3600 gramów szczęścia
Cena: 29,99 zł 25,49 zł
Wysyłamy w 1-3 dni
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Książki dostarcza firma DHL Express
Czas oczekiwania na paczkę
Opis i recenzje
Zapiski Matki Polki
Narodziny długo wyczekiwanego dziecka to dla Eweliny przełomowy moment w życiu. Radosne, choć nie zawsze łatwe macierzyństwo, pozwala spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na dotychczasowe plany, cele i marzenia. Mały Miłosz staje się dla niej centrum Wszechświata, a codzienne życie, choć pełne nieznanych dotąd obowiązków i trudności, obfituje w momenty, które na zawsze zapadają w pamięć.
„3600 gramów szczęścia” to skrzący się humorem i skrajnymi emocjami pamiętnik dojrzałej matki i nieperfekcyjnej żony, przeplatany refleksjami na temat współczesnego świata. To piękna opowieść o spełnianiu marzeń, nadziei i wytrwałości, która prowadzi do bezgranicznego szczęścia.
Miłoszek urodził się w marcu 2010 roku. Wydawało mi się, jakby to był dzień również moich narodzin. Jakbym to nie ja była sprawcą jego życia, tylko on mojego.
Trzymałam go na rękach, przytulałam jego drobne, ciepłe ciałko, czule całowałam miniaturowe paluszki i głaskałam jego jasne włoski. Uczyłam się go na pamięć. Ale i tak trudno było mi uwierzyć, że to nie kolejny sen o nim.
Tęsknota do niego, zadomowiona we mnie od tak dawna, nieporównywalna do czegokolwiek, nie do opisania, niewysłowiona, bolesna w swojej bezradności, jeszcze pobrzmiewała we mnie, zapewne z przyzwyczajenia. Niełatwo było ją wyciszyć, pozbyć się jej, zapomnieć, wymienić nagle na euforię i wyjaśnić, że jest od teraz niepotrzebna. Mówienie, błaganie oraz zaklinanie łona trwało przecież od tak długiego czasu… Nie od dziewięciu miesięcy, nie. Od trzech lat, sześciu miesięcy i ośmiu dni. Dokładnie tyle wcześniej straciłam pierwszą ciążę. Straciłam pierwsze dziecko, synka. I to wtedy pojawiła się tęsknota, zajmując miejsce po nim. Rozpłynęła się po moim umyśle i ciele, naznaczyła skórę jak tatuaż. Stała się synonimem zamyślenia, cierpienia, ale nade wszystko – czekania.
Ewelina Gierasimiuk-Merta – urodziła się w 1979 roku, studiowała na kilku uczelniach wyższych. Zawodowo zajmuje się krzewieniem wiedzy z zakresu filologii angielskiej, geografii i ochrony środowiska oraz wychowania do życia w rodzinie. Razem z dziesięcioletnim synem Miłoszem i mężem ultramaratończykiem mieszka w domu na wzgórzu w Nowym Targu. Jest amatorką biegania, podróży i nałogową pożeraczką słodyczy.
Narodziny długo wyczekiwanego dziecka to dla Eweliny przełomowy moment w życiu. Radosne, choć nie zawsze łatwe macierzyństwo, pozwala spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na dotychczasowe plany, cele i marzenia. Mały Miłosz staje się dla niej centrum Wszechświata, a codzienne życie, choć pełne nieznanych dotąd obowiązków i trudności, obfituje w momenty, które na zawsze zapadają w pamięć.
„3600 gramów szczęścia” to skrzący się humorem i skrajnymi emocjami pamiętnik dojrzałej matki i nieperfekcyjnej żony, przeplatany refleksjami na temat współczesnego świata. To piękna opowieść o spełnianiu marzeń, nadziei i wytrwałości, która prowadzi do bezgranicznego szczęścia.
Miłoszek urodził się w marcu 2010 roku. Wydawało mi się, jakby to był dzień również moich narodzin. Jakbym to nie ja była sprawcą jego życia, tylko on mojego.
Trzymałam go na rękach, przytulałam jego drobne, ciepłe ciałko, czule całowałam miniaturowe paluszki i głaskałam jego jasne włoski. Uczyłam się go na pamięć. Ale i tak trudno było mi uwierzyć, że to nie kolejny sen o nim.
Tęsknota do niego, zadomowiona we mnie od tak dawna, nieporównywalna do czegokolwiek, nie do opisania, niewysłowiona, bolesna w swojej bezradności, jeszcze pobrzmiewała we mnie, zapewne z przyzwyczajenia. Niełatwo było ją wyciszyć, pozbyć się jej, zapomnieć, wymienić nagle na euforię i wyjaśnić, że jest od teraz niepotrzebna. Mówienie, błaganie oraz zaklinanie łona trwało przecież od tak długiego czasu… Nie od dziewięciu miesięcy, nie. Od trzech lat, sześciu miesięcy i ośmiu dni. Dokładnie tyle wcześniej straciłam pierwszą ciążę. Straciłam pierwsze dziecko, synka. I to wtedy pojawiła się tęsknota, zajmując miejsce po nim. Rozpłynęła się po moim umyśle i ciele, naznaczyła skórę jak tatuaż. Stała się synonimem zamyślenia, cierpienia, ale nade wszystko – czekania.
Ewelina Gierasimiuk-Merta – urodziła się w 1979 roku, studiowała na kilku uczelniach wyższych. Zawodowo zajmuje się krzewieniem wiedzy z zakresu filologii angielskiej, geografii i ochrony środowiska oraz wychowania do życia w rodzinie. Razem z dziesięcioletnim synem Miłoszem i mężem ultramaratończykiem mieszka w domu na wzgórzu w Nowym Targu. Jest amatorką biegania, podróży i nałogową pożeraczką słodyczy.
