Pokusa wszechmocy
Cena: 44,99 zł 38,24 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Nie zatrać siebie, kiedy przyjdzie ci wymierzyć sprawiedliwość
Matthew Shawn chce uciec przed swoją przeszłością. Strata najbliższych i niezwykłe zdolności, które zyskał, rujnują go od środka. Jednak to właśnie one prowadzą go na odizolowaną wyspę, gdzie zostaje przeszkolony w sztukach walki i otrzymuje niecodzienną propozycję od wpływowego miliardera, Dominica Gable’a.
W skorumpowanym Calvaray – mieście pełnym przemocy, rządzonym przez mafijne rodziny – potrzeba kogoś, kto zrobi to, na co innym brakuje odwagi. Matthew, razem z nowo poznanymi sprzymierzeńcami, w tym tajemniczą Emmą, podejmuje się niebezpiecznej walki z ludźmi, którzy zabijają, porywają i niszczą niewinnych bez cienia skrupułów. Stawia także czoła seryjnemu mordercy, obierającemu na celownik dzieci…
W konfrontacji z bezwzględnymi wrogami Shawn będzie musiał wybierać między tym, co słuszne, a tym, co konieczne. Każdy jego krok przybliży go nie tylko do celu, lecz także do granicy, za którą może stracić resztki człowieczeństwa.
Co się stanie, jeśli postanowi wymierzać sprawiedliwość na własnych zasadach?
Matthew Shawn chce uciec przed swoją przeszłością. Strata najbliższych i niezwykłe zdolności, które zyskał, rujnują go od środka. Jednak to właśnie one prowadzą go na odizolowaną wyspę, gdzie zostaje przeszkolony w sztukach walki i otrzymuje niecodzienną propozycję od wpływowego miliardera, Dominica Gable’a.
W skorumpowanym Calvaray – mieście pełnym przemocy, rządzonym przez mafijne rodziny – potrzeba kogoś, kto zrobi to, na co innym brakuje odwagi. Matthew, razem z nowo poznanymi sprzymierzeńcami, w tym tajemniczą Emmą, podejmuje się niebezpiecznej walki z ludźmi, którzy zabijają, porywają i niszczą niewinnych bez cienia skrupułów. Stawia także czoła seryjnemu mordercy, obierającemu na celownik dzieci…
W konfrontacji z bezwzględnymi wrogami Shawn będzie musiał wybierać między tym, co słuszne, a tym, co konieczne. Każdy jego krok przybliży go nie tylko do celu, lecz także do granicy, za którą może stracić resztki człowieczeństwa.
Co się stanie, jeśli postanowi wymierzać sprawiedliwość na własnych zasadach?
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 4 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Aleksy Kamil | (23.06.2025) |
Moja skrocona recenzja z portalu "nakanapie"
Aleksy
Powieść ta opowiada historię postaci, którą nie nazwę imieniem, by nie spłycać jej do tożsamości, lecz nazwę ją Człowiekiem. Ów Człowiek otrzymuje dar – boski, absolutny, wszechwładny. Nie ma w tym żadnego mitu, żadnej baśniowości – to dar czysty w swej grozie i czysty w swej pokusie. Jest to moc, która nie zna granic. Moc, która nie zna odpowiedzi, tylko pytania, bo odpowiedź znają tylko bogowie. A może właśnie nie znają? Bo nie wiadomo, skąd pochodzi ta siła – czy to wola wszechświata, tajemniczy zamysł Boga, czy może element większego, niepojętego planu? Autor celowo pozostawia to w mroku.
Człowiek ten z początku odrzuca dar, niczym Piłat odrzucający odpowiedzialność za Krew. Ale los – a może natura ludzka – sprawia, że skłania się ku niemu. I zaczyna się proces. Nie akcji – nie fabularnych zakrętów – lecz proces duszy, rozkład tożsamości, narodziny nie-boga. Bo kim staje się człowiek, który może wszystko? Nie, nie staje się bogiem. Staje się cieniem. Odbiciem w krzywym zwierciadle boskości.
Brutalność tej powieści nie polega na przemocy fizycznej – choć i tej nie brakuje – lecz na bezlitosnej wiwisekcji ludzkiego wnętrza. Skotniczny nie boi się pokazywać ciemności. Czyni to bez upiększeń, bez moralizowania, z taką intensywnością, że czytelnik czuje, jakby każde słowo rozcinało nerwy jego własnej duszy.
