Krew Rodu Allgar
Cena: 34,00 zł 28,90 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Na planecie Agros od pięciuset lat rządzi Bractwo Jedności. Przejęło władzę w wyniku rebelii zwanej Wiosną Ludów, pokonawszy władców mocy. Ich głównym celem jest niedopuszczenie do odrodzenia się mocarzy, dlatego wszyscy oni objęci są ścisłą kontrolą i muszą nosić osobiste blokery, hamujące ich umiejętności. Mimo że planecie grozi zagłada ze strony zbliżającej się planetoidy, Bractwo nie chce pójść na ustępstwa wobec mocarzy.
Tymczasem w Enstill zawiązuje się spisek przeciw Bractwu, kierowany przez hrabiego at’Duranna. Dotychczas snute plany mogą zostać zniweczone, gdy seryjny morderca porywa kolejną kobietę. Ale to nie wszystko – spiskowcy nie mają pojęcia, że jedno z supermocarstw nie zawaha się użyć broni jądrowej w przypadku odrodzenia się władców mocy.
Tymczasem w Enstill zawiązuje się spisek przeciw Bractwu, kierowany przez hrabiego at’Duranna. Dotychczas snute plany mogą zostać zniweczone, gdy seryjny morderca porywa kolejną kobietę. Ale to nie wszystko – spiskowcy nie mają pojęcia, że jedno z supermocarstw nie zawaha się użyć broni jądrowej w przypadku odrodzenia się władców mocy.
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 4 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Karolina Szpilka | (1.09.2014) |
Nie oceniaj książki po okładce? Czasami się udaje! I teraz też tak było. Okładka była tym, co spodobało mi się tak bardzo, że nie zastanawiałam się za długo i stwierdziłam, że koniecznie muszę mieć tę książkę. Do tego jeszcze miałam ochotę na czystą, prostą (nie do końca) fantastykę. Padło na Krew rodu Allgar i jak się okazało, okładka jest dobrym kierunkowskazem. Nie mogę się na nią napatrzeć - coś mnie mocno do niej ciągnie. Wydanie samo w sobie jest cudowne. A historia tylko idealnie dorównuje poziomem.
Na planecie Agros nie działo się za dobrze. Przy władzy byli władcy mocy. Bractwo Jedności odkryło jednak kamienie, które neutralizują ich moc i przejęli władzę. Bunt nazwano Wiosną Ludów. Minęło pięćset lat i pojawiają się podejrzenia, że mocarze odradzają się. Planecie grozi szybko zbliżająca się planetoida, która zniszczy większość Agros. Mimo zagłady Bractwo jest nieugięte. Nie ufają potomkom władców mocy i nie pozwalają im na używanie swojej siły. Nie przewidują, że mocarze znaleźli sposób, który pozwala im na używanie mocy i planują urosnąć w siłę. Nie mogą pozwolić sobie na żadne błędy. Jednym z mocarzy, którzy wszystko planują, jest hrabia at'Durann. Jego plany szybko się rozwijają i zbliżają do końca. Pojawiają się jednak pewne niedogodności, które całkiem mogą zniweczyć całe przedsięwzięcie.
Nic więcej Wam nie zdradzę! Po prostu sami musicie chwycić za tę książkę, gdyż jest naprawdę czymś niesamowitym. Lubię kryminały, fantastykę i prawie wszystkie gatunki. Rzadko jednak trafia się coś na tyle wspaniałego, że nawet nie zwraca się uwagi na to, jakiego gatunku książkę właśnie poznajemy. Trzeba też powiedzieć, że wśród polskich autorów dość trudno o coś bardzo dobrego. Już wcześniej wspominałam, że w tych zagranicznych pozycjach jest to coś. A przecież Ci zagraniczni autorzy wcale nie są lepsi niż Ci nasi, polscy. Dobrym dowodem na to jest Janusz Warchlewski. Jego powieść wciągnęła mnie bez reszty. Nieczęsto się zdarza, żebym chciała i planowała wrócić do jakiejś książki ale jestem pewna, że ta nieraz pojawi się jeszcze w moich dłoniach.
