Strażnik Tresaonu
Cena: 44,99 zł 38,24 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Zło może bać się tylko Większego Zła.
Świat ludzi niespodziewanie atakują demony z innego wymiaru, od lat istniejące tylko w świecie legend. Szybko zdobywają Atro, przygraniczne miasto królestwa, i zamierzają ruszyć na Xer. Krótko przed całkowitą porażką miasta dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, by wiadomość o tym, co się stało, zaniosła do Xer, a następnie dotarła do stolicy. Po długiej i wyczerpującej podróży dziewczyna w końcu przybywa do miasta, gdzie robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Wkrótce okazuje się, że ludzi może uratować jedynie niegdysiejszy zdrajca, Zmora, który od kilkudziesięciu lat znajduje się w magicznym letargu.
Podszedł do zapłakanych i przerażonych dzieci, uklęknął, aby być bliżej nich, i otulił ich swoimi skrzydłami. Mówił do nich niezrozumiałe słowa. Po chwili płacz i wrzaski ustały. Magia zaczęła działać. W kilka sekund stały się kimś zupełnie innym.
– Posłuchaj, demonie – nie dawał za wygraną Leif. – To, co tu się stało, zostanie pomszczone. Zrobią to moi pobratymcy albo uczyni to moja dusza po śmierci – cedził przez zaciśnięte zęby, spomiędzy których wylewała się krew.
Świat ludzi niespodziewanie atakują demony z innego wymiaru, od lat istniejące tylko w świecie legend. Szybko zdobywają Atro, przygraniczne miasto królestwa, i zamierzają ruszyć na Xer. Krótko przed całkowitą porażką miasta dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, by wiadomość o tym, co się stało, zaniosła do Xer, a następnie dotarła do stolicy. Po długiej i wyczerpującej podróży dziewczyna w końcu przybywa do miasta, gdzie robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Wkrótce okazuje się, że ludzi może uratować jedynie niegdysiejszy zdrajca, Zmora, który od kilkudziesięciu lat znajduje się w magicznym letargu.
Podszedł do zapłakanych i przerażonych dzieci, uklęknął, aby być bliżej nich, i otulił ich swoimi skrzydłami. Mówił do nich niezrozumiałe słowa. Po chwili płacz i wrzaski ustały. Magia zaczęła działać. W kilka sekund stały się kimś zupełnie innym.
– Posłuchaj, demonie – nie dawał za wygraną Leif. – To, co tu się stało, zostanie pomszczone. Zrobią to moi pobratymcy albo uczyni to moja dusza po śmierci – cedził przez zaciśnięte zęby, spomiędzy których wylewała się krew.
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 7 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Lubię To Czytam | (16.09.2020) |
Monotonna nocna warta w ułamku sekundy zmieniła się w koszmar. Atak demonów, pod osłoną nocy zamienił się w krwawą scenę. Veana, kapitan straży na wyraźny rozkaz przełożonego wydostaje się z oblężonego miasta, aby ostrzec ludzi i króla przed nadciągającym złem.
Granica między dobrem a złem jest tak nikła, że momentami zaciera się, Sporo wydarzeń i działań podjętych przez armię ludzi wywodzi się z założenia, aby zło złem zwalczać. Zmora, wyklęty bohater przeszłości królestwa, staje się ogniwem łączącym dwa światy, jednocześnie będąc ostatnią szansą na ratunek. Przyjaźń, której podstawą są trudne przeżycia, odwaga i wojna, stała się dla bohaterów czynnikiem bardzo istotnym.
Autor mocno skupia się na dokładnym opisie scen batalistycznych. Są one lekko chaotyczne, jednak należy zwrócić uwagę, na precyzję, z jaką opisuje dynamizm sylwetek i ruchów. Momentami odnosi się wrażenie, jakby bohaterowie zastygali w danej pozie w powietrzu, mimo iż zadają śmiertelne ciosy. Rozpraszająca jest nagła zmiana perspektywy. Nie ma wyraźnie zaznaczone w dialogach, kto z kim rozmawia, przez co momentami z dialogów demonów przenosimy się do zamku i debaty doradców króla. Czytelnik musi się mocno skupić, aby zauważyć moment przejścia i zmianę rozmówców.
Pomysł na fabułę ciekawy. Przygody bohaterów łączą się z częścią batalistyczną. Postacie nie są de facto dobre lub złe. Każde ich zachowanie ma motywację, jednak nie jest ona na pierwszy rzut oka oczywista. Zmora postrzega równowagę świata zupełnie inaczej niż cała reszta, przez co jest niezmiernie interesujący. Całość prezentuje się całkiem dobrze.
