2049
Cena: 29,00 zł 24,65 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Wyobraź sobie, że już nigdy nie musisz się martwić o pieniądze. Twoja praca jest czystą przyjemnością, a twoje życie niekończącym się pasmem sukcesów. Mieszkasz w największym, najbardziej zaawansowanym technologicznie mieście na świecie, kilometr nad ziemią, skąd rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na wszystkich tych nieszczęśników daleko w dole, którzy muszą brać kredyty i stać w korkach.
Wyobraź sobie, że za chwilę do nich dołączysz.
Robert Welkin nie jest przygotowany na to, co czeka go poza murami Ketry. Całe życie spędzone w kokonie perfekcyjnie zorganizowanego systemu nie pozwoliło mu wyrobić w sobie instynktu przetrwania. Ale Robert nie zamierza się poddawać. Wspierany przez przydzieloną z urzędu psychoterapeutkę podejmie próbę uporządkowania swojego życia… i zrobi to w najgorszy z możliwych sposobów.
„2049” to inteligentna i oryginalnie napisana proza, która bawi się konwencjami i porusza poważne tematy, unikając przy tym patosu i moralizatorstwa. To świat absurdalnych reality shows, wirtualnych celebrytów, taniej rozrywki i jeszcze większych podziałów społecznych, w którym zapewne odnajdziemy się szybciej, niż sugeruje to tytuł powieści.
Wyobraź sobie, że za chwilę do nich dołączysz.
Robert Welkin nie jest przygotowany na to, co czeka go poza murami Ketry. Całe życie spędzone w kokonie perfekcyjnie zorganizowanego systemu nie pozwoliło mu wyrobić w sobie instynktu przetrwania. Ale Robert nie zamierza się poddawać. Wspierany przez przydzieloną z urzędu psychoterapeutkę podejmie próbę uporządkowania swojego życia… i zrobi to w najgorszy z możliwych sposobów.
„2049” to inteligentna i oryginalnie napisana proza, która bawi się konwencjami i porusza poważne tematy, unikając przy tym patosu i moralizatorstwa. To świat absurdalnych reality shows, wirtualnych celebrytów, taniej rozrywki i jeszcze większych podziałów społecznych, w którym zapewne odnajdziemy się szybciej, niż sugeruje to tytuł powieści.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Science fiction
- Wydawca: Novae Res, 2015
- Format: 121x195mm, oprawa miękka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 284
- ISBN: 978-83-7942-520-4
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 6 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Mz. Hyde | (30.03.2015) |
Technika stale brnie do przodu. Naukowcy stają na głowie, aby to właśnie ich wynalazek odmienił na zawsze losy ludzkości. Firmy prześcigają się w tworzeniu innowacyjnych produktów, które mają jeszcze bardziej ułatwić nasze życie. Czytając te wszystkie książki mówiące o przyszłości ludzkości często zastanawiam się do czego nasz świat zmierza? Do całkowitej mechanizacji? Do życia w zgodzie z naturą? Czy w tej szaleńczej pogoni za komfortem i wygodą nie zatracamy tego co na prawdę ważne? Spójrzmy prawdzie w oczy. W tym wiecznym dążeniu do doskonałości zapominamy o zwyczajnym cieszeniu się codziennością. Nie dziwie się więc, że twórcy nie przedstawiają naszej przyszłości w kolorowych barwach. Jednak zawsze dają nadzieję na ponowne odnalezienie wartości w pustym społeczeństwie.
"2049" Rafała Cichowskiego nie wyłamuje się ze schematu. Świat za 34 lata tylko pozornie będzie lepszy. Miasta, chociaż obdarowane nowoczesną techniką, dalej będą borykać się z trywialnymi kłopotami, takimi jak na przykład korki na ulicach czy przestępczość. Jednak niektórym ludziom dane jest lepsze życie. Ketra A, najbardziej zaawansowanym technologicznie miejsce na świecie, gdzie nikt nie musi się martwić o pracę, dom czy wykształcenie, gdzie życie to niekończące się pasmo sukcesów. Na tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni znajdują się namiastki jezior czy lasu. Pogoda tam jest pod stałą kontrolną, dlatego nie przeszkadza w żadnej sferze życiowej. Życie jak w bajce. Z tej 'magicznej krainy' nagle z błahego powodu zostaje wyrzucony Robert Welkin, którego tata pomagał budować to miasto. Staje się ofiarą swojego własnego programu telewizyjnego. Mężczyzna musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, poza murami bezpiecznej przystani. Zdany jest na łaskawość losu.
Powieść pisana jest w pierwszej osobie, dlatego widzimy świat taki jakim widzi go bohater. Dlatego też Rafał Cichowski znalazł sposób na opisanie rzeczywistości bez wprowadzania nużących przydługich, nienaturalnych opisów, poprzez umieszczenia książki w książce. Robert czytał publikację doktora Waya podczas całego pobytu w 'slamsach' i głównie z tego czerpiemy wiedzę o historii i zasadach funkcjonowania Ketry.
Już na pierwszy rzut oka widać, że "2049" to opowieść o kontrastach. Miedzy Ketrą A i B, między Robertem a panią psycholog, między Leonardem a jego sługusami, między ludnością na dole a tą jeden kilometr ponad ziemią. Wykorzystano do tego między innymi przemieszanie języka obu grup społecznych. Tutaj wulgaryzmy i mowa, prawie że słownikowa, występują na równych prawach.
To samo dzieje się z fabułą. Czytając czułam się jak na rollercosterze. Sceny akcji przeplatają się ze spokojnymi przemyśleniami. Do tego wszystko to wydaje się być wyważone z niesamowitą precyzją. Jedyną wadą jest chyba tylko rozmiar tej książki. 284 strony to stanowczo za mało.
Charyzmatyczni bohaterowie, wykreowani głównie na zasadzie przeciwieństwa, dodają tylko uroku całości. Robert Welkin wbrew pozorom nie jest postacią tragiczną. Mimo, że stracił dotychczasowe życie dosyć szybko odnajduje się w nowym świcie i znajduje w nim miejsce. A to wszystko za sprawą ,ekscentrycznego Leonarda Constantine'a (który od razu rzuca go na najgłębsze wody świata przestępczego) i związku ze słodką Almeidą.
Patrząc obiektywnie, przyszłość Ziemi ukazana jest w sposób jak najbardziej prawdopodobny. Zauważyłam nawet, że Rafał Cichowski wykorzystał kilka jeszcze nie udoskonalonych patentów. Sprawiło to, że wręcz nie mogłam oderwać się od książki. Lecz nie tylko otoczenie się zmieniło, ludzie także. I tu wkraczamy na zupełnie inny poziom powieści. "2049" to równiż pouczająca historia. Przestrzega nas przed zagrożeniami czyhającymi za zbytnim dążeniem do doskonałości. Nie bawi się w zbytnie moralizatorstwo, przedstawia fakty i zostawia czytelnika z nimi sam na sam. Skłania do przemyśleń.
