Kiedy na mnie patrzysz
Cena: 39,90 zł 33,92 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Żadne z nich nie wierzy w przeznaczenie, ale to nie znaczy, że przeznaczenie nie wierzy w nich.
Karina i Aleksander poznają się przypadkiem w deszczowy wakacyjny dzień, ratując potrąconego psa. Oboje są młodzi i straszliwie samotni. Szybko rodzi się między nimi intensywne, namiętne uczucie, ale na jego drodze stoi tragiczna przeszłość Kariny, tajemnica Aleksandra i ogromna odległość – ona na stałe mieszka w Polsce, on w Kanadzie.
„Kiedy na mnie patrzysz” to poruszająca opowieść o uzdrawiającej mocy miłości, która jest najlepszym lekarstwem na głębokie psychiczne rany, a także o intymności i erotycznej bliskości pomiędzy dwojgiem ludzi.
Karina i Aleksander poznają się przypadkiem w deszczowy wakacyjny dzień, ratując potrąconego psa. Oboje są młodzi i straszliwie samotni. Szybko rodzi się między nimi intensywne, namiętne uczucie, ale na jego drodze stoi tragiczna przeszłość Kariny, tajemnica Aleksandra i ogromna odległość – ona na stałe mieszka w Polsce, on w Kanadzie.
„Kiedy na mnie patrzysz” to poruszająca opowieść o uzdrawiającej mocy miłości, która jest najlepszym lekarstwem na głębokie psychiczne rany, a także o intymności i erotycznej bliskości pomiędzy dwojgiem ludzi.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura kobieca
- Wydawca: Novae Res, 2015
- Format: 155x235mm, oprawa miękka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 490
- ISBN: 978-83-7942-703-1
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 7 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Martyna L. (Mowa Książek) | (25.04.2015) |
Kiedy na mnie patrzysz to połączenie New Adult, literatury kobiecej oraz erotyku. To książka, która idealnie wpasowuje się w ramy powieści młodzieżowej, ale z pewnością może przypaść do gustu także starszym czytelniczkom. Wszystko to zasługa historii, która jest prosta, romantyczna, ale równocześnie odważna i dojrzała. Historii, która posiada w sobie magię, urok i fantazję.
W powieści Agaty Czykierda-Grabowskiej główną zaletą są bohaterowie. I nie mówię tu tylko o tych pierwszoplanowych.
Karina i Alek to postacie, z którymi bardzo szybko i niezwykle mocno się zżyłam. Od pierwszego spotkania tej dwójki, czułam, że nie będzie to zwykły romans, którego losy będzie się śledziło uważnie, ale bez większych emocji. Od razu poczułam z nimi więź i bliskość, która wzniosła mnie na jakiś nowy poziom - na wyżynę i głębię ich wzajemnej relacji.
Bohaterowie wykreowani przez autorkę są nad wyraz prawdziwi. Polubiłam, ba!, pokochałam ich od pierwszego wejrzenia. Nie chodzi nawet o to, że los okazał się dla nich okrutny i było mi ich zwyczajnie szkoda. Tę dwójkę kocha się za każdą pojedynczą cechę ich osobowości, za każdą złośliwą uwagę oraz za wszystkie cechy ich charakterów - zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Kiedy na mnie patrzysz z marszu przyspieszyło bicie mojego serca. Każda sprzeczka, scena zazdrości lub pojednania, każda kłótnia czy chwila wzruszenia, odbijała się na moich emocjach jak moja własna. Wszystko było namacalne, autentyczne i tak naturalne, że z trudem myślałam o tym, jak o fikcji literackiej.
Wiem, że powyższe elementy często pojawiają się w NA i że z tego właśnie słyną oba gatunki, nie spodziewałam się jednak nawet przez chwilę, że polskiej autorce, a w dodatku debiutantce, uda się stworzyć coś, co spokojnie będzie można postawić na półce zaraz obok autorek takich jak Hoover, Tucker czy Glines.
Powieść Czykierda - Grabowskiej to prawdziwie opasłe tomisko i z początku może to trochę przerażać. Książka liczy co prawda około 500 stron, ale jej format jest znacznie większy od standardowego. Wszystko to jednak przestaje mieć znaczenie, kiedy wchodzi się do tego świata. W momencie, w którym zaczęłam czytać, przepadłam na dobre. Fabuła jest bardzo wciągająca i choć akcja chwilami delikatnie się wlecze, nie ma się poczucia znużenia, gdyż prosty, ale bynajmniej nie ubogi język, wprawia całość w ruch i tworzy zgrabną, płynną i lekką całość.
W tej pozycji duże znaczenie mają postacie drugoplanowe i było to naprawdę pozytywnym akcentem. Niejednokrotnie kluczową rolę pełniła tu najlepsza przyjaciółka Kariny, lub siostra i przyszły szwagier Alka. Fabuła bowiem nie opiera się tylko na kiełkującym uczuciu, ale także na perypetiach pobocznych postaci. Narracja trzecioosobowa pozwala nam na to, by poznać każdego z osobna i czuć się jak obserwator, który śledzi losy całej paczki z odosobnionego miejsca gdzieś w pobliżu.
Mogłabym pisać tak jeszcze długo o zaletach tego debiutu, ale mam wrażenie, że jeśli dotychczas nie udało mi się przekonać kogoś z Was, to dalsze wywody tego nie zmienią. Chcę jednak odnieść się jeszcze do fragmentu, w którym wspomniałam, że jest to literatura erotyczna. Nie bierzcie sobie tego do serca, to nie kolejny Grey. Pojawiają się sceny seksu, ale są one tak subtelne i delikatnie opisane, że nie mogą zniesmaczyć lub przerazić absolutnie nikogo.
Kiedy na mnie patrzysz to książka, którą mimo objętości, pochłonęłam w dwa dni. Nie wszystko było idealne i zapięte na ostatni guzik, ale byłabym okrutna, gdym czepiała się drobnych mankamentów, ponieważ jest to debiut. Debiut, który odpalił moją ukrytą gdzieś w środku bombę emocjonalną.
Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, jest obecność dialogów w języku angielskim. Czytałam egzemplarz próbny i nie było w nim tłumaczeń tychże dialogów, dlatego dla kogoś, kto nie zna języka może być to dużą przeszkodą. Możliwe jednak, że w wydaniu głównym pojawią się tłumaczenia i jeśli tak się stanie, wtedy i ten minus będę musiała unieważnić :)
W ostatnich słowach chciałabym napisać tylko tyle: ogromnie, nieopisanie wręcz, chciałabym abyście kupili i przeczytali tę książkę! Może zabrzmi to egoistycznie, ale po prostu chciałabym mieć okazję przeczytać kiedyś kolejną książkę Agaty Czykierda - Grabowskiej, a nie będzie to możliwe, jeśli nie zakupicie tej cudownej, przepięknej powieści o tak banalnym, a jednocześnie głębokim tytule.
Ze swojej strony mogę Wam tylko przyrzec, że ja nie żałuję ani sekundy z czasu, który poświęciłam na lekturę tej powieści.
W powieści Agaty Czykierda-Grabowskiej główną zaletą są bohaterowie. I nie mówię tu tylko o tych pierwszoplanowych.
Karina i Alek to postacie, z którymi bardzo szybko i niezwykle mocno się zżyłam. Od pierwszego spotkania tej dwójki, czułam, że nie będzie to zwykły romans, którego losy będzie się śledziło uważnie, ale bez większych emocji. Od razu poczułam z nimi więź i bliskość, która wzniosła mnie na jakiś nowy poziom - na wyżynę i głębię ich wzajemnej relacji.
Bohaterowie wykreowani przez autorkę są nad wyraz prawdziwi. Polubiłam, ba!, pokochałam ich od pierwszego wejrzenia. Nie chodzi nawet o to, że los okazał się dla nich okrutny i było mi ich zwyczajnie szkoda. Tę dwójkę kocha się za każdą pojedynczą cechę ich osobowości, za każdą złośliwą uwagę oraz za wszystkie cechy ich charakterów - zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Kiedy na mnie patrzysz z marszu przyspieszyło bicie mojego serca. Każda sprzeczka, scena zazdrości lub pojednania, każda kłótnia czy chwila wzruszenia, odbijała się na moich emocjach jak moja własna. Wszystko było namacalne, autentyczne i tak naturalne, że z trudem myślałam o tym, jak o fikcji literackiej.
