I odpuść nam nasze winy
Cena: 32,99 zł 28,04 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone
Śledztwo w sprawie rytualnych morderstw wciąż trwa. Mimo że ktoś celowo splątał wszystkie nitki prowadzące do prawdy, wiele wskazuje na to, że Rosalie i Bruce są już bliscy rozwiązania zagadki. Tymczasem Rose wciąż nie może pogodzić się ze stratą męża, a w dodatku koszmarne wizje towarzyszą jej niemal codziennie. Z kolei Bruce nadal zmaga się ze swoimi demonami, przez które coraz trudniej wspierać mu przyjaciółkę.
Bez względu na wszystkie trudności i niepowodzenia detektywi wierzą, że lada dzień morderca zostanie schwytany. Tylko czy Rose uda się doprowadzić sprawę do końca, skoro czuje, że nie może już ufać własnej głowie?
Widzę tłum ludzi, którzy trzymają nade mną dłonie zaciśnięte w pięści. Dostrzegam znajome twarze: Ethan, Bruce, Kimberly, Montgomery, doktor Raul, moja mama. Nie płaczą, nie są nawet smutni. Patrzą na mnie z pogardą. Chcę wydostać się na zewnątrz, ale nie mogę się ruszyć. Czuję jedynie łzy spływające po skroniach i moczące kosmyki moich włosów. Nagle otwierają zaciśnięte dłonie, z których wysypuje się ziemia. Jest jej tak dużo, że przygniata mnie i pozbawia oddechu. Moje oczy, wciąż zasypywane, łzawią, przez co nie widzę wyraźnie, jednak rozpoznaję osobę, która została na górze i patrzy na mnie z wyniosłością. Jej czarne oczy wpatrują się we mnie jak w zwierciadło, a ciemne włosy falują na wietrze.
– Żegnaj, Rosalie.
Śledztwo w sprawie rytualnych morderstw wciąż trwa. Mimo że ktoś celowo splątał wszystkie nitki prowadzące do prawdy, wiele wskazuje na to, że Rosalie i Bruce są już bliscy rozwiązania zagadki. Tymczasem Rose wciąż nie może pogodzić się ze stratą męża, a w dodatku koszmarne wizje towarzyszą jej niemal codziennie. Z kolei Bruce nadal zmaga się ze swoimi demonami, przez które coraz trudniej wspierać mu przyjaciółkę.
Bez względu na wszystkie trudności i niepowodzenia detektywi wierzą, że lada dzień morderca zostanie schwytany. Tylko czy Rose uda się doprowadzić sprawę do końca, skoro czuje, że nie może już ufać własnej głowie?
Widzę tłum ludzi, którzy trzymają nade mną dłonie zaciśnięte w pięści. Dostrzegam znajome twarze: Ethan, Bruce, Kimberly, Montgomery, doktor Raul, moja mama. Nie płaczą, nie są nawet smutni. Patrzą na mnie z pogardą. Chcę wydostać się na zewnątrz, ale nie mogę się ruszyć. Czuję jedynie łzy spływające po skroniach i moczące kosmyki moich włosów. Nagle otwierają zaciśnięte dłonie, z których wysypuje się ziemia. Jest jej tak dużo, że przygniata mnie i pozbawia oddechu. Moje oczy, wciąż zasypywane, łzawią, przez co nie widzę wyraźnie, jednak rozpoznaję osobę, która została na górze i patrzy na mnie z wyniosłością. Jej czarne oczy wpatrują się we mnie jak w zwierciadło, a ciemne włosy falują na wietrze.
– Żegnaj, Rosalie.
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 12 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
ania bex | (10.10.2022) |
„Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone”.
„I odpuść nam nasze winy” to trzecia, finałowa cześć znakomitej trylogii o losach detektywów w Wydziale Zabójstw Policji w Chicago: Rosalie Evans u Brus’a Achera.
Detektywi starają się rozwiązać zagadkę tajemniczych rytualnych morderstw, która z każdym kolejnym dniem staje się coraz bardziej skomplikowana i nieoczywista. Wszystko zaczyna przypominać chorą grę, szaleńczą pogoń za sektą mordującą według jakiegoś oderwanego od rzeczywistości obrzędu, kierująca się nieznaną nikomu religią.
Śledczy sami już nie wiedzą, co jest prawdą, a co nią nie jest. Czyją się jak wessani w mroczną przepaść. Błądzą po omacku. Podejrzewają, że ktoś chce doprowadzić ich do obłędu.
Łącznikiem wszystkich, początkowo niepasujących do siebie elementów, okazuje się detektyw Rosalie Evans. Wdowa po tragicznie zmarłym mężu, która odnalazła ukojenie w alkoholu i lekach, gnębiona przez sny, które przypominają krwawe wizje i jak się okazuje stają się rzeczywistością. Jawa zaczyna niebezpiecznie przeplatać się ze snem..
Czy to wszystko to szósty zmysł pani detektyw, czy może objaw jej szaleństwa?
W końcu jednak przyjdzie dzień, w którem Rosalie będzie musiała zmierzyć się ze swoimi największymi lękami, wyswobodzić się z odmętów koszmarów, rozbić mur, który sama zbudowała w swojej głowie, przestać tkwić w padole rozpaczy. Będzie zmuszona zagrać w tę grę, by dać sobie szansę na „uziemienie” swoich snów. Bo ta sprawa, to jej jedyny powód do życia, nie ma więc nic ważniejszego.
„Obudź mnie zanim umrę”, „I zbaw mnie ode złego”, I odpuść nam nasze winy” – mocna rzecz, która wprowadza czytelnika w stan niepokoju. Intryguje. Zaskakuje. Pochłania. Autorka z premedytacją dawkuje emocje, które w ostatniej części serii sięgają zenitu. Tu nic nie jest takie, jakim wydaje się być. A całość stanowi znakomity, wielowątkowy, mroczny obraz bitwy ludzkich słabości, nadziei i pragnień.
To jest trylogia, którą trzeba czytać od początku do końca, żeby wszystko zrozumieć, poczuć i nigdy nie zapomnieć.
Polecam.
„I odpuść nam nasze winy” to trzecia, finałowa cześć znakomitej trylogii o losach detektywów w Wydziale Zabójstw Policji w Chicago: Rosalie Evans u Brus’a Achera.
