My little porno
Cena: 29,00 zł 24,65 zł
Nakład wyczerpany
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Opowieść o tym, jak jeden krótki SMS może odmienić życie.
Ktoś doskonale wie, co wydarzyło się w sobotę.
I powoli realizuje swój plan.
Czy tym razem zemsta będzie równie słodka?
Tomasz Domagalski to poszukujący własnej tożsamości, niestroniący od seksu i innych używek dwudziestosześciolatek, który po otrzymaniu dziwnego SMS-a podejmuje nierówną walkę z anonimowym nadawcą. Rozpoczyna się gra, która nie wskazuje na to, żeby miała się prędko skończyć. Wiadomości, które pojawiają się coraz częściej, kończy zawsze ten sam enigmatyczny podpis: „Em”. Bohater rozpoczyna prywatne śledztwo – analizuje różne epizody ze swojego życia, odkrywając przed czytelnikiem najskrytsze zakamarki własnej duszy oraz mieszającej się z teraźniejszością przeszłości. Do samego końca próbuje zrozumieć, jak bardzo jego egzystencja odpowiada treści pierwszej otrzymanej wiadomości: „My little porno”.
Tak dawno z nikim nie spałem w jednym łóżku. Niemal zawsze tuż po udanym seksie wracałem do swojego mieszkania. Jasne, zdarzało się, że u kogoś zostawałem lub ktoś nocował u mnie, ale gdyby to zebrać do kupy, byłoby tego może z dziesięć razy.
Stroniłem od takiej bliskości.
Tym razem było inaczej. Nie przeszkadzał mi nawet brak kołdry czy dudniące chrapanie, które doprowadzało mnie do szału. Szturchanie, popychanie, nic nie pomagało, a z czwartego piętra trudno byłoby wyskoczyć. Z drugiej strony – nic bym nie zmienił.
Delikatnie opuszkami palców dotykałem śpiącej obok mnie twarzy, włosów. Nie wiedzieć czemu cały czas się uśmiechałem. Był on szczery, prawdziwy, nieudawany. Taki, który pojawiał się tylko przy nim.
Ktoś doskonale wie, co wydarzyło się w sobotę.
I powoli realizuje swój plan.
Czy tym razem zemsta będzie równie słodka?
Tomasz Domagalski to poszukujący własnej tożsamości, niestroniący od seksu i innych używek dwudziestosześciolatek, który po otrzymaniu dziwnego SMS-a podejmuje nierówną walkę z anonimowym nadawcą. Rozpoczyna się gra, która nie wskazuje na to, żeby miała się prędko skończyć. Wiadomości, które pojawiają się coraz częściej, kończy zawsze ten sam enigmatyczny podpis: „Em”. Bohater rozpoczyna prywatne śledztwo – analizuje różne epizody ze swojego życia, odkrywając przed czytelnikiem najskrytsze zakamarki własnej duszy oraz mieszającej się z teraźniejszością przeszłości. Do samego końca próbuje zrozumieć, jak bardzo jego egzystencja odpowiada treści pierwszej otrzymanej wiadomości: „My little porno”.
Tak dawno z nikim nie spałem w jednym łóżku. Niemal zawsze tuż po udanym seksie wracałem do swojego mieszkania. Jasne, zdarzało się, że u kogoś zostawałem lub ktoś nocował u mnie, ale gdyby to zebrać do kupy, byłoby tego może z dziesięć razy.
Stroniłem od takiej bliskości.
Tym razem było inaczej. Nie przeszkadzał mi nawet brak kołdry czy dudniące chrapanie, które doprowadzało mnie do szału. Szturchanie, popychanie, nic nie pomagało, a z czwartego piętra trudno byłoby wyskoczyć. Z drugiej strony – nic bym nie zmienił.
