Witaj! Zaloguj się, a jeśli nie jesteś jeszcze naszym klientem, zarejestruj się.
Szukaj
Twój koszyk jest pusty  |  Zaloguj się  |  Pomoc
Zaczytani.pl -> Literatura obyczajowa -> Czy było warto? Odyseja dżinsowych kolumbów — Liliana Arkuszewska
Czy było warto? Odyseja dżinsowych kolumbów — Liliana Arkuszewska

Czy było warto? Odyseja dżinsowych kolumbów

Cena: 54,99 zł 46,74 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę

Opis i recenzje

Z nastaniem lat osiemdziesiątych setki tysięcy młodych Polaków opuściło
ojczyznę, aby znaleźć lepsze jutro. Dla wielu jedynym drogowskazem był
przypadek. Krok po kroku brnęli wytrwale do wymarzonego zachodniego szczęścia. Los wiódł każdego własnym szlakiem, często wyboistym, budując ich życiorys. „Czy było warto?” to współczesna odyseja, która wiedzie przez trzy kontynenty, a dzieje bohaterów są jak pociąg w podróży – jadą w nim osobliwi podróżni, mijają się, schodzą i rozchodzą życiowe drogi poszukiwaczy dobrobytu i sensu życia. To książka o Kolumbach lat 80. – ryzykantach, którzy mieli odwagę wystawić się na próbę i na własnej skórze sprawdzić famę o zachodnim świecie. Czy znaleźli to, czego szukali?

Bohaterka i autorka powieści, Liliana Arkuszewska, jest rodowitą szczecinianką która wierzyła w swoją Polskę. Zawsze stęskniona wracała do niej z zagranicznych wypadów. Na namowy do wyjazdu na stałe i argument, że w Ojczyźnie coraz gorzej, brak perspektyw, uparcie odpowiadała: „biednie, ale w kraju”. Wystarczyło jednak błahe na pozór zdarzenie, by przeszła transformację i zmieniła zdanie. Zaufała przeznaczeniu i radom bratniej duszy. Uwierzyła w siebie. Odważnie podążyła za małym zielonym światełkiem, wierząc, że zawiedzie ją do ziemi wychwalonej. Ciągnęła ze sobą trzyletnie dziecko, męża, siostrę i szwagra w przekonaniu, że w dalekim kraju znajdą przyszłość, lepszy byt. Osiadła w Ottawie, stolicy Kanady. Zdeterminowana marzycielka jednego dnia sięgnęła po pióro i odkryła w sobie pasję. Pasję pisania. Zawzięła się. Systematycznie płynął na papier atrament, strony powieści „Czy było warto?“ zapełniały się, a książkę – efekt tego potoku słów trzymasz w ręku.

Trzymasz w rękach hit: przygodowo-podróżniczą powieść, która odsłania egzotyczne tajniki życia puszczy amazońskiej oraz architekturę i historię Limy - stolicy Peru. Poznajesz życzliwość naszych południowych sąsiadów, ich język, kulturę i zwyczaje. Szukasz polskich pamiątek w Paryżu. Odkrywasz dysproporcje, różnorodność i tętno życia obu Ameryk. Dowiedz się też, że to piękna historia o przyjaźni, z której możesz czerpać moralne wzorce. Poznaj potęgę miłości.

Ale to nie wszystko. To jest także literatura faktu. Trzymasz w rękach dokument. Posługując się utworzonymi przez siebie neologizmami, sloganami, różnorakimi przypowieściami z dużą dozą poczucia humoru i dystansu do opisywania wydarzeń, Liliana Arkuszewska przybliża panującą w Polsce atmosferę lat 80-tych, dbając pieczołowicie, by opisane fakty były jak najwierniejszym odbiciem ówczesnej rzeczywistości. Razem z autorką wędrujesz więc uliczkami Szczecina, zwiedzasz parki, zaglądasz do klubów, zaprzyjaźniasz się z bohaterami – szczecińską inteligencją. Powracasz do miejsc dobrze znanych, bliskich sercu autorki, ale przede wszystkim wkraczasz w ich klimat w samym kwiecie komunizmu.

Wreszcie z autorką emigrujesz. Najpierw do pompatycznej Francji, potem do Kanady. Odległej, przestrzennej, nieznanej, innej. Z mieszanymi uczuciami rozczarowania, zachwytu, smutku i radości autorka wprowadza Cię w perypetie emigracyjnej codzienności. Nie nadążając przewracać kartki, pokonujesz razem z nią trudy i wyzwania. Przeżywasz sukcesy i porażki. Płaczesz, śmiejesz się, zastanawiasz, bo przede wszystkim ta powieść skłania do refleksji nad pytaniem, czy było warto…


Beata Paszkowiak
polonistka, korespondentka



Nurt współczesnej literatury emigracyjnej Polaków – powiedzmy ostatniego trzydziestolecia – snuje się leniwie, niczym ruczaj. Senną scenerię niespodziewanie i na szczęście ożywiła książka Liliany Arkuszewskiej „Czy było warto?”. Zachowując metaforę krajobrazową, zasługuje to dzieło na miano wartkiego potoku spadającego kaskadą emocji, wzruszeń, zachwytów, tęsknoty, nostalgii, upadków i uniesień. Podobnie jak Wawrzon i Maria Toporkowie w Sienkiewiczowskiej noweli „Za chlebem“, Liliana Arkuszewska z rodziną opuszczają Ojczyznę, przeświadczeni, że w dalekim kraju za oceanem istnieje lepsze jutro. Zawarte w tytule tej powieści pytanie „Czy było warto?“ prowokuje do rozważań z każdą niemal stroną.

Liliana Arkuszewska urodziła się z darem wyobraźni. Czytelnik ma wrażenie, jakby osobiście uczestniczył w fascynującej przygodzie wywołanej sytuacją polityczną, społeczną i gospodarczą w niesuwerennej jeszcze Polsce początku lat osiemdziesiątych. Czytałem tę książkę z zainteresowaniem, gorąco i nieustannie ciekaw, czy powiedzie się ich plan, czy im się uda, czy dadzą radę, nie zniechęcą trudnościami. Wątpiłem z nimi. Przeżywałem i podziwiałem. Kresu fantastycznej podróży bohaterów po drogach i bezdrożach dużej części świata, nie do końca jestem pewien. Polska jest coraz piękniejsza, a jak mówi przysłowie: wszędzie dobrze... Czy podobne odczucia będą mieli Czytelnicy tej książki? Jedno jest pewne – trzeba ją koniecznie przeczytać!



Bogdan Bombolewski
dziennikarz, artysta plastyk


Szczegóły

  • Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
  • Wydawca: Novae Res, 2012
  • Format: 155x235mm, oprawa miękka ze skrzydełkami
  • Wydanie: Pierwsze
  • Liczba stron: 508
  • ISBN: 978-83-7722-411-3

