Déjà vu wyd. I
Cena: 33,00 zł 28,05 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem, a stało się jego przekleństwem. Stopniowo, dzień po dniu, w życiu mężczyzny dokonuje się przewrót. Najpierw odnosi wrażenie, że już kiedyś spotkał poprzednich mieszkańców tego domu, później narasta w nim przekonanie, że ich życia stale się przeplatały, a na końcu jest pewien, że tworzą jedność… Zaczyna żyć, równolegle, swoim i ich życiem… Pamięta wydarzenia, w których nigdy nie brał udziału, miejsca, w których nigdy nie był, ludzi, których nigdy nie znał. Zaczynają rządzić nim emocje niemające uzasadnienia, pragnie dziewczyny, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia…
Tak oto mocno stąpający po ziemi lekarz, nauczyciel etyki zawodowej wkroczył w świat weneckiej legendy, zmieniającej jego życie w koszmar…
Tak oto mocno stąpający po ziemi lekarz, nauczyciel etyki zawodowej wkroczył w świat weneckiej legendy, zmieniającej jego życie w koszmar…
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
- Wydawca: Novae Res, 2013
- Format: 130x210mm, oprawa miękka ze skrzydełkami
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 304
- ISBN: 978-83-7722-769-5
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 5 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Krystyna-cyrysia M. | (7.06.2013) |
Jolanta Kosowska całe życie związana była z Wrocławiem, ale obecnie od paru lat mieszka i pracuje w Dreźnie. Z zawodu jest lekarką sumiennie wykonującą swoje obowiązki. W wolnych chwilach natomiast kocha podróżować i pisać książki. Na swoim koncie ma już debiutanckie dzieło ,,Niepamięć’’, zaś aktualnie nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się najnowsza proza autorki o niezwykle wymownym tytule ,,Deja vu’’.
Rafał, główny bohater po paru latach emigracji wraca do Polski. Teraz próbuje zacząć wszystko od nowa. Podejmuje pracę na uczelni, jako nauczyciel etyki zawodowej i wynajmuje jedno piętro w stylowym, wolno-stojącym domu, w którym kiedyś mieszkał ze swoją uroczą dziewczyną nieżyjący półkrwi Włoch-Marco Marconi Brzeziński. Początkowo nic nie zwiastuje żadnych problemów, lecz z czasem mężczyzna odkrywa, że dawni mieszkańcy tej posiadłości wydają mu się dziwnie znajomi. Przypomina sobie wydarzenia, w których nigdy wcześniej nie uczestniczył oraz tęskni za dziewczyną, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia. Z dnia na dzień żyje jakby równolegle swoim i ich życiem dryfując na granicy jawy i snu. Co to wszystko oznacza? Czy ma to jakiś związek z treścią listu od zmarłego Marco do swojej ukochanej?
,,Nie wierz temu, co widzisz i słyszysz i słyszysz.(…) Ważne jest tylko to, co masz w środku, co czujesz. To, co obiecałem, spełni się. Nigdy cię nie zawiodę. Kocham cię na teraz i na zawsze’’.
Czy zdrowy na umyśle nauczyciel oszalał? A może znalazł się pod wpływem działania słynnej weneckiej legendy o rodzie Marconich? Już wkrótce przeszłość zacznie mieszać się z teraźniejszością, zaś wyobraźnia z prawdą. Jak to wszytko dalej się potoczy?
Tyle różnych myśli krąży mi po głowie, że nie wiem, od czego mam zacząć. Tak mocno zaangażowałam się w perypetie głównych bohaterów ,,Deja vu’’, że teraz czuje smutek i pustkę. Ja chce ponownie wrócić do tajemniczej, magicznej Wenecji, która oczarowała mnie swoją niezwykle klimatyczną atmosferą, paletą barw, aromatycznym zapachem i cudowną melodią dnia codziennego. Zapragnęłam zostać tutaj na zawsze, żeby móc nieustannie delektować się energią tego miejsca. Niestety siłą rzeczy musiałam wrócić do szarej, nudnej rzeczywistości, ale mimo to w mojej pamięci na długo pozostanie historia Marco i Ani. Ich dramatyczny los obezwładnił moje serce i dusze. Zrozumiałam, że ,,Nigdy nie należy wierzyć w to, co się widzi i słyszy, tylko w to, co się czuje. To, co czujemy jest prawdą’’. Czasem miłość może być silniejsza niż śmierć. Nie kończy się z chwilą, kiedy jedna z kochających się osób umiera. Jolanta Kosowska w niezwykły, subtelny i porywający sposób pokazała ponadczasowe uczucie łączące dwojga zakochanych ludzi, gdzie nawet koniec ziemskiego bytu nie stanowi żadnej bariery na drodze do ich wzajemnego szczęścia. Jestem pod wrażeniem. Po prostu zabrakło mi słów, aby wyrazić to, co chce przekazać.
Może niektórym czytelnikom fabuła tej książki wyda się nieco chaotyczna, lecz to tylko gra pozorów. Jestem pewna, że niemal od razu wdrożycie się w tę historię chłonąć zachłannie każde jej słowo. Autorka bardzo umiejętnie pomieszała bieżące wydarzenia z licznymi retrospekcjami tworząc z tego niepowtarzalny czar i klimat. Lekka, swobodna narracja prowadzona jest z kilku perspektyw, co doskonale pozwala zrozumieć wszelkie uczucia poszczególnych bohaterów. Plastyczne, sugestywne opisy danych postaci, miejsc i wydarzeń sprawiają, że widzimy wszystko, jak ,,na dłoni’’. Akcja toczy się naturalnym, harmonijnym rytmem, w której czuć zagadkową nutkę mistycyzmu. Może to niedorzeczne, ale czuje rozpacz, gdy pomyślę, jak wiele osób przejdzie obojętnie obok tej pozycji nie znając jej wyjątkowej treści.