Centralnym motywem powieści jest pytanie: czy człowiek powinien posiadać władzę? Nie chodzi tu o władzę polityczną, ekonomiczną, nawet nie społeczną. Chodzi o władzę ontologiczną – władzę nad bytem, nad prawdą, nad istnieniem drugiego człowieka. Autor nie daje odpowiedzi, bo nie musi. Już samo zadanie pytania jest raną, która krwawi do końca lektury.
Człowiek z "Pokusy wszechmocy" nie jest bohaterem tragicznym. Nie zasługuje na tragizm. Nie ginie – ani dosłownie, ani duchowo – bo tragedia wymaga pewnej wielkości. On nie ginie. On staje się. I to, czym się staje, jest przerażające właśnie dlatego, że jest możliwe. Czytelnik nie może powiedzieć: "to mnie nie dotyczy". Bo to jest właśnie on. W zarodku. W potencjale. W pokusie, którą nosi każdy z nas.
Wielkość tej powieści nie leży w strukturze – choć struktura jest precyzyjna jak zegar w katordze. Nie leży w kreacjach postaci – choć są one tak żywe, jakby szeptały nam do ucha w nocy. Leży w tym, że nie pozwala uciec. Po lekturze nie można wrócić do codzienności. Człowiek odkłada książkę i wie, że nie ma już ucieczki. Został dotknięty.
Są sceny w tej powieści, które pozostają w duszy niczym zadra. Moment, w którym Człowiek pierwszy raz używa mocy, nie dla dobra, nie dla zła, ale dla potwierdzenia, że ją ma – to scena godna największych dramatów egzystencjalnych. Nie chodzi o sam akt – chodzi o jego bezcelowość. Bo to właśnie w bezcelowości zaczyna się prawdziwe zło.
Powieść ukazuje też innych ludzi, którzy pojawiają się na drodze protagonisty. Każdy z nich to lustro, w którym odbija się inne oblicze wszechmocy. Jest kobieta – symbol miłości, ale i granicy. Jest przyjaciel – symbol sumienia, które próbuje mówić, lecz głos jego jest coraz cichszy. Są tłumy – bo wszechmoc potrzebuje widowni. Bez świadków moc traci znaczenie. Człowiek chce, by inni wiedzieli, że może. I to "wiedzenie" jest trucizną.
W relacji między Mattem a Emmą – dwójką głównych bohaterów – tkwi równowaga. Mężczyzna i kobieta nie są tu dodatkami do siebie, lecz dwoma filarami tej samej konstrukcji. Oboje dźwigają na sobie ciężar historii, oboje noszą w sobie światło i mrok. I choć ich drogi się splatają i rozdzielają, to jedno pozostaje pewne: tylko w drugim człowieku można znaleźć wybawienie. Przyjaźń, a może nawet miłość – staje się tu nie luksusem, lecz koniecznością. To właśnie w drugim człowieku należy szukać iskry Boga. Nie w mocy. Nie w dominacji. Ale w relacji. W czułym spojrzeniu. W dłoni wyciągniętej ponad przepaścią.
Skotniczny pokazuje, że wszechmoc nie jest spełnieniem marzeń. Jest ich unicestwieniem. Bo gdy można wszystko, nic już nie ma wartości. Czym jest miłość, jeśli można ją wywołać? Czym jest przyjaźń, jeśli można ją kupić? Czym jest dobro, jeśli można je narzucić? W tej próżni pojawia się nicość, i Człowiek zaczyna do niej należeć.
Są momenty, gdy czytelnik ma nadzieję. Może się opamięta? Może zrezygnuje? Ale ta nadzieja jest z góry skazana na śmierć. Bo oto istota wszechmocy – nie oddaje się jej. Ona przejmuje. I choćby bohater płakał krwią, i choćby błagał o wyzwolenie – moc nie odchodzi. Ona czeka. Cicho. Jak cień za plecami.
Zakończenie powieści nie przynosi katharsis. I dobrze. Bo katharsis jest dla teatru. Ta powieść jest życiem. A życie nie kończy się oczyszczeniem. Kończy się ciszą, która nie daje spokoju. Ostatnie zdania – nie będę ich zdradzał – są jak uderzenie serca przed śmiercią. Niby nic, a jednak wszystko. Otwierają nowe pytanie: co dalej?