Granica między dobrem a złem jest tak nikła, że momentami zaciera się, Sporo wydarzeń i działań podjętych przez armię ludzi wywodzi się z założenia, aby zło złem zwalczać. Zmora, wyklęty bohater przeszłości królestwa, staje się ogniwem łączącym dwa światy, jednocześnie będąc ostatnią szansą na ratunek. Przyjaźń, której podstawą są trudne przeżycia, odwaga i wojna, stała się dla bohaterów czynnikiem bardzo istotnym.
Autor mocno skupia się na dokładnym opisie scen batalistycznych. Są one lekko chaotyczne, jednak należy zwrócić uwagę, na precyzję, z jaką opisuje dynamizm sylwetek i ruchów. Momentami odnosi się wrażenie, jakby bohaterowie zastygali w danej pozie w powietrzu, mimo iż zadają śmiertelne ciosy. Rozpraszająca jest nagła zmiana perspektywy. Nie ma wyraźnie zaznaczone w dialogach, kto z kim rozmawia, przez co momentami z dialogów demonów przenosimy się do zamku i debaty doradców króla. Czytelnik musi się mocno skupić, aby zauważyć moment przejścia i zmianę rozmówców.
Pomysł na fabułę ciekawy. Przygody bohaterów łączą się z częścią batalistyczną. Postacie nie są de facto dobre lub złe. Każde ich zachowanie ma motywację, jednak nie jest ona na pierwszy rzut oka oczywista. Zmora postrzega równowagę świata zupełnie inaczej niż cała reszta, przez co jest niezmiernie interesujący. Całość prezentuje się całkiem dobrze.
Katarzyna Boguś | (29.09.2020) |
„Strażnik Tresaonu”, książka prawdziwie fantastyczna, gdzie nie ma miejsca na miłość, czy długie zastanawianie się nad losem.
Krwawa wojna, w której giną zarówno ludzie, jak i demony.
Muszę przyznać, że świetnie spędziłam czas w tym mrocznym świecie.
Wojna, której byłam świadkiem, była brutalna, krwawa.
Dużym plusem, jest dla mnie postać kobiety wojownika, która jest świetnym kapitanem, a jak się okazuje nie tylko. W tej książce poznamy sporo bohaterów, jednak tylko mała garstka, dotrwa do końca i to też w nie najlepszym stanie.
Temat przewodni to walka dobra ze złem, tylko jak to bywa w takich historiach, ta granica zupełnie się zatarła, bo aby ludzie przetrwali, muszą zabijać, muszą walczyć.
Mamy tu przestawioną zła postać, Zmora, bo tak na nią mówią, nie jest człowiekiem, ani demonem. Został obdarzony niezwykłą siłą, która została uwięziona na lata.
Czy uwolnienie jednego potwora, pozwoli pozbyć się drugiego potwora, pod postacią demonów?
„Zło może bać się tylko większego zła”
Książka nie jest lekka, nie chodzi o ilość stron,
Krwawa wojna, w której giną zarówno ludzie, jak i demony.
Muszę przyznać, że świetnie spędziłam czas w tym mrocznym świecie.
Wojna, której byłam świadkiem, była brutalna, krwawa.
Dużym plusem, jest dla mnie postać kobiety wojownika, która jest świetnym kapitanem, a jak się okazuje nie tylko. W tej książce poznamy sporo bohaterów, jednak tylko mała garstka, dotrwa do końca i to też w nie najlepszym stanie.
Temat przewodni to walka dobra ze złem, tylko jak to bywa w takich historiach, ta granica zupełnie się zatarła, bo aby ludzie przetrwali, muszą zabijać, muszą walczyć.
Mamy tu przestawioną zła postać, Zmora, bo tak na nią mówią, nie jest człowiekiem, ani demonem. Został obdarzony niezwykłą siłą, która została uwięziona na lata.
Czy uwolnienie jednego potwora, pozwoli pozbyć się drugiego potwora, pod postacią demonów?
„Zło może bać się tylko większego zła”
Książka nie jest lekka, nie chodzi o ilość stron,
Writerat writerat | (10.10.2020) |
Od dłuższego czasu bałam się chwycić za fantastykę, a zwłaszcza polską. Po wielu nieudanych książkach coś mnie odrzucało, jednak postanowiłam zaryzykować. Nie żałuję, ponieważ Strażnik Treasonu powalił mnie na kolana. Czytałam go w każdej możliwej chwili; na przerwie w szkole, w autobusie, przed snem, czekając, aż woda na herbatę się zagotuje. Dosłownie wszędzie!
Co o bohaterach?