Detektywi starają się rozwiązać zagadkę tajemniczych rytualnych morderstw, która z każdym kolejnym dniem staje się coraz bardziej skomplikowana i nieoczywista. Wszystko zaczyna przypominać chorą grę, szaleńczą pogoń za sektą mordującą według jakiegoś oderwanego od rzeczywistości obrzędu, kierująca się nieznaną nikomu religią.
Śledczy sami już nie wiedzą, co jest prawdą, a co nią nie jest. Czyją się jak wessani w mroczną przepaść. Błądzą po omacku. Podejrzewają, że ktoś chce doprowadzić ich do obłędu.
Łącznikiem wszystkich, początkowo niepasujących do siebie elementów, okazuje się detektyw Rosalie Evans. Wdowa po tragicznie zmarłym mężu, która odnalazła ukojenie w alkoholu i lekach, gnębiona przez sny, które przypominają krwawe wizje i jak się okazuje stają się rzeczywistością. Jawa zaczyna niebezpiecznie przeplatać się ze snem..
Czy to wszystko to szósty zmysł pani detektyw, czy może objaw jej szaleństwa?
W końcu jednak przyjdzie dzień, w którem Rosalie będzie musiała zmierzyć się ze swoimi największymi lękami, wyswobodzić się z odmętów koszmarów, rozbić mur, który sama zbudowała w swojej głowie, przestać tkwić w padole rozpaczy. Będzie zmuszona zagrać w tę grę, by dać sobie szansę na „uziemienie” swoich snów. Bo ta sprawa, to jej jedyny powód do życia, nie ma więc nic ważniejszego.
„Obudź mnie zanim umrę”, „I zbaw mnie ode złego”, I odpuść nam nasze winy” – mocna rzecz, która wprowadza czytelnika w stan niepokoju. Intryguje. Zaskakuje. Pochłania. Autorka z premedytacją dawkuje emocje, które w ostatniej części serii sięgają zenitu. Tu nic nie jest takie, jakim wydaje się być. A całość stanowi znakomity, wielowątkowy, mroczny obraz bitwy ludzkich słabości, nadziei i pragnień.
To jest trylogia, którą trzeba czytać od początku do końca, żeby wszystko zrozumieć, poczuć i nigdy nie zapomnieć.
Polecam.
Michał Machnacki | (25.10.2022) |
To już jest niestety koniec. Trylogia pani Aleksandry Jonasz dobiegła końca.. Czy z happy-endem? Czy Rosalie wraz z policyjnym partnerem Bruce'm rozwiązała sprawę bestialskich, rytualnych morderstw w Chicago?
Oczywiście koniecznie trzeba przeczytać dwa poprzednie tomy, by zabrać się za I odpuść nam nasze winy. W nich poznamy, z czym się mierzą chicagowscy detektywi wydziału śledczego i z czym dodatkowo mierzy się główna bohaterka. Sprawa jest porządnie pogmatwana, a morderstwa z pozoru nie łączą się ze sobą. Rosalie, która cierpi psychicznie, zmagając się ze swoją chorobą, w swoich przerażających wizjach widzi to, co później ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. To ją przeraża, boi się podzielić tymi koszmarami ze współpracownikami, bo nie chce stracić swojej pracy. Dodatkowo jest już pewna, że maczał w tym palce jej przełożony, szef Montgomery. Jednak nie potrafi udowodnić w żaden sposób powiązania Montgomery'go z tym, co się wydarzyło strasznego w Chicago. Wie, że jest już bliska prawdy i udowodni mu to.
Aleksandra Jonasz pochodzi z przepięknego, położonego w południowo-wschodniej Polsce, Zamościa. Przypomnę, że autorka studiowała w Lublinie, a kierunek, jaki sobie wybrała, to psychologia. Od młodzieńczych lat uwielbia pisać. Poezja, opowiadania czy fan-fiction, to jej początki. Jej debiutem powieściowym był pierwszy tom cyklu Obudź mnie zanim umrę o detektyw Rosalie Evans. Jak sama zwróciła mi uwagę, trzeba dodać, że obecnie jest już psychologiem i szczęśliwą mężatką.
Okładka nie odbiega zbytnio formą od poprzednich dwóch części. Tym razem widzimy bardzo skupioną twarz kobiety z pistoletem, a w tle postać mężczyzny. Zapewne asfaltowa szosa, to jedna z dróg w Chicago. Jedyny minus (zapewne pani Aleksandra nie miała tutaj wpływu) to grzbiety serii. Jako cykl zupełnie nie współgrają ze sobą, co widać na załączonym obrazku. Szkoda, że jakoś się nie łączą ze sobą jakąś grafiką, bądź chociaż jedną wersją, np. poziomą.
Co nas czeka w ostatniej odsłonie thrillera psychologicznego, będącego znakomitym materiałem na bardzo dobry mini serial. Tym razem autorka daje dojść do głosu Bruce'owi. Do tej pory widzieliśmy oczami wyobraźni wszystko z pozycji Rosalie, teraz rozdziały przeplatają się spojrzeniem na wszystko, co dzieje się w powieści, od strony jej współpartnera. Czy to korzystna zmiana, musicie ocenić sami. Na początku może to przeszkadzać, bo przyzwyczaiłem się do narracji jednoosobowej, a tutaj niespodzianka. Niespodzianka, która okaże się ważna, co do tej części książki.
Choroba Rosalie pogłębia się, a zarazem brakuje już ostatniego pociągnięcia za przysłowiowy sznurek, by udowodnić winnemu/winnym, zbrodni, których się dopuścili. Można się zastanowić, czy policjantka udźwignie bagaż doświadczeń, czy jej psychika całkowicie się nie posypie. Czy będzie w stanie walczyć do końca z koszmarami, które siedzą w jej głowie.
No cóż. Tak, jak napisałem na początku, to już jest koniec. Ci, którzy już przeczytali, pewnie się uśmiechają, bo... wszystko, co wam się wydawało do tej pory... legnie w gruzach i będzie tak jak ja siedzieć i nie dowierzać, że tak się to skończyło. Polecam zdecydowanie cały cykl, który w całości oceniam bardzo pozytywnie, jedynie mogę tylko żałować, że pierwsza i trzecia część jest dla mnie zbyt krótka. Mam nadzieję, że kolejnymi powieściami pani Aleksandra zaszokuje jeszcze wszystkich jej fanów i nie tylko.