Z czystym sumieniem polecam przeczytać ,,Deja vu’’. Rzadko można spotkać tak nietuzinkowe historie o odwiecznej miłości. Tutaj dobra ziemskie nie są ważne, gdyż nadrzędną wartością jest zrozumienie umysłowo-duchowej struktury świata. Ta książka jest niczym wielobarwna tęcza, z której wydobywa się cała paleta ludzkich uczuć i emocji. Serdecznie polecam.
Rafał, główny bohater po paru latach emigracji wraca do Polski. Teraz próbuje zacząć wszystko od nowa. Podejmuje pracę na uczelni, jako nauczyciel etyki zawodowej i wynajmuje jedno piętro w stylowym, wolno-stojącym domu, w którym kiedyś mieszkał ze swoją uroczą dziewczyną nieżyjący półkrwi Włoch-Marco Marconi Brzeziński. Początkowo nic nie zwiastuje żadnych problemów, lecz z czasem mężczyzna odkrywa, że dawni mieszkańcy tej posiadłości wydają mu się dziwnie znajomi. Przypomina sobie wydarzenia, w których nigdy wcześniej nie uczestniczył oraz tęskni za dziewczyną, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia. Z dnia na dzień żyje jakby równolegle swoim i ich życiem dryfując na granicy jawy i snu. Co to wszystko oznacza? Czy ma to jakiś związek z treścią listu od zmarłego Marco do swojej ukochanej?
,,Nie wierz temu, co widzisz i słyszysz i słyszysz.(…) Ważne jest tylko to, co masz w środku, co czujesz. To, co obiecałem, spełni się. Nigdy cię nie zawiodę. Kocham cię na teraz i na zawsze’’.
Czy zdrowy na umyśle nauczyciel oszalał? A może znalazł się pod wpływem działania słynnej weneckiej legendy o rodzie Marconich? Już wkrótce przeszłość zacznie mieszać się z teraźniejszością, zaś wyobraźnia z prawdą. Jak to wszytko dalej się potoczy?
Tyle różnych myśli krąży mi po głowie, że nie wiem, od czego mam zacząć. Tak mocno zaangażowałam się w perypetie głównych bohaterów ,,Deja vu’’, że teraz czuje smutek i pustkę. Ja chce ponownie wrócić do tajemniczej, magicznej Wenecji, która oczarowała mnie swoją niezwykle klimatyczną atmosferą, paletą barw, aromatycznym zapachem i cudowną melodią dnia codziennego. Zapragnęłam zostać tutaj na zawsze, żeby móc nieustannie delektować się energią tego miejsca. Niestety siłą rzeczy musiałam wrócić do szarej, nudnej rzeczywistości, ale mimo to w mojej pamięci na długo pozostanie historia Marco i Ani. Ich dramatyczny los obezwładnił moje serce i dusze. Zrozumiałam, że ,,Nigdy nie należy wierzyć w to, co się widzi i słyszy, tylko w to, co się czuje. To, co czujemy jest prawdą’’. Czasem miłość może być silniejsza niż śmierć. Nie kończy się z chwilą, kiedy jedna z kochających się osób umiera. Jolanta Kosowska w niezwykły, subtelny i porywający sposób pokazała ponadczasowe uczucie łączące dwojga zakochanych ludzi, gdzie nawet koniec ziemskiego bytu nie stanowi żadnej bariery na drodze do ich wzajemnego szczęścia. Jestem pod wrażeniem. Po prostu zabrakło mi słów, aby wyrazić to, co chce przekazać.
Może niektórym czytelnikom fabuła tej książki wyda się nieco chaotyczna, lecz to tylko gra pozorów. Jestem pewna, że niemal od razu wdrożycie się w tę historię chłonąć zachłannie każde jej słowo. Autorka bardzo umiejętnie pomieszała bieżące wydarzenia z licznymi retrospekcjami tworząc z tego niepowtarzalny czar i klimat. Lekka, swobodna narracja prowadzona jest z kilku perspektyw, co doskonale pozwala zrozumieć wszelkie uczucia poszczególnych bohaterów. Plastyczne, sugestywne opisy danych postaci, miejsc i wydarzeń sprawiają, że widzimy wszystko, jak ,,na dłoni’’. Akcja toczy się naturalnym, harmonijnym rytmem, w której czuć zagadkową nutkę mistycyzmu. Może to niedorzeczne, ale czuje rozpacz, gdy pomyślę, jak wiele osób przejdzie obojętnie obok tej pozycji nie znając jej wyjątkowej treści.
Z czystym sumieniem polecam przeczytać ,,Deja vu’’. Rzadko można spotkać tak nietuzinkowe historie o odwiecznej miłości. Tutaj dobra ziemskie nie są ważne, gdyż nadrzędną wartością jest zrozumienie umysłowo-duchowej struktury świata. Ta książka jest niczym wielobarwna tęcza, z której wydobywa się cała paleta ludzkich uczuć i emocji. Serdecznie polecam.
Kasia Pessel | (2.08.2013) |
Jak można poznać najlepiej drugiego człowieka? Spędzając z nim długie godziny? Rozmawiając na każdy temat? Poznając jego przeszłość? A może starając być blisko niego jak najczęściej? Czasem spotykając kogoś po raz pierwszy wydaje się, że znamy go od lat, chociaż to przecież niemożliwe, jednak uczucie to pozostaje. Tak jakby taka sytuacja miała już miejsce, ale doskonale wie się, iż nie wydarzyła się. Deja vu. Złudzenie namacalne, aż nadto odczuwalne i rzeczywiste, lecz nierealne, bo przecież każda chwila jest unikatowa, czasami podobna, ale nie identyczna. Jak więc wytłumaczyć niezwykłe uczucie, że po raz kolejny przeżywa się to, co właśnie dzieje się, a wcześniej nie było możliwe by być uczestnikiem takiego wydarzenia? Każdy kto przynajmniej raz przeżył coś takiego ma swoją odpowiedź na to pytanie, jak odpowiedź na nie gdy dotyczy człowieka i całego jego życia?
