Nie całkiem białe Boże Narodzenie
Cena: 39,00 zł 33,15 zł
Nakład wyczerpany
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Zagubiony w lesie pensjonat Mścigniew tuż przed świętami Bożego Narodzenia wypełnia się z pozoru zwyczajnymi gośćmi, z których każdy ma niebagatelne powody, by spędzić ten czas właśnie tam – w spokoju i w oddaleniu od zgiełku codzienności. Kiedy więc pewnego poranka amatorka nordic walkingu, Olga Mierzwińska, przed wyjściem na trening odkrywa w wannie trupa, nikt nie jest zadowolony, a najmniej właściciel, który staje na głowie, by zatrzymać gości w pensjonacie. Policja początkowo uznaje sprawę za wypadek. Jednak kiedy ta sama dziewczyna znajduje podczas spaceru kolejne zwłoki, sytuacja staje się poważna i do akcji postanawia wkroczyć detektyw Romanowski – amator krówek ciągutek i ekstrawaganckich krawatów.
Osobliwa zagadka, krzątanina podejrzanych i wreszcie duet śledczych, który szuka mordercy w niemal aktorski sposób. Magdalena Knedler potwierdza, że potrafi operować nie tylko klasyką kryminału, ale równie swobodnie wykracza poza jej ramy, aby nadać powieści autentycznego humoru. Polecam nie tylko na święta!
Miłka Kołakowska, mozaikaliteracka.pl
Osobliwa zagadka, krzątanina podejrzanych i wreszcie duet śledczych, który szuka mordercy w niemal aktorski sposób. Magdalena Knedler potwierdza, że potrafi operować nie tylko klasyką kryminału, ale równie swobodnie wykracza poza jej ramy, aby nadać powieści autentycznego humoru. Polecam nie tylko na święta!
Miłka Kołakowska, mozaikaliteracka.pl
Szczegóły
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 20 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Katarzyna Dąbrowska | (5.12.2017) |
Panią Magdalenę Knedler znam z kilku jej wcześniejszych dokonań literackich i mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać. Jeśli nie znacie autorki, to wiedzcie, że jej styl pisania jest bardzo przystępny, nie męczący, wręcz czytanie jej książek to czysta przyjemność i często znakomita rozrywka, utrzymana na wysokim poziomie literackim. W każdym razie kiedy raz zatopicie się w lekturze, to ciężko się potem oderwać od danej pozycji.
Podobnie było u mnie z książką "Nie całkiem białe Boże Narodzenie". Pozycja ta została utrzymana w klimatach okołoświątecznych, ale z cudownym wątkiem kryminalnym, który z każdą kolejną stroną czy rozdziałem zostaje co raz bardziej zagmatwany i w całości nas pochłania.
Pani Magdalena wykreowała świetną historię, w której w zasadzie do końca nie jesteśmy pewni, kto tak naprawdę był tajemniczym mordercą - osobiście się Wam przyznam, że chybiłam w typowaniu :)
Nie ma tu postaci jednostronnych, jednolitych. Każda z osób występujących w książce wnosi ze sobą własną historię, tworząc niejako osobny, ale jakże interesujący wątek. Powolutku poznajemy wszystkich mieszkańców pensjonatu Mścigniew, co daje nam możliwość eliminacji z każdą kolejną mijaną stroną potencjalnego mordercy.
Na ogromny plus zasługuje kreacja głównych postaci, które w zasadzie ciągną w całości tę powieść a także akcję dziejącą się momentami dość sennie i melancholijnie. Zarówno cudowny duet Wojtka z Grzegorzem, jak i Olga, która z czasem do nich dołącza, tworzą zgrany zespół, który jest kołem napędowym historii zawartej w powieści i my - czytelnicy, zostajemy niejako wciągnięci w tę grę poszukiwań, dochodzenia do prawdy i próbowania rozwikłania "na własną rękę" zagadki morderstwa. To było naprawdę świetne uczucie :)
Niewątpliwie na uwagę zasługuje również bardzo precyzyjne opisanie działań policyjnych, które jak się okazuje autorka zbierała "na własnej skórze". W bardzo ciekawy sposób opisała, praktycznie rozkładając na czynniki pierwsze, całą drogę dochodzenia jaką przeprowadza policja podczas odkrywania kolejnych kart śledztwa. Bardzo mi się ten aspekt w tej książce podobał i jest on mocną stroną tej pozycji.
Książka "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to tak naprawdę świetny kryminał opatrzony lekką dozą humoru, utrzymany w lekko melancholijnym klimacie, gdzie wątki poszczególnych postaci przeplatają się pomiędzy sobą, tworząc tym samym ciekawą propozycję na okołoświąteczny nastrój. Nie znajdziecie tu ckliwego romansu, czy też typowej obyczajówki nastawionej na wprowadzenie czytelnika w świąteczny klimat. Jest to całkowicie inna, ale jednocześnie bardzo ciekawa powieść, którą bez wątpienia mogę Wam polecić!
Pozytywne słowa należą się również dla wydawnictwa Novae Res, które zdecydowało się na wydanie tej pozycji w twardej oprawie. Za to jest ogromny plus. Poza tym pozytywne słowa również kieruję do grafika, który zdecydował się ukazać w zasadzie całą magię książki poprzez okładkę. Mamy tu znany skandynawski, bożonarodzeniowy wzór. Musicie przyznać, że jest on dość charakterystyczny. Jednak, gdy się przypatrzycie uważniej, to dostrzeżecie czaszki! Tak, właśnie to, nawiązujące do charakteru, czy raczej gatunku pozycji. Żart grafika czy może celowe zagranie?
Podobnie było u mnie z książką "Nie całkiem białe Boże Narodzenie". Pozycja ta została utrzymana w klimatach okołoświątecznych, ale z cudownym wątkiem kryminalnym, który z każdą kolejną stroną czy rozdziałem zostaje co raz bardziej zagmatwany i w całości nas pochłania.
Pani Magdalena wykreowała świetną historię, w której w zasadzie do końca nie jesteśmy pewni, kto tak naprawdę był tajemniczym mordercą - osobiście się Wam przyznam, że chybiłam w typowaniu :)
Nie ma tu postaci jednostronnych, jednolitych. Każda z osób występujących w książce wnosi ze sobą własną historię, tworząc niejako osobny, ale jakże interesujący wątek. Powolutku poznajemy wszystkich mieszkańców pensjonatu Mścigniew, co daje nam możliwość eliminacji z każdą kolejną mijaną stroną potencjalnego mordercy.
Na ogromny plus zasługuje kreacja głównych postaci, które w zasadzie ciągną w całości tę powieść a także akcję dziejącą się momentami dość sennie i melancholijnie. Zarówno cudowny duet Wojtka z Grzegorzem, jak i Olga, która z czasem do nich dołącza, tworzą zgrany zespół, który jest kołem napędowym historii zawartej w powieści i my - czytelnicy, zostajemy niejako wciągnięci w tę grę poszukiwań, dochodzenia do prawdy i próbowania rozwikłania "na własną rękę" zagadki morderstwa. To było naprawdę świetne uczucie :)
Niewątpliwie na uwagę zasługuje również bardzo precyzyjne opisanie działań policyjnych, które jak się okazuje autorka zbierała "na własnej skórze". W bardzo ciekawy sposób opisała, praktycznie rozkładając na czynniki pierwsze, całą drogę dochodzenia jaką przeprowadza policja podczas odkrywania kolejnych kart śledztwa. Bardzo mi się ten aspekt w tej książce podobał i jest on mocną stroną tej pozycji.
Książka "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to tak naprawdę świetny kryminał opatrzony lekką dozą humoru, utrzymany w lekko melancholijnym klimacie, gdzie wątki poszczególnych postaci przeplatają się pomiędzy sobą, tworząc tym samym ciekawą propozycję na okołoświąteczny nastrój. Nie znajdziecie tu ckliwego romansu, czy też typowej obyczajówki nastawionej na wprowadzenie czytelnika w świąteczny klimat. Jest to całkowicie inna, ale jednocześnie bardzo ciekawa powieść, którą bez wątpienia mogę Wam polecić!
Pozytywne słowa należą się również dla wydawnictwa Novae Res, które zdecydowało się na wydanie tej pozycji w twardej oprawie. Za to jest ogromny plus. Poza tym pozytywne słowa również kieruję do grafika, który zdecydował się ukazać w zasadzie całą magię książki poprzez okładkę. Mamy tu znany skandynawski, bożonarodzeniowy wzór. Musicie przyznać, że jest on dość charakterystyczny. Jednak, gdy się przypatrzycie uważniej, to dostrzeżecie czaszki! Tak, właśnie to, nawiązujące do charakteru, czy raczej gatunku pozycji. Żart grafika czy może celowe zagranie?
Anna Sukiennik | (14.12.2017) |
"So this is Christmas and what have you done?". No właśnie, "co zrobiłeś"? Dwa trupy. I policja musi się, za przeproszeniem, obsrywać ze śledztwem w przeddzień wigilii i Świąt Bożego Narodzenia.
Wielkopolska. Mścigniew, uroczy pensjonat położony na terenie parku krajobrazowego w malowniczym zakątku Polski. Cisza, spokój, czas na refleksję, zadumę. I typowa, polska, nie całkiem biała zima. Czyli opady deszczu ze śniegiem, plucha, wiatr i +3 stopnie Celsjusza na termometrze. No iście magiczna i romantyczna aura. Pensjonariusze dworku bynajmniej nie planują rodzinnych, tradycyjnych Świąt Bożego Narodzenia. Każdy gość ucieka od tradycji, od mokrych buziaków ciotki Jadźki, od sztucznej gadki z dawno niewidzianym kuzynem i od opychania się śledziową sałatką w akompaniamencie słów "jedz, jedz, bo się zmarnuje". Każdy z gości pana Tomasza – właściciela dworku – ma swoje powody, aby tak, a nie inaczej spędzać tegoroczne Święta Bożego Narodzenia. Ale trup w wannie przekreśla plany wszystkich. A kolejny trup znaleziony w lesie nieopodal dworku przesądza sprawę – wśród gości ukrywa się morderca. Do akcji wkracza wspaniałe trio: miłośnik krówek ciągutek i Alice Munro (rety, jaki dziwoląg=D) podinspektor Grzegorz Romanowski, ekscentryczny i elegancki prywatny detektyw Wojciech Suzin oraz Olga Mierzwińska, która próbuje przetrawić niepowodzenie i pogodzić się z porażką . Takich dwóch, jak ich trzech nie było ani jednego! Noooo, chyba że Herkules Poriot ;)
Pani Knedler... jeśli kryminały to tylko takie jak ten =) na polskiej ziemi, z polskimi przywarami, w klimacie absurdu i z komizmem sytuacyjnym. Żadne tam Szwecje, Norwegie czy inne Skandynawie;) Nie całkiem białe Boże Narodzenie to ukłon w stronę kryminałów Agathy Christie ale z zachowaniem specyficznego, polskiego klimatu. Rola Herkulesa (albo Panny Marple) przypada Grzegorzowi, Oldze i Wojtkowi, którzy w dość nietypowy sposób usiłują dotrzeć do prawdy, znaleźć zabójcę, ale przede wszystkim próbują zrozumieć. Bo absolutnie każdy z pensjonatu jest podejrzany, każdy kłamie, coś ukrywa i coś przemilcza. Ale żadna z osób obecnych zdaje się nie mieć motywu.
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to nie całkiem poważny kryminał, takie mrugnięcie okiem w stronę czytelnika. Brak pościgów, tryskającej zewsząd krwi, socjopatów, psychopatów i wartkiej akcji. Detektywistyczne trio popija herbatę, snuje teorie spiskowe, przeprowadza symulacje, podsłuchuje, obserwuje. Wzorem Poriota skupiają się na wnikliwej analizie faktów, pozornie nic nie znaczących zdarzeń i słów. Jakieś buty, wiadro z mydlinami, ślady łopaty i kłamstwa. Niedomówienia. Tajemnice. Finał kryminalnej afery w Mścigniewie jest pyszny jak krówka ciągutka, którymi zajada się Grzegorz.