Oczywiście koniecznie trzeba przeczytać dwa poprzednie tomy, by zabrać się za I odpuść nam nasze winy. W nich poznamy, z czym się mierzą chicagowscy detektywi wydziału śledczego i z czym dodatkowo mierzy się główna bohaterka. Sprawa jest porządnie pogmatwana, a morderstwa z pozoru nie łączą się ze sobą. Rosalie, która cierpi psychicznie, zmagając się ze swoją chorobą, w swoich przerażających wizjach widzi to, co później ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. To ją przeraża, boi się podzielić tymi koszmarami ze współpracownikami, bo nie chce stracić swojej pracy. Dodatkowo jest już pewna, że maczał w tym palce jej przełożony, szef Montgomery. Jednak nie potrafi udowodnić w żaden sposób powiązania Montgomery'go z tym, co się wydarzyło strasznego w Chicago. Wie, że jest już bliska prawdy i udowodni mu to.
Aleksandra Jonasz pochodzi z przepięknego, położonego w południowo-wschodniej Polsce, Zamościa. Przypomnę, że autorka studiowała w Lublinie, a kierunek, jaki sobie wybrała, to psychologia. Od młodzieńczych lat uwielbia pisać. Poezja, opowiadania czy fan-fiction, to jej początki. Jej debiutem powieściowym był pierwszy tom cyklu Obudź mnie zanim umrę o detektyw Rosalie Evans. Jak sama zwróciła mi uwagę, trzeba dodać, że obecnie jest już psychologiem i szczęśliwą mężatką.
Okładka nie odbiega zbytnio formą od poprzednich dwóch części. Tym razem widzimy bardzo skupioną twarz kobiety z pistoletem, a w tle postać mężczyzny. Zapewne asfaltowa szosa, to jedna z dróg w Chicago. Jedyny minus (zapewne pani Aleksandra nie miała tutaj wpływu) to grzbiety serii. Jako cykl zupełnie nie współgrają ze sobą, co widać na załączonym obrazku. Szkoda, że jakoś się nie łączą ze sobą jakąś grafiką, bądź chociaż jedną wersją, np. poziomą.
Co nas czeka w ostatniej odsłonie thrillera psychologicznego, będącego znakomitym materiałem na bardzo dobry mini serial. Tym razem autorka daje dojść do głosu Bruce'owi. Do tej pory widzieliśmy oczami wyobraźni wszystko z pozycji Rosalie, teraz rozdziały przeplatają się spojrzeniem na wszystko, co dzieje się w powieści, od strony jej współpartnera. Czy to korzystna zmiana, musicie ocenić sami. Na początku może to przeszkadzać, bo przyzwyczaiłem się do narracji jednoosobowej, a tutaj niespodzianka. Niespodzianka, która okaże się ważna, co do tej części książki.
Choroba Rosalie pogłębia się, a zarazem brakuje już ostatniego pociągnięcia za przysłowiowy sznurek, by udowodnić winnemu/winnym, zbrodni, których się dopuścili. Można się zastanowić, czy policjantka udźwignie bagaż doświadczeń, czy jej psychika całkowicie się nie posypie. Czy będzie w stanie walczyć do końca z koszmarami, które siedzą w jej głowie.
No cóż. Tak, jak napisałem na początku, to już jest koniec. Ci, którzy już przeczytali, pewnie się uśmiechają, bo... wszystko, co wam się wydawało do tej pory... legnie w gruzach i będzie tak jak ja siedzieć i nie dowierzać, że tak się to skończyło. Polecam zdecydowanie cały cykl, który w całości oceniam bardzo pozytywnie, jedynie mogę tylko żałować, że pierwsza i trzecia część jest dla mnie zbyt krótka. Mam nadzieję, że kolejnymi powieściami pani Aleksandra zaszokuje jeszcze wszystkich jej fanów i nie tylko.
Zaczytana Archiwistka | (29.10.2022) |
„Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone...”
„I odpuść nam nasze winy” autorstwa Aleksandry Jonasz, to już trzeci, a zarazem ostatni tom kryminalnej trylogii o przygodach niestrasznej detektyw - Rosalie. Jestem świeżo po lekturze i nie wiem co powinnam Wam o tym tytule powiedzieć - autorka doprowadziła mnie do takiego stanu emocjonalnego, że nie potrafię pozbierać myśli...
Śledztwo w sprawie rytualnych morderstw wciąż trwa. Mimo że ktoś celowo splątał wszystkie nitki prowadzące do prawdy, wiele wskazuje na to, że Rosalie i Bruce są już bliscy rozwiązania zagadki. Tymczasem Rose wciąż nie może pogodzić się ze stratą męża, a w dodatku koszmarne wizje towarzyszą jej niemal codziennie. Z kolei Bruce nadal zmaga się ze swoimi demonami, przez które coraz trudniej wspierać mu przyjaciółkę.
Bez względu na wszystkie trudności i niepowodzenia detektywi wierzą, że lada dzień morderca zostanie schwytany. Tylko czy Rose uda się doprowadzić sprawę do końca, skoro czuje, że nie może już ufać własnej głowie?
Dopiero teraz, po skończeniu finałowego tomu zdałam sobie sprawę, że autorka przez cały czas się mną bawiła - jestem zaskoczona (ba, to mało powiedziane) w jakim kierunku poszła ta historia. W trakcie lektury dwóch poprzednich tomów sądziłam, że fabuła potoczy się zupełnie inaczej. Co tu dużo mówić, zakończenie tej książki w końcu mnie kupiło - czuję się zaspokojona w pełni.
Cała trylogia zapewniła mi wiele emocji, jednak lektura „I odpuść nam nasze winy” przebiła wszystko. W czasie czytania targało mną wiele emocji - jestem nawet pewna, że było ich zdecydowanie więcej w porównaniu z „Obudź mnie zanim umrę” oraz „I zbaw mnie ode złego”... Jonasz zaczęła finałowy tom z przytupem - po skończeniu pierwszego rozdziału wręcz czułam, jak ta historia mnie pochłonęła. Jeśli lubicie sięgać po historie pełne emocji, to polecam Wam te trzy pozycje!