Szczegóły
- Rodzaj literatury: Wspomnienia
- Wydawca: Novae Res, 2020
- Format: 121x195, skrzydełka
- Wydanie: Pierwsze
- Liczba stron: 244
- ISBN: 978-83-8147-946-2
Recenzje czytelników
Średnia ocena: | z 11 recenzji. | Dodaj własną recenzję |
Julita Serafinko | (22.08.2020) |
Wyczekiwane macierzyństwo w książce pt. „3600 gramów szczęścia” Eweliny Gierasimiuk-Merty
Zapiski Matki Polki.
Już od jakiegoś czasu wyczekiwałam książki „3600 gramów szczęścia”. Opis okładkowy zachęcił mnie na tyle aby chwycić książkę w dłoń i zatracić się w lekturze. Ale czy spełniła ona moje oczekiwania?
Ewelina za każdym razem, kiedy zachodziła ponownie w ciąże, błagała i zaklinała swoje łono aby tylko udało jej się donosić ciążę. Niestety los nie był dla niej łaskawy. Wystawiał ją na próbę. Strata pierwszego dziecka … potem drugiego … Pracowała w szkole jako nauczycielka języka angielskiego. Ale to nie ma tutaj znaczenia, bo w życiu nie liczy się to, na jakim stanowisku się pracuje, bo jeśli los chce z nas zakpić, to zrobi to, bez wyjątku.
Trudno jest pojąć dlaczego kobieta, która tyle co straciła swoje dziecko jest umieszczana w jednej sali szpitalnej czy naprzeciwko z kobietami, które czekają na rozwiązanie lub tyle co urodziły i przebywają w niej ze swoimi noworodkami. Czy naprawdę nie liczy się to, co taka kobieta właśnie przeszła, a widok, który jest jej serwowany na pewno nie ułatwia podniesienia się po traumie.
Udało się, Ewelina zaszła w kolejną ciążę. Robiła co mogła aby tym razem donosić i urodzić upragnione maleństwo. Kupili z mężem własne mieszkanie – całe czterdzieści sześć metrów kwadratowych. I tutaj również los nie ułatwił im życia. Okazało się, że mieszkanie nad nimi było osiedlową meliną, patologiczna rodzina z jednej strony a discomuł z drugiej.
Sukces! Miłoszek pojawił się na świecie, waga trzy sześćset, pięćdziesiąt cztery centymetry długości, 10 punktów w stali Apgar. Radości i wzruszeń było co nie miara.
Miłoszek dorastał a mamusia i tatuś starali się wychowywać go tak, aby wyrósł na porządnego człowieka. Jakie zasady wprowadzili w życie? Nadeszły czasy ciągłego NIE: myjemy ząbki – nie, ubieramy się – nie, wstajemy – nie. I tak cały dzień. Miłością Miłoszka okazały się … piłki. Różnej wielkości: plażowe, golfowe, tenisowe, ręczne, kauczukowe. Zbyt mocne przywiązanie matki do syna – doradzono aby chłopiec przeszedł pod skrzydła ojca. Co to miało na celu? Jak Ewelina zaczęła postrzegać siebie jako trzydziestopięcioletnią kobietę, matkę i żonę? Co zaczęła robić aby poczuć się lepiej? Poczuć się lepiej w swoim ciele?
– Chciałbym być już dorosły jak tata.
– A po co chciałbyś być już dorosły?
– Bo bym wyciągał listy ze skrzynki i leżał na boczku, tak jak tata.
Podsumowując: książka „3600 gramów szczęścia” Eweliny Gierasimiuk-Merty to jej wspomnienia. Wspomnienia związane z długo wyczekiwanym dzieckiem. Pisarka nie jest odosobniona w swoich cierpieniach, tego typu sytuacje (np. opisywany problem z donoszeniem ciąży) spotykają bardzo dużo kobiet. Czytając książkę nie sposób nie uronić łzy. Autorka zapraszam nas do swojego świata, świata cierpienia, straty, łez czy doczekanego macierzyństwa, trudu wychowywania syna ale jednocześnie radości z tym związanej. Książkę polecam każdemu, nie tylko kobietom!
www.zaczytanyksiazkoholik.pl
Zapiski Matki Polki.
Już od jakiegoś czasu wyczekiwałam książki „3600 gramów szczęścia”. Opis okładkowy zachęcił mnie na tyle aby chwycić książkę w dłoń i zatracić się w lekturze. Ale czy spełniła ona moje oczekiwania?
Ewelina za każdym razem, kiedy zachodziła ponownie w ciąże, błagała i zaklinała swoje łono aby tylko udało jej się donosić ciążę. Niestety los nie był dla niej łaskawy. Wystawiał ją na próbę. Strata pierwszego dziecka … potem drugiego … Pracowała w szkole jako nauczycielka języka angielskiego. Ale to nie ma tutaj znaczenia, bo w życiu nie liczy się to, na jakim stanowisku się pracuje, bo jeśli los chce z nas zakpić, to zrobi to, bez wyjątku.
Trudno jest pojąć dlaczego kobieta, która tyle co straciła swoje dziecko jest umieszczana w jednej sali szpitalnej czy naprzeciwko z kobietami, które czekają na rozwiązanie lub tyle co urodziły i przebywają w niej ze swoimi noworodkami. Czy naprawdę nie liczy się to, co taka kobieta właśnie przeszła, a widok, który jest jej serwowany na pewno nie ułatwia podniesienia się po traumie.
Udało się, Ewelina zaszła w kolejną ciążę. Robiła co mogła aby tym razem donosić i urodzić upragnione maleństwo. Kupili z mężem własne mieszkanie – całe czterdzieści sześć metrów kwadratowych. I tutaj również los nie ułatwił im życia. Okazało się, że mieszkanie nad nimi było osiedlową meliną, patologiczna rodzina z jednej strony a discomuł z drugiej.