Delikatnie opuszkami palców dotykałem śpiącej obok mnie twarzy, włosów. Nie wiedzieć czemu cały czas się uśmiechałem. Był on szczery, prawdziwy, nieudawany. Taki, który pojawiał się tylko przy nim.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
- Wydawca: Novae Res, 2017
- Format: 121x195, skrzydełka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 236
- ISBN: 978-83-8083-683-9
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 4 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Marek Nikliński | (27.09.2017) |
Niesamowita, godna polecenia. Oczywiście jest to specyficzna literatura, nie dla każdego. Mną wstrząsnęła - pozytywnie. :) Niestety w Internecie nie ma żadnych informacji o autorze, a szkoda. Mam nadzieję, że pracuje już nad kolejną książką. Polecam!
Katarzyna Pinkowicz | (21.11.2017) |
Tomek- młody mężczyzna, dzielący swój czas między pracę w wydawnictwie, imprezy i przygodny seks. Chociaż ludziom jawi się jako niezwykle wyluzowany człowiek, to tak naprawdę wciąż do końca nie wie, kim jest. I co dalej? Zamknięty w kokonie własnej nieumiejętności pokochania kogokolwiek, godzi się na szybkie znajomości, bez happy endu. Lecz może jest garstka osób, które trafiły do jego serca... na jakiś czas. Na nieco dłużej.
Wszystko rozpoczyna się od - na pozór- banalnego smsa od tajemniczego nadawcy, o treści "My little porno". Tomek nie wie, kto go wysłał i co może kryć się pod krótkim podpisem Em. A raczej która z jego poprzednich miłości.
Niby zwykła wiadomość tekstowa, a przewraca życie głównego bohatera do góry nogami. Odnalezienie nadawcy stanowi jednocześnie próbę zrozumienia samego siebie, poddania analizie dotychczasowego życia i przede wszystkim ustalenia, co dalej.
W końcu trzeba żyć, nie egzystować, prawda... ?
Mówiąc krótko, widząc męskie genitalia na okładce, zwracając jednocześnie uwagę na nie pozostawiający wiele dla wyobraźni tytuł i czytając opis tej książki, już wiedziałam, że czeka na mnie coś innego. Lekko ironicznego, ale też bez przesady. Z humorem, aczkolwiek nie zawsze tym pozytywnym. A przy tym wszystkim jeszcze mądrego- coś, z czego być może sama wysnuję jakąś refleksję (choć fallus na froncie może Was zmylić co do poziomu lektury). Czym więc tak naprawdę My little porno jest?
Każdy z nas zna, albo po prostu natknął się na takiego faceta: wymuskany elegant, pięknie przystrzyżona broda i włosy ułożone w "artystyczny nieład". Gość, za którym kobiety wodzą wzrokiem, a faceci patrzą z zawiścią. Ten, któremu wszystko w życiu się udaje, ma grono znajomych do kieliszka (ale i tych bez niego też), fantastyczne życie seksualne, dobrze płatną pracę i generalnie zero zmartwień na koncie. Człowiek idealny.
Tomek jest tak naprawdę dowodem na to, jak pięknie ludzie potrafią kłamać. Bo może i jest wyluzowany, a i znajomych ma od groma. Owszem, aparycji też niczego nie brakuje, a kochankowie (obojga płci) lecą do niego jak pszczoły do miodu. Tak, racja. Tylko że Tomasz dawno temu wybudował wokół siebie ogromny mur, niemalże niemożliwy do przeskoczenia. Taki, z którego nawet on nie może się wydostać. Tak, ma to wszystko, o czym już wspominałam, ale nie żyje, lecz egzystuje. Czegoś brak, pytanie tylko- czego... ?
Opis tej lektury zaciekawił mnie przede wszystkim na tajemniczego Em, nadawcę wiadomości. Jednak... uważam, że mógł zostać nieco dokładniej, szerzej rozwinięty. Mamy przytoczone kilka smsowych rozmów między Tomkiem a Em, wydaje mi się jednak, że to trochę za mało. Ciężko wczuć się akurat w te wydarzenia. Na pierwszy plan -mimo wszystko- wysuwa się główny bohater i jego życie. Aż dziw bierze, że te kilka wiadomości tekstowych potrafiło aż tak go poruszyć, by nerwowo reagować na dźwięk telefonu.