Veana – główna bohaterka – od samego początku sprawiła, że nie mogłam jej nie polubić, było w niej coś, co przyciągało czytelnika i kazało czytać dalej. Autor świetnie skonstruował jej charakter, nie oświecają ją same zalety, posiada także wady. Waleczność, odwaga i z pewnością oddanie sprawie, dla której walczy górują, jednak arogancja rzuca cień na pozostałe cechy.
Inni bohaterowie też są godni uwagi. Historia Dena zaintrygowała mnie od samego początku. Zbiegły więzień, który w obliczu zagrożenia pomaga naszej głównej bohaterce, brzmi sztywno, jednak Maciej Ruszel rozwinął ten wątek tak, że lepiej się nie dało. Stworzył opowieść pełną cierpienia, która pozwala nam wczuć się w Dena i daje możliwość zrozumienia jego przeszłości. A Leif? Zakochałam się w nim od początku, żałuję, że jego historia tak się zakończyła, a to dopiero początek! Ruszel stworzył powieść ociekającą w zróżnicowane i interesujące postacie.
Fabuła
Pomysł na historię może jest trochę oklepany. Zło atakuje, Dobro robi wszystko, żeby ocalić świat, jednak autor nie trzyma się sztampowego schematu i co chwilę urozmaica swoją opowieść nowymi, coraz to ciekawszymi zwrotami akcji. Cała fabuła rozgrywa się w przeciągu kilku dni, wszystkie sytuacje i wydarzenia są ciekawie opisane, co pozwala czytelnikowi idealnie wyobrazić sobie wszystko, co się dzieje. Opis to jedna z nielicznych skaz w książce. Jest ciekawy, ale zastanawia mnie, dlaczego wciśnięto w niego Zmorę. Od samego początku wiemy o istnieniu takiej postaci, jednak w fizycznej formie pojawia się on dopiero w drugiej połowie książki.
Maciej Ruszel miał pomysł na całą historię, nic nie dzieje się w niej przypadkowo i wszystko zostało dokładnie przemyślane. No może z wyjątkiem tego opisu. Styl autora był ciekawie dopasowany do charakterów każdej z postaci, wszystkich opisów walk czy bardziej statycznych momentów. Nic dodać, nic ująć.
Strażnik Tresaonu, czyli świetna historia w pięciuset stronach
Rzadko kiedy mam okazję przeczytać dobrą fantastykę. Na szczęście Strażnik Tresaonu sprawił, że znów mam ochotę zagłębiać się w książki tego gatunku. Maciej Ruszel powalił mnie na kolana swoim debiutem. Mam nadzieje, że szybko wyda następną pozycję, którą będę mogła chwycić w swoje łapki i po raz kolejny zatracić się interesującej historii.
Co ciekawe, autor nie przedstawia nam tylko dobrej fantastyki z demonami, magicznymi stworzeniami i magami. Nie raz musiałam pomyśleć nad sensem przekazanych mi słów. Ruszel zaskakiwał mnie swoimi przemyśleniami na temat Dobra i Zła.
Jeszcze jedna rzecz, która mnie zaczarowała, to poczucie humoru bohaterów. Można powiedzieć, że czasami żarty były prymitywne, ale jednak idealnie wpasowujące się cały klimat.
Zakończenie
Już po stu stornach uważałam, że książka jest świetna. Ja wtedy życia nie znałam… Zakończenie cały czas trzyma w napięciu. Akcja nie pozwala oderwać się od czytanego tekstu. Znowu muszę przyznać, że Maciej Ruszel świetnie operuje słowem. Opisy walk pochłonęły mnie bez końca. Strażnik Treasonu skończył się w takim momencie, że gorzej się nie dało. Liczę, że wkrótce poznamy dalsze losy Tresaonu, bo to wszystko nie może się tak skończyć!
Podsumowując
Maciej Ruszel zachwycił mnie swoim debiutem. Strażnik Tresaonu to nie tylko typowa fantastyka, a powieść ociekająca w ciekawe przemyślenia, realistyczne sceny walki i genialnych bohaterów.
Moja ocena: 4/5
(Nie ma pięciu za ten spojler o Zmorze w opisie)
Co o bohaterach?
Veana – główna bohaterka – od samego początku sprawiła, że nie mogłam jej nie polubić, było w niej coś, co przyciągało czytelnika i kazało czytać dalej. Autor świetnie skonstruował jej charakter, nie oświecają ją same zalety, posiada także wady. Waleczność, odwaga i z pewnością oddanie sprawie, dla której walczy górują, jednak arogancja rzuca cień na pozostałe cechy.