Wiem, że powyższe elementy często pojawiają się w NA i że z tego właśnie słyną oba gatunki, nie spodziewałam się jednak nawet przez chwilę, że polskiej autorce, a w dodatku debiutantce, uda się stworzyć coś, co spokojnie będzie można postawić na półce zaraz obok autorek takich jak Hoover, Tucker czy Glines.
Powieść Czykierda - Grabowskiej to prawdziwie opasłe tomisko i z początku może to trochę przerażać. Książka liczy co prawda około 500 stron, ale jej format jest znacznie większy od standardowego. Wszystko to jednak przestaje mieć znaczenie, kiedy wchodzi się do tego świata. W momencie, w którym zaczęłam czytać, przepadłam na dobre. Fabuła jest bardzo wciągająca i choć akcja chwilami delikatnie się wlecze, nie ma się poczucia znużenia, gdyż prosty, ale bynajmniej nie ubogi język, wprawia całość w ruch i tworzy zgrabną, płynną i lekką całość.
W tej pozycji duże znaczenie mają postacie drugoplanowe i było to naprawdę pozytywnym akcentem. Niejednokrotnie kluczową rolę pełniła tu najlepsza przyjaciółka Kariny, lub siostra i przyszły szwagier Alka. Fabuła bowiem nie opiera się tylko na kiełkującym uczuciu, ale także na perypetiach pobocznych postaci. Narracja trzecioosobowa pozwala nam na to, by poznać każdego z osobna i czuć się jak obserwator, który śledzi losy całej paczki z odosobnionego miejsca gdzieś w pobliżu.
Mogłabym pisać tak jeszcze długo o zaletach tego debiutu, ale mam wrażenie, że jeśli dotychczas nie udało mi się przekonać kogoś z Was, to dalsze wywody tego nie zmienią. Chcę jednak odnieść się jeszcze do fragmentu, w którym wspomniałam, że jest to literatura erotyczna. Nie bierzcie sobie tego do serca, to nie kolejny Grey. Pojawiają się sceny seksu, ale są one tak subtelne i delikatnie opisane, że nie mogą zniesmaczyć lub przerazić absolutnie nikogo.
Kiedy na mnie patrzysz to książka, którą mimo objętości, pochłonęłam w dwa dni. Nie wszystko było idealne i zapięte na ostatni guzik, ale byłabym okrutna, gdym czepiała się drobnych mankamentów, ponieważ jest to debiut. Debiut, który odpalił moją ukrytą gdzieś w środku bombę emocjonalną.
Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, jest obecność dialogów w języku angielskim. Czytałam egzemplarz próbny i nie było w nim tłumaczeń tychże dialogów, dlatego dla kogoś, kto nie zna języka może być to dużą przeszkodą. Możliwe jednak, że w wydaniu głównym pojawią się tłumaczenia i jeśli tak się stanie, wtedy i ten minus będę musiała unieważnić :)
W ostatnich słowach chciałabym napisać tylko tyle: ogromnie, nieopisanie wręcz, chciałabym abyście kupili i przeczytali tę książkę! Może zabrzmi to egoistycznie, ale po prostu chciałabym mieć okazję przeczytać kiedyś kolejną książkę Agaty Czykierda - Grabowskiej, a nie będzie to możliwe, jeśli nie zakupicie tej cudownej, przepięknej powieści o tak banalnym, a jednocześnie głębokim tytule.
Ze swojej strony mogę Wam tylko przyrzec, że ja nie żałuję ani sekundy z czasu, który poświęciłam na lekturę tej powieści.
Kamila Idziaszek | (5.07.2015) |
Po książkę Pani Agaty sięgnęłam dzięki konkursowi na Facebooku, gdyż dzięki niemu wygrałam właśnie tę pozycję. Teraz podzielę się z Wami moimi refleksjami na temat tej książki. Kiedy w grę wchodzi przeznaczenie i dzieląca dwójkę bohaterów odległość - czego jesteśmy w stanie dowiedzieć się z opisu - zapowiada się na niezwykle interesującą i ciekawą lekturę. Możemy spodziewać się burzy uczuć, z którymi zapewne będą musieli zmierzyć się bohaterowie. Po raz kolejny sięgnęłam po powieść polskiej autorki, a w dodatku taką, która jest jej debiutem. Jak poradziła sobie autorka? Tego z pewnością dowiecie się z dalszej części recenzji.
Karina, która dwa lata temu przeszła bardzo traumatyczne przeżycie, stała się zamkniętą w sobie dziewczyną. Studiuje, pracuje i ma wspaniałą przyjaciółkę, która ją we wszystkim wspiera. Życie nauczyło ją, że trzeba być twardą jednak wydarzenia z przeszłości powodują, że bohaterka przed wszystkim ucieka nie pozwalając nikomu się do siebie zbliżyć. Jednak nie jest obojętna na los potrąconego przez samochód psa, któremu postanawia pomóc. Jak się wkrótce okazuje, nie tylko ona ma takie dobre serce - w taki sposób dziewczyna poznaje Aleksandra. Jak potoczą się ich dalsze losy? Tego musicie dowiedzieć się już sami!
W powieści łączą się nie tylko losy Kariny i Aleksandra, ale także ich krewnych oraz przyjaciół. Dzięki temu mamy szeroką gamę bohaterów, których możemy naprawdę dobrze poznać. Wszystkie charaktery są barwne i jestem pewna, że znajdziecie takie, które wzbudzą Waszą sympatię. Autorka wykreowała dwa silne portrety psychologiczne. Jesteśmy świadkami walki o każdą minutę ich życia. Poszukują oni spełnienia, stabilności i przede wszystkim zrozumienia. Nie sposób nie kibicować bohaterom, aby uporali się z ciężką przeszłością i zaznali w końcu odrobiny szczęścia. Autorka podkreśla, że miłość, przyjaźń i oddanie jest kluczowym lekarstwem na rany z przeszłości.
Kiedy na mnie patrzysz to powieść, która wzbudza mnóstwo emocji. Wydarzenia, które opisane są na kartach tej książki są bardzo realistyczne i pełne ludzkich uczuć. Nawet sceny miłosne nie są zwykłym tanim aktem, a uwzględniają najdrobniejszy szczegół jakim są emocje. Dzięki temu nie jest to niesmaczne, a wręcz bardzo intymne i życiowe.
Język jakim napisana jest ta powieść jest prosty i bardzo przejrzysty. Dużym zdziwieniem dla mnie był fakt, że część dialogów między bohaterami jest napisana w języku angielskim. Muszę przyznać, że niezwykle mi się to spodobało i wcale nie przeszkadzało w czytaniu. Jeśli nie jesteście pewni czy poradzicie sobie z przeczytaniem całej książki w tym języku to Kiedy na mnie patrzysz może być świetnym sprawdzianem.
Wydawać by się mogło, że tak duża ilość stron sprawi, że książkę będzie się czytało dosyć powoli, ale nic bardziej mylnego. Powieść wciąga od samego początku i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Jeśli szukacie naprawdę dobrej lektury, która dodatkowo wyszła spod pióra polskiego autora - myślę, że Kiedy na mnie patrzysz to idealna pozycja dla Was.
Karina, która dwa lata temu przeszła bardzo traumatyczne przeżycie, stała się zamkniętą w sobie dziewczyną. Studiuje, pracuje i ma wspaniałą przyjaciółkę, która ją we wszystkim wspiera. Życie nauczyło ją, że trzeba być twardą jednak wydarzenia z przeszłości powodują, że bohaterka przed wszystkim ucieka nie pozwalając nikomu się do siebie zbliżyć. Jednak nie jest obojętna na los potrąconego przez samochód psa, któremu postanawia pomóc. Jak się wkrótce okazuje, nie tylko ona ma takie dobre serce - w taki sposób dziewczyna poznaje Aleksandra. Jak potoczą się ich dalsze losy? Tego musicie dowiedzieć się już sami!