Czy to w powieściach obyczajowych, czy kryminalnych autorka przemyca do testu garść kultury i nauki;) W Nie całkiem białym Bożym Narodzeniu przebrzmiewa bowiem typowo świąteczna nuta – przekrój najpopularniejszych kolęd i utworów świątecznych (które uwielbiam). Mamy także sporo odwołań do twórczości wspomnianej Agathy Christie i Alice Munro (opowiadanie utkane na kanwie paralipsy musi być genialne – nie omieszkam sprawdzić, chociaż upodobań Grzegorza nie podzielam;)). Jest ciekawie, jest klimatycznie i mimo zmiennej aury, topniejącego śniegu bardzo swojsko i rodzinnie. Po cichutku liczę, że z Grzegorzem&Olgą&Wojciechem spotkam się raz jeszcze. Np.: w Wielkanoc?;)
Serdecznie i świątecznie – polecam =)
http://tylkoskonczerozdzial.blogspot.com/2017/12/nie-cakiem-biae-boze-narodzenie.html
Wielkopolska. Mścigniew, uroczy pensjonat położony na terenie parku krajobrazowego w malowniczym zakątku Polski. Cisza, spokój, czas na refleksję, zadumę. I typowa, polska, nie całkiem biała zima. Czyli opady deszczu ze śniegiem, plucha, wiatr i +3 stopnie Celsjusza na termometrze. No iście magiczna i romantyczna aura. Pensjonariusze dworku bynajmniej nie planują rodzinnych, tradycyjnych Świąt Bożego Narodzenia. Każdy gość ucieka od tradycji, od mokrych buziaków ciotki Jadźki, od sztucznej gadki z dawno niewidzianym kuzynem i od opychania się śledziową sałatką w akompaniamencie słów "jedz, jedz, bo się zmarnuje". Każdy z gości pana Tomasza – właściciela dworku – ma swoje powody, aby tak, a nie inaczej spędzać tegoroczne Święta Bożego Narodzenia. Ale trup w wannie przekreśla plany wszystkich. A kolejny trup znaleziony w lesie nieopodal dworku przesądza sprawę – wśród gości ukrywa się morderca. Do akcji wkracza wspaniałe trio: miłośnik krówek ciągutek i Alice Munro (rety, jaki dziwoląg=D) podinspektor Grzegorz Romanowski, ekscentryczny i elegancki prywatny detektyw Wojciech Suzin oraz Olga Mierzwińska, która próbuje przetrawić niepowodzenie i pogodzić się z porażką . Takich dwóch, jak ich trzech nie było ani jednego! Noooo, chyba że Herkules Poriot ;)
Pani Knedler... jeśli kryminały to tylko takie jak ten =) na polskiej ziemi, z polskimi przywarami, w klimacie absurdu i z komizmem sytuacyjnym. Żadne tam Szwecje, Norwegie czy inne Skandynawie;) Nie całkiem białe Boże Narodzenie to ukłon w stronę kryminałów Agathy Christie ale z zachowaniem specyficznego, polskiego klimatu. Rola Herkulesa (albo Panny Marple) przypada Grzegorzowi, Oldze i Wojtkowi, którzy w dość nietypowy sposób usiłują dotrzeć do prawdy, znaleźć zabójcę, ale przede wszystkim próbują zrozumieć. Bo absolutnie każdy z pensjonatu jest podejrzany, każdy kłamie, coś ukrywa i coś przemilcza. Ale żadna z osób obecnych zdaje się nie mieć motywu.
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to nie całkiem poważny kryminał, takie mrugnięcie okiem w stronę czytelnika. Brak pościgów, tryskającej zewsząd krwi, socjopatów, psychopatów i wartkiej akcji. Detektywistyczne trio popija herbatę, snuje teorie spiskowe, przeprowadza symulacje, podsłuchuje, obserwuje. Wzorem Poriota skupiają się na wnikliwej analizie faktów, pozornie nic nie znaczących zdarzeń i słów. Jakieś buty, wiadro z mydlinami, ślady łopaty i kłamstwa. Niedomówienia. Tajemnice. Finał kryminalnej afery w Mścigniewie jest pyszny jak krówka ciągutka, którymi zajada się Grzegorz.
Czy to w powieściach obyczajowych, czy kryminalnych autorka przemyca do testu garść kultury i nauki;) W Nie całkiem białym Bożym Narodzeniu przebrzmiewa bowiem typowo świąteczna nuta – przekrój najpopularniejszych kolęd i utworów świątecznych (które uwielbiam). Mamy także sporo odwołań do twórczości wspomnianej Agathy Christie i Alice Munro (opowiadanie utkane na kanwie paralipsy musi być genialne – nie omieszkam sprawdzić, chociaż upodobań Grzegorza nie podzielam;)). Jest ciekawie, jest klimatycznie i mimo zmiennej aury, topniejącego śniegu bardzo swojsko i rodzinnie. Po cichutku liczę, że z Grzegorzem&Olgą&Wojciechem spotkam się raz jeszcze. Np.: w Wielkanoc?;)
Serdecznie i świątecznie – polecam =)
http://tylkoskonczerozdzial.blogspot.com/2017/12/nie-cakiem-biae-boze-narodzenie.html
Domi Czyta | (3.01.2018) |
„Romanowski, niestety, nadal nie potrafił niczego udowodnić. Wiedział, że jego teoria jest w miarę spójna i ma sens. Kiedy wczoraj patrzył na wszystkie czynności wykonywane przez Olgę, jeszcze mocniej utwierdził się w tym przekonaniu. Obraz uzupełniały poszlaki. Ślady znalezione w łazience, metocard pod łóżkiem, informacje zebrane od gości. Romanowski był więc prawie pewny, jak dokonano morderstwa, ale wciąż nie widział, kto go dokonał i dlaczego. Ci ludzie tutaj…” – fragment powieści.
Recenzję najnowszego kryminału Magdaleny Knedler pt. „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” rozpocznę dość przewrotnie. Znacie disnejowski hit dla dzieci (i nie tylko ;)) „Kraina lodu”? Znaczącą rolę gra tam bałwanek Olaf, wygadana postać z wielkim sercem. W jednej ze scen, kiedy Olaf zbytnio zbliża się do buchającego ogniem kominka, żeby ratować swoją przyjaciółkę – księżniczkę Annę, pada z jego ust ważna kwestia: „bo dla niektórych to warto się roztopić”. No, a w kontekście książki Magdy można by tę kwestię z powodzeniem przekuć na: „bo dla niektórych to warto zamordować”. Poza tym, zimowe okoliczności przyrody łączą te dwie historie, stąd to moje pokrętne skojarzenie.
Zaintrygowani?
Mam nadzieję, bo Knedler stworzyła kryminał, w którym poszukiwanie motywu zbrodni oraz dotarcie do mordercy to nie lada gratka, ponieważ autorka pokusiła się o jakże udane randez–vous z konwencją znaną z klasycznych kryminałów Agathy Christie. Mamy tu zatem niewielką przestrzeń, w obrębie której dochodzi do morderstwa; mamy dość hermetyczną grupę potencjalnych sprawców, z których każdy skrywa wstydliwe sekrety, a wreszcie mamy śledczych – zarówno profesjonalistów, jak i amatorów, którzy z sherlockowską dokładnością analizują dowody i tropią poszlaki. Obraz ten uzupełniają barwnie opisane okolice Wschowy w województwie lubuskim, w której to lokalizacji autorka uruchomiła uroczy pensjonat „Mścigniew”, stanowiący oazę spokoju i relaksu. Jest tak jednak do czasu, kiedy jeden z hotelowych gości traci życie w okolicznościach tylko z pozoru wyglądających na nieszczęśliwy wypadek…
Autorka na kartach swojej dziewiątej powieści powołała do życia plejadę pełnokrwistych bohaterów, którzy skumulowani w jednym miejscu tworzą mieszankę wybuchową. Powiązania między nimi, interpersonalne napięcie, grzechy ciężkie i nieistotne w ostatecznym rozrachunku grzeszki wychodzą na jaw wraz z postępami w śledztwie prowadzonym przez osobliwe, ale niewątpliwie skuteczne i sympatyczne trio: podinspektora Grzegorza Romanowskiego, prywatnego detektywa Wojciecha Suzina oraz Olgę Mierzwińską – osóbkę, która miała w planie spędzić Boże Narodzenie w błogiej atmosferze z dala od zgiełku miasta, a przyszło jej wpaść w sam środek krwawych zdarzeń. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o moim drugoplanowym ulubieńcu, aspirancie Przemku Lubowiczu – genialnej postaci, będącej perełką w policyjnych szeregach z uwagi na nieskalaną rutyną bystrość umysłu oraz wyssaną z mlekiem matki literacko-kulturalną wiedzę. Gdyby nie Lubowicz postępy w dochodzeniu mogłyby być dużo wolniejsze. Ogólnie rzecz ujmując, fabuła tej powieści prowadzona jest po mistrzowsku, ponieważ cienkie nitki prawdy przeplatają się z żeglarskimi linami kłamstw, co niejednokrotnie wyprowadziło mnie na manowce przy ustaleniu tego, kto rzeczywiście zabił.
Ku mojej satysfakcji, Knedler tworzy książki z żelazną konsekwencją i bez względu na to, czy spod jej pióra wychodzi powieść obyczajowa, czy kryminalna, czaruje czytelników kunsztownym, ale nie napuszonym językiem, literacko-kinematograficznymi odniesieniami oraz realistycznymi opisami miejsc – w przypadku „NCBBN” jest to Lgiń wraz z przylegającymi do niego lasami i jeziorem oraz Wiedeń, do którego prowadzi życiorys ofiary morderstwa w przeddzień Bożego Narodzenia. Do tego wszystkiego dochodzi psychologiczna niemal analiza ludzkich przywar oraz motywów działania, popychających człowieka do zdrady, oszustwa, a nawet… zabójstwa. I nic to, że wokół rozbrzmiewają dźwięki świątecznych piosenek (autorka funduje nam przebieżkę po najbardziej znanych świątecznych nutach, przemycając własną opinię na ich temat za sprawą swoich bohaterów), a zapach piernika smakowicie drażni zmysł powonienia (niech żyje moc wyobraźni!). Książkę tę można bowiem z powodzeniem czytać o każdej porze roku.
Biorąc pod uwagę wyżej opisane kwestie, nie boję się okrzyknąć Magdaleny Knedler „polską Agathą Christie” i domagam się wręcz kolejnych perypetii teamu Romanowski, Suzin & Mierzwińska, na co jednoznacznie wskazuje zakończenie książki. Mam nadzieję, że zarówno autorka, jak i Wydawnictwo „Novae Res” mają takową kontynuację w planach i niebawem o niej usłyszymy.
Trzymam również kciuki za utrzymanie dotychczasowego wysokiego poziomu graficznego okładek dedykowanych powieściom wrocławskiej pisarki, ponieważ idealnie oddają one ich charakter oraz fantastycznie prezentują się na półce czy na zdjęciach.
Czytajmy Knedler, bo warto!
www.facebook.com/domiczyta
Recenzję najnowszego kryminału Magdaleny Knedler pt. „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” rozpocznę dość przewrotnie. Znacie disnejowski hit dla dzieci (i nie tylko ;)) „Kraina lodu”? Znaczącą rolę gra tam bałwanek Olaf, wygadana postać z wielkim sercem. W jednej ze scen, kiedy Olaf zbytnio zbliża się do buchającego ogniem kominka, żeby ratować swoją przyjaciółkę – księżniczkę Annę, pada z jego ust ważna kwestia: „bo dla niektórych to warto się roztopić”. No, a w kontekście książki Magdy można by tę kwestię z powodzeniem przekuć na: „bo dla niektórych to warto zamordować”. Poza tym, zimowe okoliczności przyrody łączą te dwie historie, stąd to moje pokrętne skojarzenie.
Zaintrygowani?
Mam nadzieję, bo Knedler stworzyła kryminał, w którym poszukiwanie motywu zbrodni oraz dotarcie do mordercy to nie lada gratka, ponieważ autorka pokusiła się o jakże udane randez–vous z konwencją znaną z klasycznych kryminałów Agathy Christie. Mamy tu zatem niewielką przestrzeń, w obrębie której dochodzi do morderstwa; mamy dość hermetyczną grupę potencjalnych sprawców, z których każdy skrywa wstydliwe sekrety, a wreszcie mamy śledczych – zarówno profesjonalistów, jak i amatorów, którzy z sherlockowską dokładnością analizują dowody i tropią poszlaki. Obraz ten uzupełniają barwnie opisane okolice Wschowy w województwie lubuskim, w której to lokalizacji autorka uruchomiła uroczy pensjonat „Mścigniew”, stanowiący oazę spokoju i relaksu. Jest tak jednak do czasu, kiedy jeden z hotelowych gości traci życie w okolicznościach tylko z pozoru wyglądających na nieszczęśliwy wypadek…
Autorka na kartach swojej dziewiątej powieści powołała do życia plejadę pełnokrwistych bohaterów, którzy skumulowani w jednym miejscu tworzą mieszankę wybuchową. Powiązania między nimi, interpersonalne napięcie, grzechy ciężkie i nieistotne w ostatecznym rozrachunku grzeszki wychodzą na jaw wraz z postępami w śledztwie prowadzonym przez osobliwe, ale niewątpliwie skuteczne i sympatyczne trio: podinspektora Grzegorza Romanowskiego, prywatnego detektywa Wojciecha Suzina oraz Olgę Mierzwińską – osóbkę, która miała w planie spędzić Boże Narodzenie w błogiej atmosferze z dala od zgiełku miasta, a przyszło jej wpaść w sam środek krwawych zdarzeń. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o moim drugoplanowym ulubieńcu, aspirancie Przemku Lubowiczu – genialnej postaci, będącej perełką w policyjnych szeregach z uwagi na nieskalaną rutyną bystrość umysłu oraz wyssaną z mlekiem matki literacko-kulturalną wiedzę. Gdyby nie Lubowicz postępy w dochodzeniu mogłyby być dużo wolniejsze. Ogólnie rzecz ujmując, fabuła tej powieści prowadzona jest po mistrzowsku, ponieważ cienkie nitki prawdy przeplatają się z żeglarskimi linami kłamstw, co niejednokrotnie wyprowadziło mnie na manowce przy ustaleniu tego, kto rzeczywiście zabił.