Pan Wojnarowski podchodzi do swojego czytelnika na luzie; nie boi się zaserwować wulgaryzmów wszelkiej maści (zresztą, współcześnie już nikt się tego nie obawia), odrobinkę czarnego humoru, pewnej dawki erotyki. My little porno to książka poważno- niepoważna. I za to ją polubiłam!
Wszystko rozpoczyna się od - na pozór- banalnego smsa od tajemniczego nadawcy, o treści "My little porno". Tomek nie wie, kto go wysłał i co może kryć się pod krótkim podpisem Em. A raczej która z jego poprzednich miłości.
Niby zwykła wiadomość tekstowa, a przewraca życie głównego bohatera do góry nogami. Odnalezienie nadawcy stanowi jednocześnie próbę zrozumienia samego siebie, poddania analizie dotychczasowego życia i przede wszystkim ustalenia, co dalej.
W końcu trzeba żyć, nie egzystować, prawda... ?
Mówiąc krótko, widząc męskie genitalia na okładce, zwracając jednocześnie uwagę na nie pozostawiający wiele dla wyobraźni tytuł i czytając opis tej książki, już wiedziałam, że czeka na mnie coś innego. Lekko ironicznego, ale też bez przesady. Z humorem, aczkolwiek nie zawsze tym pozytywnym. A przy tym wszystkim jeszcze mądrego- coś, z czego być może sama wysnuję jakąś refleksję (choć fallus na froncie może Was zmylić co do poziomu lektury). Czym więc tak naprawdę My little porno jest?
Każdy z nas zna, albo po prostu natknął się na takiego faceta: wymuskany elegant, pięknie przystrzyżona broda i włosy ułożone w "artystyczny nieład". Gość, za którym kobiety wodzą wzrokiem, a faceci patrzą z zawiścią. Ten, któremu wszystko w życiu się udaje, ma grono znajomych do kieliszka (ale i tych bez niego też), fantastyczne życie seksualne, dobrze płatną pracę i generalnie zero zmartwień na koncie. Człowiek idealny.
Tomek jest tak naprawdę dowodem na to, jak pięknie ludzie potrafią kłamać. Bo może i jest wyluzowany, a i znajomych ma od groma. Owszem, aparycji też niczego nie brakuje, a kochankowie (obojga płci) lecą do niego jak pszczoły do miodu. Tak, racja. Tylko że Tomasz dawno temu wybudował wokół siebie ogromny mur, niemalże niemożliwy do przeskoczenia. Taki, z którego nawet on nie może się wydostać. Tak, ma to wszystko, o czym już wspominałam, ale nie żyje, lecz egzystuje. Czegoś brak, pytanie tylko- czego... ?
Opis tej lektury zaciekawił mnie przede wszystkim na tajemniczego Em, nadawcę wiadomości. Jednak... uważam, że mógł zostać nieco dokładniej, szerzej rozwinięty. Mamy przytoczone kilka smsowych rozmów między Tomkiem a Em, wydaje mi się jednak, że to trochę za mało. Ciężko wczuć się akurat w te wydarzenia. Na pierwszy plan -mimo wszystko- wysuwa się główny bohater i jego życie. Aż dziw bierze, że te kilka wiadomości tekstowych potrafiło aż tak go poruszyć, by nerwowo reagować na dźwięk telefonu.
Pan Wojnarowski podchodzi do swojego czytelnika na luzie; nie boi się zaserwować wulgaryzmów wszelkiej maści (zresztą, współcześnie już nikt się tego nie obawia), odrobinkę czarnego humoru, pewnej dawki erotyki. My little porno to książka poważno- niepoważna. I za to ją polubiłam!
Izabela Wyszomirska | (11.08.2018) |
Tomasz Domagalski to 26-letni mężczyzna poszukujący własnej tożsamości, prowadzący rozwiązłe życie, nie stroniący od alkoholu, a co za tym idzie, mający liczne problemy. Pewnego dnia otrzymuje dziwnego SMS-a o treści: "My little porno", po którym podejmuje nierówną walkę z anonimowym nadawcą. Coraz częściej dostaje wiadomości, które zawsze podpisane są: "Em". Czy Tomaszowi uda się odkryć kto jest autorem tych wiadomości?