Rafał Cichowski debiutując utworem "2049" na pewno zgarnie sobie rzeszę fanów. Ja już nie mogę się doczekać kontynuacji, a jeszcze ta powieść nie została oficjalnie wprowadzona do sprzedaży. Cóż. Nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać.
Rafał Cichowski, zapamiętajcie to nazwisko, bo za niedługo zrobi się o nim głośno.
"2049" Rafała Cichowskiego nie wyłamuje się ze schematu. Świat za 34 lata tylko pozornie będzie lepszy. Miasta, chociaż obdarowane nowoczesną techniką, dalej będą borykać się z trywialnymi kłopotami, takimi jak na przykład korki na ulicach czy przestępczość. Jednak niektórym ludziom dane jest lepsze życie. Ketra A, najbardziej zaawansowanym technologicznie miejsce na świecie, gdzie nikt nie musi się martwić o pracę, dom czy wykształcenie, gdzie życie to niekończące się pasmo sukcesów. Na tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni znajdują się namiastki jezior czy lasu. Pogoda tam jest pod stałą kontrolną, dlatego nie przeszkadza w żadnej sferze życiowej. Życie jak w bajce. Z tej 'magicznej krainy' nagle z błahego powodu zostaje wyrzucony Robert Welkin, którego tata pomagał budować to miasto. Staje się ofiarą swojego własnego programu telewizyjnego. Mężczyzna musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, poza murami bezpiecznej przystani. Zdany jest na łaskawość losu.
Powieść pisana jest w pierwszej osobie, dlatego widzimy świat taki jakim widzi go bohater. Dlatego też Rafał Cichowski znalazł sposób na opisanie rzeczywistości bez wprowadzania nużących przydługich, nienaturalnych opisów, poprzez umieszczenia książki w książce. Robert czytał publikację doktora Waya podczas całego pobytu w 'slamsach' i głównie z tego czerpiemy wiedzę o historii i zasadach funkcjonowania Ketry.
Już na pierwszy rzut oka widać, że "2049" to opowieść o kontrastach. Miedzy Ketrą A i B, między Robertem a panią psycholog, między Leonardem a jego sługusami, między ludnością na dole a tą jeden kilometr ponad ziemią. Wykorzystano do tego między innymi przemieszanie języka obu grup społecznych. Tutaj wulgaryzmy i mowa, prawie że słownikowa, występują na równych prawach.
To samo dzieje się z fabułą. Czytając czułam się jak na rollercosterze. Sceny akcji przeplatają się ze spokojnymi przemyśleniami. Do tego wszystko to wydaje się być wyważone z niesamowitą precyzją. Jedyną wadą jest chyba tylko rozmiar tej książki. 284 strony to stanowczo za mało.
Charyzmatyczni bohaterowie, wykreowani głównie na zasadzie przeciwieństwa, dodają tylko uroku całości. Robert Welkin wbrew pozorom nie jest postacią tragiczną. Mimo, że stracił dotychczasowe życie dosyć szybko odnajduje się w nowym świcie i znajduje w nim miejsce. A to wszystko za sprawą ,ekscentrycznego Leonarda Constantine'a (który od razu rzuca go na najgłębsze wody świata przestępczego) i związku ze słodką Almeidą.
Patrząc obiektywnie, przyszłość Ziemi ukazana jest w sposób jak najbardziej prawdopodobny. Zauważyłam nawet, że Rafał Cichowski wykorzystał kilka jeszcze nie udoskonalonych patentów. Sprawiło to, że wręcz nie mogłam oderwać się od książki. Lecz nie tylko otoczenie się zmieniło, ludzie także. I tu wkraczamy na zupełnie inny poziom powieści. "2049" to równiż pouczająca historia. Przestrzega nas przed zagrożeniami czyhającymi za zbytnim dążeniem do doskonałości. Nie bawi się w zbytnie moralizatorstwo, przedstawia fakty i zostawia czytelnika z nimi sam na sam. Skłania do przemyśleń.
Rafał Cichowski debiutując utworem "2049" na pewno zgarnie sobie rzeszę fanów. Ja już nie mogę się doczekać kontynuacji, a jeszcze ta powieść nie została oficjalnie wprowadzona do sprzedaży. Cóż. Nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać.
Rafał Cichowski, zapamiętajcie to nazwisko, bo za niedługo zrobi się o nim głośno.
Sylwester Wawruszczak | (9.04.2015) |
Życie w wieżach w obrębie murów Ketry, miasta będącego szczytowym osiągnięciem ludzkości, to istna sielanka. Nie trzeba martwić się o pracę i zarobki, a każdemu z mieszkańców przysługuje luksusowe mieszkanie. Taki właśnie żywot prowadził Robert Welkin, jednak w wyniku ujawnionych okoliczności okazuje się, że mężczyzna nie ma prawa zamieszkiwać w metropolii. Skazany w drodze programu telewizyjnego (który, o ironio, sam wymyślił) zostaje wygnany i trafia do Ketry B - quasi-miasta otaczającego podstawową Ketrę, gdzie ludzie żyją w cieniu gigantycznych wież mając nadzieję, że kiedyś uda im się przekroczyć mur i zaznać luksusu. Robert musi się przystosować do nowej sytuacji; do życia, w którym żeby coś osiągnąć, trzeba o to walczyć z innymi.
Gdy siadałem do lektury “2049”, nie spodziewałem się, że książka wywrze na mnie tak duże wrażenie. Z góry założyłem, że to będę miał do czynienia z kolejną wizją przyszłości, nie wyróżniającą się na tle innych, podobnych tekstów. Nie mogłem się bardziej mylić - książka Rafała Cichowskiego to jedna z najlepszych antyutopii, jakie wpadły mi w ręce. I to nie tylko pod kątem kreacji świata (choć ta oczywiście stoi na wysoki poziomie i jest wewnętrznie spójna), ale także pod względem fabuły czy niesionego przesłania. To nie jest banalna powieść, to głęboka refleksja nad tym, dokąd zmierza nasz świat, przyjmująca formę zarówno rozważań filozoficznych, jak i ostrej, bezkompromisowej satyry. To ostatnie obejmuje wszystko, co trzeba: oberwało się władzy, mediom (na czele z programami szukającymi talentów), blogerom, no i przede wszystkim społeczeństwu.
