Klamki i dzwonki
Cena: 34,00 zł 28,90 zł
Nakład wyczerpany
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Eliza Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy w bibliotece, właśnie wydała tomik swoich wierszy, a zaprzyjaźniony pub zorganizował jej wieczór autorski. Nie jest jej jednak dane nacieszyć się sukcesem, ponieważ już nazajutrz odbiera tajemniczy telefon ze szpitala. W jednej chwili dramatyczna przeszłość gwałtownie wkracza w jej życie i całkowicie je zmienia.
Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa, poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
Magdalena Knedler w nowym wydaniu – mocno obyczajowym i miłosnym – udowadnia nam, że o uczuciach można pisać z humorem, ale i na poważnie, już z pewnością nie ckliwie i bez tony cukru. I, co najważniejsze, historia nie straci swoich „uzdrawiających” właściwości. Bez wątpienia powieść ta sprawdzi się jako pigułka na chandrę i odskocznia od zgryzot i smutków.
Agnieszka Pohl, Obsesyjna Biblioteczka
Magdalena Knedler
Autorka powieści „Pan Darcy nie żyje”, „Winda” i „Nic oprócz strachu”. Za powieść „Pan Darcy nie żyje” otrzymała nominację w kategorii „debiut” do nagrody Emocje 2015, przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za najciekawsze lokalne wydarzenie kulturalne roku i nominację do nagrody WARTO 2016 przyznawanej przez wrocławską Gazetę Wyborczą. Recenzentka i redaktorka współpracująca z portalami kulturalno-informacyjnymi. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa, poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
Magdalena Knedler w nowym wydaniu – mocno obyczajowym i miłosnym – udowadnia nam, że o uczuciach można pisać z humorem, ale i na poważnie, już z pewnością nie ckliwie i bez tony cukru. I, co najważniejsze, historia nie straci swoich „uzdrawiających” właściwości. Bez wątpienia powieść ta sprawdzi się jako pigułka na chandrę i odskocznia od zgryzot i smutków.
Agnieszka Pohl, Obsesyjna Biblioteczka
Magdalena Knedler
Autorka powieści „Pan Darcy nie żyje”, „Winda” i „Nic oprócz strachu”. Za powieść „Pan Darcy nie żyje” otrzymała nominację w kategorii „debiut” do nagrody Emocje 2015, przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za najciekawsze lokalne wydarzenie kulturalne roku i nominację do nagrody WARTO 2016 przyznawanej przez wrocławską Gazetę Wyborczą. Recenzentka i redaktorka współpracująca z portalami kulturalno-informacyjnymi. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
- Wydawca: Novae Res, 2016
- Format: 130x210mm, oprawa miękka ze skrzydełkami
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 352
- ISBN: 978-83-8083-184-1
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 10 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Anna Szewczyk | (4.11.2016) |
Lubię kiedy autor przedstawia w taki nietypowy sposób historię miłości. Okładka książki spodobała mi się. Spojrzałam na jej układ i zastanowiło mnie czy tych dwoje ludzi z okładki się połączy? Eliza jest kobieta po trzydziestce , lubiąca swoje dotychczasowe życie, pracę , spełniła się jako bibliotekarka, wydała tomik wierszy. Pod względem sercowym nie ułożyło się jej. Miłość została jej odebrana. Albert Dębski, adwokat niespełniony w małżeństwie, nieszczęśliwy, mający swoje spostrzeżenia i dzieli się nimi podczas swojej pracy zawodowej. Jest lubiany, gdyż jego praca jest dobrze wykonywana. Podczas studiów drogi jego zetknęły się z pewną zwariowaną dziewczyną, ale niestety na jakiś czas zrezygnował z niej. Chociaż ich drogi zetknęły się i melodia piosenki „ Listen to your heart” podczas tańca z Elizą na jednej z prywatek domowych. Albert cały czas pamiętał o tej melodii. Słuchał jej podczas jazdy samochodem, nie zapominał o tych słowach piosenki. Eliza pamiętała o Albercie i nie myślała o nim tak jak on o niej, gdy ujrzał ją podczas wieczoru autorskiego czytała swoje wiersze. Zajęła się wyłącznie własnym życiem dopóki jej przyjaciółka Helena nie skomplikowała dalszych prywatnych losów. Pani Magdalena zaskoczyła mnie pozytywnie spojrzeniem ,że każda sytuacja jest do rozwiązania pomimo niespodzianek jakie przynosi każdy dzień. Czytelnik spotka się tutaj z ludźmi pochodzącej z innych sfer. Język komunikacji daje wiele do myślenia w relacjach w świecie zawodu adwokata pomiędzy Maciejem, a Albertem. Współpracownicy kancelarii mający różne wizje swojej pracy. Eliza jako główna bohaterka to postać bardzo ciepła i wie jak postąpić w sytuacji trudnej. Nie boi się wszelkiego rodzaju wyzwań nawet, jeśli są to nowe przeciwności zawodowe. Dzięki tej książce można spojrzeć inaczej na swoje życie z perspektywy zmian, gdy nastąpią ma pewnym etapie rozwoju zawodowego i prywatnego. Drogi czytelniku warto zapoznać się z tą książką ze względu na to, że Pani Magdalena postarała się by nie zabrakło wątków na , które nie przedstawiają wielu zabawnych sytuacji z naszego codziennego życia.
Dorota Ka | (22.11.2016) |
Ta pozycja już od jakiegoś czasu przewijała się w propozycjach wydawnictwa a ja czułam pewną niechęć do sięgnięcia po ten tytuł. Okładka skądinąd bardzo słodka i nastrojowa nie przemawiała do mnie, nie miałam ochoty albo przekonania do tego żeby sprawdzić, co mogła kryć. Może książka czekała na odpowiednią porę? Jeśli tak było, to rzeczywiście odpowiednia pora nadeszła, a ja jestem wyjątkowo zadowolona po przeczytaniu tej historii. Albo nie, nie zadowolona. Jestem zachwycona.
Eliza pracuje w bibliotece, właśnie udało jej się wydać własny tomik poezji. Do jej spokojnego, ustabilizowanego życia w którym jednak nie ma nikogo bliskiego nagle wdziera się zmiana, ukryta pod postacią dwunastoletniej Agaty. Jej dawna przyjaciółka Helena prosi ją o pomoc w opiece nad dzieckiem, salonem fryzjerskim i domem. To nie jedyne echa przeszłości, które nawiedzą Elizę, ponieważ los postawi na jej drodze mężczyznę i da im szansę na spróbowanie jeszcze raz. Tylko czy uda im się ją wykorzystać?
"A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?"
Autorka przedstawia nam wydarzenia z perspektyw kilku bohaterów, jednak dzięki zachowaniu trzecioosobowej narracji nie miałam problemu z szybkim odnalezieniem się w fabule. Poznajemy bliżej osoby dorosłe, dziecko i nastolatkę. Każdy ma swój własny kawałek rzeczywistości, który przedstawia czytelnikowi a jednocześnie daje poznać szerszy fragment dotyczący głównego wątku, jakim są zmiany w życiu głównej bohaterki, Elizy. Czy można zapamiętać kilka gestów na lata? Czy coś, co w zasadzie się nie wydarzyło może zagnieździć się w człowieku i wciąż wracać? Czy wierzymy w przypadki, albo zrządzenia losu? Na pewno można w nie uwierzyć po lekturze tej książki. Wątek miłosny w tej historii jest teoretycznie głównym tematem, z tym że nie przyćmiewa on pozostałych, równie ważnych poruszonych przez autorkę kwestii.
"Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk."
Kilku bohaterów, kilka osobowości i problemów, z którymi muszą się zmierzyć. Co mogę powiedzieć? Każda z tych osób mnie do siebie przekonała i o wszystkich bohaterach czytałam z równym zaangażowaniem. Mamy rozterki dotyczące odpowiedzialności za drugą osobę, rodzicielstwa, relacji damsko-męskich i międzyludzkich a także poszukiwania odpowiedzi na pytania z gatunku kim jestem i dokąd zmierzam? Jeśli miałabym wskazać mój ulubiony wątek, to byłoby to szczenięce zauroczenie między nastolatką Dagny i Karolem. Po prostu słodkie:) Za to jako postać najbardziej zaimponowała mi Agata, dwunastolatka z którą los nie obszedł się łaskawie. Twarda, inteligentna dziewczynka, udająca przed wszystkimi silną i samowystarczalną. Autorka zadbała jednak o to, żeby w odpowiednim momencie pozwolić czytelnikowi uwierzyć, że mimo ciężkich doświadczeń i dojrzałości jest ona wciąż dzieckiem potrzebującym wsparcia. Do tego muszę napisać, że główna bohaterka Eliza nie tyle mnie nie irytowała, co wzbudziła moją sympatię, a to naprawdę jest coś biorąc pod uwagę moje skrzywienie pod tym względem.
"Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek."