Recenzje czytelników

Średnia ocena: 
 z 28 recenzji.Dodaj własną recenzję

  Wioleta Boillot  (1.08.2012)
Wchodząc do księgarni nie wiedziałam z jaką książką wyjdę.
Chciałam zrobić sobie przyjemność, kupić lekką, inspirującą powieść
na letnie wieczory. Wzrok mój zwabiła książka z okładką o ciepłych
kolorach z zachodem słońca i walizkami czekającymi podróży. Od
razu sięgnęłam po nią. Czytając opis na tylnej okładce wahałam się
przez moment, gdyż emigracja kojarzyła mi się z ciężkim tematem,
jednakże tytuł „Czy było warto?” zaintrygował, zaważył na kupieniu
tej właśnie „Odysei dżinsowych Kolumbów”.
Od pierwszych stron znalazłam się w Polsce lat osiemdziesiątych,
kiedy to pustoszały sklepy, za kostką masła stało się w kolejkach
godzinami i papier toaletowy był nie lada zdobyczą, w czasach
przemian, dylematów, tragedii społecznych i osobistych.
Odwiedzałam z autorką jej ulubione miejsca w Szczecinie, po czym z
nią wyjechałam w świat, jakże inny od mojego. Malownicze opisy
krainy Inków, tajemniczość i egzotyka, dźwięki dżungli brzmiące jak
symfonia wezbrały we mnie chęci poznania Peru.
Życie w Paryżu i w Kanadzie miało inny koloryt i inne brzmienie.
Losy na emigracji; nieustanne stawianie czoła wyzwaniom
wprowadzało mnie w zadumę. Zatrzymywałam się często zadając
sobie pytania: czy było warto? Czy chciałabym pójść śladem Liliany?
Przeżywałam z nią wzloty i upadki, borykałam się z problemami,
czując atmosferę miejsc, widząc świat pełen dziwactw i ciągłej
gonitwy za stabilizacją. Zaprzyjaźniłam się z nią i jej rodziną –
bohaterami powieści.
Autorka nie zrażając się trudnościami napotkanymi na jej drodze,
delektuje czytelnika swoim humorem, natomiast nie banalizuje
powagi nieznanej przyszłości.
Co ja bym zrobiła na jej miejscu? Chwile poważnej refleksji, gdy
ponownie zaczynam się śmiać, napotykając na żartobliwe zwroty
oddające z precyzją emocje lub spostrzeżenia. Tak mi się one
spodobały, że je zaadoptowałam. Jednym tchem czytałam wciąż
ciekawa, co dalej, gdzie jeszcze ją losy rzucą?
W latach osiemdziesiątych wyemigrowało tysiące Polaków, ale do tej
pory poza Lilianą Arkuszewską nikt tak dokładnie nie opisał
fascynującej przygody emigranta.
„Czy było warto” jest jak dobra muzyka - wzrusza, raduje, unosi,
pobudza, uspokaja, zastanawia i uczy. Rekomenduję tę książkę szczerze i zapewniam,
że dochodząc do ostatniego zdania powieści czytelnik ze smutkiem pomyśli:
jaka szkoda, że to już koniec!
Z niecierpliwością będę wyczekiwała na dalsze dzieje.


  Andrzej Kuligowski  (7.08.2012)
Wiedziałem o czym będzie książka Liliany - o emigracji.
Każdy szuka swego miejsca na ziemi.
Czytam ją, bo chcę porównać jej myśli, rozterki i radości ze swymi.
Chociaż ja tylko migrowałem z Pomorza na Śląsk, to w głowie miałem ten sam mętlik - też byłem na obczyźnie i choć wydawałoby się, że ja mam łatwiej bo wszyscy mówią tym samym językiem (choć też godali po szlonsku)to jednak zazdroszczę Lilce, że w tym nowym obcym miejscu nie była sama, miała rodzinę, przyjaciół - wspierali się i pomagali sobie nawzajem.
Zacząłem czytać o emigracji a okazało się, że czytam książkę podróżniczą. Przywróciła mi ona wspomnienia młodzieńczych lat, gdy czytałem A.Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego - jego ojciec z przyjaciółmi też emigrował z kraju (z przyczyn politycznych) i dzięki temu Tomek mógł zwiedzać świat a i ja razem z nim - tak jak z Lilką zwiedzam ciekawe miejsca i poznaję życie innych ludzi.
Ba!
okazało się, że jest to też książka o życiu i to nawet intymnym ...
ale jeśli ktoś jest wartościowym człowiekiem to wszystko robi otwarcie, ludzie wiedzą kim jest, gdzie mieszka, co myśli, jak postępuje, jaki ma charakter.
Taka jest Lilka - szczerze i otwarcie dzieli się swym życiem z nami.

"Czy było warto?" na pytanie zawarte w tytule jest jedna odpowiedć - tak!
Lika jest szczęśliwa i tego możemy się dowiedzieć z tej książki.


  Ewa Czaplinska  (20.08.2012)
Cóż takiego jest w książce Liliany Arkuszewskiej „Czy było warto”, że czyta się ją
jednym tchem i z przyjemnością?
Wspomnienia, z którymi się utożsamiamy? Losy emigrantów? Podróże i to co w
życiu takie ważne – miłość i przyjaźń?
Czytając powieść przypominają się stare czasy w socjalistycznej Polsce. Ten
okres, gdy w sklepach był tylko ocet, gdy stało się w długich kolejkach
praktycznie po wszystko, gdy syrenką wyruszało się w świat nie tylko po to, by
oglądać krajobrazy i wypoczywać.
Autorka wciąga nas w swoje życie. Używa niezwykle trafnych porównań,
wyrazów, zwrotów i metafor. Doskonale oddaje atmosferę miejsc i sytuacji w
jakich się znajdowała.
Czytając „Czy było warto” wzruszyłam się nie raz do łez, nawet popłakałam, ale
też sporo uśmiałam.
Przeczytałam tę książkę w dwa dni!
Liliana Arkuszewska zaraziła mnie swoją miłością do Ameryki Łacińskiej. Moim
marzeniem jest zobaczyć Peru i Meksyk.
Jest to literatura faktu, jednocześnie powieść bardzo osobista, intymna.
Sądziłam, że zachwyci się nią przede wszystkim moje pokolenie - wyrastające w
socjalizmie.
Ale, nie kochani!
Tą powieścią zachwyciła się też moja córka.
Przeczytajcie, bo warto!
Ewa Czaplińska,
emigrantka, ale cały czas połączona ze Szczecinem.


  Danuta Muszczak  (22.08.2012)
Życie człowieka jest sztuką dokonywania wyborów, podejmowania decyzji i ich realizacji, bez względu na miejsce, w którym przyszło mu żyć. Czasami trafi się nam odrobina szczęścia, spotkanie właściwych ludzi – to pomaga. Czasami jest odwrotnie – nieprzewidziane kłopoty, podli ludzie, prawdziwy pech. Niekiedy każdy z nas zadaje sobie pytanie – czy było warto?
W przypadku Liliany Arkuszewskiej i jej rodziny - bohaterów książki „Czy było warto Odyseja dżinsowych kolumbów” odpowiedź jest niezwykle ważna, bo to emigracja na inny kontynent, obce zwyczaje, tradycje, sposób zachowania, język – trzeba prawie wszystkiego uczyć się od nowa. Trzeba być silnym i odpornym psychicznie, by wrastać w nowe środowisko, by radzić sobie w nieznanym otoczeniu, wśród nieznanych ludzi, by radzić sobie z wątpliwościami i rozterkami, z myślami o naszych bliskich pozostawionych w Polsce. Trzeba walczyć o siebie, o rodzinę, byt finansowy, o dobre samopoczucie, samoocenę, każdą chwilę szczęścia i radości, o swoje miejsce na ziemi.
Ten kto walczy, czasami przegrywa, ten kto nie walczy przegrywa zawsze.
Czy im się udało? Tylko oni mogą ocenić swoje życie i podjąć próbę odpowiedzi na to pytanie. Według mnie, jeśli w przeważającej części dokonanych wyborów i podjętych decyzji mogą postawić więcej „+” niż „- odpowiedź nasuwa się sama.

Czytanie jest moją życiową pasją. Wśród tysięcy przeczytanych książek były jakieś takie nijakie, dobre i były intrygujące, fascynujące. Powieść napisana przez Lilianę Arkuszewską ma to „coś”, tę magię, coś co świadczy, że autorka obdarzona jest „bożą iskrą”, że posiada lekkość słowa i spokojnie snuje swoją opowieść, umożliwiając czytelnikowi podróżowanie przez życie wraz z nią.
Polecam wszystkim lekturę „Czy było warto...”, bo wiem, że warto sięgnąć po te książkę.
Życząc Autorce udanych wyborów i mądrych decyzji, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy jej opowieści.