Podobało mi się to, że nie próbowałam przewidzieć, co będzie dalej. Chciałam poznać historię taką, jaką napisał autor. Bez żadnych domysłów, by zaskakiwało mnie to, co powinno. Naprawdę jeszcze nigdy nie miałam takiej sytuacji. Zwykle jestem z tych niecierpliwych, co to za wszelką cenę chcą się wszystkiego domyśleć. Jestem wdzięczna autorowi, że stworzył coś, co CHCIAŁAM, by mnie zaskoczyło. Zakochałam się w tej historii już od samego początku. Ten klimat, który jej towarzyszy... Zdecydowanie trafił w mój gust czytelniczy.
Podobały mi się też postacie. Mocarze to coś nowego, oryginalnego. Nie wampiry i jakieś inne, standardowe potworki. Tutaj mamy NOWOŚĆ, a o to na polskim, w sumie jakimkolwiek, rynku ciężko. Wydaje się przecież, że już wszystko zostało wymyślone. A później pojawiają się tacy ludzie jak pan Warchlewski i pokazują wszystkim, że jednak nie. To naprawdę cudowne, nie uważacie? Że istnieją tacy luidzie, dzięki którym nie zostajemy zawaleni stosem podobnych do siebie powieści i mamy bardzo ograniczony wybór. W sumie zostajemy zawaleni, fakt. Jednak można natknąć się na coś, czego jeszcze nie było. Takie odkrycia są na miarę złota.
Kiedy przeglądałam zapowiedzi tej książki napotkałam się na komentarz, że ona odstrasza a opis jest koszmarny. Nie wiem, jak można tak myśleć. Ta osoba również stwierdziła, że nawiązanie do historii jest ogromnym minusem. Dlaczego? Naprawdę nie potrafię zrozumieć. Niby czemu my możemy mieć swoją Wiosnę Ludów, a Ci w Agrosie nie? Doprawdy...
Po raz kolejny udało mi się trafić na prawdziwą perełkę kierując się wyłącznie okładką. Jak widać nie zawsze trzeba słuchać utartych reguł. Nie trzeba chwytać za rozlatujące się książki lub te, co mają brzydkie okładki ot tak, żeby nie było. Jeśli walory artystyczne danej pozycji zachwycają to jeszcze lepiej! Niech wyróżnia się na tle innych. Aż musiałam zerknąć, kto stworzył tą cudowną okładkę. Dla pana Krzysztofa Urbańskiego wielka czekolada! Z pewnością mu się należy.
Patrząc na inne książki tego autora natknęłam się na Miecz boga wojny. Nie wiem, czy ta książka już wyszła, czy jest po prostu zapowiedzią. Wydaje mi się, że raczej to drugie. Ale z pewnością chętnie za nią chwycę. Niesamowita wyobraźnia pana Warchlewskiego jak najbardziej na tak.
Na planecie Agros nie działo się za dobrze. Przy władzy byli władcy mocy. Bractwo Jedności odkryło jednak kamienie, które neutralizują ich moc i przejęli władzę. Bunt nazwano Wiosną Ludów. Minęło pięćset lat i pojawiają się podejrzenia, że mocarze odradzają się. Planecie grozi szybko zbliżająca się planetoida, która zniszczy większość Agros. Mimo zagłady Bractwo jest nieugięte. Nie ufają potomkom władców mocy i nie pozwalają im na używanie swojej siły. Nie przewidują, że mocarze znaleźli sposób, który pozwala im na używanie mocy i planują urosnąć w siłę. Nie mogą pozwolić sobie na żadne błędy. Jednym z mocarzy, którzy wszystko planują, jest hrabia at'Durann. Jego plany szybko się rozwijają i zbliżają do końca. Pojawiają się jednak pewne niedogodności, które całkiem mogą zniweczyć całe przedsięwzięcie.