W powieści łączą się nie tylko losy Kariny i Aleksandra, ale także ich krewnych oraz przyjaciół. Dzięki temu mamy szeroką gamę bohaterów, których możemy naprawdę dobrze poznać. Wszystkie charaktery są barwne i jestem pewna, że znajdziecie takie, które wzbudzą Waszą sympatię. Autorka wykreowała dwa silne portrety psychologiczne. Jesteśmy świadkami walki o każdą minutę ich życia. Poszukują oni spełnienia, stabilności i przede wszystkim zrozumienia. Nie sposób nie kibicować bohaterom, aby uporali się z ciężką przeszłością i zaznali w końcu odrobiny szczęścia. Autorka podkreśla, że miłość, przyjaźń i oddanie jest kluczowym lekarstwem na rany z przeszłości.
Kiedy na mnie patrzysz to powieść, która wzbudza mnóstwo emocji. Wydarzenia, które opisane są na kartach tej książki są bardzo realistyczne i pełne ludzkich uczuć. Nawet sceny miłosne nie są zwykłym tanim aktem, a uwzględniają najdrobniejszy szczegół jakim są emocje. Dzięki temu nie jest to niesmaczne, a wręcz bardzo intymne i życiowe.
Język jakim napisana jest ta powieść jest prosty i bardzo przejrzysty. Dużym zdziwieniem dla mnie był fakt, że część dialogów między bohaterami jest napisana w języku angielskim. Muszę przyznać, że niezwykle mi się to spodobało i wcale nie przeszkadzało w czytaniu. Jeśli nie jesteście pewni czy poradzicie sobie z przeczytaniem całej książki w tym języku to Kiedy na mnie patrzysz może być świetnym sprawdzianem.
Wydawać by się mogło, że tak duża ilość stron sprawi, że książkę będzie się czytało dosyć powoli, ale nic bardziej mylnego. Powieść wciąga od samego początku i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Jeśli szukacie naprawdę dobrej lektury, która dodatkowo wyszła spod pióra polskiego autora - myślę, że Kiedy na mnie patrzysz to idealna pozycja dla Was.
Karolina Pająk (Dzosefinn) | (4.05.2015) |
[...]
W Kiedy na mnie patrzysz funkcjonują dwie popękane przez przeszłość dusze starające się na swój sposób iść do przodu. Wydarzenia, które napiętnowały bohaterów tej historii nie pozwalają o sobie zapomnieć. Siedzą ukryte w najmroczniejszej części ich serca i czekają przyczajone, by niespodziewanie zaatakować… Co się stanie, gdy te dwie doświadczone przez los osoby się spotkają? Czy demony przeszłości znikną na zawsze, a może zaatakują ze zdwojoną siłą? Tego dowiedzie się sięgając po Kiedy na mnie patrzysz.
[...]
Autorka stworzyła dwa niezwykłe portrety psychologiczne młodych ludzi, którzy próbują odnaleźć się w tym bezwzględnym świecie. Jesteśmy świadkami ich walki tak naprawdę o każdy oddech. Rozpaczliwie poszukują spokoju, zrozumienia i niejakiej stabilizacji, która pozwoli im odnaleźć zagubione bezpieczeństwo oraz szczęście. Od samego początku tejże historii kibicujemy bohaterom, aby udało im się pokonać to, co ich ogranicza oraz powoli rodzącej się w nich miłości. Autorka w Kiedy na mnie patrzysz pokazuje nam, że miłość, przyjaźń i oddanie jest najlepszym lekarstwem na rany, jednak musimy się przełamać i pozwolić sobie pomóc. Szczerze powiedziawszy, sięgając po tę książkę nie nastawiałam się na nic konkretnego. Ot, miałam nadzieję, że będzie to podnosząca na duchu historia miłosna, jednakże nie myślałam, że uderzy we mnie tak silny ładunek emocjonalny, po którym długo nie będę mogła pozbierać myśli. Historia w niej przedstawiona poruszyła mnie do głębi, bo poniekąd dotyczy również i mnie. Chyba każdy z nas zmaga się z pewnym bagażem doświadczeń, który chciałby na chwilę odłożyć i wziąć oddech. Zapomnieć o nim, przestać się przejmować jego ciężarem, a najlepiej zostawić go na poboczu i uciec. Niestety tak się nie da, toczy się za nami jak kula u nogi, a jedynym sposobem na zaakceptowanie tego i pogodzenie się z nim jest druga osoba, która pomoże go dźwigać. Niektórzy już mają towarzysza niedoli i razem brną przez życie, a inni jeszcze w samotności wleką za sobą ów bagaż. Można powiedzieć, że ta książka wlewa w osoby samotne nadzieję i podnosi człowieka na duchu. Daje ona nadzieję, że kiedyś w ich życiu pojawi się ktoś, kto pomoże im nieść to brzemię. Nie raz płakałam przy tej historii, wlała we mnie naprawdę masę pozytywnych emocji, dzięki którym mam ochotę rano wstawać z łóżka i walczyć. Historia ta jest niezwykle emocjonalną podróżą, dzięki której chyba każdy nabierze ochoty do życia.
Kiedy na mnie patrzysz jest także obrazem niezwykle intymnej relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, która w przeciwieństwie do trylogii Pięćdziesięciu odcieni Eriki Leonard zachowuje umiar. Autorka z dużym wyczuciem i smakiem ukazuje sceny zbliżeń bohaterów, które bynajmniej nie szokują oraz nie wywołują odrazy. Z przyjemnością śledziłam te fragmenty i chciałabym aby każdy autor umiał opisać scenę seksu tak, jak zrobiła to pani Agata. Ukazała nie tylko sam akt, ale również to, co się za nim kryje czyli emocje.
Książce można by zarzucić, że jest to nic nie znacząca historia miłosna. Większość ludzi uważa, że tego typu dzieła nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. Tam wszystko okazuje się być szczęśliwymi zbiegami okoliczności. Wydaje mi się, że ludzie, którzy tak twierdzą po prostu są ślepi na otaczający ich świat. Ja, patrząc z perspektywy czasu na minione wydarzenia widzę wyraźnie, że nie ma szczęśliwych przypadków. To po prostu jest przeznaczenie. A poza tym ci ludzie nie trafili chyba na naprawdę dobrze skonstruowaną historię z życia wziętą. Taką jak Kiedy na mnie patrzysz.
Co tu dużo pisać, jest to wyjątkowa książka, która może obudzić w człowieku wiele pozytywnych emocji oraz nadzieję. Bohaterowie są tacy jak my, możemy się spokojnie z nimi utożsamiać, a nawet odnajdywać w nich siebie. Czuję, że historia ta będzie ze mną naprawdę długi czas i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Dziękuję za kawał dobrej książki pani Agato.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2015/05/czykierda-grabowska-agata-kiedy-na-mnie.html]
W Kiedy na mnie patrzysz funkcjonują dwie popękane przez przeszłość dusze starające się na swój sposób iść do przodu. Wydarzenia, które napiętnowały bohaterów tej historii nie pozwalają o sobie zapomnieć. Siedzą ukryte w najmroczniejszej części ich serca i czekają przyczajone, by niespodziewanie zaatakować… Co się stanie, gdy te dwie doświadczone przez los osoby się spotkają? Czy demony przeszłości znikną na zawsze, a może zaatakują ze zdwojoną siłą? Tego dowiedzie się sięgając po Kiedy na mnie patrzysz.
[...]