  Stan Majcherkiewicz  (3.09.2012)
Świetna książka. Naturalny, autentyczny język. Wartka treść, masa żywych, szczerych detali. Dobrze się czyta. Polecam gorąco.


  Aneta Roszyk  (11.09.2012)
Kiedy kupiłam tę książkę wiedziałam, że porusza temat emigracji. Fragmenty jej przeczytałam na blogu pani Liliany, które zamieściła przed jej ukazaniem się . Zainteresowały mnie.
Początkowo miałam obawy, czy nie będzie dla mnie za trudna? Czy ją przeczytam do końca? - pytałam siebie, no bo temat emigracji niezwykle trudny i nie dla każdego ciekawy.

Wszelkie moje obawy zniknęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy zaczęłam czytać. Moje odczucia i wrażenia, których doświadczałam, kiedy z niesłabnącym zainteresowaniem przewracałam kartkę po kartce, krocząc śladami życia Liliany, były cudowne. To była wspaniała!!! podróż po trzech kontynentach.
Na pewno, będę do niej wracać.
Autorka swe życie wiązała z Polską. Jej młodość to świat, gdzie szarość i beznadzieja codzienności wydawała się normalnością. A jednak los daje jej możliwość poznania zupełnie innej rzeczywistości i zasiewa ziarenko - myśl o emigracji. Potem, już tylko banalne, prozaiczne wydarzenie zapoczątkowuje kaskadę zdarzeń, które prowadzą ją do Kanady.
Czytając, odwiedziłam wszystkie opisane miejsca oczami mojej wyobraźni i muszę w tym momencie napisać, że nie było to trudne, gdyż autorka posiada niezwykły dar ubierania myśli
w słowa, a dodatkowo nadzwyczaj plastycznie i barwnie te miejsca opisuje. Pozwala czytelnikowi być tam, gdzie jest ona i sprawia, że jest uczestnikiem wszystkich wydarzeń.
We mnie obudziła chęć ich poznania. Zapragnęłam więc poznać magię egzotycznego Peru i niebezpieczeństwa peruwiańskiej dżungli, poczuć emocje towarzyszące namiętności i pożądania w tamtejszym klimacie,
odwiedzić Paryż, posmakować wszystkie kulinarne wspaniałości, którymi się delektuje i wreszcie znaleźć swoje miejsce na ziemi. Przeżywałam jej troski i kłopoty zaciskając kciuki, żeby się udało. Dzieliłam z nią miłe i niemiłe chwile. Pokonywałam trudności, które jej nie omijały, bo nowy świat, w którym musiała się zaadoptować, nie zawsze bywał dla niej i jej przyjaciół przyjazny. To naprawdę interesująca książka. Szczerze i gorąco polecam. A odpowiedź na pytanie zawarte w tytule książki, po jej przeczytaniu znam. Oczywiście, że było warto! Trzeba tylko znaleźć odwagę, aby zmienić swoje życie,
a nagroda jest tylko dla wytrwałych marzycieli. A ja,- zamknęłam książkę. Wiem, że przeczytam ją jeszcze raz i już z utęsknieniem czekam za dalszym jej ciągiem, bo tak zwyczajnie chcę wiedzieć, co było dalej ...........? Aneta Roszyk


  Teresa Bernard  (4.09.2012)
Tę książkę czytałam dokładnie, bez pośpiechu.
Nie tylko podobały mi się dialogi, które szybko posuwały akcję do przodu, ale opisy – tak szczegółowe, barwne, dowcipne, działające na wyobraźnię czytelnika.
Gdy będę ją czytała ponownie, wypiszę sobie ciekawe, oryginalne, proste i dosadne powiedzenia, które są mottem życia. Nie spodziewałam się, że aż TYLE ich w tej książce znajdę.
Ale chyba powinnam zacząć o tym skąd zdobyłam „Odyseję dżinsowych kolumbów”.
W Gnieźnie chodziłam do liceum ze Stasiem, ale później urwał się nasz kontakt. On wyemigrował. Dopiero sześć lat temu spotkaliśmy się na szkolnym zjeździe i odnowiliśmy kontakty. Przysłał mi fragmenty książki, które Liliana Arkuszewska zamieściła na swoim blogu owocdecyzji.com. Nie czytałam ich. Lenistwo, no i mówcie sobie co chcecie, ale…
co tam, nie obchodziła mnie autobiografia emigrantki. Przepraszam, ale lubię, tak jak Liliana Arkuszewska - szczerość i otwartość!
W tym roku Staszek przysłał mi nagranie audycji z radia. Otworzyłam, tak bez entuzjazmu, a głos pełen relaksu, piękna polszczyzna, czuć w niej było radość i optymizm, skłonił mnie do wysłuchania audycji ponownie.
I wtedy już pragnęłam mieć książkę „Czy było warto”!
Zamówiłam ją w internecie.
Przyszła. Rozpakowałam i zaczęłam czytać, kartka po kartce, szybko, potem wolno, by dotarło każde słowo. Przecież to były również moje młode lata! Odżyły we mnie.
Dobrnęłam do końca i teraz chcę ją przeczytać od początku! Nigdy mi się to przedtem nie zdarzyło!! Książki nie są moją pasją, czytam, bo należy, może nie trafiam na dobre, bo rzadko z przyjemnością.
A tu…. Mam swoją książkę, która mnie zainspirowała!
Co w niej znalazłam?
Paryż - byłam tam, więc wszystkie opisy mnie tam przenosiły.
Lima - w Limie od czterech lat mieszka mój syn, a jego życie jest dla mnie najcenniejsze – uzupełniłam wiadomości o jego świecie - bajkowo opisane Peru.
Cancun – tam także był mój syn – poznałam uroki i egzotykę Meksyku.
Nowy Jork – podobne odczucia.
Dla mnie to była i jest wędrówka śladami syna, wiadomo dla każdej matki, dziecko jest najważniejsze.
Jeszcze długo bym pisała o tej książce – język dosadny, bezpośredni, nie ma mowy, żeby choć odrobinę coś nudziło. I tytuł „Czy było warto” intryguje, niczego nie nakazuje, pobudza do myślenia, skłania do refleksji. Nawet intymne opisy… BRAWA dla autorki, za to, że tak pięknie je ujęła.
Proszę przekazać pani Lilianie szczere GRATULACJE.
Jej książka jest dla mnie rewelacyjna!!!

Ps. Mieszkam w małym miasteczku Rakoniewice, niedaleko Poznania, czyli „Czy było warto” trafia „pod strzechy”.
Czyż to nie warte było pisania?


  Malgorzata Treszczynski  (12.09.2012)
Czytam książkę Liliany Arkuszewskiej i jestem pod wrażeniem, jeszcze jej nie skończyłam, ale przewracam kartkę po kartce i chcę dalej i chcę więcej,
a ciekawość nie pozwala odłożyć książki na stolik.
Liliana pisze o emigracji, o sobie, o rodzinie o znajomych.
Pisze ARCYCIEKAWIE!!!!
Każdą przeczytaną stronę przeżywam osobiście i nie ważne jest gdzie się akcja rozgrywa - dla niej
Paryż - Ottawa, dla mnie Austria - Toronto. Ta książka jest również o mnie!
Dziękuję Lilianie za tak wspaniały podarunek. Jestem przekonana, że setki polskich emigrantów niebawem tez to uczyni.