Rafał w Polsce nie do końca czuje się dobrze, długo był zagranicą, lecz i tam czegoś mu brakowało. Przyjaciel pomaga mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, jednocześnie znanej i obcej, czegoś nieokreślonego w tym wszystkim brakuje. Przypadek sprawia, że zamieszkuje w mieszkaniu, które szybko wydaje mu się znane. Nie za sprawą budynku, lecz wcześniejszych jego mieszkańców. Nigdy ich nie spotkał, nigdy nie widział, ale z dnia na dzień zna ich coraz lepiej. Coraz głębiej wchodzi w ich życie, poznając emocje, sekrety, detale z codzienności, może to jedynie sny? Realne aż do bólu, przepełnione znajomymi osobami, jakich nie powinno się rozpoznawać, jednak znanych bardzo dobrze. Przecież to nie ma prawa się zdarzyć, nie jest prawdą, lecz wciąż powtarza się. Rozsądek podpowiada jedno, ale umysł zdaje się podążać całkiem inną drogą niż do tej pory. Wspomnienia zdają się wracać coraz częściej i mocniej, a może niezwykła układanka zapełnia się elementami i końcowy obraz już zaczyna być widoczny, chociaż wciąż nie jest rozpoznawalny? O co w tym wszystkim chodzi i dlaczego przydarza się to właśnie Rafałowi? Przeznaczenie? Zbieg okoliczności? Właściwy człowiek w odpowiednim miejscu i czasie? Każdy dzień przynosi coraz więcej szczegółów, chociaż brak wciąż jednego - odpowiedzi na pytania dlaczego i jak to możliwe? Przecież to nie złudzenie, prawda to też nie jest, więc co? Zwykłe deja vu i nic ponad to? Ale wszystko jest tak realne, aż zbyt rzeczywiste i równocześnie nie do uwierzenia, coś dziwnego dzieje się z Rafałem, niesamowitego i niezrozumiałego. Wydarzenia coraz bardziej przyśpieszają i zmierzają w jakimś określonym kierunku i zdaje się nim być Wenecja, tajemnicza i piękna, skrywająca swoje prawdziwe oblicze pod maską i jedynie niektórym ukazująca prawdziwą twarz ... Może prawda kryje się w pewnej legendzie?
Baśń, opowieść o uczuciach, historia o życiu, mit, książka Jolanty Kosowskiej ma wszystkie te elementy, każdy z nich jest częścią większej całości, która w pełni możliwa jest do zobaczenia dopiero na samym końcu. Kilka wątków, wydających się początkowo nie mieć nic ze sobą wspólnego, splata się w niezwykły obraz, gdzie tłem jest Wenecja, piękna i niesamowicie kolorowa, w jakiej wszystko się zaczyna i kończy. Autorka przedstawia historię, okazującą się w miarę czytania całkowicie inną niż wydawała się na początku. Fabuła intryguje i zaskakuje swoim rozwojem, nie ma w niej oczywistych rozwiązań, ich miejsce zajęły losy bohaterów, niezwykłe i splątane, jednak zdążające pewnie do celu, lecz nie dostrzega się tego od razu. Czasem sen okazuje się prawdą,a życie daje kolejną szansę ...
Rafał w Polsce nie do końca czuje się dobrze, długo był zagranicą, lecz i tam czegoś mu brakowało. Przyjaciel pomaga mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, jednocześnie znanej i obcej, czegoś nieokreślonego w tym wszystkim brakuje. Przypadek sprawia, że zamieszkuje w mieszkaniu, które szybko wydaje mu się znane. Nie za sprawą budynku, lecz wcześniejszych jego mieszkańców. Nigdy ich nie spotkał, nigdy nie widział, ale z dnia na dzień zna ich coraz lepiej. Coraz głębiej wchodzi w ich życie, poznając emocje, sekrety, detale z codzienności, może to jedynie sny? Realne aż do bólu, przepełnione znajomymi osobami, jakich nie powinno się rozpoznawać, jednak znanych bardzo dobrze. Przecież to nie ma prawa się zdarzyć, nie jest prawdą, lecz wciąż powtarza się. Rozsądek podpowiada jedno, ale umysł zdaje się podążać całkiem inną drogą niż do tej pory. Wspomnienia zdają się wracać coraz częściej i mocniej, a może niezwykła układanka zapełnia się elementami i końcowy obraz już zaczyna być widoczny, chociaż wciąż nie jest rozpoznawalny? O co w tym wszystkim chodzi i dlaczego przydarza się to właśnie Rafałowi? Przeznaczenie? Zbieg okoliczności? Właściwy człowiek w odpowiednim miejscu i czasie? Każdy dzień przynosi coraz więcej szczegółów, chociaż brak wciąż jednego - odpowiedzi na pytania dlaczego i jak to możliwe? Przecież to nie złudzenie, prawda to też nie jest, więc co? Zwykłe deja vu i nic ponad to? Ale wszystko jest tak realne, aż zbyt rzeczywiste i równocześnie nie do uwierzenia, coś dziwnego dzieje się z Rafałem, niesamowitego i niezrozumiałego. Wydarzenia coraz bardziej przyśpieszają i zmierzają w jakimś określonym kierunku i zdaje się nim być Wenecja, tajemnicza i piękna, skrywająca swoje prawdziwe oblicze pod maską i jedynie niektórym ukazująca prawdziwą twarz ... Może prawda kryje się w pewnej legendzie?