Ku mojej satysfakcji, Knedler tworzy książki z żelazną konsekwencją i bez względu na to, czy spod jej pióra wychodzi powieść obyczajowa, czy kryminalna, czaruje czytelników kunsztownym, ale nie napuszonym językiem, literacko-kinematograficznymi odniesieniami oraz realistycznymi opisami miejsc – w przypadku „NCBBN” jest to Lgiń wraz z przylegającymi do niego lasami i jeziorem oraz Wiedeń, do którego prowadzi życiorys ofiary morderstwa w przeddzień Bożego Narodzenia. Do tego wszystkiego dochodzi psychologiczna niemal analiza ludzkich przywar oraz motywów działania, popychających człowieka do zdrady, oszustwa, a nawet… zabójstwa. I nic to, że wokół rozbrzmiewają dźwięki świątecznych piosenek (autorka funduje nam przebieżkę po najbardziej znanych świątecznych nutach, przemycając własną opinię na ich temat za sprawą swoich bohaterów), a zapach piernika smakowicie drażni zmysł powonienia (niech żyje moc wyobraźni!). Książkę tę można bowiem z powodzeniem czytać o każdej porze roku.
Biorąc pod uwagę wyżej opisane kwestie, nie boję się okrzyknąć Magdaleny Knedler „polską Agathą Christie” i domagam się wręcz kolejnych perypetii teamu Romanowski, Suzin & Mierzwińska, na co jednoznacznie wskazuje zakończenie książki. Mam nadzieję, że zarówno autorka, jak i Wydawnictwo „Novae Res” mają takową kontynuację w planach i niebawem o niej usłyszymy.
Trzymam również kciuki za utrzymanie dotychczasowego wysokiego poziomu graficznego okładek dedykowanych powieściom wrocławskiej pisarki, ponieważ idealnie oddają one ich charakter oraz fantastycznie prezentują się na półce czy na zdjęciach.
Czytajmy Knedler, bo warto!
www.facebook.com/domiczyta
Anna Ciesielska | (3.01.2018) |
Po książki Magdaleny Knedler sięgam w ciemno, bo autorka pisze świetnie i ma bardzo oryginalne pomysły na fabułę. Nie całkiem białe Boże Narodzenie urzekło mnie fantastyczną okładką i pięknym, starannym wydaniem. Okładka, tak jak i samo wnętrze, jest nieoczywista. Na pierwszy rzut oka świąteczna, ale jak się przyjrzycie to uśmiechają się do was czaszeczki, co oznacza, że nie jest to słodka świąteczna opowieść, tylko naprawdę świetny kryminał w stylu Agathy Christie we współczesnym wydaniu.
Akcja powieści dzieje się niedaleko Wschowy, koło malowniczego Lginia w lubuskiem, w pensjonacie Mścigniew, gdzie grupa ludzi spędza czas w Boże Narodzenie. Akcja obejmuje dosłownie kilka dni, jest nieoczywista, a przy tym pomimo powagi sytuacji i nieboszczyka w wannie, jest zabawna.
Pensjonat prowadzi Tomasz Malanowski, który dźwiga na swoich barkach szereg obowiązków z tym związanych, pomaga mu kucharka i dochodząca sprzątaczka. W domu przebywa również, pod opieką pielęgniarki, jego chora żona, Sabina. Pensjonat pulsuje światełkami i świąteczną muzyką, a wszędzie porozstawiane są choinki i świąteczne ozdoby. Gospodarzowi zależy na gościach, bo finansowo kiepsko mu się powodzi. Dobija go więc wypadek, który zdarza się w pensjonacie. W wannie topi się jeden z gości, Niemiec Heine Steiner. Boi się, że reszta gości wyjedzie...
Gości jednak o wyjeździe nie myślą, z ciekawością obserwują działania policji. Olga, która znalazła trupa jest zaintrygowana, a w dodatku znajduje wlesie podczas nordic walking kolejną ofiarę, miejscowego kłusownika z rozbitą głową. To wiele jak na osobę, która przyjechała w spokoju spędzić święta...
Do pensjonatu wprowadzają się miejscowy policjant i prywatny detektyw i dyskretnie prowadzą śledztwo, w które zostaje zaangażowana Olga. Przesłuchują mieszkańców, analizują ślady, a one prowadzą ich w przeszłość do starej historii rodzinnej...K
Jest trochę jak u Agathy Christie, wszyscy pozostają w pensjonacie i są podejrzanymi, a każdy z nich kłamie. Kto zabił Steinera i dlaczego? Przeczytajcie sami! Czeka was znakomita zabawa!
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to kryminał w klasycznym stylu, bez pościgów i rozlewu krwi, ale z dedukcją i sprytem, gdzie akcja toczy się w klimacie Bożego Narodzenia, a wokół towarzyszy nam świąteczna muzyka. Zamiast Herkulesa Poirot mamy Grzegorza, Wojciecha i Olgę, którzy prowadzą dochodzenie, a grupa pensjonariuszy wcale im tego zadania nie ułatwia. To barwne i bardzo różnorodne towarzystwo, które połączyło Boże narodzenie i Mścigniew. Okolice z powieści są mi doskonale znane, bo leżą niedaleko miejsca, gdzie mieszkam i latem bywam, więc to kolejna książka, która jest mi bliska i przemawia do mojej wyobraźni.
Pochłonęłam książkę Magdaleny Knedler w mgnieniu oka i z ogromną przyjemnością - jest doskonała i błyszczy wśród świątecznych pozycji na księgarskich półkach. Nie przegapcie jej!
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2018/01/nie-cakiem-biae-boze-narodzenie.html
Akcja powieści dzieje się niedaleko Wschowy, koło malowniczego Lginia w lubuskiem, w pensjonacie Mścigniew, gdzie grupa ludzi spędza czas w Boże Narodzenie. Akcja obejmuje dosłownie kilka dni, jest nieoczywista, a przy tym pomimo powagi sytuacji i nieboszczyka w wannie, jest zabawna.
Pensjonat prowadzi Tomasz Malanowski, który dźwiga na swoich barkach szereg obowiązków z tym związanych, pomaga mu kucharka i dochodząca sprzątaczka. W domu przebywa również, pod opieką pielęgniarki, jego chora żona, Sabina. Pensjonat pulsuje światełkami i świąteczną muzyką, a wszędzie porozstawiane są choinki i świąteczne ozdoby. Gospodarzowi zależy na gościach, bo finansowo kiepsko mu się powodzi. Dobija go więc wypadek, który zdarza się w pensjonacie. W wannie topi się jeden z gości, Niemiec Heine Steiner. Boi się, że reszta gości wyjedzie...
Gości jednak o wyjeździe nie myślą, z ciekawością obserwują działania policji. Olga, która znalazła trupa jest zaintrygowana, a w dodatku znajduje wlesie podczas nordic walking kolejną ofiarę, miejscowego kłusownika z rozbitą głową. To wiele jak na osobę, która przyjechała w spokoju spędzić święta...
Do pensjonatu wprowadzają się miejscowy policjant i prywatny detektyw i dyskretnie prowadzą śledztwo, w które zostaje zaangażowana Olga. Przesłuchują mieszkańców, analizują ślady, a one prowadzą ich w przeszłość do starej historii rodzinnej...K
Jest trochę jak u Agathy Christie, wszyscy pozostają w pensjonacie i są podejrzanymi, a każdy z nich kłamie. Kto zabił Steinera i dlaczego? Przeczytajcie sami! Czeka was znakomita zabawa!
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to kryminał w klasycznym stylu, bez pościgów i rozlewu krwi, ale z dedukcją i sprytem, gdzie akcja toczy się w klimacie Bożego Narodzenia, a wokół towarzyszy nam świąteczna muzyka. Zamiast Herkulesa Poirot mamy Grzegorza, Wojciecha i Olgę, którzy prowadzą dochodzenie, a grupa pensjonariuszy wcale im tego zadania nie ułatwia. To barwne i bardzo różnorodne towarzystwo, które połączyło Boże narodzenie i Mścigniew. Okolice z powieści są mi doskonale znane, bo leżą niedaleko miejsca, gdzie mieszkam i latem bywam, więc to kolejna książka, która jest mi bliska i przemawia do mojej wyobraźni.
Pochłonęłam książkę Magdaleny Knedler w mgnieniu oka i z ogromną przyjemnością - jest doskonała i błyszczy wśród świątecznych pozycji na księgarskich półkach. Nie przegapcie jej!
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2018/01/nie-cakiem-biae-boze-narodzenie.html
Katarzyna Sosnowicz | (21.02.2018) |
Jeśli chodzi o polskie kryminały, to naprawdę nie mamy się czego wstydzić! „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” to kawał bardzo wciągającej intrygi, w którą wchodzi się z tak wielką przyjemnością, że aż człowiekowi żal, gdy widzi ostatnią stronę. Celowo sięgnęłam po nią tuż przed Bożym Narodzeniem, bo chciałam jeszcze bardziej wczuć się w klimat. Gwarantuję Wam jednak, że fabule dacie się ponieść nawet w upalne lato, bo Knedler jak zwykle pisze tak, że jak już się zacznie czytać, to nie można przestać.
Już na samym początku dostajemy od Autorki wyraźne sygnały, że przed nami powieść w stylu Agathy Christie. I faktycznie: „żadnych ekwilibrystycznych opisów trupa (…), nikt nikogo przez pół książki nie goni. Z rzadka też bohaterowie dają sobie po gębach”. Jest morderstwo, a nawet dwa, a potem szczegółowe rozpracowywanie potencjalnych podejrzanych, obserwowanie, podsłuchiwanie, łączenie faktów i wyciąganie wniosków. Raczej na spokojnie (co wcale nie znaczy, że nudno), bez krwawych opisów czy nagłych zwrotów (choć w kilku momentach na pewno wykrzykniecie: wow!). Z logicznym, ale i zaskakującym oraz w pełni satysfakcjonującym zakończeniem. Dla mnie to była bardzo miła odmiana, bo choć „brutalne” kryminały czytać bardzo lubię, od czasu do czasu mam też ochotę pogłówkować w stylu panny Marple czy Herkulesa Poirota.
To, co jeszcze wyróżnia tę powieść, to świetnie skonstruowani bohaterowie, których mamy okazję poznać naprawdę dokładnie, a także humor – czasem zaśmiewałam się w głos, zwłaszcza gdy to akcji wkraczali trochę przewrażliwiony podinspektor Romanowski i wymądrzający się detektyw Suzin (zresztą już sam sposób, w jaki znajdują się w pensjonacie, wywołuje szeroki uśmiech na twarzy).
Bardzo liczę na to, że jeszcze kiedyś będę mogła wspólnie z Romanowskim i Suzinem rozwiązać jakąś zagadkę. Jest nadzieja, bo… zresztą sami przeczytajcie.
Kasia Sosnowicz, www.sieczyta.com.pl
Już na samym początku dostajemy od Autorki wyraźne sygnały, że przed nami powieść w stylu Agathy Christie. I faktycznie: „żadnych ekwilibrystycznych opisów trupa (…), nikt nikogo przez pół książki nie goni. Z rzadka też bohaterowie dają sobie po gębach”. Jest morderstwo, a nawet dwa, a potem szczegółowe rozpracowywanie potencjalnych podejrzanych, obserwowanie, podsłuchiwanie, łączenie faktów i wyciąganie wniosków. Raczej na spokojnie (co wcale nie znaczy, że nudno), bez krwawych opisów czy nagłych zwrotów (choć w kilku momentach na pewno wykrzykniecie: wow!). Z logicznym, ale i zaskakującym oraz w pełni satysfakcjonującym zakończeniem. Dla mnie to była bardzo miła odmiana, bo choć „brutalne” kryminały czytać bardzo lubię, od czasu do czasu mam też ochotę pogłówkować w stylu panny Marple czy Herkulesa Poirota.
To, co jeszcze wyróżnia tę powieść, to świetnie skonstruowani bohaterowie, których mamy okazję poznać naprawdę dokładnie, a także humor – czasem zaśmiewałam się w głos, zwłaszcza gdy to akcji wkraczali trochę przewrażliwiony podinspektor Romanowski i wymądrzający się detektyw Suzin (zresztą już sam sposób, w jaki znajdują się w pensjonacie, wywołuje szeroki uśmiech na twarzy).
Bardzo liczę na to, że jeszcze kiedyś będę mogła wspólnie z Romanowskim i Suzinem rozwiązać jakąś zagadkę. Jest nadzieja, bo… zresztą sami przeczytajcie.
Kasia Sosnowicz, www.sieczyta.com.pl
Natalia Świętonowska | (13.12.2018) |
Lektura tej książki była moim pierwszym w życiu spotkaniem z twórczością pani Magdaleny Knedler. Choć ta pozycja bardzo skojarzyła mi się z Niechcianym gościem, którego recenzowałam jakiś już czas temu, to postanowiłam nie pisać w tej recenzji o podobieństwach i różnicach między tymi dwiema książkami. Jesteście ciekawi, czy spodobała mi się ta książka? Zapraszam do recenzji.