Sukces! Miłoszek pojawił się na świecie, waga trzy sześćset, pięćdziesiąt cztery centymetry długości, 10 punktów w stali Apgar. Radości i wzruszeń było co nie miara.
Miłoszek dorastał a mamusia i tatuś starali się wychowywać go tak, aby wyrósł na porządnego człowieka. Jakie zasady wprowadzili w życie? Nadeszły czasy ciągłego NIE: myjemy ząbki – nie, ubieramy się – nie, wstajemy – nie. I tak cały dzień. Miłością Miłoszka okazały się … piłki. Różnej wielkości: plażowe, golfowe, tenisowe, ręczne, kauczukowe. Zbyt mocne przywiązanie matki do syna – doradzono aby chłopiec przeszedł pod skrzydła ojca. Co to miało na celu? Jak Ewelina zaczęła postrzegać siebie jako trzydziestopięcioletnią kobietę, matkę i żonę? Co zaczęła robić aby poczuć się lepiej? Poczuć się lepiej w swoim ciele?
– Chciałbym być już dorosły jak tata.
– A po co chciałbyś być już dorosły?
– Bo bym wyciągał listy ze skrzynki i leżał na boczku, tak jak tata.
Podsumowując: książka „3600 gramów szczęścia” Eweliny Gierasimiuk-Merty to jej wspomnienia. Wspomnienia związane z długo wyczekiwanym dzieckiem. Pisarka nie jest odosobniona w swoich cierpieniach, tego typu sytuacje (np. opisywany problem z donoszeniem ciąży) spotykają bardzo dużo kobiet. Czytając książkę nie sposób nie uronić łzy. Autorka zapraszam nas do swojego świata, świata cierpienia, straty, łez czy doczekanego macierzyństwa, trudu wychowywania syna ale jednocześnie radości z tym związanej. Książkę polecam każdemu, nie tylko kobietom!
www.zaczytanyksiazkoholik.pl
Urszula Głuch | (14.09.2020) |
Sama jestem mamą dwójki wspaniałych dzieciaków. Sama przeżywałam wiele chwil, z którymi w 100% mogłam utożsamić się z Eweliną. Ta recenzja będzie inna niż dotychczasowe, ponieważ to była książka o większości kobiet i nie chcę pisać tu o fabule a o moich przemyśleniach.
Historia jest niesamowicie życiowa. Autorka na początku ukazała realia szpitali, braku pomocy kobietom po stracie. A co najważniejsze, pokazała jak kobieta potrafi być silna i dążyć do spełnienia się w roli matki za wszelką cenę. Podobała mi się odrobina humoru z jaką przedstawiona czytelnikom jest cała historia. A najbardziej co mi się podobało? To jak matka w całości oddała się swojemu dziecku.
I po przeczytaniu przypomniałam sobie rozmowę, którą dosyć dawno odbyłam ze swoją mamą. Miałam wtedy może ze 14 lat i zapytałam jak to może tak być, że mama by oddała życie za swoje dziecko, a wtedy mi powiedziała "zobaczysz jak będziesz mieć swoje". I dziś w 100% mogę przyznać jej rację. Powiem Wam, że ta książka w świetny sposób ukazuje realia życia rodzin w naszym kraju. Nawet jakbym chciała się do czegoś doczepić, to nie mogę. Ta krótka historia do dziś siedzi mi w głowie, ze względu na swoją naturalność, prostotę i niedoskonałość. Ja czekam na kontynuację losów Eweliny i jej synka. Bezgraniczna miłość matki do dziecka, to coś najpiękniejszego co może spotkać każdą kobietę. I muszę przyznać, że ta książka zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Polecam do przeczytania każdej kobiecie, nie tylko mamie, bo tak wiele emocji wyrażonych w tak prosty i dobitny sposób jaki funduje nam autorka dawno nie czytałam. W prostocie kryje się piękno i te słowa idealnie pasują do tej pozycji.
Historia jest niesamowicie życiowa. Autorka na początku ukazała realia szpitali, braku pomocy kobietom po stracie. A co najważniejsze, pokazała jak kobieta potrafi być silna i dążyć do spełnienia się w roli matki za wszelką cenę. Podobała mi się odrobina humoru z jaką przedstawiona czytelnikom jest cała historia. A najbardziej co mi się podobało? To jak matka w całości oddała się swojemu dziecku.
I po przeczytaniu przypomniałam sobie rozmowę, którą dosyć dawno odbyłam ze swoją mamą. Miałam wtedy może ze 14 lat i zapytałam jak to może tak być, że mama by oddała życie za swoje dziecko, a wtedy mi powiedziała "zobaczysz jak będziesz mieć swoje". I dziś w 100% mogę przyznać jej rację. Powiem Wam, że ta książka w świetny sposób ukazuje realia życia rodzin w naszym kraju. Nawet jakbym chciała się do czegoś doczepić, to nie mogę. Ta krótka historia do dziś siedzi mi w głowie, ze względu na swoją naturalność, prostotę i niedoskonałość. Ja czekam na kontynuację losów Eweliny i jej synka. Bezgraniczna miłość matki do dziecka, to coś najpiękniejszego co może spotkać każdą kobietę. I muszę przyznać, że ta książka zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Polecam do przeczytania każdej kobiecie, nie tylko mamie, bo tak wiele emocji wyrażonych w tak prosty i dobitny sposób jaki funduje nam autorka dawno nie czytałam. W prostocie kryje się piękno i te słowa idealnie pasują do tej pozycji.
Klaudia Wycisk | (14.09.2020) |
Nie jestem matką, ani w najbliższym czasie raczej nie będę, ale dzięki książce „3600 gramów szczęścia” Eweliny Gierasimiuk-Merty mogłam poczuć rozterki współczesnych kobiet starających się o dziecko.
