Twarda szkoła życia
Cena: 37,00 zł 31,45 zł
Nakład wyczerpany
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Co dzieje się za murami domów dziecka, w których rządzi prawo pięści?
„Twarda szkoła życia” to oparta na prawdziwych wydarzeniach powieść o losach kobiety, która osiemnaście lat życia spędziła w domach dziecka, gdzie poniżanie i wyzywanie przez wychowawców było na porządku dziennym.
Dla bohaterki prawdziwa szkoła życia i przetrwania rozpoczęła się jednak po opuszczeniu sierocińca. Nieudane małżeństwo, trud opieki nad maleńkim synem i szereg niepowodzeń spowodowały, że myśl o popełnieniu samobójstwa stała się jej nieodłącznym towarzyszem.
Przed obłędem i biedą bohaterka uciekła do Berlina, gdzie spędzone czternaście lat zmieniło jej mocno nadszarpniętą psychikę. Pomimo przeciwności losu, szukała różnych sposobów, żeby się nie stoczyć na samo dno jak większość koleżanek. A to dlatego, że w mrocznym tunelu życia widziała maleńką gwiazdkę, która świeci tylko dla niej…
Na świat przyszłam, bo nie było innego wyjścia, a może było, ale czy w tamtych czasach stosowano aborcję? Przyszłam na świat tylko po to, żeby udowodnić losowi, że łatwo mu się nie poddam i nie odegram roli w scenariuszu, który dla mnie przygotował. Jestem pewna, że w dniu narodzin los wyśmiał mnie, pisząc ten specjalny scenariusz.
„Twarda szkoła życia” to oparta na prawdziwych wydarzeniach powieść o losach kobiety, która osiemnaście lat życia spędziła w domach dziecka, gdzie poniżanie i wyzywanie przez wychowawców było na porządku dziennym.
Dla bohaterki prawdziwa szkoła życia i przetrwania rozpoczęła się jednak po opuszczeniu sierocińca. Nieudane małżeństwo, trud opieki nad maleńkim synem i szereg niepowodzeń spowodowały, że myśl o popełnieniu samobójstwa stała się jej nieodłącznym towarzyszem.
Przed obłędem i biedą bohaterka uciekła do Berlina, gdzie spędzone czternaście lat zmieniło jej mocno nadszarpniętą psychikę. Pomimo przeciwności losu, szukała różnych sposobów, żeby się nie stoczyć na samo dno jak większość koleżanek. A to dlatego, że w mrocznym tunelu życia widziała maleńką gwiazdkę, która świeci tylko dla niej…
Na świat przyszłam, bo nie było innego wyjścia, a może było, ale czy w tamtych czasach stosowano aborcję? Przyszłam na świat tylko po to, żeby udowodnić losowi, że łatwo mu się nie poddam i nie odegram roli w scenariuszu, który dla mnie przygotował. Jestem pewna, że w dniu narodzin los wyśmiał mnie, pisząc ten specjalny scenariusz.
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 5 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Marian Knuth | (10.02.2013) |
Książka oparta na faktach,trudnym dzieciństwie i dorastaniu w domu dziecka,oraz dalszych trudach w dorosłym życiu.
Sytuacja życiowa bohaterki jednocześnie wciąga i wzrusza.. Napisana bardzo przystępnymi słowami
łatwa w czytaniu,ale o trudnym życiu.
Książka głównie dla ludzi wrażliwych
POLECAM-WARTO PRZECZYTAĆ
Sytuacja życiowa bohaterki jednocześnie wciąga i wzrusza.. Napisana bardzo przystępnymi słowami
łatwa w czytaniu,ale o trudnym życiu.
Książka głównie dla ludzi wrażliwych
POLECAM-WARTO PRZECZYTAĆ
Ryszard Chodorowski | (13.02.2013) |
Kupiłem tą książkę i przeczytałem ją, bo znałem Olę z portalu społecznościowego.
Ciekaw byłem jej życia,bo w niej pisała o samej sobie.
To co dowiedziałem się z jej książki, przerosło moje oczekiwania.