Nic więcej Wam nie zdradzę! Po prostu sami musicie chwycić za tę książkę, gdyż jest naprawdę czymś niesamowitym. Lubię kryminały, fantastykę i prawie wszystkie gatunki. Rzadko jednak trafia się coś na tyle wspaniałego, że nawet nie zwraca się uwagi na to, jakiego gatunku książkę właśnie poznajemy. Trzeba też powiedzieć, że wśród polskich autorów dość trudno o coś bardzo dobrego. Już wcześniej wspominałam, że w tych zagranicznych pozycjach jest to coś. A przecież Ci zagraniczni autorzy wcale nie są lepsi niż Ci nasi, polscy. Dobrym dowodem na to jest Janusz Warchlewski. Jego powieść wciągnęła mnie bez reszty. Nieczęsto się zdarza, żebym chciała i planowała wrócić do jakiejś książki ale jestem pewna, że ta nieraz pojawi się jeszcze w moich dłoniach.
Podobało mi się to, że nie próbowałam przewidzieć, co będzie dalej. Chciałam poznać historię taką, jaką napisał autor. Bez żadnych domysłów, by zaskakiwało mnie to, co powinno. Naprawdę jeszcze nigdy nie miałam takiej sytuacji. Zwykle jestem z tych niecierpliwych, co to za wszelką cenę chcą się wszystkiego domyśleć. Jestem wdzięczna autorowi, że stworzył coś, co CHCIAŁAM, by mnie zaskoczyło. Zakochałam się w tej historii już od samego początku. Ten klimat, który jej towarzyszy... Zdecydowanie trafił w mój gust czytelniczy.
Podobały mi się też postacie. Mocarze to coś nowego, oryginalnego. Nie wampiry i jakieś inne, standardowe potworki. Tutaj mamy NOWOŚĆ, a o to na polskim, w sumie jakimkolwiek, rynku ciężko. Wydaje się przecież, że już wszystko zostało wymyślone. A później pojawiają się tacy ludzie jak pan Warchlewski i pokazują wszystkim, że jednak nie. To naprawdę cudowne, nie uważacie? Że istnieją tacy luidzie, dzięki którym nie zostajemy zawaleni stosem podobnych do siebie powieści i mamy bardzo ograniczony wybór. W sumie zostajemy zawaleni, fakt. Jednak można natknąć się na coś, czego jeszcze nie było. Takie odkrycia są na miarę złota.
Kiedy przeglądałam zapowiedzi tej książki napotkałam się na komentarz, że ona odstrasza a opis jest koszmarny. Nie wiem, jak można tak myśleć. Ta osoba również stwierdziła, że nawiązanie do historii jest ogromnym minusem. Dlaczego? Naprawdę nie potrafię zrozumieć. Niby czemu my możemy mieć swoją Wiosnę Ludów, a Ci w Agrosie nie? Doprawdy...
Po raz kolejny udało mi się trafić na prawdziwą perełkę kierując się wyłącznie okładką. Jak widać nie zawsze trzeba słuchać utartych reguł. Nie trzeba chwytać za rozlatujące się książki lub te, co mają brzydkie okładki ot tak, żeby nie było. Jeśli walory artystyczne danej pozycji zachwycają to jeszcze lepiej! Niech wyróżnia się na tle innych. Aż musiałam zerknąć, kto stworzył tą cudowną okładkę. Dla pana Krzysztofa Urbańskiego wielka czekolada! Z pewnością mu się należy.
Patrząc na inne książki tego autora natknęłam się na Miecz boga wojny. Nie wiem, czy ta książka już wyszła, czy jest po prostu zapowiedzią. Wydaje mi się, że raczej to drugie. Ale z pewnością chętnie za nią chwycę. Niesamowita wyobraźnia pana Warchlewskiego jak najbardziej na tak.
Tomasz Stasinski | (12.09.2014) |
Większy świat
Krew Rodu Allgar nowego polskiego autora wciąga w większy świat - inny od naszego, a jednocześnie nieco znajomy.
