabawie i zaliczaniu kolejnych panienek. I na dodatek jest nieuczciwy i mało ambitny. Wykorzystuje dziewczynę, Kasię, która jest w nim zakochana po uszy. Jest ona narzędziem, które umiejętnie wykorzystywane pozwala mu dotrzeć do końca studiów.
„Moim zdaniem studiuje się raczej dla znajomości, atmosfery i nacieszenia się dorosłością”.
Jak obserwuję dzisiejszą młodzież, która ukończyła studia, odnoszę wrażenie, że część z niej studiowała w analogiczny sposób jak autor. Uważają, że jak mają już papierek, to tak, jakby pozjadali wszystkie rozumy. A tak naprawdę, to nawet dobrze się podpisać nie potrafią, ale mniemanie o sobie mają takie, że aż strach z nimi rozmawiać.
„ - Co dają takie studia? Dodatkowe pięć lat dzieciństwa za pieniądze starych”.
W jednym zgadzam się z autorem, że studia nie są dla wszystkich, że nie wszyscy powinni studiować, że stały się one zbyt powszechne i łatwo dostępne. Większość młodych ludzi, aby przedłużyć sobie dzieciństwo i jak najdłużej żyć na garnuszku rodziców, rozpoczyna studia, które często trwają nie tylko pięć lat, ale i czasem znacznie dłużej. Tacy wieczni studenci, zero odpowiedzialności, za to mnóstwo zabawy.
„Co należy zrobić, aby powstrzymać gwałtowną inflację wykształcenia uniwersyteckiego?
NALEŻY PRZYWRÓCIĆ ELITARNOŚĆ STUDIÓW !!!
Absolutnie, bezwzględnie i niezwłocznie”.
Ta powieść zawiera wiele ciekawych myśli i przemyśleń autora, z którymi czasami można się zgodzić. Ale zawsze warto choć na chwilę cofnąć się w czasie i miło powspominać studenckie życie. Czy było takie jak u Jana Nowickiego, każdy sam musi odpowiedzieć na to pytanie.
UWAGA! Czytasz na własną odpowiedzialność. Pod tymi słowami podpisuję się bez chwili zastanowienia ...
Sabina Orłowska | (9.06.2020) |
"Studiuj i nie przejmuj się zbytnio. Pamiętaj, że przyda ci się w życiu tylko to, czego nie zrozumiesz"- ten cytat z jednej książek Eduardo Mendozy zapewne przyświecał autorowi podczas studiowania, jak i pisania książki "Stracone pokolenia, czyli co robią studenci za Twoje pieniądze.
Głównym narratorem, jak i bohaterem tej krótkiej książki jest Jan Nowicki (choć należy pamiętać, jak zawsze, że zbieżność imion i nazw jest przypadkowa). Przybiera ona kształt studenckiego indeksu, a każdy rozdział to kolejny semestr studiów protagonisty. A studia te bogate są w różnego rodzaju wydarzenia, zarówno na gruncie uczelnianym, jak i prywatnym. Przedstawiony jest tutaj okres swobodnego szaleństwa, jaki zazwyczaj większość z nas pamięta ze swojego doświadczenia, sposób przeżycia życia na tak zwanym 'spontanie', na zasadzie 'jakoś to się uda'. Lecz po drugiej stronie stoją wykładowcy, którzy często nie są wzorem cnót i właściwych form postępowania. Nie brakuje tutaj gorzkich podsumowań na temat między innymi sposobów zaliczania poszczególnych przedmiotów, gdzie główną kartą przetargową są pieniądze i inne dobra materialne. Można by potraktować tę pozycję jako formę krzywego zwierciadla, w którym każdy związany z nurtem uczelnianym może przyjrzeć się i wyciągnąć wnioski. I pomimo tego, że pozycja ta wydaje się z pozoru bardzo lekką, zabawną, wręcz anegdotyczną, to jej podsumowanie daje powody do przemyślenia i trudno się z chociażby z jego częścią nie zgodzić. Bo ze świecą szukać osoby, która powiedziałaby, że w życiu zawodowym przydała jej się wiedza ze wszystkich przedmiotów, jakie miała na studiach i wcale nie zmarnowała czasu, który poświęciła na nie, a który to czas mogła spożytkować owocniej.
Polecam zapoznać się z tą pozycją. Częściowo dla sentymentu i wspomnień, a częściowo aby samemu rozważyć chociażby słuszność i drugie dno samego tytułu. Czy aby na pewno pokolenia studentów są tymi "straconymi pokoleniami?"