Język i styl autorki jest wyjątkowo przyjemny w odbiorze. Całą tę książkę określiłabym jako piękną, subtelną, wzruszającą i zostawiającą z ciepłem w sercu historię o miłości, stracie, śmierci, przyjaźni i potrzebie bliskości. Bardzo łatwo można by wpaść przy takich tematach w ton przesłodzonej, ckliwej i tandetnej opowiastki gdzie wszystko kończy się dobrze i każdy jest tak bardzo szczęśliwy, że czytelnika trafia po prostu szlag. Na szczęście nie w tym przypadku. Przy klamkach i dzwonkach nie rozpaczałam i nie roniłam łez na koniec, ale jednak... nie wszystko było różowe i to do tego stopnia, że coś tam jednak w środku mi się poruszyło. Takie obyczajówki chcę czytać już zawsze - napisane w ślicznym, ujmującym stylu i zostawiające ze słodko-gorzką refleksją na koniec. Ale żeby nie było, że to wszystko jest takie cudnie podniosłe i wzniosłe, zostawiam was z cytatem z kwiaciarki, która wie, że bukiety ładniejsze są dla kochanek a brzydsze dla żon i mówi:
- Panie! Ja nie takie rzeczy widziałam!
Uwielbiam ją:)
co-przeczytalam.blogspot.com
Eliza pracuje w bibliotece, właśnie udało jej się wydać własny tomik poezji. Do jej spokojnego, ustabilizowanego życia w którym jednak nie ma nikogo bliskiego nagle wdziera się zmiana, ukryta pod postacią dwunastoletniej Agaty. Jej dawna przyjaciółka Helena prosi ją o pomoc w opiece nad dzieckiem, salonem fryzjerskim i domem. To nie jedyne echa przeszłości, które nawiedzą Elizę, ponieważ los postawi na jej drodze mężczyznę i da im szansę na spróbowanie jeszcze raz. Tylko czy uda im się ją wykorzystać?
"A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?"
Autorka przedstawia nam wydarzenia z perspektyw kilku bohaterów, jednak dzięki zachowaniu trzecioosobowej narracji nie miałam problemu z szybkim odnalezieniem się w fabule. Poznajemy bliżej osoby dorosłe, dziecko i nastolatkę. Każdy ma swój własny kawałek rzeczywistości, który przedstawia czytelnikowi a jednocześnie daje poznać szerszy fragment dotyczący głównego wątku, jakim są zmiany w życiu głównej bohaterki, Elizy. Czy można zapamiętać kilka gestów na lata? Czy coś, co w zasadzie się nie wydarzyło może zagnieździć się w człowieku i wciąż wracać? Czy wierzymy w przypadki, albo zrządzenia losu? Na pewno można w nie uwierzyć po lekturze tej książki. Wątek miłosny w tej historii jest teoretycznie głównym tematem, z tym że nie przyćmiewa on pozostałych, równie ważnych poruszonych przez autorkę kwestii.
"Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk."
Kilku bohaterów, kilka osobowości i problemów, z którymi muszą się zmierzyć. Co mogę powiedzieć? Każda z tych osób mnie do siebie przekonała i o wszystkich bohaterach czytałam z równym zaangażowaniem. Mamy rozterki dotyczące odpowiedzialności za drugą osobę, rodzicielstwa, relacji damsko-męskich i międzyludzkich a także poszukiwania odpowiedzi na pytania z gatunku kim jestem i dokąd zmierzam? Jeśli miałabym wskazać mój ulubiony wątek, to byłoby to szczenięce zauroczenie między nastolatką Dagny i Karolem. Po prostu słodkie:) Za to jako postać najbardziej zaimponowała mi Agata, dwunastolatka z którą los nie obszedł się łaskawie. Twarda, inteligentna dziewczynka, udająca przed wszystkimi silną i samowystarczalną. Autorka zadbała jednak o to, żeby w odpowiednim momencie pozwolić czytelnikowi uwierzyć, że mimo ciężkich doświadczeń i dojrzałości jest ona wciąż dzieckiem potrzebującym wsparcia. Do tego muszę napisać, że główna bohaterka Eliza nie tyle mnie nie irytowała, co wzbudziła moją sympatię, a to naprawdę jest coś biorąc pod uwagę moje skrzywienie pod tym względem.
"Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek."
Język i styl autorki jest wyjątkowo przyjemny w odbiorze. Całą tę książkę określiłabym jako piękną, subtelną, wzruszającą i zostawiającą z ciepłem w sercu historię o miłości, stracie, śmierci, przyjaźni i potrzebie bliskości. Bardzo łatwo można by wpaść przy takich tematach w ton przesłodzonej, ckliwej i tandetnej opowiastki gdzie wszystko kończy się dobrze i każdy jest tak bardzo szczęśliwy, że czytelnika trafia po prostu szlag. Na szczęście nie w tym przypadku. Przy klamkach i dzwonkach nie rozpaczałam i nie roniłam łez na koniec, ale jednak... nie wszystko było różowe i to do tego stopnia, że coś tam jednak w środku mi się poruszyło. Takie obyczajówki chcę czytać już zawsze - napisane w ślicznym, ujmującym stylu i zostawiające ze słodko-gorzką refleksją na koniec. Ale żeby nie było, że to wszystko jest takie cudnie podniosłe i wzniosłe, zostawiam was z cytatem z kwiaciarki, która wie, że bukiety ładniejsze są dla kochanek a brzydsze dla żon i mówi:
- Panie! Ja nie takie rzeczy widziałam!
Uwielbiam ją:)
co-przeczytalam.blogspot.com
Barbara Jabłońska-Cymara | (27.12.2016) |
Klamki i dzwonki trafiły do mnie z polecenia mojej bratowej, która wygrała ją na fanpage'u autorki. Pani Magdalena była mi znana jedynie z debiutanckiej powieść "Pan Darcy nie żyje". Wiele razy widziałam to nazwisko na polecanych stronach, ale jakoś sama nie mogłam się zdecydować do jej przeczytania. Gdy jednak usłyszałam od bliskiej mi osoby "przeczytaj" to zaraz się za nią zabrałam. Moje stwierdzenie to - jeśli masz zły humor i życiowy kryzys masz lek pod ręką!
Na samym wstępie zdradzę Wam, że moja ostateczna ocena to 9/10*, a co za tym idzie jest rewelacyjna! Ale co ja tu będę zachwalała jak nie wiecie o czym jest książka...
Naszą podróż po powieści rozpoczynamy w chwili kiedy trzydziestoletnia Eliza, nasza główna bohaterka wydaje tomik poezji. Jest ona bibliotekarką na pół etatu oraz udziela korepetycji. I kiedy już zdaje się, że wszystko się układa dostaje ona niespodziewany telefon ze szpitala. Zmienia on jej plany i wpływa na dalsze losy. Przeszłość zmienia jej teraźniejszość...
Z dnia na dzień zostaje ona matką dla nastoletniej dziewczynki i zastanawia się co teraz zrobić? Jak ona - artystka i kochająca literaturę kobieta poradzi sobie z prowadzeniem firmy?
"Eliza nie była klasyczną pięknością. A jednak miała w sobie coś, co na zawsze kazało mi zapamiętać te prawie granatowe oczy i rude afro."
"Zaciskałem palce na klamce, na którą wcześniej spadła jej dłoń. Niby przypadkiem. "
Tak opisuje naszą bohaterkę Albert. Jego uczucia do niej już od czasów studenckich były bardzo mocne, ale wróciły ze szczególnym uderzeniem kiedy po latach ją spotkał.
"Spojrzałem na kartkę w witrynie. "Wieczór autorski poetki Elizy Ostaszewskiej" – przeczytałem. A niech to! Jednak ona. I w dodatku jest poetką. Czyżby ją wzięło na pisanie wierszy po tym utopionym Baudelairze?"
Albert przedstawił nam chwilę kiedy poznał Elizę i często kojarzyła się mu z kawą. Mimo iż ma żonę Paulinę wraca myślami do niemiłej wpadki z przeszłości.
Wiele razy Alber i Eliza mijają się nie wiedząc o tym. Autorka przedstawia nam ich znajomość z ich punktu widzenia, co czasem jest ciężki w odbiorze. Poznanie ich historii zajmuje nam trochę czasu. Mamy tu akcje i reakcję. Gdy dowiadujemy się iż Albert nie widzi już szans dla swojego małżeństwa domyślamy się, że losy naszych głównych bohaterów połączą się. Czy będzie to stały już związek? Czy albert, który jest adwokatem zdecyduje się na rozwód z żoną i połączy swoje życie z Elizą? No jak długo można się mijać? Każde rozstanie rodzi cierpienie. Ale każdy powrót rodzi mocniejsze uczucie i to co poprzednio nam przeszkadzało zmienia swoją noc, czy raczej skalę ważności.
Jednak jakim człowiekiem, byłby Albert, gdyby nie pomógł żonie? Czy depresja żony jest ważniejsza od prawdziwego uczucia, które jest w człowieku? Czy myśli o tym co by było można tak po prostu odstawić na drugi pan? "Byłem świnią. Zachowywałem się i zachowuję jak świnia".
Ale czy Alber weźmie się za siebie, czy porwie go wir pracy?
Pani Magdalena napisała książkę, którą czyta się bardzo fajnie. Moim zdaniem książka na każdą porę roku, wywołała u mnie uśmiech, bo język którym się posługuje jest dla mnie tak swojski, nie boi się przekląć. Czytając tę książkę czuję się jakbym spędzała czas z najlepszą kumpelą, która jeśli się zorientuje że robisz głupotę to bez ceregieli Cię kopnie w dupę tak na opamiętanie!