Czytając Krew Rodu Allgar miałem silne wrażenie, że książka z jednej strony zdradza silną fascynację fantasy, a z drugiej wpisuje się w tradycję polskiej twardej fantastyki z lat osiemdziesiątych takich autorów jak Zajdel czy Szulkin, z pewnymi odniesieniami do ówczesnej rzeczywistości. Tutaj, w uproszczeniu, zamiast komuny i ubeków mamy religijny zakon Bractwa Jedności przeciwstawiony pozbawionym dostępu do magicznej mocy arystokratycznym Władcom. Wszystko jednak może się zmienić, bo Władcy potajemnie szykują się do odzyskania mocy i panowania. W tle przetacza sie też kryminalne podziemie, zimna wojna i groźba atomowego konfliktu, no i oczywiście tytułowa krew rodu Allgar.
Jest to jednak świat bardziej skomplikowany, więc takie uproszczenie jest nie do końca sprawiedliwe. Przede wszystkim, nad losem planety wisi szybko zbliżająca sie planetoida, pieszczotliwie zwana Okruchem. Zarówno obecnie panujące rządy, potężne Bractwo i Władcy muszą brać pod uwagę nieuchronne zniszczenia i być może całkowitą zagładę. Kolejną warstwą wyróżniającą Krew Rodu Allgar są bogowie, którzy nie omieszkują od czasu do czasu wtrącać się w sprawy ludzkości. Sama moc, jej źródło i sposoby użycia wydają mi sie inne od typowego czary mary. Z jednej mocy moc wydaje się nieograniczona, z drugiej ma wyraźne słabe strony, na przykład ochronne tarcze potrzebują czasu, by nabrać pełnej mocy.
Swoistego smaku powieści dodaje narracja, przeskakująca z jednej postaci na drugą, dając nam wgląd w ich myśli, motywacje i plany, nie zdradzając przy tym przyszłego rozwoju wydarzeń. Pierwszy tom kończu się w zawieszeniu, więc na pewno możemy się spodziewać dalszego ciągu i szerszego wglądu w świat Agros.
Krew Rodu Allgar nowego polskiego autora wciąga w większy świat - inny od naszego, a jednocześnie nieco znajomy.
Czytając Krew Rodu Allgar miałem silne wrażenie, że książka z jednej strony zdradza silną fascynację fantasy, a z drugiej wpisuje się w tradycję polskiej twardej fantastyki z lat osiemdziesiątych takich autorów jak Zajdel czy Szulkin, z pewnymi odniesieniami do ówczesnej rzeczywistości. Tutaj, w uproszczeniu, zamiast komuny i ubeków mamy religijny zakon Bractwa Jedności przeciwstawiony pozbawionym dostępu do magicznej mocy arystokratycznym Władcom. Wszystko jednak może się zmienić, bo Władcy potajemnie szykują się do odzyskania mocy i panowania. W tle przetacza sie też kryminalne podziemie, zimna wojna i groźba atomowego konfliktu, no i oczywiście tytułowa krew rodu Allgar.
Jest to jednak świat bardziej skomplikowany, więc takie uproszczenie jest nie do końca sprawiedliwe. Przede wszystkim, nad losem planety wisi szybko zbliżająca sie planetoida, pieszczotliwie zwana Okruchem. Zarówno obecnie panujące rządy, potężne Bractwo i Władcy muszą brać pod uwagę nieuchronne zniszczenia i być może całkowitą zagładę. Kolejną warstwą wyróżniającą Krew Rodu Allgar są bogowie, którzy nie omieszkują od czasu do czasu wtrącać się w sprawy ludzkości. Sama moc, jej źródło i sposoby użycia wydają mi sie inne od typowego czary mary. Z jednej mocy moc wydaje się nieograniczona, z drugiej ma wyraźne słabe strony, na przykład ochronne tarcze potrzebują czasu, by nabrać pełnej mocy.