Tyle tam jest krzywdy i cierpienia, na jedną osobę stanowczo za dużo...
A jednak Ola poradziła sobie z trudnościami życia i w końcu zobaczyła maleńką gwiazdeczkę, która świeci tylko dla niej.
Polecam tą książkę do przeczytania wszystkim, bez wyjątku...
Ciekaw byłem jej życia,bo w niej pisała o samej sobie.
To co dowiedziałem się z jej książki, przerosło moje oczekiwania.
Tyle tam jest krzywdy i cierpienia, na jedną osobę stanowczo za dużo...
A jednak Ola poradziła sobie z trudnościami życia i w końcu zobaczyła maleńką gwiazdeczkę, która świeci tylko dla niej.
Polecam tą książkę do przeczytania wszystkim, bez wyjątku...
Krystyna-cyrysia M. | (21.02.2013) |
Większość dzieci żyje w pełnej, kochającej rodzinie, ale nie każdy ma tyle szczęście. Są na świecie również sieroty, półsieroty oraz maluchy, których rodzice nie są w stanie się nimi zajmować, dlatego trafiają do domu dziecka. Jak wygląda życie w takiej placówce? Możemy się tego dowiedzieć czytając ,,Twardą szkołę życia’’ Aleksandry Jolanty Tabor. To historia oparta na faktach, gdzie autorka pokazuje prawdziwe oblicze ,,bidula''.
Ola urodziła się 29 lipca w 1957 roku w Warszawie. Już w pierwszych godzinach jej życia matka dochodzi do wniosku, że córka jest dla niej zbyt wielkim ciężarem. Początkowo zamierza ją sprzedać, niczym małe zwierzątko, ale niestety nie znajduje zainteresowanego nabywcy. W zaistniałej sytuacji dziewczynka trafia do Domu Małego Dziecka, w którym spędza większość swojego życia. Czy mała Aleksandra będzie szczęśliwa w sierocińcu? Jaki scenariusz zgotował jej los?
Pierwszy raz w swoim życiu nie wiem, co napisać o danej książce. Wzruszenie ściska mi gardło, zaś serce bije jak szalone z nadmiaru emocji. Nie da się w kilku zdaniach opowiedzieć o brutalnym życiu głównej bohaterki. Jej historię trzeba samemu poznać, żeby zrozumieć, co osobiście chce przekazać. Nawet podczas pisania tej recenzji czuje dreszcze i na usta cisną się słowa: dlaczego Boże zgotowałeś taki los niewinnemu dziecku? Ola od najmłodszych lat nie miała lekko. Siostry zakonne często stosowały psychiczny terror na swoich wychowankach. Szczególnie okrutne były ,,rządy’’ jednej z dyrektorek, która codziennie rano i wieczorem zwoływała apel, gdzie znęcała się słownie nad biednymi sierotami.
,,Jesteście wszystkie dziwkami, bachorami, podrzutkami i bękartami. (…) Jesteście darmozjadami niezasługującymi na kromkę chleba, jaką wam państwo daje’’.
Już sama powyższa wypowiedź jest najlepszym dowodem na to, że życie w bidulu, to nie żadna radość, harmonia czy sielanka.
Niektóre dzieci miały nieco więcej szczęścia spotykając na swej drodze adopcyjnych rodziców, jednak, i w tym przypadku nie zawsze takie rozwiązanie było korzystne. Dlaczego? Zobaczycie sami czytając ,,Twardą szkołę życia''.
Mała Aleksandra nie mogła zostać nikomu przysposobiona, ponieważ biologiczna matka nie zrzekła się praw rodzicielskich. Nie okazywała jednak córce żadnych ciepłych uczuć, wręcz przeciwnie. Podczas krótkiego wspólnego mieszkania poniżała ją fizycznie i emocjonalnie na wszelkie możliwe sposoby, dlatego bardzo często dziewczynka uciekała z domu, gdzie z piszczącym z głodu żołądkiem tułała się po strychach, piwnicach, klatach schodowych itp. Jej życie było niczym nieustanna Droga Krzyżowa, w której na każdym kroku czekało ją bicie, sponiewieranie, głód, zimno i niewyobrażalna bieda.