Dużo się słyszy jak silny jest instynkt macierzyński i co za tym idzie, pragnienie posiadania potomstwa. Im bardziej nie wychodzi tym bardziej się tego pragnie. Autorka opisała własne doświadczenia i właściwie towarzyszymy jej przez kilka lat życia. Choć wspomnienia są bardzo krótkie mam wrażenie, że zdążyłam bardzo dobrze ją poznać i polubić. Historię rozpoczyna od rozpaczliwych prób zajścia w ciąże i kolejnych poronień... Kiedy w końcu się udaje ponownie, jest pełna strachu o każdy dzień. Opisuje też kilka lat z życia swojej rodziny, już z ukochanym synkiem
Dużo się słyszy jak silny jest instynkt macierzyński i co za tym idzie, pragnienie posiadania potomstwa. Im bardziej nie wychodzi tym bardziej się tego pragnie. Autorka opisała własne doświadczenia i właściwie towarzyszymy jej przez kilka lat życia. Choć wspomnienia są bardzo krótkie mam wrażenie, że zdążyłam bardzo dobrze ją poznać i polubić. Historię rozpoczyna od rozpaczliwych prób zajścia w ciąże i kolejnych poronień... Kiedy w końcu się udaje ponownie, jest pełna strachu o każdy dzień. Opisuje też kilka lat z życia swojej rodziny, już z ukochanym synkiem
Paulina Radziszewska | (21.09.2020) |
Gdy tylko zobaczyłam tytuł pomyślałam, że muszę mieć tą książkę. Jako młoda matka Polka chciałam dowiedzieć się jakie były odczucia i trudy macierzyństwa innej kobiety – tak dla porównania.
Książka nie jest typowym „albumem” na świetne opowieści i anegdotki, to raczej słodko-gorzkie wspomnienia z okresu kilku lat. Główna bohaterka dzieli się z nami pewnym okresem w swoim życiu, którego początku na pewno nikt jej nie zazdrościł. Było dużo nadaremnych starań, łzy i zmartwienia. Odczucia kobiety przy stracie jeszcze nienarodzonych dzieci może zrozumieć jedynie osoba, która doświadczyła tego na własnej skórze. Ja mogę się jedynie domyślać, jak potworny musiał być to czas…
Z Eweliną utożsamiam się jednak w okresie wczesnego macierzyństwa… jak poznawanie malutkiej istotki czy dylematy na temat karmienia piersią. Najbardziej jednak zapamiętałam etap kolek – wypisz wymaluj jak u mnie, choć w przypadku mojej córki trwało to zdecydowanie krócej. :)
Historia dorastania Miłoszka to także etap ząbkowania, problemów mieszkalnych czy fascynacji piłkami. Mama chłopczyka wykazała się przede wszystkim zaangażowaniem i determinacją, mimo, że życie bardzo ją doświadczyło. Wszystko opowiedziane zostało w bezpośredni sposób, a sytuacje w stylu last ‘minet’ serwowane przez męża rozśmieszały mnie do łez.
Bezgraniczna miłość jaką obdarzony został chłopczyk oraz niegasnące uczucie między rodzicami, którzy wiele przeszli, udowadnia, że mimo początkowych niepowodzeń i konieczności zaopatrzenia się w dużą dozę cierpliwości, w końcu dostajemy to na co zasługujemy.
Książka nie jest typowym „albumem” na świetne opowieści i anegdotki, to raczej słodko-gorzkie wspomnienia z okresu kilku lat. Główna bohaterka dzieli się z nami pewnym okresem w swoim życiu, którego początku na pewno nikt jej nie zazdrościł. Było dużo nadaremnych starań, łzy i zmartwienia. Odczucia kobiety przy stracie jeszcze nienarodzonych dzieci może zrozumieć jedynie osoba, która doświadczyła tego na własnej skórze. Ja mogę się jedynie domyślać, jak potworny musiał być to czas…
Z Eweliną utożsamiam się jednak w okresie wczesnego macierzyństwa… jak poznawanie malutkiej istotki czy dylematy na temat karmienia piersią. Najbardziej jednak zapamiętałam etap kolek – wypisz wymaluj jak u mnie, choć w przypadku mojej córki trwało to zdecydowanie krócej. :)
Historia dorastania Miłoszka to także etap ząbkowania, problemów mieszkalnych czy fascynacji piłkami. Mama chłopczyka wykazała się przede wszystkim zaangażowaniem i determinacją, mimo, że życie bardzo ją doświadczyło. Wszystko opowiedziane zostało w bezpośredni sposób, a sytuacje w stylu last ‘minet’ serwowane przez męża rozśmieszały mnie do łez.
Bezgraniczna miłość jaką obdarzony został chłopczyk oraz niegasnące uczucie między rodzicami, którzy wiele przeszli, udowadnia, że mimo początkowych niepowodzeń i konieczności zaopatrzenia się w dużą dozę cierpliwości, w końcu dostajemy to na co zasługujemy.
EWELINA SZYBIAK | (20.05.2021) |
Z pewnością znacie te krążące w internecie historie stworzone na potrzeby uświadomienia rodzicom, że dla dzieci liczy się wspólnie spędzony czas, uwaga, obecność. Dla mnie literacki debiut Eweliny Gierasimiuk – Merty jest taką właśnie, napisaną przez życie historią, o tym, co ważne i wartościowe.