“2049” potrafi zaskoczyć jak mało która książka. Choć tekst nie liczy sobie nawet trzystu stron, co rusz fabuła skręca w niespodziewaną stronę, a sam wydźwięk powieści okazuje się być inny, niż wcześniej się wydawało. Tak naprawdę za każdym razem, gdy w mojej głowie krystalizowała się ogólna opinia na temat dzieła Cichowskiego, ledwie po kilku stronach działo się coś, co wywracało moje spojrzenie na książkę na drugą stronę, w drobny mak rozbijając to, co zdążyłem sobie pomyśleć. Czytając tę powieść trzeba po prostu “spodziewać się niespodziewanego”, bo wielu zastosowanych przez autora rozwiązań nie da się przewidzieć.
Tym, co w moim odczuciu wysuwa się na pierwszy plan powieści, jest wszechobecna dychotomia. Dwoistość świata widać na każdym niemal kroku: Ketra A i Ketra B; postęp cywilizacyjny i swoisty regres społeczny; Robert, który z luksusu trafił do brutalnego świata i Almeida, która żyjąc w cieniu wielkich wież marzy o tym, by zamieszkać w jednej z nich. Dwudzielność dotknęła nawet fabuły, w której spokojne fragmenty przeplatają się z dynamicznymi akcjami, a także języka, którym napisana jest powieść. Pierwszy raz spotkałem się z tak perfekcyjnym stylem, który swobodnie łączył potoczne zwroty z elokwentnymi wyrażeniami. Rynsztokowy język i wulgaryzmy stoją tu ramię w ramię z mową wyższych sfer, nierzadko mieszając się z nią, co wychodzi niespodziewanie dobrze. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że coś takiego jest możliwe, chyba bym mu nie uwierzył.
Jak się tak dobrze zastanowić, to ciężko mi nawet wskazać jakąś wadę w “2049”. Konstrukcja świata jest spójna, a autor trzyma się jej, choć nie boi się stosować nietypowych zagrań i co rusz odkrywa przed czytelnikiem kolejne elementy większej układanki. Podobnie jest z fabułą - widać, że jest ona przemyślana, a jednocześnie daleko jej do standardowych historii przedstawiających potencjalną przyszłość. Styl i język to istny majstersztyk zbudowany z nietypowych elementów; dość powiedzieć, że dawno nie spotkałem się z tak oryginalnymii, a jednocześnie do bólu trafnymi metaforami. Jedyne, o co mógłbym się przyczepić, to momentami zbędne wulgaryzmy i nieco zbyt karykaturalna kreacja jednego bohatera (choć z perspektywy czasu widzę, że były to jak najbardziej celowe zagrania), a także niewielka dawka mistycyzmu, której wprowadzenie w moim odczuciu nie wniosło zbyt wiele do całej historii. A, i może jeszcze zakończenie - pierwszy raz mam ochotę spamować autora książki mailami, aby jak najszybciej wydał kontynuację swojego dzieła. Zaś w oczekiwaniu na kolejną powieść zapewne nieraz zajrzę jeszcze do “2049”.
Gdy siadałem do lektury “2049”, nie spodziewałem się, że książka wywrze na mnie tak duże wrażenie. Z góry założyłem, że to będę miał do czynienia z kolejną wizją przyszłości, nie wyróżniającą się na tle innych, podobnych tekstów. Nie mogłem się bardziej mylić - książka Rafała Cichowskiego to jedna z najlepszych antyutopii, jakie wpadły mi w ręce. I to nie tylko pod kątem kreacji świata (choć ta oczywiście stoi na wysoki poziomie i jest wewnętrznie spójna), ale także pod względem fabuły czy niesionego przesłania. To nie jest banalna powieść, to głęboka refleksja nad tym, dokąd zmierza nasz świat, przyjmująca formę zarówno rozważań filozoficznych, jak i ostrej, bezkompromisowej satyry. To ostatnie obejmuje wszystko, co trzeba: oberwało się władzy, mediom (na czele z programami szukającymi talentów), blogerom, no i przede wszystkim społeczeństwu.
“2049” potrafi zaskoczyć jak mało która książka. Choć tekst nie liczy sobie nawet trzystu stron, co rusz fabuła skręca w niespodziewaną stronę, a sam wydźwięk powieści okazuje się być inny, niż wcześniej się wydawało. Tak naprawdę za każdym razem, gdy w mojej głowie krystalizowała się ogólna opinia na temat dzieła Cichowskiego, ledwie po kilku stronach działo się coś, co wywracało moje spojrzenie na książkę na drugą stronę, w drobny mak rozbijając to, co zdążyłem sobie pomyśleć. Czytając tę powieść trzeba po prostu “spodziewać się niespodziewanego”, bo wielu zastosowanych przez autora rozwiązań nie da się przewidzieć.
Tym, co w moim odczuciu wysuwa się na pierwszy plan powieści, jest wszechobecna dychotomia. Dwoistość świata widać na każdym niemal kroku: Ketra A i Ketra B; postęp cywilizacyjny i swoisty regres społeczny; Robert, który z luksusu trafił do brutalnego świata i Almeida, która żyjąc w cieniu wielkich wież marzy o tym, by zamieszkać w jednej z nich. Dwudzielność dotknęła nawet fabuły, w której spokojne fragmenty przeplatają się z dynamicznymi akcjami, a także języka, którym napisana jest powieść. Pierwszy raz spotkałem się z tak perfekcyjnym stylem, który swobodnie łączył potoczne zwroty z elokwentnymi wyrażeniami. Rynsztokowy język i wulgaryzmy stoją tu ramię w ramię z mową wyższych sfer, nierzadko mieszając się z nią, co wychodzi niespodziewanie dobrze. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że coś takiego jest możliwe, chyba bym mu nie uwierzył.
Jak się tak dobrze zastanowić, to ciężko mi nawet wskazać jakąś wadę w “2049”. Konstrukcja świata jest spójna, a autor trzyma się jej, choć nie boi się stosować nietypowych zagrań i co rusz odkrywa przed czytelnikiem kolejne elementy większej układanki. Podobnie jest z fabułą - widać, że jest ona przemyślana, a jednocześnie daleko jej do standardowych historii przedstawiających potencjalną przyszłość. Styl i język to istny majstersztyk zbudowany z nietypowych elementów; dość powiedzieć, że dawno nie spotkałem się z tak oryginalnymii, a jednocześnie do bólu trafnymi metaforami. Jedyne, o co mógłbym się przyczepić, to momentami zbędne wulgaryzmy i nieco zbyt karykaturalna kreacja jednego bohatera (choć z perspektywy czasu widzę, że były to jak najbardziej celowe zagrania), a także niewielka dawka mistycyzmu, której wprowadzenie w moim odczuciu nie wniosło zbyt wiele do całej historii. A, i może jeszcze zakończenie - pierwszy raz mam ochotę spamować autora książki mailami, aby jak najszybciej wydał kontynuację swojego dzieła. Zaś w oczekiwaniu na kolejną powieść zapewne nieraz zajrzę jeszcze do “2049”.