Dlaczego Olę spotkał taki los? Dlaczego nie miała normalnego domu pełnego miłości, radości i szacunku? Chociaż przeczytałam całą jej historię, nie znalazłam odpowiedzi na moje pytania. Momentami chciałam krzyczeć ze złości, gdyż niektóre osoby miały wystarczającą władzę, aby zmienić los tej dziewczynki, lecz nie skorzystali z tego przywileju. Może gdyby się odważyli na jakikolwiek radykalny czyn, główna bohaterka miałaby szanse na lepsze życie i pewniejszą stabilizacje. Niestety, teraz się już tego nie dowiemy.
Jestem pełna podziwu dla autorki, gdyż mimo piekła, jakie przeżyła nie zdecydowała się ,,upodlić'' swojego ciała, choć wielokrotnie miała taką możliwość. Do końca zachowała swoją godność i honor, za co bardzo ją podziwiam i szanuje. Wiele osób po opuszczeniu domu dziecka, nie ma dokąd iść, nie ma też żadnych środków na rozpoczęcie życia w świecie dorosłych, dlatego lądują na ulicach, dokonują przestępstw, żeby tylko jakoś przeżyć każdy następny dzień. Aleksandra Jolanta Tabor również miała okazje stoczyć się na samo dno, ale znalazła cel, dla którego walczyła z całych sił o lepsze ,,jutro’’.
Gorąco zachęcam do przeczytania ,,Twardej szkoły życia’’. Tak wzruszający i zarazem brutalny pamiętnik, nie może przejść bez echa. W dzisiejszych czasach zamykamy się w czterech ścianach i udajemy, że wokół nie dzieją się żadne dramaty. Dopiero, kiedy dochodzi do nieszczęścia pytamy, dlaczego tak musiało się stać? Tak naprawdę w niektórych przypadkach sami możemy zmienić bieg wydarzeń otwierając nasze serca dla tych, którzy są w potrzebie. Patrząc przez pryzmat całego życia pani Aleksandry Jolanty Tabor chylę czoła dla jej zacnej postawy. Mimo przeciwności losu pokazała, że można być człowiekiem prawym, szczerym, uczciwym i wielkodusznym. Sięgnijcie po ten niebywały album wspomnień i spróbujcie go ocalić od zapomnienia. Zapraszam.
Ola urodziła się 29 lipca w 1957 roku w Warszawie. Już w pierwszych godzinach jej życia matka dochodzi do wniosku, że córka jest dla niej zbyt wielkim ciężarem. Początkowo zamierza ją sprzedać, niczym małe zwierzątko, ale niestety nie znajduje zainteresowanego nabywcy. W zaistniałej sytuacji dziewczynka trafia do Domu Małego Dziecka, w którym spędza większość swojego życia. Czy mała Aleksandra będzie szczęśliwa w sierocińcu? Jaki scenariusz zgotował jej los?
Pierwszy raz w swoim życiu nie wiem, co napisać o danej książce. Wzruszenie ściska mi gardło, zaś serce bije jak szalone z nadmiaru emocji. Nie da się w kilku zdaniach opowiedzieć o brutalnym życiu głównej bohaterki. Jej historię trzeba samemu poznać, żeby zrozumieć, co osobiście chce przekazać. Nawet podczas pisania tej recenzji czuje dreszcze i na usta cisną się słowa: dlaczego Boże zgotowałeś taki los niewinnemu dziecku? Ola od najmłodszych lat nie miała lekko. Siostry zakonne często stosowały psychiczny terror na swoich wychowankach. Szczególnie okrutne były ,,rządy’’ jednej z dyrektorek, która codziennie rano i wieczorem zwoływała apel, gdzie znęcała się słownie nad biednymi sierotami.
,,Jesteście wszystkie dziwkami, bachorami, podrzutkami i bękartami. (…) Jesteście darmozjadami niezasługującymi na kromkę chleba, jaką wam państwo daje’’.
Już sama powyższa wypowiedź jest najlepszym dowodem na to, że życie w bidulu, to nie żadna radość, harmonia czy sielanka.