„Były zdarzenia, momenty, sytuacje, które wypełniły szkic mojego życia kolorami i treścią. Byli też, i wciąż są, na szczęście, tacy ludzie, bez których pozostawałam niedopowiedziana i niedokończona, jak opowiadanie, któremu nie nadano tytułu albo obraz z niedomalowaną ostatnią kreską. I nie mam na myśli ich wpływu na kształtowanie mojej osobowości, tylko raczej ich wkład w moje poczucie szczęścia. Chciałabym, aby to nie zostało unieważnione przez upływający czas. Zapisane nie zginie. Zapisane nabierze jeszcze większej wartości”.
„3600 gramów szczęścia” to intymny i niezwykle emocjonalny pamiętnik dojrzałej kobiety, dla której chęć posiadania dziecka, na pewnym etapie życia, staje się jedynym marzeniem. Autorka ukazuje drogę do jego spełnienia, która choć naznaczona wieloma trudnymi i bolesnymi doświadczeniami, ukoronowana zostaje sukcesem. „Ja tak długo i wytrwale czekałam... A życie w oczekiwaniu na Niego było takie płaskie, jednowymiarowe, egocentryczne. Teraz wreszcie jestem w pełni szczęśliwa!” Przyjście na świat upragnionego syna stanowi przełomowy moment w życiu.
Literacki debiut Autorki to również słodko gorzkie wspomnienia z pierwszych kilku lat życia Miłosza, niezwykle prawdziwe i szczere, pełne humoru, ale i codziennych trosk i kłopotów. To wreszcie zapis swoistej przemiany jaka dokonuje się w każdej kobiecie w związku z przyjęciem nowej roli, towarzyszących jej rozterek, przemyśleń i wniosków.
Niewątpliwie największą siłą tej książki są emocje, a w zasadzie niezwykła umiejętność Autorki w ich przekazywaniu. Czytając współodczuwałam, płakałam i śmiałam się razem z nią.
Niezmiennie zachwycona jestem lekkim, przyjemnym stylem i językiem. Podoba mi się to, w jaki sposób Ewelina Gierasimiuk – Merta operuje słowami. Jak starannie je dobiera, jest świadoma ich wagi i mocy. Żadne z nich nie jest przypadkowe. To nadaje książce dodatkową wartość. Ale czy mogło być inaczej, skoro pisze: „Książka – nauczyciel, książka – pocieszyciel, książka – wybawca, książka – narkotyk. Niby rzecz, a pełna życia. Niby nie przedmiot pierwszej potrzeby, a trudno mi bez niej żyć”?
„3600 gramów szczęścia” to ciepła, niezwykle wzruszająca opowieść o wytrwałości i nadziei, która nigdy nie umiera. O dojrzewaniu do nowej roli. O tym, jak trudno nie zatracić się w niej zupełnie. O niekiedy niełatwych relacjach; z samą sobą, partnerem, rodziną i innymi ludźmi. O trudach wychowania i odwadze do życia w zgodzie z własnymi przekonaniami, według własnych zasad i wartości.
Historia, która przywołuje wspomnienia wczesnego macierzyństwa, niecierpliwego wyczekiwania na maleństwo, a także zawiedzionych nadziei gdy wymarzone dwie kreski na teście ciążowym się nie pojawiały.
Opowieść słodko gorzka, która rozpoczyna się dramatycznie, ale ma bardzo optymistyczny wydźwięk. Szczera, emocjonalna, do bólu prawdziwa, o życiu matki, kobiety, o trudach wychowania. Taka, w której każda z nas odnajdzie cząstkę siebie.
„Były zdarzenia, momenty, sytuacje, które wypełniły szkic mojego życia kolorami i treścią. Byli też, i wciąż są, na szczęście, tacy ludzie, bez których pozostawałam niedopowiedziana i niedokończona, jak opowiadanie, któremu nie nadano tytułu albo obraz z niedomalowaną ostatnią kreską. I nie mam na myśli ich wpływu na kształtowanie mojej osobowości, tylko raczej ich wkład w moje poczucie szczęścia. Chciałabym, aby to nie zostało unieważnione przez upływający czas. Zapisane nie zginie. Zapisane nabierze jeszcze większej wartości”.
„3600 gramów szczęścia” to intymny i niezwykle emocjonalny pamiętnik dojrzałej kobiety, dla której chęć posiadania dziecka, na pewnym etapie życia, staje się jedynym marzeniem. Autorka ukazuje drogę do jego spełnienia, która choć naznaczona wieloma trudnymi i bolesnymi doświadczeniami, ukoronowana zostaje sukcesem. „Ja tak długo i wytrwale czekałam... A życie w oczekiwaniu na Niego było takie płaskie, jednowymiarowe, egocentryczne. Teraz wreszcie jestem w pełni szczęśliwa!” Przyjście na świat upragnionego syna stanowi przełomowy moment w życiu.
Literacki debiut Autorki to również słodko gorzkie wspomnienia z pierwszych kilku lat życia Miłosza, niezwykle prawdziwe i szczere, pełne humoru, ale i codziennych trosk i kłopotów. To wreszcie zapis swoistej przemiany jaka dokonuje się w każdej kobiecie w związku z przyjęciem nowej roli, towarzyszących jej rozterek, przemyśleń i wniosków.
Niewątpliwie największą siłą tej książki są emocje, a w zasadzie niezwykła umiejętność Autorki w ich przekazywaniu. Czytając współodczuwałam, płakałam i śmiałam się razem z nią.
Niezmiennie zachwycona jestem lekkim, przyjemnym stylem i językiem. Podoba mi się to, w jaki sposób Ewelina Gierasimiuk – Merta operuje słowami. Jak starannie je dobiera, jest świadoma ich wagi i mocy. Żadne z nich nie jest przypadkowe. To nadaje książce dodatkową wartość. Ale czy mogło być inaczej, skoro pisze: „Książka – nauczyciel, książka – pocieszyciel, książka – wybawca, książka – narkotyk. Niby rzecz, a pełna życia. Niby nie przedmiot pierwszej potrzeby, a trudno mi bez niej żyć”?