Autorka mile mnie zaskoczyła - pozwoliła dojść do głosu Bruce’owi, do którego wcześniej miałam dość mieszane uczucia. Nie wiem czy Wam o tym mówiłam, ale narratorem poprzednich części była Rose. A skoro już o niej mowa... niestety choroba głównej bohaterki uległa pogorszeniu, co sprawiło, że w pewnym momencie zaczęłam bać się tego tytułu. Każda jej nowa wizja przerażała mnie coraz bardziej - obawiałam się, że jej choroba ją dopadnie i zaprowadzi ją do smutnego dla mnie finału, ale czy tak się stało? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Czy trylogię polecam? Jeszcze pytacie?! Oczywiście, że tak! Jestem zaskoczona progresem tej autorki - coś czuję, że za kilka lat będzie o niej bardzo głośno. Jonasz stworzyła mroczną, pełną tajemnic i morderstw historię, która połyka swojego czytelnika, by na samym końcu wypuścić go ze swoich szponów w takim stanie, że ten sam zapomina jak się nazywa. Nie będę ukrywać - zbyt szybko o tej trylogii nie zapomnę!
„I odpuść nam nasze winy” autorstwa Aleksandry Jonasz, to już trzeci, a zarazem ostatni tom kryminalnej trylogii o przygodach niestrasznej detektyw - Rosalie. Jestem świeżo po lekturze i nie wiem co powinnam Wam o tym tytule powiedzieć - autorka doprowadziła mnie do takiego stanu emocjonalnego, że nie potrafię pozbierać myśli...
Śledztwo w sprawie rytualnych morderstw wciąż trwa. Mimo że ktoś celowo splątał wszystkie nitki prowadzące do prawdy, wiele wskazuje na to, że Rosalie i Bruce są już bliscy rozwiązania zagadki. Tymczasem Rose wciąż nie może pogodzić się ze stratą męża, a w dodatku koszmarne wizje towarzyszą jej niemal codziennie. Z kolei Bruce nadal zmaga się ze swoimi demonami, przez które coraz trudniej wspierać mu przyjaciółkę.
Bez względu na wszystkie trudności i niepowodzenia detektywi wierzą, że lada dzień morderca zostanie schwytany. Tylko czy Rose uda się doprowadzić sprawę do końca, skoro czuje, że nie może już ufać własnej głowie?
Dopiero teraz, po skończeniu finałowego tomu zdałam sobie sprawę, że autorka przez cały czas się mną bawiła - jestem zaskoczona (ba, to mało powiedziane) w jakim kierunku poszła ta historia. W trakcie lektury dwóch poprzednich tomów sądziłam, że fabuła potoczy się zupełnie inaczej. Co tu dużo mówić, zakończenie tej książki w końcu mnie kupiło - czuję się zaspokojona w pełni.
Cała trylogia zapewniła mi wiele emocji, jednak lektura „I odpuść nam nasze winy” przebiła wszystko. W czasie czytania targało mną wiele emocji - jestem nawet pewna, że było ich zdecydowanie więcej w porównaniu z „Obudź mnie zanim umrę” oraz „I zbaw mnie ode złego”... Jonasz zaczęła finałowy tom z przytupem - po skończeniu pierwszego rozdziału wręcz czułam, jak ta historia mnie pochłonęła. Jeśli lubicie sięgać po historie pełne emocji, to polecam Wam te trzy pozycje!
Autorka mile mnie zaskoczyła - pozwoliła dojść do głosu Bruce’owi, do którego wcześniej miałam dość mieszane uczucia. Nie wiem czy Wam o tym mówiłam, ale narratorem poprzednich części była Rose. A skoro już o niej mowa... niestety choroba głównej bohaterki uległa pogorszeniu, co sprawiło, że w pewnym momencie zaczęłam bać się tego tytułu. Każda jej nowa wizja przerażała mnie coraz bardziej - obawiałam się, że jej choroba ją dopadnie i zaprowadzi ją do smutnego dla mnie finału, ale czy tak się stało? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Czy trylogię polecam? Jeszcze pytacie?! Oczywiście, że tak! Jestem zaskoczona progresem tej autorki - coś czuję, że za kilka lat będzie o niej bardzo głośno. Jonasz stworzyła mroczną, pełną tajemnic i morderstw historię, która połyka swojego czytelnika, by na samym końcu wypuścić go ze swoich szponów w takim stanie, że ten sam zapomina jak się nazywa. Nie będę ukrywać - zbyt szybko o tej trylogii nie zapomnę!
Izabela Borkowska | (31.10.2022) |
" I odpuść nam nasze winy " ,to trzecia i ostatnia, część cyklu widocznego na zdjęciu. Dwa pierwsze tomy czytałam w zeszłym roku i autorka długo kazała nam czekać na zakończenie trylogii
Paulina Bartel | (3.11.2022) |
„I odpuść nam nasze winy” autorstwa Aleksandry Jonasz to książka, która mocno mnie zaskoczyła. Przyznaje, nie widziałam o tym, że stanowi ona część serii i na pewno wielu rzeczy z fabuły nie wyłapałam.
Jednak zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To jak autorka wodziła mnie za nos było zaskakujące. Ciagle myślałam o tym jak historia się rozwiąże, próbowałam sama rozwikłać zagadkę snów głównej bohaterki i do samego końca nie byłam w stanie ogarnąć tego swoim umysłem. Po zakończeniu miałam wrażenie takiego wielkiego „wow”. Dosłownie zmiotła mnie z planszy kilkoma zdaniami, które wyjaśniły wszystko.
Bardzo mi się podobała i chociaż nie znam całości to muszę przyznać, że nie brakuje tu emocji. Ciagle coś się dzieje, wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, a i tak fabuła ciągle czymś zaskakuje. Jestem zdecydowanie na tak dla tej historii i z przyjemnością sięgnę po każdą kolejną książkę autorki :)
Jednak zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To jak autorka wodziła mnie za nos było zaskakujące. Ciagle myślałam o tym jak historia się rozwiąże, próbowałam sama rozwikłać zagadkę snów głównej bohaterki i do samego końca nie byłam w stanie ogarnąć tego swoim umysłem. Po zakończeniu miałam wrażenie takiego wielkiego „wow”. Dosłownie zmiotła mnie z planszy kilkoma zdaniami, które wyjaśniły wszystko.
Bardzo mi się podobała i chociaż nie znam całości to muszę przyznać, że nie brakuje tu emocji. Ciagle coś się dzieje, wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, a i tak fabuła ciągle czymś zaskakuje. Jestem zdecydowanie na tak dla tej historii i z przyjemnością sięgnę po każdą kolejną książkę autorki :)
Izabela Więsyk | (4.11.2022) |
"I odpuść nam nasze winy" to trzecia i niestety ostatnia część trylogii z detektyw Rosalie Evans i Brucem Archerem.