Niektóre dzieci miały nieco więcej szczęścia spotykając na swej drodze adopcyjnych rodziców, jednak, i w tym przypadku nie zawsze takie rozwiązanie było korzystne. Dlaczego? Zobaczycie sami czytając ,,Twardą szkołę życia''.
Mała Aleksandra nie mogła zostać nikomu przysposobiona, ponieważ biologiczna matka nie zrzekła się praw rodzicielskich. Nie okazywała jednak córce żadnych ciepłych uczuć, wręcz przeciwnie. Podczas krótkiego wspólnego mieszkania poniżała ją fizycznie i emocjonalnie na wszelkie możliwe sposoby, dlatego bardzo często dziewczynka uciekała z domu, gdzie z piszczącym z głodu żołądkiem tułała się po strychach, piwnicach, klatach schodowych itp. Jej życie było niczym nieustanna Droga Krzyżowa, w której na każdym kroku czekało ją bicie, sponiewieranie, głód, zimno i niewyobrażalna bieda.
Dlaczego Olę spotkał taki los? Dlaczego nie miała normalnego domu pełnego miłości, radości i szacunku? Chociaż przeczytałam całą jej historię, nie znalazłam odpowiedzi na moje pytania. Momentami chciałam krzyczeć ze złości, gdyż niektóre osoby miały wystarczającą władzę, aby zmienić los tej dziewczynki, lecz nie skorzystali z tego przywileju. Może gdyby się odważyli na jakikolwiek radykalny czyn, główna bohaterka miałaby szanse na lepsze życie i pewniejszą stabilizacje. Niestety, teraz się już tego nie dowiemy.
Jestem pełna podziwu dla autorki, gdyż mimo piekła, jakie przeżyła nie zdecydowała się ,,upodlić'' swojego ciała, choć wielokrotnie miała taką możliwość. Do końca zachowała swoją godność i honor, za co bardzo ją podziwiam i szanuje. Wiele osób po opuszczeniu domu dziecka, nie ma dokąd iść, nie ma też żadnych środków na rozpoczęcie życia w świecie dorosłych, dlatego lądują na ulicach, dokonują przestępstw, żeby tylko jakoś przeżyć każdy następny dzień. Aleksandra Jolanta Tabor również miała okazje stoczyć się na samo dno, ale znalazła cel, dla którego walczyła z całych sił o lepsze ,,jutro’’.
Gorąco zachęcam do przeczytania ,,Twardej szkoły życia’’. Tak wzruszający i zarazem brutalny pamiętnik, nie może przejść bez echa. W dzisiejszych czasach zamykamy się w czterech ścianach i udajemy, że wokół nie dzieją się żadne dramaty. Dopiero, kiedy dochodzi do nieszczęścia pytamy, dlaczego tak musiało się stać? Tak naprawdę w niektórych przypadkach sami możemy zmienić bieg wydarzeń otwierając nasze serca dla tych, którzy są w potrzebie. Patrząc przez pryzmat całego życia pani Aleksandry Jolanty Tabor chylę czoła dla jej zacnej postawy. Mimo przeciwności losu pokazała, że można być człowiekiem prawym, szczerym, uczciwym i wielkodusznym. Sięgnijcie po ten niebywały album wspomnień i spróbujcie go ocalić od zapomnienia. Zapraszam.
Małgorzata Bojarun | (25.02.2013) |
Kiedy zobaczyłam okładkę książki pomyślałam, że to kolejna powieść ukazująca losy dzieciaczków w domach dziecka. Powieść chwytająca za serce i budząca wiele uczuć. Niestety nie. Losy bohaterki w domu dziecka to tylko wierzchołek góry lodowej, przyczynek do tego, kim się stała. Jej siła i mordercza pewność, że po każdym upadku należy się podnieść i iść dalej, jest ogromna i niezaprzeczalna. A książka? Książka powinna być poranną lekturą dla każdego, kto uważa, że jego życie jest nieudane. Może losy Oli pomogą mu zauważyć iskierkę nadziei....