Nie chcę pisać o technice. Nie chcę analizować stylu, formy, kompozycji. Bo ta powieść nie potrzebuje analizy. Ona potrzebuje przeżycia. Trzeba ją przeczytać nie oczami, nie umysłem, lecz raną w duszy. Bo tylko ona zrozumie.
Czy "Pokusa wszechmocy" to arcydzieło? Tak. Ale nie dlatego, że jest idealna. Jest bowiem przerażająco nieidealna. Jak człowiek. Jak bóg. Jak świat. Arcydzieło nie dlatego, że podoba się wszystkim. Ale dlatego, że dotyka każdego.
Aleksy
Powieść ta opowiada historię postaci, którą nie nazwę imieniem, by nie spłycać jej do tożsamości, lecz nazwę ją Człowiekiem. Ów Człowiek otrzymuje dar – boski, absolutny, wszechwładny. Nie ma w tym żadnego mitu, żadnej baśniowości – to dar czysty w swej grozie i czysty w swej pokusie. Jest to moc, która nie zna granic. Moc, która nie zna odpowiedzi, tylko pytania, bo odpowiedź znają tylko bogowie. A może właśnie nie znają? Bo nie wiadomo, skąd pochodzi ta siła – czy to wola wszechświata, tajemniczy zamysł Boga, czy może element większego, niepojętego planu? Autor celowo pozostawia to w mroku.
Człowiek ten z początku odrzuca dar, niczym Piłat odrzucający odpowiedzialność za Krew. Ale los – a może natura ludzka – sprawia, że skłania się ku niemu. I zaczyna się proces. Nie akcji – nie fabularnych zakrętów – lecz proces duszy, rozkład tożsamości, narodziny nie-boga. Bo kim staje się człowiek, który może wszystko? Nie, nie staje się bogiem. Staje się cieniem. Odbiciem w krzywym zwierciadle boskości.
Brutalność tej powieści nie polega na przemocy fizycznej – choć i tej nie brakuje – lecz na bezlitosnej wiwisekcji ludzkiego wnętrza. Skotniczny nie boi się pokazywać ciemności. Czyni to bez upiększeń, bez moralizowania, z taką intensywnością, że czytelnik czuje, jakby każde słowo rozcinało nerwy jego własnej duszy.
Centralnym motywem powieści jest pytanie: czy człowiek powinien posiadać władzę? Nie chodzi tu o władzę polityczną, ekonomiczną, nawet nie społeczną. Chodzi o władzę ontologiczną – władzę nad bytem, nad prawdą, nad istnieniem drugiego człowieka. Autor nie daje odpowiedzi, bo nie musi. Już samo zadanie pytania jest raną, która krwawi do końca lektury.
Człowiek z "Pokusy wszechmocy" nie jest bohaterem tragicznym. Nie zasługuje na tragizm. Nie ginie – ani dosłownie, ani duchowo – bo tragedia wymaga pewnej wielkości. On nie ginie. On staje się. I to, czym się staje, jest przerażające właśnie dlatego, że jest możliwe. Czytelnik nie może powiedzieć: "to mnie nie dotyczy". Bo to jest właśnie on. W zarodku. W potencjale. W pokusie, którą nosi każdy z nas.
Wielkość tej powieści nie leży w strukturze – choć struktura jest precyzyjna jak zegar w katordze. Nie leży w kreacjach postaci – choć są one tak żywe, jakby szeptały nam do ucha w nocy. Leży w tym, że nie pozwala uciec. Po lekturze nie można wrócić do codzienności. Człowiek odkłada książkę i wie, że nie ma już ucieczki. Został dotknięty.
Są sceny w tej powieści, które pozostają w duszy niczym zadra. Moment, w którym Człowiek pierwszy raz używa mocy, nie dla dobra, nie dla zła, ale dla potwierdzenia, że ją ma – to scena godna największych dramatów egzystencjalnych. Nie chodzi o sam akt – chodzi o jego bezcelowość. Bo to właśnie w bezcelowości zaczyna się prawdziwe zło.
Powieść ukazuje też innych ludzi, którzy pojawiają się na drodze protagonisty. Każdy z nich to lustro, w którym odbija się inne oblicze wszechmocy. Jest kobieta – symbol miłości, ale i granicy. Jest przyjaciel – symbol sumienia, które próbuje mówić, lecz głos jego jest coraz cichszy. Są tłumy – bo wszechmoc potrzebuje widowni. Bez świadków moc traci znaczenie. Człowiek chce, by inni wiedzieli, że może. I to "wiedzenie" jest trucizną.