Rosalie i Bruce z resztą zespołu, nadal starają się rozwiązać sprawę rytualnych morderstw. Kiedy wydaje się im, że są już blisko rozwiązania, nieoczekiwanie zostają odsunięci od sprawy i wysłani na przymusowy urlop, a śledztwo przejmują kryminalni z Indianapolis. Rosalie jednak stawia sobie za cel rozwiązanie tej sprawy i zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę, przecież wizje, które ciągle ją dręczą muszą coś oznaczać. Kobieta jest coraz bardziej pogubiona, nie ufa już chyba nikomu. Najgorsze jest jednak to że ona sama nie może połapać się co jest prawdą a co nie.
OMG
Co autorka uczyniła z mojego mózgu po tym jak przeczytałam tę książkę??
To była totalna miazga, szczękę musiałam zbierać z podłogi. A że przeczytałam książkę po północy to i sen jakoś nie chciał nadejść. Myślę sobie mało zostało dam radę dokończyć
'no bo co może się stać?'
A tu boom takie rozjebanie
Rosalie i Bruce z resztą zespołu, nadal starają się rozwiązać sprawę rytualnych morderstw. Kiedy wydaje się im, że są już blisko rozwiązania, nieoczekiwanie zostają odsunięci od sprawy i wysłani na przymusowy urlop, a śledztwo przejmują kryminalni z Indianapolis. Rosalie jednak stawia sobie za cel rozwiązanie tej sprawy i zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę, przecież wizje, które ciągle ją dręczą muszą coś oznaczać. Kobieta jest coraz bardziej pogubiona, nie ufa już chyba nikomu. Najgorsze jest jednak to że ona sama nie może połapać się co jest prawdą a co nie.
OMG
Co autorka uczyniła z mojego mózgu po tym jak przeczytałam tę książkę??
To była totalna miazga, szczękę musiałam zbierać z podłogi. A że przeczytałam książkę po północy to i sen jakoś nie chciał nadejść. Myślę sobie mało zostało dam radę dokończyć
'no bo co może się stać?'
A tu boom takie rozjebanie
Paulina Kwiatkowska | (14.10.2022) |
Wychodzę z założenia, że w przypadku serii kryminalnych niekoniecznie trzeba zapoznawać się z wszystkimi tomami po kolei. W przypadku cyklu napisanego przez Aleksandrę Jonasz o wiele korzystniejsze okaże się sięgnięcie również po wcześniejsze tomy serii. Bez wątpienia ich lektura wiele wyjaśni w kwestii niektórych wątków, które zostały poruszone w tym końcowym tytule. Na pewno nie sposób nie wspomnieć o tym, iż jest to doskonała informacja dla osób, które nie lubią zbyt długo czekać na ukazanie się kolejnych tomów. Autorce wydanie trzech części zajęło cztery lata.
Rytualne morderstwa zawsze są ciekawym sposobem na stworzenie wokół nich fabularnych zdarzeń. Nie inaczej jest w przypadku tej trzytomowej serii thrillerów. Dwójka detektywów była coraz bliżej rozwiązania sprawy, z która zmagali się już od dłuższego czasu. Mimo poprzednich niepowodzeń mieli nadzieję na to, że już niebawem uda im się złapać sprawcę. Rose jednak nie była pewna tego, czy jej problemy zdrowotne nie przeszkodzą jej w doprowadzeniu tej sprawy do końca.
Podoba mi się to, że nie wszystkie lektury są bardzo obszerne, gdyż dzięki temu udaje mi się zapoznać z większą liczbą ciekawych historii. Ta także nie jest w tym względzie wyjątkiem. Dobrze jest jednak wcześniej zwrócić uwagę na dwie poprzednie części, by jeszcze lepiej móc odnaleźć się podczas czytania tego tomu. Jego zakończenie dla miłośników serii na pewno okaże się niezwykle zaskakujące i ciekawe.
Rytualne morderstwa zawsze są ciekawym sposobem na stworzenie wokół nich fabularnych zdarzeń. Nie inaczej jest w przypadku tej trzytomowej serii thrillerów. Dwójka detektywów była coraz bliżej rozwiązania sprawy, z która zmagali się już od dłuższego czasu. Mimo poprzednich niepowodzeń mieli nadzieję na to, że już niebawem uda im się złapać sprawcę. Rose jednak nie była pewna tego, czy jej problemy zdrowotne nie przeszkodzą jej w doprowadzeniu tej sprawy do końca.
Podoba mi się to, że nie wszystkie lektury są bardzo obszerne, gdyż dzięki temu udaje mi się zapoznać z większą liczbą ciekawych historii. Ta także nie jest w tym względzie wyjątkiem. Dobrze jest jednak wcześniej zwrócić uwagę na dwie poprzednie części, by jeszcze lepiej móc odnaleźć się podczas czytania tego tomu. Jego zakończenie dla miłośników serii na pewno okaże się niezwykle zaskakujące i ciekawe.
Olga Majerska | (17.10.2022) |
„ I odpuść nam nasze winy ” to trzecia część cyklu autorstwa Aleksandry Jonasz, trzecia i w moim mniemaniu najlepsza.
Ciężko ubrać mi w słowa tę opinię. Mam wrażenie, że wszystko, co przeczytałam wcześniej w tej serii gdzieś się rozmywa. Rozmywa się sprawa rytualnych morderstw, toczącego się śledztwa, wizji i proroczych snów głównej bohaterki. Autorka tak zapętliła mój umysł, tak wywiodła mnie w pole, że po przeczytaniu tej książki nurtuje mnie jedno pytanie: jak Ola to zrobiła? Już dawno żaden autor nie zaskoczył mnie w taki sposób zakończeniem swojej książki.
W ostatniej części swojej trylogii autorka oddaje głos Bruce'owi, partnerowi Rosalie. Najpierw przyjaźń, potem miłość. Tak wyglądała ich relacja. Bruce zmaga się z własnymi demonami, które trawią jego umysł, jednocześnie walczy o ratunek dla Rose, której wnętrze nie potrafi poradzić sobie z zaburzeniami, jakimi została obarczona. Główną rolę odgrywa tutaj zespół stresu pourazowego i zaburzenia obsesyjno - kompulsacyjne.
Jak żyć, kiedy nie można ufać własnej głowie? Jak walczyć o siebie, kiedy wszystko, co do tej pory wydawało się rzeczywistością, okazuje się nieprawdą?
Jak na ludzki umysł wpływają trudne doświadczenia życiowe?
W tej części autorka udziela nam odpowiedzi na te i inne nurtujące pytania. A robi to w taki sposób, że jestem pod wielkim jej wrażeniem.