  Halina Marczewska-Żurawska  (24.09.2012)
Liliana Arkuszewska - "Czy było warto. Odyseja dżinsowych Kolumbów". Książka, a na którą czekałam z kilku powodów. Po pierwsze autorka pochodzi ze Szczecina, w którym mieszkam od 42 lat i uważam za swoje miasto. Po drugie, jest blogerką, której wpisy czytam z zainteresowaniem. Po trzecie - temat książki.

"Każdy orze, jak może" mówi przysłowie. Andrzej Mularczyk twierdzi, że "Każdy żyje jak umie" Ktoś zapytał "Jak żyć?" Te zdania przyszły mi do głowy, bo książka Liliany Arkuszewskiej jest opowieścią o życiu. O podejmowaniu decyzji i ponoszeniu konsekwencji. O wytyczaniu celów. O miłości - siostrzanej, małżeńskiej, rodzicielskiej. O przyjaźni - takiej bez słów, za to na dobre i na złe.

Czyta się świetnie. Zaczynamy podróż po świecie w latach 70. Jest Szczecin i jest Lima. Jest Praga, Paryż, Ottawa. Są ludzie, którzy mają marzenia, są pełni wiary w to, że można je zrealizować. A potem krok po kroku dążą do ich realizacji. Autorka pisze obrazowo, dając nam sporą dawkę wiedzy o krajach, których pewnie większość z nas nigdy nie pozna. Ukazuje też różne odcienie emigracji. Czytając, miałam wrażenie, jakbym oglądała barwny film. Jednocześnie pojawiały się różne refleksje, wracały wspomnienia. Wszak kiedyś żyłyśmy w jednym czasie,w tym samym mieście...

Serdecznie Wam polecam tę książkę, bo jest po prostu świetna! Napisana piękną polszczyzną, co trzeba szczególnie docenić, zważywszy na fakt, że autorka od ponad 30. lat mieszka w Kanadzie. Potoczysta narracja i zgrabne dialogi nie pozwalają się oderwać od tekstu, który łączy w sobie cechy dokumentu, literatury podróżniczej i pamiętnikarskiej. Książka zmusza do refleksji zarówno osobistej, jak i historycznej. Wielu z nas, poznawszy historię Lilki, na pewno zada sobie pytanie: Czy było warto?


  Bozena Franciszkiewicz  (25.09.2012)
Epopeja, zaprawdę imponująca powieść autobiograficzno-podróżnicza! Jej fenomen polega na niekonwencjonalnym a jednoczeście bardzo przystępnym podejściu do tematu emigracji. Nie można tej książki łatwo zaszufladkować,włożyć w kanony jednego gatunku literackiego i dlatego zaczęłam od tytułowej epopeji. Tak, jest to współczesny epos napisany szalenie współczesnym językiem, pełnym charakterystycznych dla naszego pokolenia neologizmów i językowych majstrsztyków.A temat to -samo życie! Bardzo ciekawe i bardzo odwżnie i uczciwie "odsłonięte". Życie autorki to podróż w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu i do udziału w tej niesamowitej podróży zaprasza czyteników. Zapewniam, że czytanie tej książki dostarczy wam niesamowitych wrażeń i bardzo niechętnie rozstawać się będziecie z jej bohaterami.

Bożena Franciszkiewicz


  kasia rożek  (16.10.2012)
"Czy było warto Odyseja dżinsowych kolumbów" - książkę tę zamówiłam parę dni po tym, jak ukazała się na rynku w Polsce.
Powiem szczerze - myślałam, że będzie to nudna książka o emigracji. A tu takie zaskoczenie!
Dosłownie pochłonęła mnie. Bardzo podoba mi się sposób w jaki autorka opisuje swoje życie w Polsce,
a potem w innych miejscach świata i w jej obecnym kraju w Kanadzie.
Mam nadzieję, że za jakiś czas będę miała okazję przeczytać jeszcze inne książki Liliany Arkuszewskiej.
Gorąco polecam.


  jolanta mórawska  (15.10.2012)
No cóż!
Przeczytałam...trochę to trwało, bo różne zajęcia zawodowe odrywały mnie ...a można by tę książkę jednym tchem...
Bo jak zaczniesz, nie daje ci spokoju, co dalej..
Czytam najczęściej późnym wieczorem, przed spaniem.Z książką Liliany to był totalny błąd...potem nie mogłam zasnąć...tyle faktów, opisów niezwykłych podróży, miast, ludzi, a i cudowne przypominania , jak to było z miłością, z kochaniem...Jak tu można spać, gdy czyta się o przytulaniu, dotyku,pieszczotach...Liliana wchodzi w świat erotyzmu po mistrzowsku...delikatnie i pięknie...nie zalecam czytania w samotnym łóżku...
Książka wyjątkowa...niezwykła pamięć autorki do szczegółów skłania do pójścia dalej...Czy nie powinna pisać scenariuszy...w każdym czytanym fragmencie książki widać wszystko , co opisane, jak w przesuwającym się , klatka po klatce, filmie...
Z tej jednej książki mogłoby powstać kilka...Wiem...Lilka się śpieszy...tak jak ja...chce dużo , wszystko od razu...tak żyje, tak kocha...
Myślę,że rozwinie pewne tematy, zawarte tutaj, w kolejnych książkach...nie zabraknie ich jej do końca życia...Powinna pisać...a ja już z niecierpliwością czekam na kolejną.


  Danuta Golan  (17.10.2012)
„CZY BYŁO WARTO ODYSEJA DŻINSOWYCH KOLUMBÓW” autorstwa Liliany Arkuszewskiej pobudziła wiele moich wspomnień, refleksji, nad którymi nie miałam nigdy okazji się zastanowić (od 23 lat także jestem emigrantką).
Chciałabym podziękować Lilianie za tę okazję – przede wszystkim dlatego, że moje pierwsze kroki również miały początek w Ottawie, i kiedy czytałam jej książkę to czułam się tak, jakby wzięła mnie za rękę i jeszcze raz przeciągnęła przez różne sytuacje – te smutne i te śmieszne, właśnie w Ottawie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem z jakim oddaniem i szczerością odważyła się to wszystko opisać.

Przez lata nie wpadła mi w ręce żadna książka o tej tematyce (owszem jakaś drobnica, okropna, nie warta uwagi). Nigdy nie miałam okazji dowiedzieć się jakie klimaty panowały wśród Polonii, kiedy nastał w Polsce stan wojenny, byłam jeszcze w Kraju i takie wiadomości były blokowane, a Liliana Arkuszewska opisała je bardzo emocjonalnie.

A teraz jako zwykły czytelnik chciałabym wyrazić swoją opinię.

Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia i po raz pierwszy nie będę miała problemu z wyborem prezentów dla najbliższych. Z pełną świadomością będzie to „Czy było warto Odyseja dżinsowych kolumbów“ i będę bardzo dumna, że sprezentuję coś, czego na pewno się nie powstydzę.
Przez tę książkę przewija się wiele różnych wątków, ale bardzo ze sobą powiązanych, przede wszystkim codziennego życia, refleksji i wspaniale obrazowe opisy wielu podróży. Od samego początku aż do końca przeplata się wzajemne oddanie, szacunek, wsparcie i miłość Tych dwojga ludzi w trudnych i stresujących chwilach. Z przyjemnością się o tym czyta, albowiem wielu emigrantów nie przetrwało wspólnie tej próby czasu na emigracji i w odmiennych realiach. Autorka bardzo szczerze i odważnie to opisuje. Przez cały tekst wyczuwałam z jakim staraniem i oddaniem chciała trafić do każdego czytelnika i chyba jej się to udało. Książka jest nadzwyczaj wciągająca, ciężko przerwać czytanie, bo cały czas myśli się: co będzie dalej?
Co tam dalej było…. ja nie będą się dopytywać (choć niedługo trafi mi się okazja), ja po prostu powiem: Lilko, pisz następną powieść! Proszę!
Serdecznie polecam tę książkę wszystkim. „Odyseja dżinsowych kolumbów“ to inteligentna, ciekawa i obrazowa książka, która na prawdę trafia w gust wszystkich czytelników. Tekst działał na mnie jak dobry terapeuta na stargane nerwy wciągu dnia.