Autorka stworzyła dwa niezwykłe portrety psychologiczne młodych ludzi, którzy próbują odnaleźć się w tym bezwzględnym świecie. Jesteśmy świadkami ich walki tak naprawdę o każdy oddech. Rozpaczliwie poszukują spokoju, zrozumienia i niejakiej stabilizacji, która pozwoli im odnaleźć zagubione bezpieczeństwo oraz szczęście. Od samego początku tejże historii kibicujemy bohaterom, aby udało im się pokonać to, co ich ogranicza oraz powoli rodzącej się w nich miłości. Autorka w Kiedy na mnie patrzysz pokazuje nam, że miłość, przyjaźń i oddanie jest najlepszym lekarstwem na rany, jednak musimy się przełamać i pozwolić sobie pomóc. Szczerze powiedziawszy, sięgając po tę książkę nie nastawiałam się na nic konkretnego. Ot, miałam nadzieję, że będzie to podnosząca na duchu historia miłosna, jednakże nie myślałam, że uderzy we mnie tak silny ładunek emocjonalny, po którym długo nie będę mogła pozbierać myśli. Historia w niej przedstawiona poruszyła mnie do głębi, bo poniekąd dotyczy również i mnie. Chyba każdy z nas zmaga się z pewnym bagażem doświadczeń, który chciałby na chwilę odłożyć i wziąć oddech. Zapomnieć o nim, przestać się przejmować jego ciężarem, a najlepiej zostawić go na poboczu i uciec. Niestety tak się nie da, toczy się za nami jak kula u nogi, a jedynym sposobem na zaakceptowanie tego i pogodzenie się z nim jest druga osoba, która pomoże go dźwigać. Niektórzy już mają towarzysza niedoli i razem brną przez życie, a inni jeszcze w samotności wleką za sobą ów bagaż. Można powiedzieć, że ta książka wlewa w osoby samotne nadzieję i podnosi człowieka na duchu. Daje ona nadzieję, że kiedyś w ich życiu pojawi się ktoś, kto pomoże im nieść to brzemię. Nie raz płakałam przy tej historii, wlała we mnie naprawdę masę pozytywnych emocji, dzięki którym mam ochotę rano wstawać z łóżka i walczyć. Historia ta jest niezwykle emocjonalną podróżą, dzięki której chyba każdy nabierze ochoty do życia.
Kiedy na mnie patrzysz jest także obrazem niezwykle intymnej relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, która w przeciwieństwie do trylogii Pięćdziesięciu odcieni Eriki Leonard zachowuje umiar. Autorka z dużym wyczuciem i smakiem ukazuje sceny zbliżeń bohaterów, które bynajmniej nie szokują oraz nie wywołują odrazy. Z przyjemnością śledziłam te fragmenty i chciałabym aby każdy autor umiał opisać scenę seksu tak, jak zrobiła to pani Agata. Ukazała nie tylko sam akt, ale również to, co się za nim kryje czyli emocje.
Książce można by zarzucić, że jest to nic nie znacząca historia miłosna. Większość ludzi uważa, że tego typu dzieła nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. Tam wszystko okazuje się być szczęśliwymi zbiegami okoliczności. Wydaje mi się, że ludzie, którzy tak twierdzą po prostu są ślepi na otaczający ich świat. Ja, patrząc z perspektywy czasu na minione wydarzenia widzę wyraźnie, że nie ma szczęśliwych przypadków. To po prostu jest przeznaczenie. A poza tym ci ludzie nie trafili chyba na naprawdę dobrze skonstruowaną historię z życia wziętą. Taką jak Kiedy na mnie patrzysz.
Co tu dużo pisać, jest to wyjątkowa książka, która może obudzić w człowieku wiele pozytywnych emocji oraz nadzieję. Bohaterowie są tacy jak my, możemy się spokojnie z nimi utożsamiać, a nawet odnajdywać w nich siebie. Czuję, że historia ta będzie ze mną naprawdę długi czas i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Dziękuję za kawał dobrej książki pani Agato.
[http://dzosefinn.blogspot.com/2015/05/czykierda-grabowska-agata-kiedy-na-mnie.html]
Mz. Hyde | (4.06.2015) |
Dlaczego czytamy harlequiny? Są banalne, przewidywalne i na pierwszy rzut oka nic nie wnoszą do naszego życia. Więc dlaczego kobiety tak chętnie po nie sięgają? Odpowiedź jest jedna. Każda z nas marzy o miłości pełnej romantycznych uniesień. Jak wiadomo w prawdziwym życiu związek niestety tak niestety nie wygląda. Może szukamy w romansach pewnego rodzaju oparcia? Albo zwyczajnie chcemy trochę pomarzyć o idealnym partnerze? Wersje są różne, w każdym razie ja lubię od czasu do czasu zagłębić się w historię miłosną. Tym razem padło na "Kiedy na mnie patrzysz" Agaty Czykierdy-Grabowskiej.
"Kiedy na mnie patrzysz" to opowieść o namiętnej miłości Kariny i Aleksandra. Osób, które w swoim życiu doświadczyły wielu nieszczęść, przez co są wrogo nastawieni do świata. Całe swoje życie poszukiwali kogoś bliskiego, przed kim mogliby się otworzyć i poczuć wolnym. Pewnego deszczowego dnia zupełnie przez przypadek się spotykają. Od tej pory nic w ich życiu nie będzie takie samo. Po raz kolejny zawiodłam się na opisie, ponieważ znowu mija się on z treścią książki. Wiadomość, że ona mieszka w Polsce, a on w Kanadzie jest zupełnie zbędna. Bohaterowie spotykają się w Polsce i cały czas tam przebywają, nie został poruszony wątek miłości na odległość (jakby się mogło wydawać). Co więcej, jeśli chcielibyśmy już bronić opisu, to Aleksander jest w stanie zrobić wszystko dla Kariny, więc jestem pewna, że nigdzie by nie wyjechał. Dlatego nie lubię czytać opisów.
Fabuła książki, jak nie trudno zauważyć, jest dosyć prosta, praktycznie cały czas jesteśmy świadkami jak osoby sobie przeznaczone się mijają. Jednak ten romantyczny schemat co jakiś czas przerywany jest zazdrością, próbą ucieczki, niezrozumieniem, co nadaje charakter całej powieści, nie czyniąc jej monotonną. Mimo, że finał jest banalny i przewidywalny to śledziłam poczynania postaci z szerokim uśmiechem na twarzy. Najpiękniejszy jest dla mnie ten okres wzajemnego zdobywania się, pierwszego dotyku i pocałunku. Wtedy jeszcze nie zwraca się uwagi na wady, liczy się tu i teraz. Autorka ciekawie opisała ten stan, widzę tutaj lekkie naleciałości ze Sparka (króla romansów). I dobrze, jak się inspirować to od najlepszych. I ta część książki najbardziej przypadła mi do gustu.
Potem w miarę rozwoju ich znajomości na pierwszy plan zaczęły wychodzić kontakty intymne. I tu już wyszło trochę gorzej. Może to tylko moje uprzedzenia po "50 twarzach Greya", ale mnie sceny seksu w powieści nie przekonują. Podobnie jak w wyżej wymienionej, były opisane praktycznie zawsze tak samo, przez co po któryś tam razie z kolei zwyczajnie je pomijałam, ponieważ nie wnosiły nic istotnego do fabuły. Intymność została tu potraktowana bardzo przedmiotowo, w przeciwieństwie gdzie w pierwszej fazie związku dało się wyczuć ten dreszczyk przy każdym dotyku głównych bohaterów, tam nawet dotkniecie się ramieniem czy uścisk dłoni, był bardziej intymny niż seks. Ponadto przerywanie romantycznych chwil spontanicznym zbliżeniem, dla mnie, burzyło nastrój. Przełknęłabym jedną taką scenę opisaną dokładnie, ale więcej już nie.
Trzecia część związku, czyli już po wszelakich gonitwach za sobą, była przesłodzona. Ilość wyznań miłości i zdrobnień przytłaczała mnie. Na szczęście było to tylko kilkanaście stron. Gdzie podział się ten klimat z pierwszej fazy? Wtedy bohaterowie pozwalali sobie na więcej, na przykład na wzajemne docinki. Czy przejście do bardziej formalnego związku musiało pozbawić ich tej zabawy?
Najbardziej w całej powieści podobały mi się portrety psychologiczne bohaterów. Każdy z nich miał, mimo młodego wieku, potężny bagaż doświadczeń. Przeżywali choroby, wypadki, rozstania, a przede wszystkim cały czas towarzyszyła im wyniszczająca samotność. Czuli się nieszczęśliwi oraz niezdolni do miłości. Przeznaczenie jednak sprawiło, że spotkali na swojej drodze osoby, które zaakceptowały ich słabości i pokochały cały sercem.