Inni bohaterowie też są godni uwagi. Historia Dena zaintrygowała mnie od samego początku. Zbiegły więzień, który w obliczu zagrożenia pomaga naszej głównej bohaterce, brzmi sztywno, jednak Maciej Ruszel rozwinął ten wątek tak, że lepiej się nie dało. Stworzył opowieść pełną cierpienia, która pozwala nam wczuć się w Dena i daje możliwość zrozumienia jego przeszłości. A Leif? Zakochałam się w nim od początku, żałuję, że jego historia tak się zakończyła, a to dopiero początek! Ruszel stworzył powieść ociekającą w zróżnicowane i interesujące postacie.
Fabuła
Pomysł na historię może jest trochę oklepany. Zło atakuje, Dobro robi wszystko, żeby ocalić świat, jednak autor nie trzyma się sztampowego schematu i co chwilę urozmaica swoją opowieść nowymi, coraz to ciekawszymi zwrotami akcji. Cała fabuła rozgrywa się w przeciągu kilku dni, wszystkie sytuacje i wydarzenia są ciekawie opisane, co pozwala czytelnikowi idealnie wyobrazić sobie wszystko, co się dzieje. Opis to jedna z nielicznych skaz w książce. Jest ciekawy, ale zastanawia mnie, dlaczego wciśnięto w niego Zmorę. Od samego początku wiemy o istnieniu takiej postaci, jednak w fizycznej formie pojawia się on dopiero w drugiej połowie książki.
Maciej Ruszel miał pomysł na całą historię, nic nie dzieje się w niej przypadkowo i wszystko zostało dokładnie przemyślane. No może z wyjątkiem tego opisu. Styl autora był ciekawie dopasowany do charakterów każdej z postaci, wszystkich opisów walk czy bardziej statycznych momentów. Nic dodać, nic ująć.
Strażnik Tresaonu, czyli świetna historia w pięciuset stronach
Rzadko kiedy mam okazję przeczytać dobrą fantastykę. Na szczęście Strażnik Tresaonu sprawił, że znów mam ochotę zagłębiać się w książki tego gatunku. Maciej Ruszel powalił mnie na kolana swoim debiutem. Mam nadzieje, że szybko wyda następną pozycję, którą będę mogła chwycić w swoje łapki i po raz kolejny zatracić się interesującej historii.
Co ciekawe, autor nie przedstawia nam tylko dobrej fantastyki z demonami, magicznymi stworzeniami i magami. Nie raz musiałam pomyśleć nad sensem przekazanych mi słów. Ruszel zaskakiwał mnie swoimi przemyśleniami na temat Dobra i Zła.
Jeszcze jedna rzecz, która mnie zaczarowała, to poczucie humoru bohaterów. Można powiedzieć, że czasami żarty były prymitywne, ale jednak idealnie wpasowujące się cały klimat.
Zakończenie
Już po stu stornach uważałam, że książka jest świetna. Ja wtedy życia nie znałam… Zakończenie cały czas trzyma w napięciu. Akcja nie pozwala oderwać się od czytanego tekstu. Znowu muszę przyznać, że Maciej Ruszel świetnie operuje słowem. Opisy walk pochłonęły mnie bez końca. Strażnik Treasonu skończył się w takim momencie, że gorzej się nie dało. Liczę, że wkrótce poznamy dalsze losy Tresaonu, bo to wszystko nie może się tak skończyć!
Podsumowując
Maciej Ruszel zachwycił mnie swoim debiutem. Strażnik Tresaonu to nie tylko typowa fantastyka, a powieść ociekająca w ciekawe przemyślenia, realistyczne sceny walki i genialnych bohaterów.
Moja ocena: 4/5
(Nie ma pięciu za ten spojler o Zmorze w opisie)
Ela Bez | (2.12.2020) |
Demony atakują
Na świat ludzi nieoczekiwanie spada atak demonów pochodzących z innego wymiaru. Na początku podbijają Atro, miasto leżące przy granicy królestwa. Wkrótce mają wyruszyć na Xer. Krótko przed upadkiem Atro dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, aby ostrzegła następne miasto przed atakiem. Później ma wybrać się do stolicy. Przed nią długa i wyczerpująca podróż, a z każdą kolejną chwilą robi się coraz bardziej niebezpieczne. Szanse na zwycięstwo nad hordą demonów zaczynają się kurczyć w zastraszającym tempie. Wkrótce staje się jasne, że jedyną nadzieją na przetrwanie ludzkości jest Zmora, który nie używał magii od kilkudziesięciu lat.
Bardzo udany debiut
Koncepcja historii przedstawionej w „Strażniku Treasonu” – Dobro za wszelką cenę usiłuje pokonać Zło – wydaje się już mocno oklepana. Autorowi udało się jednak uniknąć utartych schematów za sprawą odpowiednio umieszczonych i ciekawych zwrotów akcji. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, nic nie jest dziełem przypadku. Wszystkie wydarzenia zostały dobrze przemyślane oraz opisane w ciekawy sposób. Maciej Ruszel umiejętnie dopasowuje swój styl do różnych bohaterów, opisów pojedynków, a także innych, bardziej przyziemnych wydarzeń. Znajdziemy tutaj też ciekawe przemyślenia odnośnie Dobra i Zła, pozwalające na chwilę się zatrzymać i zastanowić.