Elżbieta Noga | (8.05.2015) |
Żyjemy w wielkim Big Brotherze. Wszędzie kamery, podobno instalowane dla naszego bezpieczeństwa. Komputery, których używamy, zbierają o nas dane. Dane i to nie tylko te podstawowe, są wszędzie. Częścią dzielimy się sami, wrzucając zdjęcia do serwisów społecznościowych. Częścią dzielimy się bezmyślnie, podpisując kolejną zgodę na wykorzystanie danych, kiedy dokonujemy kolejnej transakcji przez Internet albo bierzemy udział w jakiejś loterii. A część gromadzi się: a to w bazie danych służby zdrowia, a to w kartotece prowadzonej przez pracodawcę. I tak naprawdę nie da się być anonimowym…
Problem w tym, że wierzymy, że to dla naszego dobra. I po prostu tego nie zauważamy, nie chcemy przyjąć do wiadomości. Co więcej, czytając książkę taką jak „2049” Rafała Cichowskiego, myślimy sobie, że to przecież straszne: chipy w rękach, w mózgach? „Permanentna inwigilacja”? Jak ludzie mogli się na to zgodzić?! I dopiero po czasie przychodzi refleksja, że my też się godzimy… A razem z tą myślą jeszcze, że skoro tak, to świat opisany w książce wcale nie jest tak fantastyczny, jak byśmy chcieli…
„2049” to niedługa powieść debiutującego Rafała Cichowskiego. Ale już wiadomo, że ta książka porusza. Entuzjastyczne recenzje, dość ciekawa okładka to wystarczające powody, żeby po nią sięgnąć. A kiedy już się wkroczy w świat powieści, trudno go opuścić. Aż do ostatniej strony, kiedy zamyka się książkę z nadzieją, że będzie kontynuacja. Zwłaszcza, że autor zostawia sobie pewną furtkę i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby już pracował nad kolejną częścią historii Roberta.
Ale po kolei. O czym jest ta powieść? Na pierwszy rzut oka o Robercie, który żyje sobie spokojnie w jednej ze wspaniałych, wysokich wież. Wież idealnych, gdzie nikt nie musi martwić się o prace, gdzie wszystkiego jest pod dostatkiem. Nawet pogoda zawsze piękna. Idealne życie kończy się jednak, gdy okazuje się, że Robert w mieście A, czyli w wieżach, przebywa bezprawnie. Podczas szybkiego procesu, który jednocześnie jest reality show (Robert sam wymyślał konwencję programu!) zostaje skazany na banicję. A więc mieszkanie w Ketrze B. Takiej, gdzie trzeba pracować lub być bezrobotnym i kombinować inaczej. Gdzie stoi się w kolejkach do sklepów, gdzie szerzy się bezprawie. Ten ciemny półświatek, pełen imprez, narkotyków, rozbojów, szybko się o Roberta upomina. A ten, kompletnie nieprzystosowany do życia w Ketrze B, bo przecież od małego przygotowywany był do pełnienia dokładnie takiej funkcji, jaką pełnił w Ketrze A, daje się pokierować prawdziwemu ciemnemu królowi miasta… I zaczyna nowe życie. Życie na krawędzi, życie niebezpieczne, życie, które wydaje się jednocześnie być życiem bardzo prawdziwym. Odkrywa przy tym różne fakty o mitycznej Ketrze A, na przykład ten o chipach służących do ciągłego kontrolowania mieszkańców. Powoli dochodzi też do wniosku, że ta idealna Ketra A, daleko ma do ideały. Na jaw wychodzą kolejne fakty i tajemnice. A Robert powoli uczy się życia z dala od wygodnego apartamentu, życia pełnego brutalności, ale też życia, które wydaje mu się bardziej prawdziwe. Tylko, że życie to cały czas odbywa się w cieniu wysokich białych wież…
Książka zaskakuje. Na każdej stronie. Historia opisana przez Cichowskiego nie jest oczywista. Do ostatniej strony. Kiedy już próbujemy sobie wyobrazić, co może dalej się stać, następuje zwrot akcji. Pojawia się postać, ma miejsce wydarzenie, które zmienia całą historię. To książka mocna, momentami brutalna. A jednocześnie taka, która odziera mity. Także naszego świata. Cichowski nawiązuje do różnych motywów i konwencji. Na kartach powieści widać echa wielu tekstów kultury. Zarówno tej tak zwanej wysokiej, jak i tej bardzo popularnej, jak wspomniane reality show właśnie. Jednak przede wszystkim autor stworzył tu świat, który jest do bólu prawdziwy. I co więcej zrobił to w taki sposób, że gdzieś podskórnie czujemy, że już niedługo to może być nasz świat. Choć powieść ewidentnie wpisuje się w nurt science-fiction to podczas czytania gdzieś z tylu głowy pojawia się myśl, że autor bardzo trafnie określił kierunek, w którym zmierza nasza rzeczywistość. Niepokojąca to myśl, choć trzeba przyznać, że autor nie zostawia czytelnika bez nadziei. Bo w książce pojawia się też motyw tych, co walczą o prawdziwą niezależność, o wolność, która jest prawdziwą wolnością… Ale jeśli chcecie się dowiedzieć, do czego to wszystko doprowadzi, musicie przeczytać tę książkę. Warto, naprawdę warto…
Problem w tym, że wierzymy, że to dla naszego dobra. I po prostu tego nie zauważamy, nie chcemy przyjąć do wiadomości. Co więcej, czytając książkę taką jak „2049” Rafała Cichowskiego, myślimy sobie, że to przecież straszne: chipy w rękach, w mózgach? „Permanentna inwigilacja”? Jak ludzie mogli się na to zgodzić?! I dopiero po czasie przychodzi refleksja, że my też się godzimy… A razem z tą myślą jeszcze, że skoro tak, to świat opisany w książce wcale nie jest tak fantastyczny, jak byśmy chcieli…
„2049” to niedługa powieść debiutującego Rafała Cichowskiego. Ale już wiadomo, że ta książka porusza. Entuzjastyczne recenzje, dość ciekawa okładka to wystarczające powody, żeby po nią sięgnąć. A kiedy już się wkroczy w świat powieści, trudno go opuścić. Aż do ostatniej strony, kiedy zamyka się książkę z nadzieją, że będzie kontynuacja. Zwłaszcza, że autor zostawia sobie pewną furtkę i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby już pracował nad kolejną częścią historii Roberta.