"Kiedy na mnie patrzysz" mimo kilku wad jest dobrym debiutem. Harlequin zawsze będzie czytany, ponieważ czasem kobietom brakuje w życiu romantyczności, a powieść taka jak ta może im to bardzo szybko wynagrodzić. Nie dajcie się zwieść, mimo tak dużej ilości stron, czyta się ją bardzo szybko. Ja sama nie zwróciłam uwagi kiedy ze słonecznego popołudnia zrobił się późny wieczór. Książka ta to przede wszystkim opowieść o miłości, która pomaga przezwyciężyć demony przeszłości. Polecam wszystkim niepoprawnym romantyczkom, które chcą na moment oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w prawie idealny związek Kariny i Aleksandra.
"Kiedy na mnie patrzysz" to opowieść o namiętnej miłości Kariny i Aleksandra. Osób, które w swoim życiu doświadczyły wielu nieszczęść, przez co są wrogo nastawieni do świata. Całe swoje życie poszukiwali kogoś bliskiego, przed kim mogliby się otworzyć i poczuć wolnym. Pewnego deszczowego dnia zupełnie przez przypadek się spotykają. Od tej pory nic w ich życiu nie będzie takie samo. Po raz kolejny zawiodłam się na opisie, ponieważ znowu mija się on z treścią książki. Wiadomość, że ona mieszka w Polsce, a on w Kanadzie jest zupełnie zbędna. Bohaterowie spotykają się w Polsce i cały czas tam przebywają, nie został poruszony wątek miłości na odległość (jakby się mogło wydawać). Co więcej, jeśli chcielibyśmy już bronić opisu, to Aleksander jest w stanie zrobić wszystko dla Kariny, więc jestem pewna, że nigdzie by nie wyjechał. Dlatego nie lubię czytać opisów.
Fabuła książki, jak nie trudno zauważyć, jest dosyć prosta, praktycznie cały czas jesteśmy świadkami jak osoby sobie przeznaczone się mijają. Jednak ten romantyczny schemat co jakiś czas przerywany jest zazdrością, próbą ucieczki, niezrozumieniem, co nadaje charakter całej powieści, nie czyniąc jej monotonną. Mimo, że finał jest banalny i przewidywalny to śledziłam poczynania postaci z szerokim uśmiechem na twarzy. Najpiękniejszy jest dla mnie ten okres wzajemnego zdobywania się, pierwszego dotyku i pocałunku. Wtedy jeszcze nie zwraca się uwagi na wady, liczy się tu i teraz. Autorka ciekawie opisała ten stan, widzę tutaj lekkie naleciałości ze Sparka (króla romansów). I dobrze, jak się inspirować to od najlepszych. I ta część książki najbardziej przypadła mi do gustu.
Potem w miarę rozwoju ich znajomości na pierwszy plan zaczęły wychodzić kontakty intymne. I tu już wyszło trochę gorzej. Może to tylko moje uprzedzenia po "50 twarzach Greya", ale mnie sceny seksu w powieści nie przekonują. Podobnie jak w wyżej wymienionej, były opisane praktycznie zawsze tak samo, przez co po któryś tam razie z kolei zwyczajnie je pomijałam, ponieważ nie wnosiły nic istotnego do fabuły. Intymność została tu potraktowana bardzo przedmiotowo, w przeciwieństwie gdzie w pierwszej fazie związku dało się wyczuć ten dreszczyk przy każdym dotyku głównych bohaterów, tam nawet dotkniecie się ramieniem czy uścisk dłoni, był bardziej intymny niż seks. Ponadto przerywanie romantycznych chwil spontanicznym zbliżeniem, dla mnie, burzyło nastrój. Przełknęłabym jedną taką scenę opisaną dokładnie, ale więcej już nie.
Trzecia część związku, czyli już po wszelakich gonitwach za sobą, była przesłodzona. Ilość wyznań miłości i zdrobnień przytłaczała mnie. Na szczęście było to tylko kilkanaście stron. Gdzie podział się ten klimat z pierwszej fazy? Wtedy bohaterowie pozwalali sobie na więcej, na przykład na wzajemne docinki. Czy przejście do bardziej formalnego związku musiało pozbawić ich tej zabawy?
Najbardziej w całej powieści podobały mi się portrety psychologiczne bohaterów. Każdy z nich miał, mimo młodego wieku, potężny bagaż doświadczeń. Przeżywali choroby, wypadki, rozstania, a przede wszystkim cały czas towarzyszyła im wyniszczająca samotność. Czuli się nieszczęśliwi oraz niezdolni do miłości. Przeznaczenie jednak sprawiło, że spotkali na swojej drodze osoby, które zaakceptowały ich słabości i pokochały cały sercem.
"Kiedy na mnie patrzysz" mimo kilku wad jest dobrym debiutem. Harlequin zawsze będzie czytany, ponieważ czasem kobietom brakuje w życiu romantyczności, a powieść taka jak ta może im to bardzo szybko wynagrodzić. Nie dajcie się zwieść, mimo tak dużej ilości stron, czyta się ją bardzo szybko. Ja sama nie zwróciłam uwagi kiedy ze słonecznego popołudnia zrobił się późny wieczór. Książka ta to przede wszystkim opowieść o miłości, która pomaga przezwyciężyć demony przeszłości. Polecam wszystkim niepoprawnym romantyczkom, które chcą na moment oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w prawie idealny związek Kariny i Aleksandra.
Bernardeta Łagodzic-Mielnik | (12.06.2015) |
Czy jest recepta na miłość? Na udany związek? Co może być cudownym lekiem na połączenie dwóch ludzkich serc? Czy to prawdziwe uczucie musi być od pierwszego wejrzenia? I czy można zakochać się na zawołanie? A czy można pokochać wbrew sobie, w momencie gdy nie jesteśmy gotowi na wielką miłość? Sporo pytań, odpowiedzi na nie szukałam w trakcie lektury książki z półki proza kobieca "Kiedy na mnie patrzysz". I choć nadal nie znalazłam oczywistych odpowiedzi na wszystkie kwestie to książkę przeczytałam i moje wrażenia z lektury są dość pozytywne. Ta powieść to debiut. Nie jest on doskonały, ale warty poznania.
Autorka opowiada historię dwojga młodych ludzi. Kobiety i mężczyzny, którzy przekroczyli już próg dorosłości, ale ich bagaż życiowy waży o wiele więcej niż przeciętnego im rówieśnika. Oboje posmakowali życia w tym gorzkim smaku. Dość mocno gorzkim, tak gorzkim niczym piołun. Przeżyli coś, co może rodzić traumy, lęki, dostali kopniaka od losu. Solidnego kopniaka, który ich powalił. Osłabił, a przecież żyć trzeba dalej. Spotykają się w miejscu w którym są tylko na chwilę. Bo tak normalnie żyją gdzie indziej. I właśnie tam, gdzie przecięły się dość przypadkowo ich życiowe drogi dosięga ich strzała Amora. A ich pierwsze spotkanie wcale nie było miłe i słodkie.
Karina wraca do rodzinnej miejscowości z wielkiego miasta gdzie studiuje na wakacje. Chce odpocząć i troszkę popracować. Aleksander przyjeżdża z dalekiej Kanady gdzie mieszka od lat. Do miejscowości w której mieszkają jego dziadkowie sprowadza go decyzja siostry, która właśnie w Polsce zamierza poślubić swojego kanadyjskiego narzeczonego. Karina i Aleksander spotykają się na drodze przy ciele potrąconego przez samochód psa, którego wspólnie odwożą do lecznicy. Każde z nich jest samo i samotne. On żyje w cieniu choroby. Nowotworu, z którym walczy od lat i toczy kolejne bitwy. Ona musi zapomnieć o napadzie na jej osobę, który miał miejsce wcześniej. Żadne z nich nie czuje się gotowe na związek. A los i tak ma ich plany w nosie. Para młodych ludzi staje się sobie bliska i przeżywa kolejne stadia związku - od zauroczenia po pożądanie i gorące uczucie. Ale czy kobieta po przejściach i mężczyzna z traumą mogą być szczęśliwą parą?