Jeśli chodzi o bohaterów, również nie byłem zawiedziony. Veana od samego początku przypadła mi do gustu. Jej charakter został świetnie wykreowany, nie jest ona postacią o samych zaletach. Dzięki temu wręcz chciało się czytać dalej. Bez wątpienia jest to waleczna i oddana sprawie bohaterka, którą jednak często potrafi zgubić arogancja. Veana nie jest przy tym jedyną dobrze wykreowaną postacią. Na szczególną uwagę zasługują postacie Dena i Leifa, których historie pozwalają ich poznać jako pełnokrwistych bohaterów.
Podsumowanie
Nie tak łatwo dzisiaj trafić na naprawdę udaną fantastykę. Tym bardziej cieszę się, że ukazują się na naszym rynku takie debiuty, jak „Strażnik Treasonu”. Mam nadzieję, że Maciej Ruszel szybko wyda kolejną książkę, w którą będę mógł się zanurzyć. Oby jak najwięcej takich debiutów!
Recenzja z „Ostatnia Tawerna”
Na świat ludzi nieoczekiwanie spada atak demonów pochodzących z innego wymiaru. Na początku podbijają Atro, miasto leżące przy granicy królestwa. Wkrótce mają wyruszyć na Xer. Krótko przed upadkiem Atro dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, aby ostrzegła następne miasto przed atakiem. Później ma wybrać się do stolicy. Przed nią długa i wyczerpująca podróż, a z każdą kolejną chwilą robi się coraz bardziej niebezpieczne. Szanse na zwycięstwo nad hordą demonów zaczynają się kurczyć w zastraszającym tempie. Wkrótce staje się jasne, że jedyną nadzieją na przetrwanie ludzkości jest Zmora, który nie używał magii od kilkudziesięciu lat.
Bardzo udany debiut
Koncepcja historii przedstawionej w „Strażniku Treasonu” – Dobro za wszelką cenę usiłuje pokonać Zło – wydaje się już mocno oklepana. Autorowi udało się jednak uniknąć utartych schematów za sprawą odpowiednio umieszczonych i ciekawych zwrotów akcji. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, nic nie jest dziełem przypadku. Wszystkie wydarzenia zostały dobrze przemyślane oraz opisane w ciekawy sposób. Maciej Ruszel umiejętnie dopasowuje swój styl do różnych bohaterów, opisów pojedynków, a także innych, bardziej przyziemnych wydarzeń. Znajdziemy tutaj też ciekawe przemyślenia odnośnie Dobra i Zła, pozwalające na chwilę się zatrzymać i zastanowić.
Jeśli chodzi o bohaterów, również nie byłem zawiedziony. Veana od samego początku przypadła mi do gustu. Jej charakter został świetnie wykreowany, nie jest ona postacią o samych zaletach. Dzięki temu wręcz chciało się czytać dalej. Bez wątpienia jest to waleczna i oddana sprawie bohaterka, którą jednak często potrafi zgubić arogancja. Veana nie jest przy tym jedyną dobrze wykreowaną postacią. Na szczególną uwagę zasługują postacie Dena i Leifa, których historie pozwalają ich poznać jako pełnokrwistych bohaterów.
Podsumowanie
Nie tak łatwo dzisiaj trafić na naprawdę udaną fantastykę. Tym bardziej cieszę się, że ukazują się na naszym rynku takie debiuty, jak „Strażnik Treasonu”. Mam nadzieję, że Maciej Ruszel szybko wyda kolejną książkę, w którą będę mógł się zanurzyć. Oby jak najwięcej takich debiutów!
Recenzja z „Ostatnia Tawerna”
Filip Ilukowicz | (1.03.2021) |
Dzięki współpracy z wydawnictwem Novae Res miałem możliwość przeczytania debiutanckiej powieści Macieja Ruszela pt. "Strażnik Tresaonu". Z początku miałem mieszane myśli co do tej pozycji- opis mnie bardzo zaciekawił, aczkolwiek bałem się, że będzie jak dla mnie zbyt "poważna".
Pomyliłem się!
"Strażnik Tresaonu" opowiada między innymi o Veanie, która jako jedyna przeżyła atak demonów na jej miasto. Dzięki niezwykłym umiejętnościom i pomocy nieznajomego przestępcy, udało jej się dotrzeć do Xer- jednego z większych miast królestwa. To właśnie tam poznała swoich przyszłych przyjaciół, jak i wrogów. Dalszych szczegółów akcji nie będę już zdradzał.