Ale po kolei. O czym jest ta powieść? Na pierwszy rzut oka o Robercie, który żyje sobie spokojnie w jednej ze wspaniałych, wysokich wież. Wież idealnych, gdzie nikt nie musi martwić się o prace, gdzie wszystkiego jest pod dostatkiem. Nawet pogoda zawsze piękna. Idealne życie kończy się jednak, gdy okazuje się, że Robert w mieście A, czyli w wieżach, przebywa bezprawnie. Podczas szybkiego procesu, który jednocześnie jest reality show (Robert sam wymyślał konwencję programu!) zostaje skazany na banicję. A więc mieszkanie w Ketrze B. Takiej, gdzie trzeba pracować lub być bezrobotnym i kombinować inaczej. Gdzie stoi się w kolejkach do sklepów, gdzie szerzy się bezprawie. Ten ciemny półświatek, pełen imprez, narkotyków, rozbojów, szybko się o Roberta upomina. A ten, kompletnie nieprzystosowany do życia w Ketrze B, bo przecież od małego przygotowywany był do pełnienia dokładnie takiej funkcji, jaką pełnił w Ketrze A, daje się pokierować prawdziwemu ciemnemu królowi miasta… I zaczyna nowe życie. Życie na krawędzi, życie niebezpieczne, życie, które wydaje się jednocześnie być życiem bardzo prawdziwym. Odkrywa przy tym różne fakty o mitycznej Ketrze A, na przykład ten o chipach służących do ciągłego kontrolowania mieszkańców. Powoli dochodzi też do wniosku, że ta idealna Ketra A, daleko ma do ideały. Na jaw wychodzą kolejne fakty i tajemnice. A Robert powoli uczy się życia z dala od wygodnego apartamentu, życia pełnego brutalności, ale też życia, które wydaje mu się bardziej prawdziwe. Tylko, że życie to cały czas odbywa się w cieniu wysokich białych wież…
Książka zaskakuje. Na każdej stronie. Historia opisana przez Cichowskiego nie jest oczywista. Do ostatniej strony. Kiedy już próbujemy sobie wyobrazić, co może dalej się stać, następuje zwrot akcji. Pojawia się postać, ma miejsce wydarzenie, które zmienia całą historię. To książka mocna, momentami brutalna. A jednocześnie taka, która odziera mity. Także naszego świata. Cichowski nawiązuje do różnych motywów i konwencji. Na kartach powieści widać echa wielu tekstów kultury. Zarówno tej tak zwanej wysokiej, jak i tej bardzo popularnej, jak wspomniane reality show właśnie. Jednak przede wszystkim autor stworzył tu świat, który jest do bólu prawdziwy. I co więcej zrobił to w taki sposób, że gdzieś podskórnie czujemy, że już niedługo to może być nasz świat. Choć powieść ewidentnie wpisuje się w nurt science-fiction to podczas czytania gdzieś z tylu głowy pojawia się myśl, że autor bardzo trafnie określił kierunek, w którym zmierza nasza rzeczywistość. Niepokojąca to myśl, choć trzeba przyznać, że autor nie zostawia czytelnika bez nadziei. Bo w książce pojawia się też motyw tych, co walczą o prawdziwą niezależność, o wolność, która jest prawdziwą wolnością… Ale jeśli chcecie się dowiedzieć, do czego to wszystko doprowadzi, musicie przeczytać tę książkę. Warto, naprawdę warto…
Ewelina Marciniak | (28.04.2015) |
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nie znam polskiej literatury sc-fi, dystopii, czy też antyutopii itp. Nawet fabuła książki "2049" Cichowskiego brzmi dla mnie, jak fabuła literatury zagranicznej. Wybrałam tę pozycję właśnie z zamiarem zaznajomienia się z rodzimym sci-fi. I jak wyszło?
Głównym bohaterem jest Robert, który wiedzie szczęśliwe, dostatnie, a wręcz idealne życie w mieście Ketra, w sektorze A. Miasto to położone jest w... chmurach, gdyż w 2049 roku brakuje już ziemi na zagospodarowanie w poziomie, więc zaczęto wykorzystywać pion. Ketra A jest wręcz utopijnym miejscem: pogoda jest idealna (ciągle świeci słońce, a deszcz jest kontrolowany w nocy), wszyscy mają świetną pracę, pieniądze, są zdrowi, mają latające samochody itp. Tego wszystkiego dowiadujemy się z audiobooka (bo przecież książek papierowych w 2049 roku już nie ma...), którego odsłuchuje Robert. Jednak z drugiej strony jest to świat bardzo nudny. Wszystkie budynki są białe, podobne do siebie, kolorów praktycznie nie ma.
Istnieje również druga Ketra - sektor B przypominająca nasz zwykły świat, choć oczywiście nieco ulepszony i zmieniony. W wyniku pewnych wydarzeń nasz bohater zostaje osądzony za bezprawne przebywanie w sektorze A i zesłany na dół. Początkowo nie może się z tym pogodzić, z odejściem do zwykłego świata, ale po pewnym czasie odkrywa piękno tej realności, a nie sztuczności Ketry A.
Czytałam sporo powieści sci-fi, ale jeszcze więcej oglądałam filmów. Jednak przyszłość przedstawiona przez Cichowskiego niezmiernie mnie zaciekawiła i oczarowała. Autor ma niezwykłą wyobraźnię i stworzył nieprawdopodobny (choć czy na pewno?) futurystyczny obraz świata poprzetykany różnymi oryginalnymi detalami, np. człowiek starej daty do człowiek wychowany w erze klawiatury i próchnicy, a osoba z ładnym pismem prawdopodobnie jeszcze pamięta, że kiedyś pisało się na papierze. Nie jest to tylko powieść z gatunku sci-fi, ale również thriller, czy też kryminał oraz w jakimś stopniu powieść psychologiczna. Z jednej strony jest Robert przyzwyczajony do luksusu, który nagle trafia do zwykłego, szarego świata, a z drugiej strony jest Almeida, która marzy o pozbyciu się trosk i życiu w utopii. Który świat jest lepszy? Idealny, jednak sztuczny, czy prawdziwy, szczery, lecz czasem brutalny? Dla mnie odpowiedź jest prosta, ale polecam zapoznać się z wyborem bohaterów.
Jestem ciekawa, czy autor przygotowuje kontynuację, bo szkoda by było porzucić uniwersum które stworzył, bo jest naprawdę udane. I zakończenie należy raczej do otwartego. Może niedługo się o tym przekonamy. Polecam bardzo polskie sc-fi w wykonaniu Cichowskiego!