Głównym narratorem, jak i bohaterem tej krótkiej książki jest Jan Nowicki (choć należy pamiętać, jak zawsze, że zbieżność imion i nazw jest przypadkowa). Przybiera ona kształt studenckiego indeksu, a każdy rozdział to kolejny semestr studiów protagonisty. A studia te bogate są w różnego rodzaju wydarzenia, zarówno na gruncie uczelnianym, jak i prywatnym. Przedstawiony jest tutaj okres swobodnego szaleństwa, jaki zazwyczaj większość z nas pamięta ze swojego doświadczenia, sposób przeżycia życia na tak zwanym 'spontanie', na zasadzie 'jakoś to się uda'. Lecz po drugiej stronie stoją wykładowcy, którzy często nie są wzorem cnót i właściwych form postępowania. Nie brakuje tutaj gorzkich podsumowań na temat między innymi sposobów zaliczania poszczególnych przedmiotów, gdzie główną kartą przetargową są pieniądze i inne dobra materialne. Można by potraktować tę pozycję jako formę krzywego zwierciadla, w którym każdy związany z nurtem uczelnianym może przyjrzeć się i wyciągnąć wnioski. I pomimo tego, że pozycja ta wydaje się z pozoru bardzo lekką, zabawną, wręcz anegdotyczną, to jej podsumowanie daje powody do przemyślenia i trudno się z chociażby z jego częścią nie zgodzić. Bo ze świecą szukać osoby, która powiedziałaby, że w życiu zawodowym przydała jej się wiedza ze wszystkich przedmiotów, jakie miała na studiach i wcale nie zmarnowała czasu, który poświęciła na nie, a który to czas mogła spożytkować owocniej.
Polecam zapoznać się z tą pozycją. Częściowo dla sentymentu i wspomnień, a częściowo aby samemu rozważyć chociażby słuszność i drugie dno samego tytułu. Czy aby na pewno pokolenia studentów są tymi "straconymi pokoleniami?"
girl inthebooks | (16.05.2020) |
Stracone pokolenia to tak naprawdę książka napisana przez byłego studenta, w której opisuje on po kolei 7 semestrów swojego ostatniego etapu edukacji. Już sam opis na okładce jak i pierwsze zdania, które czytamy w książce sugerują, a wręcz krzyczą do nas o tym jak negatywne postrzeganie procesu studiowania posiada autor. Jan Nowicki studiował na politechnice warszawskiej i był typem studenta, który zawsze wybierał najmniejszą linię oporu. Można zapłacić za projekt zamiast spędzać nad jego realizacją parę godzin? Żaden problem! W końcu rodzice skłonili go do pójścia na studia, więc posłuszny syn zrobi wszystko, aby ich zadowolić. Nieuczciwy nie tylko na egzaminach, ale także wobec matki i ojca, którzy płacą mu, aby tylko miał czas i zasoby do spokojnej nauki, a on zdecydowanie woli przeznaczać te kwoty na imprezy i inne atrakcje. Z biegiem lat okazuje się, że nawet wobec swojej dziewczyny nie był do końca uczciwy.
Jak odbierałam kolejne semestry?
Jako coraz większe naginanie rzeczywistości, bo o ile na początku opis prób unikania odpowiedzialności i obowiązków wydawał się po prostu perspektywą młodego lekkoducha wkraczającego w nowy świat, o tyle w dalszych latach miałam spore wrażenie, że dużo historii to tylko wyobraźnia autora. Poznajemy wiele technik na ściąganie i sytuacje, w których 20 długopisów to za mało, lub kiedy zaliczenie wcale nie jest równoznaczne ze sprawdzeniem wiedzy z danego przedmiotu, a polega na wykonaniu zupełnie innej czynności…
Czy podobała mi się ta pozycja?
Pół na pół, ale wiem, że takie odpowiedzi o niczym nie mówią.
Nie podobało mi się to, że od początku czułam wręcz agresję w wypowiedziach i opisach Jana. Tak jakby jedyną wersją studenta była ta próbująca unikać nauki i obowiązków, poświęcająca te lata przyjemności i chcąca po prostu wykorzystać możliwość przedłużenia dzieciństwa. Pretensje o to, że trzeba się nauczyć i wtedy będzie nam najlżej? No niestety, ale po to są studia. Od niedawna jestem studentką, ale od zawsze wiem jedno: studia nie są obowiązkowe, więc jeśli nie chcesz poszerzać swojej wiedzy, jeśli coś się nie interesuje to po prostu nie wybierasz tej drogi. Narzekanie na obowiązki, które są równoznaczne ze studiowaniem to w mojej opinii dziwne zachowanie.
Podobało mi się to, że jednak część przedstawionych historii dobrze obrazowała smutną rzeczywistość, z którą spotykamy się W ŻYCIU, A NIE TYLKO NA STUDIACH. Tu znajomości, tam mała zapłata, a tu niech ktoś to zrobi za mnie, czyli JAK ZROBIĆ (ZYSKAĆ), A SIĘ NIE NAROBIĆ ? Tak dzieje się nie tylko na wspomnianych tu uczelniach, ale również w pracy czy w wielu innych sytuacjach jakie nas spotykają. Typowe przekręty zostały tu opisane na pewno w sposób ciekawy i niezwykle różnorodny, więc jeśli myślicie, że jesteście mistrzami oszustwa to może się okazać, że o wielu trikach jeszcze nie wiecie!
