Witaj! Zaloguj się, a jeśli nie jesteś jeszcze naszym klientem, zarejestruj się.
Szukaj
Twój koszyk jest pusty  |  Zaloguj się  |  Pomoc
Zaczytani.pl -> Podróże -> Jak zszedłem na psy — Tadeusz Rybczyński
Jak zszedłem na psy — Tadeusz Rybczyński

Jak zszedłem na psy

Cena: 42,99 zł 36,54 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę

Opis i recenzje

Czasem zejście na psy to najlepsze, co może się zdarzyć.

Jak to się stało, że sfrustrowany początkujący pijak zmienił się w pełnego pozytywnej energii sportowca i podróżnika? Po prostu… zszedł na psy! A może to psy przyszły do niego? W każdym razie miłość do tych niezwykłych zwierząt odmieniła jego życie. Podczas długich górskich wędrówek i wypraw na bezludne tereny autorowi na każdym kroku towarzyszył karelski pies na niedźwiedzie zwany Karelczykiem. Razem pokonali tysiące kilometrów, budując przyjaźń, która pozwala na nowo odkryć piękno otaczającego świata.
„Jak zszedłem na psy” to pełna ciepła opowieść o pokonywaniu własnych granic i walce ze słabościami. To również hołd dla najwierniejszego przyjaciela i dowód na to, jak silna może być więź człowieka ze zwierzętami – jeśli tylko odważy się otworzyć przed nimi serce.

Czasem jednak stary włóczykij musiał oderwać się od tłumu i ruszyć z Karelczykiem w samotne, często kilkudniowe wędrówki po kraju i za granicą. Maszerowaliśmy wiele kilometrów, noga w łapę, jedliśmy, spaliśmy i dbaliśmy o siebie nawzajem. Sypialiśmy na dworcach, w lasach, polach. Pod tarpem, namiotem, w hamaku czy pod gołym niebem. Tak przez lata, ale dość gadania. Przeżyjcie to razem z nami. Zapraszam na „Wędrówki z Karelczykiem”.

Szczegóły

  • Rodzaj literatury: Podróże
  • Wydawca: Novae Res, 2022
  • Format: 121x195, skrzydełka
  • Wydanie: pierwsze
  • Liczba stron: 230
  • ISBN: 978-83-8219-975-8

Recenzje czytelników

Średnia ocena: 
 z 7 recenzji.Dodaj własną recenzję

  Łukasz Adamczewski  (1.07.2022)
,,Jak zszedłem na psy" autor Tadeusz Rybczyński książka z gatunku podróżniczych jakich próżno szukać u mnie. Jednak nie mogłem obok tego tytułu przejść obojętnie. Kupił mnie od razu, a następnie okładka oraz opis.

Tadeusz Rybczyński opowiada w książce o swoim życiu, pieszych wędrówkach, przygodach jakie go spotkały podczas nich, o chorobie córki, a wszystko to w towarzystwie czworonożnego przyjaciela Karelczyku - karelski pies na niedźwiedzie, a czasami kilku przyjaciół.

Ukazane jest przede wszystkim piękno Gór Izerskich. Ponadto wędrowca oprowadza nas po górskich szlakach w Czechach, na Słowacji i Węgrzech.

Książka jest bardzo krótka, bo zaledwie liczy 227 stron i jest w mniejszym bardzo poręcznym formacie, ale spotkamy w niej wiele ciepła. Szczęścia, sukcesów, a także smutku i łez. Dodatkowo każdy rozdział zawiera autentyczne zdjęcia autora ilustrujące opisywaną przygodę.

Ja już dawno zszedłem na psy. Książka trafiła do mnie i zachęciła do zabrania kolejnego przyjaciela w Góry Izerskie, które są dla mnie również wyjątkowe i piękne.

Polecam wszystkim kochającym góry i tym którzy w psach widzą trochę więcej niż tylko cztery łapy i ogon.


  Paulina Kwiatkowska  (12.07.2022)
W przypadku literatury podróżniczej przekrój książek wydawanych w tym gatunku jest tak ogromny, że na pewno uda się znaleźć tytuły, które w pełni pod względem danej tematyki spełnią oczekiwania odbiorcy. Nie inaczej z pewnością będzie z książką ,,Jak zszedłem na psy", która została wydana nakładem wydawnictwa Novae Res.

Szata graficzna nie przykuwa od razu wzroku odbiorcy, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by w przyszłości skusić się na to wydanie. Autor skupia się w nim na wędrówkach, które są opisane w poszczególnych rozdziałach. Warto już na początku wspomnieć o tym, że w podróżach wiernym towarzyszem był pies, który, niestety, całkiem niedawno odszedł z tego świata.