Swoistego smaku powieści dodaje narracja, przeskakująca z jednej postaci na drugą, dając nam wgląd w ich myśli, motywacje i plany, nie zdradzając przy tym przyszłego rozwoju wydarzeń. Pierwszy tom kończu się w zawieszeniu, więc na pewno możemy się spodziewać dalszego ciągu i szerszego wglądu w świat Agros.
Katarzyna Hoffmann | (17.10.2014) |
W Enstill magia jest zjawiskiem znanym od wieków, a za jej sprawą społeczeństwo podzieliło się na dwa przeciwstawne obozy. Ludzie zdolni ujarzmiać magię, zwani mocarzami, choć niegdyś byli rządzącą elitą, w wyniku rebelii utracili pozycję i zostali pozbawieni wszelkich praw do rozwijania zdolności. Organizacja Bractwo Jedności sprawuje władzę silną ręką, trzymając w ryzach i kontrolując wszelkie przejawy magii. Nawet w obliczu groźby zagłady ludzkości nie godzą się na ustępstwa. Tym czasem zniewoleni mocarze szykują spisek, mający pomóc odzyskać im przywileje. Czy zdążą przeprowadzić wszystko według swojej myśli?
Już od pierwszej strony łatwo nie jest. Autor lubuje się w dialogach, w dodatku tych rozbudowanych, a na domiar złego ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Toporne i nienaturalne rozmowy nie są zbyt płynne, a co za tym idzie nie spełniają swojej podstawowej funkcji – dynamizacji tekstu. W dalszej części styl nieco się normalizuje, pojawia się jednak inny problem – narracja. Otóż książka napisana jest w sposób pierwszoosobowy, jednak nie mamy tu – jak zazwyczaj – do czynienia z jednym bohaterem. Opowieść poznajemy z perspektyw różnych osób i o ile sam ten zabieg jest w miarę znany, o tyle tutaj opatrzono go podstawowym utrudnieniem – nie wiemy, kiedy bohaterowie się zmieniają, bo nie jest to w żaden sposób zaznaczone w tekście. Skutkiem tego pierwsze rozdziały spędzić można nie na poznawaniu akcji, jak przystało na porządną lekturę, a na niekończącym się zastanawianiu, kto jest kim w utworze. Oczywiście z czasem rozeznanie jest dużo łatwiejsze, jednak na początku sprawia naprawdę sporo problemów.
"Luster było siedem, ustawionych półkolem naprzeciw naszych krzeseł, których było sześć, na wypadek, gdybym w czasie zdalnych narad gościł część rady lub inne wtajemniczone w spisek osoby. Zanim zacznę rozmowę, musiałem uaktywnić lustra, co było odpowiednikiem podłączenia telefonu do gniazdka. Kiedy książę będzie gotowy ze mną rozmawiać, nastąpi połączenie strumieni mocy obu zwierciadeł, czyli odpowiednik podniesienia słuchawki w świecie zwyczajnych."[s.29]
Nie wiem czy to tylko moje zdanie, ale wyjaśnianie zawartych w tekście paranormalnych zjawisk jest bardzo ważne. Niestety, nie chodzi jedynie o to, aby takie wytłumaczenie się pojawiło – powinno jeszcze mieć konkretny poziom. Porównania takie jak w powyższym cytacie oczywiście tłumaczą prezentowane zjawiska, z drugiej jednak strony robią to po prostu łopatologicznie, odzierając magię z całej magiczności. W nadmiarze i zbytniej szczegółowości, a tak właśnie są podane, mogą też wywoływać u czytelnika niezbyt pozytywne odczucia – ja na przykład miałam wrażenia bycia traktowaną jak nierozgarnięte dziecko.