Łukasz Wojnarowski opisuje w swojej powieści współczesną rzeczywistość oraz to, jak główny bohater próbuje się w niej odnaleźć. Obraz mężczyzny, jakiego nakreślił autor, cóż... mogę śmiało przyznać, że chyba takiego w literaturze nie było, a przynajmniej ja się z takim jeszcze nie spotkałam. Główny bohater dokonuje niejako ekshibicjonizmu, irytuje swoją nadwrażliwością, ilością problemów, nawet w pewnym sensie zniewieściałością. Prowokuje swoim tokiem rozumowania, wyzwoleniem, obnażeniem myśli i uczuć. Jednocześnie w tym wszystkim jest taki prawdziwy i autentyczny. Dla mnie mimo tej wkurzającwj otoczki, jaką wokół siebie stwarza poprzez takie a nie inne zachowanie, to w dalszym ciągu interesująca postać. A czy któryś z mężczyzn mógłby się z nim identyfikować? Pewnie tak, bo przecież nie wszyscy są jednakowi.
"Życie jest nieprzewidywalną walką, nad którą nigdy nie mamy i nie będziemy mieli kontroli. Myśląc, że jest inaczej, żyjemy jedynie w iluzji. Czasem pięknej, ale zawsze iluzji."
Muszę powiedzieć, że pod względem środków przekazu, dosadnego acz prostego w odbiorze języka, zamieszczonych obrazków, to najmocniejsza książka, z jaką do tej pory się spotkałam. Nie to, żebym była jakoś specjalnie pruderyjna, ale ta lektura niejednokrotnie może zgorszyć, zniesmaczyć. I dlatego uważam, że zdecydowanie przeznaczona jest dla dorosłego czytelnika.
"Skurwysyn jakich mało. Szef wszystkich szefów. Podstarzały lowelas, który na widok każdej laski ślini się niczym prawiczek oglądający pierwszego w życiu pornosa. Żadnej nie przepuści, to jeden z tych facetów, którzy ruchają wszystko, co się rusza, byleby miało dziurę."
Autor niczego nie owija w bawełnę, niczego nie lukruje, przez co wszystko wydaje się być bardzo realistyczne. Miłosne podboje Tomasza opisuje bezpośrednio. To samo tyczy się kłopotów żołądkowych po eksperymentach z alkoholem. Jeśli jesteście zbyt wrażliwi, wątki te mogą Was zniesmaczyć. Użycie soczystych przekleństw w moim odczucie było konieczne, by jak najlepiej oddać tę historię i zrozumieć głównego bohatera. Natomiast odpowiednio wyważona doza czarnego humoru jest idealnym dopełnieniem całości.
"My little porno" to specyficzna, wstrząsająca, wyzwalająca skrajne emocje powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości oraz o tym, jak jeden krótki SMS może odmienić życie. Jeśli jesteście odważni i ciekawi o co chodzi z tym "porno" - śmiało sięgnijcie po tę książkę.
https://sza-terazczytam.blogspot.com/
Łukasz Wojnarowski opisuje w swojej powieści współczesną rzeczywistość oraz to, jak główny bohater próbuje się w niej odnaleźć. Obraz mężczyzny, jakiego nakreślił autor, cóż... mogę śmiało przyznać, że chyba takiego w literaturze nie było, a przynajmniej ja się z takim jeszcze nie spotkałam. Główny bohater dokonuje niejako ekshibicjonizmu, irytuje swoją nadwrażliwością, ilością problemów, nawet w pewnym sensie zniewieściałością. Prowokuje swoim tokiem rozumowania, wyzwoleniem, obnażeniem myśli i uczuć. Jednocześnie w tym wszystkim jest taki prawdziwy i autentyczny. Dla mnie mimo tej wkurzającwj otoczki, jaką wokół siebie stwarza poprzez takie a nie inne zachowanie, to w dalszym ciągu interesująca postać. A czy któryś z mężczyzn mógłby się z nim identyfikować? Pewnie tak, bo przecież nie wszyscy są jednakowi.