Olgę Mierzwińską poznajemy już na samym początku. Jest to sympatyczna, pomocna i pełna energii młoda kobieta, która, no cóż. Ma pecha z tymi trupami. Najpierw znaleziony topielec w wannie, a następnie zwłoki w lesie. Kobieta zdecydowanie na to się nie pisała. Miał być spokojny urlop, w cichym miejscu z dala od całego zła, a tu proszę. Nie zazdroszczę jej ani trochę. Muszę jednak przyznać, że ta bohaterka wzbudziła we mnie sympatię, w przeciwieństwie do pozostałych mieszkańców pensjonatu.
Moim ulubieńcem mógłby zostać pan Inglot (nie, to nie on założył markę kosmetyczną), który jest polonistą i uwielbia czytać. I w normalnych warunkach prawdopodobnie tak by się stało, jednak tutaj mnie irytował. Niby nie robił nic złego, siedział tylko na stołku i czytał, nikomu nie przeszkadzał, ale... Irytował mnie swoją ciapowatością. Tak po prostu.
Hmm, do tych denerwujących mnie bohaterów mogę śmiało również zaliczyć właściciela pensjonatu. Denerwował mnie tak naprawdę samą swoją postawą. Z jednej strony przykładny gospodarz, troszczący się o dobro gości, ale z drugiej strony taki święty nie jest. To, czego dopuścił się wobec swojej żony jest jak dla mnie niewybaczalne, ale o tym dowiecie się dopiero podczas lektury.
Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki. Bałam się, że pani Knedler będzie używała wyszukanych i dość trudnych słów oraz, że ta powieść zwyczajnie okaże się słaba. Jednak już po kilku stronach okazało się, że autorka posługuje się nie tylko potocznym językiem, ale i ma poczucie humoru, które totalnie trafia w mój gust.
Sama historia jest naprawdę wciągająca i po pewnym czasie sama zgłupiałam, ponieważ nie wiedziałam już kogo mam podejrzewać. Autorka niby nam coś tam sugeruje, żebyśmy zwrócili uwagę na tą czy tamtego, ale jednak niby nic nie zdradza i to mi się naprawdę spodobało. Uwielbiam, kiedy książki mnie zaskakują, więc każde takie niby celowe, niby nie wprowadzenie w błąd, było dla mnie czymś super. Brzmię jak popapraniec, ale co ja poradzę, że tak mam?
Powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Pierwsze spotkanie z Magdaleną Knedler uważam za naprawdę udane. Mnie ta powieść zdecydowanie umiliła kilka ostatnich wieczorów i myślę, że Wam również może je umilić. To jak, przekonałam Was? ;)
Olgę Mierzwińską poznajemy już na samym początku. Jest to sympatyczna, pomocna i pełna energii młoda kobieta, która, no cóż. Ma pecha z tymi trupami. Najpierw znaleziony topielec w wannie, a następnie zwłoki w lesie. Kobieta zdecydowanie na to się nie pisała. Miał być spokojny urlop, w cichym miejscu z dala od całego zła, a tu proszę. Nie zazdroszczę jej ani trochę. Muszę jednak przyznać, że ta bohaterka wzbudziła we mnie sympatię, w przeciwieństwie do pozostałych mieszkańców pensjonatu.
Moim ulubieńcem mógłby zostać pan Inglot (nie, to nie on założył markę kosmetyczną), który jest polonistą i uwielbia czytać. I w normalnych warunkach prawdopodobnie tak by się stało, jednak tutaj mnie irytował. Niby nie robił nic złego, siedział tylko na stołku i czytał, nikomu nie przeszkadzał, ale... Irytował mnie swoją ciapowatością. Tak po prostu.
Hmm, do tych denerwujących mnie bohaterów mogę śmiało również zaliczyć właściciela pensjonatu. Denerwował mnie tak naprawdę samą swoją postawą. Z jednej strony przykładny gospodarz, troszczący się o dobro gości, ale z drugiej strony taki święty nie jest. To, czego dopuścił się wobec swojej żony jest jak dla mnie niewybaczalne, ale o tym dowiecie się dopiero podczas lektury.
Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki. Bałam się, że pani Knedler będzie używała wyszukanych i dość trudnych słów oraz, że ta powieść zwyczajnie okaże się słaba. Jednak już po kilku stronach okazało się, że autorka posługuje się nie tylko potocznym językiem, ale i ma poczucie humoru, które totalnie trafia w mój gust.
Sama historia jest naprawdę wciągająca i po pewnym czasie sama zgłupiałam, ponieważ nie wiedziałam już kogo mam podejrzewać. Autorka niby nam coś tam sugeruje, żebyśmy zwrócili uwagę na tą czy tamtego, ale jednak niby nic nie zdradza i to mi się naprawdę spodobało. Uwielbiam, kiedy książki mnie zaskakują, więc każde takie niby celowe, niby nie wprowadzenie w błąd, było dla mnie czymś super. Brzmię jak popapraniec, ale co ja poradzę, że tak mam?
Powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Pierwsze spotkanie z Magdaleną Knedler uważam za naprawdę udane. Mnie ta powieść zdecydowanie umiliła kilka ostatnich wieczorów i myślę, że Wam również może je umilić. To jak, przekonałam Was? ;)
VeryLittle BookNerd | (24.12.2018) |
Osoby, który postanowiły spędzić święta Bożego Narodzenia w ukrytym w lesie pensjonacie Mścigniew, nie spodziewały się, że ich błogi wypoczynek zakłóci znaleziony w wannie trup. Wszystko wyglądało na nieszczęśliwy wypadek, ale sprawa zaczyna robić się jednak nieco bardziej poważna, gdy Olga, ta sama dziewczyna, która znalazła pierwsze zwłoki, odkrywa w lesie kolejne. Tego nie można już uznać za przypadek. Do akcji wkracza policjant Romanowski, który zabiera ze sobą prywatnego detektywa Suzina i przyjeżdża do pensjonatu, gdzie próbuje ustalić tożsamość mordercy, podając się za zwyczajnego gościa.
Ta książka spodobała mi się już od pierwszych stron i na szczęście wrażenie to utrzymało się do samego końca. Co najważniejsze, nie sposób domyślić się, kto jest mordercą. Podejrzanym jest każdy z gości, a także właściciel, jego żona, kucharka, sprzątaczka i pielęgniarka, więc nie da się ukryć, że grono to jest całkiem spore. Romanowski, Suzin i Olga prowadzą śledztwo, zastanawiając się, która z obecnych w pensjonacie osób mogła popełnić zbrodnię. Główni bohaterowie od samego początku zdobyli moją sympatię, ale poza nimi postaci w tej książce jest jeszcze bardzo wiele, a o każdej z nich stopniowo dowiadujemy się coraz więcej. Niesamowicie podoba mi się to, że nawet te drugoplanowe postacie są niezwykle wyraziste, czymś się wyróżniają, mają swoją historię.
Uwierzcie mi, dawno nie czytałam tak przyjemnie napisanej książki. W tym względzie nie jest to typowy kryminał – atmosfera nie jest ciężka i poważna, wręcz przeciwnie. Autorka podeszła do tematu bardziej na luzie, a jej bohaterowie wiedzą, co to poczucie humoru.
Klimat świąteczny może nie jest dominujący w tej książce, ale stanowi przyjemne tło dla całej historii. Jeśli macie ochotę na jakąś książkę, która tematycznie wpasuje się w świąteczny czas, ale jednocześnie macie dość uroczych obyczajówek czy romansideł, „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” jest pozycją dla was. Ta książka jest wciągająca, pełna genialnie wykreowanych bohaterów, nie brak w niej humoru, a do tego świetnie łączy świąteczny klimat z tajemniczym morderstwem. Tak, tak się da - zapewniam, że czegoś takiego jeszcze nie czytaliście!
Ta książka spodobała mi się już od pierwszych stron i na szczęście wrażenie to utrzymało się do samego końca. Co najważniejsze, nie sposób domyślić się, kto jest mordercą. Podejrzanym jest każdy z gości, a także właściciel, jego żona, kucharka, sprzątaczka i pielęgniarka, więc nie da się ukryć, że grono to jest całkiem spore. Romanowski, Suzin i Olga prowadzą śledztwo, zastanawiając się, która z obecnych w pensjonacie osób mogła popełnić zbrodnię. Główni bohaterowie od samego początku zdobyli moją sympatię, ale poza nimi postaci w tej książce jest jeszcze bardzo wiele, a o każdej z nich stopniowo dowiadujemy się coraz więcej. Niesamowicie podoba mi się to, że nawet te drugoplanowe postacie są niezwykle wyraziste, czymś się wyróżniają, mają swoją historię.
Uwierzcie mi, dawno nie czytałam tak przyjemnie napisanej książki. W tym względzie nie jest to typowy kryminał – atmosfera nie jest ciężka i poważna, wręcz przeciwnie. Autorka podeszła do tematu bardziej na luzie, a jej bohaterowie wiedzą, co to poczucie humoru.
Klimat świąteczny może nie jest dominujący w tej książce, ale stanowi przyjemne tło dla całej historii. Jeśli macie ochotę na jakąś książkę, która tematycznie wpasuje się w świąteczny czas, ale jednocześnie macie dość uroczych obyczajówek czy romansideł, „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” jest pozycją dla was. Ta książka jest wciągająca, pełna genialnie wykreowanych bohaterów, nie brak w niej humoru, a do tego świetnie łączy świąteczny klimat z tajemniczym morderstwem. Tak, tak się da - zapewniam, że czegoś takiego jeszcze nie czytaliście!
Anna Rydzewska | (27.12.2018) |
Większość świątecznych lektur to wzruszające, czasem trochę ckliwe, romantyczne opowieści o magii Bożego Narodzenia, w czasie którego wszystko jest możliwe. Książka Magdaleny Knedler to ich całkowite przeciwieństwo, tu święta tworzą idealną otoczkę dla tajemniczych morderstw, jakich rozwikłanie wcale nie będzie łatwym zadaniem. Już sama okładka rozpaliła moją wyobraźnię, a znajomość pióra autorki sprawiła, że z ogromną ciekawością sięgnęłam po tę pozycję. Czy detektywistyczna powieść polskiej pisarki rzeczywiście jest na poziomie dzieł utalentowanej Agathy Christie?
Akcja książki zbudowana jest wokół zagadki morderstwa popełnionego w przytulnym, odległym pensjonacie, do którego zjechali się goście pragnący spokoju i prywatności. Niestety, ich życzenia w zaistniałych okolicznościach nie mają szans się spełnić. Oczywiste jest bowiem, że zbrodni dopuścił się ktoś z mieszkańców gościńca. Gdy ginie kolejna osoba, atmosfera robi się jeszcze bardziej niepokojąca. Nikt przecież nie może opuścić pensjonatu, gdyż może to wzbudzić podejrzenia, zatem wszyscy udają spokojnych i wzajemnie mierzą się podejrzliwym wzrokiem. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że wizja spokojnego Bożego Narodzenia staje się z każdym dniem bardziej nierealna, a świąteczny klimat został skutecznie zagrzebany. Nie odbuduje go nawet właściciel pensjonatu, który już na siłę próbuje stworzyć świąteczną, magiczną atmosferę, jaka w zasiniałych warunkach nie tylko nie udziela się nikomu, ale nawet przeszkadza.
Fundamentami tej powieści są misternie skonstruowana intryga oraz zawiesista, ciasna atmosfera. Wszystko rozgrywa się na niewielkiej przestrzeni, osoby z zewnątrz nie są zamieszane, zabójcą jest ktoś spośród gości. Dość szybko przekonujemy się, że każdy oszukuje, nie sposób więc odnaleźć motyw. Nakreślone postacie są nietuzinkowe, różnorodne, każdy z nich od czegoś ucieka, ma coś na sumieniu, zatem każdy z nich może łgać, zrobi wiele, by chronić swoją prywatność. Co ciekawsze, pozorne błahostki mogą okazać się kluczem do rozwikłania zagadki, dlatego historia angażuje wszystkie zmysły, a chęć odnalezienia mordercy z każdą kolejną stroną staje się jeszcze silniejsza.
"Kiedy patrzysz na drugiego człowieka, nigdy tak do końca nie wiesz, co może zrobić, co naprawdę o tobie myśli i co zamierza. Nawet jeśli się wydaje, że jego intencje są szczere."
Całość przesiąknięta jest sekretami, niedomówieniami, kłamstwami, dlatego lektura wywołuje wiele intensywnych emocji, a napięcie stopniowo rośnie, zwłaszcza, że tajemnice bohaterów odkrywane są pomału. Czytelnik nie jest nawet w stanie przewidzieć, jak zagmatwane są losy postaci, dlatego zaskoczenie jest w tym wypadku stałym elementem.
Na uwagę zasługuje również lekkie i sugestywne pióro autorki, a także jej umiejętności zwodzenia czytelnika. Z niesłychaną lekkością bawi się ona z nim w kotka i myszkę, manipuluje, podsuwając pod nos pozorne rozwiązania, które po chwili okazują się całkowitą pomyłką. To wszystko sprawia, iż jest on w pełni zaangażowany w rozwikłanie zagadki i nim nie dotrze do finału, nie będzie w stanie przerwać lektury.