Różne mogą być czytelnicze motywacje – jedni brną w lekturę dalej wciągnięci w wartką akcję, inni z sympatii do bohaterów, jeszcze inni dla zachwytu genialnym językiem autora. Sama mogłabym przytoczyć kilka tytułów, które w ostatnim czasie zachęciły mnie którymś z tych aspektów. W przypadku tej książki natomiast przy lekturze trzymał mnie czynnik zupełnie inny, mianowicie świat przedstawiony. Pomysł autora na konstrukcję otoczenia zafascynował mnie na tyle, że właściwie od pierwszej do ostatniej strony byłam ciekawa, jak sytuacja potoczy się dalej. Przyznać trzeba, że książka jest dobrze skonstruowana pod względem treści, spójna i całkowicie zrozumiała. Aspekty społeczne i polityczne dobrze się przeplatają, podobał mi się też motyw związany ze spiskiem mocarzy. Autor wykonał dobrą robotę i nie zagubił się we własnej wizji, co być może jest skutkiem osadzenia pomysłu w odniesieniach do rzeczywistości. Tym niemniej przyznać trzeba, że na tle powtarzalnych idei, jakie serwuje nam współczesna literatura, książka wypada więcej niż dobrze.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż lektura "Krwi rodu Allgar" dobitnie uświadomiła mi, że nie zawsze grać muszą wszystkie aspekty, w pewnych sytuacjach jesteśmy bowiem w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia i cieszyć się lekturą mimo ich istnienia. Patrząc z tej perspektywy jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję zapoznać się z tekstem. Choć ciężko było mi się w niego wdrożyć, po nabraniu płynności spędziłam przy jego okazji naprawdę sporo miłych chwil.
Już od pierwszej strony łatwo nie jest. Autor lubuje się w dialogach, w dodatku tych rozbudowanych, a na domiar złego ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Toporne i nienaturalne rozmowy nie są zbyt płynne, a co za tym idzie nie spełniają swojej podstawowej funkcji – dynamizacji tekstu. W dalszej części styl nieco się normalizuje, pojawia się jednak inny problem – narracja. Otóż książka napisana jest w sposób pierwszoosobowy, jednak nie mamy tu – jak zazwyczaj – do czynienia z jednym bohaterem. Opowieść poznajemy z perspektyw różnych osób i o ile sam ten zabieg jest w miarę znany, o tyle tutaj opatrzono go podstawowym utrudnieniem – nie wiemy, kiedy bohaterowie się zmieniają, bo nie jest to w żaden sposób zaznaczone w tekście. Skutkiem tego pierwsze rozdziały spędzić można nie na poznawaniu akcji, jak przystało na porządną lekturę, a na niekończącym się zastanawianiu, kto jest kim w utworze. Oczywiście z czasem rozeznanie jest dużo łatwiejsze, jednak na początku sprawia naprawdę sporo problemów.
"Luster było siedem, ustawionych półkolem naprzeciw naszych krzeseł, których było sześć, na wypadek, gdybym w czasie zdalnych narad gościł część rady lub inne wtajemniczone w spisek osoby. Zanim zacznę rozmowę, musiałem uaktywnić lustra, co było odpowiednikiem podłączenia telefonu do gniazdka. Kiedy książę będzie gotowy ze mną rozmawiać, nastąpi połączenie strumieni mocy obu zwierciadeł, czyli odpowiednik podniesienia słuchawki w świecie zwyczajnych."[s.29]
Nie wiem czy to tylko moje zdanie, ale wyjaśnianie zawartych w tekście paranormalnych zjawisk jest bardzo ważne. Niestety, nie chodzi jedynie o to, aby takie wytłumaczenie się pojawiło – powinno jeszcze mieć konkretny poziom. Porównania takie jak w powyższym cytacie oczywiście tłumaczą prezentowane zjawiska, z drugiej jednak strony robią to po prostu łopatologicznie, odzierając magię z całej magiczności. W nadmiarze i zbytniej szczegółowości, a tak właśnie są podane, mogą też wywoływać u czytelnika niezbyt pozytywne odczucia – ja na przykład miałam wrażenia bycia traktowaną jak nierozgarnięte dziecko.