Akcja rozpoczyna się tak naprawdę już na samym początku książki. Autor nie przeciągał jej, jak to niektórzy mają w zwyczaju robić, co jest dla mnie ogromnym plusem. Demony i bohaterowie zostali świetnie zobrazowani. Byłem wstanie wyobrazić sobie wszystkie opisywane bitwy i mogłem przeżywać przygody razem z bohaterami książki.
Muszę też zaznaczyć, że w powieści tej występowały brutalne opisy i pojedyncze przekleństwa, także książka ta z pewnością nie będzie dla każdego. Na grupę odbiorców wyznaczyłbym starszą młodzież, jak i dorosłych. Oczywiście wszystko zależy od dojrzałości czytelnika.
Sumując, pozycja ta bardzo mi się podobała. Momentami nie mogłem się od niej oderwać. Jedynymi jej minusami były niekiedy- w moim odczuciu- sztuczne dialogi. Opisy bitew pod koniec książki trochę mnie wynudziły, ale były one z pewnością potrzebne, także to już jest kwestia indywidualna. Osobiście wolę wartką akcję, a dłuższe opisy walk to niekoniecznie moja bajka.
Jako że jest to debiutancka powieść Macieja Ruszela, jestem pod ogromnym wrażeniem. Oczywiście książka ma trochę niedociągnięć, ale jak na debiut jest świetna. Sama fabuła i wykreowany świat pochłonął mnie w całości. Główny wątek Dobra i Zła- genialny. Bardzo zaciekawili mnie również bogowie i inne wymiary, które niestety nie zostały bardziej zobrazowane. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie o nich trochę więcej informacji. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Moja ocena: 4/5
Po więcej recenzji zapraszam na mój profil na instagramie: oczytaniec.
Pomyliłem się!
"Strażnik Tresaonu" opowiada między innymi o Veanie, która jako jedyna przeżyła atak demonów na jej miasto. Dzięki niezwykłym umiejętnościom i pomocy nieznajomego przestępcy, udało jej się dotrzeć do Xer- jednego z większych miast królestwa. To właśnie tam poznała swoich przyszłych przyjaciół, jak i wrogów. Dalszych szczegółów akcji nie będę już zdradzał.
Akcja rozpoczyna się tak naprawdę już na samym początku książki. Autor nie przeciągał jej, jak to niektórzy mają w zwyczaju robić, co jest dla mnie ogromnym plusem. Demony i bohaterowie zostali świetnie zobrazowani. Byłem wstanie wyobrazić sobie wszystkie opisywane bitwy i mogłem przeżywać przygody razem z bohaterami książki.
Muszę też zaznaczyć, że w powieści tej występowały brutalne opisy i pojedyncze przekleństwa, także książka ta z pewnością nie będzie dla każdego. Na grupę odbiorców wyznaczyłbym starszą młodzież, jak i dorosłych. Oczywiście wszystko zależy od dojrzałości czytelnika.
Sumując, pozycja ta bardzo mi się podobała. Momentami nie mogłem się od niej oderwać. Jedynymi jej minusami były niekiedy- w moim odczuciu- sztuczne dialogi. Opisy bitew pod koniec książki trochę mnie wynudziły, ale były one z pewnością potrzebne, także to już jest kwestia indywidualna. Osobiście wolę wartką akcję, a dłuższe opisy walk to niekoniecznie moja bajka.
Jako że jest to debiutancka powieść Macieja Ruszela, jestem pod ogromnym wrażeniem. Oczywiście książka ma trochę niedociągnięć, ale jak na debiut jest świetna. Sama fabuła i wykreowany świat pochłonął mnie w całości. Główny wątek Dobra i Zła- genialny. Bardzo zaciekawili mnie również bogowie i inne wymiary, które niestety nie zostały bardziej zobrazowane. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie o nich trochę więcej informacji. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Moja ocena: 4/5
Po więcej recenzji zapraszam na mój profil na instagramie: oczytaniec.
Ewelina Wieczorek | (4.10.2020) |
Powszechnie przyjęte jest, że gdy Zło dochodzi do głosu, jedynie Dobro może je zwyciężyć. Maciej Ruszel w debiutanckiej powieści postawił na mniej konwencjonalne rozwiązanie: postanowił spróbować zgładzić Zło jeszcze Większym Złem. "Strażnik Tresaonu" zaprasza swoich czytelników na historię pełną demonów, magicznych artefaktów, bitew, legend, strachu, krwi i bogów w całkowicie nowo wykreowanym świecie. Byłabym głupcem, gdybym nie sięgnęła. Pytanie brzmi, czy żałuję?