O rodzinie, miłości, rozczarowaniach i szansach na szczęście można pisać na wiele sposobów. Jednak autorka napisała to prostym językiem tak aby odbiorca ni czuł się przytłoczony natłokiem rozczulających tekstów. Można też zawsze dramatyzować czy skorzystać z już oklepanych stereotypów. W tej książce nie znajdziemy nadmiernej słodyczy lecz wątki z dobrym poczuciem humoru.
Na samym wstępie zdradzę Wam, że moja ostateczna ocena to 9/10*, a co za tym idzie jest rewelacyjna! Ale co ja tu będę zachwalała jak nie wiecie o czym jest książka...
Naszą podróż po powieści rozpoczynamy w chwili kiedy trzydziestoletnia Eliza, nasza główna bohaterka wydaje tomik poezji. Jest ona bibliotekarką na pół etatu oraz udziela korepetycji. I kiedy już zdaje się, że wszystko się układa dostaje ona niespodziewany telefon ze szpitala. Zmienia on jej plany i wpływa na dalsze losy. Przeszłość zmienia jej teraźniejszość...
Z dnia na dzień zostaje ona matką dla nastoletniej dziewczynki i zastanawia się co teraz zrobić? Jak ona - artystka i kochająca literaturę kobieta poradzi sobie z prowadzeniem firmy?
"Eliza nie była klasyczną pięknością. A jednak miała w sobie coś, co na zawsze kazało mi zapamiętać te prawie granatowe oczy i rude afro."
"Zaciskałem palce na klamce, na którą wcześniej spadła jej dłoń. Niby przypadkiem. "
Tak opisuje naszą bohaterkę Albert. Jego uczucia do niej już od czasów studenckich były bardzo mocne, ale wróciły ze szczególnym uderzeniem kiedy po latach ją spotkał.
"Spojrzałem na kartkę w witrynie. "Wieczór autorski poetki Elizy Ostaszewskiej" – przeczytałem. A niech to! Jednak ona. I w dodatku jest poetką. Czyżby ją wzięło na pisanie wierszy po tym utopionym Baudelairze?"
Albert przedstawił nam chwilę kiedy poznał Elizę i często kojarzyła się mu z kawą. Mimo iż ma żonę Paulinę wraca myślami do niemiłej wpadki z przeszłości.
Wiele razy Alber i Eliza mijają się nie wiedząc o tym. Autorka przedstawia nam ich znajomość z ich punktu widzenia, co czasem jest ciężki w odbiorze. Poznanie ich historii zajmuje nam trochę czasu. Mamy tu akcje i reakcję. Gdy dowiadujemy się iż Albert nie widzi już szans dla swojego małżeństwa domyślamy się, że losy naszych głównych bohaterów połączą się. Czy będzie to stały już związek? Czy albert, który jest adwokatem zdecyduje się na rozwód z żoną i połączy swoje życie z Elizą? No jak długo można się mijać? Każde rozstanie rodzi cierpienie. Ale każdy powrót rodzi mocniejsze uczucie i to co poprzednio nam przeszkadzało zmienia swoją noc, czy raczej skalę ważności.
Jednak jakim człowiekiem, byłby Albert, gdyby nie pomógł żonie? Czy depresja żony jest ważniejsza od prawdziwego uczucia, które jest w człowieku? Czy myśli o tym co by było można tak po prostu odstawić na drugi pan? "Byłem świnią. Zachowywałem się i zachowuję jak świnia".
Ale czy Alber weźmie się za siebie, czy porwie go wir pracy?
Pani Magdalena napisała książkę, którą czyta się bardzo fajnie. Moim zdaniem książka na każdą porę roku, wywołała u mnie uśmiech, bo język którym się posługuje jest dla mnie tak swojski, nie boi się przekląć. Czytając tę książkę czuję się jakbym spędzała czas z najlepszą kumpelą, która jeśli się zorientuje że robisz głupotę to bez ceregieli Cię kopnie w dupę tak na opamiętanie!
O rodzinie, miłości, rozczarowaniach i szansach na szczęście można pisać na wiele sposobów. Jednak autorka napisała to prostym językiem tak aby odbiorca ni czuł się przytłoczony natłokiem rozczulających tekstów. Można też zawsze dramatyzować czy skorzystać z już oklepanych stereotypów. W tej książce nie znajdziemy nadmiernej słodyczy lecz wątki z dobrym poczuciem humoru.
Domi Czyta | (22.03.2017) |
"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez skazy i pomrzemy bez rutyny." Tak Wisława Szymborska, której duch jest bardzo mocno wyczuwalny w powieści "Klamki i dzwonki", zdefiniowała ludzki los. I podobnie Magdalena Knedler ukazuje nam w swojej nowej odsłonie - obyczajowej, emocjonalnej i bardzo ludzkiej, w jaki sposób koleje losu zmieniają człowieka i stawiają go w obliczu wyzwań, których kompletnie się nie spodziewa, a dzięki którym zdobywa nowe doświadczenia i inaczej spogląda na znane mu dotąd miejsca i ludzi.
Stworzona przez Magdę bohaterka - Eliza Ostaszewska - jest lubiącą samotność poetką, bibliotekarką oraz fanką dobrej kawy i literatury. Jej życie jest dość spokojne i podporządkowane pragnieniu wydania własnego tomiku poezji, co dzięki ascetycznemu trybowi życia i odkładaniu na ten cel każdego grosza, ostatecznie się udaje. W miarę uporządkowane życie Elizy burzy jedna rozmowa telefoniczna, która przywołuje duchy przeszłości i sprawia, że Eliza decyduje się zaopiekować nastoletnią córką swojej byłej przyjaciółki, a także przejąć jej dobrze prosperujący biznes. Jednocześnie na horyzoncie pojawia się obiekt skrytych westchnień Elizy z czasów studiów kulturoznawczych - Albert Dębski, aktualnie wzięty prawnik, któremu rudowłosa koleżanka ze studiów również na lata zapadła w pamięć.
Zabawnie, ale i nostalgicznie opisany przez Magdę splot okoliczności doprowadza do tego, że ścieżki Elizy i Alberta na moment się krzyżują, aby potem znów rozejść się w przeciwnych kierunkach. Tym bardziej, że o względy Elizy zabiega również przesympatyczny doktor Oleński, a nad odzyskaniem Alberta usilnie pracuje jego ex-żona. Dzięki wprawnie poprowadzonej akcji, umiejętnemu mieszaniu wydarzeń przeszłych z teraźniejszymi oraz plastycznemu językowi, jakim pisana jest książka, do końca nie wiemy, jaki finał będzie miała ta historia.
Z pisarstwem Magdaleny Knedler spotkałam się po raz pierwszy przy okazji lektury kryminalnej serii o Annie Lindholm i bardzo się cieszę, że autorka próbuje innych gatunków i to z wielkim powodzeniem. "Klamki i dzwonki" to powieść ciepła, optymistyczna i pełna literackich odniesień, co jest według mnie już znakiem rozpoznawczym Magdy :). Czyta się ją z czystą przyjemnością również dlatego, że wraz z bohaterami przemierzamy uliczki pięknego Wrocławia. Serdecznie polecam tę książkę każdemu, kto lubi się pośmiać, ale i wzruszyć.
Stworzona przez Magdę bohaterka - Eliza Ostaszewska - jest lubiącą samotność poetką, bibliotekarką oraz fanką dobrej kawy i literatury. Jej życie jest dość spokojne i podporządkowane pragnieniu wydania własnego tomiku poezji, co dzięki ascetycznemu trybowi życia i odkładaniu na ten cel każdego grosza, ostatecznie się udaje. W miarę uporządkowane życie Elizy burzy jedna rozmowa telefoniczna, która przywołuje duchy przeszłości i sprawia, że Eliza decyduje się zaopiekować nastoletnią córką swojej byłej przyjaciółki, a także przejąć jej dobrze prosperujący biznes. Jednocześnie na horyzoncie pojawia się obiekt skrytych westchnień Elizy z czasów studiów kulturoznawczych - Albert Dębski, aktualnie wzięty prawnik, któremu rudowłosa koleżanka ze studiów również na lata zapadła w pamięć.
Zabawnie, ale i nostalgicznie opisany przez Magdę splot okoliczności doprowadza do tego, że ścieżki Elizy i Alberta na moment się krzyżują, aby potem znów rozejść się w przeciwnych kierunkach. Tym bardziej, że o względy Elizy zabiega również przesympatyczny doktor Oleński, a nad odzyskaniem Alberta usilnie pracuje jego ex-żona. Dzięki wprawnie poprowadzonej akcji, umiejętnemu mieszaniu wydarzeń przeszłych z teraźniejszymi oraz plastycznemu językowi, jakim pisana jest książka, do końca nie wiemy, jaki finał będzie miała ta historia.
Z pisarstwem Magdaleny Knedler spotkałam się po raz pierwszy przy okazji lektury kryminalnej serii o Annie Lindholm i bardzo się cieszę, że autorka próbuje innych gatunków i to z wielkim powodzeniem. "Klamki i dzwonki" to powieść ciepła, optymistyczna i pełna literackich odniesień, co jest według mnie już znakiem rozpoznawczym Magdy :). Czyta się ją z czystą przyjemnością również dlatego, że wraz z bohaterami przemierzamy uliczki pięknego Wrocławia. Serdecznie polecam tę książkę każdemu, kto lubi się pośmiać, ale i wzruszyć.