Baśń, opowieść o uczuciach, historia o życiu, mit, książka Jolanty Kosowskiej ma wszystkie te elementy, każdy z nich jest częścią większej całości, która w pełni możliwa jest do zobaczenia dopiero na samym końcu. Kilka wątków, wydających się początkowo nie mieć nic ze sobą wspólnego, splata się w niezwykły obraz, gdzie tłem jest Wenecja, piękna i niesamowicie kolorowa, w jakiej wszystko się zaczyna i kończy. Autorka przedstawia historię, okazującą się w miarę czytania całkowicie inną niż wydawała się na początku. Fabuła intryguje i zaskakuje swoim rozwojem, nie ma w niej oczywistych rozwiązań, ich miejsce zajęły losy bohaterów, niezwykłe i splątane, jednak zdążające pewnie do celu, lecz nie dostrzega się tego od razu. Czasem sen okazuje się prawdą,a życie daje kolejną szansę ...
Agnieszka Trzesniewska | (22.08.2013) |
Debiutancka powieść Jolanty Kosowskiej poruszyła nie tylko moje serce, ale pozostawiła mnie z tym cudownym uczuciem niedosytu i niezaspokojonym pragnieniem. Sprawiła, że zamarzyłam o wybiórczej amnezji, która pozwoliłaby mi przeżyć to jeszcze raz. Kiedy w zapowiedziach Wydawnictwa Novea Res zobaczyłam „Deja vu” wiedziałam, że to spotkanie z twórczością autorki będzie inne. Miałam jednak nadzieję, że książka dorówna swojej poprzedniczce i pozwoli mi znów poczuć smak fascynującej i niepowtarzalnej przygody
Autorka na co dzień zajmuje się uzdrawianiem ciała w gabinecie lekarskim, a po godzinach sporządza niepowtarzalne i fantastyczne „specyfiki”, które są jak balsam dla duszy czytelnika. Nie wiem w jakich proporcjach rozkłada się zależność lekarka-pisarka, ale niewątpliwie ta mieszaka powoduje, że powieści Pani Jolanty związane są ze środowiskiem lekarskim, a jej bohaterowie w większości mają dużo wspólnego z medycyną. Wolny czas poświęca na podróże, które czasem stają się inspiracją twórczą. Podczas wycieczki do Wenecji zrodził się pomysł napisania „Deja vu”, a samo miasto stało się tłem i wpłynęło na klimat powieści.
Bohaterem książki jest Rafał- lekarz powracający po kilku latach emigracji do Polski i podejmujący pracę wykładowcy etyki zawodowej. Udaje mu się znaleźć idealne mieszkanie, które z biegiem czasu wzbudza w nim zainteresowanie poprzednią lokatorką. Zaczyna się od zwykłej ciekawości, a im więcej informacji udaje mu się uzyskać jego, fascynacja rośnie i nawet nie zauważa kiedy, zaczyna żyć cudzym życiem. W jego pamięci pojawiają się wydarzenia, w których nie uczestniczył oraz osoby, których nie miał możliwości poznać. Dziewczyna, której nigdy nie widział staje się mu bardzo bliska, ale czy twardo stąpający po ziemi doktor uwierzy w moc weneckiej legendy i podąży ścieżką na, którą nigdy nie powinien wchodzić ?
Jolanta Kosowska zabiera czytelnika w fantastyczną podróż, gdzie klątwy i stare legendy nabierają całkiem realnego wymiaru i wpływają na życie bohaterów. Towarzyszymy Rafałowi w jego drodze, ale tak naprawdę nie on jest na pierwszym planie. To historia Ani i jej miłości staje się głównym wątkiem i siłą napędową wydarzeń przedstawionych w powieści. Czytelnik wraz z bohaterem „cofa się” w przeszłość i po kolei odkrywa kolejne fakty i sekrety. Obserwuje też zmiany zachodzące w mężczyźnie, ale do samego końca nie jest w stanie przewodzić dopokąd go to zaprowadzi
Lekki, przystępny styl sprawia że książkę czyta się przyjemnie i szybko. Jestem pod wrażeniem zdolności „plastycznych” pisarki, które nie tylko pobudzają wyobraźnię, ale pozwalają zobaczyć wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Słowa zamieniają się w fotografie i pozwalają cieszyć się cudownymi widokami i sceneriami. Nigdy nie byłem we Włoszech, a mimo to udało mi się „zobaczyć” i poczuć klimat Wenecji. Wydarzenia śledzienny z kilku perspektyw, a to powoduje, że łatwiej jest nam zrozumieć i dopasować wszystkie elementy układanki. Wymaga to jednak skupienia, gdyż z biegiem stron fabuła staje się coraz bardziej zagmatwana. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a granica między jawą a senem, prawdą a marzeniami staje się bardzo płynna.
Przemyślana fabuła sprawia, że czytelnik nawet nie zauważa kiedy wciąga się w przedstawioną opowieść i wraz z bohaterem snuje domysły, wyciąga wnioski i zaczyna wierzyć, w coś, co z racjonalnego punktu widzenia jest niemożliwe. Autorka bardzo sprytnie manipuluje czytelnikiem, odwraca jego uwagę, od pozornie nieistotnych detali, żeby za chwilę wprawić go w osłupienie. Pozornie prosta historia okazała się tak realistyczną iluzją, że ja nie tylko dałam się omamić i zaskoczyć, ale nie miałam problemu z uwierzeniem pisarce. Popłynęłam na falach książki i do tej pory nie mogę dojść do siebie
Kolejny raz Jolanta Kosowska dostarczyła mi niezapomnianych i cudownych wrażeń. Zabrała mnie do Wenecji i pozwoliła poczuć niepowtarzalną atmosferę tego miasta. Przekonała mnie, że oczy nie zawsze „mówią” prawdę, a miłość może być silniejsza niż... Opowiedziała mi historię nie ckliwą i przepełnioną wybuchami namiętności, a mimo to wzruszającą i wywołującą morze emocji. Uwielbiam, kiedy książka pozostawia mnie z mętlikiem w głowie i niespełnioną nadzieją na kolejny tom, którego nigdy nie będzie.
Lektura nie jest lekka i nie każdemu przypadnie do gustu, ale myślę, że dla tych kilku godzin, które całkowicie oderwą Was od rzeczywistości warto poświecić jej czas. Mnie „Deja vu” zachwyciło-POLECAM.