"Wszyscy kłamią. Ważne jest to, które kłamstwo ma dla nas znaczenie”.
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to niebanalna, wciągająca, zaskakująca powieść detektywistyczna, gdzie prym wiedzie misternie skonstruowana intryga. Początkowy brak motywu, ciasna, niepokojąca atmosfera, sieć precyzyjnych kłamstw, a w tle nie całkiem spokojne i magiczne święta. Jestem pewna, że pozycja Magdaleny Knedler zachwyci wszystkich fanów kryminałów Agathy Christie, zwłaszcza, że zakończenie naprawdę wbija w fotel, a całość dopieszczona jest dodatkowo nietuzinkowych humorem, dzięki czemu lektura jest niespotykaną przyjemnością. Polecam całym sercem!
Akcja książki zbudowana jest wokół zagadki morderstwa popełnionego w przytulnym, odległym pensjonacie, do którego zjechali się goście pragnący spokoju i prywatności. Niestety, ich życzenia w zaistniałych okolicznościach nie mają szans się spełnić. Oczywiste jest bowiem, że zbrodni dopuścił się ktoś z mieszkańców gościńca. Gdy ginie kolejna osoba, atmosfera robi się jeszcze bardziej niepokojąca. Nikt przecież nie może opuścić pensjonatu, gdyż może to wzbudzić podejrzenia, zatem wszyscy udają spokojnych i wzajemnie mierzą się podejrzliwym wzrokiem. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że wizja spokojnego Bożego Narodzenia staje się z każdym dniem bardziej nierealna, a świąteczny klimat został skutecznie zagrzebany. Nie odbuduje go nawet właściciel pensjonatu, który już na siłę próbuje stworzyć świąteczną, magiczną atmosferę, jaka w zasiniałych warunkach nie tylko nie udziela się nikomu, ale nawet przeszkadza.
Fundamentami tej powieści są misternie skonstruowana intryga oraz zawiesista, ciasna atmosfera. Wszystko rozgrywa się na niewielkiej przestrzeni, osoby z zewnątrz nie są zamieszane, zabójcą jest ktoś spośród gości. Dość szybko przekonujemy się, że każdy oszukuje, nie sposób więc odnaleźć motyw. Nakreślone postacie są nietuzinkowe, różnorodne, każdy z nich od czegoś ucieka, ma coś na sumieniu, zatem każdy z nich może łgać, zrobi wiele, by chronić swoją prywatność. Co ciekawsze, pozorne błahostki mogą okazać się kluczem do rozwikłania zagadki, dlatego historia angażuje wszystkie zmysły, a chęć odnalezienia mordercy z każdą kolejną stroną staje się jeszcze silniejsza.
"Kiedy patrzysz na drugiego człowieka, nigdy tak do końca nie wiesz, co może zrobić, co naprawdę o tobie myśli i co zamierza. Nawet jeśli się wydaje, że jego intencje są szczere."
Całość przesiąknięta jest sekretami, niedomówieniami, kłamstwami, dlatego lektura wywołuje wiele intensywnych emocji, a napięcie stopniowo rośnie, zwłaszcza, że tajemnice bohaterów odkrywane są pomału. Czytelnik nie jest nawet w stanie przewidzieć, jak zagmatwane są losy postaci, dlatego zaskoczenie jest w tym wypadku stałym elementem.
Na uwagę zasługuje również lekkie i sugestywne pióro autorki, a także jej umiejętności zwodzenia czytelnika. Z niesłychaną lekkością bawi się ona z nim w kotka i myszkę, manipuluje, podsuwając pod nos pozorne rozwiązania, które po chwili okazują się całkowitą pomyłką. To wszystko sprawia, iż jest on w pełni zaangażowany w rozwikłanie zagadki i nim nie dotrze do finału, nie będzie w stanie przerwać lektury.
"Wszyscy kłamią. Ważne jest to, które kłamstwo ma dla nas znaczenie”.
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to niebanalna, wciągająca, zaskakująca powieść detektywistyczna, gdzie prym wiedzie misternie skonstruowana intryga. Początkowy brak motywu, ciasna, niepokojąca atmosfera, sieć precyzyjnych kłamstw, a w tle nie całkiem spokojne i magiczne święta. Jestem pewna, że pozycja Magdaleny Knedler zachwyci wszystkich fanów kryminałów Agathy Christie, zwłaszcza, że zakończenie naprawdę wbija w fotel, a całość dopieszczona jest dodatkowo nietuzinkowych humorem, dzięki czemu lektura jest niespotykaną przyjemnością. Polecam całym sercem!
Lubię To Czytam | (15.12.2020) |
Świąteczny urlop w uroczym pensjonacie pośrodku lasu, tylko na reklamie ten opis wygląda dobrze i zachęcająco. Każdy z urlopowiczów skusił się na obiecywany spokój, miłą atmosferę i ciszę. Wszystko się zmienia, kiedy na kilka dni przed świętami, jedna z kobiet wynajmujących pokój znajduje martwego mężczyznę w wannie. Do akcji wkracza podinspektor z zamiłowaniem do dziwnych, a jednocześnie wyjątkowych krawatów oraz jego stary przyjaciel. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy ta sama kobieta znajduje kolejne zwłoki.
Podczas przesłuchania i sprawdzania alibi poszczególnych osób, wychodzą na jaw mniejsze bądź większe grzeszki pensjonariuszy. Nikt z obecnie zgromadzonych w pensjonacie nie jest szczery w opowieści o swojej przeszłości. Kto więc kłamie? Wszyscy, jak sam podinspektor mówi, czyje kłamstwo jest największe i najbardziej istotne? Bardzo dużo wątków i poszlak znajduje swoje miejsce w przeszłości bohaterów, mogą one jednak mocno rzutować na aktualne wydarzenia. Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla zachowania pozorów?
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" nawiązuje w swojej formie oraz przebiegu akcji do książek Agathy Christie. Autorka sama wskazuje powiązania oraz inspiracje w bardziej bądź mniej widoczny sposób. Książkę czyta się dobrze, szybko, z zainteresowaniem. Podrzucane poszlaki mogą wskazywać na liczne powiązanie, nie mówiąc o niczym wprost. Kiedy Czytelnik zaczyna się domyślać, kto jest winnym zaistniałej sytuacji, czuje się w pełni usatysfakcjonowany przebiegiem policyjnych działań. Akcję charakteryzuje swego rodzaju zastój, wydaje się jakby śledztwo utknęło w miejscu, co również jest charakterystycznym elementem książek Christie.
Bohaterowie są postaciami charakterystycznymi, tworzącymi ciekawą, różnorodną zbiorowość. Nie stapiają się ze sobą, można ich łatwo rozróżnić. Każdy z nich ma coś do ukrycia, prowadzi grę, gdzie zwycięzcą może być tylko jedna ze stron. W swojej nieświadomości, a czasami świadomie i z premedytacja podrzucają tropy, które naprowadzają Czytelnika, podinspektora, detektywa oraz Olgę na właściwe tory.
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" podobało mi się. Jest to idealna książka na długie zimowe wieczory. Napisana lekko, w klimacie świątecznym, kryminał w stylu Agathy Christie. Polecam!
Podczas przesłuchania i sprawdzania alibi poszczególnych osób, wychodzą na jaw mniejsze bądź większe grzeszki pensjonariuszy. Nikt z obecnie zgromadzonych w pensjonacie nie jest szczery w opowieści o swojej przeszłości. Kto więc kłamie? Wszyscy, jak sam podinspektor mówi, czyje kłamstwo jest największe i najbardziej istotne? Bardzo dużo wątków i poszlak znajduje swoje miejsce w przeszłości bohaterów, mogą one jednak mocno rzutować na aktualne wydarzenia. Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla zachowania pozorów?
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" nawiązuje w swojej formie oraz przebiegu akcji do książek Agathy Christie. Autorka sama wskazuje powiązania oraz inspiracje w bardziej bądź mniej widoczny sposób. Książkę czyta się dobrze, szybko, z zainteresowaniem. Podrzucane poszlaki mogą wskazywać na liczne powiązanie, nie mówiąc o niczym wprost. Kiedy Czytelnik zaczyna się domyślać, kto jest winnym zaistniałej sytuacji, czuje się w pełni usatysfakcjonowany przebiegiem policyjnych działań. Akcję charakteryzuje swego rodzaju zastój, wydaje się jakby śledztwo utknęło w miejscu, co również jest charakterystycznym elementem książek Christie.
Bohaterowie są postaciami charakterystycznymi, tworzącymi ciekawą, różnorodną zbiorowość. Nie stapiają się ze sobą, można ich łatwo rozróżnić. Każdy z nich ma coś do ukrycia, prowadzi grę, gdzie zwycięzcą może być tylko jedna ze stron. W swojej nieświadomości, a czasami świadomie i z premedytacja podrzucają tropy, które naprowadzają Czytelnika, podinspektora, detektywa oraz Olgę na właściwe tory.
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" podobało mi się. Jest to idealna książka na długie zimowe wieczory. Napisana lekko, w klimacie świątecznym, kryminał w stylu Agathy Christie. Polecam!
Klaudia Wycisk | (24.12.2020) |
Książka „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” Magdaleny Knedler od razu przyciągnęła moją uwagę okładką. Wygląda bardzo świątecznie, dopóki nie zauważy się czaszek we wzorze
Małgosia Brzeska | (27.12.2020) |
Owszem, nie całkiem białe było to Boże Narodzenie … A jakie? Tajemnicze, nastrojowe i zaskakujące. Magdalena Knedler po raz kolejny przekonała mnie, że potrafi stworzyć niesamowity i nie zawsze jednoznaczny klimat dla swoich powieści. Nigdy mnie nie zawiodła, a już kilka jej powieści mam za sobą. Każda z nich to zawsze niespodzianka dla czytelnika, który nie wie i nie domyśla się, co się skrywa za przyciągającą wzrok okładką … Wydawać by się mogło, że będą urocze święta, spowite białym runem, z delikatnie brzmiącymi w tle kolędami i uroczystą kolacją wigilijną …
W środku spokojnego lasu, w ukrytym głęboko pensjonacie Mścigniew, tuż przed świętami, zostają znalezione w wannie zwłoki jednego z gości, Niemca Heinego Steinera. I czar i magia świąt prysły … Goście pensjonatu przybyli z zamiarem odpoczynku od zgiełku dnia codziennego, mając na uwadze chęć oderwania się od problemów i kłopotów, a tutaj taka niespodzianka. Gdy się okazuje, że nikt obcy nie przebywał na terenie ośrodka, teoretycznie każdy z gości staje się potencjalnym podejrzanym. Ale jaki miałby motyw? Przecież gościa z Niemiec nikt wcześniej nie znał, więc tym bardziej trudno typować sprawcę i powód tego czynu …
Dochodzenie prowadzi miejscowy policjant wraz ze swoim przyjacielem, którzy zamieszkują w pensjonacie jako goście, nie odkrywając swojej tożsamości. Wypytują, przyglądają się mieszkańcom pensjonatu, obserwują uważnie, prowokują. Ta ich misterna praca wywołuje momentami u nas uśmiech, ich nieporadność i nietypowy sposób pracy mogą sprawiać całkiem przyjemne wrażenie.
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to misternie skonstruowana fabuła, z wątkiem kryminalnym, ale takim delikatnym i subtelnym, nie emanującym brutalnością czy krwawymi scenami. Można śmiało stwierdzić, że jego charakter gubi się w tej magicznej i nastrojowej świątecznej scenerii. Autorka zdradza nam kulisy pracy śledczych, które często przyjmujemy z przymrużeniem oka. Nie brakuje szczypty ironii i sarkazmu w tej pachnącej piernikami fabule. Ta powieść – to w mojej ocenie – typowy kryminał sytuacyjny, gdzie krąg osób podejrzanych jest zamknięty i ograniczony liczbowo. Cała akcja odbywa się w tym gronie zwykłych ludzi, z których tak naprawdę każdy w tym pensjonacie szukał azylu przed złem, niesprawiedliwością losu, problemami osobistymi i zawodowymi, a nawet przed samym sobą. Autorka prezentuje wachlarz bohaterów, misternie ukazując na tej grupie ludzi przekrój naszego społeczeństwa, zabieganego i nawet na święta nie potrafiącego zapomnieć o pracy, biznesach czy niewiernym partnerze. Każdy z nas zapewne potrafi w swoim gronie wskazać osoby, które można by zamienić miejscami z bohaterami.
Wielkim atutem tej powieści są normalni i rzeczywiści bohaterowie, tacy, jakich na co dzień spotykamy w swoim życiu. Widzimy prawdziwą twarz tych ludzi, obdartą z maski fałszu i zakłamania. Tam, w leśnej głuszy, są sobą, nic nie ukrywają, pokazują swoje prawdziwe oblicze. Nie zawsze ciepłe i dobre, ale naturalne, nie wymuszone i nie ukrywane. Liczne i niezliczone zwroty akcji przyprawiają o zawrót głowy. Już może się wydawać, że sprawcą jest ten wytypowany przez nas, gdy niespodziewanie pojawiają się celowo zasiane w nas wątpliwości i nasze teoria traci rację bytu. I zaczynamy wszystko do nowa. Ileż to było w tej powieści takich zwrotów …
Tę powieść czyta się szybko, z wielkim zaciekawieniem, tym bardziej, że nastrój i zapach świąt tylko nas pozytywnie nastrajają. I intrygujący wątek, który nie daje wytchnienia do ostatniej chwili. Niby prosty i oczywisty … Ale im coś jest bardziej oczywiste i pewne, tym bardziej skomplikowane i nieprzewidywalne. O czym przekonała mnie Magdalena Knedler.