Dziękuję bardzo autorce za pobudzenie moich wspomnień, za wiele przyjemnych chwil z jej książką, jak również za wiele informacji i faktów, o których nie miałam pojęcia.
Dołączam najszczersze gratulacje za odwagę, poświęcenie i uwiecznienie wydaniem tego na prawdę wartościowego dzieła.

I jeszcze podziękowania dla współautora Andrzeja Arkuszewskiego.
„Tylko nieliczni po wejściu na szczyt pamiętają obraz doliny skąd przyszli“ - jaka prawdziwa i piękna złota myśl.
Każdy powinien nauczyć się jej na pamięć.


  Merlin Biernacka  (20.10.2012)
Do Dublina książkę zamówiłam przez merlin.pl, kiedy ją otrzymałam z niecierpliwością rozpakowałam iii spodobała mi się od razu, wiedziałam, ze będę ja czytać zapominając o tym co w okół się dzieje, gruba 500 str i w wiekszym formacie niż tradycyjna. Przeczytałam :) tę wspaniałą książkę jednym tchem około 400 str, wtedy zreflektowałam się, że żal będzie mi się z nią rozstać, dawkowałam ją sobie, żeby jak najdłużej być z bohaterką i jej kolejami losu. Czytając pozwoliła mi wrócić wspomnieniami do lat osiemdziesiątych, kiedy to tak samo jak ona borykałam się z trudną rzeczywistością, wiele razy identyfikowałam się z jej przezyciami, które w podobnym stopniu i mnie dotknęły. Książka napisana jest pięknym, lekkim jezykiem,czyta się z przyjemnością, bez trudu pomagała tworzyć w wyobraźni obrazy, miejsc w których Liliana była, potrafiła przekazać atmosferę panującą w tych miejscach, ich klimat, warunki życia i obyczaje panujące. Autorki nigdy nie poznałam osobiście ale czytając można stworzyc sobie jej obraz osobowości, jest ciepłą, energiczną, a przede wszystkim niesamowicie wypełnioną optymizmem osobą, który był odczuwalny w każdym jej zdaniu. W książce jest wiele wątków, które powodowały wzruszenie do łez, a przede wszystkim humor z którego czasem zaśmiewałam się w głos. Książka naprawdę świetna, warta przeczytania, dzięki niej mogłam przeżyć wraz z Lilianą jej przygodę życia - emigrację, która była nie lada majstersztykiem w czasach zapyziałej komuny. A czy było warto? Każdy kto przeczyta sam odpowie na to pytanie. Szczerze polecam:)


  Ewa Paryś  (19.11.2012)
Było warto!!!
Mimo trudów, jakie przechodzili bohaterowie „Odysei dżinsowych kolumbów”, myślę, że są szczęśliwi.
Doświadczenia, przygody, podróże są opisane w tak ciekawy sposób, że zachęcają do przeżycia tego samego. Wciągają niesamowicie. Przedstawione w takim stylu, że od tej książki nie można się oderwać! Czytałam ją jednym tchem, zaniedbując obowiązki, bo nie potrafiłam się oprzeć ciekawości co było dalej.

Czekając na ciąg dalszy przygód Liliany i jej najbliższych, szczerze polecam ”Czy było warto…” wszystkim czytelnikom niezależnie od płci i wieku, a autorce z głębi serca gratuluję kunsztu pisania i talentu.


  Kasia Pessel  (23.11.2012)
Emigracja ma wiele znaczeń i barw, wzbudza również zróżnicowane emocje, dla jednych to życiowa okazja, innym wydaje się ostatnią szansę, są i tacy, którzy traktują ją jak początek wielkiej przygody. Większość pamięta dziewiętnastowieczną Wielka Emigrację z lekcji historii i jeszcze nie tak dawno to ona kształtowała postrzeganie tego zjawiska. Jednak powojenny okres i ostatnie lata przyniosły inne perspektywy z jakich patrzy się na emigrację, ale uogólnienie mają to do siebie, że nie oddają w pełni tego co faktycznie miało i ma miejsce. Teraz, gdy świat stoi otworem i wydaje się on tak jakby mniejszy, podróże dalsze i bliższe nie są niczym nadzwyczajnym, inne jest także podejście do wyjazdów.

Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to czas kiedy Liliana wychodzi za mąż i zakłada rodzinę. Szczęście i radość rozpiera młodą kobietę, wszystko przed nią i jej bliskimi, codzienność może i trochę doskwiera, ale przecież nie ma przeszkód nie do pokonania. Stojąc u progu życia planuje się dalsze lata, lecz najważniejsi są bliscy. Kiedyś Lila miała możliwość wyjechania z rodzicami na placówkę zagraniczną, jednak nastoletnia miłość była zbyt silna by ją poświecić nawet dla takiej życiowej szansy. Dopiero po latach, już jako dorosła osoba, poznaje to z czego w przeszłości zrezygnowała. Peru oszałamia swoją atmosferą, kolorami i całkowitą innością, daje też możliwość porównania realiów życia. Powrót do polskiej codzienności nie jest łatwy, a to co wydawało się jeszcze nie tak dawno spełnieniem marzeń nie wydaje się już tak atrakcyjne. Może gdyby nie wyjazd wszystko byłoby w porządku, ale mając przed oczyma niedawne obejrzane widoki trudno jest zaakceptować realia, w jakich kartki i kolejki stanowią centrum egzystencji. To co jeszcze kilka miesięcy wcześniej było kwitowane "biednie, ale u siebie" brzmi jakoś inaczej, sztuczniej. Podstawowe pytanie brzmi już nie czy, ale kiedy nastąpi chwila całkowitej zmiany, a kiedy już następuje ten moment trzeba zmierzyć się ze słowami: emigracja i emigrant. Nie wszystko jest różowe, lecz entuzjazm, łut szczęścia i otoczenie zdają się sprzyjać ludziom, którzy zaczynają po raz drugi wspólne życie w całkowicie innych warunkach. Po pierwsze chcieć to móc i tym hasłem trzeba żyć i też pocieszać się gdy nie wszystko wygląda tak jak w marzeniach lub opowieściach innych. Paryż oszałamia, ale to dopiero przystanek w drodze do Kanady i przede wszystkim Ottawy, czy ta ostatnia będzie tym czym miała być dla Liliany i jej rodziny - nie rajem, a miejscem dającym normalnego życia? Pierwsze wrażenia czasem mogą mylić, a ziemia obiecana nie zawsze ma słodki smak ...