Głównym bohaterem jest Robert, który wiedzie szczęśliwe, dostatnie, a wręcz idealne życie w mieście Ketra, w sektorze A. Miasto to położone jest w... chmurach, gdyż w 2049 roku brakuje już ziemi na zagospodarowanie w poziomie, więc zaczęto wykorzystywać pion. Ketra A jest wręcz utopijnym miejscem: pogoda jest idealna (ciągle świeci słońce, a deszcz jest kontrolowany w nocy), wszyscy mają świetną pracę, pieniądze, są zdrowi, mają latające samochody itp. Tego wszystkiego dowiadujemy się z audiobooka (bo przecież książek papierowych w 2049 roku już nie ma...), którego odsłuchuje Robert. Jednak z drugiej strony jest to świat bardzo nudny. Wszystkie budynki są białe, podobne do siebie, kolorów praktycznie nie ma.
Istnieje również druga Ketra - sektor B przypominająca nasz zwykły świat, choć oczywiście nieco ulepszony i zmieniony. W wyniku pewnych wydarzeń nasz bohater zostaje osądzony za bezprawne przebywanie w sektorze A i zesłany na dół. Początkowo nie może się z tym pogodzić, z odejściem do zwykłego świata, ale po pewnym czasie odkrywa piękno tej realności, a nie sztuczności Ketry A.
Czytałam sporo powieści sci-fi, ale jeszcze więcej oglądałam filmów. Jednak przyszłość przedstawiona przez Cichowskiego niezmiernie mnie zaciekawiła i oczarowała. Autor ma niezwykłą wyobraźnię i stworzył nieprawdopodobny (choć czy na pewno?) futurystyczny obraz świata poprzetykany różnymi oryginalnymi detalami, np. człowiek starej daty do człowiek wychowany w erze klawiatury i próchnicy, a osoba z ładnym pismem prawdopodobnie jeszcze pamięta, że kiedyś pisało się na papierze. Nie jest to tylko powieść z gatunku sci-fi, ale również thriller, czy też kryminał oraz w jakimś stopniu powieść psychologiczna. Z jednej strony jest Robert przyzwyczajony do luksusu, który nagle trafia do zwykłego, szarego świata, a z drugiej strony jest Almeida, która marzy o pozbyciu się trosk i życiu w utopii. Który świat jest lepszy? Idealny, jednak sztuczny, czy prawdziwy, szczery, lecz czasem brutalny? Dla mnie odpowiedź jest prosta, ale polecam zapoznać się z wyborem bohaterów.
Jestem ciekawa, czy autor przygotowuje kontynuację, bo szkoda by było porzucić uniwersum które stworzył, bo jest naprawdę udane. I zakończenie należy raczej do otwartego. Może niedługo się o tym przekonamy. Polecam bardzo polskie sc-fi w wykonaniu Cichowskiego!
Aga CM | (20.06.2015) |
Gdy przeczytałam opinię Małgorzaty Gwary na temat tej książki pomyślałam, że koniecznie muszę poznać tę historię. Dlaczego? Ponieważ wspomniana wyżej blogerka nie owija w bawełnę i w każdym swoim tekście dokładnie uzasadnia swój osąd. Dlatego właśnie bardzo często zaglądam na jej bloga i muszę przyznać, że jeszcze ani razu nie zawiodłam się na lekturze, którą polecała. A wyżej wspomnianej książce Małgorzata Gwara przyznała wysoką ocenę (aż 8 na 10 punktów), co dość rzadko się jej zdarza. Zatem z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. Przyznaję się, że książkę przeczytałam już jakieś trzy tygodnie temu, ale z powodu przygotowań do odpoczynku i samego wyjazdu wakacyjnego piszę o niej dopiero dziś. Ale jak mówi przysłowie "co się odwlecze, to nie uciecze"...
Z perspektywy czasu mogę stwierdzić bez wahania, że lektura pozostaje na dłużej w pamięci. A przecież na tym autorom zależy. I nie mam na myśli jedynie kreacji głównego bohatera, ale także szczegóły fabuły nie ulatują w zapomnienie. Całość sprawia wrażenie przemyślanej, chwilami dość niestandardowej opowieści. Nawet jak na poruszaną tu tematykę (przyszłość) niektóre pomysły brzmią nieodtwórczo. A przecież nie tak łatwo jest wymyślić coś nowego, gdy zewsząd odbiorca zalewany jest coraz to bardziej nieprawdopodobnymi wizjami naszego przyszłego świata. Muszę jednak przyznać, że to co przedstawił tu Rafał Cichowski brzmi nader realnie. Momentami można nawet odnaleźć liczne podobieństwa do naszej współczesności. Szczególnie jeśli chodzi o obraz sektora B Ketry. Tak. Zapomniałam przecież wspomnieć, że autor stworzył tu świat podziałów. I to nie tylko w sferze miejsc ale także w kwestii ukazania bohaterów czy dywersyfikacji języka, którym się posługują. Wszędzie zauważalna jest dwoistość.
Główny bohater zostaje wyrzucony z "lepszego" świata i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że bardzo szybko aklimatyzuje się w nowych warunkach bytowych. Niby "gorsza" część opisanego tu świata to istne piekło, a Robert jakby nigdy nic wnika do niego i nawet nieźle mu się wiedzie. Nasuwa się zatem pytanie dlaczego inni mieszkańcy sektora B nie potrafili dostosować się do codzienności tak jak nasz bohater? Czy posiada on jakieś bliżej niezidentyfikowane zdolności? Wydaje mi się, że właśnie osobie, która została dosłownie wyrwana z "idealnego" świata powinno być o wiele ciężej dostosować się do "gorszych" warunków. A tu spotkała mnie taka niespodzianka...
O życiu w sektorze A dowiedziałam się dzięki zawartości "odtworzonej" tu książki (audiobooka) napisanej przez doktora Waya, której Robert słucha na wygnaniu. Dopiero po przymusowym opuszczeniu idyllicznego miejsca bohater zaczyna zauważać jego wady. Tak. Okazuje się bowiem, że nie ma jednak idealnych miejsc. Opisany twór z kartki na kartkę zaczyna przeistaczać się w coś coraz bardziej nam znajomego. Miejsce, w którym codziennością stają się segregacja, walka o władzę, wysoki wskaźnik przestępczości, rosnące bezrobocie, walka o wolność. Czy to faktycznie tylko utopia? Już w obecnych nam czasach widać zaczątki przedstawionych tu zmian. Aż strach momentami czytać. Coraz lepiej rozwinięte technologie tworzy się w celu ulepszenia naszego życia. Czy faktycznie tak jest?