Anna Sukiennik | (12.04.2017) |
Giby nie znajo, ale lata świetlne temu na PEGASUSIE grywało się w Mario, gościa w czerwonej czapajce i spodniach na szelkach, który, nie wiedzieć czemu, wlazł do podziemi i szuka baby (bo jego celem jest uratowanie księżniczki). Wszyscy wiem, że dzielny Mario aby dostać się na kolejny poziom gry musi pokonać wiele trudności, skakać przez przepaść, przy okazji zbiera kasę (wszak do księżniczki trza się udać z pełną kiesą), podbija grzybki, żeby być większy, silniejszy i bardziej odporny. Ale przede wszystkim nie może dać się ukatrupić dziwacznym stworkom grzybopodobnym oraz żółwiom bodajże (grałam dawno, mogę bredzić). I w tym momencie dochodzimy do seansu mej dygresji: odnoszę wrażenie, że głowni bohaterowie książki Klamki i dzwonki nie parli do przodu w swym życiu, tak jak dzielny Mario, nie chwytali garściami z każdego etapu swego istnienia, nie toczyli boju o kolejny "level swego życia", nie silili się na podskok, aby stać się większym, silniejszym, mądrzejszym, szybszym. Stali w miejscu. I czekali na chodzące stwory, aby albo je ominąć, albo je unicestwić. Stali i odpierali atak, zamiast iść i po prostu realizować swoje cele, aby iść... i żyć. Główni bohaterowie wpadli w monotonię życia i nijak wyplatać się z tego nie mogli. Tkwili w jednym punkcie i co prawda dalej byli w grze... ale co to za rozgrywka, która polega tylko na tym, aby odpierać atak tudzież nie dać się wyeliminować? Toż to egzystencja a nie życie.
Życie Elizy to próżnia. Niby spełnia codzienne obowiązki, niby nawet realizuje swoje marzenie, przymierając niemalże głodem, żyjąc dwa lata o chlebie (a dokładnie ryżu) i wodzie, wydaje tomik wierszy. I co? Daje jej to radość? Nie. Eliza jest przez prąd życia niesiona, bezwładnie, bez ingerencji ze swojej strony.
Albert i jego żona zołza. Ależ się można władować po pas w guano wiążąc się z osobą, której się nie kocha. Ba! Osobą, której nawet się nie lubi. która pruje koparę niemal bez przerwy, która czepia się o wszystko, nie cieszy się z niczego, która jest po prostu wstrętnym babsztylem. Która frustracje i winę za chorobę przenosi na innego człowieka...
Agatka, dwunastolatka, która swoim bagażem z doświadczeniem życiowym mogłaby z powodzeniem obdzielić kilkoro dorosłych. Bezbarwna, niewidoczna, nieszczęśliwa. Dorosła kobieta w ciele dziecka, dorosły człowiek, którego beztroskie dzieciństwo zostało brutalnie przerwane, albo po prostu człowiek, który w ogóle dzieciństwa nie miał.
Dagny. Ofiara toksycznej, zwichrowanej mamuśki, dla której lajki na fejsie rekompensują ewentualne fochy nastoletniej córki. Matka, dla której słowo "prywatność"to taki egzotyczny owoc, którego nie wiadomo jak się je, jak smakuje i najlepiej jego konsumpcję sobie darować.
Jeszcze Oleński, Gabriela. No i Helena. To właśnie Helena Bukowska wprawia w ruch machinę, funduje wszystkim postaciom potężny zastrzyk adrenaliny i wtłacza w nich dawkę specyfiku "chęć podjęcia walki o szczęście". Paradoksalnie to właśnie Helena daje swoim bliskim (i kilku innym w gratisie) szansę na nowe życie. Jej "niecny plan" sprawia, że ich malutki ludzik Mario zaczyna z zapałem pokonywać kolejne etapy. W drodze do szczęścia. W drodze do radości i sensu istnienia.
Magdalena Knedler po raz kolejny udowadnia, że w kreacji warstwy obyczajowej jest twardym zawodnikiem i jeszcze chwila, jeszcze moment, nie będzie miała sobie równych. Drżyjcie narody! Klamki i dzwonki są bowiem powieścią obyczajowa, w którą Autorka wtłoczyła pokaźną porcję romantyzmu, wymieszanego z kroplą dramatyzmu oraz obrazem takiej zwyczajnej szarej codzienności, która jest niekiedy największym stoperem w osiągnięciu szczęścia.
Uwielbiam takie pióro Pani Magdaleny. Książkę się przeżywa, w książkę się wczuwa, pochłania, smakuje, słucha, zatraca. Niby historia prosta. Tragiczne wydarzenia sprawiają, że losy kilku osób łączą się nierozerwalnie. I chociaż w przeszłości nie dane im było tak pokierować decyzjami i wyborami, aby żyć obok siebie, to los z nich drwi. Ich ścieżki może i nie biegły równolegle, ale w końcu się krzyżują. Konfrontacja nieunikniona. Czy podejście numer 2 w kwestii rozpoznania prawdziwej miłości skończy się tak jak powinno było skończyć się za pierwszym razem? Czy Agata ma szanse na szczęśliwe dzieciństwo, a Daga na normalny okres dorastania?
(fragment recenzji)
http://prawieblogoksiazkach.blogspot.com/2017/04/klamki-i-dzwonki-magdalena-knedler-anna.html
Życie Elizy to próżnia. Niby spełnia codzienne obowiązki, niby nawet realizuje swoje marzenie, przymierając niemalże głodem, żyjąc dwa lata o chlebie (a dokładnie ryżu) i wodzie, wydaje tomik wierszy. I co? Daje jej to radość? Nie. Eliza jest przez prąd życia niesiona, bezwładnie, bez ingerencji ze swojej strony.
Albert i jego żona zołza. Ależ się można władować po pas w guano wiążąc się z osobą, której się nie kocha. Ba! Osobą, której nawet się nie lubi. która pruje koparę niemal bez przerwy, która czepia się o wszystko, nie cieszy się z niczego, która jest po prostu wstrętnym babsztylem. Która frustracje i winę za chorobę przenosi na innego człowieka...
Agatka, dwunastolatka, która swoim bagażem z doświadczeniem życiowym mogłaby z powodzeniem obdzielić kilkoro dorosłych. Bezbarwna, niewidoczna, nieszczęśliwa. Dorosła kobieta w ciele dziecka, dorosły człowiek, którego beztroskie dzieciństwo zostało brutalnie przerwane, albo po prostu człowiek, który w ogóle dzieciństwa nie miał.
Dagny. Ofiara toksycznej, zwichrowanej mamuśki, dla której lajki na fejsie rekompensują ewentualne fochy nastoletniej córki. Matka, dla której słowo "prywatność"to taki egzotyczny owoc, którego nie wiadomo jak się je, jak smakuje i najlepiej jego konsumpcję sobie darować.
Jeszcze Oleński, Gabriela. No i Helena. To właśnie Helena Bukowska wprawia w ruch machinę, funduje wszystkim postaciom potężny zastrzyk adrenaliny i wtłacza w nich dawkę specyfiku "chęć podjęcia walki o szczęście". Paradoksalnie to właśnie Helena daje swoim bliskim (i kilku innym w gratisie) szansę na nowe życie. Jej "niecny plan" sprawia, że ich malutki ludzik Mario zaczyna z zapałem pokonywać kolejne etapy. W drodze do szczęścia. W drodze do radości i sensu istnienia.
Magdalena Knedler po raz kolejny udowadnia, że w kreacji warstwy obyczajowej jest twardym zawodnikiem i jeszcze chwila, jeszcze moment, nie będzie miała sobie równych. Drżyjcie narody! Klamki i dzwonki są bowiem powieścią obyczajowa, w którą Autorka wtłoczyła pokaźną porcję romantyzmu, wymieszanego z kroplą dramatyzmu oraz obrazem takiej zwyczajnej szarej codzienności, która jest niekiedy największym stoperem w osiągnięciu szczęścia.
Uwielbiam takie pióro Pani Magdaleny. Książkę się przeżywa, w książkę się wczuwa, pochłania, smakuje, słucha, zatraca. Niby historia prosta. Tragiczne wydarzenia sprawiają, że losy kilku osób łączą się nierozerwalnie. I chociaż w przeszłości nie dane im było tak pokierować decyzjami i wyborami, aby żyć obok siebie, to los z nich drwi. Ich ścieżki może i nie biegły równolegle, ale w końcu się krzyżują. Konfrontacja nieunikniona. Czy podejście numer 2 w kwestii rozpoznania prawdziwej miłości skończy się tak jak powinno było skończyć się za pierwszym razem? Czy Agata ma szanse na szczęśliwe dzieciństwo, a Daga na normalny okres dorastania?
(fragment recenzji)
http://prawieblogoksiazkach.blogspot.com/2017/04/klamki-i-dzwonki-magdalena-knedler-anna.html
Katarzyna Chojnacka-Musiał | (9.07.2018) |
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia, odzywa się do Was ktoś znajomy z przeszłości, z kim nie mieliście kontaktu od lat. I ten ktoś prosi Was o pewną przysługę. Przysługą zaś okazuje się być opieka nad dzieckiem (dwunastolatką), zostanie współwłaścicielem salonu fryzjerskiego i domu. Dziwne? Na pewno niecodzienne. Coś takiego po prostu się nie zdarza, a tymczasem Elizie właśnie się przytrafiło...