Autorka na co dzień zajmuje się uzdrawianiem ciała w gabinecie lekarskim, a po godzinach sporządza niepowtarzalne i fantastyczne „specyfiki”, które są jak balsam dla duszy czytelnika. Nie wiem w jakich proporcjach rozkłada się zależność lekarka-pisarka, ale niewątpliwie ta mieszaka powoduje, że powieści Pani Jolanty związane są ze środowiskiem lekarskim, a jej bohaterowie w większości mają dużo wspólnego z medycyną. Wolny czas poświęca na podróże, które czasem stają się inspiracją twórczą. Podczas wycieczki do Wenecji zrodził się pomysł napisania „Deja vu”, a samo miasto stało się tłem i wpłynęło na klimat powieści.
Bohaterem książki jest Rafał- lekarz powracający po kilku latach emigracji do Polski i podejmujący pracę wykładowcy etyki zawodowej. Udaje mu się znaleźć idealne mieszkanie, które z biegiem czasu wzbudza w nim zainteresowanie poprzednią lokatorką. Zaczyna się od zwykłej ciekawości, a im więcej informacji udaje mu się uzyskać jego, fascynacja rośnie i nawet nie zauważa kiedy, zaczyna żyć cudzym życiem. W jego pamięci pojawiają się wydarzenia, w których nie uczestniczył oraz osoby, których nie miał możliwości poznać. Dziewczyna, której nigdy nie widział staje się mu bardzo bliska, ale czy twardo stąpający po ziemi doktor uwierzy w moc weneckiej legendy i podąży ścieżką na, którą nigdy nie powinien wchodzić ?
Jolanta Kosowska zabiera czytelnika w fantastyczną podróż, gdzie klątwy i stare legendy nabierają całkiem realnego wymiaru i wpływają na życie bohaterów. Towarzyszymy Rafałowi w jego drodze, ale tak naprawdę nie on jest na pierwszym planie. To historia Ani i jej miłości staje się głównym wątkiem i siłą napędową wydarzeń przedstawionych w powieści. Czytelnik wraz z bohaterem „cofa się” w przeszłość i po kolei odkrywa kolejne fakty i sekrety. Obserwuje też zmiany zachodzące w mężczyźnie, ale do samego końca nie jest w stanie przewodzić dopokąd go to zaprowadzi
Lekki, przystępny styl sprawia że książkę czyta się przyjemnie i szybko. Jestem pod wrażeniem zdolności „plastycznych” pisarki, które nie tylko pobudzają wyobraźnię, ale pozwalają zobaczyć wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Słowa zamieniają się w fotografie i pozwalają cieszyć się cudownymi widokami i sceneriami. Nigdy nie byłem we Włoszech, a mimo to udało mi się „zobaczyć” i poczuć klimat Wenecji. Wydarzenia śledzienny z kilku perspektyw, a to powoduje, że łatwiej jest nam zrozumieć i dopasować wszystkie elementy układanki. Wymaga to jednak skupienia, gdyż z biegiem stron fabuła staje się coraz bardziej zagmatwana. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a granica między jawą a senem, prawdą a marzeniami staje się bardzo płynna.
Przemyślana fabuła sprawia, że czytelnik nawet nie zauważa kiedy wciąga się w przedstawioną opowieść i wraz z bohaterem snuje domysły, wyciąga wnioski i zaczyna wierzyć, w coś, co z racjonalnego punktu widzenia jest niemożliwe. Autorka bardzo sprytnie manipuluje czytelnikiem, odwraca jego uwagę, od pozornie nieistotnych detali, żeby za chwilę wprawić go w osłupienie. Pozornie prosta historia okazała się tak realistyczną iluzją, że ja nie tylko dałam się omamić i zaskoczyć, ale nie miałam problemu z uwierzeniem pisarce. Popłynęłam na falach książki i do tej pory nie mogę dojść do siebie
Kolejny raz Jolanta Kosowska dostarczyła mi niezapomnianych i cudownych wrażeń. Zabrała mnie do Wenecji i pozwoliła poczuć niepowtarzalną atmosferę tego miasta. Przekonała mnie, że oczy nie zawsze „mówią” prawdę, a miłość może być silniejsza niż... Opowiedziała mi historię nie ckliwą i przepełnioną wybuchami namiętności, a mimo to wzruszającą i wywołującą morze emocji. Uwielbiam, kiedy książka pozostawia mnie z mętlikiem w głowie i niespełnioną nadzieją na kolejny tom, którego nigdy nie będzie.
Lektura nie jest lekka i nie każdemu przypadnie do gustu, ale myślę, że dla tych kilku godzin, które całkowicie oderwą Was od rzeczywistości warto poświecić jej czas. Mnie „Deja vu” zachwyciło-POLECAM.
Liwia D. | (13.06.2013) |
Nie od dziś wiadomo, iż raczej nie zaczytuję się w takiego typu książkach. Wydaje mi się, że już dostatecznie zdążyliście poznać mój gust. Kiedy jednak dostałam propozycje egzemplarzy do recenzji, ta pozycja od razu zwróciła moją uwagę. Już sam tytuł niezmiernie intryguje. Kto po spojrzeniu na okładkę nie zastanawiał się, co on może oznaczać, co kryje się za tą maską tajemniczości? A jeśli już o maskach mowa... Piękna okładka, nieprawdaż?
Nie byłam do tej pozycji sceptycznie nastawiona, jednak zdawałam sobie sprawę, iż poniekąd będę miała trudności z czytaniem ze względu na czcionkę. Jednak jakie znaczenie odgrywa czcionka przy wciągającej fabule? Chyba żadne.