Głowna bohaterka Ola - jak sama o sobie pisze - urodziła się bo nie miała innego wyjścia. Jej matka (autorka zawsze pisze o niej z małej litery podkreślając swój brak szacunku do niej) początkowo chciała Ją sprzedać, jednak nie znalazła nabywcy. Nie zrzekając się praw rodzicielskich oddała ją do domu małego dziecka. Tu zaczyna się gehenna Oli, która trwa bardzo długo. Dziewczynka jako kilkuletnie dziecko bierze udział w wykopkach, szoruje podłogi, pieli grządki. Do tego ciągłym towarzyszem jest głód i brak miłości. Dzieci walczą o każdy ciepły gest. Kiedy trafia do domu dziecka do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brutalna i wszechobecna przemoc. Niesamowite jest dla mnie to, że nawet w szkole sieroty uznawane były za gorszego człowieka, odmieńca. Co te dzieciaczki były winne? Kiedy jedna z koleżanek zaprosiła Olę do swojego domu Matka dziewczynki wyzwała ją i wyrzuciła za drzwi. Koszmar.
Nieszczęściem Oli była matka.Kiedy otrzymała większe mieszkanie wzięła Olę do siebie. Okazało się, że pobyt w domu dziecka to istny raj w porównaniu z piekłem jakie przygotowała jej ona. Tłukła ją czym popadło, ciągnęła po podłodze za włosy, poniżała, raniła i kaleczyła na całe życie. Wiele razy wyrzucała ją z domu. Dziewczyna żyła wtedy z kradzieży, spała po strychach i piwnicach.
Autorka opisuje swoje losy właściwie do dnia dzisiejszego. Obecnie żyje w Berlinie z synem gdzie zajmuje się prowadzeniem domu kilku zamożnym rodzinom i prowadzi ogrody. Można powiedzieć, że jest szczęśliwa. Na swój sposób...
Książka jest pełna emocji. Już sam sposób jej napisania wskazuje, że autorka traktuje ją jako swoistego rodzaju oczyszczenie. Nie ma tu rozdziałów, myśli płyną nieukształtowane, prosto z serca. Pani Ola przeskakuje z tematu na temat starając się zachować chronologię. Kilka razy miałam ochotę przeskoczyć kilka stron ale przy lekturze tej powieści to nie jest możliwe. Każdy akapit zawiera tyle emocji i faktów że przeoczenie choćby pół strony gubi czytelnika. Autorka z otwartością i rozbrajającą szczerością opisuje swoją naiwność która z czasem przeistacza się w gruboskórność konieczną dla przetrwania. Nie ubiera swoich losów w barwy, ukazuje je brutalnie i prawdziwie, aż czytelnikowi burzy się krew z gniewu. Jak tak może być? Skąd tyle zła w stosunku do jednej osoby? I dlaczego nikt nie pomógł.
Książki nie czyta się łatwo; myślę, że głównie przez ten potok myśli zdarzeń i opisów. Niemniej jednak zapewniam, że warto. Rzadko kiedy człowiek spotyka się z taką wolą przetrwania....
"Twarda szkoła życia" to książka - spowiedź. To przestroga dla wszystkich i wołanie o miłość. Autorka pokazuje społeczeństwo zamknięte w swoich czterech ścianach, obojętne na losy zarówno małej dziewczynki jak i dorastającej kobiety. Właściwie na palcach jednej ręki można policzyć osoby życzliwe, które pomogły Pani Oli. Autorka ukazuje zło domu dziecka i systemu, który zmusza sieroty do walki o życie, o przetrwanie.
Książkę polecam. Warto ją przeczytać choćby po to, aby dostrzec piękno własnego życia i docenić wszystko to co się ma. Nawet okruszki dnia codziennego.