Tego, moi drodzy, dowiecie się z dalszej recenzji. :)
Historię rozpoczyna nocny patrol w mieście Atro. Jedna z głównych bohaterek, kapitan Veana, słyszy nagle dziwne poruszenie za bramą, które wkrótce przemienia się w oblężenie. Same demony przybyły z innego wymiaru i na rozkaz jednego z bogów, plądrują ziemie należące do ludzi. W trakcie obrony miasta generał Leif wysyła Veanę z ostrzeżeniem sąsiadującego Xer, oddalonego o dwa dni drogi, a później do stolicy, do Kedy. Kobieta musi powiadomić króla Navirasa o nadchodzącej wojnie z potworami z samych czeluści piekieł.
Demony na czele z Razanelem coraz bardziej panoszą się nie po swojej ziemi, choć ich dokładne zamierzenia nie zostały poznane. Veana wraz z nowymi przyjaciółmi oraz samym królem i magiem Navirasem za wszelką cenę stara się pokonać szerzące się Zło. Kiedy jednak podstawowe założenia zawodzą, nie zostaje im nic innego, tylko inwestycja w alternatywne środki.
Zmora jest człowiekiem, który jako jedyny posiadł nieśmiertelność oraz przeogromną, niemal boską potęgę. Zdradził jednak ludzi, sprzymierzając się z demonami - rzekomo wyłącznie w celu pokonania Zła. Wskutek podstępu został pokonany i aktualnie znajduje się zamknięty w specjalnym magicznym miejscu, do którego dostęp ma zaledwie troje królów.
Veana pada ofiarą przedziwnego, proroczego snu, w jakim widzi Zmorę. W ten sposób rodzi się plan obudzenia dawnego Zła, tyrana, który jako jedyny jest w stanie wypędzić demony z tego świata i uchronić magiczny artefakt, Tresaon, przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Nikt jedynak nie wie, gdzie aktualnie znajduje się Tresaon i czy Zmora znów nie zdradzi, łącząc się z armią wroga.
"Strażnik Tresaonu" to dobry debiut. Stworzony świat wydawał się logiczny, w pełni rozwinięty i żyjący własnym życiem. Nie zostałam przytłoczona zbyt wieloma opisami krajobrazów, granic czy innych królestw, co z jednej strony jest plusem, a z drugiej minusem. Kraina oraz odległe wymiary wydały się na tyle interesujące, że chętnie poznałabym jednak nieco więcej szczegółów.
Maciej Ruszel urodził wielu bohaterów. Niestety, nie trafili jakoś mocniej do mojego serca. Z żadnym się nie zżyłam, nikogo bardziej nie polubiłam - traktowałam ich raczej jako nieodłączny element historii. Momentami irytowało mnie przeskakiwanie między punktami widzenia: raz wydarzenia przedstawiała Veana, innym razem Zmora, potem Naviras albo zwyczajny żołnierz. Zabieg ten wywołał zbyt wiele niejasności dotyczących fabuły.
No, właśnie. Fabuła. Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Niektóre fragmenty zapierały dech w piersi i czytałam je bez zastanowienia, a niektóre miałam ochotę pominąć. Szczególnie dialogi między bohaterami, które brzmiały sztucznie. Autor jednak stworzył na tyle interesującą akcję z nietuzinkowymi zwrotami, że nie mogłam przerwać lektury. Czytałam dalej i nie żałuję, bo koniec końców książka okazała się dobra.
Warte wspomnienia są fragmenty bitew między demonami a ludźmi/magami. Zostały świetnie opisane, szczegółowo i realistycznie, mimo swoistej trudności. To ciężka sztuka, której niejeden doświadczony autor nawet się nie podejmuje, a Maciejowi Ruszelowi, debiutantowi, wyszła idealnie.
"Strażnik Tresaonu" jest ciekawą propozycją, zwłaszcza dla fanów fantastyki przepełnionej potyczkami, krzyżowaniem mieczy i krwią wsiąkającą w wydeptane poła ziemi. To książka z nieco niewykorzystanym potencjałem, której dialogi momentami traciły na realności i która swoją historią potrafiła zawładnąć. "Strażnik Tresaonu" działa na czytelnika jak demon na człowieka tuż przed opętaniem - choć wiadomo, jakie mogą być skutki, ciężko się uwolnić.