W relacji między Mattem a Emmą – dwójką głównych bohaterów – tkwi równowaga. Mężczyzna i kobieta nie są tu dodatkami do siebie, lecz dwoma filarami tej samej konstrukcji. Oboje dźwigają na sobie ciężar historii, oboje noszą w sobie światło i mrok. I choć ich drogi się splatają i rozdzielają, to jedno pozostaje pewne: tylko w drugim człowieku można znaleźć wybawienie. Przyjaźń, a może nawet miłość – staje się tu nie luksusem, lecz koniecznością. To właśnie w drugim człowieku należy szukać iskry Boga. Nie w mocy. Nie w dominacji. Ale w relacji. W czułym spojrzeniu. W dłoni wyciągniętej ponad przepaścią.
Skotniczny pokazuje, że wszechmoc nie jest spełnieniem marzeń. Jest ich unicestwieniem. Bo gdy można wszystko, nic już nie ma wartości. Czym jest miłość, jeśli można ją wywołać? Czym jest przyjaźń, jeśli można ją kupić? Czym jest dobro, jeśli można je narzucić? W tej próżni pojawia się nicość, i Człowiek zaczyna do niej należeć.
Są momenty, gdy czytelnik ma nadzieję. Może się opamięta? Może zrezygnuje? Ale ta nadzieja jest z góry skazana na śmierć. Bo oto istota wszechmocy – nie oddaje się jej. Ona przejmuje. I choćby bohater płakał krwią, i choćby błagał o wyzwolenie – moc nie odchodzi. Ona czeka. Cicho. Jak cień za plecami.
Zakończenie powieści nie przynosi katharsis. I dobrze. Bo katharsis jest dla teatru. Ta powieść jest życiem. A życie nie kończy się oczyszczeniem. Kończy się ciszą, która nie daje spokoju. Ostatnie zdania – nie będę ich zdradzał – są jak uderzenie serca przed śmiercią. Niby nic, a jednak wszystko. Otwierają nowe pytanie: co dalej?
Nie chcę pisać o technice. Nie chcę analizować stylu, formy, kompozycji. Bo ta powieść nie potrzebuje analizy. Ona potrzebuje przeżycia. Trzeba ją przeczytać nie oczami, nie umysłem, lecz raną w duszy. Bo tylko ona zrozumie.
Czy "Pokusa wszechmocy" to arcydzieło? Tak. Ale nie dlatego, że jest idealna. Jest bowiem przerażająco nieidealna. Jak człowiek. Jak bóg. Jak świat. Arcydzieło nie dlatego, że podoba się wszystkim. Ale dlatego, że dotyka każdego.
Maciej Uryga | (23.06.2025) |
Pokusa wszechmocy to jedno z najbardziej intrygujących i przejmujących dzieł współczesnej literatury polskiej. Łukasz Skotniczny stworzył powieść, która z powodzeniem może stanowić pomost pomiędzy literaturą egzystencjalną a nowoczesnym podejściem do opowieści o superbohaterach. To książka odważna, głęboka, z duszą, która nie tylko trzyma w napięciu, ale przede wszystkim porusza najczulsze struny ludzkiej psychiki.
Na pierwszy rzut oka historia Matthew Shawna może przypominać klasyczne opowieści o bohaterach z nadnaturalnymi zdolnościami — czytelnik szybko dostrzeże echa Batmana, zwłaszcza w zestawieniu z miastem Calvaray, pełnym zbrodni, korupcji i moralnego rozkładu. Jednak Skotniczny idzie dalej. Tam, gdzie Batman operuje w mroku jako symbol sprawiedliwości, Matthew zaczyna powoli zatracać granice między dobrem a złem. I właśnie tu dochodzimy do porównań znacznie głębszych.
Postać Matthew Shawna nosi w sobie piętno Rodiona Raskolnikowa. Wewnętrzne monologi bohatera — jego moralne dylematy, narastające poczucie winy, poczucie alienacji i osuwanie się w ciemność — przypominają o Zbrodni i karze Dostojewskiego. Zwłaszcza scena, w której Matt konfrontuje się z seryjnym mordercą dzieci, to moment kulminacyjny jego duchowej przemiany. Jak Raskolnikow, Matthew łamie granicę, za którą nie ma już powrotu, i zmuszony jest zmierzyć się nie tylko z konsekwencjami, ale i własnym sumieniem.