,,Jak zszedłem na psy" Tadeusza Rybczyńskiego to wydanie, w którym nie zabrakło także zdjęć czworonoga, który był dla Autora prawdziwym przyjacielem. Opisy wędrówek także są ciekawe, jednak to fragmenty i ilustracje związane ze zwierzakiem stają się najbardziej interesujące. ,,Jak zszedłem na psy" nie jest obszerną pozycją, więc z powodzeniem można dowiedzieć się z niego jak wyglądało niekoniecznie prawidłowe życie Autora i co wpłynęło na to, że postanowił je zmienić.


  Czytomanka Patrycja  (8.09.2022)
Historia o przemianie... a takie opowieści baaardzo lubię! Fajnie obserwować rozwój człowieka i to jak się zmienia. Szczególnie u osób, które dosięgnęły dna i potrafią tak poukładać swoje życie, żeby osiągnąć sukces.



  Michał Machnacki  (10.09.2022)
Gdy skończyłem czytać książkę, poczułem z jednej strony pewien niedosyt. - Dlaczego już koniec? Ja chcę nadal wędrować z panem Tadeuszem! Ja pragnę wychodzić ciągle na szlak i przeżywać to, co on.

Ok. Nie tak zaczynam zawsze recenzję, więc wracam to utartego przeze mnie schematu, choć muszę od razu zaznaczyć, że zainteresował mnie temat psich zaprzęgów. Dlaczego? W moim rodzinnym Chotomowie mieszkał pewien, nieżyjący już człowiek, który miał taką pasję. Był nim Andrzej Wilczopolski. Nie spodziewałem się jednak, że pasja pana Tadeusza Rybczyńskiego, będzie wiązała się z Sudetami i pieszymi wyrypami po tych, jakże bliskimi mojemu sercu, górami.

Sama okładka, jak i opis z tylnej strony okładki nie sugerował, że przeniosę się myślami na szlaki, którymi i ja częściowo się poruszałem, podziwiając piękno natury. Na okładce zobaczyłem leśny dukt i w otoczeniu przepięknej, śnieżnej zimy, którego środkiem przebiegał psi zaprzęg. Z wiadomości z okładki dowiedziałem się, że sam autor przeszedł pewną życiową drogę i, tutaj zacytuję: " Jak to się stało, że z frustrowanego początkującego pijaka zmienił się w pełnego energii sportowca i podróżnika?". No właśnie, jak?

Sam autor, którego warto poznać na Instagramie jako samotny_wedrowiec, nie ma lekkiego życia. Poświęcił się swojemu niepełnosprawnemu dziecku. Jego córka, Ewa urodziła się z porażeniem mózgowym, a on chciał ją zabierać w góry na szlaki, które wcale nie są łatwe do pokonania. Jednak dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Ewa dotarła na Śnieżkę w specjalnym wózku! Ta książka jest również o niesamowitej przyjaźni, o więzi, jaka narodziła się pomiędzy autorem niniejszej lektury, a jego ukochanym psem Karelczykiem. Ich liczne wypady na górskie szlaki, noclegi w leśnej głuszy, nie raz w minusowych temperaturach, były niesamowitymi przygodami, które przeczytałem z zapartym tchem. A gdy jeszcze pan Tadeusz chodził w takich okolicach jak: Krzeszów, od którego zaczęła się moja przygoda z górami, Kłodzko, wodospad Wilczki, Góry Izerskie, Wambierzyce i Radków w Górach Stołowych, czy Karkonosze ze Śnieżką, to co ja mogę więcej dodać?

Znakomita książka o pasjach, życiowej przemianie, o miłości do bliźnich i do zwierząt. O pięknie polskich, górskich, sudeckich szlakach, o "moich" ukochanych górach.