"Życie jest nieprzewidywalną walką, nad którą nigdy nie mamy i nie będziemy mieli kontroli. Myśląc, że jest inaczej, żyjemy jedynie w iluzji. Czasem pięknej, ale zawsze iluzji."
Muszę powiedzieć, że pod względem środków przekazu, dosadnego acz prostego w odbiorze języka, zamieszczonych obrazków, to najmocniejsza książka, z jaką do tej pory się spotkałam. Nie to, żebym była jakoś specjalnie pruderyjna, ale ta lektura niejednokrotnie może zgorszyć, zniesmaczyć. I dlatego uważam, że zdecydowanie przeznaczona jest dla dorosłego czytelnika.
"Skurwysyn jakich mało. Szef wszystkich szefów. Podstarzały lowelas, który na widok każdej laski ślini się niczym prawiczek oglądający pierwszego w życiu pornosa. Żadnej nie przepuści, to jeden z tych facetów, którzy ruchają wszystko, co się rusza, byleby miało dziurę."
Autor niczego nie owija w bawełnę, niczego nie lukruje, przez co wszystko wydaje się być bardzo realistyczne. Miłosne podboje Tomasza opisuje bezpośrednio. To samo tyczy się kłopotów żołądkowych po eksperymentach z alkoholem. Jeśli jesteście zbyt wrażliwi, wątki te mogą Was zniesmaczyć. Użycie soczystych przekleństw w moim odczucie było konieczne, by jak najlepiej oddać tę historię i zrozumieć głównego bohatera. Natomiast odpowiednio wyważona doza czarnego humoru jest idealnym dopełnieniem całości.
"My little porno" to specyficzna, wstrząsająca, wyzwalająca skrajne emocje powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości oraz o tym, jak jeden krótki SMS może odmienić życie. Jeśli jesteście odważni i ciekawi o co chodzi z tym "porno" - śmiało sięgnijcie po tę książkę.
https://sza-terazczytam.blogspot.com/
Maciej Kaźmierczak | (6.12.2017) |
Cała recenzja: http://prawdziwiartysci.blogspot.com/2017/12/my-little-porno-recenzja-debiutu-ukasza.html
Do wydanej przez Novae Res książki przyciągnął mnie chwytliwy, nieco kiczowaty tytuł, a potem opis, który zapowiadał stosunkowo ciekawą fabułę. O autorze niewiele wiadomo, o samej książce też mało się mówi. Ciekawość wygrała, poza tym erotyczna powieść współczesna powinna być spoko, czyż nie?
Tomasz Domagalski to poszukujący własnej tożsamości, niestroniący od seksu i innych używek dwudziestosześciolatek, który po otrzymaniu dziwnego SMS-a podejmuje nierówną walkę z anonimowym nadawcą...
Czyli erotyczny kryminał o przyziemnym, ale tajemniczym i psychologicznym podłożu i z polotem próbującym złapać za nogi Gombrowicza i Witkacego. Tak? No nie do końca. My little porno jest krótką, stonowaną i raczej łagodną w wygłosie powieścią o facecie, który nie pamięta nic z jednej imprezy, na której coś przeskrobał, dostaje teraz jakieś nieistotne wiadomości, opisuje swoje życie, ma podobno problemy psychiczne, z którymi walczy, przedstawia kilka epizodów z imprezowego życia, przyznaje się do swojego homoseksualizmu. Ostatecznie rozwiązuje okazującą się naciągną zagadkę esemesów, które w pewnym momencie jakby stały się wyłącznie pretekstem do opisania życia, jakie może prowadzić każda imprezowa osoba, która stara się też jednocześnie jako tako ogarniać swoje życie. „Rozpoczyna się gra, która nie wskazuje na to, żeby miała się prędko skończyć. (...) Bohater rozpoczyna prywatne śledztwo (...)”. Nie, to raczej wycinek z życia, opisany niekiedy w sposób infantylny, sztuczny i nierealny. I tu pojawia się pytanie — czy to zamierzone? Bo przecież, jak już wspomniałem, tytuł wskazuje na pewnego rodzaju kicz, który dostajemy, lecz w obliczu debiutu może to być też najzwyklejszy niski styl, który dopiero się kształtuje, przy czym próby stylizacji mogą mieć miejsce, ale bez specjalnie pozytywnego efektu. Czymże więc jest My little porno?