Książka nie jest pisana z jednej perspektywy, Głównym bohaterem jest Rafał, jednak na początku przeplata się punkt widzenia jego uczniów z jego oraz Konrada, jak i są fragmenty pamiętnika Ani. Muszę przyznać, iż nieco nie podobało mi się takie przeplatanie - często nie było wyraźnie pokazane, gdzie kończy się opowieść jednej osoby, a zaczyna drugiej, przez co gubiłam wątki. Owszem, czcionka w owych miejscach różniła się, ale czasami tego brakowało, coś się mieszało. Jednak fragmenty z pamiętnika Ani były wątkiem jak najbardziej odpowiednim i bardzo mi się podobało takie wtrącenie z innego punktu widzenia. Ponadto muszę przyczepić się do czcionki, o której wspominałam na początku - kiepsko się czyta. Lecz to chyba nie powód, aby przerywać czytanie, prawda?
O Wenecji nie wiedziałam praktycznie nic, jednak od zawsze kojarzyła mi się w miłością, jak zresztą całe Włochy. W powieści Jolanty Kosowskiej aż roi się od tego uczucia, to ono gra tu znaczącą rolę. Nie lubię czytać o miłości. A jednak nie odłożyłam tej książki. W gruncie rzeczy bardziej od tego zafascynowała mnie cała zagadka z rodem Marconich oraz fakt, że nie wiem, o co chodzi w tej książce. Biorąc pod uwagę całą treść, dalej nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego akurat Rafał miewał takie sny, wspomnienia, uczucia...Dlaczego w ogóle je miewał? Skąd wzięło się to wszystko? On przecież nie znał tych ludzi, nie był z nimi związany, a jednak coś się wydarzyło, że ich poznał...
Tak, dla mnie wszystko musi mieć jakiś sens. Nie, nie twierdzę, iż ta książka go nie posiada. Jest po prostu... inna. Pozwala zatracić nam się w miłości Marco do Ani, jak i samej Wenecji. To w tym rzecz. To na tym czytelnik powinien się skupić. Opisy miejsc są tak dokładne, że spokojnie możemy wyobrazić sobie, gdzie w danym momencie znajdują się bohaterowie. Nieco gorzej wypadają dialogi, w których autorka chciała wyrazić swoje zdanie na dany temat. Ogólnie zamysł był naprawdę dobry, jednak umieściła to w złym miejscu. Ale jak już wspominałam, nie na tym trzeba się skupić. "Déjà vu" ma oddawać piękno tego świata, piękno miłości i Wenecji. Ma również skłaniać ludzi do zastanowienia się nad etyką lekarską i postawienia się w sytuacji lekarzy przed podjęciem ważnej decyzji. Jestem pewna, że nie tylko ja zastanawiałam się, jak postąpiłabym w takiej a nie innej sytuacji. Najbardziej zaintrygował mnie temat Patientenverfügungen. Domyślam się, że każdy z nas miałby jakieś zdanie na temat tego, czy człowiek powinien nosić przy sobie jakiś dokument, w którym napisane jest czy w razie wypadku zgadza się na reanimację, przeprowadzenie inhalacji, etc. Ja osobiście miałam zdanie odmienne od zaprezentowanego w książce.
Jeśli zaś chodzi o całość powieści - wciągnęła mnie, ale w pełni nie oczarowała. To fakt, zżyłam się z bohaterami i teraz nadal chodzą mi w głowie ze swoimi historiami, jednak jako iż nie jestem człowiekiem emocjonalnym, nie potrafię zżyć się z opisaną historią. I to nie jest wina książki, bo widzę po opiniach czytelników, że są pod wrażeniem. Dla mnie to pozycja naprawdę dobra, ale nie rewelacyjna.
Nie byłam do tej pozycji sceptycznie nastawiona, jednak zdawałam sobie sprawę, iż poniekąd będę miała trudności z czytaniem ze względu na czcionkę. Jednak jakie znaczenie odgrywa czcionka przy wciągającej fabule? Chyba żadne.
Książka nie jest pisana z jednej perspektywy, Głównym bohaterem jest Rafał, jednak na początku przeplata się punkt widzenia jego uczniów z jego oraz Konrada, jak i są fragmenty pamiętnika Ani. Muszę przyznać, iż nieco nie podobało mi się takie przeplatanie - często nie było wyraźnie pokazane, gdzie kończy się opowieść jednej osoby, a zaczyna drugiej, przez co gubiłam wątki. Owszem, czcionka w owych miejscach różniła się, ale czasami tego brakowało, coś się mieszało. Jednak fragmenty z pamiętnika Ani były wątkiem jak najbardziej odpowiednim i bardzo mi się podobało takie wtrącenie z innego punktu widzenia. Ponadto muszę przyczepić się do czcionki, o której wspominałam na początku - kiepsko się czyta. Lecz to chyba nie powód, aby przerywać czytanie, prawda?
O Wenecji nie wiedziałam praktycznie nic, jednak od zawsze kojarzyła mi się w miłością, jak zresztą całe Włochy. W powieści Jolanty Kosowskiej aż roi się od tego uczucia, to ono gra tu znaczącą rolę. Nie lubię czytać o miłości. A jednak nie odłożyłam tej książki. W gruncie rzeczy bardziej od tego zafascynowała mnie cała zagadka z rodem Marconich oraz fakt, że nie wiem, o co chodzi w tej książce. Biorąc pod uwagę całą treść, dalej nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego akurat Rafał miewał takie sny, wspomnienia, uczucia...Dlaczego w ogóle je miewał? Skąd wzięło się to wszystko? On przecież nie znał tych ludzi, nie był z nimi związany, a jednak coś się wydarzyło, że ich poznał...