  Niegrzeczne literki  (12.09.2022)
Zwierzęta są z nami od zarania dziejów. Pierwotnie służyły do konsumpcji, a następnie niejednokrotnie były niezastąpioną pomocą na roli. Jednak do dziś istnieją rasy psów, których natura, choć znacznie przygaszona, za a wszelką cenę stara się dążyć do pierwotnych instynktów.
Dziś, w rękach mam wspaniały reportaż, który udowadnia nam, że psy są nie tylko wspaniałymi przyjaciółmi, ale również mogą być zapalnikiem, który zmusi nas do zmiany priorytetów w naszym życiu.
Tadeusz Rybczyński napisał książkę, w której pokazuje nam, że granice narzucamy sobie sami. To, czy jesteśmy w stanie coś osiągnąć, zależy wyłącznie od naszej woli i silnej dyscypliny. Z nieskrywanym wstydem przyznaje, że nim przyjął pod swój dach pierwszego psa, jego życie nie było tak kolorowe, a jego ciężar niejednokrotnie przyćmiewał radość, jaka czaiłą się za rogiem.
Choroba córki zdawała się dominować ich życiem, jednak miłość do życia wygrała, a autor pokazał, że dzięki silnej woli można osiągnąć wszystko. W tym momencie chciałabym zatrzymać się na moment i podkreślić, że wiele osób, będących w pełni zdrowym, wymyśla masę pretekstów, które mają być wytłumaczeniem dla ich lenistwa. Ja również naliczam się do tej grupy i już nie wstydzę się do tego przyznać. Skoro mając dziecko, którego stan nie pozwala na samodzielne chodzenie, był w stanie zdobywać z nim szczyty, to czy ja mam prawo powiedzieć, że mnie coś stoi na przeszkodzie, aby nie zrobić tego samego?
Jak widzicie, ta książka nie jest jedynie opowieścią, o mężczyźnie, który kupił psa i poszedł w góry. Jest to piękna i wzruszająca historia, pokazująca nam, jak mocno się ograniczamy. Niesie za sobą przekaz, który daje olbrzymiego kopa do działania, z którego z pewnością skorzystam.
Autor opowiada o tym, jak bardzo zmieniło się jego życie, kiedy czworonożny przyjaciel zawitał do ich domu. Dalsze wydarzenia mknęły, niczym upuszczona włóczka, obierając co chwilę inny tor, lecz nieustannie dążąc do celu. Szybko przesiąknął ciasnym światem psów zaprzęgowych, nieustannie pogłębiając swoją wiedzę. Spotykał się z osobami, w których świecie zagościły husky.
To nie jest rasa psów, które są dla każdego. Są to bardzo wymagające zwierzęta, które muszą dostać potężną dawkę wysiłku fizycznego, którego większość osób nie istnieje. Widząc właściciela śnieżnego pogromcy, który jest ciągnięty na rowerze przez psa w specjalnych szelkach, które nie obciążają jego stawów, bezpodstawnie osądzamy go, mówiąc, że wykorzystuje zwierzę, bądź co gorsza – krzywdzi go. Jednak nie zadajemy sobie trudu, aby poświęcić chwilę na zapoznanie się z tą rasą. Taki zabieg jest niezbędny, aby utrzymać psa w formie oraz dostarczyć mu wyczekiwanego wysiłku. Te psy mają ogromną moc, o czym autor wspomina w reportażu.
Zagłębiając się w tym temacie dostrzegłam, że wiele z tych pięknych psów ląduje w schroniskach, ponieważ ich właściciele nie wzięli pod uwagę wyżej przytoczonego faktu. Jest to smutne, ale dokładnie obrazuje brak odpowiedzialności ludzkiej i chęć pokazania się przed sąsiadami.
Husky to tylko jedna z ras, którą Tadeusz Rybczyński miał pod swoimi skrzydłami. Czytając książkę, niejednokrotnie wzruszyłam się, kiedy kolejne psy odchodziły z ludzkiego padołu.
Zachwycałam się ich mądrością i oddaniem człowiekowi i czekałam na chwilę, w której autor opisałby podróż po „moich” górach. Niestety, nie doczekałam się. Dlatego zapraszam w Góry Opawskie, które swoją dostępnością sprzyjają wędrówkom rodzinnym i niejednokrotnie są trasą, którą przemierzają osoby, biorące udział w maratonach, z których dochód przeznaczony jest na szczytny cel.


  Klaudia Wycisk  (26.09.2022)
Nie od dziś wiadomo, że pies potrafi odmienić ludzkie życie. Nie inaczej było w przypadku Tadeusza Rybczyńskiego – autora książki „Jak zszedłem na psy”. Opowieść jest niejakim zapisem historii pana Tadeusza, który mimo napotykanych trudności, z podniesionym czołem i pewnym krokiem zmierza przez życie. Książka z całą pewnością dodaje otuchy, a jej główny bohater ukazuje motywującą do działania wolę walki.

„Jak zszedłem na psy” nie jest książką stricte o psach. Głównym tematem są górskie wycieczki Pana Tadeusza, w których to psy mu towarzyszą. Sama mam psa rasy pierwotnej, przez to czworonożni przyjaciele autora wydawali mi się bardzo bliscy, a problemy, które czasami sprawiały – niezwykle znajome. Książka nie jest przeznaczona dla jednej, konkretnej grupy odbiorców, ale polecam ją szczególnie osobom, które lubują się w czytaniu literatury podróżniczej.