Lekturę czytało mi się szybko. Narracja jest tu pierwszoosobowa i szkoda, że nie można dowiedzieć się jak widzą ten świat inni bohaterowie. Chętnie poznałabym punkt widzenia mieszkańców sektora B. Momentami czułam zdziwienie natrafiając na kolejne dziwne metafory, ale mimo wszystko nie zmieniły one mojej oceny tej książki. Całość można by nazwać połączeniem kontrastów. Pomieszaniem szybkiej akcji z wolniejszymi fragmentami dotyczącymi rozważań na przeróżne tematy. Na szczęście autorowi udaje się uniknąć moralizowania. Pisarz nie pozostawia czytelnika także bez kszty nadziei w osobie walczących o wolność. Cieszy również fakt, że do końca nie wiadomo jaki będzie finał tej historii. Mimo że "2049" to lektura z gatunku fantastyki można w niej odnaleźć także wiele z powieści gangsterskiej. Zatem łapcie za swą broń i przeżyjcie niejedną, ciekawą przygodę...
Z perspektywy czasu mogę stwierdzić bez wahania, że lektura pozostaje na dłużej w pamięci. A przecież na tym autorom zależy. I nie mam na myśli jedynie kreacji głównego bohatera, ale także szczegóły fabuły nie ulatują w zapomnienie. Całość sprawia wrażenie przemyślanej, chwilami dość niestandardowej opowieści. Nawet jak na poruszaną tu tematykę (przyszłość) niektóre pomysły brzmią nieodtwórczo. A przecież nie tak łatwo jest wymyślić coś nowego, gdy zewsząd odbiorca zalewany jest coraz to bardziej nieprawdopodobnymi wizjami naszego przyszłego świata. Muszę jednak przyznać, że to co przedstawił tu Rafał Cichowski brzmi nader realnie. Momentami można nawet odnaleźć liczne podobieństwa do naszej współczesności. Szczególnie jeśli chodzi o obraz sektora B Ketry. Tak. Zapomniałam przecież wspomnieć, że autor stworzył tu świat podziałów. I to nie tylko w sferze miejsc ale także w kwestii ukazania bohaterów czy dywersyfikacji języka, którym się posługują. Wszędzie zauważalna jest dwoistość.
Główny bohater zostaje wyrzucony z "lepszego" świata i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że bardzo szybko aklimatyzuje się w nowych warunkach bytowych. Niby "gorsza" część opisanego tu świata to istne piekło, a Robert jakby nigdy nic wnika do niego i nawet nieźle mu się wiedzie. Nasuwa się zatem pytanie dlaczego inni mieszkańcy sektora B nie potrafili dostosować się do codzienności tak jak nasz bohater? Czy posiada on jakieś bliżej niezidentyfikowane zdolności? Wydaje mi się, że właśnie osobie, która została dosłownie wyrwana z "idealnego" świata powinno być o wiele ciężej dostosować się do "gorszych" warunków. A tu spotkała mnie taka niespodzianka...
O życiu w sektorze A dowiedziałam się dzięki zawartości "odtworzonej" tu książki (audiobooka) napisanej przez doktora Waya, której Robert słucha na wygnaniu. Dopiero po przymusowym opuszczeniu idyllicznego miejsca bohater zaczyna zauważać jego wady. Tak. Okazuje się bowiem, że nie ma jednak idealnych miejsc. Opisany twór z kartki na kartkę zaczyna przeistaczać się w coś coraz bardziej nam znajomego. Miejsce, w którym codziennością stają się segregacja, walka o władzę, wysoki wskaźnik przestępczości, rosnące bezrobocie, walka o wolność. Czy to faktycznie tylko utopia? Już w obecnych nam czasach widać zaczątki przedstawionych tu zmian. Aż strach momentami czytać. Coraz lepiej rozwinięte technologie tworzy się w celu ulepszenia naszego życia. Czy faktycznie tak jest?
Lekturę czytało mi się szybko. Narracja jest tu pierwszoosobowa i szkoda, że nie można dowiedzieć się jak widzą ten świat inni bohaterowie. Chętnie poznałabym punkt widzenia mieszkańców sektora B. Momentami czułam zdziwienie natrafiając na kolejne dziwne metafory, ale mimo wszystko nie zmieniły one mojej oceny tej książki. Całość można by nazwać połączeniem kontrastów. Pomieszaniem szybkiej akcji z wolniejszymi fragmentami dotyczącymi rozważań na przeróżne tematy. Na szczęście autorowi udaje się uniknąć moralizowania. Pisarz nie pozostawia czytelnika także bez kszty nadziei w osobie walczących o wolność. Cieszy również fakt, że do końca nie wiadomo jaki będzie finał tej historii. Mimo że "2049" to lektura z gatunku fantastyki można w niej odnaleźć także wiele z powieści gangsterskiej. Zatem łapcie za swą broń i przeżyjcie niejedną, ciekawą przygodę...
Rafał Szwajkowski | (29.07.2015) |
We wcale nie tak dalekiej przyszłości powstaje samowystarczalne miasto idealne - Ketra. Wysokie wieżowce, kontrola nad pogodą, każdy minimetr zaprojektowany zgodnie z planem i najnowocześniejszymi technologiami. A wokół tego wszystkiego, za murami, znajduje się Ketra B. Początkowo były to jedynie osiedla robotnicze dla tych, którzy budowali miasto marzeń - z czasem zewsząd zaczęli dołączać ci, którzy szukali lepszego życia i liczyli, że Ketra A stanie dla nich otworem. Jednak dostanie się tam graniczy z cudem, a każdy jej mieszkaniec to wielki szczęściarz i wybraniec.
Robert Welkin od zawsze mieszkał w nowoczesnym i luksusowym mieście. Myślał, że ma to zagwarantowane dzięki rodzicom, którzy przyczynili się do powstania tego miejsca. I tak żył spokojnie, uczył się, pracował, zdobywał kolejne szczeble kariery zawodowej, a oszklone ściany wysokiego wieżowca nazywał swoim domem. Jednak w jednej chwili został wszystkiego pozbawiony. Niesłusznie oskarżony, osądzony i wydalony... do Ketry B. Do miejsca gorszego, przeludnionego, niebezpiecznego. Z tak wysoka spada na sam dół. I musi wstać na nogi, zacząć żyć... choć takie rzeczy nie śniły mu się nawet w najgorszych koszmarach.