Lat siedemdziesiątych nie pamiętam, bardziej utkwiła mi już w pamięci kolejna dekada, a raczej jej druga część. Temat emigracji z ówczesnych lat pamiętam przez pryzmat rozstań z kuzynostwem i z przyjaciółmi z podwórka, jacy wraz z rodzicami wyjeżdżali zagranicę. Najczęściej miał to być krótki wyjazd wakacyjny, który nie wiadomo kiedy zmieniał się w pobyt na stałe. Druga fala emigracji przyszła kilka lat temu, kiedy moi rówieśnicy również wybierali wyjazd z Polski jako opcję swej drogi życiowej. Podobno punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ci, którym się powiodło inaczej patrzą na siebie i to z czym przyszło się im zmierzyć, rozczarowani emigracyjną rzeczywistością również mają swoje racje. Książka Liliany Arkuszewskiej to nie poemat wychwalający decyzje podjęte przez autorkę, ale również nie wskazywanie wad jej wyborów, a osobiste wspomnienia układające się w życiową panoramę grupy ludzi, związanej więzami rodzinnymi i przyjacielskimi. "Czy było warto. Odyseja dżinsowych Kolumbów" to opowieść odsłaniająca blaski i cienie decyzji podjętej przez młodych ludzi ponad trzydzieści lat temu, chociaż mogłoby wydawać się, że to co miało wtedy miejsce odbywało się w całkiem innych realiach, lecz ludzkie emocje i odczucia wcale aż tak się nie zmieniły. Dylematy przed jakimi obecnie stają osoby decydujące się na emigracją są podobne - jak odnajdziemy się "tam", czy tęsknota za bliskimi i krajem nie będzie zbyt duża oraz czy "przeprowadzka" to właściwy krok. Liliana Arkuszewska z dużą dozą otwartości wraca do chwil kiedy sama odkrywała smak życia w innym kraju i jak na się patrzy po latach. Tytułowi "dżinsowi Kolumbowie" to pokolenie młodych ludzi, którzy wyjechali z Polski wcale nie tak dawno, ale nim się obejrzeli wrośli w ziemię nie obiecaną, lecz wybraną przez samych siebie ...


  Zofia BG  (25.11.2012)
Życie to ruch i nieustające zmiany. Zdobywane doświadczenia uczą, wskazując nam kierunek na szlaku, którym podążamy. Ale bez odwagi i determinacji za daleko zajść nie można. Trzeba wskrzesić w sobie siłę, by po każdym upadku, nie zrażając się niepowodzeniami podnieść się i iść do przodu, realizować swoje cele i pragnienia.
Jak to zrobić pokazała nam Liliana Arkuszewska w swojej powieści pt. „Czy było warto Odyseja dżinsowych kolumbów”. Liliana chciała zmienić swoje życie i to zrobiła.
Opuściła Polskę i ruszyła w nieznane. Pierwsze kroki na obczyźnie stawiała w Paryżu, a potem wyjechała za wielką wodę.
Tam bywało różnie, ale ona nie poddawała się.
Prowadzona intuicją i niesamowitym optymizmem wierzyła w siebie.

Nie pamiętam, żebym czytała tak pozytywną książkę. Ona uwolniła moją duszę. Dzięki niej poznałam Lilianę, razem z nią płakałam, razem z nią śmiałam się. Czytając z zapartym tchem, czułam, że po tej książce i moje życie się zmieni. Liliana zainspirowała mnie, dała mi motywację do działania. Teraz wiem, że i ja osiągnę to, o czym śniłam od dłuższego czasu.
Ta książka posiada w sobie jakąś niespotykaną siłę. Oczarowała mnie. Wszystkich mocno zachęcam do przeczytania jej.


  Artur Aniol  (4.12.2012)
Zawsze wyznaje zasade, ze ksiazke powinien napisac kazdy czlowiek. Wszyscy mamy cos do powiedzenia, ale nie wszyscy wydajemy swoje ksiazki. Gratuluje Lilianie determinacji i dziekuje za cenne lekcje zyciowe. Byc moze spotkamy sie w styczniu w Ottawie.

Temat emigracji tak wazny dla mnie. Identyczna droga, ktora przeszedlem ze stanem wojennym, ktory zastal mnie w Wiedniu.

I moje arcydzielo budowane wolno, ale wlasciwie skonczone "Cena Emigracji". Kazdy jest kowalem swojego losu. To prawda. Naszym bogactwem jest wolnosc wyboru. Podejmowania decyzji i zmagania sie ze soba w dazeniu do celu. A potem to juz tylko kwestia manewrowania swoja energia, marzeniami i determinacja.

Czy warto bylo? Nie ma wiekszego szczescia jak samoswiadomosc, ze ma sie do pewnego stopnia kontrole nad swoim zyciem.


  Aldona Binda  (30.12.2012)
Po licznych przygodach Kolumb dotarł do Nowej Ziemi, Odyseusz - do Itaki. Pierwszy z wymienionych członów tytułu książki Liliany Arkuszewskiej nie przedstawia trudności w roszyfrowaniu, gdyż dla Kolumbów celem jest zawsze Ameryka. Dla autorki, jej bliskich, oraz wielu młodych i starszych osób w latach 80., Stany czy też Kanada stanowiły końcowy etap dalekiej podróży, a zarazem początek życia w nowej rzeczywistości, wśród nieznanych dotąd realiów..
Natomiast cel podróży bohatera Odysei, który wśród trudów podążał z powrotem do domu, jawi się podczas tej lektury, jako rodzinne miasto w Polsce, do którego Liliana Arkuszewska powraca,i które jest jej niezmiennie drogie. Szczecinianka jako dwudziestowieczny Kolumb i Odyseusz zarazem? Tak, a całość podana jest w ciekawej, gawędziarskiej formie i z poczuciem humoru.
Warto poczytać o tym, jak układały się losy autorki i jej rodziny, jak zmienne i pełne wyzwań były koleje życia na drugiej półkuli. I o tym, jak wzruszające mogą być powroty...

Aldona Binda
felietonistka miesięcznika "PAPERmint. Magazyn o Książkach"


  Jakub Ciring  (31.12.2012)
Zima w Calgary ma globalne ocieplenie w du… żym poważaniu. Moim syberyjskim genom to nie przeszkadza, ale moja “śródziemnomorska” żona, Danusia, skowycze jakby była jednym z kojotów w dolince przed naszym domem. Lituję się więc i lecimy z Danusią (bez kojotów) na tydzień do Los Cabos.
W meksykańskim hotelu - wygodny pokój z widokiem na morze. Danusia pyta:
- Wziąłeś coś do czytania?
- Nie.
- No to masz. Dostałam od Ireny. Trochę chyba babskie, ale fajne. Napisała była szczecinianka z Ottawy. Ja idę na długi spacer wzdłuż plaży. Ty nie musisz. Walnij się pod palmą i życzę przyjemności.

W cieniu palmy rozkładam się wygodnie na leżaku i wciągam niepostrzeżenie w “ Czy było warto…”
Hmm, Liliana uczyła się gry na skrzypcach. Ciekawe u kogo? (Będąc byłym szczecinianinem akurat w tej sprawie mam niezłe rozeznanie).
Duszkiem połykam rozdział za rozdziałem, porównuję emigracyjne przeżycia Liliany, jej rodziny i przyjaciół z moimi spostrzeżeniami. Niektóre z nich są zaskakująco identyczne.

Po dwóch godzinach przychodzi ze spaceru Danusia
- No i jak książka?
- Wspaniała!
- Doprawdy? No to dawaj, teraz ja!
- Hej, zostaw! Daj przynajmniej doczytać do końca rozdziału!

Pare dni potem, na stronie 296 pusciłem łezkę. No tak - gry na skrzypcach uczyła Lilianę moja Mama. Opis mojej mamy (jak i reszta książki) - dokładny…

Moim zdaniem (i niezależnie od moich osobistych zainteresowań), Liliana Arkuszewska wyprodukowała bestseller, a do tego ważny dokument, warty przetłumaczenia na inne języki.
Polecam.