To książka o miłości, o narodzinach uczucia, napisana we współczesnym stylu. To opowieść o dwojgu młodych ludzi, którzy usiłują żyć mimo przeżytych trudnych chwil. To historia dwojga broniących się przed gorącą love ludzi zagubionych w dżungli współczesnego świata. Postaci nieidealnych, ale dość interesująco wykreowanych. Po tym, co ich dotknęło trudno im wskoczyć w nowy, inny etap życia. Zmagają się ze swoimi doświadczeniami, co samo w sobie jest trudne a muszą jeszcze stawić czoła temu, co rodzi się w ich sercach. Czy zatem uczucie jest dobrym lekarstwem na powrót do normalności? Przecież jest ryzyko, że miłość może skomplikować ich życie jeszcze bardziej.
Książka niby nie odkrywa Ameryki, jest kolejnym tomem, który napisany został o miłości, a jednak coś na jej kartach drzemie. Autorka coś ważnego pokazuje, na coś zwraca uwagę. I płynie tu morał, że wprawdzie nie znany przeszłości i wszystko może się w niej zdarzyć, wszystko może nas spotkać to jednak nie wolno żyć przeszłością, nie można zasklepiać się w sobie i non stop żyć rozpamiętywaniem starych ran. Taka postawa prowadzi donikąd. Powoduje, że życie przecieka nam przez palce. Warto kochać, warto chwytać to, co daje nam los. Choćby to były tylko chwile. "Kiedy na mnie patrzysz" to książka gruba, obfitująca w moc szczegółów, co chwilami było dość irytujące. Ale mimo niedoskonałości warto ją poznać. Warto odkryć przekaz pisarki, która porusza dość swobodnie i trudne tematy. Bo kto powiedział, że życie to sielanka, a być z kimś jest słodkie jak lukier?
Autorka opowiada historię dwojga młodych ludzi. Kobiety i mężczyzny, którzy przekroczyli już próg dorosłości, ale ich bagaż życiowy waży o wiele więcej niż przeciętnego im rówieśnika. Oboje posmakowali życia w tym gorzkim smaku. Dość mocno gorzkim, tak gorzkim niczym piołun. Przeżyli coś, co może rodzić traumy, lęki, dostali kopniaka od losu. Solidnego kopniaka, który ich powalił. Osłabił, a przecież żyć trzeba dalej. Spotykają się w miejscu w którym są tylko na chwilę. Bo tak normalnie żyją gdzie indziej. I właśnie tam, gdzie przecięły się dość przypadkowo ich życiowe drogi dosięga ich strzała Amora. A ich pierwsze spotkanie wcale nie było miłe i słodkie.
Karina wraca do rodzinnej miejscowości z wielkiego miasta gdzie studiuje na wakacje. Chce odpocząć i troszkę popracować. Aleksander przyjeżdża z dalekiej Kanady gdzie mieszka od lat. Do miejscowości w której mieszkają jego dziadkowie sprowadza go decyzja siostry, która właśnie w Polsce zamierza poślubić swojego kanadyjskiego narzeczonego. Karina i Aleksander spotykają się na drodze przy ciele potrąconego przez samochód psa, którego wspólnie odwożą do lecznicy. Każde z nich jest samo i samotne. On żyje w cieniu choroby. Nowotworu, z którym walczy od lat i toczy kolejne bitwy. Ona musi zapomnieć o napadzie na jej osobę, który miał miejsce wcześniej. Żadne z nich nie czuje się gotowe na związek. A los i tak ma ich plany w nosie. Para młodych ludzi staje się sobie bliska i przeżywa kolejne stadia związku - od zauroczenia po pożądanie i gorące uczucie. Ale czy kobieta po przejściach i mężczyzna z traumą mogą być szczęśliwą parą?
To książka o miłości, o narodzinach uczucia, napisana we współczesnym stylu. To opowieść o dwojgu młodych ludzi, którzy usiłują żyć mimo przeżytych trudnych chwil. To historia dwojga broniących się przed gorącą love ludzi zagubionych w dżungli współczesnego świata. Postaci nieidealnych, ale dość interesująco wykreowanych. Po tym, co ich dotknęło trudno im wskoczyć w nowy, inny etap życia. Zmagają się ze swoimi doświadczeniami, co samo w sobie jest trudne a muszą jeszcze stawić czoła temu, co rodzi się w ich sercach. Czy zatem uczucie jest dobrym lekarstwem na powrót do normalności? Przecież jest ryzyko, że miłość może skomplikować ich życie jeszcze bardziej.
Książka niby nie odkrywa Ameryki, jest kolejnym tomem, który napisany został o miłości, a jednak coś na jej kartach drzemie. Autorka coś ważnego pokazuje, na coś zwraca uwagę. I płynie tu morał, że wprawdzie nie znany przeszłości i wszystko może się w niej zdarzyć, wszystko może nas spotkać to jednak nie wolno żyć przeszłością, nie można zasklepiać się w sobie i non stop żyć rozpamiętywaniem starych ran. Taka postawa prowadzi donikąd. Powoduje, że życie przecieka nam przez palce. Warto kochać, warto chwytać to, co daje nam los. Choćby to były tylko chwile. "Kiedy na mnie patrzysz" to książka gruba, obfitująca w moc szczegółów, co chwilami było dość irytujące. Ale mimo niedoskonałości warto ją poznać. Warto odkryć przekaz pisarki, która porusza dość swobodnie i trudne tematy. Bo kto powiedział, że życie to sielanka, a być z kimś jest słodkie jak lukier?
Grażyna Wróbel | (22.05.2016) |
Książka jest debiutem autorki, i choć muszę powiedzieć, że nie jest bez wad, to przyznaję, że znalazła się wśród książek, które zapadły mi głęboko w serce.
Wykreowani bohaterowie są jak najbardziej rzeczywiści i nie sposób ich nie polubić. Ona, to krucha i delikatna dziewczyna, skrzywdzona przez los, który sprawił, że boi się rozmowy z ludźmi, boi się okazywania im uczuć, a jedyną drogą ratunku przed tymi wydarzeniami jest ciągła ucieczka. Tylko czy można całe życie uciekać przed tym co nieuniknione? Czy zamknięcie się w sobie, może wyjść jej na dobre?
On, przystojny, ale całe życie samotny. Jego życie od dzieciństwa nie było usłane różami, a żeby o nim zapomnieć wdawał się w przelotne romanse, które nic dla niego nie znaczyły. Nie był zdolny okazywać jakichkolwiek uczuć.
Ich życie się zmienia w momencie, w którym ratują potrąconego psa. I już tutaj autorka zdobyła moje serce. Szkoda, że w rzeczywistym świecie jest tak mało osób podobnych do tutejszych bohaterów, które chcą nieść pomoc pokrzywdzonym zwierzętom. Nie mogę patrzeć na krzywdę tych bezbronnych istot, które nie są niczemu winne. Całe życie okazują swoje serce ludziom, a oni mimo wszystko potrafią być dla nich tacy okrutni. Niejednokrotnie byłam naocznym świadkiem potrącenia psa przez samochód i ucieknięcia z miejsca wypadku. Raz nawet sama uratowałam takiemu biedakowi życie, dzięki czemu do dzisiaj cieszy się życiem.
Książka ukazuje nam, że rodzicielska miłość w obliczu tragedii jaka spotkała ich własne dziecko, już nigdy, nie będzie spokojna o dalsze życie swego dziecka. Rodzice, niestety nie zawsze wiedzą, jak mają się później w takich sytuacjach zachować, co nie zawsze jest dobrze odbierane przez ich pociechy, które nie potrafią zrozumieć, że oni się po prostu o nich troszczą.
Znajdziemy tutaj również przepiękną przyjaźń, taką o której mógłby pomarzyć każdy z nas. Przyjaźń, która w momencie tragedii nie obraca się na pięcie i nie odchodzi, lecz pozostaje na miejscu i wspiera w najtrudniejszych chwilach naszego życia.
Karina i Aleksander to postacie, które polubiłam od samego początku. Z przejęciem śledziłam opowieści o ich życiu. Niejednokrotnie z mojego oka uroniła się łezka. Byli niczym dwoje ludzi, którzy spotykają się przypadkiem, a okazuje się, że było im to pisane.