PODSUMOWANIE:
Książka ukazująca perspektywę studenta lekkoducha, który na studia nie poszedł wcale w celu nauki, no to w takim razie w jakim? Przedłużenie dzieciństwa to jego sposób na najbliższe lata, w których towarzyszy mu czytelnik wczytując się w kolejne historie z poszczególnych semestrów. Im dalej tym opisy wydają się bardziej naginać rzeczywistość i być tylko wymysłem autora, ale może faktycznie takie rzeczy mają miejsce? Wydaje mi się, że za mało było wspominania o tym, że to tylko jedna perspektywa i jak wiadomo ile ludzi tyle opinii, a ile uczelni tyle historii studentów. Autor potrafi wszystko zobrazować dokładnie i ubrać w słowa tak, że szybko zapominamy, że to tylko jedna strona studiowania. „Stracone pokolenia” to dowód na to, że są przypadki, w których tytuł magistra czy inżyniera wcale nie musi świadczyć o wielu godzinach poświęconych nauce czy obszernej wiedzy, ale często jest po prostu wynikiem wykorzystania możliwości przedłużenia dzieciństwa.
Ja uważam, że jak ktoś chcę się uczyć to się uczy, a nie to nie, ale studia to świadomy wybór poszerzania wiedzy z zakresu, który nas interesuje i na tym w tych latach powinniśmy się skupić i wykorzystać tą możliwość rozwoju, którą nie każdy ma!
Jak odbierałam kolejne semestry?
Jako coraz większe naginanie rzeczywistości, bo o ile na początku opis prób unikania odpowiedzialności i obowiązków wydawał się po prostu perspektywą młodego lekkoducha wkraczającego w nowy świat, o tyle w dalszych latach miałam spore wrażenie, że dużo historii to tylko wyobraźnia autora. Poznajemy wiele technik na ściąganie i sytuacje, w których 20 długopisów to za mało, lub kiedy zaliczenie wcale nie jest równoznaczne ze sprawdzeniem wiedzy z danego przedmiotu, a polega na wykonaniu zupełnie innej czynności…
Czy podobała mi się ta pozycja?
Pół na pół, ale wiem, że takie odpowiedzi o niczym nie mówią.
Nie podobało mi się to, że od początku czułam wręcz agresję w wypowiedziach i opisach Jana. Tak jakby jedyną wersją studenta była ta próbująca unikać nauki i obowiązków, poświęcająca te lata przyjemności i chcąca po prostu wykorzystać możliwość przedłużenia dzieciństwa. Pretensje o to, że trzeba się nauczyć i wtedy będzie nam najlżej? No niestety, ale po to są studia. Od niedawna jestem studentką, ale od zawsze wiem jedno: studia nie są obowiązkowe, więc jeśli nie chcesz poszerzać swojej wiedzy, jeśli coś się nie interesuje to po prostu nie wybierasz tej drogi. Narzekanie na obowiązki, które są równoznaczne ze studiowaniem to w mojej opinii dziwne zachowanie.
Podobało mi się to, że jednak część przedstawionych historii dobrze obrazowała smutną rzeczywistość, z którą spotykamy się W ŻYCIU, A NIE TYLKO NA STUDIACH. Tu znajomości, tam mała zapłata, a tu niech ktoś to zrobi za mnie, czyli JAK ZROBIĆ (ZYSKAĆ), A SIĘ NIE NAROBIĆ ? Tak dzieje się nie tylko na wspomnianych tu uczelniach, ale również w pracy czy w wielu innych sytuacjach jakie nas spotykają. Typowe przekręty zostały tu opisane na pewno w sposób ciekawy i niezwykle różnorodny, więc jeśli myślicie, że jesteście mistrzami oszustwa to może się okazać, że o wielu trikach jeszcze nie wiecie!
PODSUMOWANIE:
Książka ukazująca perspektywę studenta lekkoducha, który na studia nie poszedł wcale w celu nauki, no to w takim razie w jakim? Przedłużenie dzieciństwa to jego sposób na najbliższe lata, w których towarzyszy mu czytelnik wczytując się w kolejne historie z poszczególnych semestrów. Im dalej tym opisy wydają się bardziej naginać rzeczywistość i być tylko wymysłem autora, ale może faktycznie takie rzeczy mają miejsce? Wydaje mi się, że za mało było wspominania o tym, że to tylko jedna perspektywa i jak wiadomo ile ludzi tyle opinii, a ile uczelni tyle historii studentów. Autor potrafi wszystko zobrazować dokładnie i ubrać w słowa tak, że szybko zapominamy, że to tylko jedna strona studiowania. „Stracone pokolenia” to dowód na to, że są przypadki, w których tytuł magistra czy inżyniera wcale nie musi świadczyć o wielu godzinach poświęconych nauce czy obszernej wiedzy, ale często jest po prostu wynikiem wykorzystania możliwości przedłużenia dzieciństwa.
Ja uważam, że jak ktoś chcę się uczyć to się uczy, a nie to nie, ale studia to świadomy wybór poszerzania wiedzy z zakresu, który nas interesuje i na tym w tych latach powinniśmy się skupić i wykorzystać tą możliwość rozwoju, którą nie każdy ma!
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Wielkie włoskie wakacje — Jolanta Kosowska Czy można odnaleźć miłość, podążając śladem nieistniejących wspomnień?
Klaudia i Karolina spędzają lato, podróżując po Włoszech. Pewnego dnia uwagę Klaudi... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res