Pod względem struktury i tonu Pokusa wszechmocy momentami przypomina Watchmen Alana Moore’a — zwłaszcza przez kontrast pomiędzy różnymi wizjami sprawiedliwości (Matthew vs Ansel), filozoficzną głębię oraz ciężką atmosferę zepsutego świata. Jednak w odróżnieniu od komiksowych pierwowzorów, Skotniczny zanurza swoją opowieść w bardzo lirycznym, emocjonalnym klimacie, gdzie muzyka odgrywa niemalże rolę narratora duszy.
Warto podkreślić, że ścieżka dźwiękowa tej powieści to nie tylko tło — to integralna część narracji. Utwory takie jak „Dagger” Slowdive, "Roads" Portishead, "Come down to us" Buriala czy „Blowing in the Wind” Boba Dylana są nie tylko pięknymi smaczkami popkulturowymi, ale także kluczami do emocjonalnego świata bohaterów. Muzyka staje się wspólnym językiem dusz Matthew i Emmy — pary, która nie potrzebuje wielkich słów, by się zrozumieć.
Emma zresztą to jedna z najmocniejszych kobiecych postaci w historii literatury. Sarkastyczna, zadziorna, narcystyczna, a przy tym pełna bólu i tęsknoty za utraconym dzieciństwem. Jej relacja z Matthew to coś więcej niż wątek romantyczny — to przyjaźń, która staje się jedyną realną siłą powstrzymującą chłopaka przed upadkiem. Symboliczne gesty, jak otwarte drzwi do jej pokoju czy finałowa scena z muzyką Dylana, mówią więcej niż całe rozdziały. To znak, że Pokusa wszechmocy to książka pisana z wyczuciem, z sercem, ale i z głębokim zrozumieniem ludzkiej psychiki.
W czasach, gdy wiele książek z pogranicza literatury i popkultury idzie na skróty, Pokusa wszechmocy idzie pod prąd. Jest filozoficzna, pełna symboliki, a zarazem dynamiczna i wciągająca. To rzadkość — szczególnie w Polsce, gdzie literatura tego typu niemal nie istnieje. Skotniczny udowadnia, że można pisać o superbohaterach bez infantylności, że można tworzyć historie pełne przemocy i bólu, które jednocześnie są opowieściami o nadziei, przyjaźni i duchowym odkupieniu.
To książka, która powinna być czytana i dyskutowana — zarówno przez fanów komiksów, jak i przez miłośników literatury psychologicznej. Łukasz Skotniczny udowadnia, że ma nie tylko talent, ale i coś do powiedzenia. Pokusa wszechmocy to powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo — jak cichy refren piosenki, która wybrzmiewa w duszy jeszcze długo po tym, gdy zamkniemy ostatnią stronę.
Jeśli miałby to być debiut — to jeden z najmocniejszych debiutów ostatnich lat. Mimo, że jest to druga książka autora— to i tak jest to dzieło, które w moim odczuciu, można bez wahania nazwać wybitnym.
Na pierwszy rzut oka historia Matthew Shawna może przypominać klasyczne opowieści o bohaterach z nadnaturalnymi zdolnościami — czytelnik szybko dostrzeże echa Batmana, zwłaszcza w zestawieniu z miastem Calvaray, pełnym zbrodni, korupcji i moralnego rozkładu. Jednak Skotniczny idzie dalej. Tam, gdzie Batman operuje w mroku jako symbol sprawiedliwości, Matthew zaczyna powoli zatracać granice między dobrem a złem. I właśnie tu dochodzimy do porównań znacznie głębszych.
Postać Matthew Shawna nosi w sobie piętno Rodiona Raskolnikowa. Wewnętrzne monologi bohatera — jego moralne dylematy, narastające poczucie winy, poczucie alienacji i osuwanie się w ciemność — przypominają o Zbrodni i karze Dostojewskiego. Zwłaszcza scena, w której Matt konfrontuje się z seryjnym mordercą dzieci, to moment kulminacyjny jego duchowej przemiany. Jak Raskolnikow, Matthew łamie granicę, za którą nie ma już powrotu, i zmuszony jest zmierzyć się nie tylko z konsekwencjami, ale i własnym sumieniem.