Sięgnijcie po tę powieść jeszcze teraz, aby podwójnie przeżyć świąteczny klimat. Następna taka okazja może się trafić dopiero za rok … Nie warto zwlekać i czekać … To trzeba przeżyć tu i teraz, w leśnym pensjonacie Mścigniew, w okolicach pięknych okolicznych jezior ...
W środku spokojnego lasu, w ukrytym głęboko pensjonacie Mścigniew, tuż przed świętami, zostają znalezione w wannie zwłoki jednego z gości, Niemca Heinego Steinera. I czar i magia świąt prysły … Goście pensjonatu przybyli z zamiarem odpoczynku od zgiełku dnia codziennego, mając na uwadze chęć oderwania się od problemów i kłopotów, a tutaj taka niespodzianka. Gdy się okazuje, że nikt obcy nie przebywał na terenie ośrodka, teoretycznie każdy z gości staje się potencjalnym podejrzanym. Ale jaki miałby motyw? Przecież gościa z Niemiec nikt wcześniej nie znał, więc tym bardziej trudno typować sprawcę i powód tego czynu …
Dochodzenie prowadzi miejscowy policjant wraz ze swoim przyjacielem, którzy zamieszkują w pensjonacie jako goście, nie odkrywając swojej tożsamości. Wypytują, przyglądają się mieszkańcom pensjonatu, obserwują uważnie, prowokują. Ta ich misterna praca wywołuje momentami u nas uśmiech, ich nieporadność i nietypowy sposób pracy mogą sprawiać całkiem przyjemne wrażenie.
Nie całkiem białe Boże Narodzenie to misternie skonstruowana fabuła, z wątkiem kryminalnym, ale takim delikatnym i subtelnym, nie emanującym brutalnością czy krwawymi scenami. Można śmiało stwierdzić, że jego charakter gubi się w tej magicznej i nastrojowej świątecznej scenerii. Autorka zdradza nam kulisy pracy śledczych, które często przyjmujemy z przymrużeniem oka. Nie brakuje szczypty ironii i sarkazmu w tej pachnącej piernikami fabule. Ta powieść – to w mojej ocenie – typowy kryminał sytuacyjny, gdzie krąg osób podejrzanych jest zamknięty i ograniczony liczbowo. Cała akcja odbywa się w tym gronie zwykłych ludzi, z których tak naprawdę każdy w tym pensjonacie szukał azylu przed złem, niesprawiedliwością losu, problemami osobistymi i zawodowymi, a nawet przed samym sobą. Autorka prezentuje wachlarz bohaterów, misternie ukazując na tej grupie ludzi przekrój naszego społeczeństwa, zabieganego i nawet na święta nie potrafiącego zapomnieć o pracy, biznesach czy niewiernym partnerze. Każdy z nas zapewne potrafi w swoim gronie wskazać osoby, które można by zamienić miejscami z bohaterami.
Wielkim atutem tej powieści są normalni i rzeczywiści bohaterowie, tacy, jakich na co dzień spotykamy w swoim życiu. Widzimy prawdziwą twarz tych ludzi, obdartą z maski fałszu i zakłamania. Tam, w leśnej głuszy, są sobą, nic nie ukrywają, pokazują swoje prawdziwe oblicze. Nie zawsze ciepłe i dobre, ale naturalne, nie wymuszone i nie ukrywane. Liczne i niezliczone zwroty akcji przyprawiają o zawrót głowy. Już może się wydawać, że sprawcą jest ten wytypowany przez nas, gdy niespodziewanie pojawiają się celowo zasiane w nas wątpliwości i nasze teoria traci rację bytu. I zaczynamy wszystko do nowa. Ileż to było w tej powieści takich zwrotów …
Tę powieść czyta się szybko, z wielkim zaciekawieniem, tym bardziej, że nastrój i zapach świąt tylko nas pozytywnie nastrajają. I intrygujący wątek, który nie daje wytchnienia do ostatniej chwili. Niby prosty i oczywisty … Ale im coś jest bardziej oczywiste i pewne, tym bardziej skomplikowane i nieprzewidywalne. O czym przekonała mnie Magdalena Knedler.
Sięgnijcie po tę powieść jeszcze teraz, aby podwójnie przeżyć świąteczny klimat. Następna taka okazja może się trafić dopiero za rok … Nie warto zwlekać i czekać … To trzeba przeżyć tu i teraz, w leśnym pensjonacie Mścigniew, w okolicach pięknych okolicznych jezior ...
Ewelina Górowska | (30.12.2020) |
Czytając opowiadania napisane przez panią Magdalenę do kilku antologii, byłam bardzo ciekawa jej "szerszej" twórczości. Na pierwszy raz wybrałam więc książkę zdecydowanie na czasie, a przy okazji mój ulubiony gatunek, czyli "Nie całkiem białe Boże Narodzenie".
Nie zawiodłam się, choć przyznam szczerze, że nie nazwałabym tej powieści kryminałem. Powiecie pewnie, że się czepiam, bo wprawdzie mamy trupa, baa nawet dwa, jest śledztwo i podejrzani, ale cała atmosfera stworzona wokół fabuły przypomina mi raczej komedię kryminalną- przy niektórych scenach płakałam wręcz ze śmiechu (pewna akcja w lesie, rozwaliła mnie totalnie na łopatki).
Autorka stworzyła fantastyczne postacie. Każda z nich jest inna i wyjątkowa, każda z nich skrywa mroczne sekrety, boryka się z większymi lub mniejszymi kłopotami, jednak nie daje tego po sobie poznać. Bohaterowie są niezwykle charyzmatyczni i kolorowi a ich wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice wychodzą na jaw w trakcie żmudnego śledztwa, które w pewnym momencie wychodzi poza granice kraju, o każdym z mieszkańców pensjonatu dowiadujemy się zaskakujących rzeczy. Każdy odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie.
Akcja całości może nie jest brawurowa, ale bardzo wciąga, intryguje i zaskakuje w odpowiednich momentach.
Autorka doskonale buduje napięcie, a wprowadzone przez nią niedopowiedzenia i nagłe zwroty nie pozwalają przez długi czas, połapać się kto jest prawdziwym mordercą. Osobiście zostałam zaskoczona, bo spodziewałam się, że będzie to zupełnie inna postać.
Mam tylko problem z zakończeniem, chodzi mi dokładnie o relację Olgi i Grzegorza, między którymi działa się jakaś swoista chemia, można to było bardziej rozbudować, ale jest to zupełnie subiektywna ocena więc absolutnie nie zwracajcie uwagi na to zdanie ;)
Bardzo przypadł mi do gustu styl pisarski i język, którego używa pani Magdalena. Barwne i szczegółowe opisy pozwalają łatwo wyobrazić sobie klimat danej sytuacji, wczuć się w emocje bohaterów, poznać autentyczne miejsca. Dzięki temu powieść żyje i każdy z czytelników może ją interpretować na swój sposób.
Cieszę się, że ta powieść trafiła w moje ręce, z wielką przyjemnością sięgnę po inne powieści pani Magdaleny.
Czy polecam?
Jeśli poszukujecie mrocznego i brutalnego kryminału, odpuśćcie... ale jeśli chcecie spędzić czas z zagadką kryminalną, a przy okazji dobrze się bawić, polecam z całego serca.
POLECAM...
Nie zawiodłam się, choć przyznam szczerze, że nie nazwałabym tej powieści kryminałem. Powiecie pewnie, że się czepiam, bo wprawdzie mamy trupa, baa nawet dwa, jest śledztwo i podejrzani, ale cała atmosfera stworzona wokół fabuły przypomina mi raczej komedię kryminalną- przy niektórych scenach płakałam wręcz ze śmiechu (pewna akcja w lesie, rozwaliła mnie totalnie na łopatki).
Autorka stworzyła fantastyczne postacie. Każda z nich jest inna i wyjątkowa, każda z nich skrywa mroczne sekrety, boryka się z większymi lub mniejszymi kłopotami, jednak nie daje tego po sobie poznać. Bohaterowie są niezwykle charyzmatyczni i kolorowi a ich wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice wychodzą na jaw w trakcie żmudnego śledztwa, które w pewnym momencie wychodzi poza granice kraju, o każdym z mieszkańców pensjonatu dowiadujemy się zaskakujących rzeczy. Każdy odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie.
Akcja całości może nie jest brawurowa, ale bardzo wciąga, intryguje i zaskakuje w odpowiednich momentach.
Autorka doskonale buduje napięcie, a wprowadzone przez nią niedopowiedzenia i nagłe zwroty nie pozwalają przez długi czas, połapać się kto jest prawdziwym mordercą. Osobiście zostałam zaskoczona, bo spodziewałam się, że będzie to zupełnie inna postać.
Mam tylko problem z zakończeniem, chodzi mi dokładnie o relację Olgi i Grzegorza, między którymi działa się jakaś swoista chemia, można to było bardziej rozbudować, ale jest to zupełnie subiektywna ocena więc absolutnie nie zwracajcie uwagi na to zdanie ;)
Bardzo przypadł mi do gustu styl pisarski i język, którego używa pani Magdalena. Barwne i szczegółowe opisy pozwalają łatwo wyobrazić sobie klimat danej sytuacji, wczuć się w emocje bohaterów, poznać autentyczne miejsca. Dzięki temu powieść żyje i każdy z czytelników może ją interpretować na swój sposób.
Cieszę się, że ta powieść trafiła w moje ręce, z wielką przyjemnością sięgnę po inne powieści pani Magdaleny.
Czy polecam?
Jeśli poszukujecie mrocznego i brutalnego kryminału, odpuśćcie... ale jeśli chcecie spędzić czas z zagadką kryminalną, a przy okazji dobrze się bawić, polecam z całego serca.
POLECAM...
kasia Sapierzynska | (4.01.2021) |
"...- Może kłamać - powiedział zdecydowanie. Romanowski oparł dłonie na blacie biurka. - Wszyscy mogą. I pewnie wszyscy kłamią. Ważne jest to, czyje kłamstwo ma dla nas znaczenie..."
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to prawdziwa gratka dla miłośników kryminałów Agathy Christie. Akcja dzieje się w pensjonacie Mścigniew w czasie oczywiście świąt Bożego Narodzenia. Pensjonat prowadzi Tomasz Malanowski, człowiek pracowity i rzetelny. Oprócz pensjonatu, który i tak nie przynosi spodziewanych dochodów, pan Tomasz zmaga się również z chorobą swojej ukochanej żony. W okresie świątecznym w Mścigniewie robi się tłoczno. Przybywa wielu gości, m.in znana niegdyś aktorka, zdolny neurolog wraz z synem, pewien Niemiec, zaczytany polonista, małżeństwo dbające aż do przesady o zdrowie oraz były, nawrócony alkoholik i dwie młode kobiety.
Już na samym początku dochodzi do dziwnego śmiertelnego wypadku. Policja podejrzewa morderstwo, jednak nikt nie mówi o tym głośno. W bardzo krótkim czasie jedna z kobiet znajduje w lesie otaczającym posiadłość kolejne zwłoki. Do pensjonatu przyjeżdża więc jeszcze dwóch gości; policjant i prywatny detektyw. Mężczyźni od razu znajdują potwierdzenie swych podejrzeń. Niemiec, który okazuje się finalnie być Austriakiem został zamordowany, a mordercą jest ktoś z gości lub obsługi pensjonatu.
Każdy teoretycznie mógłby być winny. Jednak żeby odkryć tożsamość mordercy warto odnaleźć motyw. Kto jednak miałby powód zabić Wiedeńczyka i miejscowego kłusownika? Wydaje się, że nikt żadnej z ofiar wcześniej nie znał. Niemniej każdy z nich coś ukrywa i ma powody by mijać się z prawdą. Dlaczego wszyscy goście zdecydowali się spędzić te najbardziej rodzinne święta w miejscowości na końcu świata, z dala od swoich bliskich?
Klimatem powieść ta bardzo przypomina te, które wyszły z pod pióra królowej kryminałów. Osobiście taka atmosfera bardzo mi przypadła do gustu. Zanim sięgnęłam po książkę spotkałam się z różnymi zarzutami i niepochlebnymi recenzjami. Moja opinia jednak nie może być inna niż pozytywna, ponieważ lektura ta zapewniła mi dobrą rozrywkę na kilka wieczorów.
Ze swojej strony gorąco polecam.
"Nie całkiem białe Boże Narodzenie" to prawdziwa gratka dla miłośników kryminałów Agathy Christie. Akcja dzieje się w pensjonacie Mścigniew w czasie oczywiście świąt Bożego Narodzenia. Pensjonat prowadzi Tomasz Malanowski, człowiek pracowity i rzetelny. Oprócz pensjonatu, który i tak nie przynosi spodziewanych dochodów, pan Tomasz zmaga się również z chorobą swojej ukochanej żony. W okresie świątecznym w Mścigniewie robi się tłoczno. Przybywa wielu gości, m.in znana niegdyś aktorka, zdolny neurolog wraz z synem, pewien Niemiec, zaczytany polonista, małżeństwo dbające aż do przesady o zdrowie oraz były, nawrócony alkoholik i dwie młode kobiety.