Nasunął mi się taki wniosek po przeczytaniu tej książki, że choćbyśmy nie wiem jak odporni psychicznie byli, to zawsze może nadejść ten moment, kiedy umysł powie dość. Ważne jest wtedy, by mieć na czyim ramieniu się oprzeć.
Otwórzmy oczy, rozejrzyjmy się. Może właśnie jakaś osoba z naszego otoczenia zmaga się ze swoimi demonami? Choroba to nie wstyd. Wołanie o pomoc to również nie wstyd. To dowód na to, jaka odwaga w nas drzemie.
Dziękuję autorce za tę serię, zostanie ona w moich myślach przez długi czas.
Ciężko ubrać mi w słowa tę opinię. Mam wrażenie, że wszystko, co przeczytałam wcześniej w tej serii gdzieś się rozmywa. Rozmywa się sprawa rytualnych morderstw, toczącego się śledztwa, wizji i proroczych snów głównej bohaterki. Autorka tak zapętliła mój umysł, tak wywiodła mnie w pole, że po przeczytaniu tej książki nurtuje mnie jedno pytanie: jak Ola to zrobiła? Już dawno żaden autor nie zaskoczył mnie w taki sposób zakończeniem swojej książki.
W ostatniej części swojej trylogii autorka oddaje głos Bruce'owi, partnerowi Rosalie. Najpierw przyjaźń, potem miłość. Tak wyglądała ich relacja. Bruce zmaga się z własnymi demonami, które trawią jego umysł, jednocześnie walczy o ratunek dla Rose, której wnętrze nie potrafi poradzić sobie z zaburzeniami, jakimi została obarczona. Główną rolę odgrywa tutaj zespół stresu pourazowego i zaburzenia obsesyjno - kompulsacyjne.
Jak żyć, kiedy nie można ufać własnej głowie? Jak walczyć o siebie, kiedy wszystko, co do tej pory wydawało się rzeczywistością, okazuje się nieprawdą?
Jak na ludzki umysł wpływają trudne doświadczenia życiowe?
W tej części autorka udziela nam odpowiedzi na te i inne nurtujące pytania. A robi to w taki sposób, że jestem pod wielkim jej wrażeniem.
Nasunął mi się taki wniosek po przeczytaniu tej książki, że choćbyśmy nie wiem jak odporni psychicznie byli, to zawsze może nadejść ten moment, kiedy umysł powie dość. Ważne jest wtedy, by mieć na czyim ramieniu się oprzeć.
Otwórzmy oczy, rozejrzyjmy się. Może właśnie jakaś osoba z naszego otoczenia zmaga się ze swoimi demonami? Choroba to nie wstyd. Wołanie o pomoc to również nie wstyd. To dowód na to, jaka odwaga w nas drzemie.
Dziękuję autorce za tę serię, zostanie ona w moich myślach przez długi czas.
Zielona głowa KT | (24.10.2022) |
Wolicie historie jednotomowe czy serie?
„I odpuść nam nasze winy” to trzeci, finałowy tom o Rosalie . Wcześniejsze miały równie znaczące tytuły „Obudź mnie zanim umrę” „I zbaw mnie ode złego”, które wyśmienicie pasują do zagadki rytualnych morderstw, na tropie których jest Rosalie oraz Bruce. Śledztwo wciąż trwa, jest mocno skomplikowane, ale wskazówki są wyraźne i jasno wskazują, że rozwiązanie jest tuż tuż. Jednakże na przeszkodzie staje stan zdrowia głównej bohaterki. Do tej pory, jak rasowe medium, potrafiła wskazać kolejny krok mordercy. Jej sny czy halucynacje, jak prawdziwe prorocze, choć koszmarne, wizje bezbłędnie pokazywały, jakie kroki w bliskiej przyszłości podejmie ich wróg.
Dodatkowo kobieta nadal przeżywa dramat związany ze stratą męża i nienarodzonego dziecka. Bruce dzielnie ją wspiera, jednak i do niego powracają demony przeszłości. To wszystko bardzo ich przytłacza i jeszcze mocnej pogrąża w czarnych myślach.
Detektywi zostają odsunięci od sprawy. Umysł Rosalie robi jej psikusy, nie ufa już sama sobie. Następuje nagły zwrot akcji. Ba, to wręcz trzęsienie ziemi! Nagle wszystko to, co czytelnik zdołał sobie poukładać w głowie, burzy się jak domek z kart. Jak to możliwe? Dlaczego się tego nie domyśliłam?
Chory umysł, manipulacja, zamglona, rozmazana rzeczywistość. Nic nie jest takie, jakim się wydawało. Oprócz Bruce’a! (Chociaż nawet on ma swoje słabości.) On będzie zawsze kochał Rosalie. „… nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz sama.”
„Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone…”
Po entuzjazmie, następuje bezsilność, niemoc i beznadzieja. Emocje jak na rollercoasterze, ale po ukończeniu trylogii dopadł mnie smutek. Smutek na otaczającą nas rzeczywistość, na to że nawet, gdy chcesz pomóc, nie jest to możliwe.
Ten tom trylogii najbardziej trzyma w napięciu i powoduje wewnętrzny bunt na to, co spotkało Rosalie.
Warto przeczytać wszystkie tomy, by móc od samego początku utożsamiać się z główną bohaterką, wejść w jej głowę, stać się nią, poczuć jak szybko kręci się świat.
„I odpuść nam nasze winy” to trzeci, finałowy tom o Rosalie . Wcześniejsze miały równie znaczące tytuły „Obudź mnie zanim umrę” „I zbaw mnie ode złego”, które wyśmienicie pasują do zagadki rytualnych morderstw, na tropie których jest Rosalie oraz Bruce. Śledztwo wciąż trwa, jest mocno skomplikowane, ale wskazówki są wyraźne i jasno wskazują, że rozwiązanie jest tuż tuż. Jednakże na przeszkodzie staje stan zdrowia głównej bohaterki. Do tej pory, jak rasowe medium, potrafiła wskazać kolejny krok mordercy. Jej sny czy halucynacje, jak prawdziwe prorocze, choć koszmarne, wizje bezbłędnie pokazywały, jakie kroki w bliskiej przyszłości podejmie ich wróg.
Dodatkowo kobieta nadal przeżywa dramat związany ze stratą męża i nienarodzonego dziecka. Bruce dzielnie ją wspiera, jednak i do niego powracają demony przeszłości. To wszystko bardzo ich przytłacza i jeszcze mocnej pogrąża w czarnych myślach.