Przeszłość, niezależnie jak bardzo pragnęlibyśmy od niej uciec, ona zawsze nas dogoni. Czasem trzeba umieć się z nią pogodzić, by móc kroczyć w przyszłość nie oglądając się za siebie. Kara i Alek, oboje w swym życiu przeszli bardzo wiele, a im bardziej się poznawali, tym bardziej zaczynali rozumieć, że jedno drugiego potrzebuje do życia.
"Była niesamowicie piękna, ale nie tylko na zewnątrz, była też piękna w środku. Tyle w życiu przeszła, a wciąż potrafiła się uśmiechać. Tak bardzo bała się ludzi i uczuć, a zaufała mu. Nie prosiła o nic i niczego nie oczekiwała, a był gotów oddać jej wszystko, co tylko miał. Nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ona i wiedział, że już nigdy nie spotka. Cokolwiek się wydarzy, miał pewność, że nigdy już nie poczuje czegoś podobnego."
Życia nie da się zaplanować, trzeba umieć przyjąć to co los dla nas niesie. Ona i on, pomimo bólu i cierpienia w swym życiu, można by powiedzieć, że odrodzili się od nowa w swoim towarzystwie.
Bardzo przypadły mi do gustu smsy, które bohaterowie wymieniali między sobą. Dodało to lekturze uroku. Niestety co mi się nie spodobało w książce, to brak tłumaczenia tekstów, które zostały napisane w języku angielskim. Ja ucząc się w szkole tego języka, nie miałam problemu w zrozumieniu nieprzetłumaczonego tekstu . Jednak nie oszukujmy się, nie wszyscy znają ten język, więc mimo wszystko tłumaczenie powinno się znaleźć. Zabrakło mi również pikanterii w scenach erotycznych. A notoryczne przygryzanie wargi, sprawiało, że czasem miałam wrażenie iż czytam o Anie z Pięćdziesiąt twarzy Greya. Powieść jest opasłym tomiskiem, które zdecydowanie można było trochę skrócić.
Reasumując, fabuła powieści chwyciła mnie za serducho. Zdecydowanie książka, mimo kilku niedoskonałości przypadła mi do gustu. Czytało się lekko i przyjemnie, wprost nie mogłam uwierzyć, że tak szybko ją przeczytałam. A zakończenie? Cóż, zaskoczyło mnie totalnie.... kompletnie się go nie spodziewałam. Nie ukrywam, że wywołało u mnie łzy, ale nie były to łzy w negatywnym znaczeniu. I jeszcze jedno - liczę, że i ja kiedyś otrzymam taki telefon jaki otrzymała Karina - dlaczego? Tego dowiecie się, kiedy sięgniecie po tę niezwykłą lekturę.
Wykreowani bohaterowie są jak najbardziej rzeczywiści i nie sposób ich nie polubić. Ona, to krucha i delikatna dziewczyna, skrzywdzona przez los, który sprawił, że boi się rozmowy z ludźmi, boi się okazywania im uczuć, a jedyną drogą ratunku przed tymi wydarzeniami jest ciągła ucieczka. Tylko czy można całe życie uciekać przed tym co nieuniknione? Czy zamknięcie się w sobie, może wyjść jej na dobre?
On, przystojny, ale całe życie samotny. Jego życie od dzieciństwa nie było usłane różami, a żeby o nim zapomnieć wdawał się w przelotne romanse, które nic dla niego nie znaczyły. Nie był zdolny okazywać jakichkolwiek uczuć.
Ich życie się zmienia w momencie, w którym ratują potrąconego psa. I już tutaj autorka zdobyła moje serce. Szkoda, że w rzeczywistym świecie jest tak mało osób podobnych do tutejszych bohaterów, które chcą nieść pomoc pokrzywdzonym zwierzętom. Nie mogę patrzeć na krzywdę tych bezbronnych istot, które nie są niczemu winne. Całe życie okazują swoje serce ludziom, a oni mimo wszystko potrafią być dla nich tacy okrutni. Niejednokrotnie byłam naocznym świadkiem potrącenia psa przez samochód i ucieknięcia z miejsca wypadku. Raz nawet sama uratowałam takiemu biedakowi życie, dzięki czemu do dzisiaj cieszy się życiem.
Książka ukazuje nam, że rodzicielska miłość w obliczu tragedii jaka spotkała ich własne dziecko, już nigdy, nie będzie spokojna o dalsze życie swego dziecka. Rodzice, niestety nie zawsze wiedzą, jak mają się później w takich sytuacjach zachować, co nie zawsze jest dobrze odbierane przez ich pociechy, które nie potrafią zrozumieć, że oni się po prostu o nich troszczą.
Znajdziemy tutaj również przepiękną przyjaźń, taką o której mógłby pomarzyć każdy z nas. Przyjaźń, która w momencie tragedii nie obraca się na pięcie i nie odchodzi, lecz pozostaje na miejscu i wspiera w najtrudniejszych chwilach naszego życia.
Karina i Aleksander to postacie, które polubiłam od samego początku. Z przejęciem śledziłam opowieści o ich życiu. Niejednokrotnie z mojego oka uroniła się łezka. Byli niczym dwoje ludzi, którzy spotykają się przypadkiem, a okazuje się, że było im to pisane.
Przeszłość, niezależnie jak bardzo pragnęlibyśmy od niej uciec, ona zawsze nas dogoni. Czasem trzeba umieć się z nią pogodzić, by móc kroczyć w przyszłość nie oglądając się za siebie. Kara i Alek, oboje w swym życiu przeszli bardzo wiele, a im bardziej się poznawali, tym bardziej zaczynali rozumieć, że jedno drugiego potrzebuje do życia.
"Była niesamowicie piękna, ale nie tylko na zewnątrz, była też piękna w środku. Tyle w życiu przeszła, a wciąż potrafiła się uśmiechać. Tak bardzo bała się ludzi i uczuć, a zaufała mu. Nie prosiła o nic i niczego nie oczekiwała, a był gotów oddać jej wszystko, co tylko miał. Nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ona i wiedział, że już nigdy nie spotka. Cokolwiek się wydarzy, miał pewność, że nigdy już nie poczuje czegoś podobnego."
Życia nie da się zaplanować, trzeba umieć przyjąć to co los dla nas niesie. Ona i on, pomimo bólu i cierpienia w swym życiu, można by powiedzieć, że odrodzili się od nowa w swoim towarzystwie.
Bardzo przypadły mi do gustu smsy, które bohaterowie wymieniali między sobą. Dodało to lekturze uroku. Niestety co mi się nie spodobało w książce, to brak tłumaczenia tekstów, które zostały napisane w języku angielskim. Ja ucząc się w szkole tego języka, nie miałam problemu w zrozumieniu nieprzetłumaczonego tekstu . Jednak nie oszukujmy się, nie wszyscy znają ten język, więc mimo wszystko tłumaczenie powinno się znaleźć. Zabrakło mi również pikanterii w scenach erotycznych. A notoryczne przygryzanie wargi, sprawiało, że czasem miałam wrażenie iż czytam o Anie z Pięćdziesiąt twarzy Greya. Powieść jest opasłym tomiskiem, które zdecydowanie można było trochę skrócić.
Reasumując, fabuła powieści chwyciła mnie za serducho. Zdecydowanie książka, mimo kilku niedoskonałości przypadła mi do gustu. Czytało się lekko i przyjemnie, wprost nie mogłam uwierzyć, że tak szybko ją przeczytałam. A zakończenie? Cóż, zaskoczyło mnie totalnie.... kompletnie się go nie spodziewałam. Nie ukrywam, że wywołało u mnie łzy, ale nie były to łzy w negatywnym znaczeniu. I jeszcze jedno - liczę, że i ja kiedyś otrzymam taki telefon jaki otrzymała Karina - dlaczego? Tego dowiecie się, kiedy sięgniecie po tę niezwykłą lekturę.