Jakub Ciring, inżynier


  Witold Liliental  (3.01.2013)
GazetaGazeta - Toronto - Ontario - Kanada - 121 (354) Rok III Boże Narodzenie 21 grudzień 2012r

Tę książkę warto przeczytać

Od wielu pokoleń Polacy chętnie czytają literaturę związaną z minionymi wydarzeniami i procesami społeczno-historycznymi, które na wszystkich z nas pozostawiły ślad. Historia pod tym względem była niezwykle hojna, fundując nam zabory, powstania narodowe, obydwie wojny światowe, deportacje na wschód i hitlerowską okupację, powojenny stalinizm, kolejne bunty społeczeństwa aż po Solidarność, stan wojenny i wreszcie odzyskanie niepodległości. O wszystkich tych wydarzeniach kolejne pokolenia czytają, ponieważ w literaturze tej chcą odnaleźć siebie samych, z pewnym wzruszeniem móc wskazać dzieciom: „patrz, tak rzeczywiście było, ja właśnie w tym czasie…”. I potrafimy odróżnić prawdę od fałszu, rozpoznać dobrze oddany klimat od jakiegoś, który nas nastraja całkiem inaczej, niż to, co tak dobrze zapamiętaliśmy. Jest jeszcze jedna, ważna zaleta takiej literatury, oczywiście tej rzetelnej, prawdziwej. Otóż za sto lat, czy więcej, historyk, żeby lepiej móc zbadać i zrozumieć interesujący go okres, musi sięgać nie tylko do oficjalnych diariuszy i statystyk. On musi poznać autentyczny klimat społeczny badanych przez siebie czasów, zrozumieć siły motywujące ludzkie zachowania. A to znajdzie tylko w literaturze wspomnieniowej.
Dokonany w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia wielki exodus Polaków do krajów zachodnich, chyba największy od czasów...
czytaj dalej...
http://www.gazetagazeta.com/2012/12/te-ksiazke-warto-przeczytac/


  Lidia Purwin  (24.01.2013)
Jestem pod dużym wrażeniem tej książki. Szybko gnałam do przodu dociekając więcej i więcej. Napięcie i dozowanie uczuć wciągało jak delikatny narkotyk. Bardzo się denerwowałam, czy Andrzej zdąży dojechać do Paryża przed ogłoszeniem stanu wojennego. W tym okresie splot wydarzeń w moim życiu spowodował, że mało zmysłów nie straciłam. Bardzo chciałabym też o tym napisać, bo tak jak wspomniał jeden z czytelników: każdy człowiek powinien napisać swoją książkę.

Pokochałam Lilkę za tę powieść.
O walorach artystycznych, talencie pisarskim i lekkości pióra nie będę się rozpisywać, bo to już zrobili inni.
Ja tylko podpiszę się pod tym dwiema rękoma!
Lilka stała mi się bardzo bliska. Mamy co najmniej jedną wspólną cechę: miłość do południa, do słońca, ciepełka, gorącej latynoskiej muzyki. Poza tym cały czas zachwycałam się jak bardzo poszczęściło się jej w życiu. Mam tu głównie na uwadze przyjaźń, serdeczność, życzliwość i bezinteresowność ludzi, jakich napotykała w różnych etapach swojej wędrówki.
To jest ogromnie budujące! Tego wszystkim nam potrzeba!
Oczywiście przygoda ta toczyła się w wyjątkowym okresie. Dziś te relacje zapewne nie funkcjonowałyby tak samo. Ponad to ogromną przyjemność odczuwałam przemieszczając się z autorką po miejscach dobrze mi znanych.
Nie byłam w Peru ani w Meksyku, ale cała reszta opisana przez nią jest mi dobrze znana, począwszy od Paryża przez Ottawę, Quebec City po Florydę.
Z tym większą przyjemnością rekomenduję tę książkę. Jest fantastyczna. Czekam na dalszy ciąg fascynującej przygody.

Przy okazji chciałabym także złożyć wyrazy uznania dla męża Liliany. Dobrze wiem co znaczy taka ostoja i podpora.

Lidia Purwin


  Stefania Czerwińska  (14.02.2013)
"Czy było warto…” dostałam w prezencie od córki mieszkającej w Kanadzie. Bardzo się ucieszyłam, jako że pięknie wydana i z autografem. Wzięłam ją w rękę i poczułam ile będę miała przyjemności. Lubię obszerne powieści, umilają mi życie zwłaszcza podczas długich, szarych, zimowych dni i wieczorów.
I nie omyliłam się. Wspaniała przygoda emigranta wciągnęła mnie już z pierwszymi zdaniami.
Ta książka przede wszystkim ujmuje szczerością. Wspaniale opisane podróże i wrażenia z nich, przezabawnie pokazane sytuacje z życia wzięte, które wyciskały łzy ze śmiechu, jak i te ciężkie i smutne wypełnione problemami autorki, z którymi radziła sobie doskonale. Emocji co niemiara, czasami na otarcie oczu brakowało higienicznych chusteczek. Chwalę autorkę za niesamowitą odwagę. Otworzyła się przed czytelnikiem bez pardonu, bez owijania w bawełnę pokazała, jak wygląda prawdziwa miłość i życie-choć niełatwe-nią nasycone. Jestem pełna uznania i w dalszym ciągu bardzo ciekawa… i co tam było dalej.
Polecając wszystkim tę Odyseję mam nadzieję, że Liliana Arkuszewska pisze dalszy ciąg swoich dziejów. Będę czekała niecierpliwie.


  Anna Wegner  (27.02.2013)
Zawsze interesowały mnie losy emigrantów, jaki mieli start na obczyźnie, z czym się zmagali. Czytałam na ten temat różne książki. "Czy było warto…" Liliany Arkuszewskiej, łyknęłam jednym haustem. Spośród emigracyjnej literatury, Ta właśnie powieść - szczera aż do bólu, pisana sercem - spodobała mi się najbardziej. Można było się uśmiać, jak również zapłakać nad losem bohaterów. Sama jestem emigrantką, co prawda "smarkatą", bo na obczyźnie dopiero od ponad dziesięciu lat. Pamiętam swoje językowe początki i różne wpadki z tego powodu. Miałam wrażenie jakoby autorka sama prowadziła mnie za rękę po amazońskiej dżungli, Peru, Francji, Kanadzie, Meksyku... Świetnie opisane; obrazowo i realistycznie.

Czytając poprzednie recenzje, zgadzam się z nimi w zupełności. Nie będę się powtarzać poza jednym zdaniem: "czekam na dalsze powieści" Liliany.
Z przyjemnością zostanę jej wierną czytelniczką, gdyż dar do pisania posiada niebywały. Natomiast słowa współautora Andrzeja Arkuszewskiego na końcu książki – “Tylko nieliczni po wejściu na szczyt, pamiętają obraz doliny, z której przyszli” - niczym morał, wbiły mi się w pamięć. Jakże mocne i prawdziwe.

Książkę dostałam w prezencie świątecznym od siostry. Dziękuję jej bardzo, jak również Lilianie Arkuszewskiej za wspaniałą niespodziankę - dedykację: "Zapraszam do podróży".
Tak, była to niezapomniana podróż po niezwykłych zakątkach świata.
"Odyseję dżinsowych kolumbów" gorąco polecam innym, a czy było warto, ocenicie sami.
Z pewnością warto ją przeczytać.