Eliza Ostaszewska to bibliotekarka i poetka. Wydała tomik wierszy (za własne, ciułane przez wiele lat, pieniądze), które dopiero co czytała podczas kameralnego spotkania autorskiego w zaprzyjaźnionym pubie. Żyła sobie bezpiecznie w swoim własnym świecie, pełnym książek i poezji, a czasem także problemów życia codziennego przejawiających się głównie brakiem pieniędzy i samotnością. I to dość spokojne, zwyczajne życie wywraca do góry nogami jeden telefon. Dzwoni nieznany jej lekarz i prosi o przybycie do szpitala. Do kogo? Do kogoś, kogo Eliza dobrze zna, choć kontakt ten urwał się kilkanaście lat temu. Dlaczego się urwał? O co chodzi? Autorka wszystko opisuje, więc nie będę tu tworzyć spojlerów :-)
Lektura kolejnej książki Magdaleny Knedler zobowiązuje, więc poczytałam o autorce w sieci. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to to, że gdybym się przy niej odezwała, natychmiast usłyszałaby, że seplenię, chociaż sama nie wiedziałam o tym fakcie długie lata :D Usłyszałaby, uchem logopedy i nauczycielki dykcji (fajny zawód!).
Dobrze jest trochę wiedzieć o autorze, którego książki lubi się czytać. Można wtedy oprócz zgłębiania fabuły dopatrzeć się w powieści jakichś powiązań z samym pisarzem. Wtedy staje się on jakiś taki bliższy, bardziej "swój", nie uważacie? Lubię częste nawiązania autorki do malarstwa (na którym kompletnie się nie znam), filmu i muzyki (tu już jest trochę lepiej) czy literatury (tu czuję się całkiem nieźle). Nieustająco podziwiam szerokie zainteresowania pani Magdy i umiejętność opowiadania o nich w tak prosty sposób. Nie znajdziecie w tych książkach żadnych specjalistycznych czy napuszonych wywodów. Będzie za to piękny język, jasny przekaz i mnóstwo emocji. Gwarantuję.
O "Klamkach i dzwonkach" słyszałam już jakiś czas temu, kiedy odkryłam twórczość Magdaleny Knedler. Były to same pozytywne opinie, więc, tradycyjnie, podchodziłam do niej jak pies do jeża. Jednak mimo niepewności, (bo jak ktoś tak tylko chwali i chwali, to często wychodzi, że te peany były przesadzone), ciągle mi te dzwonki w głowie grały. I w końcu, na swoje szczęście, podjęłam decyzję o lekturze.
"Klamki..." to piąta powieść autorki, ale nie czytam książek Magdy Knedler w kolejności ich wydania. Przytulam te, które akurat są w moim zasięgu. Nie żałuję lektury żadnej z nich. Macie tak czasami, że czytacie książkę, bo głupio nie skończyć, jak się już zaczęło, ale żałujecie zmarnowanego na nią czasu? Tutaj takie zjawisko nie występuje. Każda powieść jest inna, wyjątkowa. Otwierając kolejną mam pewność, że czymś mnie zaskoczy, zaczaruje i wciągnie w wir zdarzeń, zanim zdążę się zorientować. Nie inaczej było i tym razem. Eliza, Helena, Oleński, Albert, Dagny, Paulina, Agata i Gabriela to kolejny zestaw bohaterów pełnych emocji. Każda z tych postaci ma swoje miejsce w powieści, wszystkie są dopracowane do tego stopnia, że można sobie łatwo wyobrazić, jak wyglądają, jak się zachowują. Majstersztyk. Co najbardziej podobało mi się w Elizie i Albercie? Cecha, którą mieli oboje. Prowadzenie wewnętrznych monologów. Chciałabym to zobaczyć! Człowiek, który gada sam ze sobą w myślach musi zabawnie wyglądać, skoro inni bohaterowie to dostrzegali i reagowali na te ich wewnętrzne dyskusje.
Polecam, choć uprzedzam równocześnie, że to nie jest książka z serii "łatwych i przyjemnych". To historia o trudnych wyborach, śmierci i samotności, ale także o miłości, przyjaźni i cieszeniu się każdą chwilą, którą dane nam było przeżyć.
I powiem jeszcze, że byłby z tej książki fajny film. Idę szukać kolejnej historii autorstwa Magdaleny Knedler. Chyba się uzależniłam...
Eliza Ostaszewska to bibliotekarka i poetka. Wydała tomik wierszy (za własne, ciułane przez wiele lat, pieniądze), które dopiero co czytała podczas kameralnego spotkania autorskiego w zaprzyjaźnionym pubie. Żyła sobie bezpiecznie w swoim własnym świecie, pełnym książek i poezji, a czasem także problemów życia codziennego przejawiających się głównie brakiem pieniędzy i samotnością. I to dość spokojne, zwyczajne życie wywraca do góry nogami jeden telefon. Dzwoni nieznany jej lekarz i prosi o przybycie do szpitala. Do kogo? Do kogoś, kogo Eliza dobrze zna, choć kontakt ten urwał się kilkanaście lat temu. Dlaczego się urwał? O co chodzi? Autorka wszystko opisuje, więc nie będę tu tworzyć spojlerów :-)
Lektura kolejnej książki Magdaleny Knedler zobowiązuje, więc poczytałam o autorce w sieci. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to to, że gdybym się przy niej odezwała, natychmiast usłyszałaby, że seplenię, chociaż sama nie wiedziałam o tym fakcie długie lata :D Usłyszałaby, uchem logopedy i nauczycielki dykcji (fajny zawód!).
Dobrze jest trochę wiedzieć o autorze, którego książki lubi się czytać. Można wtedy oprócz zgłębiania fabuły dopatrzeć się w powieści jakichś powiązań z samym pisarzem. Wtedy staje się on jakiś taki bliższy, bardziej "swój", nie uważacie? Lubię częste nawiązania autorki do malarstwa (na którym kompletnie się nie znam), filmu i muzyki (tu już jest trochę lepiej) czy literatury (tu czuję się całkiem nieźle). Nieustająco podziwiam szerokie zainteresowania pani Magdy i umiejętność opowiadania o nich w tak prosty sposób. Nie znajdziecie w tych książkach żadnych specjalistycznych czy napuszonych wywodów. Będzie za to piękny język, jasny przekaz i mnóstwo emocji. Gwarantuję.
O "Klamkach i dzwonkach" słyszałam już jakiś czas temu, kiedy odkryłam twórczość Magdaleny Knedler. Były to same pozytywne opinie, więc, tradycyjnie, podchodziłam do niej jak pies do jeża. Jednak mimo niepewności, (bo jak ktoś tak tylko chwali i chwali, to często wychodzi, że te peany były przesadzone), ciągle mi te dzwonki w głowie grały. I w końcu, na swoje szczęście, podjęłam decyzję o lekturze.
"Klamki..." to piąta powieść autorki, ale nie czytam książek Magdy Knedler w kolejności ich wydania. Przytulam te, które akurat są w moim zasięgu. Nie żałuję lektury żadnej z nich. Macie tak czasami, że czytacie książkę, bo głupio nie skończyć, jak się już zaczęło, ale żałujecie zmarnowanego na nią czasu? Tutaj takie zjawisko nie występuje. Każda powieść jest inna, wyjątkowa. Otwierając kolejną mam pewność, że czymś mnie zaskoczy, zaczaruje i wciągnie w wir zdarzeń, zanim zdążę się zorientować. Nie inaczej było i tym razem. Eliza, Helena, Oleński, Albert, Dagny, Paulina, Agata i Gabriela to kolejny zestaw bohaterów pełnych emocji. Każda z tych postaci ma swoje miejsce w powieści, wszystkie są dopracowane do tego stopnia, że można sobie łatwo wyobrazić, jak wyglądają, jak się zachowują. Majstersztyk. Co najbardziej podobało mi się w Elizie i Albercie? Cecha, którą mieli oboje. Prowadzenie wewnętrznych monologów. Chciałabym to zobaczyć! Człowiek, który gada sam ze sobą w myślach musi zabawnie wyglądać, skoro inni bohaterowie to dostrzegali i reagowali na te ich wewnętrzne dyskusje.
Polecam, choć uprzedzam równocześnie, że to nie jest książka z serii "łatwych i przyjemnych". To historia o trudnych wyborach, śmierci i samotności, ale także o miłości, przyjaźni i cieszeniu się każdą chwilą, którą dane nam było przeżyć.
I powiem jeszcze, że byłby z tej książki fajny film. Idę szukać kolejnej historii autorstwa Magdaleny Knedler. Chyba się uzależniłam...
Weronika Tomala | (18.11.2016) |
W dzisiejszych czasach już nikt nie potrzebuje poezji. Do takich wniosków dochodzi Eliza Ostaszewska, bibliotekarka i korepetytorka, która ledwo wiążąc koniec z końcem spełnia swoje marzenie – wydaje własny tomik wierszy. Czy może nacieszyć się sukcesem? Raczej nie, w dużej mierze za sprawą telefonu przyjaciółki sprzed lat, której prośba wywraca życie kobiety do góry nogami.