Iga Wu | (28.09.2015) |
Wakacje, małe miasteczko na Lubelszczyźnie. Dwoje młodych ludzi przypadkiem poznaje się w środku lasu. Razem ratują potrąconego kundla. Potem wpadają na siebie jeszcze raz i jeszcze raz. Wierzycie w przypadki? Nie? Przeznaczenie? Przypadków będzie w tej książce bardzo dużo. A może przeznaczenia. O to wypadałoby spytać autorkę. Chociaż w jakimś wywiadzie przeczytałam, że nie wierzy w przeznaczenie, więc chyba jednak przypadki.
Otwórz oczy. Popatrz na mnie. Kiedy na mnie patrzysz, wiem, że żyję.
Karina ma dwadzieścia jeden lat. W wieku dziewiętnastu przeżyła traumę, która ją zmieniła. Nie jest już tą samą dziewczyną, co kiedyś. W innym wywiadzie czytałam, że autorka, pisząc tę książkę, nie orientowała się nawet, że istnieje taki gatunek jak new adult. Ale wpasowała się w niego idealnie. Nie czytałam bardzo wielu takich książek, jednak kilka czytałam i wiem dobrze, co i jak. Dziewczyna z przeszłością, chłopak po przejściach, uzdrawiająca siła miłości. I jakoś tak dziwnie się składa, że przeszłość dziewczyny często wiąże się z gwałtem albo jakiegoś rodzaju wykorzystaniem seksualnym. Tym razem też tak było. Za to przejścia chłopaka były dla mnie pewnego rodzaju nowością, bowiem Aleksander walczył od dziecka z chorobą.
Kiedy Karina i Aleksander się spotykają, natychmiast między nimi iskrzy. Wszyscy wiedzą, jak to się skończy, nawet Karina, która opiera się najdłużej. Czytaliście opis? Jeśli nie, przytoczę wam jedno zdanie (jeśli tak, też to zrobię). Szybko rodzi się między nimi intensywne, namiętne uczucie, ale na jego drodze stoi tragiczna przeszłość Kariny, tajemnica Aleksandra i ogromna odległość – ona na stałe mieszka w Polsce, on w Kanadzie. No więc tak, Aleksander mieszka w Kanadzie, a Karina studiuje w Warszawie. Ale zaskoczę was – praktycznie cała akcja tej książki dzieje się w wakacje. Ta historia nie opisuje związku na odległość, przeciwnie – szczegółowo przybliża nam wakacyjny romans, który przeradza się w coś głębszego (bardzo szybko, wystarczają dwa tygodnie). I tu czas przejść do tego, co nie było w tej książce fajne.
Książka jest naprawdę solidna i większą jej część zajmują opisy. Bardzo dokładne opisy wyglądu bohaterów, ich ubrań, spotkań, wszystkiego. Nawet przyroda nie może czuć się pokrzywdzona (książka rozpoczyna się od opisu kasztanowca). Nie jestem fanką długich opisów. W sumie to nie znoszę długich opisów. Przyznam szczerze, że tu zdarzyło mi się kilka ominąć.
Kilka słów o bohaterach – Karina jest w porządku, choć jej przyjaciółka Marta wydawała mi się fajniejsza. Za to Aleksander to chłopak, którego pragną wszystkie kobiety, a którego ja za żadne skarby nie usiłowałbym podrywać. Może i jest przystojny i wytatuowany, ale przy tym takie z niego ciepłe kluchy, że o matko. Jego siostra i jej chłopak wypadli o niebo lepiej od niego. I jeśli już przy tym jesteśmy – osoby, które nie znają angielskiego, ale znają go słabo, mogą poczuć się zirytowane czytaniem nieprzetłumaczonych angielskich dialogów. Mnie to akurat nie przeszkadzało, ale niektórym może.
Kocham cię – powiedziała przy jego uchu. – Jestem przy tobie i patrzę na ciebie.
Podsumowując: ta książka jest strasznie przegadana. Mogłoby jej być o połowę mniej i historia nic by na tym nie straciła. Bohaterowie są dobrze wykreowani, ale niekoniecznie da się ich polubić. Ilość zbiegów okoliczności, które się pojawiają (szczególnie w okolicach końca) może irytować. Ale poza tym wszystkie osoby spragnione romantycznej historii będą tą książką zachwyceni. Cóż może być bardziej romantycznego od dwójki młodych ludzi, którzy zakochują się w sobie silną, pierwszą miłością?
Otwórz oczy. Popatrz na mnie. Kiedy na mnie patrzysz, wiem, że żyję.
Karina ma dwadzieścia jeden lat. W wieku dziewiętnastu przeżyła traumę, która ją zmieniła. Nie jest już tą samą dziewczyną, co kiedyś. W innym wywiadzie czytałam, że autorka, pisząc tę książkę, nie orientowała się nawet, że istnieje taki gatunek jak new adult. Ale wpasowała się w niego idealnie. Nie czytałam bardzo wielu takich książek, jednak kilka czytałam i wiem dobrze, co i jak. Dziewczyna z przeszłością, chłopak po przejściach, uzdrawiająca siła miłości. I jakoś tak dziwnie się składa, że przeszłość dziewczyny często wiąże się z gwałtem albo jakiegoś rodzaju wykorzystaniem seksualnym. Tym razem też tak było. Za to przejścia chłopaka były dla mnie pewnego rodzaju nowością, bowiem Aleksander walczył od dziecka z chorobą.
Kiedy Karina i Aleksander się spotykają, natychmiast między nimi iskrzy. Wszyscy wiedzą, jak to się skończy, nawet Karina, która opiera się najdłużej. Czytaliście opis? Jeśli nie, przytoczę wam jedno zdanie (jeśli tak, też to zrobię). Szybko rodzi się między nimi intensywne, namiętne uczucie, ale na jego drodze stoi tragiczna przeszłość Kariny, tajemnica Aleksandra i ogromna odległość – ona na stałe mieszka w Polsce, on w Kanadzie. No więc tak, Aleksander mieszka w Kanadzie, a Karina studiuje w Warszawie. Ale zaskoczę was – praktycznie cała akcja tej książki dzieje się w wakacje. Ta historia nie opisuje związku na odległość, przeciwnie – szczegółowo przybliża nam wakacyjny romans, który przeradza się w coś głębszego (bardzo szybko, wystarczają dwa tygodnie). I tu czas przejść do tego, co nie było w tej książce fajne.
Książka jest naprawdę solidna i większą jej część zajmują opisy. Bardzo dokładne opisy wyglądu bohaterów, ich ubrań, spotkań, wszystkiego. Nawet przyroda nie może czuć się pokrzywdzona (książka rozpoczyna się od opisu kasztanowca). Nie jestem fanką długich opisów. W sumie to nie znoszę długich opisów. Przyznam szczerze, że tu zdarzyło mi się kilka ominąć.
Kilka słów o bohaterach – Karina jest w porządku, choć jej przyjaciółka Marta wydawała mi się fajniejsza. Za to Aleksander to chłopak, którego pragną wszystkie kobiety, a którego ja za żadne skarby nie usiłowałbym podrywać. Może i jest przystojny i wytatuowany, ale przy tym takie z niego ciepłe kluchy, że o matko. Jego siostra i jej chłopak wypadli o niebo lepiej od niego. I jeśli już przy tym jesteśmy – osoby, które nie znają angielskiego, ale znają go słabo, mogą poczuć się zirytowane czytaniem nieprzetłumaczonych angielskich dialogów. Mnie to akurat nie przeszkadzało, ale niektórym może.
Kocham cię – powiedziała przy jego uchu. – Jestem przy tobie i patrzę na ciebie.
Podsumowując: ta książka jest strasznie przegadana. Mogłoby jej być o połowę mniej i historia nic by na tym nie straciła. Bohaterowie są dobrze wykreowani, ale niekoniecznie da się ich polubić. Ilość zbiegów okoliczności, które się pojawiają (szczególnie w okolicach końca) może irytować. Ale poza tym wszystkie osoby spragnione romantycznej historii będą tą książką zachwyceni. Cóż może być bardziej romantycznego od dwójki młodych ludzi, którzy zakochują się w sobie silną, pierwszą miłością?
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Snajper — Piotr Mittelstaedt Marek Dembski przyjechał do Kanady w sprawie interesów. Przy okazji chciał odwiedzić swojego krewnego, Franka Mizerę, z którym stracił kontakt w latach pięćd...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res