  Halina Ulaszek  (14.03.2013)
Dziękuje Pani za tak wspaniałą książkę . Dostałam ją w prezencie od mojej koleżanki z Kanady z Pani autografem. Książka ta to jeden z bardziej trafionych prezentów. Mieszkam w Polsce,ale mam najbliższą osobę w USA na emigracji-jest to moja córka. Więc myślę ,że cos wiem na temat emigracji i losów Polaków poza granicami kraju. Czytając Pani książkę nie jeden raz poleciały mi łzy. Książka lekka ,pełna wspaniałych opisów czytając ją chciałoby sie pochłonąć całą od razu. Przekazałam ją już mojej mamie (ciekawa jestem jej opinii). Myśle,że zrobi na niej takie samo wrażenie jak na innych.Nie bede sie rozpisywać , bo już widze bardzo dużo osób wyraziło pochlebną opinie na temat Pani książki , więc nie bede ich dublować.Poprostu dziękuje za piekne wrażenia i proszę o ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie


  Grazyna Otrebska  (15.08.2013)
“Czy było warto…” zamówiłam w księgarni Merlin i czekałam cierpliwie, kiedy do mnie dotrze. Wyglądałam jej z dnia na dzień całe trzy miesiące, ale warto było!
Dzięki Lilianie Arkuszewskiej kroczyłam wraz z kartkami jej książki śladami także naszej historii. Czy to herbata Ulung lub ocet w roku 1981, czy kolejki za czymkolwiek, ja dołączyłam do tej w urzędzie paszportowym.
Ich Francja, nasza Austria… jakże podobne doświadczenia. Mężowi przypomniałam, jak chłopaki z pensjonatu oddawali krew za marne grosze; niby nic, ale zawsze był to szylling!
W końcu ich Kanada, nasza Australia… losy “dżinsowych Kolumbów” toczyły się bardzo podobnie.

Gratulacje dla autorki za znakomitą lekturę! Takich książek szczerych i prawdziwych nie ma! Jestem przekonana, że nie jeden emigrant jej za nią podziękował, a Rodacy żyjący w Polsce mogli i mogą się dowiedzieć, jak faktycznie wyglądała emigracja lat 80..

Jestem urzeczona pięknymi opisami czy to przyrody, czy wrażeń, porównań jak i dosadnych komentarzy. Są bardzo trafne, oddają emocje każdej chwili, pozwalają poznać dogłębnie bohaterów i się z nimi zaprzyjaźnić. Tempo tej powieści jest niesamowite.
Polecam każdemu, a sama czekam na ciąg dalszy.
Grażyna Otrębski


  Krzysztof Medyna  (2.08.2014)
Dla mnie książka ta jest przygodą z życiem. Emigracja jako taka jest tutaj zjawiskiem drugorzędnym.
Emigrantów dzielę na dwie grupy, a mianowicie takich, którzy wyemigrowali żeby polepszyć sobie byt i takich, którzy nie chcąc pogorszyć bytu poprzez fakt pozostania tam gdzie są, wyjechali tam gdzie się dało. Ja należę do tej drugiej grupy, dlatego pytanie “czy było warto?” kwituję formułką z byłego, komunistycznego formularza “nie dotyczy”. Wyemigrowałem do kraju, który o dziwo niegdy mnie nie “kręcił” ale wyjazd był lepszy niż pozostanie.
Historia mojej emigracji była również niezwykle barwna i może właśnie dlatego zcaliłem się z kopią książki w momencie jej czytania jak noworodek z matką.
Akcja zaczyna się jeszcze przed wyemigrowaniem autorki z kraju i od początku jest ciekawa.
Esencją i siłą książki są ludzie, prawdziwe postacie z życia, kórych autorka odbiera jako uniwersalną, pozytywną energię, nadającą kierunek i sens ludzkiemu życiu.

Książka jest przede wszystkim dla tych czytelników, którzy szukają w literaturze pozytywnych aspektów życia i wolą taką od horroru czy też kryminału. Dwa przeciwstawne sobie bieguny natury ludzkiej, o ile można o czymś takim mówić.

Książkę polecem przede wszystkim tym wszystkim, którzy wstają rano z naturalnym uśmiecham na twarzy, aczkolwiek wszyscy inni też odnajdą w niej coś dla siebie.

Życzyłbym sobie, podobnie jak wielu znanych mi czytelników, żeby książka została przetłumaczona na język angielski. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że finansowe aspekty stanowią tu główną przeszkodę.
Antoni Słomczyński, znany jako Joe Alex, produkował masę świetnych zresztą kryminałów, a zarobione pieniądze wykorzystał do sfinansowania swojego tłumaczenia książki „Ulysses” Jamesa Joyce’a.
Liliana Arkuszewska kryminałów pisać nie będzie. Wierzę jednak, że nadejdzie chwila kiedy będę mógł wręczyć moim angielskojęzycznym przyjaciołom kopię jej książki. Wierzę, że „ludzi dobrej woli jest więcej”.


  Ania Makowiecka  (17.07.2012)
Emigracja – już samo to pojęcie zawsze mieszane uczucia wyzwalało. Jak ją ocenić? Czy naprawdę należy stosować kryterium szczurów uciekających z tonącego okrętu? A może – dziewiętnastowieczne kryterium zdrady? Za którą już niejeden Latarnik nostalgią przemożną zapłacił i wracać chciał – do wierzb, w których licho śpi, do „onych pól zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych”? A może znajdzie się wreszcie ktoś odważny, kto, tak jak Liliana powie wprost, że Polska – to jak zamknięty rozdział książki przeczytanej? Choć przecież – z serca nie wyrzuconej, bo owa książka też w serce zapadła i tam została. Boć przecie – czasy inne i owa Polska nawet w Ameryce odległej – niemal jak za miedzą, dzięki Lufthansie, LOT- owi, Panamerican i co tam jeszcze… Czasy mostów palonych – za nami dawno…
A przecie owa emigracja – jak niegdyś, wyzwala w człowieku niesłychane wręcz pokłady sił, pomysłowości, energii. Optymizmu i wiary w siebie – bo albo się nadajesz, albo pryskaj stąd. I ani jednego, ani drugiego w kategoriach zła czy dobra oceniać nie należy. Po prostu – zawsze tak było. Jedni wyjeżdżali – inni nie. Wreszcie się ktoś znalazł, kto miał odwagę to powiedzieć – Liliana właśnie. I każda emigracja odmienna była. Dawno nie czytałam tak plastycznych i wiernych opisów – wszystkiego, i krajobrazów i miejsc przeróżnych na trzech kontynentach, atmosfery spotkań w domach, na plaży, w restauracji i tej panującej w pracy.
A te wartkie, żywe i pełne humoru dialogi… samo życie! Kto słyszał, żeby czegoś nie missnąć? Toż to lekcja angielskiego znakomita…
Bo nie zawsze łatwo było – niejeden raz pracę się traciło i niejedno upokorzenie zjadło – to cena emigracji. Stąd pytanie: czy warto…
Ale – jak w chińskiej przepowiedni, którą Liliana w chińskiej restauracji dostała: If you want the rainbow, you must put up with the rain. Jeśli chcesz ujrzeć tęczę, musisz pogodzić się z deszczem… Mało komu to się udaje. Mało kto to potrafi. Bo wszyscy znękani naszą szarą rzeczywistością na emigrację jak do Ziemi Obiecanej się udajemy. Ale to – przecież też ziemia, nawet, jeśli obiecana… Ale nie niebo… Od nas zależy, czy emigracja to kolejna niedola i przekleństwo… Ta książka pozwala nam to zrozumieć.
Czytajmy – zanim pojedziemy, aby niejednego rozczarowania uniknąć.
Ja – mimo, że wróciłam, czekam na swoją tęczę, wyglądam jej ciągle. Nie tracę wiary. O tylko dzięki wierze – tęczę zobaczę… Tu – czy tam… Szukajmy tęczy w sercu… To przesłanie tej książki.

Anna Makowiecka-Siudut, tłumaczka

Dodaj własną recenzję
Darmowy transport przy zamówieniu co najmniej 2 książek!
Liczba:  
      Dodaj do koszyka
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Ci, którzy kupili tę książkę, kupili również:
Flaszką i mieczem — Marcin Pełka Flaszką i mieczem — Marcin Pełka
„Flaszką i mieczem” to zbiór 20 opowiadań o losach niezwykłego bohatera.

Ulrich von Baum herbu Tańczący Jeleń jest upadłym rycerzem. Ma miecz, ale wyszcze...