„3600 gramów szczęścia” to ciepła, niezwykle wzruszająca opowieść o wytrwałości i nadziei, która nigdy nie umiera. O dojrzewaniu do nowej roli. O tym, jak trudno nie zatracić się w niej zupełnie. O niekiedy niełatwych relacjach; z samą sobą, partnerem, rodziną i innymi ludźmi. O trudach wychowania i odwadze do życia w zgodzie z własnymi przekonaniami, według własnych zasad i wartości.
Historia, która przywołuje wspomnienia wczesnego macierzyństwa, niecierpliwego wyczekiwania na maleństwo, a także zawiedzionych nadziei gdy wymarzone dwie kreski na teście ciążowym się nie pojawiały.
Opowieść słodko gorzka, która rozpoczyna się dramatycznie, ale ma bardzo optymistyczny wydźwięk. Szczera, emocjonalna, do bólu prawdziwa, o życiu matki, kobiety, o trudach wychowania. Taka, w której każda z nas odnajdzie cząstkę siebie.
Renata Wiśniewska | (13.09.2020) |
„3600 gramów szczęścia”, to pamiętnik napisany przez młodą kobietę, która dzieli się z czytelnikiem swoimi intymnymi przeżyciami. Pragnienie posiadania dziecka zamienia się w życiowy koszmar. Nie dla wszystkich rodziców starających się o potomka los jest łaskawy. Główna bohaterka pokazuje, jak bolesna jest strata nienarodzonego dziecka. Ból po jego stracie jest najgorszym uczuciem, jakiego może doświadczyć rodzic.
W pamiętniku nie brakuje opisów chwytających za serce. Okres ciąży, poród i narodziny długo wyczekiwanego maleństwa odmieniają życie bohaterki o 180 stopni.
Macierzyństwo jest czasami okresem rozczarowań, trudnych momentów i chwil zwątpienia. Nowe obowiązki, wyzwania, rodzicielskie dylematy na zawsze zmieniają życie rodziców. Pojawienie się na świecie młodego człowieka wymaga wielu wyrzeczeń.
Wspomnienia Eweliny są bardzo emocjonalne, pełne szczerych wyznań. Jako matka utożsamiam się z wieloma jej przemyśleniami. Autorka nie owija w bawełnę, nie koloryzuje. Właśnie takie pozycje powinny stać się obowiązkową lekturą dla przyszłych matek, które na co dzień za pośrednictwem telewizji, kolorowych gazet i social mediów karmione są bajeczkami o idealnym i wspaniałym macierzyństwie.
W pamiętniku nie brakuje opisów chwytających za serce. Okres ciąży, poród i narodziny długo wyczekiwanego maleństwa odmieniają życie bohaterki o 180 stopni.
Macierzyństwo jest czasami okresem rozczarowań, trudnych momentów i chwil zwątpienia. Nowe obowiązki, wyzwania, rodzicielskie dylematy na zawsze zmieniają życie rodziców. Pojawienie się na świecie młodego człowieka wymaga wielu wyrzeczeń.
Wspomnienia Eweliny są bardzo emocjonalne, pełne szczerych wyznań. Jako matka utożsamiam się z wieloma jej przemyśleniami. Autorka nie owija w bawełnę, nie koloryzuje. Właśnie takie pozycje powinny stać się obowiązkową lekturą dla przyszłych matek, które na co dzień za pośrednictwem telewizji, kolorowych gazet i social mediów karmione są bajeczkami o idealnym i wspaniałym macierzyństwie.
Obydwie Zaczytane | (19.09.2020) |
3600 gramów szczęścia to nietypowy pamiętnik typowej matki polki. Kobieta po przejściach i wielu próbach w końcu doczekała się wymarzonego synka. Teraz w książce opisuje przemyślenia na temat macierzyństwa, rodzicielstwa, życia, małżeństwa, intymności, swojej pracy. Nie zawsze jest kolorowo i błogo. Autorka nie koloryzuje i nie zamiata problemów pod dywan, opisuje blaski i cienie tej swojej rzeczywistości.
Książka niby zwykła bo cóż niezwykłego może matce opowiedzieć druga matka o macierzyństwie. Ale przyznać muszę, że ta powieść miała w sobie coś co mnie urzekło. Język! Jest napisana piękną polszczyzną ale bez prze sadyzmu. W końcu i kobietom zdarza się używać wulgaryzmów. Suma summarum jednak na pierwszy rzut oka widać, że pisała to osoba oczytana, wykształcona, obyta, o otwartym umyśle i bardzo trafnych poglądach. Wspaniale się to czytało, zaręczam.
Powieść nie jest długa ale obejmuje kilka faz rozwojowych dziecka Eweliny. Najważniejsze jest to, że podczas czytania jesteśmy pochłonięci lekturą, koniecznie chcemy dowiedzieć się więcej. Niby kolejna matka pisze o dziecku ale jest w tym jakaś świeżość a poza tym, jak już mówiłam, autorka serwuje nam też niebanalne życiowe przemyślenia.
Jeśli chcecie lekkiej lektorki, którą pochłoniecie w jeden wieczór to zachęcam. Jeśli macierzyństwo nie jest wam obce, problemy z tym związane też to również zachęcam - dobrze jest poczytać o perypetiach innych rodzicielek i dojść do wniosku: Nie jestem w tym sama!
Książka niby zwykła bo cóż niezwykłego może matce opowiedzieć druga matka o macierzyństwie. Ale przyznać muszę, że ta powieść miała w sobie coś co mnie urzekło. Język! Jest napisana piękną polszczyzną ale bez prze sadyzmu. W końcu i kobietom zdarza się używać wulgaryzmów. Suma summarum jednak na pierwszy rzut oka widać, że pisała to osoba oczytana, wykształcona, obyta, o otwartym umyśle i bardzo trafnych poglądach. Wspaniale się to czytało, zaręczam.