Różne mogą być czytelnicze motywacje – jedni brną w lekturę dalej wciągnięci w wartką akcję, inni z sympatii do bohaterów, jeszcze inni dla zachwytu genialnym językiem autora. Sama mogłabym przytoczyć kilka tytułów, które w ostatnim czasie zachęciły mnie którymś z tych aspektów. W przypadku tej książki natomiast przy lekturze trzymał mnie czynnik zupełnie inny, mianowicie świat przedstawiony. Pomysł autora na konstrukcję otoczenia zafascynował mnie na tyle, że właściwie od pierwszej do ostatniej strony byłam ciekawa, jak sytuacja potoczy się dalej. Przyznać trzeba, że książka jest dobrze skonstruowana pod względem treści, spójna i całkowicie zrozumiała. Aspekty społeczne i polityczne dobrze się przeplatają, podobał mi się też motyw związany ze spiskiem mocarzy. Autor wykonał dobrą robotę i nie zagubił się we własnej wizji, co być może jest skutkiem osadzenia pomysłu w odniesieniach do rzeczywistości. Tym niemniej przyznać trzeba, że na tle powtarzalnych idei, jakie serwuje nam współczesna literatura, książka wypada więcej niż dobrze.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Otóż lektura "Krwi rodu Allgar" dobitnie uświadomiła mi, że nie zawsze grać muszą wszystkie aspekty, w pewnych sytuacjach jesteśmy bowiem w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia i cieszyć się lekturą mimo ich istnienia. Patrząc z tej perspektywy jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję zapoznać się z tekstem. Choć ciężko było mi się w niego wdrożyć, po nabraniu płynności spędziłam przy jego okazji naprawdę sporo miłych chwil.
Marta Zagrajek | (26.10.2014) |
Wiosna Ludów przyniosła straty i wielkie zmiany także na planecie Agros. Moc została ujarzmiona, a może tylko tak się wszystkim wydaje? Kto raz spróbuje Mocy, nie chce bez niej żyć. A musi żyć w świecie, gdzie wszystko hamuje jego możliwości, rozwój i dostęp do Mocy. Wiadomo, że mimo usilnych starań, nie uda się takiego pokojowego stanu utrzymać zbyt długo. Czy Argos to przetrwa?
Trochę jak „Obcy” Maks Frei, ale jednak zupełnie inaczej. Gdy zaczynałam czytać „Krew rodu Allgar” Janusza Warchlewskiego, myślałam, że wszystko będzie przedstawione w klimacie, który już gdzieś lub kiedyś się pojawił. Tymczasem przyjemnie się zaskoczyłam, bo autor stawia przed Czytelnikiem nowy świat, rządzący się swoimi prawami i mający osobliwe społeczeństwo. Jak wiadomo z autopsji trzymanie w ryzach i wielkie ograniczenia często skutkują wybuchem rewolucji, poprzedzonym oczywiście dokładnymi przygotowaniami i nieskończoną dozą cierpliwości. Dołóżcie do tego nieuchronną zagładę całej planety w postaci zbliżającego się Okrucha i macie dość ogólne przedstawienie fabuły. Całość jest naprawdę ciekawa, tylko jej zaprezentowanie ma swoje minusy i czasem ciężko mi było się skupić na treści.
Janusz Warchlewski wyraziście przedstawił nam postaci „Krwi rodu Allgar”, jednocześnie zapewniając sporą dozę monologów wewnętrznych, co niestety nie do końca się sprawdziło. Monologi mają sens, gdy bohater jest niesamowicie skryty dla otoczenia i w zasadzie wielu rzeczy moglibyśmy się tylko domyślać (i to błędnie). Natomiast tutaj monologi są zbyt długie i zbyt szczegółowo wszystko dopowiadają. Czytelnik też pragnie dopowiedzieć sobie sam parę kwestii! Poza tym, gdy zagłębicie się w treść, zostanie Wam przedstawiony szereg bohaterów, którzy często mogą wydać się zbyt potężni. Autor powinien zachować równowagę w tym aspekcie, bo Czytelnik lubi wyobrażać sobie bycie którąś z postaci, która przypadła mu do gustu. Bycie absurdalnie potężnym jest bardziej śmieszne niż budzące przestrach.