Pod względem struktury i tonu Pokusa wszechmocy momentami przypomina Watchmen Alana Moore’a — zwłaszcza przez kontrast pomiędzy różnymi wizjami sprawiedliwości (Matthew vs Ansel), filozoficzną głębię oraz ciężką atmosferę zepsutego świata. Jednak w odróżnieniu od komiksowych pierwowzorów, Skotniczny zanurza swoją opowieść w bardzo lirycznym, emocjonalnym klimacie, gdzie muzyka odgrywa niemalże rolę narratora duszy.
Warto podkreślić, że ścieżka dźwiękowa tej powieści to nie tylko tło — to integralna część narracji. Utwory takie jak „Dagger” Slowdive, "Roads" Portishead, "Come down to us" Buriala czy „Blowing in the Wind” Boba Dylana są nie tylko pięknymi smaczkami popkulturowymi, ale także kluczami do emocjonalnego świata bohaterów. Muzyka staje się wspólnym językiem dusz Matthew i Emmy — pary, która nie potrzebuje wielkich słów, by się zrozumieć.
Emma zresztą to jedna z najmocniejszych kobiecych postaci w historii literatury. Sarkastyczna, zadziorna, narcystyczna, a przy tym pełna bólu i tęsknoty za utraconym dzieciństwem. Jej relacja z Matthew to coś więcej niż wątek romantyczny — to przyjaźń, która staje się jedyną realną siłą powstrzymującą chłopaka przed upadkiem. Symboliczne gesty, jak otwarte drzwi do jej pokoju czy finałowa scena z muzyką Dylana, mówią więcej niż całe rozdziały. To znak, że Pokusa wszechmocy to książka pisana z wyczuciem, z sercem, ale i z głębokim zrozumieniem ludzkiej psychiki.
W czasach, gdy wiele książek z pogranicza literatury i popkultury idzie na skróty, Pokusa wszechmocy idzie pod prąd. Jest filozoficzna, pełna symboliki, a zarazem dynamiczna i wciągająca. To rzadkość — szczególnie w Polsce, gdzie literatura tego typu niemal nie istnieje. Skotniczny udowadnia, że można pisać o superbohaterach bez infantylności, że można tworzyć historie pełne przemocy i bólu, które jednocześnie są opowieściami o nadziei, przyjaźni i duchowym odkupieniu.
To książka, która powinna być czytana i dyskutowana — zarówno przez fanów komiksów, jak i przez miłośników literatury psychologicznej. Łukasz Skotniczny udowadnia, że ma nie tylko talent, ale i coś do powiedzenia. Pokusa wszechmocy to powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo — jak cichy refren piosenki, która wybrzmiewa w duszy jeszcze długo po tym, gdy zamkniemy ostatnią stronę.
Jeśli miałby to być debiut — to jeden z najmocniejszych debiutów ostatnich lat. Mimo, że jest to druga książka autora— to i tak jest to dzieło, które w moim odczuciu, można bez wahania nazwać wybitnym.
Mariusz Czerwiński | (29.04.2025) |
Pokusa wszechmocy autorstwa Łukasza Skotnicznego wydana przez Wydawnictwo Novae Res
#współpracabarterowa
Pokusa wszechmocy to książka w moim odbiorze dziwna - zacznę od minusów. Dialogi są denne i wywołujące cringe, często patetyczne lub polegają na wymianie cytatów z piosenek (kto tak w ogóle rozmawia),a główny bohater w tym wszystkim jest arogancki i przesadnie pewny siebie. W dodatku opisy momentami są aż nazbyt szczegółowe by później ominąć jakiś fragment, który by wymagał opisu. W tym wszystkim mamy okropnie naiwną fabułę, której zakończenie wzbudziło we mnie podwójną konsternację. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać. Mamy do czynienia z powieścią prawie superbohaterską, gdzie z niewyjaśnionych powodów trzy osoby mają jakieś moce telekinetyczne (co w ogóle nie było wyjaśnione). Główny bohater jest jeszcze przeszkolonym w sztukach walki mocarnym mężczyzną i w pewnym momencie przekracza granicę walki z przestępczością dokonując zabójstwa jednego pe**fila. W rezultacie przechodzi na "ciemną stronę mocy" i zatraca się w próbie wyczyszczenia miasta z wszelkiego zła. Ale (co za zaskoczenie) w końcu się orientuję dzięki pewnym okolicznościom, że poszedł za daleko i chce na powrót być sobą. Niby spoko koncept gdyby KTOŚ NIE ZAPOMNIAŁ, ŻE W MIĘDZYCZASIE POWYBIJAŁ ZE 100 LUDZI W BARDZO BRUTALNY SPOSÓB. Ale żałuje i wszystko wróciło do normy.