Powieść nie jest długa ale obejmuje kilka faz rozwojowych dziecka Eweliny. Najważniejsze jest to, że podczas czytania jesteśmy pochłonięci lekturą, koniecznie chcemy dowiedzieć się więcej. Niby kolejna matka pisze o dziecku ale jest w tym jakaś świeżość a poza tym, jak już mówiłam, autorka serwuje nam też niebanalne życiowe przemyślenia.
Jeśli chcecie lekkiej lektorki, którą pochłoniecie w jeden wieczór to zachęcam. Jeśli macierzyństwo nie jest wam obce, problemy z tym związane też to również zachęcam - dobrze jest poczytać o perypetiach innych rodzicielek i dojść do wniosku: Nie jestem w tym sama!
Lubię To Czytam | (29.09.2020) |
Czym dla Ciebie jest szczęście? Każdemu kojarzy się z czymś innym, dla każdego oznacza coś innego. Dla Eweliny jest to upragnione, wyczekane dziecko. Książka stanowi swego rodzaju pamiętnik, w którym opisuje poszczególne momenty, stany jakie towarzyszyły jej przed przyjściem na świat wymarzonego dziecka.
Dwie kreski na teście stanowiły dla niej nadzieję na spełnienie marzeń. Dwa razy okazała się ona płonna. Poronienia zostawiały bolesne ślady na duszy, które nie chciały się zabliźnić. Kiedy Miłosz przychodzi na świat, w każdym zachowaniu Eweliny, podjętej decyzji, widać bezwarunkową miłość, jaką przelała wraz z mężem na syna. Macierzyństwo rozwinęło się u niej w pełni, a szczęście wreszcie stało się uchwytne.
Forma książki zaskakuje. Opis nie do końca wskazuje na to, co jest wewnątrz. Emocje i wewnętrzne rozterki bohaterki widoczne są na każdej stronie. Miłość jaką darzy syna i męża jest wręcz namacalna. Czytelnik znajdzie tutaj również przemyślenia Eweliny na temat zmian, jakie w niej zaszły, odkąd na świecie pojawił się jej synek. Urzekające jest posłowie, gdzie wskazane jest, że ta książka stanowi zapiski przeznaczone dla Miłosza, największego szczęścia jakie spotkało kobietę w życiu. Niezmiernie urocze są fragmenty wesołej twórczości chłopca, gdzie Czytelnik obserwuje w jaki sposób zmieniała się wyobraźnia malca, jego zainteresowania. Całość jest zaskakująca w pozytywnym znaczeniu tego słowa, taka bardzo "ich".
Dwie kreski na teście stanowiły dla niej nadzieję na spełnienie marzeń. Dwa razy okazała się ona płonna. Poronienia zostawiały bolesne ślady na duszy, które nie chciały się zabliźnić. Kiedy Miłosz przychodzi na świat, w każdym zachowaniu Eweliny, podjętej decyzji, widać bezwarunkową miłość, jaką przelała wraz z mężem na syna. Macierzyństwo rozwinęło się u niej w pełni, a szczęście wreszcie stało się uchwytne.
Forma książki zaskakuje. Opis nie do końca wskazuje na to, co jest wewnątrz. Emocje i wewnętrzne rozterki bohaterki widoczne są na każdej stronie. Miłość jaką darzy syna i męża jest wręcz namacalna. Czytelnik znajdzie tutaj również przemyślenia Eweliny na temat zmian, jakie w niej zaszły, odkąd na świecie pojawił się jej synek. Urzekające jest posłowie, gdzie wskazane jest, że ta książka stanowi zapiski przeznaczone dla Miłosza, największego szczęścia jakie spotkało kobietę w życiu. Niezmiernie urocze są fragmenty wesołej twórczości chłopca, gdzie Czytelnik obserwuje w jaki sposób zmieniała się wyobraźnia malca, jego zainteresowania. Całość jest zaskakująca w pozytywnym znaczeniu tego słowa, taka bardzo "ich".
Anna Kaczor | (3.10.2020) |
Ewelina jest szczęśliwą żoną, ma dość poukładane życie, a jedyne czego brakuje jej do pełni szczęścia to dziecko. Oboje z mężem chcą powiększyć rodzinę, niestety idzie im to dość kiepsko. Kiedy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreseczki, kobieta jest bardzo szczęśliwa. Niestety szczęście nie trwa długo, a ona traci dziecko. Jest smutna, załamana, jednak nie zamierza się poddawać i po niedługim czasie znów udaje jej się zajść w ciąże. Również i tego maleństwa nie udaje jej się donosić, kolejne poronienie jest jeszcze bardziej bolesne niż za pierwszym razem. Ewelina czuje się źle, pragnie powiększenia rodziny, tulenia swojego maleństwa do piersi, opiekować się nim. Trzecia ciąża okazuje się tą szczęśliwą, a na świat przychodzi mały Miłosz. Czy Ewelina poradzi sobie z opieką nad maleństwem? Czy jej wyobrażenie o macierzyństwie pokryje się z rzeczywistością? Jak będzie wyglądała jej relacja z mężem po narodzinach upragnionego synka?...
Cała recenzja na moim blogu - https://anka8661.blogspot.com/2020/10/wydawnictwo-novae-res-ksiazka-pt-3600.html
Cała recenzja na moim blogu - https://anka8661.blogspot.com/2020/10/wydawnictwo-novae-res-ksiazka-pt-3600.html
Tatiasza i jej książki | (8.10.2020) |
Powieść jest swoistym, bardzo emocjonalnym pamiętnikiem. Ewelina opisuje w nim poszczególne etapy swojego życia dotyczące czasu przed i po narodzinach upragnionego, długo wyczekiwanego dziecka.