Detektywi zostają odsunięci od sprawy. Umysł Rosalie robi jej psikusy, nie ufa już sama sobie. Następuje nagły zwrot akcji. Ba, to wręcz trzęsienie ziemi! Nagle wszystko to, co czytelnik zdołał sobie poukładać w głowie, burzy się jak domek z kart. Jak to możliwe? Dlaczego się tego nie domyśliłam?
Chory umysł, manipulacja, zamglona, rozmazana rzeczywistość. Nic nie jest takie, jakim się wydawało. Oprócz Bruce’a! (Chociaż nawet on ma swoje słabości.) On będzie zawsze kochał Rosalie. „… nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz sama.”
„Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone…”
Po entuzjazmie, następuje bezsilność, niemoc i beznadzieja. Emocje jak na rollercoasterze, ale po ukończeniu trylogii dopadł mnie smutek. Smutek na otaczającą nas rzeczywistość, na to że nawet, gdy chcesz pomóc, nie jest to możliwe.
Ten tom trylogii najbardziej trzyma w napięciu i powoduje wewnętrzny bunt na to, co spotkało Rosalie.
Warto przeczytać wszystkie tomy, by móc od samego początku utożsamiać się z główną bohaterką, wejść w jej głowę, stać się nią, poczuć jak szybko kręci się świat.
Ewelina Kamińska | (9.11.2022) |
„Nikt nie zniszczy mnie bardziej niż ja sama”
Znacie to uczucie, gdy po skończeniu książki dosłownie gapicie się w ścianę i macie totalny mętlik w głowie? Gdy zakończenie wzbudza Was takie emocje, że chcecie płakać i śmiać się jednocześnie? Gdy nienawidzicie tego, jak skończyła się książka, a jednocześnie nie wyobrażacie sobie innego końca. Ja tak miałam w przypadku tej książki.
„I odpuść nam nasze winy” to ostatnia część trylogii o Rosalie Evans. Razem ze swoim przyjacielem Brucem dalej pracują nad rytualnymi morderstwami. Ciężką pracą sprawiają, że wszystkie zawiłości powoli się prostują. Jednak, żeby nie było łatwo, Rosalie wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią męża i wciąż dręczą ją koszmary.
Nie wiem, od czego zacząć tę recenzję. Myślałam, że emocje już mi opadły i będę mogła napisać Wam, jak odebrałam tę książkę. Jednak wciąż na myśl o potoczeniu się losów Rose i Bruce’a mam łzy w oczach.
I to chyba jest najlepszy komplement. Po kilkudziesięciu godzinach od zakończenia emocje wciąż mam w sobie tak żywe, jak zaraz po zakończeniu. To, w jaki sposób Aleksandra zagrała na mojej duszy, jest niewiarygodne.
Od początku książki czułam, że autorka konsekwentnie wyprowadza nas w pole, ale zupełnie nie miała pomysłu na to, w jaki sposób potoczy się ta historia. Podczas czytania można było wychwycić niuanse, które zapowiadały koniec. Ale robiły to w taki sposób, że nabrały sensu dopiero po ostatnim zdaniu.
Od tej książki nie mogłam się oderwać. Co prawda ma zaledwie 200 stron, ale jest to 200 stron najwyższej jakości. Cała fabuła była skonstruowaną genialnie. Tam każdy element miał swoje miejsce i był ważny. Wielką rolę odegrała tutaj symbolika i tło, które w pewien nieśmiały sposób naprowadzały na rozwiązanie zagadki.
Całość opinii na moim Instagramie https://www.instagram.com/p/CktbbQlNKrA/?igshid=YmMyMTA2M2Y=
Znacie to uczucie, gdy po skończeniu książki dosłownie gapicie się w ścianę i macie totalny mętlik w głowie? Gdy zakończenie wzbudza Was takie emocje, że chcecie płakać i śmiać się jednocześnie? Gdy nienawidzicie tego, jak skończyła się książka, a jednocześnie nie wyobrażacie sobie innego końca. Ja tak miałam w przypadku tej książki.
„I odpuść nam nasze winy” to ostatnia część trylogii o Rosalie Evans. Razem ze swoim przyjacielem Brucem dalej pracują nad rytualnymi morderstwami. Ciężką pracą sprawiają, że wszystkie zawiłości powoli się prostują. Jednak, żeby nie było łatwo, Rosalie wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią męża i wciąż dręczą ją koszmary.
Nie wiem, od czego zacząć tę recenzję. Myślałam, że emocje już mi opadły i będę mogła napisać Wam, jak odebrałam tę książkę. Jednak wciąż na myśl o potoczeniu się losów Rose i Bruce’a mam łzy w oczach.
I to chyba jest najlepszy komplement. Po kilkudziesięciu godzinach od zakończenia emocje wciąż mam w sobie tak żywe, jak zaraz po zakończeniu. To, w jaki sposób Aleksandra zagrała na mojej duszy, jest niewiarygodne.
Od początku książki czułam, że autorka konsekwentnie wyprowadza nas w pole, ale zupełnie nie miała pomysłu na to, w jaki sposób potoczy się ta historia. Podczas czytania można było wychwycić niuanse, które zapowiadały koniec. Ale robiły to w taki sposób, że nabrały sensu dopiero po ostatnim zdaniu.
Od tej książki nie mogłam się oderwać. Co prawda ma zaledwie 200 stron, ale jest to 200 stron najwyższej jakości. Cała fabuła była skonstruowaną genialnie. Tam każdy element miał swoje miejsce i był ważny. Wielką rolę odegrała tutaj symbolika i tło, które w pewien nieśmiały sposób naprowadzały na rozwiązanie zagadki.
Całość opinii na moim Instagramie https://www.instagram.com/p/CktbbQlNKrA/?igshid=YmMyMTA2M2Y=
Daria farmer_with_the_book | (26.11.2022) |
"Niektóre grzechy nigdy nie zostaną wybaczone."
Śledztwo w sprawie morderstw nadal trwa. Rosalie oraz Bruce wciąż próbują schwytać sprawcę. Wydaje się, że są już blisko. Rosalie wciąż ma niepokojące wizję. Jej partner już nie wspiera jej tak, jak wcześniej.
Kto tak naprawdę jest mordercą?