Już na samym początku dochodzi do dziwnego śmiertelnego wypadku. Policja podejrzewa morderstwo, jednak nikt nie mówi o tym głośno. W bardzo krótkim czasie jedna z kobiet znajduje w lesie otaczającym posiadłość kolejne zwłoki. Do pensjonatu przyjeżdża więc jeszcze dwóch gości; policjant i prywatny detektyw. Mężczyźni od razu znajdują potwierdzenie swych podejrzeń. Niemiec, który okazuje się finalnie być Austriakiem został zamordowany, a mordercą jest ktoś z gości lub obsługi pensjonatu.
Każdy teoretycznie mógłby być winny. Jednak żeby odkryć tożsamość mordercy warto odnaleźć motyw. Kto jednak miałby powód zabić Wiedeńczyka i miejscowego kłusownika? Wydaje się, że nikt żadnej z ofiar wcześniej nie znał. Niemniej każdy z nich coś ukrywa i ma powody by mijać się z prawdą. Dlaczego wszyscy goście zdecydowali się spędzić te najbardziej rodzinne święta w miejscowości na końcu świata, z dala od swoich bliskich?
Klimatem powieść ta bardzo przypomina te, które wyszły z pod pióra królowej kryminałów. Osobiście taka atmosfera bardzo mi przypadła do gustu. Zanim sięgnęłam po książkę spotkałam się z różnymi zarzutami i niepochlebnymi recenzjami. Moja opinia jednak nie może być inna niż pozytywna, ponieważ lektura ta zapewniła mi dobrą rozrywkę na kilka wieczorów.
Ze swojej strony gorąco polecam.
Iga Wu | (25.12.2017) |
Tytuł książki Magdaleny Knedler idealnie pasuje do tegorocznych świąt – nie da się ukryć, że nie są całkiem białe. W sumie to w ogóle nie są białe. Jakoś trzeba się jednak o ten świąteczny klimat postarać, a wybór lektury z tak świąteczną okładką na pewno w tym pomoże.
To moje trzecie spotkanie z twórczością autorki. Choć pierwsze nie było udane, dwa kolejne ją zrehabilitowały. Nie całkiem Boże Narodzenie mnie nie zawiodło – okazało się bardzo przyjemnym kryminałem, z którym można miło spędzić kilka godzin.
Pensjonat Mścigniew leży z dala od natrętnych ludzkich oczu, nic więc dziwnego, że w poszukiwaniu ciszy i spokoju na święta przyjeżdża do niego pełen komplet gości. W akompaniamencie kolęd i blasku choinkowych światełek spędzają miło czas, spożywając smaczne jedzenie, którego nie musieli sami przygotowywać, i wdychając przyjemny zapach choinki. Sielska atmosferę psuje jednak trup. Goście mogliby przeżyć Niemca, który za dużo wypił i utopił się w wannie, ale kolejne morderstwo w pobliżu pensjonatu skutecznie niszczy ich spokój. Pokój Niemca szybko zajmuje para mężczyzn. Goście biorą ich za gejów – są to jednak policjant i prywatny detektyw. Łączą oni siły z Olgą, amatorką nordic walkingu, która miała to nieszczęście znaleźć oba trupy, i wspólnie usiłują wyjaśnić zagadkę śmierci Niemca oraz morderstwa kłusownika (bo co do tego, że druga śmierć była morderstwem, nie ma żadnych wątpliwości).
Nie całkiem Boże Narodzenie to kryminał utrzymany w stylu powieści Agathy Christie – na okładce znajduje się nawet cytat z autorki. Mamy zamkniętą przestrzeń i bohaterów, z których jeden musi być zabójcą. Na początku nic nie wskazuje na to, by którykolwiek z gości miał jakiś motyw – ba, choć naszym bohaterom udaje się ustalić, jak zamordowano Niemca, nie potrafią wyjaśnić, dlaczego zginął. W zasadzie cytat z Christie jest podpowiedzią, bo sugeruje, by wyjaśnienia zagadki szukać w przeszłości. Na jaw powoli wychodzą kolejne sekrety bohaterów i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia.
Autorka pisze lekko i z humorem i nie zanudza czytelnika mało ciekawymi szczegółami, przez co choć książka liczy sobie całkiem sporo stron, czyta się ją bardzo szybko. Nie jest to nic ambitnego ani szczególnie odkrywczego, ale nie zawsze trzeba mieć ochotę na ambitne lektury. Nie całkiem Boże Narodzenie, tak jak wspomniałam już na początku, to przyjemna powieść, przy której można się zrelaksować. Dodatkowo została bardzo ładnie wydana – mnie osobiście urzekły czaszki na okładce, które zresztą zauważyłam dopiero, gdy trzymałam tę książkę w dłoniach. Biały papier i twarda okładka czynią z niej co prawda dość ciężką pozycję (ale tylko dosłownie), której nie zabrałabym ze sobą do autobusu, ale nadaje się ona idealnie na takie chwile jak teraz, kiedy mamy trochę wolnego. Polecam.
To moje trzecie spotkanie z twórczością autorki. Choć pierwsze nie było udane, dwa kolejne ją zrehabilitowały. Nie całkiem Boże Narodzenie mnie nie zawiodło – okazało się bardzo przyjemnym kryminałem, z którym można miło spędzić kilka godzin.
Pensjonat Mścigniew leży z dala od natrętnych ludzkich oczu, nic więc dziwnego, że w poszukiwaniu ciszy i spokoju na święta przyjeżdża do niego pełen komplet gości. W akompaniamencie kolęd i blasku choinkowych światełek spędzają miło czas, spożywając smaczne jedzenie, którego nie musieli sami przygotowywać, i wdychając przyjemny zapach choinki. Sielska atmosferę psuje jednak trup. Goście mogliby przeżyć Niemca, który za dużo wypił i utopił się w wannie, ale kolejne morderstwo w pobliżu pensjonatu skutecznie niszczy ich spokój. Pokój Niemca szybko zajmuje para mężczyzn. Goście biorą ich za gejów – są to jednak policjant i prywatny detektyw. Łączą oni siły z Olgą, amatorką nordic walkingu, która miała to nieszczęście znaleźć oba trupy, i wspólnie usiłują wyjaśnić zagadkę śmierci Niemca oraz morderstwa kłusownika (bo co do tego, że druga śmierć była morderstwem, nie ma żadnych wątpliwości).
Nie całkiem Boże Narodzenie to kryminał utrzymany w stylu powieści Agathy Christie – na okładce znajduje się nawet cytat z autorki. Mamy zamkniętą przestrzeń i bohaterów, z których jeden musi być zabójcą. Na początku nic nie wskazuje na to, by którykolwiek z gości miał jakiś motyw – ba, choć naszym bohaterom udaje się ustalić, jak zamordowano Niemca, nie potrafią wyjaśnić, dlaczego zginął. W zasadzie cytat z Christie jest podpowiedzią, bo sugeruje, by wyjaśnienia zagadki szukać w przeszłości. Na jaw powoli wychodzą kolejne sekrety bohaterów i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia.
Autorka pisze lekko i z humorem i nie zanudza czytelnika mało ciekawymi szczegółami, przez co choć książka liczy sobie całkiem sporo stron, czyta się ją bardzo szybko. Nie jest to nic ambitnego ani szczególnie odkrywczego, ale nie zawsze trzeba mieć ochotę na ambitne lektury. Nie całkiem Boże Narodzenie, tak jak wspomniałam już na początku, to przyjemna powieść, przy której można się zrelaksować. Dodatkowo została bardzo ładnie wydana – mnie osobiście urzekły czaszki na okładce, które zresztą zauważyłam dopiero, gdy trzymałam tę książkę w dłoniach. Biały papier i twarda okładka czynią z niej co prawda dość ciężką pozycję (ale tylko dosłownie), której nie zabrałabym ze sobą do autobusu, ale nadaje się ona idealnie na takie chwile jak teraz, kiedy mamy trochę wolnego. Polecam.
Magdalena Zeist | (17.05.2018) |
Jestem zachwycona tą książką! Dużo osób twierdzi, że styl Magdaleny Knedler bardzo przypomina Agathę Christie. Niestety nie czytałam żadnej książki królowej kryminału, niemniej jednak "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" bardzo mi się podobało. Lekki kryminał w którym na próżno szukać akcji i napięcia, jednak napisany w przyjemny i wciągający sposób. Moja ciekawość z rozdziału na rozdział była coraz bardziej podsycana. Polecam, nie tylko w okresie świątecznym. Chociaż blask choinkowych lampek i świąteczne przeboje w tle sprawiły, że zatęskniłam za Świętami
Martyna Kwiatkowska | (19.12.2018) |
Magdalena Knedler ma na swoim koncie już kilka powieści. Do tej pory miałam okazję poznać ją z krótszej formy w ,,Pensjonacie pod Świerkiem". Teraz przyszedł czas na kryminał w świątecznym wydaniu.
W pewnym pensjonacie spotkali się różni rozbitkowie życiowi, którzy z rozmaitych przyczyn nie chcieli spędzać Bożego Narodzenia z rodziną i udawać z tego powodu radości. Bardzo szybko okazało się, że Święta z pewnością będą wyjątkowe. W pensjonacie doszło bowiem do morderstwa...
W tym roku zapoznałam się z naprawdę olbrzymią ilością świątecznych publikacji. W końcu przyszedł czas na zeszłoroczną premierę, jednak w niczym nie umniejsza to kunsztu literackiego autorki. ,,Nie całkiem białe Boże Narodzenie" jest nieco stylizowane na powieści Christie, które uwielbiam, więc nie ma się czemu dziwić, że postanowiłam zapoznać się też z polskim odpowiednikiem.
Fabuła jest naprawdę ciekawa i dobrze skonstruowana. Choć pewnych elementów rozwiązania zagadki możemy spodziewać się nieco wcześniej, niż zdradza je autorka, i tak przyjemnie było zapoznać się z tym kryminałem. Akcja toczy się tylko kilka dni, a do rozwiązania zagadki włączają się prywatny detektyw, amatorka i prawdziwy śledczy. Z tego musi wyniknąć coś ciekawego.
,,Nie całkiem białe Boże Narodzenie" Magdaleny Knedler to naprawdę bardzo ciekawa, świąteczno-kryminalna pozycja, którą można przeczytać w kilka godzin, co też uczyniłam. Może jeszcze znajdziecie dla niej czas w tym świątecznym okresie.
W pewnym pensjonacie spotkali się różni rozbitkowie życiowi, którzy z rozmaitych przyczyn nie chcieli spędzać Bożego Narodzenia z rodziną i udawać z tego powodu radości. Bardzo szybko okazało się, że Święta z pewnością będą wyjątkowe. W pensjonacie doszło bowiem do morderstwa...
W tym roku zapoznałam się z naprawdę olbrzymią ilością świątecznych publikacji. W końcu przyszedł czas na zeszłoroczną premierę, jednak w niczym nie umniejsza to kunsztu literackiego autorki. ,,Nie całkiem białe Boże Narodzenie" jest nieco stylizowane na powieści Christie, które uwielbiam, więc nie ma się czemu dziwić, że postanowiłam zapoznać się też z polskim odpowiednikiem.
Fabuła jest naprawdę ciekawa i dobrze skonstruowana. Choć pewnych elementów rozwiązania zagadki możemy spodziewać się nieco wcześniej, niż zdradza je autorka, i tak przyjemnie było zapoznać się z tym kryminałem. Akcja toczy się tylko kilka dni, a do rozwiązania zagadki włączają się prywatny detektyw, amatorka i prawdziwy śledczy. Z tego musi wyniknąć coś ciekawego.
,,Nie całkiem białe Boże Narodzenie" Magdaleny Knedler to naprawdę bardzo ciekawa, świąteczno-kryminalna pozycja, którą można przeczytać w kilka godzin, co też uczyniłam. Może jeszcze znajdziecie dla niej czas w tym świątecznym okresie.
Urocznica Urocznica | (28.12.2020) |
Klimatyczny pensjonat w starym dworku, bożonarodzeniowy czas, galeria różnych osobowości, dziwna zbrodnia… Książka Magdaleny Knedler to przyjemna rozrywka świąteczna z zagadką kryminalną.
Fabuła powieści jest ciekawa i wciągająca. Czytelnik z zainteresowaniem poznaje bohaterów oraz nadzoruje przebieg śledztwa. Przez całą lekturę książki odbiorca jest ciekaw zakończenia i stara się je przewidzieć. Dodatkowy smaczek, to wiele nawiązań do klasyki kryminału, zarówno w treści, jak też konstrukcji powieści. Nieustannie przewija się tutaj duch Agathy Christie.