"Odbieranie dzieciom ważności istnienia poprzez przeliczanie tygodni ich życia płodowego traktowałam jak bluźnierstwo”.
Ewelina razem z mężem długo starała się o dziecko, był to dla nich, a w szczególności dla niej, bardzo trudny i bolesny okres w życiu. Narodziny synka Miłosza stają się dla niej chwilą przepełnioną ogromnym szczęściem, wzruszeniem i radością. Jest to też bardzo przełomowy moment w jej – w ich życiu, które od teraz całkowicie się zmieni. Zostaje podporządkowane największemu szczęściu – Miłoszowi. Dotychczasowe plany, marzenia, zamiary zostają zepchnięte w kąt. Jej życie całkowicie wypełnia synek.
Autorka pisze o przeżyciach, lękach, obawach, smutku, radościach. Robi to z ogromną lekkością, co sprawia, że książkę pomimo poruszanych trudnych czyta się bardzo przyjemnie. Na uwagę zasługuje język, jakim posługuje się Pani Ewelina, bardzo płynny, barwny, piękny. Ewelina to pełna wewnętrznego ciepła, pogodna młoda kobieta. Jej determinacja, aby ujrzeć dwie kreski na teście ciążowym jest godna podziwu. Jest wstanie zrobić i znieść wszystko dla swojego ukochanego, długo wyczekiwanego dziecka. Jej miłość jest wręcz uchwytna, namacalna. Typowa matka Polka z całym bagażem trudnej codzienności. Codzienność w szpitalu, brak empatii, przedmiotowe traktowanie. Przemyślenia dotyczące małżeństwa, macierzyństwa, zwykłego codziennego życia, sfery intymnej, pracy, relacji międzyludzkich. Wszystko to do bólu szczerze, bez zbędnych ubarwień, chwilami boleśnie, otwarcie i śmiało. Całość okraszona dobrym humorem. Śledzimy rozwój małego człowieka i stopniowe przemiany, jakie dokonują się w życiu rodziny. Pięknie to wyszło!
Humor, ogromne emocje, niebanalne życiowe przemyślenia. Książka jest niewielkich rozmiarów, ale pochłania i przykuwa uwagę całkowicie. Wywołuje poruszenie i daje do myślenia. W pewien sposób utożsamiam się a autorką. Czekam na ciąg dalszy. Bardzo polecam, każdemu :)
"Odbieranie dzieciom ważności istnienia poprzez przeliczanie tygodni ich życia płodowego traktowałam jak bluźnierstwo”.
Ewelina razem z mężem długo starała się o dziecko, był to dla nich, a w szczególności dla niej, bardzo trudny i bolesny okres w życiu. Narodziny synka Miłosza stają się dla niej chwilą przepełnioną ogromnym szczęściem, wzruszeniem i radością. Jest to też bardzo przełomowy moment w jej – w ich życiu, które od teraz całkowicie się zmieni. Zostaje podporządkowane największemu szczęściu – Miłoszowi. Dotychczasowe plany, marzenia, zamiary zostają zepchnięte w kąt. Jej życie całkowicie wypełnia synek.
Autorka pisze o przeżyciach, lękach, obawach, smutku, radościach. Robi to z ogromną lekkością, co sprawia, że książkę pomimo poruszanych trudnych czyta się bardzo przyjemnie. Na uwagę zasługuje język, jakim posługuje się Pani Ewelina, bardzo płynny, barwny, piękny. Ewelina to pełna wewnętrznego ciepła, pogodna młoda kobieta. Jej determinacja, aby ujrzeć dwie kreski na teście ciążowym jest godna podziwu. Jest wstanie zrobić i znieść wszystko dla swojego ukochanego, długo wyczekiwanego dziecka. Jej miłość jest wręcz uchwytna, namacalna. Typowa matka Polka z całym bagażem trudnej codzienności. Codzienność w szpitalu, brak empatii, przedmiotowe traktowanie. Przemyślenia dotyczące małżeństwa, macierzyństwa, zwykłego codziennego życia, sfery intymnej, pracy, relacji międzyludzkich. Wszystko to do bólu szczerze, bez zbędnych ubarwień, chwilami boleśnie, otwarcie i śmiało. Całość okraszona dobrym humorem. Śledzimy rozwój małego człowieka i stopniowe przemiany, jakie dokonują się w życiu rodziny. Pięknie to wyszło!
Humor, ogromne emocje, niebanalne życiowe przemyślenia. Książka jest niewielkich rozmiarów, ale pochłania i przykuwa uwagę całkowicie. Wywołuje poruszenie i daje do myślenia. W pewien sposób utożsamiam się a autorką. Czekam na ciąg dalszy. Bardzo polecam, każdemu :)
Urszula Zachariasz | (15.04.2021) |
Chociaż po tej książce spodziewałam się czegoś innego, to nie żałuję poświęconego jej czasu ❤
@ewelina_gierasimiuk_merta napisała ją w taki sposób, że myślę, iż każda mama, czytając tę pozycję, będzie miała wrażenie, że czyta o sobie
@ewelina_gierasimiuk_merta napisała ją w taki sposób, że myślę, iż każda mama, czytając tę pozycję, będzie miała wrażenie, że czyta o sobie
Dodaj własną recenzję
Zakupy w Zaczytani.pl są bezpieczne.
Oferta książek
Wg wydawnictwa
Najpopularniejsze i polecane
Kategorie książek
Zaloguj się | Twoje zamówienia | Twoje dane | Koszty dostawy | Regulamin zakupów
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res
Reklamacje i zwroty | Bezpieczeństwo | Pomoc | Kontakt | Copyright © 2008 by Novae Res