Czy są jakieś minusy tej pozycji? Jest jeden, który utrudnia czytanie. Zmiana narratorów. Cóż ja bredzę? Przecież to dodatkowy plus!? Niestety nie w tym przypadku. Z reguły takie wymienianie się miejscami ma jasny podział na rozdziały bądź podrozdziały lub jest w jakiś inny sposób zaznaczony. Tutaj tego nie mamy i Czytelnik wpada na głęboką wodę, zadając sobie bardzo ważne pytanie: kto teraz opowiada?! Można się do tego przyzwyczaić, ale na początku dość skutecznie wybija to z równowagi i może zniechęcić do przeczytania, a tego byłoby naprawdę szkoda. Zatem narracja niewątpliwie wymaga dopracowania.
Trochę jak „Obcy” Maks Frei, ale jednak zupełnie inaczej. Gdy zaczynałam czytać „Krew rodu Allgar” Janusza Warchlewskiego, myślałam, że wszystko będzie przedstawione w klimacie, który już gdzieś lub kiedyś się pojawił. Tymczasem przyjemnie się zaskoczyłam, bo autor stawia przed Czytelnikiem nowy świat, rządzący się swoimi prawami i mający osobliwe społeczeństwo. Jak wiadomo z autopsji trzymanie w ryzach i wielkie ograniczenia często skutkują wybuchem rewolucji, poprzedzonym oczywiście dokładnymi przygotowaniami i nieskończoną dozą cierpliwości. Dołóżcie do tego nieuchronną zagładę całej planety w postaci zbliżającego się Okrucha i macie dość ogólne przedstawienie fabuły. Całość jest naprawdę ciekawa, tylko jej zaprezentowanie ma swoje minusy i czasem ciężko mi było się skupić na treści.
Janusz Warchlewski wyraziście przedstawił nam postaci „Krwi rodu Allgar”, jednocześnie zapewniając sporą dozę monologów wewnętrznych, co niestety nie do końca się sprawdziło. Monologi mają sens, gdy bohater jest niesamowicie skryty dla otoczenia i w zasadzie wielu rzeczy moglibyśmy się tylko domyślać (i to błędnie). Natomiast tutaj monologi są zbyt długie i zbyt szczegółowo wszystko dopowiadają. Czytelnik też pragnie dopowiedzieć sobie sam parę kwestii! Poza tym, gdy zagłębicie się w treść, zostanie Wam przedstawiony szereg bohaterów, którzy często mogą wydać się zbyt potężni. Autor powinien zachować równowagę w tym aspekcie, bo Czytelnik lubi wyobrażać sobie bycie którąś z postaci, która przypadła mu do gustu. Bycie absurdalnie potężnym jest bardziej śmieszne niż budzące przestrach.
Czy są jakieś minusy tej pozycji? Jest jeden, który utrudnia czytanie. Zmiana narratorów. Cóż ja bredzę? Przecież to dodatkowy plus!? Niestety nie w tym przypadku. Z reguły takie wymienianie się miejscami ma jasny podział na rozdziały bądź podrozdziały lub jest w jakiś inny sposób zaznaczony. Tutaj tego nie mamy i Czytelnik wpada na głęboką wodę, zadając sobie bardzo ważne pytanie: kto teraz opowiada?! Można się do tego przyzwyczaić, ale na początku dość skutecznie wybija to z równowagi i może zniechęcić do przeczytania, a tego byłoby naprawdę szkoda. Zatem narracja niewątpliwie wymaga dopracowania.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Afgański łącznik — Jarosław Granat „Afgański łącznik” to zbiór dwóch opowiadań o majorze Gradzie – oficerze Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku i Afganistanie.
„Salim” to błyskotliwe i ... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res