  Joanna Pastuszka  (2.08.2023)
Do przeczytania książki „Jak zszedłem na psy” Tadeusza Rybczyńskiego skusiły mnie tytuł, okładka, na której widoczny jest psi zaprzęg oraz opis z tyłu książki. Czyli środki zastosowane przez autora i wydawcę zadziałały: stwierdziłam od razu, że to książka w sam raz dla mnie. I się nie pomyliłam! Cóż, górskie wyprawy plus miłość do zwierząt, to bardzo bliskie memu sercu tematy…

Książkę przeczytałam bardzo szybko, jest dość krótka i napisana prostym językiem. Trzeba dodać, że została wydana w kompaktowym formacie, więc można ją zabrać praktycznie wszędzie.

Autor zadedykował swe dzieło pamięci psa Karelczyka, bo to właśnie dzięki niemu na nowo odkrył radość z wędrowania po górach. Ale proces zmian zapoczątkowała już pierwsza czworonożna przyjaciółka rodziny Rybczyńskich – suczka Mona.

„Jak zszedłem na psy” to również specyficzny przewodnik po górach – na początku każdego z poświęconych kolejnym wyprawom rozdziałów znajdziemy opis tras i ilość kilometrów, które trzeba pokonać. Tadeusz z Karelczykiem przemierzają między innymi: Góry Sowie, Izerskie, wędrują Szlakiem Tatarskim Dużym na Podlasiu, pokonują trasy Czech i Węgier. Jeśli macie chęć na górską wycieczkę i zastanawiacie się „gdzie tym razem”, spokojnie możecie sięgnąć po „Jak zszedłem na psy” i po prostu iść śladami Tadeusza i Karelczyka.

A wędrowcy nie odpuszczali – nawet wtedy, gdy warunki pogodowe były ciężkie, szli, by zrealizować plan, zdobyć szczyt, nasycić oczy widokiem aż po horyzont. Bo podróże to przecież również walka z przeciwnościami! Zresztą nieprzyjazną aurę, czy niewygodę związaną z nocowaniem pod gołym niebem bardzo szybko rekompensowały piękne widoki i radość z dotarcia do wyznaczonego celu.

Podoba mi się to, że Tadeusz nie zdradza nam tak do końca, jakie historie usłyszał od napotkanych podczas wędrówki ludzi. Oczywiście wplecenie tych opowieści wzbogaciłoby książkę, ale autor nie decyduje się na to ze względu na szacunek dla swoich przypadkowych rozmówców.

To książka o przyjaźni, o tym jak najlepszy przyjaciel sprawił, że Tadeusz zaczął walczyć o siebie i pokonywać własne ograniczenia, zmęczenie, ból, niekiedy strach, zniechęcenie i zwątpienie. Jak pasja i radość z wędrowania przerodziła się w chęć pomocy innym.

Dla mnie bardzo wzruszający był rozdział o odchodzeniu najlepszego przyjaciela i oswojeniu się ze stratą. Tadeusz pisząc książkę, oddaje hołd ukochanemu Karelczykowi. Jednocześnie pokazuje, że pomimo bólu trzeba żyć dalej. Z czasem w sercach rodziny Rybczyńskich pojawiło się miejsce dla nowych czworonożnych przyjaciół.

W tej książce znajdziemy również opis życia z osobą niepełnosprawną. Córka Tadeusza choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Większość opisanych wypraw to te, które przemierzali we dwóch Tadeusz i Karelczyk, jednak również Ewa Rybczyńska, pomimo niepełnosprawności, dzięki rodzicom zdobywa szczyty. To zresztą właśnie dla niej Rybczyńscy adoptowali pierwszego psa. Autor „mimochodem” pokazuje, jak mimo przeciwności losu można być szczęśliwym i spełniać marzenia. I że nie potrzebujemy do tego jakichś specjalnych udogodnień czy milionów na koncie.

Mnie do górskich wypraw nie trzeba przekonywać, ale mam nadzieję, że „Jak zszedłem na psy” zainspiruje do tego innych!

https://papierowybluszcz.wordpress.com/2022/07/20/jak-zszedlem-na-psy-tadeusz-rybczynski/

Dodaj własną recenzję
Darmowy transport przy zamówieniu co najmniej 2 książek!
Liczba:  
      Dodaj do koszyka
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Skandynawia. Światło północy — Michał Miedziński, Zofia Miedzińska Skandynawia. Światło północy — Michał Miedziński, Zofia Miedzińska
Ze Skandynawią, czy szerzej – Północą, potencjalni turyści mają pewien kłopot. Z jednej strony kusi ich piękno krajobrazów i bogactwo tamtejszej kultury, z d...