Tak, dla mnie wszystko musi mieć jakiś sens. Nie, nie twierdzę, iż ta książka go nie posiada. Jest po prostu... inna. Pozwala zatracić nam się w miłości Marco do Ani, jak i samej Wenecji. To w tym rzecz. To na tym czytelnik powinien się skupić. Opisy miejsc są tak dokładne, że spokojnie możemy wyobrazić sobie, gdzie w danym momencie znajdują się bohaterowie. Nieco gorzej wypadają dialogi, w których autorka chciała wyrazić swoje zdanie na dany temat. Ogólnie zamysł był naprawdę dobry, jednak umieściła to w złym miejscu. Ale jak już wspominałam, nie na tym trzeba się skupić. "Déjà vu" ma oddawać piękno tego świata, piękno miłości i Wenecji. Ma również skłaniać ludzi do zastanowienia się nad etyką lekarską i postawienia się w sytuacji lekarzy przed podjęciem ważnej decyzji. Jestem pewna, że nie tylko ja zastanawiałam się, jak postąpiłabym w takiej a nie innej sytuacji. Najbardziej zaintrygował mnie temat Patientenverfügungen. Domyślam się, że każdy z nas miałby jakieś zdanie na temat tego, czy człowiek powinien nosić przy sobie jakiś dokument, w którym napisane jest czy w razie wypadku zgadza się na reanimację, przeprowadzenie inhalacji, etc. Ja osobiście miałam zdanie odmienne od zaprezentowanego w książce.
Jeśli zaś chodzi o całość powieści - wciągnęła mnie, ale w pełni nie oczarowała. To fakt, zżyłam się z bohaterami i teraz nadal chodzą mi w głowie ze swoimi historiami, jednak jako iż nie jestem człowiekiem emocjonalnym, nie potrafię zżyć się z opisaną historią. I to nie jest wina książki, bo widzę po opiniach czytelników, że są pod wrażeniem. Dla mnie to pozycja naprawdę dobra, ale nie rewelacyjna.
Karolina Pająk (Dzosefinn) | (18.08.2013) |
Chyba każdemu z nas przytrafił się w życiu moment, kiedy ogarniało nas wrażenie, że kiedyś już coś takiego przeżyliśmy, że już gdzieś, skądś to miejsce pamiętam, a twarze spotkanych przypadkowo ludzi również nie są dla mnie obce. Lecz w dobie natłoku różnych spraw zapominamy o tych przebłyskach podświadomości. Ale czy na zawsze?
Déjà vu trudno jednoznacznie zdefiniować. Z pewnością każdy, choć raz, spotkał się z definicją tego słowa. Jednakże wszystkie prowadzą do jednego – wrażenia, przeczucia, że dana sytuacja kiedyś się spełniła.
Podobno człowiek, będąc w okresie niemowlęcym, przesypia całe swoje przyszłe życie, a zjawisko takie jak deja vu ma utwierdzać, że jest się na właściwej drodze. Taką definicję znam. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach się z nią zapoznałam, ale wydaje mi się najbardziej (do mnie) przemawiającą. Jednakże ta moja „definicja” nijak ma się do tego, co przedstawia nam historia opowiedziana przez autorkę w Déjà vu.
Akcja książki toczy się w dwu zakątkach świata, w Polsce oraz klimatycznej Wenecji. Autorka jednak bardziej skupia się na tym drugim miejscu i stara się je przedstawić w ciekawy oraz barwny sposób. Niestety, albo moja wyobraźnia wzięła sobie tzw. „urlop”, albo po prostu te opisy nie przemówiły do mnie na tyle, bym mogła przenieść się do tego kraju słynącego z gondoli, karnawałowych masek, Casanovy i czającym się za rogiem przelotnego romansu. Inaczej ma się sprawa z polskimi realiami – studenckie życie, czyli pochłaniające wykłady oraz spotkania „wspominkowe”. Tutaj odnalazłam się bez problemu, a taką różnorodność odbioru przeze mnie może być motywowane tym, iż bliższa dla mnie jest ta druga rzeczywistość niż Wenecja. Może jeszcze dlatego, że nie miałam okazji znaleźć się w tym miejscu. Jednakże nie oznacza to, że Ty, mój drogi czytelniku będziesz się czuł podobnie po lekturze tej książki.
Jeśli chodzi o bohaterów, autorka Déjà vu wykreowała ich w sposób różnorodny. Niektórzy bardziej, inni mniej zachwycają, jednak prawie żaden z nich nie wyróżnia się na tle pozostałych. Są oni niekiedy bezpłciowi (jak na przykład, mianowany główną postacią, Rafał) i nie wzbudzają w czytelnikach żadnych głębszych uczuć. Jednym z najbardziej barwnych okazał się Marco Marconi.
Autorka oprócz tytułowego zjawiska, jakim jest Déjà vu, porusza wiele ciekawych wątków. W książce można znaleźć aspekt miłości, spełniającego się przeznaczenia, etyki lekarskiej, wiary oraz nadziei. Nie powiedziałabym, że to lekka książka na letnie wieczory, ale z pewnością warta choć odrobiny uwagi.
Początkowo nie za bardzo potrafiłam się odnaleźć w akcji oraz w toczących się wątkach, jednakże im głębiej i im dalej brnęłam w lekturze, tym wszystko powoli się prostowało. Wszystkie niedopowiedzenia i przypuszczenia stawały się na moich oczach czymś solidnym i realnym. Niestety zdarzały się i fragmenty, kiedy myślami uciekałam gdzieś indziej lub mieszały mi się dwa życia, niby głównego bohatera, Rafała. Wbrew opisowi wydawcy, pierwszoplanowe role grali: Marco i Anna. Ich wspólne życie oraz łączące ich uczucie nadawało pewnej trójwymiarowości. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Rafał był bohaterem pełniącym rolę „pamięci przenośnej” wspomnień Marco.
W Déjà vu pojawia się wiele medycznych wyrazów, więc przy czytaniu warto zaopatrzyć się w słownik. Dlaczego? Ponieważ wyjaśnień w Déjà vu nie znajdziemy. A naprawdę by się przydały przy poszerzaniu swoich horyzontów.