Samotna, rozpamiętująca wciąż tkwiące w niej uczucie do pewnego mężczyzny, czuje, że jej codzienność nagle zaczyna przyspieszać, jakby dotąd uśpiona ruszyła z kopyta. Przejmując opiekę nad nastoletnią dziewczyną i obowiązki związane z prowadzeniem firmy przekracza progi świata, którego dotąd nie znała. Czy sobie poradzi? Czy natrafi na kogoś, w kim będzie mogła odnaleźć wsparcie?
Trochę inna, niż wszyscy. Eliza. Żyjąca przeszłością, skłonna do zadumy, rezygnująca z wygód na rzecz ambitnych, choć mało współczesnych marzeń. Sama. Aż do pewnego momentu, bo zmuszona przez los będzie musiała przejść pewną metamorfozę. I przejdzie.
Albert Dębski, właściciel kancelarii prawnej, tkwi w nieszczęśliwym związku, a wszystkie znaki na niebie i ziemi głoszą, że nie tak mogło wyglądać jego życie. Inteligentny, otoczony wianuszkiem ludzi, a jednak samotny. Ostatnio stale myślący o pewnej dziewczynie z przeszłości.
Jest jeszcze pewna młoda, zagubiona dziewczyna, na którą padło oskarżenie o spowodowanie wypadku ze śmiertelnym skutkiem. Jest nastolatka, której życie dość szybko pokazało niełatwą stronę istnienia. Jest miłość i przyjaźń i to właśnie one, tuż obok Elizy i Alberta, odgrywają tutaj jedne z ważniejszych ról. Bo pomimo smutku i niesprawiedliwości panoszących się w książce, autorka pozwala czytelnikowi cieszyć się także nadzieją. Dokładnie tak, jak to bywa w rzeczywistości każdego z nas.
Niezaprzeczalnie kreślona jedynymi w swoim rodzaju bohaterami, z bagażem ludzkich słabości, ulotnych nadziei, popełnionych błędów. Oryginalna, płynąca miarowym rytmem, a jednak nie do końca przewidywalna. Magdalena Knedler pokazała, że powieść obyczajowa może wiele mieć oblicz. To stworzone przez nią z pewnością wnosi w polską literaturę powiew świeżości.
Ale…
Nie wszystko powaliło mnie tutaj na kolana. Nie ukrywam, że trudno było mi się wbić w środowisko stworzone przez tę autorkę. Zdezorientował mnie początkowy natłok bohaterów, którzy mając swoje pięć sekund szybko przesuwani byli na boczny tor, by ustąpić miejsca komuś innemu. I choć same postaci okazały się dobrze „naszkicowane”, nie od razu miałam także wrażenie. Do tego doszła mieszana narracja pierwszoosobowa, prowadzona przez dwie osoby naprzemiennie przejmujące stery i narracja trzecioosobowa, dzięki której poznajemy losy drugoplanowych postaci. Mogło być inaczej. No ale nie jest.
„Klamki i dzwonki” to bez dwóch zdań powieść o naturalnym wydźwięku, obyczajowa, z towarzyszącym akcji wątkiem miłosnym. Nie jest to jednak pod żadnym względem filmowy romans, wyjęty rodem z wyobraźni pisarek typowych love stories. Niesłodki i nie gorzki, bez zbędnych ochów i achów, nieprzejaskrawiony, niedekorowany, a potrafiący oddać klimat prawdziwego uczucia. Na swój sposób piękny, bo największą zaletą tej książki okazuje się właśnie jej naturalność i oryginalność zarazem.
Tę właśnie historię, która wyszła spod pióra Magdaleny Knedler, polecę wielbicielom powieści obyczajowych. Uwaga, jej schemat i przebieg akcji mogą Was zaskoczyć – a to już dla wielu wystarczający powód, by po nią sięgnąć. Prawda? Zwykli, a zarazem niecodzienni bohaterowie i ciekawy, jakby skromny, a zarazem wystarczająco dobry sposób na przedstawienie miłości. Nie obyło się bez wad, stąd książka z pewnością nie trafi na listę moich ulubionych. A jednak mimo to odnalazłam w jej treści zbyt wiele plusów, by odradzać Wam jej czytanie. Wybór więc należy do Was.
Samotna, rozpamiętująca wciąż tkwiące w niej uczucie do pewnego mężczyzny, czuje, że jej codzienność nagle zaczyna przyspieszać, jakby dotąd uśpiona ruszyła z kopyta. Przejmując opiekę nad nastoletnią dziewczyną i obowiązki związane z prowadzeniem firmy przekracza progi świata, którego dotąd nie znała. Czy sobie poradzi? Czy natrafi na kogoś, w kim będzie mogła odnaleźć wsparcie?
Trochę inna, niż wszyscy. Eliza. Żyjąca przeszłością, skłonna do zadumy, rezygnująca z wygód na rzecz ambitnych, choć mało współczesnych marzeń. Sama. Aż do pewnego momentu, bo zmuszona przez los będzie musiała przejść pewną metamorfozę. I przejdzie.
Albert Dębski, właściciel kancelarii prawnej, tkwi w nieszczęśliwym związku, a wszystkie znaki na niebie i ziemi głoszą, że nie tak mogło wyglądać jego życie. Inteligentny, otoczony wianuszkiem ludzi, a jednak samotny. Ostatnio stale myślący o pewnej dziewczynie z przeszłości.
Jest jeszcze pewna młoda, zagubiona dziewczyna, na którą padło oskarżenie o spowodowanie wypadku ze śmiertelnym skutkiem. Jest nastolatka, której życie dość szybko pokazało niełatwą stronę istnienia. Jest miłość i przyjaźń i to właśnie one, tuż obok Elizy i Alberta, odgrywają tutaj jedne z ważniejszych ról. Bo pomimo smutku i niesprawiedliwości panoszących się w książce, autorka pozwala czytelnikowi cieszyć się także nadzieją. Dokładnie tak, jak to bywa w rzeczywistości każdego z nas.
Niezaprzeczalnie kreślona jedynymi w swoim rodzaju bohaterami, z bagażem ludzkich słabości, ulotnych nadziei, popełnionych błędów. Oryginalna, płynąca miarowym rytmem, a jednak nie do końca przewidywalna. Magdalena Knedler pokazała, że powieść obyczajowa może wiele mieć oblicz. To stworzone przez nią z pewnością wnosi w polską literaturę powiew świeżości.
Ale…
Nie wszystko powaliło mnie tutaj na kolana. Nie ukrywam, że trudno było mi się wbić w środowisko stworzone przez tę autorkę. Zdezorientował mnie początkowy natłok bohaterów, którzy mając swoje pięć sekund szybko przesuwani byli na boczny tor, by ustąpić miejsca komuś innemu. I choć same postaci okazały się dobrze „naszkicowane”, nie od razu miałam także wrażenie. Do tego doszła mieszana narracja pierwszoosobowa, prowadzona przez dwie osoby naprzemiennie przejmujące stery i narracja trzecioosobowa, dzięki której poznajemy losy drugoplanowych postaci. Mogło być inaczej. No ale nie jest.
„Klamki i dzwonki” to bez dwóch zdań powieść o naturalnym wydźwięku, obyczajowa, z towarzyszącym akcji wątkiem miłosnym. Nie jest to jednak pod żadnym względem filmowy romans, wyjęty rodem z wyobraźni pisarek typowych love stories. Niesłodki i nie gorzki, bez zbędnych ochów i achów, nieprzejaskrawiony, niedekorowany, a potrafiący oddać klimat prawdziwego uczucia. Na swój sposób piękny, bo największą zaletą tej książki okazuje się właśnie jej naturalność i oryginalność zarazem.
Tę właśnie historię, która wyszła spod pióra Magdaleny Knedler, polecę wielbicielom powieści obyczajowych. Uwaga, jej schemat i przebieg akcji mogą Was zaskoczyć – a to już dla wielu wystarczający powód, by po nią sięgnąć. Prawda? Zwykli, a zarazem niecodzienni bohaterowie i ciekawy, jakby skromny, a zarazem wystarczająco dobry sposób na przedstawienie miłości. Nie obyło się bez wad, stąd książka z pewnością nie trafi na listę moich ulubionych. A jednak mimo to odnalazłam w jej treści zbyt wiele plusów, by odradzać Wam jej czytanie. Wybór więc należy do Was.
Klaudia Nadolna | (12.12.2016) |
Magdalena Knedler to autorka, która za swój debiut "Pan Darcy nie żyje" otrzymała nominację do nagrody Emocje 2015, przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura. Ponadto jest recenzentką i redaktorką współpracującą z portalami kulturalno-informacyjnymi. Młoda mieszkanka Wrocławia.
Eliza Ostaszewska to niespełniona poetka. Kiedy napisała swój pierwszy tomik, nikt nie zdecydował się go wydać, z racji tego, iż poezja w obecnych czasach jest mniej szanowana i czytana. Kiedy nakładem swoich środków ukazuje się on na "świecie", jej świat diametralnie ulega zmianie. I nie jest to spowodowane autorskim wybiciem, tylko przeszłością, która wali do niej drzwiami, domagając się uwagi. Jej przyjaciółka z dawnych lat, Helena ma do niej prośbę nie do odrzucenia. Czy Eliza zdoła wybaczyć jej błędy, a sama przyjmie na siebie ogromny obowiązek? Co, jeśli na swojej drodze spotka również swoją dawną, "ukrytą" miłość, która skrycie nadal o niej myśli?