„Nie całkiem białe Boże Narodzenie” czyta się szybko, z zainteresowaniem. Książka to świetna lektura na gwiazdkowy czas. Nie jest to mrożąca krew w żyłach opowieść, ale raczej lekka, bliska klasyce historia z kryminalną zagadką. Jeśli lubicie ten typ książek, na pewno będziecie dobrze się bawić.
WIĘCEJ NA BLOGU: https://urocznica.pl/recenzja-nie-calkiem-biale-boze-narodzenie/.
Fabuła powieści jest ciekawa i wciągająca. Czytelnik z zainteresowaniem poznaje bohaterów oraz nadzoruje przebieg śledztwa. Przez całą lekturę książki odbiorca jest ciekaw zakończenia i stara się je przewidzieć. Dodatkowy smaczek, to wiele nawiązań do klasyki kryminału, zarówno w treści, jak też konstrukcji powieści. Nieustannie przewija się tutaj duch Agathy Christie.
„Nie całkiem białe Boże Narodzenie” czyta się szybko, z zainteresowaniem. Książka to świetna lektura na gwiazdkowy czas. Nie jest to mrożąca krew w żyłach opowieść, ale raczej lekka, bliska klasyce historia z kryminalną zagadką. Jeśli lubicie ten typ książek, na pewno będziecie dobrze się bawić.
WIĘCEJ NA BLOGU: https://urocznica.pl/recenzja-nie-calkiem-biale-boze-narodzenie/.
Maria Ciężarek | (13.01.2021) |
Niby Święta już minęły, ale nadal czuję ich specyficzny i ciepły klimat, dlatego póki okazja, to sięgam po wszystko co związane jakkolwiek z tym wyjątkowym czasem w roku. Sam tytuł tej książki naprowadza czytelnika na Bożonarodzeniowe klimaty, natomiast na ile mocno je odczujecie - sprawdźcie sami.
Powieść jest naprawdę przepięknie wydana, w twardej oprawce, a wzory okładkowe to klasyczne nordyckie grafiki, wśród których miejsce znalazło się również dla trupich czaszek. Zauważyłam ten szczegół dość późno i przyznam szczerze, że zdziwił mnie on dość mocno - choć w sumie nie powinien.
Twórczość Pani Knedler jest mi znana jedynie częściowo, bowiem miałam okazję czytać kilka antologii, w których znajdują się również opowiadania jej autorstwa. Jeśli chodzi o większe formy - jest to pierwsza z powieści. Po tych krótszych formach wiedziałam już jednak, że styl pisania autorki mi odpowiada, jest on przystępny i lekki, bardzo wciągający czytelnika w fabułę. A w przypadku tej konkretnej książki, fabuła wręcz naszpikowana coraz to nowszymi zdarzeniami i szczegółami, potrafi wciągnąć bez końca. Powieść to kryminał z nutką humoru, dzięki czemu nie sprawia wrażenia "ciężkiej" lektury. Sam bieg wydarzeń jest bardzo intrygujący i ciężko jest się domyślić kto może być potencjalnym sprawcą zbrodni - jest ich przecież tak wielu. Grupa osób, która udaje się do odosobnionego pensjonatu po to, aby spędzić Święta Bożego Narodzenia, w której każdy ma swoje specyficzne powody dlaczego chce przeżyć Święta tak a nie inaczej. Skoro to taka pokojowa i ciepła atmosfera, to skąd nagle biorą się trupy?
Razem z bohaterami czytelnik przeżyje niezwykle emocjonującą i intrygującą przygodę, która jest prawdziwą łamigłówką - ale jak każda, prędzej czy później prowadzi do upragnionego celu. trup, intrygi i tajemnice, a to wszystko w akompaniamencie Świątecznych potraw, piosenek i śniegu. Lektura jest jak najbardziej godna uwagi, a tym przyjemniej się ją czyta kiedy choć trochę pokrywa się ona z faktycznymi datami w kalendarzu.
www.ksiazkomania17.blogspot.com
Powieść jest naprawdę przepięknie wydana, w twardej oprawce, a wzory okładkowe to klasyczne nordyckie grafiki, wśród których miejsce znalazło się również dla trupich czaszek. Zauważyłam ten szczegół dość późno i przyznam szczerze, że zdziwił mnie on dość mocno - choć w sumie nie powinien.
Twórczość Pani Knedler jest mi znana jedynie częściowo, bowiem miałam okazję czytać kilka antologii, w których znajdują się również opowiadania jej autorstwa. Jeśli chodzi o większe formy - jest to pierwsza z powieści. Po tych krótszych formach wiedziałam już jednak, że styl pisania autorki mi odpowiada, jest on przystępny i lekki, bardzo wciągający czytelnika w fabułę. A w przypadku tej konkretnej książki, fabuła wręcz naszpikowana coraz to nowszymi zdarzeniami i szczegółami, potrafi wciągnąć bez końca. Powieść to kryminał z nutką humoru, dzięki czemu nie sprawia wrażenia "ciężkiej" lektury. Sam bieg wydarzeń jest bardzo intrygujący i ciężko jest się domyślić kto może być potencjalnym sprawcą zbrodni - jest ich przecież tak wielu. Grupa osób, która udaje się do odosobnionego pensjonatu po to, aby spędzić Święta Bożego Narodzenia, w której każdy ma swoje specyficzne powody dlaczego chce przeżyć Święta tak a nie inaczej. Skoro to taka pokojowa i ciepła atmosfera, to skąd nagle biorą się trupy?
Razem z bohaterami czytelnik przeżyje niezwykle emocjonującą i intrygującą przygodę, która jest prawdziwą łamigłówką - ale jak każda, prędzej czy później prowadzi do upragnionego celu. trup, intrygi i tajemnice, a to wszystko w akompaniamencie Świątecznych potraw, piosenek i śniegu. Lektura jest jak najbardziej godna uwagi, a tym przyjemniej się ją czyta kiedy choć trochę pokrywa się ona z faktycznymi datami w kalendarzu.
www.ksiazkomania17.blogspot.com
Królewskie Recenzje | (29.01.2021) |
I mam dla Was kolejną świąteczną książkę już po świętach. Tym razem w bardziej mrocznym wydaniu, bo mamy kryminał, a w nim dwa morderstwa. Fabuła jest bardzo wciągająca, opisy niezwykle barwne i szczegółowe, dzięki czemu można sobie wszystko z łatwością wyobrazić. I oczywiście jest też zagadka, której do końca nie mogłam rozwikłać, a niesamowicie mnie zaciekawiła. Historię pochłonęłam dosłownie w jeden wieczór. Dla miłośników kryminałów będzie to idealna lektura na zimowe wieczory.
Dorota Szajkowska | (10.12.2018) |
Lubię czytać powieści ze świętami w tle. Z reguły pozwalają oderwać si od zgiełku codzienności i nastroić się na to co nas niebawem czeka. A kryminał w atmosferze świąt? Na to długo czekałam. Po przeczytaniu książki "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" mam jednak mieszane odczucia.
W niewielkim pensjonacie Mścigniew niedaleko Wschowy Olga znajduje topielca. Sprawa z początku wydaje się oczywista, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Kiedy jednak ponownie natyka się w lesie na umierającego człowieka, wydaje się to już podejrzane.
Olga przyjechała do pensjonatu odpocząć po przykrych zdarzeniach, które miały miejsce w jej życiu. Bardzo szybko orientuje się, że w pensjonacie pojawia się policja "pod przykrywką". A ponieważ jest bardzo spostrzegawcza i ma doskonały zmysł dedukcji prowadzący śledztwo proszą ją o wsparcie.
"Kiedy patrzysz na drugiego człowieka, nigdy tak do końca nie wiesz, co może zrobić, co naprawdę o tobie myśli i co zamierza. Nawet jeśli się wydaje, że jego intencje są szczere."
Jest cała masa podejrzanych, coraz to nowe informacje wypływają na wierzch, powodując zmianę kierunku prowadzonego śledztwa. Co odkryją? Kto okaże się mordercą? I czy dwa trupy padły ofiarą tej samej osoby?
No cóż moje odczucia po przeczytaniu tej powieści Magdaleny Knedler są mieszane. Z jednej strony kiepski kryminał, który teoretycznie można porównać do największego klasyka gatunku - Agathy Christie. Jednak jeszcze sporo pracy autorki by dorównać mistrzowi. Sama intryga nieco naciągana i szyta grubymi nićmi. Samo śledztwo jakieś takie ślamazarne, dyletanckie i wydawać by się mogło, że wręcz amatorskie. Nóż się wręcz w kieszeni otwierał, jak czytałam o niektórych działaniach śledczych. Nie kupuję tej książki jako kryminału.
Z drugiej zaś strony jest to świetna powieść o ludziach. Autorka doskonale potrafiła wykreować i nakreślić postacie. Mieszkańcy pensjonatu to osoby bardzo zróżnicowane, ciekawe i skomplikowane postacie. Z pozoru wszyscy są kulturalni, obyci w świecie, grzeczni. Jednak kiedy poznajemy ich bliżej, na światło dzienne wychodzą tajemnice, grzeszki i brzydkie uczynki. Możemy ujrzeć wtedy ich prawdziwą twarz. A są to ludzie po przejściach, pokiereszowani przez los, pogubieni i nieszczęśliwi. Przez to stają się bardziej ludzcy i bliżsi czytelnikowi.
Na nerwy działały mi również tytuły i teksty kolęd i piosenek świątecznych, których moim zdaniem wcale nie potrzeba tu ich tak dużo. Do tego właściciel pensjonatu, który za wszelką cenę chciał stworzyć magię świąt.
Mimo wszystko książkę czyta się całkiem przyjemnie, jeśli nie nastawimy się na kryminał i szybką i dynamiczną akcję. Piękna okładka zachęca do tego, by sięgnąć po nią w tym właśnie okresie świątecznym. I należy też pamiętać, że to co napisałam to tylko moja subiektywna ocena. Jeśli chcesz się przekonać jak jest naprawdę - przeczytaj, a później podziel się ze mą swoją opinią.
W niewielkim pensjonacie Mścigniew niedaleko Wschowy Olga znajduje topielca. Sprawa z początku wydaje się oczywista, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Kiedy jednak ponownie natyka się w lesie na umierającego człowieka, wydaje się to już podejrzane.
Olga przyjechała do pensjonatu odpocząć po przykrych zdarzeniach, które miały miejsce w jej życiu. Bardzo szybko orientuje się, że w pensjonacie pojawia się policja "pod przykrywką". A ponieważ jest bardzo spostrzegawcza i ma doskonały zmysł dedukcji prowadzący śledztwo proszą ją o wsparcie.
"Kiedy patrzysz na drugiego człowieka, nigdy tak do końca nie wiesz, co może zrobić, co naprawdę o tobie myśli i co zamierza. Nawet jeśli się wydaje, że jego intencje są szczere."
Jest cała masa podejrzanych, coraz to nowe informacje wypływają na wierzch, powodując zmianę kierunku prowadzonego śledztwa. Co odkryją? Kto okaże się mordercą? I czy dwa trupy padły ofiarą tej samej osoby?
No cóż moje odczucia po przeczytaniu tej powieści Magdaleny Knedler są mieszane. Z jednej strony kiepski kryminał, który teoretycznie można porównać do największego klasyka gatunku - Agathy Christie. Jednak jeszcze sporo pracy autorki by dorównać mistrzowi. Sama intryga nieco naciągana i szyta grubymi nićmi. Samo śledztwo jakieś takie ślamazarne, dyletanckie i wydawać by się mogło, że wręcz amatorskie. Nóż się wręcz w kieszeni otwierał, jak czytałam o niektórych działaniach śledczych. Nie kupuję tej książki jako kryminału.
Z drugiej zaś strony jest to świetna powieść o ludziach. Autorka doskonale potrafiła wykreować i nakreślić postacie. Mieszkańcy pensjonatu to osoby bardzo zróżnicowane, ciekawe i skomplikowane postacie. Z pozoru wszyscy są kulturalni, obyci w świecie, grzeczni. Jednak kiedy poznajemy ich bliżej, na światło dzienne wychodzą tajemnice, grzeszki i brzydkie uczynki. Możemy ujrzeć wtedy ich prawdziwą twarz. A są to ludzie po przejściach, pokiereszowani przez los, pogubieni i nieszczęśliwi. Przez to stają się bardziej ludzcy i bliżsi czytelnikowi.
Na nerwy działały mi również tytuły i teksty kolęd i piosenek świątecznych, których moim zdaniem wcale nie potrzeba tu ich tak dużo. Do tego właściciel pensjonatu, który za wszelką cenę chciał stworzyć magię świąt.
Mimo wszystko książkę czyta się całkiem przyjemnie, jeśli nie nastawimy się na kryminał i szybką i dynamiczną akcję. Piękna okładka zachęca do tego, by sięgnąć po nią w tym właśnie okresie świątecznym. I należy też pamiętać, że to co napisałam to tylko moja subiektywna ocena. Jeśli chcesz się przekonać jak jest naprawdę - przeczytaj, a później podziel się ze mą swoją opinią.
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
365 dni. Zobaczymy się znów — Alicja Górska Lullaby jest szczęśliwa z Evanem - wydaje jej się, że ma w życiu wszystko, czego szukała. Gdy jednak poznaje swojego nowego wykładowcę, jest nim oczarowana. ...
|
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res