Czy książkę szybko się czyta? Szybko, nie szybko, trzeba przede wszystkim wgryźć się w akcję i toczące się wątki. Z pewnością nie spodziewałam się tego, co otrzymałam czytając Déjà vu, dzięki czemu treść książki mogę uznać za zaskakującą. I co moim zdaniem jest ważne, to fakt, że treść nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście mnie nie zachwyciła, ale nie okazała się jakoś totalną pomyłką. Ma swoje plusy i minusy, prawie jak każda książka. Warto samemu się przekonać, jak to jest z Déjà vu.
[…] Powroty są tak samo trudne, jak wyjazdy.
„A może jeszcze trudniejsze” – pomyślałem.*
Nikt nigdy całkiem nie odchodzi.**
Być obok to nie zawsze znaczy towarzyszyć.***
On jest jak anioł, który szuka swojego miejsca i w tych poszukiwaniach wybrał się na wycieczkę do piekła.****
__
*s. 10
**s. 46
***s. 116
****s. 117
__
dzosefinn.blogspot.com
Déjà vu trudno jednoznacznie zdefiniować. Z pewnością każdy, choć raz, spotkał się z definicją tego słowa. Jednakże wszystkie prowadzą do jednego – wrażenia, przeczucia, że dana sytuacja kiedyś się spełniła.
Podobno człowiek, będąc w okresie niemowlęcym, przesypia całe swoje przyszłe życie, a zjawisko takie jak deja vu ma utwierdzać, że jest się na właściwej drodze. Taką definicję znam. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach się z nią zapoznałam, ale wydaje mi się najbardziej (do mnie) przemawiającą. Jednakże ta moja „definicja” nijak ma się do tego, co przedstawia nam historia opowiedziana przez autorkę w Déjà vu.
Akcja książki toczy się w dwu zakątkach świata, w Polsce oraz klimatycznej Wenecji. Autorka jednak bardziej skupia się na tym drugim miejscu i stara się je przedstawić w ciekawy oraz barwny sposób. Niestety, albo moja wyobraźnia wzięła sobie tzw. „urlop”, albo po prostu te opisy nie przemówiły do mnie na tyle, bym mogła przenieść się do tego kraju słynącego z gondoli, karnawałowych masek, Casanovy i czającym się za rogiem przelotnego romansu. Inaczej ma się sprawa z polskimi realiami – studenckie życie, czyli pochłaniające wykłady oraz spotkania „wspominkowe”. Tutaj odnalazłam się bez problemu, a taką różnorodność odbioru przeze mnie może być motywowane tym, iż bliższa dla mnie jest ta druga rzeczywistość niż Wenecja. Może jeszcze dlatego, że nie miałam okazji znaleźć się w tym miejscu. Jednakże nie oznacza to, że Ty, mój drogi czytelniku będziesz się czuł podobnie po lekturze tej książki.
Jeśli chodzi o bohaterów, autorka Déjà vu wykreowała ich w sposób różnorodny. Niektórzy bardziej, inni mniej zachwycają, jednak prawie żaden z nich nie wyróżnia się na tle pozostałych. Są oni niekiedy bezpłciowi (jak na przykład, mianowany główną postacią, Rafał) i nie wzbudzają w czytelnikach żadnych głębszych uczuć. Jednym z najbardziej barwnych okazał się Marco Marconi.
Autorka oprócz tytułowego zjawiska, jakim jest Déjà vu, porusza wiele ciekawych wątków. W książce można znaleźć aspekt miłości, spełniającego się przeznaczenia, etyki lekarskiej, wiary oraz nadziei. Nie powiedziałabym, że to lekka książka na letnie wieczory, ale z pewnością warta choć odrobiny uwagi.
Początkowo nie za bardzo potrafiłam się odnaleźć w akcji oraz w toczących się wątkach, jednakże im głębiej i im dalej brnęłam w lekturze, tym wszystko powoli się prostowało. Wszystkie niedopowiedzenia i przypuszczenia stawały się na moich oczach czymś solidnym i realnym. Niestety zdarzały się i fragmenty, kiedy myślami uciekałam gdzieś indziej lub mieszały mi się dwa życia, niby głównego bohatera, Rafała. Wbrew opisowi wydawcy, pierwszoplanowe role grali: Marco i Anna. Ich wspólne życie oraz łączące ich uczucie nadawało pewnej trójwymiarowości. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Rafał był bohaterem pełniącym rolę „pamięci przenośnej” wspomnień Marco.
W Déjà vu pojawia się wiele medycznych wyrazów, więc przy czytaniu warto zaopatrzyć się w słownik. Dlaczego? Ponieważ wyjaśnień w Déjà vu nie znajdziemy. A naprawdę by się przydały przy poszerzaniu swoich horyzontów.
Czy książkę szybko się czyta? Szybko, nie szybko, trzeba przede wszystkim wgryźć się w akcję i toczące się wątki. Z pewnością nie spodziewałam się tego, co otrzymałam czytając Déjà vu, dzięki czemu treść książki mogę uznać za zaskakującą. I co moim zdaniem jest ważne, to fakt, że treść nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście mnie nie zachwyciła, ale nie okazała się jakoś totalną pomyłką. Ma swoje plusy i minusy, prawie jak każda książka. Warto samemu się przekonać, jak to jest z Déjà vu.
[…] Powroty są tak samo trudne, jak wyjazdy.
„A może jeszcze trudniejsze” – pomyślałem.*
Nikt nigdy całkiem nie odchodzi.**
Być obok to nie zawsze znaczy towarzyszyć.***
On jest jak anioł, który szuka swojego miejsca i w tych poszukiwaniach wybrał się na wycieczkę do piekła.****
__
*s. 10
**s. 46
***s. 116
****s. 117
__
dzosefinn.blogspot.com
Dodaj własną recenzję
Polecamy:
Szyfr magii — Izabela Piorun Są ścieżki przeznaczenia i ścieżki wyboru. Czasem trudno jest odróżnić, którą z nich właśnie podążamy.
Alicja jest świeżo po rozwodzie, ma dość swojej nud... |
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res