"Klamki i dzwonki" to powieść obyczajowa z dużą dozą romantyzmu, co jest wisienką na torcie. Mocno realna, przejrzysta fabuła dawkowana czytelnikowi pięknym językiem z literackimi odniesieniami. Sam fakt, że miłość podawana jest tu w idealnych proporcjach, z delikatnością, by nie zarzucić czytelnika niespodziewanymi, nierzeczywistymi uczuciami sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością.
Bohaterowie są wrażliwi, ludzcy, popełniają błędy i ponoszą za to konsekwencje. Autor nie oszczędza ich, poddając niewłaściwe czyny pod odpowiednią odpowiedzialność. Mają pewną głębię, wykształcone dokładnie profile psychologiczne. Na próżno szukać tu lukrowanych historii, pełnych miłości i szczęścia. Postacie muszą sobie radzić z przeciwnościami losu, które jak na złość narastają. Ponadto męczy ich przeczucie, że w przeszłości poszli błędną drogą, która poprowadziła ich w ślepą uliczkę. Jednak kreacje otrzymują drugą szansę, gdzie mogą zmienić swój dawny wybór. Czy potrafią z niego skorzystać?
Jest to nostalgiczna opowieść, pełna sentymentalnych wspomnień, powrotów do przeszłości, niekiedy bardzo bolesnych. Lekkie pióro autorki pozwala na odnalezienie się wśród kartek, retrospekcji i częstych zmian jeśli chodzi o narrację.
W powieści Pani Magdalena przedstawia nam kilka punktów widzenia, mamy narrację pierwszoosobową oraz wszechwiedzącego narratora. Pozwala nam to na zagłębianie się w umysły bohaterów, co ułatwia nam zadanie, ponieważ niekiedy ich wyobraźnia potrafi narobić pokaźny rozgardiasz.
Polecam książkę wszystkim, którzy nie znają twórczości autorki, ponieważ w tej powieści poradziła sobie wyśmienicie. Połączyła kilka wątków, złączyła w całość różnorodne życia, stworzyła nieszablonową strukturę oraz wykreowała przeróżne charaktery, całkowicie od siebie odmienne.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Eliza Ostaszewska to niespełniona poetka. Kiedy napisała swój pierwszy tomik, nikt nie zdecydował się go wydać, z racji tego, iż poezja w obecnych czasach jest mniej szanowana i czytana. Kiedy nakładem swoich środków ukazuje się on na "świecie", jej świat diametralnie ulega zmianie. I nie jest to spowodowane autorskim wybiciem, tylko przeszłością, która wali do niej drzwiami, domagając się uwagi. Jej przyjaciółka z dawnych lat, Helena ma do niej prośbę nie do odrzucenia. Czy Eliza zdoła wybaczyć jej błędy, a sama przyjmie na siebie ogromny obowiązek? Co, jeśli na swojej drodze spotka również swoją dawną, "ukrytą" miłość, która skrycie nadal o niej myśli?
"Klamki i dzwonki" to powieść obyczajowa z dużą dozą romantyzmu, co jest wisienką na torcie. Mocno realna, przejrzysta fabuła dawkowana czytelnikowi pięknym językiem z literackimi odniesieniami. Sam fakt, że miłość podawana jest tu w idealnych proporcjach, z delikatnością, by nie zarzucić czytelnika niespodziewanymi, nierzeczywistymi uczuciami sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością.
Bohaterowie są wrażliwi, ludzcy, popełniają błędy i ponoszą za to konsekwencje. Autor nie oszczędza ich, poddając niewłaściwe czyny pod odpowiednią odpowiedzialność. Mają pewną głębię, wykształcone dokładnie profile psychologiczne. Na próżno szukać tu lukrowanych historii, pełnych miłości i szczęścia. Postacie muszą sobie radzić z przeciwnościami losu, które jak na złość narastają. Ponadto męczy ich przeczucie, że w przeszłości poszli błędną drogą, która poprowadziła ich w ślepą uliczkę. Jednak kreacje otrzymują drugą szansę, gdzie mogą zmienić swój dawny wybór. Czy potrafią z niego skorzystać?
Jest to nostalgiczna opowieść, pełna sentymentalnych wspomnień, powrotów do przeszłości, niekiedy bardzo bolesnych. Lekkie pióro autorki pozwala na odnalezienie się wśród kartek, retrospekcji i częstych zmian jeśli chodzi o narrację.
W powieści Pani Magdalena przedstawia nam kilka punktów widzenia, mamy narrację pierwszoosobową oraz wszechwiedzącego narratora. Pozwala nam to na zagłębianie się w umysły bohaterów, co ułatwia nam zadanie, ponieważ niekiedy ich wyobraźnia potrafi narobić pokaźny rozgardiasz.
Polecam książkę wszystkim, którzy nie znają twórczości autorki, ponieważ w tej powieści poradziła sobie wyśmienicie. Połączyła kilka wątków, złączyła w całość różnorodne życia, stworzyła nieszablonową strukturę oraz wykreowała przeróżne charaktery, całkowicie od siebie odmienne.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Iga Wu | (7.11.2016) |
Magdalena Knedler debiutowała stosunkowo niedawno, bo w zeszłym roku. Od tego czasu zdążyła wydać kilka książek, a ja, mimo że nadal pamiętam zamieszanie, jakie powstało wokół debiutu Pan Darcy nie żyje, ciągle nie miałam okazji zapoznać się z którąś z jej powieści. Widziałam za to sporo pozytywnych recenzji i względem Klamek i dzwonków miałam spore wymagania. Czy zostały spełnione?
Eliza Ostaszewska ma trzydzieści jeden lat i jest absolwentką kulturoznawstwa. Stosunkowo szybko po ukończeniu studiów zdała sobie sprawę, że świata po takim kierunku nie zwojuje. No i nie zwojowała. Pracuje w osiedlowej bibliotece na pół etatu, udziela korepetycji i jakoś wiąże koniec z końcem. By spełnić swoje marzenie i wydać tomik poezji, oszczędza równo dwa lata, żywiąc się jedynie ryżem i najtańszymi produktami. Wreszcie tomik się ukazuje, a zaprzyjaźniony pub organizuje jej nawet wieczorek poetycki, który odnosi umiarkowany sukces. Ale już jej nazajutrz nieco nudne, choć poukładane życie wywraca się do góry nogami. Nagle zostaje opiekunką dwunastoletniej córki swojej umierającej niegdysiejszej przyjaciółki. Pojawia się Albert – chłopak z przeszłości, teraz już mężczyzna i odnoszący sukcesy adwokat. Choć między tym dwojgiem nigdy do niczego nie doszło, oboje o sobie myśleli. Przez lata żyli we Wrocławiu równolegle, ale osobno. Ona samotna, radziła sobie z życiem na swój sposób, on w niezbyt udanym małżeństwie, starał się jak mógł. Eliza wpada też w oko lekarzowi, który opiekuje się umierającą Heleną i z dnia na dzień staje się współwłaścicielką dobrze prosperującego zakładu fryzjerskiego.
Autorka podzieliła książkę na kilka części i prowadziła równolegle kilka wątków. Na początku irytowała mnie ta mnogość pozornie niezwiązanych ze sobą fragmentów. Kiedy wszystko zaczęło się mniej więcej łączyć, czytało się lepiej. Dużo tu nawiązań do poezji, ale choć etatową poetką jest Eliza, nie tylko ona ciągle myśli o wierszach czy literaturze – nawet dwunastoletnia Agata czyta pod ławką Wiek niewinności.
O czym właściwie jest ta książka? Trochę o miłości, ale tylko trochę. Chciałoby się powiedzieć, że o życiu, ale cała ta historia jest zbyt nierealna, żeby to zrobić. Wyobraźcie sobie, że Elizie po latach w zasadzie bez żadnej konkretnej przyczyny śni się Albert. A potem pomyślcie, że dokładnie tego samego dnia Albertowi po latach śni się Eliza. Oboje wspominają to samo wydarzenie w bibliotece, kiedy coś między nimi zaiskrzyło. Oboje słuchają tej samej piosenki i myślą o tym samym. I oboje robią to zupełnie niezależnie od siebie. Wiecie już o czym mówię?
Klamki i dzwonki to dość przyzwoita powieść obyczajowa, ale mi się zwyczajnie nie spodobała. Nie podobał mi się sposób, w jaki pisze autorka – za dużo bezsensownych kurew i te przemyślenia bohaterów jakieś nieprzekonujące. Przez większość czasu nie mogłam wgryźć się w tę historię, udało mi się dopiero pod koniec. Wiem, że szybko zapomnę o tej książce i niestety nie mogę powiedzieć, żebym miło spędziła z nią czas. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, że była zła. Sięgnijcie po nią, jeśli lubicie prozę autorki, albo jeśli zaczytujecie się w polskich powieściach obyczajowych. Całkiem możliwe, że wam przypadnie do gustu.