Książka bierze rozbieg powoli, choć ostatecznie i tak galopować nie będzie. Poznajemy głównego bohatera, który przedstawia swoje życie prosto i wyraźnie. Próbuje świat nieco ubarwiać poetyzacją niektórych opisów, które zdają się odstawać od całości. Potem ich na szczęście raczej brak. Zupełnie jakby autor więcej czasu spędził nad dopieszczaniem tylko pierwszych rozdziałów, choć efekt jest odwrotny. Potem narracja ma już nieco inny styl.
W końcu Tomasz dostaje pierwszego niepodpisanego esemesa. Co normalny człowiek zrobiłby w takiej sytuacji? Raczej zbagatelizowałby sprawę, tymczasem bohaterem zaczynają targać emocje, jakby ktoś mu groził gwałtem na ukochanej. Dla rozwoju fabuły w zupełności wystarczyłoby pojawienie się tajemniczej wiadomości, bez tej emocjonalnej, przejaskrawionej otoczki, która nie wygląda na stylizację, ale na przymusowe nadanie wyższego statusu pretekstowi, na bazie którego istnieje cała powieść. To mogło być celowe przejaskrawienie, ale i tak wypadło dość blado. Jego następstwa przedstawione w takim świetle mogłyby pasować idealnie, tymczasem historia zaczyna się dziać jedynie na orbicie esemesa, przedstawiając zwykłe życie Tomasza. Rozbite jest ono na dwie części — tę powiązaną z właściwą treścią i tę jakby wtrąconą, zarysowującą jedynie portret psychologiczny bohatera. Ta druga nie jest do końca wyjaśniana, bowiem przedstawiane sceny nie mają konkretnych uzasadnień, a jednocześnie brakuje elementów z tej pierwszej części. No bo też ja bardzo wyczerpująco można prowadzić „dochodzenie” w sprawie kilku wiadomości?
Kuleją dialogi. Razi ich sztuczność i nieautentyczność, jednak taki sam styl tworzy opisy, które są już dobre. Autor wyraźnie nie ma umiejętności przelewania na papier spontanicznych słów, które w rzeczywistości mogłyby zostać wypowiedziane. Brak tu lekkości, ale z drugiej strony reszta narracji zachowuje wysoki poziom, jest płynna i przekonująca. Jej potoczność (w pozytywnym dla realnego wydźwięku sensie) sprawdza się. Lecz niestety rozmowy są drętwe. I to jest główny problem tej książki, dla którego nie ma żadnej obrony.
(...)
Do wydanej przez Novae Res książki przyciągnął mnie chwytliwy, nieco kiczowaty tytuł, a potem opis, który zapowiadał stosunkowo ciekawą fabułę. O autorze niewiele wiadomo, o samej książce też mało się mówi. Ciekawość wygrała, poza tym erotyczna powieść współczesna powinna być spoko, czyż nie?
Tomasz Domagalski to poszukujący własnej tożsamości, niestroniący od seksu i innych używek dwudziestosześciolatek, który po otrzymaniu dziwnego SMS-a podejmuje nierówną walkę z anonimowym nadawcą...