Tego, moi drodzy, dowiecie się z dalszej recenzji. :)
Historię rozpoczyna nocny patrol w mieście Atro. Jedna z głównych bohaterek, kapitan Veana, słyszy nagle dziwne poruszenie za bramą, które wkrótce przemienia się w oblężenie. Same demony przybyły z innego wymiaru i na rozkaz jednego z bogów, plądrują ziemie należące do ludzi. W trakcie obrony miasta generał Leif wysyła Veanę z ostrzeżeniem sąsiadującego Xer, oddalonego o dwa dni drogi, a później do stolicy, do Kedy. Kobieta musi powiadomić króla Navirasa o nadchodzącej wojnie z potworami z samych czeluści piekieł.
Demony na czele z Razanelem coraz bardziej panoszą się nie po swojej ziemi, choć ich dokładne zamierzenia nie zostały poznane. Veana wraz z nowymi przyjaciółmi oraz samym królem i magiem Navirasem za wszelką cenę stara się pokonać szerzące się Zło. Kiedy jednak podstawowe założenia zawodzą, nie zostaje im nic innego, tylko inwestycja w alternatywne środki.
Zmora jest człowiekiem, który jako jedyny posiadł nieśmiertelność oraz przeogromną, niemal boską potęgę. Zdradził jednak ludzi, sprzymierzając się z demonami - rzekomo wyłącznie w celu pokonania Zła. Wskutek podstępu został pokonany i aktualnie znajduje się zamknięty w specjalnym magicznym miejscu, do którego dostęp ma zaledwie troje królów.
Veana pada ofiarą przedziwnego, proroczego snu, w jakim widzi Zmorę. W ten sposób rodzi się plan obudzenia dawnego Zła, tyrana, który jako jedyny jest w stanie wypędzić demony z tego świata i uchronić magiczny artefakt, Tresaon, przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Nikt jedynak nie wie, gdzie aktualnie znajduje się Tresaon i czy Zmora znów nie zdradzi, łącząc się z armią wroga.
"Strażnik Tresaonu" to dobry debiut. Stworzony świat wydawał się logiczny, w pełni rozwinięty i żyjący własnym życiem. Nie zostałam przytłoczona zbyt wieloma opisami krajobrazów, granic czy innych królestw, co z jednej strony jest plusem, a z drugiej minusem. Kraina oraz odległe wymiary wydały się na tyle interesujące, że chętnie poznałabym jednak nieco więcej szczegółów.
Maciej Ruszel urodził wielu bohaterów. Niestety, nie trafili jakoś mocniej do mojego serca. Z żadnym się nie zżyłam, nikogo bardziej nie polubiłam - traktowałam ich raczej jako nieodłączny element historii. Momentami irytowało mnie przeskakiwanie między punktami widzenia: raz wydarzenia przedstawiała Veana, innym razem Zmora, potem Naviras albo zwyczajny żołnierz. Zabieg ten wywołał zbyt wiele niejasności dotyczących fabuły.
No, właśnie. Fabuła. Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Niektóre fragmenty zapierały dech w piersi i czytałam je bez zastanowienia, a niektóre miałam ochotę pominąć. Szczególnie dialogi między bohaterami, które brzmiały sztucznie. Autor jednak stworzył na tyle interesującą akcję z nietuzinkowymi zwrotami, że nie mogłam przerwać lektury. Czytałam dalej i nie żałuję, bo koniec końców książka okazała się dobra.
Warte wspomnienia są fragmenty bitew między demonami a ludźmi/magami. Zostały świetnie opisane, szczegółowo i realistycznie, mimo swoistej trudności. To ciężka sztuka, której niejeden doświadczony autor nawet się nie podejmuje, a Maciejowi Ruszelowi, debiutantowi, wyszła idealnie.
"Strażnik Tresaonu" jest ciekawą propozycją, zwłaszcza dla fanów fantastyki przepełnionej potyczkami, krzyżowaniem mieczy i krwią wsiąkającą w wydeptane poła ziemi. To książka z nieco niewykorzystanym potencjałem, której dialogi momentami traciły na realności i która swoją historią potrafiła zawładnąć. "Strażnik Tresaonu" działa na czytelnika jak demon na człowieka tuż przed opętaniem - choć wiadomo, jakie mogą być skutki, ciężko się uwolnić.
Królewskie Recenzje | (22.11.2020) |
Strażnik Tresaonu to dosyć spora książka, jednak czyta się szybko. Powieść została napisana w lekkim stylu, opisy też nie są za długie i męczące. Duże wrażenie zrobił na mnie początek. Był bardzo przejmujący i wywołał we mnie dużo emocji. Później już nie było aż tak ciekawie. Niektóre sceny czy dialogi wydawały mi się troszkę sztuczne i wymuszone. Za to, dużym plusem był wykreowany świat, wszystko wydawało się takie realne, mogłam sobie to wszystko z łatwością wyobrazić. Świetna książka na listopadowe wieczory. Miłośnicy fantastyki powinni nią być zachwyceni.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res