2049 to ciekawy debiut, którzy przyciąga nie tylko świetną okładką autorstwa Piotra Cieślińskiego (Dark Crayon), ale i opisem. Ktoś, kto ma wszystko i nie musi się martwić praktycznie o nic, nagle to po prostu traci. Zostaje z niczym, wrzucony do świata, który do tej pory obserwował jedynie zza szyb swojego wieżowca. Prostym wyjściem byłoby samobójstwo - jednak główny bohater decyduje się na próbę przetrwania w nowym otoczeniu i obiecuje sobie, że jeszcze do Ketry A wróci. Przemiana głównego bohatera i to, jak będzie się on odnajdywał w nowej rzeczywistości, co pocznie, z kim się zwiąże - to podstawa tej powieści i być może jej największy atut, z jednym szkopułem...
Bo mam wrażenie, że już na etapie kreowania postaci głównego bohatera coś nie wyszło. Robertowi nie mogę niczego konkretnego zarzucić, ale jednak jest w nim jakaś rzecz, której nie potrafię ubrać w słowa i która mnie w nim irytowała. To taki rodzaj bohatera, który jest fajny, spoko i w ogóle ma wszystkie predyspozycje do tego, żeby przypaść ci do gustu, a jednak tak się nie dzieje i im więcej o nim czytasz, tym bardziej nie czujesz się do niego przekonany, chociaż z pozoru wszystko z nim w porządku. I chociaż nie przeszkadzał mi w lekturze, to jednak mam wrażenie, że można go było stworzyć inaczej - tak, by postać naprawdę poruszała tłumy, tworzyła jakąś więź z czytelnikiem i zapadała w pamięć na dłużej niż pół miesiąca po przeczytaniu.
A wracając do przemiany bohatera i jego odnajdywania się w Ketrze B - to faktycznie mogła być najlepsza część książki, jednak przez taką a nie inną figurę głównego bohatera, przebiegło jakoś bez fajerwerków. Jak wszystko w 2049. Bo właściwie nie ma się tutaj czym zachwycać - miasto przyszłości jak miasto przyszłości, podobne znajdziemy w setkach innych książek science-fiction. Intryga też nie jest tu jakaś zachwycająca, postaci drugoplanowe też jakoś specjalnie sytuacji nie ratują. Mimo wszystko ta powieść to przyjemne czytadło, pewnie za sprawą umiejętności autora do opowiadania i zaciekawiania czytelnika historią - rozdziały lecą bardzo szybko i chociaż treść to nic szczególnego, to jednak można przyjemnie spędzić czas na lekturze.
2049 poza tym, że jest całkiem miłym czytadłem, nie ma nic szczególnego do zaoferowania. Świat przedstawiony, bohaterowie, wydarzenia... wszystko to przebiegło jakoś przeciętnie, znośnie. Gdzieś tam ten potencjał jest, nieduży, ale jednak, i pewnie można było z tej historii wycisnąć więcej, ale i tak jest w porządku. Jako coś lekkiego i niewymagającego z pewnością się sprawdzi.
Więcej na: http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/
Robert Welkin od zawsze mieszkał w nowoczesnym i luksusowym mieście. Myślał, że ma to zagwarantowane dzięki rodzicom, którzy przyczynili się do powstania tego miejsca. I tak żył spokojnie, uczył się, pracował, zdobywał kolejne szczeble kariery zawodowej, a oszklone ściany wysokiego wieżowca nazywał swoim domem. Jednak w jednej chwili został wszystkiego pozbawiony. Niesłusznie oskarżony, osądzony i wydalony... do Ketry B. Do miejsca gorszego, przeludnionego, niebezpiecznego. Z tak wysoka spada na sam dół. I musi wstać na nogi, zacząć żyć... choć takie rzeczy nie śniły mu się nawet w najgorszych koszmarach.
2049 to ciekawy debiut, którzy przyciąga nie tylko świetną okładką autorstwa Piotra Cieślińskiego (Dark Crayon), ale i opisem. Ktoś, kto ma wszystko i nie musi się martwić praktycznie o nic, nagle to po prostu traci. Zostaje z niczym, wrzucony do świata, który do tej pory obserwował jedynie zza szyb swojego wieżowca. Prostym wyjściem byłoby samobójstwo - jednak główny bohater decyduje się na próbę przetrwania w nowym otoczeniu i obiecuje sobie, że jeszcze do Ketry A wróci. Przemiana głównego bohatera i to, jak będzie się on odnajdywał w nowej rzeczywistości, co pocznie, z kim się zwiąże - to podstawa tej powieści i być może jej największy atut, z jednym szkopułem...
Bo mam wrażenie, że już na etapie kreowania postaci głównego bohatera coś nie wyszło. Robertowi nie mogę niczego konkretnego zarzucić, ale jednak jest w nim jakaś rzecz, której nie potrafię ubrać w słowa i która mnie w nim irytowała. To taki rodzaj bohatera, który jest fajny, spoko i w ogóle ma wszystkie predyspozycje do tego, żeby przypaść ci do gustu, a jednak tak się nie dzieje i im więcej o nim czytasz, tym bardziej nie czujesz się do niego przekonany, chociaż z pozoru wszystko z nim w porządku. I chociaż nie przeszkadzał mi w lekturze, to jednak mam wrażenie, że można go było stworzyć inaczej - tak, by postać naprawdę poruszała tłumy, tworzyła jakąś więź z czytelnikiem i zapadała w pamięć na dłużej niż pół miesiąca po przeczytaniu.
A wracając do przemiany bohatera i jego odnajdywania się w Ketrze B - to faktycznie mogła być najlepsza część książki, jednak przez taką a nie inną figurę głównego bohatera, przebiegło jakoś bez fajerwerków. Jak wszystko w 2049. Bo właściwie nie ma się tutaj czym zachwycać - miasto przyszłości jak miasto przyszłości, podobne znajdziemy w setkach innych książek science-fiction. Intryga też nie jest tu jakaś zachwycająca, postaci drugoplanowe też jakoś specjalnie sytuacji nie ratują. Mimo wszystko ta powieść to przyjemne czytadło, pewnie za sprawą umiejętności autora do opowiadania i zaciekawiania czytelnika historią - rozdziały lecą bardzo szybko i chociaż treść to nic szczególnego, to jednak można przyjemnie spędzić czas na lekturze.
2049 poza tym, że jest całkiem miłym czytadłem, nie ma nic szczególnego do zaoferowania. Świat przedstawiony, bohaterowie, wydarzenia... wszystko to przebiegło jakoś przeciętnie, znośnie. Gdzieś tam ten potencjał jest, nieduży, ale jednak, i pewnie można było z tej historii wycisnąć więcej, ale i tak jest w porządku. Jako coś lekkiego i niewymagającego z pewnością się sprawdzi.
Więcej na: http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
W poszukiwaniu człowieka — Renata Niedzielska W niniejszej książce przedstawiam moje poszukiwania dotyczące gatunku ludzkiego, egzystencji i zachowania w różnym czasie historycznym. Pragnę w prosty sposó...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res