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
No dobra. Tom trzeci, gdzie wyłożone zostają wszystkie karty na stół. Dowiadujemy się kto stoi za rytualnymi mordami. Oczywiście nie napiszę kto, ale czy była to tylko jedna osoba...? Może było ich więcej? Hmmm... No nie, nie powiem.
Autorka w niezwykły sposób wplątuje czytelnika w sieć kłamstw. Sieć, która z każdą kolejną stroną się zaciska. Coś wspaniałego .
Okazało się, że nic, co wydawało się oczywiste, takie nie było. Nie wierzę, w jak wielkim błędzie byłam
Śledztwo w sprawie morderstw nadal trwa. Rosalie oraz Bruce wciąż próbują schwytać sprawcę. Wydaje się, że są już blisko. Rosalie wciąż ma niepokojące wizję. Jej partner już nie wspiera jej tak, jak wcześniej.
Kto tak naprawdę jest mordercą?
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
No dobra. Tom trzeci, gdzie wyłożone zostają wszystkie karty na stół. Dowiadujemy się kto stoi za rytualnymi mordami. Oczywiście nie napiszę kto, ale czy była to tylko jedna osoba...? Może było ich więcej? Hmmm... No nie, nie powiem.
Autorka w niezwykły sposób wplątuje czytelnika w sieć kłamstw. Sieć, która z każdą kolejną stroną się zaciska. Coś wspaniałego .
Okazało się, że nic, co wydawało się oczywiste, takie nie było. Nie wierzę, w jak wielkim błędzie byłam
Zaczytana Angie | (5.04.2023) |
Przeczytałam już wiele książek i sporo z nich było częściami serii, ale pierwszy raz spotkałam się z tym, żeby nagle w ostatniej doszło do całkowitej zmiany konwencji, która była zastosowana we wcześniejszych - mam tu na myśli przede wszystkim konstrukcję i narrację.
"I odpuść nam nasze winy" to powieść wieńcząca trylogię Aleksandry Jonasz o Rosalie Evans. I tradycyjnie będę miała problem z jej jednoznaczną oceną. Rozwój autorki jest niepodważalny i bardzo mnie cieszy to, że jej potencjał może być coraz lepiej wykorzystywany dzięki jej rosnącym umiejętnościom. Nie natrafiłam też na błędy, co bardzo doceniam po dwóch poprzednich częściach.
Problem w tym, że nagle w tym tomie doszło do zmiany konstrukcji i wprowadzenia dodatkowego narratora. Niestety odniosłam wrażenie, że było to pójście na łatwiznę, tym bardziej, że nie mam wątpliwości, że można było przedstawić zamysł autorki w jeszcze bardziej atrakcyjny dla czytelnika sposób, gdyby pozostawić wszystko w sprawdzonej konwencji.
Finał trylogii stanowi rozwiązanie wszystkich wątków, nawet tych, które wydawały się wcześniej nie mieć zbyt wielkiego sensu. O ile wręcz uwielbiam taki motyw, do tej historii w ogóle mi nie pasował. Nie zgrywa mi się to w całość z pozostałymi tomami, na ich tle wydaje się być trochę naciągane.
Wciąż będę się upierać, że dla tej fabuły byłoby lepiej, gdyby została zamknięta w jednej książce. Drugi tom stanowi dowód na to, że autorce świetnie wychodzą dłuższe, bardziej rozwinięte historie i właśnie przez pryzmat tego drugiego tomu jestem rozczarowana trzecim. Choć stylistycznie jest może nawet lepszy, to znów jest krótki, niewyczerpujący.
"I odpuść nam nasze winy" to zakończenie opowieści o Rosalie Evans. Zdecydowanie nie będę tęsknić za tą bohaterką, mimo że po tym tomie musiałam trochę zmienić o niej zdanie. Ta trylogia była ciekawą czytelniczą przygodą, choć nie wpisała się w mój gust, ale nie dziwię się, że ma swoich zwolenników. Ja jestem ciekawa kolejnej odsłony twórczości autorki i niedługo na pewno zabiorę się za "Spacer w mroku".
Moje 5/10.
"I odpuść nam nasze winy" to powieść wieńcząca trylogię Aleksandry Jonasz o Rosalie Evans. I tradycyjnie będę miała problem z jej jednoznaczną oceną. Rozwój autorki jest niepodważalny i bardzo mnie cieszy to, że jej potencjał może być coraz lepiej wykorzystywany dzięki jej rosnącym umiejętnościom. Nie natrafiłam też na błędy, co bardzo doceniam po dwóch poprzednich częściach.
Problem w tym, że nagle w tym tomie doszło do zmiany konstrukcji i wprowadzenia dodatkowego narratora. Niestety odniosłam wrażenie, że było to pójście na łatwiznę, tym bardziej, że nie mam wątpliwości, że można było przedstawić zamysł autorki w jeszcze bardziej atrakcyjny dla czytelnika sposób, gdyby pozostawić wszystko w sprawdzonej konwencji.
Finał trylogii stanowi rozwiązanie wszystkich wątków, nawet tych, które wydawały się wcześniej nie mieć zbyt wielkiego sensu. O ile wręcz uwielbiam taki motyw, do tej historii w ogóle mi nie pasował. Nie zgrywa mi się to w całość z pozostałymi tomami, na ich tle wydaje się być trochę naciągane.
Wciąż będę się upierać, że dla tej fabuły byłoby lepiej, gdyby została zamknięta w jednej książce. Drugi tom stanowi dowód na to, że autorce świetnie wychodzą dłuższe, bardziej rozwinięte historie i właśnie przez pryzmat tego drugiego tomu jestem rozczarowana trzecim. Choć stylistycznie jest może nawet lepszy, to znów jest krótki, niewyczerpujący.
"I odpuść nam nasze winy" to zakończenie opowieści o Rosalie Evans. Zdecydowanie nie będę tęsknić za tą bohaterką, mimo że po tym tomie musiałam trochę zmienić o niej zdanie. Ta trylogia była ciekawą czytelniczą przygodą, choć nie wpisała się w mój gust, ale nie dziwię się, że ma swoich zwolenników. Ja jestem ciekawa kolejnej odsłony twórczości autorki i niedługo na pewno zabiorę się za "Spacer w mroku".
Moje 5/10.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Trup na trzepaku — Konstancja Nowicka KUDŁATA rzadko rano zdąża na tramwaj. Jej mieszkanie jest zakurzone jak egipski sarkofag, bo dnie i noce spędza na dyżurach w szpitalu. Kocha swoją pracę. Je...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res