Eliza Ostaszewska ma trzydzieści jeden lat i jest absolwentką kulturoznawstwa. Stosunkowo szybko po ukończeniu studiów zdała sobie sprawę, że świata po takim kierunku nie zwojuje. No i nie zwojowała. Pracuje w osiedlowej bibliotece na pół etatu, udziela korepetycji i jakoś wiąże koniec z końcem. By spełnić swoje marzenie i wydać tomik poezji, oszczędza równo dwa lata, żywiąc się jedynie ryżem i najtańszymi produktami. Wreszcie tomik się ukazuje, a zaprzyjaźniony pub organizuje jej nawet wieczorek poetycki, który odnosi umiarkowany sukces. Ale już jej nazajutrz nieco nudne, choć poukładane życie wywraca się do góry nogami. Nagle zostaje opiekunką dwunastoletniej córki swojej umierającej niegdysiejszej przyjaciółki. Pojawia się Albert – chłopak z przeszłości, teraz już mężczyzna i odnoszący sukcesy adwokat. Choć między tym dwojgiem nigdy do niczego nie doszło, oboje o sobie myśleli. Przez lata żyli we Wrocławiu równolegle, ale osobno. Ona samotna, radziła sobie z życiem na swój sposób, on w niezbyt udanym małżeństwie, starał się jak mógł. Eliza wpada też w oko lekarzowi, który opiekuje się umierającą Heleną i z dnia na dzień staje się współwłaścicielką dobrze prosperującego zakładu fryzjerskiego.
Autorka podzieliła książkę na kilka części i prowadziła równolegle kilka wątków. Na początku irytowała mnie ta mnogość pozornie niezwiązanych ze sobą fragmentów. Kiedy wszystko zaczęło się mniej więcej łączyć, czytało się lepiej. Dużo tu nawiązań do poezji, ale choć etatową poetką jest Eliza, nie tylko ona ciągle myśli o wierszach czy literaturze – nawet dwunastoletnia Agata czyta pod ławką Wiek niewinności.
O czym właściwie jest ta książka? Trochę o miłości, ale tylko trochę. Chciałoby się powiedzieć, że o życiu, ale cała ta historia jest zbyt nierealna, żeby to zrobić. Wyobraźcie sobie, że Elizie po latach w zasadzie bez żadnej konkretnej przyczyny śni się Albert. A potem pomyślcie, że dokładnie tego samego dnia Albertowi po latach śni się Eliza. Oboje wspominają to samo wydarzenie w bibliotece, kiedy coś między nimi zaiskrzyło. Oboje słuchają tej samej piosenki i myślą o tym samym. I oboje robią to zupełnie niezależnie od siebie. Wiecie już o czym mówię?
Klamki i dzwonki to dość przyzwoita powieść obyczajowa, ale mi się zwyczajnie nie spodobała. Nie podobał mi się sposób, w jaki pisze autorka – za dużo bezsensownych kurew i te przemyślenia bohaterów jakieś nieprzekonujące. Przez większość czasu nie mogłam wgryźć się w tę historię, udało mi się dopiero pod koniec. Wiem, że szybko zapomnę o tej książce i niestety nie mogę powiedzieć, żebym miło spędziła z nią czas. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, że była zła. Sięgnijcie po nią, jeśli lubicie prozę autorki, albo jeśli zaczytujecie się w polskich powieściach obyczajowych. Całkiem możliwe, że wam przypadnie do gustu.
Z książką w ręku | (4.12.2016) |
Życie jest przewrotne. Bywają sytuacje, kiedy jesteśmy poproszeni o pomoc. Czy zawsze jesteśmy do tego chętni? A co z prośbami, które są duże i których spełnienie niesie konsekwencje nie tylko dla naszego życia? W takiej sytuacji znalazła się Eliza Ostaszewska, główna bohaterka powieści „Klamki i dzwonki”, która to została poproszona opiekę nad nastolatką.
Eliza Ostaszewska jest poetką (wydała jeden tomik swoich wierszy), a utrzymuje się z pracy w bibliotece. Dzięki zaprzyjaźnionemu pubowi miała zorganizowany swój wieczorek autorski. Pomimo sukcesu, nie jest jej łatwo. Ledwo starcza jej na zaspokajanie najważniejszych potrzeb. Jej życie komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy to kobieta dostaje tajemniczy telefon ze szpitala. Od tego momentu jej rzeczywistość zmienia się o 180 stopni. Eliza zostaje poproszona przez dawną przyjaciółkę Helenę - umierającą kobietę, aby ta zaopiekowała się jej nastoletnią córką. Eliza z dnia na dzień staje się matką nastolatki, a także współwłaścicielką salonu fryzjerskiego. Jak w takiej nowej i trudnej rzeczywistości odnajdzie się nasza bohaterka? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
To moje pierwsze spotkanie z autorką i muszę przyznać, że uważam je za całkiem udane. Przedstawiona historia mnie zaintrygowała i wciągnęła, choć zakończenia można było się domyślić - nic trudnego. Podobała mi się również kreacja bohaterów, która jest niezwykle urozmaicona. "Klamki i dzwonki" to powieść obyczajowa, w której możemy znaleźć wiele wątków. Nie jest to tylko trudna decyzja i życie Elizy. Pojawia się tu także wątek miłosny, wątek bezpłodności, kłopotów z wychowywaniem dzieci. Kolejnym plusem jest fakt, że narracje nie jest prowadzona z punktu widzenia jednego bohatera, ale z punktu widzenia wszystkich, głównych bohaterów. Sprawia to, że jedną sytuację widzimy z różnych stron, cała historia staje się pełniejsza.
Magdalena Knedler serwuje nam bardzo dobrą powieść obyczajową z pięknym i subtelnym językiem. Powieść czytałam z przyjemnością, choć do jednej rzeczy mogłabym się przyczepić. Mam tu na myśli bardzo małą ilość dialogów i obszerne opisy. Sprawiało to, że książka czasami mnie nużyła, a gdy przez 4-5 stron były same opisy, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie czytam, ale śledzę tekst, a moje myśli są kompletnie gdzie indziej. „Klamki i dzwonki” nie jest to słodka i pozytywna powieść, ale wzruszająca i wręcz gorzka. Choć podczas lektury nie uroniłam ani jednej łzy, książka mną naprawdę wstrząsnęła.
Podsumowując, „Klamki i dzwonki” to bardzo dobra, wielowątkowa powieść obyczajowa. Porusza trudne tematy, przedstawia problemy, z którymi boryka się, borykał lub będzie borykał każdy z nas. Polecam.
Eliza Ostaszewska jest poetką (wydała jeden tomik swoich wierszy), a utrzymuje się z pracy w bibliotece. Dzięki zaprzyjaźnionemu pubowi miała zorganizowany swój wieczorek autorski. Pomimo sukcesu, nie jest jej łatwo. Ledwo starcza jej na zaspokajanie najważniejszych potrzeb. Jej życie komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy to kobieta dostaje tajemniczy telefon ze szpitala. Od tego momentu jej rzeczywistość zmienia się o 180 stopni. Eliza zostaje poproszona przez dawną przyjaciółkę Helenę - umierającą kobietę, aby ta zaopiekowała się jej nastoletnią córką. Eliza z dnia na dzień staje się matką nastolatki, a także współwłaścicielką salonu fryzjerskiego. Jak w takiej nowej i trudnej rzeczywistości odnajdzie się nasza bohaterka? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów?
To moje pierwsze spotkanie z autorką i muszę przyznać, że uważam je za całkiem udane. Przedstawiona historia mnie zaintrygowała i wciągnęła, choć zakończenia można było się domyślić - nic trudnego. Podobała mi się również kreacja bohaterów, która jest niezwykle urozmaicona. "Klamki i dzwonki" to powieść obyczajowa, w której możemy znaleźć wiele wątków. Nie jest to tylko trudna decyzja i życie Elizy. Pojawia się tu także wątek miłosny, wątek bezpłodności, kłopotów z wychowywaniem dzieci. Kolejnym plusem jest fakt, że narracje nie jest prowadzona z punktu widzenia jednego bohatera, ale z punktu widzenia wszystkich, głównych bohaterów. Sprawia to, że jedną sytuację widzimy z różnych stron, cała historia staje się pełniejsza.
Magdalena Knedler serwuje nam bardzo dobrą powieść obyczajową z pięknym i subtelnym językiem. Powieść czytałam z przyjemnością, choć do jednej rzeczy mogłabym się przyczepić. Mam tu na myśli bardzo małą ilość dialogów i obszerne opisy. Sprawiało to, że książka czasami mnie nużyła, a gdy przez 4-5 stron były same opisy, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie czytam, ale śledzę tekst, a moje myśli są kompletnie gdzie indziej. „Klamki i dzwonki” nie jest to słodka i pozytywna powieść, ale wzruszająca i wręcz gorzka. Choć podczas lektury nie uroniłam ani jednej łzy, książka mną naprawdę wstrząsnęła.
Podsumowując, „Klamki i dzwonki” to bardzo dobra, wielowątkowa powieść obyczajowa. Porusza trudne tematy, przedstawia problemy, z którymi boryka się, borykał lub będzie borykał każdy z nas. Polecam.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Nigdy nie jest za późno — Katarzyna Janus ONA – Zuza, lat 45, rozwiedziona lekarka, matka studiujących bliźniaków. Ładna, ciepła, z lekką nadwagą w przeszłości, obecnie BMI w normie. Lubiana przez pa...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res