Głowna bohaterka Ola - jak sama o sobie pisze - urodziła się bo nie miała innego wyjścia. Jej matka (autorka zawsze pisze o niej z małej litery podkreślając swój brak szacunku do niej) początkowo chciała Ją sprzedać, jednak nie znalazła nabywcy. Nie zrzekając się praw rodzicielskich oddała ją do domu małego dziecka. Tu zaczyna się gehenna Oli, która trwa bardzo długo. Dziewczynka jako kilkuletnie dziecko bierze udział w wykopkach, szoruje podłogi, pieli grządki. Do tego ciągłym towarzyszem jest głód i brak miłości. Dzieci walczą o każdy ciepły gest. Kiedy trafia do domu dziecka do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brutalna i wszechobecna przemoc. Niesamowite jest dla mnie to, że nawet w szkole sieroty uznawane były za gorszego człowieka, odmieńca. Co te dzieciaczki były winne? Kiedy jedna z koleżanek zaprosiła Olę do swojego domu Matka dziewczynki wyzwała ją i wyrzuciła za drzwi. Koszmar.
Nieszczęściem Oli była matka.Kiedy otrzymała większe mieszkanie wzięła Olę do siebie. Okazało się, że pobyt w domu dziecka to istny raj w porównaniu z piekłem jakie przygotowała jej ona. Tłukła ją czym popadło, ciągnęła po podłodze za włosy, poniżała, raniła i kaleczyła na całe życie. Wiele razy wyrzucała ją z domu. Dziewczyna żyła wtedy z kradzieży, spała po strychach i piwnicach.
Autorka opisuje swoje losy właściwie do dnia dzisiejszego. Obecnie żyje w Berlinie z synem gdzie zajmuje się prowadzeniem domu kilku zamożnym rodzinom i prowadzi ogrody. Można powiedzieć, że jest szczęśliwa. Na swój sposób...
Książka jest pełna emocji. Już sam sposób jej napisania wskazuje, że autorka traktuje ją jako swoistego rodzaju oczyszczenie. Nie ma tu rozdziałów, myśli płyną nieukształtowane, prosto z serca. Pani Ola przeskakuje z tematu na temat starając się zachować chronologię. Kilka razy miałam ochotę przeskoczyć kilka stron ale przy lekturze tej powieści to nie jest możliwe. Każdy akapit zawiera tyle emocji i faktów że przeoczenie choćby pół strony gubi czytelnika. Autorka z otwartością i rozbrajającą szczerością opisuje swoją naiwność która z czasem przeistacza się w gruboskórność konieczną dla przetrwania. Nie ubiera swoich losów w barwy, ukazuje je brutalnie i prawdziwie, aż czytelnikowi burzy się krew z gniewu. Jak tak może być? Skąd tyle zła w stosunku do jednej osoby? I dlaczego nikt nie pomógł.
Książki nie czyta się łatwo; myślę, że głównie przez ten potok myśli zdarzeń i opisów. Niemniej jednak zapewniam, że warto. Rzadko kiedy człowiek spotyka się z taką wolą przetrwania....
"Twarda szkoła życia" to książka - spowiedź. To przestroga dla wszystkich i wołanie o miłość. Autorka pokazuje społeczeństwo zamknięte w swoich czterech ścianach, obojętne na losy zarówno małej dziewczynki jak i dorastającej kobiety. Właściwie na palcach jednej ręki można policzyć osoby życzliwe, które pomogły Pani Oli. Autorka ukazuje zło domu dziecka i systemu, który zmusza sieroty do walki o życie, o przetrwanie.
Książkę polecam. Warto ją przeczytać choćby po to, aby dostrzec piękno własnego życia i docenić wszystko to co się ma. Nawet okruszki dnia codziennego.
Anna Grzyb | (27.02.2013) |
Książka oparta jest na faktach, to dramatyczne losy opisane bardzo szczerze, bez owijania w bawełnę przez samą zainteresowaną. Prawda jest w tym wypadku brutalna, trudna, jednak powiedzenie tego wszystkiego na głos zdaje się oczyścić autorkę, pozwala jej spojrzeć na wszystko to, co się stało z dystansem, zobaczyć to z innej strony, zanalizować, przemyśleć.