Mimo mojego narzekania, naprawdę dobrze się bawiłem przy tej książce - czytało się ją luźno, a charakter jednej z bohaterek - Emmy, z którą przyszło pracować głównemu bohaterowi został wybitnie napisany. Mimo początkowej żenady bardzo wkręciłem się w genialnie poprowadzoną relacją między tą dwójką. Naprawdę przemyślany wątek. Matthew mimo irytujących cech też jest postacią z krwi i kości, ze swoją mroczną historią, ze znajomymi, których poznał przed fabułą książki. Czuć, że były w nich realne postacie. Naprawdę się wciągnąłem w tą brutalną historię, która o dziwo ma aż nazbyt dużo pe**filii. Naprawdę aż tak dużo jest takich obrzydliwych ludzi? Przynajmniej cały wątek był dobrze poprowadzony potępiając takie zachowanie i pokazując, że sprawiedliwość w końcu ich dosięgnie.
Pokusa Wszechmocy to książka przeciętna, naiwna, momentami głupia, którą trudno mi negatywnie ocenić bo naprawdę świetnie się przy niej bawiłem. Starając się zachować balans między moją radością z czytania, a jakością książki wystawię chyba sprawiedliwe 7/10. Ciekawe co jeszcze dla nas ciekawego Łukasz Skotniczny przygotuje. Ja z ciekawości będę obserwować!
#współpracabarterowa
Pokusa wszechmocy to książka w moim odbiorze dziwna - zacznę od minusów. Dialogi są denne i wywołujące cringe, często patetyczne lub polegają na wymianie cytatów z piosenek (kto tak w ogóle rozmawia),a główny bohater w tym wszystkim jest arogancki i przesadnie pewny siebie. W dodatku opisy momentami są aż nazbyt szczegółowe by później ominąć jakiś fragment, który by wymagał opisu. W tym wszystkim mamy okropnie naiwną fabułę, której zakończenie wzbudziło we mnie podwójną konsternację. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać. Mamy do czynienia z powieścią prawie superbohaterską, gdzie z niewyjaśnionych powodów trzy osoby mają jakieś moce telekinetyczne (co w ogóle nie było wyjaśnione). Główny bohater jest jeszcze przeszkolonym w sztukach walki mocarnym mężczyzną i w pewnym momencie przekracza granicę walki z przestępczością dokonując zabójstwa jednego pe**fila. W rezultacie przechodzi na "ciemną stronę mocy" i zatraca się w próbie wyczyszczenia miasta z wszelkiego zła. Ale (co za zaskoczenie) w końcu się orientuję dzięki pewnym okolicznościom, że poszedł za daleko i chce na powrót być sobą. Niby spoko koncept gdyby KTOŚ NIE ZAPOMNIAŁ, ŻE W MIĘDZYCZASIE POWYBIJAŁ ZE 100 LUDZI W BARDZO BRUTALNY SPOSÓB. Ale żałuje i wszystko wróciło do normy.
Mimo mojego narzekania, naprawdę dobrze się bawiłem przy tej książce - czytało się ją luźno, a charakter jednej z bohaterek - Emmy, z którą przyszło pracować głównemu bohaterowi został wybitnie napisany. Mimo początkowej żenady bardzo wkręciłem się w genialnie poprowadzoną relacją między tą dwójką. Naprawdę przemyślany wątek. Matthew mimo irytujących cech też jest postacią z krwi i kości, ze swoją mroczną historią, ze znajomymi, których poznał przed fabułą książki. Czuć, że były w nich realne postacie. Naprawdę się wciągnąłem w tą brutalną historię, która o dziwo ma aż nazbyt dużo pe**filii. Naprawdę aż tak dużo jest takich obrzydliwych ludzi? Przynajmniej cały wątek był dobrze poprowadzony potępiając takie zachowanie i pokazując, że sprawiedliwość w końcu ich dosięgnie.