Czyli erotyczny kryminał o przyziemnym, ale tajemniczym i psychologicznym podłożu i z polotem próbującym złapać za nogi Gombrowicza i Witkacego. Tak? No nie do końca. My little porno jest krótką, stonowaną i raczej łagodną w wygłosie powieścią o facecie, który nie pamięta nic z jednej imprezy, na której coś przeskrobał, dostaje teraz jakieś nieistotne wiadomości, opisuje swoje życie, ma podobno problemy psychiczne, z którymi walczy, przedstawia kilka epizodów z imprezowego życia, przyznaje się do swojego homoseksualizmu. Ostatecznie rozwiązuje okazującą się naciągną zagadkę esemesów, które w pewnym momencie jakby stały się wyłącznie pretekstem do opisania życia, jakie może prowadzić każda imprezowa osoba, która stara się też jednocześnie jako tako ogarniać swoje życie. „Rozpoczyna się gra, która nie wskazuje na to, żeby miała się prędko skończyć. (...) Bohater rozpoczyna prywatne śledztwo (...)”. Nie, to raczej wycinek z życia, opisany niekiedy w sposób infantylny, sztuczny i nierealny. I tu pojawia się pytanie — czy to zamierzone? Bo przecież, jak już wspomniałem, tytuł wskazuje na pewnego rodzaju kicz, który dostajemy, lecz w obliczu debiutu może to być też najzwyklejszy niski styl, który dopiero się kształtuje, przy czym próby stylizacji mogą mieć miejsce, ale bez specjalnie pozytywnego efektu. Czymże więc jest My little porno?
Książka bierze rozbieg powoli, choć ostatecznie i tak galopować nie będzie. Poznajemy głównego bohatera, który przedstawia swoje życie prosto i wyraźnie. Próbuje świat nieco ubarwiać poetyzacją niektórych opisów, które zdają się odstawać od całości. Potem ich na szczęście raczej brak. Zupełnie jakby autor więcej czasu spędził nad dopieszczaniem tylko pierwszych rozdziałów, choć efekt jest odwrotny. Potem narracja ma już nieco inny styl.
W końcu Tomasz dostaje pierwszego niepodpisanego esemesa. Co normalny człowiek zrobiłby w takiej sytuacji? Raczej zbagatelizowałby sprawę, tymczasem bohaterem zaczynają targać emocje, jakby ktoś mu groził gwałtem na ukochanej. Dla rozwoju fabuły w zupełności wystarczyłoby pojawienie się tajemniczej wiadomości, bez tej emocjonalnej, przejaskrawionej otoczki, która nie wygląda na stylizację, ale na przymusowe nadanie wyższego statusu pretekstowi, na bazie którego istnieje cała powieść. To mogło być celowe przejaskrawienie, ale i tak wypadło dość blado. Jego następstwa przedstawione w takim świetle mogłyby pasować idealnie, tymczasem historia zaczyna się dziać jedynie na orbicie esemesa, przedstawiając zwykłe życie Tomasza. Rozbite jest ono na dwie części — tę powiązaną z właściwą treścią i tę jakby wtrąconą, zarysowującą jedynie portret psychologiczny bohatera. Ta druga nie jest do końca wyjaśniana, bowiem przedstawiane sceny nie mają konkretnych uzasadnień, a jednocześnie brakuje elementów z tej pierwszej części. No bo też ja bardzo wyczerpująco można prowadzić „dochodzenie” w sprawie kilku wiadomości?
Kuleją dialogi. Razi ich sztuczność i nieautentyczność, jednak taki sam styl tworzy opisy, które są już dobre. Autor wyraźnie nie ma umiejętności przelewania na papier spontanicznych słów, które w rzeczywistości mogłyby zostać wypowiedziane. Brak tu lekkości, ale z drugiej strony reszta narracji zachowuje wysoki poziom, jest płynna i przekonująca. Jej potoczność (w pozytywnym dla realnego wydźwięku sensie) sprawdza się. Lecz niestety rozmowy są drętwe. I to jest główny problem tej książki, dla którego nie ma żadnej obrony.
(...)
Dodaj własną recenzję
Polecamy:
Szyfr magii — Izabela Piorun Są ścieżki przeznaczenia i ścieżki wyboru. Czasem trudno jest odróżnić, którą z nich właśnie podążamy.
Alicja jest świeżo po rozwodzie, ma dość swojej nud... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res