Miała wielką nadzieję, że wydarzy się w jej życiu coś dobrego, pozytywnego, ciężko jednak było mi coś takiego znaleźć. Skomplikowane i niesprawiedliwe było życie dla tej kobiety, najpierw placówki, próba zrozumienia siebie, szukanie miłości, matki, nie, nie tej biologicznej, ale tej, która potrafi przytulić, pocieszyć. Znajduje taka osobę, choć i jej nie rozumie w wielu kwestiach, nie ma odwagi zapytać, bo to zbyt trudne, zbyt bolesne. Była bita, poniżana, wyzywana, traktowana jak człowiek gorszej kategorii, a przecież nie zawiniła, nie wybrała sama sobie takiego losu? Które dziecko chciałoby mieszkać w domu dziecka? Które o tym marzy? Ona nie miała prawa wyboru, urodziła ją taka, a nie inna kobieta, skazując na los wychowanki sierocińca. Dziecko nie chce żyć w takim miejscu, na pewno, gdyby je ktoś zapytał wybrałoby normalną rodzinę, z mamą, tatą, może rodzeństwem, zapewne z miłością, zaufaniem, poczuciem bezpieczeństwa.
Zdawało się, że małżeństwo odmieni jej pecha, nic bardziej mylnego, wpadła z deszczu pod rynnę.
Wiele razy jeszcze płakałam nad jej losem, zastanawiałam się dlaczego jedni mają szczęśliwe, spokojne życie, z dala od trosk i zmartwień, nie doceniając tego, co mają i zamartwiając się kompletnymi bzdurami, a inni muszą być tak okrutnie doświadczani przez los? Przyjmować te razy dzielnie, bez zająknięcia?
Warto zapoznać się z tą historią, ponieważ dzięki niej można sobie wiele uzmysłowić, zrozumieć, przypomnieć może... Polecam, jest to szczere, dobrze napisane wyznanie kobiety po przejściach, schorowanej, ale z nadzieją patrzącej nie tyle już może na swoją przyszłość, co na to, co czeka jej bliskich.
Miała wielką nadzieję, że wydarzy się w jej życiu coś dobrego, pozytywnego, ciężko jednak było mi coś takiego znaleźć. Skomplikowane i niesprawiedliwe było życie dla tej kobiety, najpierw placówki, próba zrozumienia siebie, szukanie miłości, matki, nie, nie tej biologicznej, ale tej, która potrafi przytulić, pocieszyć. Znajduje taka osobę, choć i jej nie rozumie w wielu kwestiach, nie ma odwagi zapytać, bo to zbyt trudne, zbyt bolesne. Była bita, poniżana, wyzywana, traktowana jak człowiek gorszej kategorii, a przecież nie zawiniła, nie wybrała sama sobie takiego losu? Które dziecko chciałoby mieszkać w domu dziecka? Które o tym marzy? Ona nie miała prawa wyboru, urodziła ją taka, a nie inna kobieta, skazując na los wychowanki sierocińca. Dziecko nie chce żyć w takim miejscu, na pewno, gdyby je ktoś zapytał wybrałoby normalną rodzinę, z mamą, tatą, może rodzeństwem, zapewne z miłością, zaufaniem, poczuciem bezpieczeństwa.
Zdawało się, że małżeństwo odmieni jej pecha, nic bardziej mylnego, wpadła z deszczu pod rynnę.
Wiele razy jeszcze płakałam nad jej losem, zastanawiałam się dlaczego jedni mają szczęśliwe, spokojne życie, z dala od trosk i zmartwień, nie doceniając tego, co mają i zamartwiając się kompletnymi bzdurami, a inni muszą być tak okrutnie doświadczani przez los? Przyjmować te razy dzielnie, bez zająknięcia?
Warto zapoznać się z tą historią, ponieważ dzięki niej można sobie wiele uzmysłowić, zrozumieć, przypomnieć może... Polecam, jest to szczere, dobrze napisane wyznanie kobiety po przejściach, schorowanej, ale z nadzieją patrzącej nie tyle już może na swoją przyszłość, co na to, co czeka jej bliskich.
Dodaj własną recenzję
Polecamy:
Życie pełne niespodzianek — Sandra Hendrys Im bardziej starasz się kontrolować swoje życie, tym większe niespodzianki ci szykuje
Nikola Majerczyk prowadzi uporządkowane życie, którego niezmienny ry... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res