Pokusa Wszechmocy to książka przeciętna, naiwna, momentami głupia, którą trudno mi negatywnie ocenić bo naprawdę świetnie się przy niej bawiłem. Starając się zachować balans między moją radością z czytania, a jakością książki wystawię chyba sprawiedliwe 7/10. Ciekawe co jeszcze dla nas ciekawego Łukasz Skotniczny przygotuje. Ja z ciekawości będę obserwować!
Sylwia Kas | (22.06.2025) |
Znacie serię X-MEN? Ja swego czasu namiętnie oglądałam filmy z tego uniwersum, nie mogąc się zdecydować, jakie moce chciałabym posiadać.
Książka, z którą dziś do Was przychodzę, opowiada o grupie ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami, którzy postanowili na własną rękę wymierzać sprawiedliwość. Główny bohater, Matthew Shawn, wykorzystuje swoje niecodzienne umiejętności tylko wtedy, kiedy jest to konieczne, są jednak inni, którzy mają w swoim mniemaniu misję, polegającą na oczyszczeniu społeczeństwa ze "śmieci", którymi są według nich przestępcy. Matthew dołącza do grupy "czyścicieli" i zaczyna się zmieniać. Autor świetnie pokazał, jak całkowita bezkarność wpływa destrukcyjnie na moralność człowieka. Samozwańczy "sprawiedliwi" stają się policjantami, sądem i katami w jednym, w ogóle nie analizując, jakie były powody popełnienia przestępstwa, nie biorąc też pod uwagę jego kategorii. Morderstwo - karą jest śmierć, zdrada - karą również jest śmierć! Kreacja postaci jest bardzo dobra, bohaterowie są wielowymiarowi i świetnie scharakteryzowani. Jeżeli chodzi o akcję, to jest różnie. Początek powieści jest bardzo intrygujący i trzyma w napięciu. Autor przybliża czytelnikowi życie i motywy kierujące osobami, mającymi zamiar popełnić czyn, który zwróci na nich uwagę "sprawiedliwego". Potem tej otoczki obyczajowej już nie ma i robi się schematycznie: cel - kara, następny cel - kara. Nie zmienia to jednak faktu, że czyta się tę powieść bardzo dobrze, ale muszę ostrzec, że jest naprawdę brutalnie i makabrycznie. Kary wymierzane złoczyńcom są szczegółowo opisane, dlatego odradzam lekturę osobom wrażliwym. Mi się podobało, polecam!
[współpraca recenzencka]
Książka, z którą dziś do Was przychodzę, opowiada o grupie ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami, którzy postanowili na własną rękę wymierzać sprawiedliwość. Główny bohater, Matthew Shawn, wykorzystuje swoje niecodzienne umiejętności tylko wtedy, kiedy jest to konieczne, są jednak inni, którzy mają w swoim mniemaniu misję, polegającą na oczyszczeniu społeczeństwa ze "śmieci", którymi są według nich przestępcy. Matthew dołącza do grupy "czyścicieli" i zaczyna się zmieniać. Autor świetnie pokazał, jak całkowita bezkarność wpływa destrukcyjnie na moralność człowieka. Samozwańczy "sprawiedliwi" stają się policjantami, sądem i katami w jednym, w ogóle nie analizując, jakie były powody popełnienia przestępstwa, nie biorąc też pod uwagę jego kategorii. Morderstwo - karą jest śmierć, zdrada - karą również jest śmierć! Kreacja postaci jest bardzo dobra, bohaterowie są wielowymiarowi i świetnie scharakteryzowani. Jeżeli chodzi o akcję, to jest różnie. Początek powieści jest bardzo intrygujący i trzyma w napięciu. Autor przybliża czytelnikowi życie i motywy kierujące osobami, mającymi zamiar popełnić czyn, który zwróci na nich uwagę "sprawiedliwego". Potem tej otoczki obyczajowej już nie ma i robi się schematycznie: cel - kara, następny cel - kara. Nie zmienia to jednak faktu, że czyta się tę powieść bardzo dobrze, ale muszę ostrzec, że jest naprawdę brutalnie i makabrycznie. Kary wymierzane złoczyńcom są szczegółowo opisane, dlatego odradzam lekturę osobom wrażliwym. Mi się podobało, polecam!
[współpraca recenzencka]
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
![]() |
Co kryją góry Wicklow — Malena Malewska Gdy umysł zawodzi, trzeba balansować między fikcją a rzeczywistością
Karolina jako nastolatka została znaleziona na irlandzkim wzgórzu – nieprzytomna, bos... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res